• Nie Znaleziono Wyników

W y jrzało słońce z za c h m u r osłonek, p ierz ch ła noc ciem n a, z ajaś n ia ł dzionek w całej p ięk n o ści swej

i c ałą W szechm oc Jej.

Z b u d zo n e lasy liściem szum iały, cichego sz m eru w ia tru słuchały, co m u sk a ł szczyty ich

i trą c a ł źd źb łam i traw k i zielonej, ro s ą p o ra n n ą św ieżo zroszonej, p o śró d k w itn ący ch niw .

W k ie ru n k u lasu , przez k w ie tn e p o le dążyło śpiesznie w iejskie p ach o lę, m ło d ziu tk ie, p ięk n e ja k s e n ; w ręce dość duży d zb an ek trzy m ało z u śm iech em szczęścia spoglądało, n a cudny św iatek ten.

D oszedłszy do lasu , zw olniło bieg u i przyklęknąw szy n a jeg o b rzeg u n a b o żn ie rączki złożyło,

b y u z b ie rało jag ó d n iem ało, co stan o w iły d la ń zdobycz całą, N ajśw iętszą P a n n ę pro siło .

W reszcie pow staw szy, w las się u d a ło i gdy jag o d y sk rz ętn ie zbierało, sypiąc je do koszyka,

w śró d uroczystej tej lasu ciszy cieniutki, sm utny, ja k iś głos słyszy, ja k gdyby g ło sik słow ika.

Idzie w to m iejsce i przelęk n io n y , w idzi, że jak iś chłopiec schylony w y b iera z g n iaz d a p taszę ta

i do koszyka, co s ta ł p o d drzew em , z b lask iem w źrenicy, w esołym śpiew em w rz u ca m ale ń k ie p isk lęta.

W oczach sta n ęły łzy p a ch o lęc iu i zap y tało : czem uż p taszęciu w y rząd zasz krzyw dę ta k w ie lk ą ? Spojrzyj ja k in n e są popłoszone, krzy czą żało śn ie b ard zo strw o żo n e, pow róć im w oln o ść w szelaką.

Z zd ziw ieniem w oczach, gniew em n a czole, s p o g lą d ał c h ło p ak n a to p a ch o lę,

co sm u tn e p rz ed nim stało,

n a d losem p tasz ą t p łakało.

W tym tu ż przy c h ło p c ac h coś poruszyło gałęzie, liśćm i zaszeleściło,

zielo n a k o ta ra się w zn io sła;

p rzed zdum ionym i, w w ieku sędziw ym, sta n ę ła po sta ć w u b ra n iu m yśliw ym , jak b y ze ziem i wyrosła.

C hłopak, gdy oczy w to m iejsce zw rócił, p rz eląk ł się, p taszk i z koszykiem rzucił i począł szybko um ykać;

tylko p a ch o lę n ieśm ia łe stało n a m yśliw ego spoglądało, lecz nie m yślało uciekać.

W śró d la su dały się słyszeć strzały , . odgłosy trą b e k w około b rzm iały i rozlegały ech a tysiączne;

k ró l z całym dw orem , ledw o św itanie, zjech ał w te b o ry n a polow anie, w iodąc z so b ą d w o rzan y liczne.

M yśliwym owym , co przed ch ło p cam i skryty w z aro śla c h m iędzy drzew am i, ta k n iesp o d zian ie się zjaw ił,

był to d w o rzan in k ró la m łodego, on z ap ro w ad ził ch ło p ca m ałego i p a n u sw em u p rzedstaw ił.

K ról sp y ta ł chłopca, ja k się nazyw a, n a co jag o d y ta k w cześnie zrywa, i czym są jego ro d z ic e?

N ieśm iałe ch ło p ię — ła d n e ch o ć b ied n e rzekło, że m atk ę m a tylko jed n ę a prócz niej w ięcej nikogo.

Że za jag o d y w lesie zb ie ra n e później n a ta rg u w m ieście sp rz e d a n e żyją oboje, ja k m ogą.

P rzy ty m życia koleje o p o w iad ało ta k sm u tn ie , iże królow i się sp o d o b ało a w zględnie z alety jeg o ;

i gdy się łow y ju ż ukończyły i p taszki jeszcze gdzieś zanuciły, z a b ra ł go do d w o ru sw ego.

A w k ró tce p otym w iejskie p ach o lę, co z sm u tk iem n iegdyś n a b iały m czole n a d lo sem p ta s z ą t p łak ało ,

przez szczerą lito ść n a d stw o rz eń k a m i B óg w y n ag ro d ził d o b ro d ziejstw am i i p aziem k ró lew sk im zostało.

D rzew a, co uroczyście d łu g o szum iały, o tej h isto ry i o p o w ia d ały

in n y m i sobie n a w za jem ;

w cichym m ilczeniu się w słu ch iw ały w p e łe n m elodyi c h ó r p ta s z ą t cały, czyniąc las cichy ra je m .

L e o k a d y ja Salaw ów na.

0 wściekliźnie u psów.

D okończenie.

N ietylko p sy, lecz w szystkie ciepłą krew m ające zwierzęta, więc w szystkie inne zwierzęta dom owe m ogą uledz tej strasznej chorobie, ja k ą je st w ścieklizna, i u wszystkich tą chorobą do­

tkn iętych zwierzętach następuje wcześniej czy później ja k o charakterystyczne znamię niczym niepoham owana chęć gryzienia.

U kota sy m p to m y tej choroby są podobne ja k u p sa, jed n ak z tą różuicą, że g d y pies, przynajm niej w początkach choroby, z regu ły oszczędza sw ego pana i znajom e o sob y, kot w ściekły nie poznaje sw ego pana, któ ry w sku tek te g o bardzo narażony jest na n ap ad y kota ; wścieklizna u kota jest rzadszym zjawiskiem, a to z tego powodu, że w skutek sw ej zwinności może łatwiej ujść napadu i ukąszenia w ściekłych zw ierząt; je st to dla nas wielkie szczęście, bo kot w ściek ły jest daleko straszniejszy i niebezpiecz­

niejszy niż pies w ściekły. Co się ty c z y koni, owiec, wołów i t. d., to rzadko k ie d y w yd arza się, ab y przez ich ukąszenia udzielał się ja d innym indywiduom , bo ich zęby, ja k u w szystkich roślino­

żernych, są tępe i nie m ogą tak łacno w bić się w skórę, ja k ostre zęby m ięsożernych. W w ysokim stopniu niebezpiecznym i są w ściekłe lisy i w ilk i; jeżeli w ilk napadnie jakie zwierzę i pogryzie, nie m ając w cale chęci go zabić lub spożyć, to pew nikiem jest, że w ilk jest w ściekły.

W razie ukąszenia od w ściekłego zwierzęcia należy trzym ać się następujących środków ostrożności, w celu uchronienia się od grożącego niebezpieczeństwa:

1) R an ę należy w ycisnąć i letnią lub zimą wodą starannie w ym y ć.

2) W ym ycie ra n y najlepiej uskutecznić, puszczając silny i ciąg ły prąd w o d y np. zapom ocą sikaw ki.

3) Zam iast czystej w ody można użyć w o d y wapiennej, w o d y chlorowej, spirytusu lub w ody nasyconej solą kuchenną.

4) G d y nie ma w o d y pod ręką, należy, ranę ustami w yssać i co chwilę w yssaną m ateryją w ypluć, a potym usta w ypłukać octem, winem, piwem lub wódką.

5) O soby m ające popękane wargi lub ję z y k , albo dziąsła zranione czynności tej w ykon yw ać nie m ogą, gd yż ja d może łatwo dostać się do krwi i spow odow ać zakażenie.

6) Można użyć m ałej szklaneczki, której śred n ica jest w iększą niż rana, należycie ją ogrzać nad lam pką spirytusow ą i nasadzić ja k bańkę nad ra n ą ; w ted y obficie w yd o b yw ająca się krew zabierze zarazem jad, który się do niej wskutek ukąszenia dostał.

7) Ponieważ w ranie mimo w ym ycia i w yssania czyto ustami, czy też bańką, m ogło cośkolw iek z jadu pozostać, n ależy ranę natychm iast w yp alić. N ajlepiej do tego użyć rozpalonego żelaza, co najznakom itsze pow agi za najskuteczniejszy środek uwa­

żają. W tym celu bierze się o k rąg ły pręt żelazny i ogrzew a do białego żaru i w yp ala nim ranę energicznie i gruntownie.

Im gorętsze żelazo, tym m niejszy ból.

8) Jed n ak nie zawsze w pośpiechu ma się żelazo p od ręką lub nie do każdej części ciała można je zastosow ać; w takim razie trzeba chw ycić się innych środków . U w agi godne są nastę­

pujące :

a) A zotan srebrow y w laseczkach czyli kam ień piekielny.

b) W odnik p otasow y (potaż żrący). Poleca go Flem ing w następujący sposób użyć. N a srebrnej łyżeczce roztapia się go i w roztopionym zanurza son d y różnej grubości, tak że pow loką się cienką w arstw ą: następnie zanurza się je po kolei do ran y, a że wodnik potasow y łatw o się rozp ływ a, przeto uzyskuje się zupełne zniszczenie jadu .

e) Proch strzelniczy. T ego używają na w yspie H ayti, gdzie w ścieklizna często gęsto grasuje. W ym y tą ranę zasypuje się prochem i zapala go. Ja k M aniere twierdzi, żaden z p oką­

sanych, którzy użyli tego środka, nie uległ śm ierci z powodu w ścieklizny.

d) Oprócz tego użyć można kw asu saletrzanego, kwasu siarkow ego, kw asu solnego, am oniaku i t. p. Z w szystkich p ły n ­ nych środków Flem ing poleca kw as karbolow y (1 część kwasu na I część alkoholu albo 2 części kwasu na 1 część alkoholu).

Chociaż ukąszenia pochodzące od zwierząt m ogą stać się bardzo niebezpieczne, przecież przenoszenie się tej choroby na ludzi w yd arza się daleko rzadziej, ja k to pow szechnie wierzą, gdyż podług badań H untera i B ourrela liczba śm iertelnych p rzy­

padków zaledwie sięga 5 % pakąsan ych . C zas in kubacyi (pora p rzyjęcia się jadu) w ynosi u człow ieka od 1 do 3 m iesięcy.

W 106 przez B o u ley a b adan ych p rzypad kach czas ten w 73 p rzypad kach w yn osił 60 dni,

« 30 « « 60 — 100 dni,

« 3 « « p ow yżej 100 dni.

Zdanie, ja k o b y wścieklizna zawsze w 9. dniu, w 9. tyg o d n iu , w 9. miesiącu, a n iekied y po kilku latach w ystęp ow ała, je s t

wierutną bajką.

B r. G.