• Nie Znaleziono Wyników

Podróże Jarosława Iwaszkiewicza przedzielone są dramatycznymi wydarzeniami II wojny światowej. Lecz jakby na przekór powojennej rzeczywistości PRL-u Iwaszkiewicz nie zmniejsza swojej aktywności podróżniczej. Przed wojną pisarz podróżował bardzo intensywnie już od wczesnych lat młodości, zarabiając na swe utrzymanie podczas waka-cji jako korepetytor. Wiązało się to z koniecznością przemieszczania się nieraz w odległe rejony Polski. Sławetny wakacyjny pobyt w Byszewach stał się doświadczeniem wykorzystanym wielokrotnie w późniejszych utworach literackich. Objęcie funkcji sekretarza attaché kulturalnego w Danii, liczne obowiązki instytucjonalne związane z członkostwem

32 D. Kozicka: Wędrowcy…, s. 92.

w Związku Literatów Polskich, a także coraz bardziej znacząca pozycja społeczna spowodowały, że pisarz często podróżował w okresie między-wojnia, zarówno służbowo, jak i prywatnie. Ze względu na swe zamiło-wanie do podróżowania Iwaszkiewicz czerpał czystą przyjemność z fak-tu przemieszczania się i poznawania innych miejsc. Intensywny okres podróżniczy otwierają lata 1924—1929, gdy to Iwaszkiewicz wyjeżdżał do kilku europejskich państw. W wymiarze poetyckim podróże przy-niosły przede wszystkim odkrycie poezji Cocteau i Stefana Georgego.

Potem intensyfikacja wyjazdów stale rosła. Powojenne podróże, wcale nie mniej nasilone niż wcześniejsze, w ówczesnej sytuacji politycznej kraju, gdy stanowiły dobro reglamentowane, były często przedmiotem środowiskowej zazdrości. Wynikały z obowiązków prezesa w Związku Literatów Polskich, ale też z uprzywilejowanej pozycji pisarza. Jednak-że w literaturze podróżniczej Iwaszkiewicza nie ma wyraźnej różnicy między przed- i powojennymi doznaniami wynikającymi z podróżo-wania. Mimo powojennego podziału kontynentu pisarz nadal czuje się obywatelem Europy. Czasami tylko w dziennikach odnotowuje sytuacje świadczące o innym statusie podróżnika zza żelaznej kurtyny.

W opracowaniach krytycznych poświęconych pisarzowi niemal za każdym razem w związku z podróżami podnoszona jest opozycyjność ich kierunku Północ — Południe. Południe to oczywiście Italia, Północ reprezentują Niemcy, Dania, Rosja, a także Polska. W książkach po-dróżniczych pisarza rzeczywiście rysuje się taka oś. Sam Iwaszkiewicz przyznał to w Dziennikach33. Opozycyjność kierunku Północ — Po-łudnie jest często wykorzystywana przez pisarza do snucia rozważań o  filozofii kultury czy wręcz natury egzystencjalnej. Lecz lista krajów odwiedzanych była znacznie dłuższa: Niemcy, Francja, Szwajcaria, Wło-chy, Austria, Belgia, Dania, Ukraina, ZSRR, Hiszpania, USA. Kilkana-ście razy pisarz był na Sycylii. Rzadko dostrzeganym kierunkiem jego podróżniczych peregrynacji są góry (Alpy i Tatry). Jedynie German Ritz w opracowaniu poświęconym Iwaszkiewiczowi wyodrębnił oś Wschód

— Zachód, sprowadzającą się do opozycyjności Rosja — Polska34. Rosji, a właściwie jednemu jej miastu, poświęcił pisarz interesującą książkę,

33 J. Iwaszkiewicz: Książka moich wspomnień. Kraków—Wrocław 1983, s. 339.

34 G. Ritz: Jarosław Iwaszkiewicz…, s. 254.

zatytułowaną Petersburg. Odbywa w niej podróż kulturową w głąb lite-ratury. Niezbędnym uzupełnieniem tej podróży jest miasto Petersburg ze swą monumentalną, niebiesko-zieloną architekturą, „poziome”, jak stwierdził Iwaszkiewicz, znakomicie wpasowujące się w klimat książki.

Ukraina, której nie poświęcił żadnej ze swych książek podróżniczych, choć miał taki zamiar35, jest — jak zauważył Ritz — swoistą protoprze-strzenią, powracającą i porównywaną niemal cały czas z przestrzenią Sycylii ze względu na podobieństwo pejzażu, koegzystencję innych kul-tur, obecność bizantyjskiego malarstwa sakralnego36. Siłą rzeczy jest więc nieustannie obecna na kartach podróżniczej literatury pisarza.

Przestrzenią poznawaną także podczas podróży jest Polska, czego owocem są Podróże do Polski. Jest to zbiór esejów poświęconych ulu-bionym miejscom w Polsce, pogłębionych refleksją historyczną, choć nie obeszło się tu bez propagandowego tonu. Kulturalna podróż w prze-strzeni i czasie ogniskuje się wokół średniowiecza. Znamienne jest, że kolegiatę opatowską uważa Iwaszkiewicz za budowlę najlepiej przecho-wującą tradycje średniowiecza, które jest mu tak bliskie. W Podróżach do Polski ważną rolę odgrywają opisy zabytków Krakowa — Wawelu, kościoła Na Skałce, kościoła Mariackiego, Barbakanu, Collegium Ma-ius. Iwaszkiewicz opisuje Kraków swojego dzieciństwa, ale też Kraków z czasów Wyspiańskiego. Najważniejszym miastem w Podróżach do Pol-ski jest jednak Sandomierz. Pisarz przyznaje, że na szlakach swoich po-dróży raz tylko spotkał miasteczko, do którego chciał powrócić, w nim żyć i tworzyć. Był nim właśnie Sandomierz. Tak jak w przypadku Kra-kowa, wiele uwagi poświęca sandomierskim zabytkom architektury.

35 Szerzej na ten temat pisze Eugeniusz Sobol w artykule Podróże Jarosława Iwaszkiewicza na Ukrainę (w: Dziedzictwo Odyseusza. Podróż. Obcość i tożsamość.

Identyfikacja. Przestrzeń. Red. M. Cieśla-Korytowska, O. Płaszczewska. Kraków 2007), problem ten poruszony został także w publikacji: Jarosław Iwaszkiewicz i Ukra-ina (red. R. Papieski, Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku, Podkowa Leśna 2011). Sobol pisze, że nad książką zatytułowaną Podróż na Ukrainę pracował Iwaszkiewicz w latach 1937—1938, lecz nigdy jej nie ukończył. Ekwiwalen-tem podróży na Ukrainę stała się podróż na Sycylię, o której A. Zawada napisał: „Od-tąd Sycylia jako cel podróży i jako ziemia o skomplikowanej, a mało znanej wielkiej przeszłości, zastąpi mu Ukrainę”. Cyt. za: E. Sobol: Podróże…, s. 308.

36 G. Ritz: Jarosław Iwaszkiewicz…, s. 294.

Ze względu na upodobania estetyczne pisarza i konstrukcję jego bio-grafii kulturowej najważniejsze podróże dotyczyły przestrzeni europej-skiej, szczególnie Włoch. Większego znaczenia nie miała podróż do Ameryki, choć jej owocem także była książka poświęcona podróżom.

Paryż

W czasie gdy pisarz znalazł się w Paryżu po raz pierwszy, miasto było mekką artystów i intelektualistów. Na podstawie tej pierwszej ważnej podróży kulturowej Iwaszkiewicza możemy zaobserwować, jaki model

„bycia w drodze” preferuje pisarz37. Pobyt w stolicy Francji to spotkania z ludźmi sztuki, intelektualistami, poznawanie czołowych przedstawi-cieli ówczesnej francuskiej kultury, wizyty w teatrach i filharmoniach.

Ten model zwiedzania świata zdeterminuje wszystkie peregrynacje Iwaszkiewicza. Niemal od razu pisarz zaliczył Paryż do miejsc oswojo-nych, o których mawiał, że do nich się nie podróżuje, lecz w nich się po prostu pomieszkuje. Miasto to spięło klamrą jego podróżowanie — było celem pierwszej i ostatniej podróży na Zachód. Pierwsza podróż do Pa-ryża miała miejsce w roku 1925. Sam pisarz uważał, że był to przełom między jego młodością a wiekiem dojrzałym38. Wydarzeniu temu po-święcił wiersz W fabryce gobelinów (1925)39. Wspominał ten pobyt jako epokę Gide’a, sprzedającego swoją bibliotekę przed wyjazdem do Afryki, Valéry’ego, Prousta, którego W poszukiwaniu straconego czasu kończono właśnie wydawać, Alberta Gleizesa, Duhamela, Grupy Sześciu i Jeana Cocteau40. Iwaszkiewicz, wprowadzony przez Bazalgette’a (kierownika firmy wydawniczej, której nakładem ukazał się przetłumaczony na język francuski Hilary, syn buchaltera) w środowisko pisarzy francuskich, nie czuł się w nim dobrze i nie znalazł porozumienia z żadnym z twórców.

37 Pisarz traktował ten wyjazd jako cezurę między okresem młodzieńczym a doj-rzałością w swej biografii kulturowej. J. Iwaszkiewicz: Książka moich wspomnień…, s. 245.

38 Ibidem.

39 J. Iwaszkiewicz: W fabryce gobelinów, w tomie Jutro żniwa. W: Wiersze. T. 2.

Warszawa 1977, s. 344.

40 J. Iwaszkiewicz: Książka moich wspomnień…, s. 245.

Ówczesny pobyt w Paryżu to niekończące się peregrynacje po prze-dziwnych domach, poznawanie, czasem w bardzo ekscentrycznych oko-licznościach (jak spotkanie z Jeanem Cocteau) luminarzy francuskiej kultury, a także polskich salonów, takich jak Cyprianostwa Godeb-skich. W domu Godebskich bywali: kubista Albert Gleizes, w gronie licznych muzyków Maurycy Ravel, rozwijająca błyskotliwą karierę na-ukową Ewa Curie i inne osobistości. Z lektury Dzienników wynika, że pisarz częściej przebywał w środowisku muzycznym i obcował z mu-zyką, i to na najwyższym poziomie wykonania, niż w środowisku lite-rackim. Pierwszy pobyt w Paryżu był też niespodziewaną okazją, aby zetknąć się z dawnymi znajomymi — emigrantami, którzy do stolicy Francji uciekli przed rewolucją bolszewicką. Należeli do nich: rysownik i scenograf Aleksander Rzewuski, kompozytor Mikołaj Nabokow, Anna Puacz (prototyp Ariadny ze Sławy i chwały). W owym czasie w Pary-żu za sprawą Józefa Czapskiego dokonała się także inicjacja plastyczna Iwaszkiewicza, gdyż — jak wspomina pisarz — wcześniej plastyka nie była dziedziną, którą się interesował41.

Wyjazd do Paryża w roku 1925 otworzył w życiu pisarza nową kar-tę — karkar-tę podróży do Europy Zachodniej, zapisywaną dosłownie do ostatnich dni życia, mimo niesprzyjających warunków w PRL. Iwasz-kiewicz jako przedstawiciel society artystycznej nowej Polski jeszcze w tym samym roku odwiedza Paryż ponownie, uczestnicząc w kongresie Pen Clubu. Od tej pory bywał w Paryżu co roku, aż do wybuchu wojny.

Podróże te były dobrą okazją do zawierania przyjaźni literackich, o któ-re Iwaszkiewicz zawsze skrzętnie zabiegał, ale też możliwością bezpo-średniego uczestnictwa w życiu kulturalnym. Nigdy, będąc służbowo czy prywatnie, pisarz nie przepuszczał okazji, aby udać się do muzeum, na koncert, spotkać z wybitnymi artystami. Czynił to z wewnętrznej potrzeby, jak zresztą w wielu innych miejscach dokąd podróżował. To zadomowienie w Paryżu spowodowało zapewne, że nie poświęcił temu miejscu specjalnej uwagi literackiej. Paryż nie stanowi owego genius loci jego utworów prozatorskich (poza Pasjami błędomierskimi), jakim była Italia. Paryża nie zwiedzał w taki sposób, jak to czynił w miastach

41 Szczegółowo o tych malarskich wtajemniczeniach w Paryżu piszę w rozdziale następnym.

włoskich. Dobrze poznany Paryż stał się, jak we Włoszech Rzym, po prostu częścią przestrzeni życiowej pisarza.

Góry

Zamiłowanie Iwaszkiewicza do gór pojawiło się nieoczekiwanie. Jak poważne było to zauroczenie, świadczyć mogą dwie podjęte próby zdo-bycia Matterhornu: w 1930 i 1932 roku — nieudane ze względu na po-godę. Powiodło się natomiast wspólne z Rytardem wejście na alpejskie Dent du Midi. Przygodę ze wspinaczką rozpoczynał jednak pisarz nie w Alpach Szwajcarskich, lecz w Tatrach. Swoje wyprawy w Tatry opisuje w Podróżach do Polski. Sposób ich opisywania i stylizacja opisu przywo-dzą na myśl młodopolskie relacje z wędrówek po Tatrach. Iwaszkiewicz był też, o czym się na ogół nie wspomina, niestrudzonym wędrowcem, pieszo przemierzającym nieraz znaczne odległości i kontemplującym nieskalaną cywilizacją przyrodę42. Znamiona takiej wyprawy miała wędrówka przez Huculszczyznę, odbyta w towarzystwie Mieczysława Rytarda w czerwcu 1922 roku, przed zawarciem małżeństwa z Hanną Lilpop. Trasa przebiegała od Worochty przez Czernyhorę, do Słobody Runguskiej na Pokucie do majątku Stanisława Vincenza i po krótkim tam pobycie — w kierunku przeciwnym. Teren ten naznaczony był jesz-cze piętnem niedawnej wojny. W czasie wyprawy przyjaciele zdobywali szczyty górskie, spali w pionierskich warunkach, choć Iwaszkiewicz, jak napisał o nim Rytard, nie radził sobie zbyt dobrze: „Był kompletnie oszołomiony, jak zawsze zresztą w górach, gdzie traci zupełnie orien-tację”43. Zadziwiająca to konstatacja w świetle deklarowanego przez pi-sarza zamiłowania do górskich wycieczek.

Pierwsze zetknięcie z Zakopanem nastąpiło w roku 1919. Przewod-nikiem po Podhalu był dla pisarza Mieczysław Rytard. To dzięki nie-mu Iwaszkiewicz zaczął chodzić po Tatrach i zdobywać kolejne szczyty.

O Zakopanem i pierwszym kontakcie z górami napisze:

42 Publikacją, która obszernie opisuje górskie doświadczenia pisarza, jest biografia Radosława Romaniuka Inne życie. Biografia Jarosława Iwaszkiewicza (T. 1. Warszawa 2012).

43 J.M. Rytard: Czasy optymizmu. Podaję za: R. Romaniuk: Inne życie…, s. 290.

Byłem przygotowany na wchłonięcie tego świata, kiedy w czerwcu 1919 roku po raz pierwszy wysiadłem z Mieciem Rytardem na stacji kolejowej w Zakopanem, skonany, zmęczony po całonocnej jeździe z Krakowa w trzęsącym wagonie trzeciej klasy, nie orzeźwiony ku-szącym wołaniem, rozlegającym się w nocnej ciszy na stacjach w Su-chej, w Chabówce: „świeża woda, świeża woda” tym cudownym kra-kowskim akcentem44.

Zakopane wspomina jako zimne i puste, bez jedzenia i kwater. Przy-jaciele odbywają wycieczki na Zawrat, Świnicę, Morskie Oko.

Chodzenie po górach przerodziło się w pasję. Nawet mając ponad sześćdziesiąt lat pisarz odbywa pieszą wędrówkę z Krakowa do Za-kopanego. „Owo metafizyczne znaczenie gór — gdzie się najbardziej doznaje jakichś wewnętrznych wstrząsów — zawsze miało dla mnie większe znaczenie niż czysto sportowe przezwyciężanie jakiejś niemoż-liwej wspinaczki” — pisał Iwaszkiewicz45. „Narzuciły one od razu styl moich wypraw górskich: były to piesze dalekie spacery, bez wspinaczek i wyczynów. Spacery, trzeba przyznać, spore, nie tylko w Tatrach, ale i w Alpach, i w górach tyrolskich, i w Bawarii, wyczyny dość osobliwe, jak spacery z Salzburga do Insbrucka”46.

Do stolicy Tatr jedzie Iwaszkiewicz wraz z żoną zaraz po ślubie i od-tąd zaczynają regularnie przyjeżdżać do tego modnego już wówczas ku-rortu, gdzie coraz częściej przebywa też Szymanowski oraz spore grono wybitnych ludzi wędrujących po górach. Rozmowy z nimi, atmosfera ówczesnego Zakopanego przyczyniły się do powstania wielu utworów literackich. Z Zakopanem tamtych lat kojarzony jest przede wszystkim Witkiewicz, ale także Szymanowski, pracujący wówczas nad ukończe-niem Króla Rogera (w tym czasie powstały też zręby Harnasiów), August Zamoyski, małżeństwo Rytardów, których góralskie wesele przyrów-nywał pisarz do wesela bronowickiego, i Stryjeńscy. W towarzystwie takich osób w przedwojennych latach w Zakopanem przebywał pisarz.

I choć kochał to miejsce i góry, dał krytyczny opis ówczesnej stolicy Tatr i górali, zepsutych popularnością kurortu, niemających już

świeżo-44 J. Iwaszkiewicz: Podróże do Polski. Warszawa 1977, s. 82.

45 J. Iwaszkiewicz: Książka moich wspomnień…, s. 341.

46 J. Iwaszkiewicz: Podróże do Polski…, s. 83.

ści czasów Chałubińskiego. Inteligencję i artystów przybywających do Zakopanego postrzegał jako grupę egzaltowaną, a ich zainteresowanie góralszczyzną — jako sztuczne i płytkie.

Wędrówki tatrzańskie, odbywane w towarzystwie ludzi tworzących establishment kulturalny lub samotnie, stały się nawykiem podczas każdego niemal pobytu w Zakopanem. Zawsze jednak w górskich wy-cieczkach obecny był kontekst kulturowy. „Myślałem o poetach, któ-rych w tym miejscu poruszał ten sam widok — o Byronie, który tutaj ujrzał swojego Manfreda, o Słowackim” — napisze o wędrówce w oko-lice Wengen w Alpach Szwajcarskich47.

Wiedeń

Spotkaniom i podróżom zawodowym pisarz poświęca dużo miej-sca w swoich wspomnieniach i w Dziennikach. Czasami są to gorzkie konstatacje obnażające rzeczywiste postrzeganie Polski i jej kultury na Zachodzie, nad czym pisarz boleje. We wspomnieniach tych po-brzmiewa swoisty kompleks człowieka ze Wschodu, który zna swoją wartość i aspiruje do bycia Europejczykiem, jednocześnie odkrywając bolesne prawdy o wzajemnych relacjach. W roku 1926 Iwaszkiewicz odbył rozczarowującą podróż do Wiednia na Kongres Unii Intelektu-alnej (Kulturbund), który w istocie stanowił przykrywkę dla rodzące-go się faszyzmu. W czasie tej podróży poznał osobiście uwielbianerodzące-go jeszcze w czasach elizawetgradzkich znawcę antyku profesora Tadeusza Zielińskiego, którym tak zachwycał się niegdyś Szymanowski. Profe-sor Zieliński miał nieświadomy udział w powstaniu Króla Rogera. To właśnie jego wstęp do Bachantek Eurypidesa stał się bezpośrednim im-pulsem stworzenia libretta do opery. Zieliński był autorem rozprawy o relacjach Nietzschego ze światem klasycznym (Antyk Nietzschego), co w kontekście wczesnych zainteresowań Szymanowskiego i Iwaszkiewi-cza zarówno antykiem, jak i Nietzschem, czyni go autorem wyjątkowo interesującym. Był też wielkim wielbicielem muzyki Wagnera. Jemu to zawdzięczał Iwaszkiewicz interesujące wycieczki po Wiedniu, wizyty

47 J. Iwaszkiewicz: Książka moich wspomnień…, s. 343.

w  dziale antycznym Kunsthistoriches Museum, wzbogacone komen-tarzami samego profesora, wspólne bywanie na koncertach. Tadeusz Zieliński okazał się przy tym człowiekiem lubiącym doczesne przyjem-ności życia, na przykład dobre jedzenie. W Wiedniu doszło także do spotkania z Paulem Valérym, który wywarł bardzo pozytywne wraże-nie na Jarosławie Iwaszkiewiczu.

Wiedniowi nie poświęcił pisarz szczególnie dużo miejsca w swych utworach. Literacką pamiątką tego pobytu jest opowiadanie Kongres we Florencji, w którym Wiedeń zostaje zastąpiony Florencją. Autor wiernie oddaje w tekście atmosferę kongresu, co do którego miał bar-dzo krytyczne nastawienie. W dziennikach z tego czasu więcej miejsca przeznacza na opis kongresu niż na ukazanie uroków i walorów zabyt-kowych miasta. Wiedniowi poświęca natomiast wiersz, publikowany w tomie Jutro żniwa48. Wydaje się, że Iwaszkiewicz, wychowany w innej niż galicyjska kulturze, nie odczuwał w jakiś specjalny sposób uroku i atmosfery dawnej CK Austrii.

Heidelberg

Poznanie profesora Zielińskiego i kontakt z Valérym nie były jedyny-mi profitajedyny-mi wizyty w Wiedniu. Już w następnym roku Unia wznowiła obrady, tym razem w Heidelbergu. Iwaszkiewicz pobyt w tym mieście określił jako jedno z „najdotkliwszych doświadczeń swojego życia”49. Personalne i ideowe uwikłania wynikające z tego pobytu były przed-miotem rozważań w rozdziale I części pierwszej, dlatego w tym miejscu należałoby odnieść się do samego miasta50. Sceneria październikowego Heidelbergu i jego okolic robiła niezwykłe wrażenie. Miejsce to było jak zaczarowany krąg, w którym dokonywał się kolejny etap duchowego wta-jemniczenia. Iwaszkiewicz miał głęboką świadomość kulturowego genius loci Heidelbergu. Postrzegał go jako miejsce, gdzie koncentrują się najlep-sze tradycje kultury niemieckiej, którą w owym czasie tak wysoko cenił.

48 J. Iwaszkiewicz: Wiedeń, w tomie Jutro żniwa. W: Idem: Wiersze. T. 2. War-szawa 1977, s. 269.

49 J. Iwaszkiewicz: Książka moich wspomnień…, s. 327.

50 Porównaj: część pierwsza, rozdział I, podrozdział Poeta doctus.

Wśród wzgórz poświęconych Odynowi spostrzegało się na zamglo-nym horyzoncie nowe pejzaże i horyzonty, widziało obrazy nowych Niemiec i nowej Europy. Ścieżką tą przechadzał się Zygmunt Kra-siński i Mickiewicz z Odyńcem, w nowszych czasach Karłowicze Jan i Mieczysław, i tylu, tylu innych, dla których to miasto niemieckie było czymś znaczącym naprawdę, czymś naprawdę ważkim dla lo-sów duchowych naszego kontynentu51.

— pisał po latach w Książce moich wspomnień. A jednak wciąż pró-bował godzić ten północny pejzaż z ukochanym śródziemnomorzem.

Wydaje się po prostu, że dolina zielonej rzeki otwiera się gdzieś wprost ku Italii i że ciepły powiew powietrza, który omywa rude stoki winnic, przychodzi wprost z oddechu antycznej bogini, która dyszy pełnymi piersiami gdzieś daleko, na niedostępnym południu52. Heidelberg stał się tym miejscem w biografii pisarskiej Iwaszkiewi-cza, w którym dzięki sprzężeniu różnorakich czynników wzmogły się moce twórcze. „Tu też ogarnął mnie szał twórczy tak intensywny, jak rzadko kiedy w życiu” — napisze53. W Heidelbergu powstali Kochan-kowie z Werony i zręby Czerwonych tarcz. Pobyt w tym mieście miał jeszcze inny wymiar. To tam Iwaszkiewicz poznał wybitnego znaw-cę dziedzictwa literackiego antyku profesora Ludwiga Curtiusa i  jego ucznia Carla Schefolda. Kontakt z Schefoldem, zwłaszcza w czasie pa-miętnej wyprawy do katedry w Spirze, opisywany przez Iwaszkiewicza w Książce moich wspomnień, miał znamiona obcowania duchowego dwóch poetów54. Istotną rolę w tym swoistym spektaklu dusz odgry-wała przyroda — pożółkłe liście, mgły, romańska budowla. Scenerię tę przyrównał pisarz do tej z obrazów Moritza von Schwinda. Spektakl ten miał kolejne dramatyczne odsłony — przez upojenie wielkością gi-belińskich cesarzy, roztaczaną przez Schefolda, aż po kończący, mocny akcent w wagnerowskim stylu — jego wyznanie wiary w moc

przyszłe-51 J. Iwaszkiewicz: Książka moich wspomnień…, s. 329.

52 Ibidem, s. 328.

53 Ibidem, s. 329.

54 Ibidem, s. 332.

go, oczekiwanego wodza, nadzieję nowych Niemiec. Moment ten po-przedzony był paroksyzmem nienawiści Niemca, skierowanej w stronę francuskich żołnierzy przechadzających się nieopodal, które było jak zdarcie zasłony, odsłaniające zręby rodzącego się nazizmu.

Przygoda heidelberska Iwaszkiewicza rozpoczęła i jednocześnie za-kończyła pewien etap w jego życiorysie. Spojrzenie na kulturę przestało być niewinne. Schefold namacalnie uświadomił mu coś, co wcześniej było literacką fikcją. Piękno, a w tym wypadku i wielkość, może nieść z sobą czynne zło. W Zenobii Palmurze piękno zostaje zabite, bo jest wystąpieniem przeciwko życiu. W Spirze wielkość i uśpiona moc gene-rują pogardę. Kwintesencją tego odkrycia jest napisany po latach wiersz Do przyjaciela — wroga, którego adresatem był Schefold.

Śmiertelny potok życia Uczucia nasze zamroczy I spojrzą ku sobie bezwładnie Nasze — nie nasze oczy.

W zderzeniu piorunowym Miłość się nasza ziści.

Pamiętaj — większa siła Jest zawsze w nienawiści55.

Północ — Południe

Antynomia Północ — Południe, funkcjonująca jako topos kulturo-wy, została spopularyzowana w romantyzmie (Madame de Staël). W pi-sarstwie Iwaszkiewicza występuje ona bardzo często — czy to wspomi-nana na kartach Dzienników, czy w utworach literackich i poetyckich.

Południe jest utożsamiane przez pisarza ze Śródziemnomorzem, przede wszystkim jednak z Italią, Północ z obszarem tradycyjnie na północ od Alp, lecz biorąc pod uwagę książki podróżnicze Iwaszkiewicza — szczególnie z Polską i Danią. Książki podróżnicze Iwaszkiewicza

tak-55 J. Iwaszkiewicz: Do Przyjaciela wroga (fragment). Z tomu: Powrót do Europy.

W: Idem: Wiersze. T. 1. Warszawa 1977, s. 292.

że można podzielić według tego schematu: Szkice z Danii, Podróże do Polski, Petersburg dotyczą Północy, Książka o Sycylii, Podróże do Włoch

— Południa. W poezji opozycja ta została wielokrotnie wyrażona jak choćby w wierszu Premio Taormina w tomiku Śpiewnik włoski. Opo-zycyjność Północy i Południa tkwi nie tylko w różnicach kulturowych

— Południa. W poezji opozycja ta została wielokrotnie wyrażona jak choćby w wierszu Premio Taormina w tomiku Śpiewnik włoski. Opo-zycyjność Północy i Południa tkwi nie tylko w różnicach kulturowych