Kzeżnik Kostka znanym by i nietylko w e swojej wsi. lecz i szeroko w; okolicy jaku do
bry rzeźnik. Ludność kupująca od mego mięso i kiełbasę, była z niego zadowoloną, lecz nie oyii z niego zadowoleni gospodarze, sprzeda
jący mu bydło. Kostka w sw ym interesie był nadzwyczaj sprytny i przy, kupnie bydła nie dał się oszukać ani o halerz, lecz w yszeąi za
w sze w, dobijaniu się o cenę zwycięsko. Nic więc dziwnego, że gospodarze w oleli nie sprze
dać bydła, aniżeliby mieli jemu sprzedać i uni
kali Kostki z daleka. Kostka nie robił obie jednakże nic z tego powodu i czem b a rd z^ go gospodarze unikali, tembardziej^był on im na
trętny.
pew n ego razu Kostka potrzebował znowu cielę; zaprzęga w ięc sw ojego rzeźnickiego ko
nika do w ózka i jazda na wieś doi gospodarzy.
Przybyw szy, do w si K.» leżącej poza lasem, wstąpił do gospody pod „Czarnym w ołem , gdzie zaw sze przeważnie bogatsi gospodarze, nawet i z okolicznych w si się schodzili, w ięc pewnym był, iż tam kogoś natrafi. Kostka nie pomylił się. .Wszedłszy do gospody, zastał kil
ku gospodarzy siedzących koło stołu i prowa
dzących rozm owę na temat polityczny. ® prócz gospodarzy siedział przy stole^także i szew c miejscowy, nazwiskiem Stopa, znany ze sw o
jego sprytu i figli, który najwięcej gadai, przed
stawiając się nibyto bardzo w ybitnym polity
kiem. Kostka, dając pozdrowienie, przysiada zarazem do stołu i wdaje się z innymi w. roz
mowę.
Że jednak cel za jakim przybył Kostka do Wsi był inny aniżeli polityka, w ięc kazał nalać dla wszystkich biedzących koło stołu piwa i skierował rozm ow ę na inne tory, to jest o go
spodarstwie i interesie. Gospodarze, znając K o
stkę, nie bardzo chętnie w daw ali się z nim w rozm ow y o interesie, albowiem wiedzieli, że kiedy Kostka zwącha iż ma któryś z7 nich co na sprzedaż, to nie odejdzie tak długo, aż do
bije interesu. Kostka, jeżeli rozchodziło się o g interes, nie był nigdji skąpym, to też kiedy ■ w ypili jedną kolejkę, kazał postawić drugą i||
trzecią, a nareszcie pyta, czy niema który cie-IŚ lęcia na sprzedaż. Każdy się w ym aw ia że nie,||
lecz Kostka ciągle naciąga jednego i drugiego, ~ aż nareszcie gospodarz Śliwa powiada: mam.$
lecz wam nie sprzedam, bo za mało płacicie! 1 K|Ostka, usłys-zawszy;, że Śliw a ma ciel/ę do sprzedania, nie ustępował już od niego i ciągle pytał, jaką żąda cenę iż on zapłaci. Śliwa je
dnakowoż ciągle się wzbraniał, aż nareszcie % staje szew c i ciągnie Śliwę na bok i tam szepce mu coś do ucha. Kostka, widząc iż szew c coś mówi, w oła w ięc: „A to ci interes; szew c bę-i dzie sprzedawał cielęta!" — „A będzie, a w y je będziecie kupować!“ — odpowiada Stopa — i śmieje się żartobliwie. Gospodarze widząc to.
pomyśleli sobie zaraz, iż stopa znowu planuje jakiegoś figla. Nareszcie , Śliwa pdchodzp. od szewca idzie wprost do rzeźnika i m ówi: do*
brze ja sprzedam, ale dacie 50 koron za ciele*
Kostka nie chciał się zgodzić, mówiąc, że to za dużo, aż nareszcie dobito targu na 40 koron i jeszcze jedną kolejkę piwa. P o wypiciu piwa siada Kostka razem ze Śliw ą na w ózek i jazda do Ś liw y po ciele. Żona Ś liw y tęga gaździna nie chciała cielęcia Kostce oddać, lecz ten pokle
paw szy ją po ramieniu pięknie się do niej umiz- gnął tak, że ta zgodziła się także nareszcie na oddanie cielęcia.
W tej chwili, kiedy Kostka pojechał razem ze Śliwą po ciele, szew c Stopa pobiegł też prędko do swojego domu. Zabraw szy z domu parę nowych butów poszedł prędkoi naprzód dro
gą, którą Kostka już miał jechać z powrotem do domu. A że droga prowadziła przez las, więc Stopa zaraz na skraju lasu na pośród drogi położył jeden but, pobiegłszy zaś trochę dalej o jakie 5 minut drogi położył drugi but, a na
stępnie sam się ukrył na skraju lasu obok dro*
gi w krzakach. ™
Kostka zabraw szy cielę od Śliw y, pojechał wprost doi domu. nie zostaw szy już nigdzie stać.
Przyjech aw szy na kraj lasu w idzi Kostka leżeć na drodze now y jeden but. L ecz cóż mi po jednym bucie, myśli sobie Kostka, kiedy dru
giego niema, w jednym bucie i tak chodzić nie mogę, lecz muszę- mieć dwa. Jedzie więc da
lej aż tu nareszcie w idzi drugi także n ow y but leżeć. Aha widzisz, powiada Kostka sam do siebie, kupił sobie ktoś buty, potem się upił aż nareszcie buty zgubił. D w a buty już można użyć, więc będzie się trzeba po tam ten wrócić.
Złazi w ięc z wózka, w iąże konia u drzewa i wraca się but, który leżał na skraju lasu. Tym -, czasem szew c Stopa, który siedział ukryty w krzakach wychodzi, zabiera cielę na barki i czemprędzej biegnie w głąb lasu, stąd polnemi ścieżkami napowrót do Ś liw y i oddaje mu cie
le z powrotem, które kupił Kostka. Tutaj ma
cie cielę z powrotem — m ówi Stopa — nie mówiłem wam sprzedajcie ciele za co bądź, szelma Kostka zapłaci teraz ciele potrójnie, bo bądźcie pewni, że Kostka przyjdzie jeszcze dwa razy go kupować. Prędko zróbcie cielęciu kil
ka białych plam jakąś farbą, ażeby inaczej w y glądało jak to pierwsze i kiedy Kostka przyje- dzie, sprzedajcie cielę jeszcze raz.
Kostka pow róciw szy z butem zabrał drugi ze ziemi, ciesząc się, iż tak tanio przyszedł ku nowym butom. L ec z jakże mu się źle zrobbo, nie widząc cielęcia na wózku. Chodz> w ięc ko
ło wózka, idzie dalej do lasu, czy przypadkiem cielę nie w yla zło i nie chodzi gdzieś w ,'esie.
Lecz nigdzie nic nie widać, będąc w ięc pewny, że go1 ktoś ukradł. C ały zgniewany na strat?
wraca w ięc na powrót ku w ózkow i. T o ci za
robek, myśli sobie, para butów 10 koron, a cielę 40, a do tego pijatyka, masz Kosteczko zarobek.
— Zawsze kupujesz tanio, lecz tym razem kupisz drogo — m ówi sam do siebie Kostka — bo bez cielęcia do domu przyjechać nie można, albowiem jakiż to interes, jeżeli klienci p rzyj
dą a tu mięsa niema.
Cóż tu robić? Nic nie pomoże, tylko jechać z powrotem do w si i kupić jeszcze raz cielę.
T ylk o jedno pytanie, czy będzie. — Jak po
stanowił tak też zrobił. Pojechał napowrót do w si i zastawił się znowu w restauracyi pod
„Czarnym w ołem “ z tą nadzieją, że trafi się jeszcze jakiś gospodarz, który będzie miał do sprzedania cielę.
W chodzi w ięc do gospody i patrzy się, Kto tam w szystko siedzi i w idzi znowu Śliwę, le n ujrzawszy Kostkę, idzie mu naprzeciw, udaje nadzwyczaj ździwionego i pyta, co on tu zno
wu robi, czy jeszcze nie pojechał itd. Kostka nie miał wielkiej ochoty do gadania, lecz Śliwie zw ie rzy ł się ze wszystkiego*, opowiedział przy
godę z butami i prosił, czy nie wie, gdzieby tu jeszcze mógł kupić cielę.
— Ja jeszcze mam jedno cielę — powiada Śliwa — lecz jakże mogę je wam sprzedać, kiedy w y tak mało płacicie!
__Śliwo, drogi Śliw eczko! — rzecze Kostka ___ zapłacę, zapłacę wam, tylko mi sprzedajcie!
Dam wam znowu 40 koron i te nieszczęsne buty, które mnie w taki kłopot wprowadziły.
P o długich targach Śliwa zgodził się r,a ce
nę zaproponowaną przez Kostkę w dodatku z butami. P r z y tem nie brakło w gospodzie ani szewca Stopy, który z kąta izby obserwował Kostkę, jak po raz drugi kupował jedno i to- samo cielę.
Kiedy Kostka, dobiw szy targu ze Śliwą iu;
po kupione ciele, Stopa wstaje i m ówi sam do siebie: ,.Zaczekaj psiia \kreW, będziesz ty to ciele jeszcze raz kupował'1, w ychodzi z go
spody, i prędko zdąża znowu w stronę lasu.
P rzyszed łszy do lasu, udał się na to samo miej
sce, gdzie przedtem rzeźnikowi skradł cielę, ukrył się w krzakach i czekał cierpliwie aż zno
wu Kostka nadjedzie.
Kostka przyszedłszy do Śliw y, idzie do staj
ni po cielę. Oglądnąwszy cielę, w ylicza ŚliWie po raz drugi pieniądze, biferzie cielę na wózek i prędko 'odjeżdża.
Kiedy przejeżdżał lasem zwolnił konia w biegu, a kiedy dojeżdżał do miejsca gdzie stra
ciło mu się cielę, myśli sobie: „Tutaj jest to miejsce, gdzie spotkało mię to nieszczęście . A ż tu naraz słyszy głos beeie, beee. Zatrzymał więc łon ia i słucha, a tu ciągle tylko słyszły. głos beee, beee. Słucha jeszcze chwilę, a tu napraw
dę słyszeć żałosne beczenie, nabył więc pewne
go przekonania, ż to głos jego pierwszego cie
lęcia. Złazi w ięc uradowany z wózka z tą my • ślą- że odzyska cielę, które już miał strł*
— 88 —
cone i udaje się w. stronę odkąd dochodził go głos. Idzie za głosem coraz dalej w głąb lasu, przedziera -się przez gęste zarośla i nie może dojść dó miejsca, odkąd dochodzi g o głos. A tu ciągle słyszy tylko głos beee. beee. Ani się spostrzegł, że oddalił się dosyć daleko od sw o
jego wozu. Jednakże myśl, że odzyska znowu ciele, które już miał za stracone, gnała go co
raz głębiej w las. A ż nareszcie ustało żałosne beczenie i zaległa cisza w około. Kostka cho
dził i szukał po zaroślach, myśląc czy ciele gdzieś nu leży.
Tym czasem szew c Stopa, albowiem on to był, który udawał głos cielęcia ażeby zw a bić Kostkę jak najdalej w zarośla, prędko po
biegł do wózka, zabrał po raz uru&t Kostce cielę i umykał ponownie z nim do wsi. lecz już nie do Śliw y, tylko do swojego domu. Przebar
w iw szy parę białych plam na cielęciu na czar
no^ oddał cielę w opiekę żonie, poszedł do Śli
w y i opowiedział jak to po raz drugi zabrał Kostce cielę i jest pewnym, że Kostka jeszcze raz przyjdzie kupować cielę, a to trzecie on sam Stopa jemu je sprzeda.*
Kostka po dosyć długiem szukaniu, widząc iż cielęcia nie odnajdzie, postanowił w rócić na
reszcie do sw ojego w ózk a i pojechać do domu.
Przedzierając się przez zarośla cały w obliczu i po rękach podrapany, odzież poszarpana, do
szedł zm ęczony do sw ojego wózka. L ecz o zgrozo! patrzy się i tu znów; cielęcia niema.
Chociażby grom obok niego uderzył nie oyło- by to na nim tak podziałało, jak strata dłu
giego cielęcia. Chwilę trw ało zanim przyszedł nareszcie do siebie. Co robić — myśli sobie ■ bez cielęcia przecież do' domu jechać nie mo
gę, nic w ięc nie pomoże tylko jeszcze raz w ra cać do wsi i szukać gdzieby można kupić cielę.
Pojadę i kupię — m ówi sam do siebie — jaką cenę kto odemnie zażąda, zapłacę i pojadę pro
sto dot domu, a chociażby 100 par butów na drodze leżało, chociażby i 100 cieląt w lesie beczało, już z w ózka nie zejdę, tylko pojadę i będę! strzegł cielaka, którego w praw dzie jeJ- szcze nie mam, aż do domu.
Pojechał w ięc już po raz trzeci do w si po jedno cielę. K iedy przejeżdżał koto restauracyi pod ..Czarnym w ołem “ nawet ani się nie za
stawił, przypisując w szystko zto ow ej restau
racyi.
Zajechawszy kawałek drogi za restauracyę, spotyka go szew c Stopa i w ola na niego: Do- kądże panie Kostka dokąd, cz y już odwieźliźcie Cielaka eta domu, którego za tak tanią cenę ku
piliście od Śliwy?. Oj głupi ten Śliw a za taką cenę takiego cielaka sprzedać.
Kostka zagadnięty zatrzymuje konia i sam nie w ie co ma szew cow i na to odpowiedzieć, bo zbesztać szewca musiałby się p rzy tem przyznać uo wszystkiego, a to wstyd, a mówić spokojnie juitoś nie szio. Staje z w ózkiem i >ńe m ów i nic. udaje że niby słucha co chce po nim
szewczyna. : _ ^
Ja także mam cielę, lecz za taką cenę bym go nie sprzedał — m ówi dalej Stopa — pozo
stawię lepiej na chów. K 08tka. usłyszawszy iż Stopa ma także cielę, podziałało to na nim ja
koś odżyw iająco i zaraz zaczyna naciągać Sto
pę, ażeby jemu cielę sprzedał. Stopa wzbraniał się i wzbraniał, że nie sprzeda, udając że już chce iść sobie dalej swoją drogą. L ec z Kostka złazi z wózka, zatrzymuje Stopę, głaska po ra
mieniu i prosi ażeby tenże cielę sprzedał. Na
reszcie Stopa daje się uprosić i m ów i Kostce:
Jeżeli zapłacicie cenę, jaką zażądam, lecz bez targowania, to kiedy w am tak na cielęciu za
leży, sprzedam wam do.
Zapłacę, zapłacę — w oła Kostka — tylko sprzedajcie i powiedzcie co żądacie?;
T
80 koron — powiada Stopa — lecz bez tar
gowania mówię, jeżeli chcecie dajcie pieniądze, a możemy iść po ciele. ’
~ W ob ec stanowczej postaw y Stopy, ni.e rniał Kostka innej rady, jak tylko w y lic zy ć pienią
dze, bo inaczej cielęcia nie otrzyma. Wyjmuje w ięc z ciężkiem sercem już po raz trzeci portfel z pieniędzmi i w ylic za Stopie żądaną kwotę.
Potem siadają obaj na w ózek i jadą do domu
Stopy. \
Kostka u jrzaw szy cielę pow iada:To samo jak u Śliw y, tylko to tam i to drugie dodaje po cichu sam do siebie, nie miało tych czarnych plam. Tak, tak nie miało nie, — m ów i Stopa — w yprow adza cielaka ze stajni i pomaga nało
żyć na wózek,
N ałożyw szy cielaka na wózek, Kostka po
— 89 —
żegna} się ze Stopą, zaciął konia i nigdzie się m i nie obejrzał, tylko strzegł cielę aż do domu.
Tymczasem Śliwa razem ze Stopą zapijali
swoją radość w restauracyi pod ,.Czarnym wołem ", ciesząc się z tego, że przynajmniej raz zapłacił Kostka.porządnie za cielę.
T A K Ż E CIĘŻKO P R A C U J Ą C Y .
J e d e n : A~h co się tu człowiek namęczy i napracuje, a po śmierci jeszcze ciągle piekłem straszą.
D r u g i : Tak! T a k ! A głodu co człowiek
/.
podczas w ojny wycierpiał. T e nieszczęsne kar
ty chlebowe, jeżeli tak dalej pójdzie wkrótce z głodu poumieramy.
T r z e c i z z a o k n a : Ja sam panów mocno żałuję, już z tw a rzy panów widać te wielkie . cierpienia, nędzę i głód.
O N A ŹA T O N ffi MOŻE,
ŻE G tfŻ lK T A K I M A Ł Y . Pani do swojej służącej: Zosiu powiedz mnie co to ma znaczyć, już parę razy znalaz
łam guzik od mankietów mojego męża, w tw o
jej pościeli.
Zosia: = Proszę pani! C o"ja mogę 'zato, że guzik taki mały, 'gdyby pan był zgubił cały mankiet, tobym była'spostrzegła i zaraz ukryła.
Mój narzeczony zapomniał już przyjm nie całą kamizelkę a pani je j nie widziała.
V V
V
— 90 —
STE FA N GRABIŃSKI.