• Nie Znaleziono Wyników

Linie frontu

W dokumencie Kultura spod znaku gender (Stron 144-147)

Mitów o aborcji w przeciągu obowiązywania ostatniej ustawy regulującej warunki przeprowadzania aborcji w Polsce, urosło aż nazbyt wiele. Mity te (z nielicznymi wyjątkami) nie są wtłaczane do podręczników, nie stanowią też części programów nauczania, mimo to, każde dziecko poprzez proces socjali-zacji i wychowania w szkole, w domu lub wśród kolegów spotyka się z ich tre-ścią, która, niczym uniwersalne związki frazeologiczne i przysłowia, wchodzi coraz mocniej do kanonu wiedzy ogólnej, cytowanej i przywoływanej w mass mediach, domach, kościołach i wieczornych dziennikach. Jednym z podsta-wowych założeń owych przypowieści − jedynie ważnych prawd, jest punkt ciężkości sporu o aborcję, skupiający się wokół człowieczeństwa płodu, czy

1  Jak zauważa Tomasz Pietrzykowski (80), odpowiedzi na powyższe pytanie bardzo obrazowo udzieliła już amerykańska filozof prawa Judith Jarvis Thomson, porównując sytuację kobie-ty i noszonego dziecka do chorego na rzadką chorobę człowieka, którego uzdrowić mogło-by jedynie dotknięcie czoła Harrisona Forda. Czy w takiej sytuacji na Harrisonie Fordzie spoczywałby moralny albo – co więcej – również prawny obowiązek pokonania Atlantyku i odnalezienia chorego? Z kolei krytyk sztuki Keith Gilbert Chesterton mówił, iż „moralne poczucie odpowiedzialności przyznaje pierwszeństwo temu, co znane i konkretne kosztem nieznanego i abstrakcyjnego” (cyt. za: Korolczuk i Czarnacka „A jak aborcja, B jak biopolity-ka”). W myśl powyższego wywodu, lobbujący na rzecz bezwzględnego zakazu aborcji sta-wiają abstrakcję wyżej od istot z krwi i kości, wśród których żyjemy.

145

Polska mitologia aborcyjna

też dziecka nienarodzonego. Jednak ten układ nie obraca się wokół jednego Słońca − galaktyka mitów, prawd i przesądów ma ich znacznie więcej. Jednym z tych słońc – centralnych zagadnień sporu o aborcję, jest również kobieta, zarówno ta, która aborcji dokonała, jak również taka, która posiada dzieci albo myśli dopiero o ich posiadaniu, słowem kobieta, jako jedna z dwóch płci społeczno-kulturowych. A skoro zostało już powiedziane, że to, co „[o]sobiste jest polityczne”2, nie będzie nadużyciem stwierdzenie, iż spór o aborcję jest mocno upolityczniony, zabarwiony ideologicznie, religijnie i ekonomicznie.

Myliłby się ten, kto uważa, że kobieta, której reprodukcją się rozporzą-dza, ma w tym sporze prawo do dyskusji – kobieta, paradoksalnie, tak samo jak nienarodzone dziecko, niejednokrotnie nie posiada prawa do mówienia o swoich potrzebach i problemach, mimo, że jej seksualność podlega ciągłej kontroli i ocenie. Bezlitośnie odsłania to leżące u podstaw zjawiska aborcji przyczyny dyskryminowania kobiet chcących prawa do legalnego usunięcia ciąży, które osadzone są w procesie socjalizacji i płciowo zabarwionych ste-reotypach, przekładając się w dalszej kolejności na politykę reprodukcyjną. Nader często okazuje się, że prawa kobiet, edukacja seksualna młodzieży i ułatwienia w świadomym planowania rodziny, są tylko pobocznymi zagad-nieniami aborcji, poruszanymi głównie na marginesie wyrażanego przez doktrynę Kościoła katolickiego zdania na jej temat, zamiast stanowić główny nurt dyskusji.

Kolejnym mitem są historie rodem z kronik policyjnych, o polskich prze-stępczyniach aborcyjnych, będące co jakiś czas ulubionym tematem rozkrzy-czanych nagłówków z pierwszych stron gazet.3 Wszystkim, którym wydaje się, że czasy polskiego państwa podziemnego skończyły się wraz z wojenno--komunistyczną zawieruchą należne jest wyjaśnienie. Abstrahując zupełnie od porównań i wartościowania rzeczonych rodzajów państw podziemnych, wspomnieć należy o istnieniu w Polsce dobrze działającej aparatury nielegal-nych aborcji, zaczynającej się od zakamuflowanielegal-nych ogłoszeń w gazetach, pro-wadzącej przez łatwo dostępne środki wczesnoporonne, aż do prywatnych gabinetów lekarskich. Państwo polskie, w sporze dotyczącym tak delikatnej materii, jak wybór między złem i złem, brutalnie staje po stronie jedynej, w swoim mniemaniu, uprawnionej do głosu jednostki, zaprzeczając uznaniu, że każda decyzja, którą mogłoby podjąć w sprawie aborcji jest decyzją złą. Konsekwencje społeczne ponoszą kobiety – wytykane palcem przez prawo, sprowadzone do roli pospolitych przestępczyń, osób, których problemów

2  Ang. „The personal is political” – tytuł eseju autorstwa amerykańskiej feministki Carol Ha-nisch, z 1969 roku, będący jednym z podstawowych haseł feminizmu drugiej fali (30 IV, <http://pl.wikipedia.org/wiki/Carol_Hanisch>).

3  Wanda Nowicka „Kobiety stały się przestępcami” <http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/ artykul/kobiety-staly-sie-przestepcami>.

146

nie chce się rozwiązywać, a którym brutalnie wskazuje się podrzędne miejsce w kolejce do egzekwowania praw. Państwo, poprzez literę prawa, tj. ustawę o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, rozciąga na „każdą istotę ludzką, od chwili poczęcia” (Ha-berko 32) prawną ochronę życia, a w przypadku usunięcia ciąży, bardzo lekko przychodzi mu przechylanie szali winy na stronę kobiety. Tymczasem, jak za-uważano już na początku lat dziewięćdziesiątych, w trakcie pierwszych debat nad karalnością przerywania ciąży (dr Joelle Brunerie cyt. za: Danek i Titkow 97), państwo jest zawsze współwinne aborcji – statystyki nie mówią tak na-prawdę o grzeszących, niesubordynowanych Polkach, które sięgają po gazetę w poszukiwaniu ogłoszeń wywołania miesiączki – mówią o jakości polityki reprodukcyjnej, społecznej i medycznej państwa, jednoznacznie wskazując współwinnych istnienia podziemia aborcyjnego. Chodzi tu o współwinnych nie z powodu delegalizowania praktyk aborcyjnych, a w wyniku świadomych praktyk zaniechania rzetelnego kształtowania programów nauczania, przeka-zów medialnych i dostępu do antykoncepcji, które to praktyki wpływają na po-głębianie lub przynajmniej utrzymanie gorszej pozycji kobiet w reprodukcji.

Mitem jest jeden z koronnych argumentów obrońców praw życia (z Ko-ściołem katolickim na czele), powołujących się na obronę praw jednostki, rozumiejących definicję jednostki bardzo wybiórczo. Postulat ochrony życia nienarodzonych, nieznośnie kłóci się z prawem jednostki – kobiety, do stano-wienia o sobie; kobiety – jednostki, wtłoczonej w rolę zakładniczki narodu, której cielesność zrównuje się z zasobem, do którego prawo rości sobie pań-stwo, Kościół i społeczeństwo. Powszechne są w środowiskach katolickich głosy uznające aborcję za problem wychowawczy i godny podjęcia w trak-cie katechezy (Stepulak 121), jednak czy edukacja seksualna i świadomość konieczności korzystania z przysługujących każdemu praw reprodukcyjnych nie powinny być również ważnym elementem wszystkich wymiarów socjali-zacji człowieka, a więc, jak już się słowo rzekło (121), również i katechezy?

Wymagałoby to sprowadzenia języka dyskusji do poziomu praw ko-biet w procesie decydowania o granicach samo poświęceń, których Kościół od nich oczekuje, ale które nie dość zadowalająco ceni. Zamiast tego woli mo-nitorować dane typu „prowadzenie” się dziewcząt przed ślubem, które mają skłonić współwyznawców do oddania się pogłębionej katechezie4 (106). W społeczeństwie polskim wciąż pokutuje mityczna konstrukcja macierzyń-stwa, która nie chce „odkleić” się od kobiet, mimo, iż realnie zyskały w proce-sie transformacji ustrojowej nowe uprawnienia. Kobieta buntuje się przeciw

4  Z danych zebranych w latach 1984−1985 oraz 1994−1995 wśród narzeczonych (grupa 125 par), uczęszczających przed ślubem na tzw. nauki przedmałżeńskie wynika, iż liczba narze-czonych będących dziewicami zmniejszyła się z 20,2% do 13,5%, wzrostowi zaś uległa licz-ba ciężarnych narzeczonych, z 9,6% do 30,2% (Stepulak 106).

147

Polska mitologia aborcyjna

społecznym oczekiwaniom co do dalszego jej oddawania się w dbaniu o cie-pło rodzinne, chcąc realizować wreszcie również swoje jednostkowe aspira-cje i marzenia. W dyskusji nad jej płodnością powinno pojawiać się więcej głosów pokroju feminizmu umiarkowanego, odczarowującego etos zawsze wspaniałego macierzyństwa, z którego kobieta nie musi w każdej sytuacji he-roicznie się wywiązywać (Wejbert-Wąsiewicz 51).

Wreszcie nader często mitem okazuje się też ustawowe prawo do prze-rywania ciąży w przypadkach prawnie dopuszczonych5. Ogólnokrajowe po-ruszenie z 2008 roku, towarzyszące sprawie 14-letniej dziewczynki, która chciała usunąć ciążę, za zgodą swojej matki („Zgwałcona 14-latka nie mogła usunąć ciąży”), pokazuje jak wąska jest furtka zostawiona przez ustawodaw-cę dla kobiet nie chcących urodzić, a przede wszystkim jak wiele osób w Pol-sce gotowych jest ją zatrzasnąć i przytrzymywać siłą swoich słów i, jak poka-zało życie, także mięśni6.

W dokumencie Kultura spod znaku gender (Stron 144-147)