• Nie Znaleziono Wyników

K o rz y śc i 7. ochrony zwierząt są widoczne, praw ie nam a­

calne, dlatego sądzę, że n igd y nie jest za wiele mówić i pisać 0 ochronie ptactw a, gdyż korzyści z niej w ynikające są na pozór nieznaczne i niewidzialne, a przecież tak bardzo ważne i donio­

słe w swoich skutkach. Uwięzić ptaszka lub go zabić, w yb rać mu ja jk a albo m łode, uważa się powszechnie za drobnostkę, g d y tym czasem w gospodarstw ie p rzy ro d y i gospodarstw ie zw y­

k ły m w ynikają stąd stra ty nieobliczone, których znaczenie poj­

mie ty lk o ten, kto się nad nimi bliżej zastanawia. A więc za­

stanów m y się nad życiem naszego p ta c tw a !

W esołe jest życie ptactw a w lecie, mówi F r . N o 11. G d y atoli ostra zima rozpocznie swoje panow anie, a lód okuje ja k b y stalą strum yki i rzeki, a na m etr w ysoki śnieg o k ryje pola 1 niw y, w ted y dla biednego ptactw a nastaje sm utna dola.

N iektóre z ptaków um iały oczyw iście zabezpieczyć się przed ciężką biedą. Bocian, jask ó łk a, przepiórka, słowik i wielu jesz­

cze innych skrzyd latych piewców z nadejściem jesieni opuszcza nasze łan y, gaje i schroniska ludzkie i wędrują do cieplej­

szych krajów , gdzie mróz i śnieg nie zam ąca im spokoju życia.

A le zawsze jeszcze wielka jest liczba tych ptaków , które u nes pozostają w zimie, i nieraz pożałowania godne jest ich p ołoże­

nie. Gdzież bowiem na zasypanych śniegiem obszarach i drze­

wach znajdą środki utrzym ania ?

Co najw ięcej tu i ówdzie odsłoni się czasem zpod śniegu kęp ka suchej traw y, krzaczek ostu lub babki, a zięby, szczygły, i skow ronki dzierlatki umieją dobrze ocenić te drobne da­

ry , albow'iem siedzą na nich pilnie i skrzętnie, w ydzióbując choć­

b y najm niejsze ziarnka.

N ajw iększa część ptaków' szuka swrego żeru w pobliżu mie­

szkań ludzkich, na drogach i kupach nawozu. N a tych ostatnich m iejscach można widzieć całe gro m ad y w'ron głod n ych , które zapom ocą m izernych szczątków jakiejś straw y chcą podtrzym ać sw oje życie. N iek ied y w idać także na krach lodu płyn ące pta ki, ażeby z nieżyw ych zwierząt lub innych z m ieszkań ludzkich przez u'odę naniesionych rzeczy uzyskać choćby trochę p oży­

wienia.

W ogrodach przeszukuje starannie sikora korę drzew i szcze­

liny domów' w celu w yłow ienia poczw arek i ow adów '; tosamo popędza do płotów i krzaków m ysikróla. K o s z żółtym dziobem szuka skw apliw ie po krzakach zm arzłych ja g ó d ; także kaw ka, która w’ lecie przebyw a tylko w lasach, podchodzi aż do o g ro ­ dów. N asiona drzew i drobne zwierzątka stanowią jej pożyw ienie.

W iele m ałych ptaków grom adzi się na drogach wiejskich i m iejskich, bo tutaj najprędzej znajdą rozm aite okruszyny do zaspokojenia głodu. W róble, które śmiało skaczą na w szystkie stronyj trznadle, które w letniej porze żyją po gajach i krzakach

przydrożnych, dzierlatki, które zgrabnym i krokam i umieją biegać, i zięby, które u nas pozostały, tworzą tutaj zgodne tow arzystw o.

A le także i ich w rogow ie: krogulec, jastrząb i kania, c>ągną za nimi, a krogulec nieraz z środka drogi poryw a wróbla na śniadanie.

N iekied y i głód i zimno p rzypraw ia o śm ierć niejednego biednego ptaka, a jest bardzo pięknym objawem ze strony ludzi, którym nie brakuje pożyw ienia, g d y wśród ostrej zim y pam iętają o ptakach nieszczęśliwych.

W idzim y z tego, że wiele ptactwa ginie z naturalnych p rzy ­ c z y ń c i e niestety najwięcej szkody przynosi p tactw u —rozumem ob darzony człow iek, któ ry albo ptactwa nie ochrania, albo p rz y ­ kład a rękę do jeg o w ytępiania.

O l d e n b u r g e r G e s e l l s c h a f t e r p isze: N ajczęściej bezm yślność i brak znajomości życia w przyrodzie, która nas otacza, jest powodem , że się ptaki, zam iast je ja k o najw ierniej­

szych p rzyjaciół pielęgnow ać i ochraniać, prześladuje ja k o w ro­

gów w rozm aity sposób. N iektóre postrzeżenia pow inny w y ­ starczyć do dokładnego poznania ich w artości i zrozumienia ich ochrony.

N. p. w pewnej cieplarni b y ły trzy w ysokopienne krzaczki róż, okryte przynajm niej 2000 m szyc. Przyniesiono sikorkę i puszczono ją m iędzy krzaczki. W przeciągu kilku godzin w y ­ ja d ła całą masę m szyc i roślinki zupełnie oczyściła.

Uważano razu pewnego, że rudogonek (kopciuszek), wpu­

szczony do izby, w przeciągu jednej godziny schw ycił około 900 much. P ara kozodojów pożera wieczorem w jed n ym kw a­

dransie ogromue roje kom arów . P ark a złotogłów ek przynosi swoim m łodym przeciętnie w jednej godzinie 36 razy p o ż y ­ wienie, złożone z owadów. S ik o ry są dla drzew ow ocowych i lasów niezmiernie wielkimi dobrodziejkam i, ponieważ zjad ają szczególnie jajeczka bardzo niebezpiecznego m otyla, g d y p rze­

ciwnie nie zblizają się do włosistej gąsienicy. Sam iczka tego m otyla skład a często dwa razy w lecie po 600 do 800 jajeczek, a sikora zjada ich ze sw ym i m łodym i kilka tysięcy dziennie.

T akże i okrzyczane sow y łowią podczas swoich w ycieczek 0 zmierzchu, wieczorem i nad ranem ogrom ne m asy ow adów leśnych, mianowicie wilczom lekowców i zanocnic, tudzież ich gąsienic. Gdzie się często pojaw iają chrząszcze, iż w yrządzają szko d y, tam oddają w yborne usługi niektóre rodzaje sów, tak sam o szpaki, kawki, gaw ron y, dzierżby srokosze i t. d. Pewien przyrodnik przez dłuższy czas zajm ował się parą płom yków ek 1 n abył przekonania, że przeciętnie co pięć minut przynosiła m ysz do swojego gniazda. P ara pójdziek przyniosła wieczorem w czerwcu m łodym jeden aście m yszy.

Praw ie w szystkie mniejsze ptaki żyw ią się całkowicie albo częściowo, albo przez cały rok, albo w czasie parzenia się i lęgu owadami, robakam i, ślim akam i, p ająkam i i t. d. i tak w szystkie gajów ki, dzierżby. m uchołówki, drozdy, trzcinniki, pliszki, k ró ­ liki, podkam ionki, sik o ry , św iergotki, skow ronki, strzyżyki, zięby,

poświerki, jaskółki, pomurniki, pełzacze, słowiki i wiele innych.

W szystkie te ptaki tępią m ilijony jaj gąsieniczych, gąsie­

nice, m uchy, ko m ary, chrząszcze, mrówki m szyce, zanocnice, robaki i t. p. i to w cudownym rozdziale p racy, którą im w gospodarstw ie p rz y ro d y wyznaczono. T e szukają tego, inne znowu owego rodzaju robactwa. Jed ne w ytęp iają je w tych , drugie natom iast w innych m iejscow ościach. W iele z nich ma uzdolnienie do wyszukiw ania owadów na liściach i gałęziach ; inne w yd o b yw ają je z ko ry drzewnej, a jeszcze inne chw ytają je w pow ietrzu; inne zuowu w yław iają je z ziemi.

T y m sposobem są ptaki najwierniejszym i sprzym ierzeńcam i gospodarza. D latego każdy, kto tylk o upraw ia gdziekolwiekbądź kaw ałek ziemi, powinien zapom ocą w szelkich środków , jakim i tylk o może roz) orządzać, starać się o utrzym anie tych p o ży ­ tecznych stworzeń na swojej roli. Przedew szystkim nie należy prześladow ać ich sam ych, ja k o też i ich potom stwa, nie niszczyć im gniazd i jajek. Owe m ałe isto ty m ają dosyć rozumu, iż łacno poznają, gdzie się najmniej m ają lękać m orderczych strzelb, sideł i łap ek, a kto ma otwarte oczy i uszy na życie w przyrodzie, może się przekonać na polach i w ogrodach, w ym iarkow ać ze śp ie­

wu i szczebiotania ptactw a, w której gminie są dorośli rozumniej­

szym i, ch łop cy ob yczajn iejszym i; ponieważ, gdzie się ochrania i pielęgnuje ptaki, tam liczebniej podnoszą one dziękczynne pienia, tam zapom ocą w ytępiania szkodliw ych ow adów okazują także żyw ą wdzięczność.

A le nietylko pom iędzy wioskami znachodzi się uderzające różn ice; nawet poszczególne gospodarstwa wyróżniają się w stosunku do sąsiedztwa zapom ocą bujniejszych liści i ob­

fitszego okwitu na drzewach, g d y w łaściciel umie m ałych gości skrzydlatych przynęcić i im troskliwej użyczyć opieki i ochrony. A le oprócz odpędzania w yuzdan ych chłopców można się do tego przyczynić jeszcze więcej, g d y się jaskó łko m , zię­

bom, sikorom , pokrzyw kom i t. d. w czasie ich p rzybyw ania i szukania miejsc pod budowę gniazd ułatwi osiedlenia. Ja k się bocianom z upodobania albo zabobonu często przygotow uje schro­

niska, powinno się i tym m niejszym ptakom , jeżeli już nie z zam iłowania, to dla własnej korzyści ułatwiać gnieżdżenie się w pew nych m iejscach. N ależy zatym w yczyszczać n. p. dziupla, w których się chętnie gnieżdżą, z próchna, mchu i pleśni, zakła­

dać skrzyn ki i sporządzać z w ydrążonych konarów lub starych desek nasiadki z niewielkimi otw oram i i p rzym ocow yw ać je do drzew, a mianowicie z wejściem od wschodniej strony, ażeby gniazda b y ły zabezpieczone od wiatru i deszczu.

K to w ten sposób przyzw yczai owe we ołe stworzeńka do sw ego podw órka i ogrodu, a p rzytym troskliwie odpędza ich w rogów, szczególnie chłopców, burzących im gniazda i w yb iera­

jący ch ja ja , rozpozna wkrótce pożytek ua drzewach i krzakach na jarzyn ach i zbożu, a czas, staranie i pewne w yd atki, które

poniesie w tym celu, ażedy im przygotow ać siedziby, opłacą się sowicie tysiącznym i odsetkam i.

Nie ulega ted y wątpliwości, że ochrona ptactw a bardzo do ■ niosłe ma znaczenie. B u r g w a r d t p isz e : «A n g lik B r a d 1 e y nie żałował trudu, ażeby zliczać gąsienice i t. d., które para wróbli w przeciągu godziny zanosiła swoim m łodym . Przekonał się, że liczba ich dochodziła praw ie do czterdziestu. A ponieważ m ło­

de od wczesnego rana do późnego w ieczora chciwy okazują ap etyt, któ ry zaspokojony b yć musi, nie jest wcale śmieszną rzeczą, g d y się na przeciąg dnia użyje dwunastokrotnie pom ie- nionej liczby, a na w ytępienie w ciągu całego tygodnia p oliczy więcej niż 3000 sztuk gąsienic i t. d. przez parę wróbli ze sw y ­ mi m łodym i, dalej, g d y na czas, dopóki młode wróble nie d o j­

rzeją do odlotu i po nim przez rodziców nie zostaną własnej woli zostawione, przynajm niej 9000 sztuk gąsienic, poczwarek, owadów i t d. do ich w yżyw ienia weźmie się w rachubę. P od o­

bnego obliczania niezawodnie nie pojm uje z w y k ły człowiek, dlatego też ceni on w yżej kilka kilogram ów wiśni, które mu wróble zjedzą, od tych korzyści, jakie mu wróble przynoszą w całym gospodarstwie. M yślący ludzie powinni zatym rozwa­

żyć to dobrze i bezwzględnie nie tępić wróbla, lecz tylko zbyt wielkiemu mnożeniu się jeg o odpow iednie stawić tam y. W dzi­

siejszych czasach oczyw iście rzadko kied y porów nyw a się szko­

dę, którą w yrządza, z pożytkiem , który nam przynosi.# Z tego też powodu ulega nieraz prześladow aniu, chociaż na nie nie

zasłużył. ,

S ik o r y ' są żyw ym i stworzeniami. S ą to m ałe silne, ru ­ chliwe i nadzw yczaj wesołe istoty. G d y jesienną porą idziem y przez las szpilkow y, nie n ap otyk am y nieraz daleko i szeroko żadnego ptaszka. N agle uderza nas głośne, wesołe życie. G ro ­ m adka sikorek ciągnie przez bór jo d ło w y. S ą to wędrowne sosnów ki, sinice, czubatki i czarnogłów ki. P rzyłącza się do nich z pół tuzina królików . T ow arzystw o obsiada pięć albo sześć jodeł.

I wnet następuje rew izyja drzew od dołu do gó ry. Ptaszki przedzierają się do wierzchołków i szczytów drzew, w yd ając g ło s: cit, cit. Skrzętnie szukają i polują na ow ady. N a ludzi, patrzących z dołu, nie zważają wcale. W kilku minutach w śród tysiączn ych sztuczek przeszukały drzewa i krzaki. W net w y ­ biera się tow arzystw o znowu w drogę ku południow i. W k ró ­ tkim czasie znika w esołość i pełna rozm aitości ruchliwość.

Sam iczka sik o ry w ylęga dwa, czasem naw et trzy razy do roku i znosi w tedy ośm do czternastu, a nieraz jeszcze więcej ja je k . Zaledw ie młode w yklu ją się z jajek , rodzice karm ią je ow adam i, szczególnie gąsienicam i i poczwarkam i chrabąszczy, n p. m ajow ych. A ja k małe są owe m łode, tak znowu bardzo żarłoczne, do tego stopnia, że m ała taka p taszynka spożyw a dziennie ponad 20 gąsienic. G d y się te d y w jed n y m gniazdku

’) W e d ł u g R u n k w itzn , T sc liu d ieg o i S a n d m e i e ia .

znajduje tylko dziesięć takich stołownic, muszą im rodzice ze­

brać na dzień 200 gąsienic, a oprócz tego starać się także i o siebie. Dopiero po dziesięciu lub dwunastu dniach opuszczają m łode sw oje gniazdko i sam e szukają sobie pożyw ienia. W ciągu tych dziesięciu dni, zjadając dziennie tylk o 200 gąsienic, spo- trzebują mniej więcej 2000 gąsienic, a dwa takie plem iona naj­

mniej 4000 tych owadów.

Poczw arki, którym i się żyw ią sikory, należą po największej, części do najszkodliw szych, jak n. p. poczwarki chrabąszcza m ajow ego, gąsienice w arzyw n ika głogow ca (

Pontia crataegi

) brudnicy mniszki (

Liparis monacha

) i wiele innych. Z tego p o ­ wodu p rzyjąć należy, że pom iędzy owym i czterom a tysiącam i ow adów , które m łode sikorki zjadają przed w ylotem , znajdują się co najm niej 3000 szkodliwych poczwarek. A jeżeli pom iędzy nimi znachodzi się tylko połow a czyli 150 0 sam iczek, z których każda zazw yczaj znosi 200 do 400 jajeczek , to można się up e­

wnić, że poszczególna p ara sikorek niszczy w ciągu lata prze­

szło 200 razy po 1500, czyli przeszło 300.000 szkodliw ych ow a­

dów. T a k wielkie mnóstwo tych owadów jest w stanie zniw eczyć całkowicie na kilka lat kwiecie na stu drzewach ow ocow ych.

T y c h kilka przykładów może posłużyć za dow ód, ja k ważną je st ochrona ptaków pożytecznych, a ja k z drugiej strony w ielką krzyw dę w yrządza gospodarstw u i całem u społeczeństwu ten, kto tępi i prześladuje takich dobroczyńców. A im lepiej będziem y się zapoznawali z życiem w przyrodzie, im lepiej p o­

znam y naszych dobrodziejów i szkodników, tym gorliwiej nie­

zawodnie zajm iem y się ochroną ptaków, tym życzliw szym i będziem y dla nas sam ych. A o b y to ja k najprędzej nastąpić m ogło, jest najgorętszym życzeniem naszym !

Jó z e f Chmielewski.