• Nie Znaleziono Wyników

Kultura i sztuka jako narzędzie indoktrynacji

Monopol państwa w sferze wypowiedzi publicznej a recepcja Mistrza i Małgorzaty

1. Wprowadzenie: Dyskurs publiczny lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych a społeczna sytuacja komunikacyjna

1.2.5. Kultura i sztuka jako narzędzie indoktrynacji

Na przykładzie Mistrza i Małgorzaty widać, że właśnie kultura stanowiła dziedzinę, która cieszyła się szczególnym zainteresowaniem państwa. Biorąc pod uwagę jej ogólną kondycję, można przypuszczać, że jedną z przyczyn owego zainteresowania były przede wszystkim możliwości, jakie stwarzała w zakresie oddziaływania na społeczeństwo.

To sprawiało, że często była traktowana instrumentalnie. Zarówno najwybitniejsza powieść Bułhakowa, jak i jej adaptacje teatralne i filmowe także nierzadko stanowiły pretekst do mówienia o sytuacji kultury czy powinnościach sztuki zaangażowanej, a także do piętnowania

73 B. Henkel, …a w środku takie odchylenie… „Radar” 1982, nr 34, s. 23.

74 H. Wach-Malicka, „Mistrz i Małgorzata” czyli płocka niespodzianka. „Dziennik Zachodni” 1981, nr 229, s. 3.

niepożądanych przez władzę zjawisk artystycznych. Taki cel wydawał się przyświecać na przykład Jarosławowi Iwaszkiewiczowi, który w 1973 roku wspominał na łamach „Życia Warszawy” o swojej kolekcji tomików zawierających „prozę cudzoziemską […] oraz arcydzieła współczesnej literatury polskiej […]”75, w których w trudnych chwilach szukał pocieszenia. Jedną z takich pozycji miało być dzieło Bułhakowa. Pisał o nim tak:

„Wspaniała książka. Ale to co na jej temat nawpisywali różni znawcy od literatury rosyjskiej i od polityki, specjaliści od historii… Mój Boże, tacy ludzie potrafią obrzydzić i PANA TADEUSZA i TYSIĄC I JEDNĄ NOC i nawet PISMO ŚWIĘTE. Co prawda Pismo Święte obrzydził sam Bułhakow, i gdyby nie genialna realizacja epizodu z Piłatem, zrobiona przez Wajdę z rolą Kreczmara jako Piłata i Pszoniaka jako Chrystusa, to by było trudno przebrnąć przez »balladę« autora Turbinów.

Pociechy w niej mało.”76

W tym krótkim fragmencie widać, że literatura rosyjska, polityka i historia stanowiły w dyskursie publicznym obszary newralgiczne. W ich obrębie poruszać się mogły wyłącznie osoby uprawnione, kompetentne pod względem ideologicznym. Pozostali określeni zostali mianem „różni znawcy”, co w oczywisty sposób miało ich dyskredytować w oczach czytelnika. Swoją wymowę ma również fakt odrzucenia przez Iwaszkiewicza ewangelicznego wątku powieści. Trudno wyrokować, czy pisarz kierował się tutaj autentycznymi odczuciami, czy też zdecydowały względy polityczne. To samo pytanie pojawia się w przypadku pozytywnej oceny filmu Andrzeja Wajdy, który został objęty zakazem cenzorskim dopiero w 1975 roku. Dalszy fragment tekstu stanowił rodzaj podsumowania, a zarazem przejście do kwestii społecznych obowiązków współczesnego człowieka:

Tak różne to książki, a w żadnej nie ma nic co by mogło przekonać ostatecznie o wartości literatury. Bo może kiedy przychodzi prawdziwe nieszczęście, to w literaturze słabe tylko znajdujemy pociechy?

Działalność literacka jest tylko drobnym odblaskiem pracy ludzkiej – i jak zdaje się podawać moje długoletnie doświadczenie, wykazuje minimalny wpływ na losy ludzkości. Musi być zawsze podtrzymana działalnością społeczną. […]

Jakże wielką domeną »pocieszenia« jest po prostu działalność człowieka. Jaka działalność?

Działalność na rzecz ludzi, a jakaż najistotniejszą działalnością na rzecz ludzi będzie jak nie działalność na rzecz pokoju. Działalność to właściwa intelektualistom – bo nie machanie łopatą, ani

75 J. Iwaszkiewicz, O pocieszeniu w literaturze. „Życie Warszawy” 1973, nr 252, s. 7.

76 Ibidem.

nie godne największego szacunku kucie kilofem, które może być i jest najwyższą działalnością na rzecz pokoju. Ale właściwością intelektualisty jest gadanie, mówienie, namawianie, słowne organizowanie masy ludzkiej na rzecz idei nadrzędnej: wolności, swobody słowa, pokoju. […]

Działalność literatury może wydać się czymś nieskończenie wątłym w porównaniu z »działalnością« tych co tworzą mosty powietrzne, wynajdują najskuteczniejsze sposoby zabijania ludzi, najkrótsze, a czasami i długie i bardzo skomplikowane metody niszczenia życia ludzkiego i ludzkiej moralności. Ale mamy tak piękne przykłady ludzi, pisarzy, którzy poświęcali tysiączne wysiłki, aby przemówić człowiekowi do rozsądku, aby ochronić człowieka słowem, aby dodać mu siły

»czczym« gadaniem. O, to nie jest czcze gadanie! Może się ono poszczycić niejednym wynikiem.

Takie gadanie, które przeciwstawia wielką moralną siłę sile materialnej, godnej najwyższej pogardy, takie gadanie, które broni najwyższych wartości jakie stworzył na swej męczeńskiej drodze człowiek, nie jest czczym gadaniem. To jest wspaniała literatura! I w niej jest prawdziwa pociecha ludzkości!”77

Z jednej strony Iwaszkiewicz odwołuje się do pojęć charakterystycznych dla przekazu propagandowego: pokoju, wolności, swobody słowa, a także – zgodnie z obowiązującym kierunkiem – nadaje moralną rangę fizycznemu wysiłkowi robotnika. Z drugiej – w oczywisty sposób zaprzecza swojemu wcześniejszemu stanowisku, negującemu wpływ literatury na rzeczywistość społeczno-polityczną. W ostatnim akapicie – choć nie zostało to wyrażone wprost – można znaleźć odniesienia do zbrodni systemu totalitarnego, a także takiej postawy moralnej, jaką reprezentował Michaił Bułhakow. Obraz ten jest bardzo ogólny, niemniej jednak widać tutaj pewne zbieżności ze sposobem przedstawiania postaci pisarza w dyskursie oficjalnym.

Cechą charakterystyczną innych ujęć propagandowych był moralizatorski ton wypowiedzi, upodobanie do wyrazów obcych, czy też nagminne posługiwanie się pytaniami retorycznymi, pozwalającymi niepostrzeżenie przejść z planu dywagacji ogólnych na plan wyrażania opinii odautorskich. Do grupy materiałów, w których odnaleźć można wszystkie te elementy, należy między innymi tekst zamieszczony w związanym ze stowarzyszeniem PAX tygodniku „Kierunki”:

CZY sztuka – a oględniej mówiąc: jakiekolwiek działanie artystyczne – jest nas jeszcze w stanie zaszokować? Opluwani i obrzucani błotem (niekiedy całkiem dosłownie) podczas spektakli teatralnych, kontemplujący w przemyślnie zrujnowanych galeriach bezmierne cierpienie starych parasoli, czytujący cierpliwie poezję lingwistyczną – tworzymy dziś najbardziej chyba tolerancyjną w dziejach europejskiej cywilizacji publiczność. Jesteśmy w stanie wchłonąć nieomal wszystko.

77 Ibidem.

I wszystko nieomal jesteśmy w stanie tą bierną tolerancyjnością unieważnić, ubezwłasnowolnić.

Czyżby więc wrażliwość tzw. kulturalnej publiczności przekroczyła już jakąś barierę immunizacyjną, za którą rozciąga się sfera bezwolnej zgody graniczącej z obojętnością? Jeśli nie, to przynajmniej znajduje się niebezpiecznie blisko tej bariery, z czego trzeba zdawać sobie sprawę jasno i do końca.

Ale oto na ekrany kin studyjnych wszedł »Piłat i inni« Andrzeja Wajdy, film zrealizowany w roku 1971 dla telewizji zachodnioniemieckiej. […] jest on niewątpliwie rzadkim w tej twórczości przykładem wyrwania się z zaklętego kręgu narodowych problemów w stronę czystego uniwersalizmu […].”78

Film Andrzeja Wajdy, zrealizowany na motywach najsłynniejszej powieści Michaiła Bułhakowa, a konkretnie w oparciu o tzw. wątek biblijny, pozwala publicyście „Kierunków”

wyjść znacznie szerzej poza tematykę sztuki filmowej. Jego dywagacje dotyczą rozmaitych dziedzin kultury, co daje możliwość krytykowania dowolnych zjawisk zachodzących w jej obrębie. Krytyka ta oczywiście nie jest wolna od uwikłań politycznych, o czym świadczy chociażby nieprzychylne stanowisko autora artykułu wobec poezji lingwistycznej, będącej oczywistym odniesieniem do twórców Nowej Fali. Tolerancja, stanowiąca w kulturze europejskiej jedną z najwyższych wartości, występuje tutaj w formie zarzutu, podobnie zresztą jak uniwersalizm problemów poruszanych w Piłacie i innych. Kiedy czytelnikowi wydaje się, że film ten zdobył uznanie Zatorskiego, niespodziewanie okazuje się (w dalszej części artykułu), że nie odpowiada on postulatom stawianym sztuce współczesnej, w myśl których ma ona pewne obowiązki wobec otaczającej rzeczywistości.

W przekazach prasowych zły stan kultury polskiej nie mógł być w żadnej mierze rezultatem prowadzonej przez państwo polityki, czy na przykład fatalnej sytuacji ekonomicznej kraju.

Przeciwnie, prasa często podkreślała zasługi rządzących (oraz podległych im instytucji, także środków masowego przekazu) w tym zakresie. Kwestia czasami sprowadzała się jedynie do chwytliwych haseł w rodzaju:

„Na łamach »SM« rzuciliśmy kiedyś hasło: »Koniec teatralnej prowincji!«. Prawdziwość tego stwierdzenia jeszcze raz wykazał Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu, inscenizacją powieści Michała Bułhakowa »Mistrz i Małgorzata«.”79

Innym razem, jak w przypadku tekstu Barbary Natkaniec, stawała się okazją do szczerego śmiechu:

78 J. Zatorski, Karnawał na Golgocie, „Kierunki” 1975, nr 7, s. 10.

79 J. Tomaszkiewicz, Mistrz i Małgorzata w Wałbrzychu. „Sztandar Młodych” 1980, nr 114, s. 2.

„Dzisiaj wieczorem o godzinie 19 – kolejna premiera. Jej charakter jest o tyle szczególny, że odbędzie się w nietypowej sali teatralnej, jaką jest namiot cyrkowy stojący przy ul. Rydla a w z n i e s i o n y d l a p o t r z e b T e a t r u d z i ę k i p r e z y d e n t o w i n a s z e g o m i a s t a i Z j e d n . P r z e d s . R o z r y w k o w y m . J e s t t o j e d y n y s t o j ą c y w t e j c h w i l i w P o l s c e n a m i o t [podkr.

moje – K. K.], właśnie po to, by doszła do skutku dzisiejsza premiera i by jeszcze przez kilka najbliższych dni można było oglądać tam nową propozycję teatralną Krzysztofa Jasińskiego.” 80

Najczęściej jednak przekaz propagandowy był ukryty, opinie wyważone, a ich wymowa dyskretnie kierowała uwagę czytelnika na pożądane sensy („Uznać bowiem należy za signum temporis, za rzecz charakterystyczną dla obecnej polityki kulturalnej – przywracanie dzieł takiego pisarza jak Bułhakow bogatej panoramie życia literackiego Kraju Rad.”81).

Teksty źródłowe pokazują, że wyróżnione przed chwilą zagadnienia i problemy, stanowiąc przedmiot zainteresowania instytucji kontroli, w zasadniczy sposób wpływały na sposoby prezentowania na łamach prasy obiegu oficjalnego wszelkich materiałów dotyczących Mistrza i Małgorzaty. Przez długi czas, aż do przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, ingerencje cenzury nie mogły być w czasopismach w żaden sposób zaznaczane. Teksty źródłowe niniejszej pracy jawią się więc jako pewna całość, zarówno strukturalna, jak i estetyczna, i ideowa. Materiały są spójne, trudno zauważyć – a w większości przypadków jest to wręcz niemożliwe – że dokonywano tutaj jakichkolwiek zabiegów zmierzających do manipulacji świadomością odbiorcy. Sprzyja to wytwarzaniu się u czytelnika przeświadczenia, że samodzielnie dokonuje on interpretacji i oceny przedstawianych zdarzeń. Tymczasem część materiału egzemplifikacyjnego jednocześnie pokazuje, jak trudno nieraz odróżnić fakty, od narzuconego komentarza odautorskiego.

Obecność cenzury, choć oczywista, jest tutaj bardzo dyskretna, co świadczy o celowym działaniu, zmierzającym, po pierwsze, do zatarcia rzeczywistych rozmiarów przeprowadzanych operacji kontrolnych, po drugie zaś do celowego wyeliminowania ze świadomości społecznej kwestii istnienia jakichkolwiek mechanizmów i instytucji należących do rozbudowanego systemu represji. Dlatego też, zastanawiając się nad rolą, jaką w społeczeństwie polskim pełniła najwybitniejsza powieść Michaiła Bułhakowa, należy wziąć pod uwagę także to, w jakim stopniu zainteresowanie Mistrzem i Małgorzatą wynikało z rzeczywistej fascynacji utworem części publiczności literackiej i teatralnej, a na ile było to wynikiem świadomych zabiegów ze strony państwa. Chociaż odpowiedź na to pytanie nie jest

80 (bn), [B. Natkaniec], Dzisiaj wieczorem premiera Teatru STU w namiocie przy ul. Rydla. „Echo Krakowa”

1976, nr 260, s. 1.

81 K. Pastuszewski, Bestseller Bułhakowa. „Kierunki” 1970, nr 11, s. 9.

chyba możliwa, sam fakt jego postawienia wskazuje na układ pomiędzy nadawcą treści prasowych a ich odbiorcą jako istotny element interpretacji nie tylko powieści Bułhakowa, ale i całej otaczającej rzeczywistości. Cechą charakterystyczną owego układu jest brak równowagi pomiędzy poszczególnymi uczestnikami aktu komunikacji. Nie wynika to wyłącznie ze wspomnianego przez Michała Głowińskiego dialogu asymetrycznego82 między tekstem i jego odbiorcą, lecz z faktu swego rodzaju upośledzenia funkcji czytelnika jako podmiotu prezentowanego przekazu. W takim układzie odbiorca nie staje się partnerem komunikacji, dysponent treści prasowej nie bierze bowiem pod uwagę jego rzeczywistych możliwości, wynikających z chęci samodzielnej oceny przyswajanych treści. Sposoby prezentacji materiałów propagandowych pozbawiały czytelnika możliwości wyrobienia sobie opinii na ogół tematów odnoszących się do peerelowskiej rzeczywistości, w tym także na kwestie dotyczące szeroko pojmowanego życia kulturalnego. Niejawność stała się podstawowym wyznacznikiem polityki informacyjnej państwa, a obywatel – przedmiotem różnego typu nadużyć i manipulacji. Taka sytuacja mogła rodzić wśród czytelników dwie skrajne postawy. Pierwsza była wynikiem skutecznej perswazji ze strony instytucji społecznego nacisku i wiązała się z całkowitym lub częściowym przyjmowaniem przez odbiorcę prezentowanych treści. Druga była wyrazem ich odrzucenia. Działo się tak przede wszystkim wtedy, „kiedy aparat propagandy zbyt natrętnie powtarzał pewne treści, przeinaczał fakty znane odbiorcy z innych źródeł lub dawał im zbyt jednostronne naświetlenie. Nawet w swej najbardziej jaskrawej postaci błąd propagandowy nie powstaje bez udziału omówionych wcześniej mechanizmów tłumienia krytyki w bezalternatywnym systemie sprawowania władzy, ma zatem głębsze, polityczne przyczyny. Jednak tłumienie krytyki ma tutaj konsekwencje nie tylko »techniczne«, jako czynnik wpływający na dobór nieskutecznych sposobów oddziaływania na poglądy ludności, ale głęboko wpływa na samo funkcjonowanie opinii publicznej w procesie politycznym.”83 Duża część społeczeństwa była świadoma mechanizmów, jakie rządziły w omawianym okresie dyskursem publicznym.

Jednakże nawet zdając sobie sprawę z ich istnienia, odbiorca nie był w stanie do końca stwierdzić, które partie tekstu odnoszą się do świadomie lansowanej fałszywej wizji rzeczywistości. Nie było to wyłącznie wynikiem szczególnych umiejętności perswazyjnych osób związanych z szeroko pojętymi ośrodkami kontroli społecznej, lecz całej – jak określał to Stefan Żółkiewski – społecznej sytuacji komunikacyjnej, w jakiej funkcjonowali zarówno

82 M. Głowiński, Komunikacja literacka jako sfera napięć, [w:] Dzieło wobec odbiorcy. Szkice z komunikacji literackiej. Kraków 1998, s. 28.

83 W. Narojek, op. cit., s. 78.

nadawcy, jak i odbiorcy tekstów propagandowych. „Przykładem kompleksów znaczeniowych, tworzących substrat komunikacyjny propagandy, są stereotypy opinii publicznej. Miarą efektywności przekazu propagandowego jest nie tylko komunikacja pewnych sensów, ale osadzenie ich w substracie, celowe modelowanie tego substratu, budzenie nawyków behawioralnych poprzez substancję nierozerwalnie z nawykiem związaną, jaką stanowi stereotyp. W tym zakresie interesująca jest korelacja między konotacją stereotypu, jaką zakłada nadawca, traktując go jako element substratu, a tą jego konotacją, która powstaje w wyniku celowych zabiegów pragmatycznych tegoż nadawcy. Sprawdzianem wartości propagandy jest nowa, pożądana postawa społeczna, ale warunkiem jej osiągnięcia jest umiejętność wpisania preferowanego sensu w stare nawyki, które są ewokowane przez wyobrażenie stereotypowe. W świetle takich założeń stereotyp jawi się nie tylko jako warunek komunikacji propagandowej, ale równocześnie jako obiekt operacji perswazyjnej (wyobrażenie społeczne, któremu perswazja chce narzucić swój sens).”84 Najbardziej jaskrawym przykładem takiej operacji stał się życiorys autora Mistrza i Małgorzaty.

Outline

Powiązane dokumenty