Powszechnie znaną rzeczą jest, że z powodu posuchy, ja k a pan ow ała r. 1889 i 1890, okazał się wielki brak paszy w wielu okolicach kraju naszego, co pociągnęło za sobą upadek licznych gospodarstw m niejszych.
W obec takiej klęski powinni gpspodarze wcześnie zastano
wić się i obm yślić środki, którym i zaradzićby b y mogli up ad
kowi sw ego gospodarstwa.
Przedew szystkim winien każd y gospodarz dowiedzieć się dokładnie, czy i o ile pasza, ja k ą posiada, w ystarczyć mu może na utrzym anie i przezim owanie inwentarza żyw ego, a w danym
razie zastanowić s ię , czy i o ile będzie w stanie pewną część brakującej mu paszy dokupić.
P rzy ty m winien gospodarz obliczyć sobie, ile p aszy potrze
buje dziennie na utrzym anie jedn ej sztuki b yd ła. G d y to sobie obliczy, łatw o mu przyjdzie uczynić d alszy obrachunek, ile będzie potrzebow ał p aszy na utrzym anie i przezim owanie jednej sztuki b yd ła w ciągu najm niej sześciu m iesięcy, tj. W ciągu 180 dni.
Z doświadczeń praktyczn ych w iadom o, że na 50 kg. wagi żyw ej bydlęcia liczy się na dobę 1 do I '/4 kg. s i a n a d o b r e g o ł ą k o w e g o . Jeśli zatym krow a ma np. 300 kg. czyli 3 cetnary m etryczne, to będzie dla niej potrzeba do 7 1/,2 kg. siana na dobę.
Siano można do pewnego stopnia zastąpić innym i pokar
mami, ja k p lew ą, sło m ą, burakam i i t. p. W każdym razie połow a albo już co najm niej
'j3
część z tej ilości pow inna b y ć zadaw ana z sianem , tj. ja k w naszym przykładzie 3 lub 2 kg.siana powinna krow a dostaw ać, resztę zaś 3 do 4 kg. siana zastąpić można sło m ą, p lew ą, burakam i itp.
Pam iętać jed n ak o tym należy, że I kg. siana ma większą w artość p ożyw n ą, aniżeli 1 kg. sło m y lub I kg. p lew y — dlatego p o d ajem y poniżej w artość różnych pokarm ów w stosunku do siana, a b y gospodarz m ógł obliczyć i jed n e paszę zastąpić drugą.
I t a k :
kg . sło m y roślin zbożowych równa się . .
ij3
kg. siana.strączkow ych « « . . -/ai' « plew y równa s i ę ... '/a buraków pastew nych rów na się . . .
l/3
« «ziemniaków rów na s i ę */6 « «
m akuchów lnianych równa się . . . 2 ’/,2 « « otręb pszennych równa się . . . . l 3/4 « « R obiąc w ten sposób ścisły rachunek, dowie się gospodarz, le sz tu k b y d ła w ciągu sześciu m iesięcy utrzym ać będzie mógł w łasną a w danym razie dokupioną p aszą, a ile sztuk koniecz
nie bez narażenia się na upadek gospodarstw a będzie musiał pozbyć.
Przechodząc do szczegółow ych wskazówek, zw racam y uwagę go sp o d arzy na k w e sty ją , ja k postępow ać m ają z umniejszeniem inwentarza.
W yd zielić należy z inwentarza te sztuki b yd ła, które w g o spodarstwie m niejszy p ożytek p rzyn oszą, a to stare i chorobliwe.
R ów nież nie jest w ykluczone w ydzielenie i m łodszych sztuk, np.
krów, które są mleczne, lub też młodzieży, której budowa nie wiele obiecuje.
W ydzielonych sztuk b y d ła winien gospodarz stanowczo przed zimą się pozbyć, a mianowicie o ile to będzie możliwe sprzedać je, choćby nawet przypad ło to poniżej w artości, a w szcze
gólności stare mniej przydatne konie sprzedać, chociażby za cenę skóry.
G d y b y zaś gospodarz nie m ógł żadną m iarą znaleść na
b y w c y na to bydło, wtenczas zam iast pozostawiać je bez paszy, odniesie zawsze korzyść, jeżeli je przeznaczy wcześnie na rzeź.
S kó rę z zabitego bydlęcia zawsze spienięż)', część mięsa z byd ła rogatego rozsprzeda, a część zużyje na potrzebę dom o
wą. Z części tego m ięsa można przyrządzić p eklow iuę, to jest solić pokrajane mięso dla przechowania nawet przez kilka mie
sięcy na własną potrzebę. Mięso zaś ze starych zabitych koni (gotowane) można korzystnie użyć do karm ienia trzody chlewnej i drobiu. Nie dość na tym . W ygotow ane kości z zabitego b yd lęcia znajdują ła tw y zbyt w fab ry k a c h , gdzie w yrab iają mączkę kościaną i płacą tam za centnar metr. od 3 do 4 złr.
N adto tłuszcz w ygotow an y z nieświeżych kości p rzydatn y jest jak o sm arowidło do wozów i sm arowania skór.
N astępnie w kw estyi najw ażniejszej, ja k gospodarze żyw ić m ają do przezim ow ania zatrzym any inwentarz, a w szczególność i ja k m ają zabezpieczyć potrzebną na ten cel paszę, d ajem y na
stępną radę.
Przede wszystkim pasza powinna b y ć z całą troskliw ością przyrządzona, ab y ją tym sposobem ja k najkorzystniej zużytko
wać, a m ianow icie:
1) W szystką słomę ze zbóż i roślin strączkow ych c i ą ć n a s i e c z k ę i t y l k o w t a k iej f o r m i e j ą s k a r m i a ć . Można także ciąć na sieczkę siano i koniczynę prze
znaczoną dla b y d ła ; dla koni lepiej je st zadaw ać całkowicie.
2) Sieczkę ze sło m y, siana i ko n iczyn y oraz plew y za- p a r z a ć g o r ą c ą w o d ą , ab y ją uczynić strawniejszą i sm acz
niejszą dla b yd ła.
3) Buraki pastaw ne, karpiele, ziem niaki, głąby z kapu sty, w okolicach, gdzie upraw iają kukurudzę, kaczan y z szulek go tow ać, m iażdżyć na masę i m ieszać razem z zaparzoną sieczką.
K to ma rośliny okopow e i w ten sposób będzie się starał p rzy
rządzać i byd łu zadaw ać, ten może b yć pew nym , że potrafi je n ietylko dobrze przezim ować, ale i k ro w y będą dobrze się d o ić ;
kto zaś nie ma roślin okopow ych , musi je zastąpić dodatkiem do sieczki, otręb albo grysu.
4) W szelkiego rodzaju liście z kapu sty, buraków, karpieli, dalej wszelkiego rodzaju późne koniczyn y i traw y, które na suchą paszę przerobić się nie dadzą — ja k również zieloną ku- kurudzę, zw aną końskim zębem, przyrządzać na kiszoną p aszę, która może oddać wielką przysługę dla gospodarza, przysparzając tym sposobem dodatkow ą k arm , bardzo chętnie przez bydło zjadaną.
P rzytym zw racam y jeszcze uwagę na poszczególne rodzaje karm i dodatkow ej, która w m iarę potrzeby i możności da się z korzyścią użyć, jak o to :
a)
O tręby są bardzo pożyw ną karm ią, a skarm iając wiele sło m y, buraków albo kartofli, dodatek otręb lub m akuchów jest niezbędny dla podw yższenia wartości pożywnej tego rodzaju karmi O tręby z m łynów zw yczajnych (grubsze) są pożyw niejsze od otręb z m łynów parow ych;b
) M akuchy są jeszcze pożyw niejsze od otręb, a pomimo dość w ysokiej ich ceny jeszcze korzystnie jest używ ać ich na karm ię dla b yd ła, gdyż wartość pożyw na m akuchów je st prawie trzy razy w yższa od siana. N ajlepsze są m akuchy lniane, rzepakow e są mniej dobre, ale są też tańsze od makuchów lnianych.
N a sztukę b y d ła daje się dziennie X do I '/, kilogram a; sk ar
m ia się je drobno potłuczone lub rozgotowane na ju szk ę, którą się miesza z parzonką;
c)
Młóto z browaru jest bardzo dobrą karm ią zimową dla byd ła a przedew szystkim dla krów, skarm ia się je z dodatkiem suchej paszy, gd yż je st zbyt w odniste; w ystrzegać się jed n ak należy młóta skw aśuiałego lub spleśniałego, które je st dla zd row ia b y d ła szkodliwe. N a jedne sztukę dawać należy 10 - 20 kilogram ów.
Prócz odpow iedniego przygotow ania i przyrządzenia p aszy pam iętać należy i o innych niezbędnych warunkach, p rzyczyn ia
ją cy ch się do dobrego utrzym ania zwierząt dom ow ych, a m ia
nowicie :
1. K arm ić regularnie, tj. w oznaczonych godzinach (np.
o 5 rano, o 9, o i po południu i 5 wieczór).
2. Zadaw ać mniejsze p o rcyje, ab y b yd ło czysto w yglądało, ale natomiast zadaw ać częściej.
3- Poić regularnie i to w stajni wodą w ysta ła , ocieploną, gd yż bydło karm ione paszą rozm iękczoną i ciep łą, niechętnie pije w odę zimną p rzy potoku lub studni.
4. Czyścić zwierzęta zgrzebłem i szczotką, a jeśli już ko go na tę ostatnią nie stać, to przynajm niej zgrzebłem i wiechciem ze słom y.
5. Z aopatrzyć dobrze stajn ię, ab y b y ła ciepła, dlatego na
leży ją oblepić gliną tak z pola, jakoteż ze środka, a na po
w ałę zamiast sło m y, którą szastać nie można, dać grubą nalepę z g lin y ; p rzytym drzwi i okna dobrze zaopatrzyć, ab y przez nie do stajni nie w iało i zimno nie zachodziło.
F . K .
Zabijanie bydła rzeźnego, w
spraw ie zabijania byd ła rzeźnego o d b y ły się w rzeźni drezdeńskiej wobec kom isyi rządow ej p rób y na czterech wołach i jed n ym buhaju. O becnym i b yli ta jn y radca rządow y v. Criegern, rad ca lekarski profesor D r.
Siedam grodzky, prof. Dr. Ellenberger, prof. Dr. John ę jako za
stę p cy wydziału w eterynarskiego, następnie tajn y radca lekarski D r. Lehm ann i rad ca m iejski Hendel. U pierwszego wołu, którego zarzezano sposobem żydow skim , rea k cy ja rogów ki oka okazyw ała się jeszcze po 2
ll>i
m inuty, śmierć zaś nastąpiła p o 5 minutach. U buhaja, następnie zarzezanego w pow yższy sposób, trw ała re a k c y ja rogów ki 5 '/a minuty, u następnego wołu 4 m inuty.Trzeciego wołu zarzezano z następnym przebiciem k a rk u ; rea k c y ja rogów ki trw ała 3 J/a minuty. O statniego wołu zabito za pom ocą m aski, k tó ry to sposób zaprow adzono w całej Saxouii od 1. października b. r. jako obow iązkow y. W tym p rzyp ad ku re a k c y ja rogów ki natychm iast zniknęła, a śmierć nastąpiła w ok a
mgnieniu. Sposób rzezania w yw ołał na widzach bardzo p rzykre wrażenie. P rzy rzucaniu byd ła na posadzkę w yd arza się zła
manie zewnętrznego kręgu kości biodrow ej, również ubija sobie b yd ło jeden lub ob yd w a rogi. W reszcie obracanie i prostowanie kręgu szyjnego (gdyż głow ę zwierzęcia ustawia się na rogach) jest tak oh yd n ym dręczeniem zwierzęcia, że ze wstrętem i od
razą odw racali się widzowie. Niem niej okropny jest widok strasznych kurczów, jakich doznaje zwierzę po zarzezaniu. P o tych próbach rzezania b y d ła i otrzym an ych w yn ikach rząd saski nie dopuści, ab y rzezanie b y d ła w sposób żydow ski napow rót W Saksonii wprowadzono.
Dtr Thier- mul Menschenfreund. 1892. 12.
D od ać w inniśm y, że ja k w Saksonii tak też i w F ra n c y i przeprow adzają z całą energiją reform ę rzezania b yd ła i w scho
dni zw yczaj,
szechitą
zw any, zupełnie znieść usiłują, gd yż wed łu g spraw ozdania kom isyi p arysk iego tow arzystw a ochrony zw ierząt jest przestarzały i stoi w sprzeczności z ideą litości, przejm ującą dziś w szystkie w arstw y społeczeństwa.
Z życia zwierząt.
Przywiązany Gems-
T y le już napisano o psim zm yśle i przywiązaniu, żeby się zdawało, że już nic więcej powiedzieć nie można. L ecz Pan B ó g w stworzenia, w najszlachetniejsze zdolności uposażone, w lał także sk arb y uczuć, że nie przebiorą się n igdy i zawsze będzie coś nowego do powiedzenia, do od k ry c ia , ja k wieczna nieskończoność działania Bożego.M am psa terriera białego, ra sy angielskiej, który wabi się
Gems.
Ł a p ie on m yszy i k rety z dziwną zręcznością, ale już n ajwiększym jeg o przysm akiem jest duszenie kotów i królików. Z aletą je g o jed n ak najw ydatniejszą je st przywiązanie. N ieodstępnym on moim stróżem ; udając, że śpi, wodzi za każdym moim ruchem oczym a. R u szy ć cokolwiek w pokoju nie pozwoli nikomu. B y ł u nas wielki brytan , z którym żył w przyjaźni lat kilka. K ie d y wieczorem p sy z łańcucha spuszczano, terrier czyhał na tę chwi
lę, w sp arty o poręcz k an ap y koło okna, a ujrzaw szy przyjaciela, rzucał się do drzwi, szczekając z taką natarczyw ością, iż mu
siano co prędzej je od m ykać, boby b y ł w yb ił lub w y g ry z ł drzwi.
D opieroż we dwóch p oczęły oba p sy harcow ać po dzie
dzińcu i cieszyć się , zwiedzając p rzytym całe obejście. O krą
ży w szy w szystkie k ą ty , w racał mój terrier w esoły, a b y jeszcze raz na chwilę powrócić do brytana. Zdarzyło się , że jednej nocy obce p sy za gryzły tow arzysza jeg o . Zagrzebano go więc uad ranem, czego terrier wcale nie widział. Swoim więc zw y
czajem pod wieczór w yszedłszy na szczyt k a n a p y, w yczekiw ał ukazania się przyjaciela, a nie m ógłszy się go doczekać, ja k cie
mnieć poczęło, niespokojnie i niewesoło d rapał się do drzwi — po pew nym czasie sm utny z opuszczonym ogonem wrócił do pokoju.
Od tego czasu długie u p łyn ęły miesiące. T errier zawsze wieczorem wiernie staw a na sw ym stanow isku, oczekując p rzy
ja c ie la ; następnie zwiedza w szystkie m iejsca, gdzie razem z b ry tanem biegał, a w róciw szy smutno, w zdycha tak wym ownie, że się czuje żal tego psa.
R ozrzew niająca to pam ięć psia, która d op raw d y za p rz y kład m ogłaby posłużyć, bo rzadko znachodzi się na świecie tak żyw o dochow ane uczucie dla utraconych przyjaciół.
K r y s ty n a .
Pies
Wsłużbie policyi.
Podczas poszukiwań spraw ców zamachu na p.
F resa rfa
w L eo d yju m (Liittich) w Belgii nieocenioną przysługę policyi w yśw iad czył pies. W tej spraw ie pisze
» Z ’
Independance Belge«,
co następuje: »Już od dłuższego czasu o trzym yw ał p.Fresart
od anarchistów listy z pogróżkam i, atoli nie zważał na nie i nie zarządził żadnych środków ostrożności.W ostatnim liście zażądali od niego anarchiści 100.000 fran ków , w razie odm ow y w yd ali nań w yro k śmierci. I w istocie w ykonali nań zamach. D w aj sp raw cy
Petit
iSiders
dostali się w ręce spraw iedliwości, a to p rzy pom ocy psa. Z ło czyń cy po dokonanym zamachu schronili się do sąsiedniego ogrodu i tu ukryli w krzakach. A to li w ierny pies p. F resa rta gw ałtow nym szczekaniem zwrócił uwagę agentów p olicyjn ych , którzy też p rz y b yw szy na m iejsce, gdzie pies zajadle ujadał, pochw ycili sp raw ców. P.Fresart
otrzym ał cztery ciężkie skaleczenia; atoli życiu je g o nic niebezpiecznego nie grozi. G d y b y nie pies, złoczyńcy b ylib y pewnie uszli bezkarnie.Thierfrrund.
1892. Nr. 12.Wierny pies.
N a cmentarzu brudzieńskim pochowano zwłoki m ieszkańca N ow ej Pragi, dzielnicy W arszaw y, ślusarza Józefa Sw iderskiego. N ieboszczyk posiadał psa wielce do siebie p rz y wiązanego. Pies przez cały czas choroby pana swego nie odstępow ał od łóżka, a g d y go podczas pogrzebu zam knięto na strychu , w ysk o czył przez dym nik i z w yw ichniętą nogą powlókł się za karaw anem , W kilka dni po pogrzebie pana S. na m o
gile jego grabarze znaleźli psa bez życia. W ierne zwierzę nie p rzeżyło zgonu sw ego chlebodaw cy.
W a rsz. P rzy ja c ie l Z w ie rzą t. 1892. N r. 12.
Piesek niańką.
M ałe nowonarodzone dziecię śpi w k o ły sce, w nogach dzieciny leży w kolebce m ały, czarny piesek, je d y n y w tej chwili opiekun, jak i dziecku pozostał, bo w pokoju nie ma nikogo. G łow ę przytuliło do pościeli, ale brwi podnoszą mu się ciągle i oczy bystro patrzą w dziecinę i na w szystkie strony, czy nie grozi jakie niebezpieczeństwo. Sp ij dziecino, śpij, bo wierne stworzenie nad tobą czuwa, bo m atkę, co p rzy tobie um arła, na cm entarz ponieśli, a rozkoszna niańka gdzieś po za dom em hula i o tobie nie m yśli. Ja k iś trzask za ścianą się rozległ, dziecię ruszać się zaczęło, piesek głow ę podniósł, nosem
w ietrzy ku drzwiom uchylonym , bystrym okiem na dziecinę p atrzy, potym na łap k ach ostrożnie się podnosi. Rozbudziło się dziecię, oczka otw arło, rączkam i w yw ija. W tym buzia mu się skrzyw iła i rozległ się żałosny jego płacz. W ierny piesek z kołyski w yskoczył, małe łapki na biegunie kładzie, opiera, koleb ka zaczyna się p rzechylać i jednostajnie k o ły sać, dopóki dziecię nie ucichło. P otym czw oronożny opiekun m ały ostrożnie na łapkach się podniósł, do k o ły sk i zaglądnął, a widząc, że dziecię usnęło, do niej znów w skoczył i czuwa i niegodziwą zastępuje sługę. O ileż od niej w yższym i rozum niejszym b y ł ten pies!
A g d y dziecię potym wzrosło, długo, długo mówiono m u: »Cie- bie w y k o ły sa ł w ierny, czarny p ie se k !« D od ać winienem, że ow ym w k o łysce śp iącym dziecięciem b y ła m oja obecna żona.
Ju lija n B . Medor wybawca dziecka, w
W arszawie na N ow o-M arszał- kow skiej ulicy, za W iedeńską koleją, tram waj się porusza, a dzwonek jeg o ciągle dzwoni a dzwoni, b y przechodnie usuwali się z drogi. Przed tram w ajem z koszem bielizny na głow ie biedna p raczka przechodzi w poprzek ulicy, za nią dwuletni chłopczyk powoli idzie, w tyle pozostając. N a tram w aju szynach się p o tkn ął i przew rócił i leży, a m atka o biedzie zam yślona będąc na przedzie, tego nie spostrzegła. A tram w aj dzwoni i dzwoni i roz
pędzonych kół w strzym ać nie zdoła. Biedne dziecię pod żela
znymi kołam i wnet śm ierć zn a jd z ie. . . W tym w ogrom nych susach ciem no-kasztauow aty śliczny pies na sz y n y w pada z boku, przy dziecku staje i szybko zębami za ubranie je p ochw ycił i p o d niósł i ostrożnie na trotoar n ie sie . . . Zpoza tram waju, co się z łoskotem po żelaznych szynach przesunął, zrozpaczona m atka z krzykiem p ę d z i:— »Gdzie m oje dziecko, gdzie mój Staś drogi, jed y n y ?!« — I łzy radości w oczach je j stają, g d y widzi swe dziecię spokojnie na trotoaize siedzące, a p rzy nim czułego stróża, co ze zm ęczenia ję z y k w ystaw ił i d yszy, radośnie oczym a p atrzy, dziecko troskliw ie pilnuje. R oztkliw iona m atka do dziecka p rzy
p ad a, w ram iona je pochw yciła i szlachetnego głaszcze w y baw cę. T e n na dziecko, którem u się nic nie stało, jeszcze p o p atrzy ł czule jak człowiek i pobiegł w stronę, skąd się rozległ zn any mu gło s: »M edor, chodź tu, M edor, psie w ierny, czuły, poczciw y, w ybaw co dziecka i m atki pocieszycielu!« Zdarzenie to zaszło w lecie r. 1885. N aocznym św iadkiem jeg o b y ł brat
mojej żony.
Ju lija n B .
Oswojona dzika kaczka
Niem ieckie czasopismo łow ieckie i rybackieaWaidmanns HeiU
(I892, Nr. 23.) podaje n astęp ujący fakt, napisany przez p. B e rtę: »Raz przyn iósł nam — rzecz dzieje się w G alicyi (szkoda, że nie podano miejscowości) — gajow y kilka jaj dzikich kaczek. O jciec mój kazał je podłożyć pod kurę, która właśnie siedziała na jajach, i otóż w yk lu ło się dzikie kaczę, które w gronie sw ojskich kacząt bardzo w esoło się uganiało.N a pobliskim do gorzelni należącym stawie wraz ze sw ojskim i kaczętam i w yrosło, oswoiło się i przezim owało wraz z nimi w obszernym kurniku. N astępnego roku nasz
„dzikus
“ — tak nazwaliśm y to kaczę — w yszukaw szy sobie na stawie dzikiego kaczora, od łączył się od sw ojskich siostrzyczek, wszelako pozostał do nas dzieci tak przyw iązany, że ile razy p rzyszliśm y nad staw i zaw ołali: „
Dzikus
,dzikus
“, natychm iast wesoło i głośno kw acząc, p rzy p ły w a ł do brzegu i trzepocąc skrzydełkam i szukał w wodzie żeru. G d y śm y go dalej wabili, to dzikus ku wielkiej naszej radości szedł za nami aż na dziedziniec. Później zaś b y miłej kaczce oszczędzić drogi, chw ytaliśm y ją , czemu się wcale nie opierała, i zanosiliśm y do dworu, gdzie też często nocowała.L e c z jedn ego pięknego dnia ulubiony dzikus zniknął, po długim szukaniu znalazł go ojciec w bliskiej koniczynie, siedzącego na jajach . D la zabezpieczenia gniazda od nieprzyjaciół otoczyliśm y je cierniam i. Po pew nym czasie w odziła dumnie kaczka ta troje m ałych kacząt po naszym staw ie, gdzie też m łodość przepędziły.
Z nadejściem jesieni pięknego poranku niewierny dzikus nie pożegnaw szy się z nami, odleciał z całą sw ą rodziną w stro n y południowe. N astępnej w iosny pojaw iła się na stawie jed n a para dzikich kaczek. C zy b ył tam nasz dzikus, nie mogę tego z zupełną pew nością powiedzieć, bo na nasze w ołania kaczka nie p rzyb yw ała i kw akaniem nie odpowiadała.#
Gołębie pijane.
W Tours we F ra n c y i w yd arzy ł się w y p a dek rzadki, prawie je d y n y . Przed niedaw nym czasem w ysłan o z T o urs 429 gołębi do Bohalle w departam encie M eine-et-Loire, gdzie m iały b y ć puszczone dla przyuczenia ich do służby pocztow ej. Z liczby tej tylk o 40 pow róciło do T ours i do tego w stanie takiej nieprzytom ności, że nie trafiły nawet do swoich gołębników. Po przeprowadzeniu śledztwa okazało się, że na jednej stacyi służba kolejowa w w agonie, w którym znajdow ały się gołębie, pom ieściła ładunek porzeczek czarnych. Porzeczki te zaw ierają w sobie alkohol i skrzydlaci pasażerow ie, łakom i naowoce, jedząc je, popili się tak, że tylk o m ała ich liczba zdoła
ła odlecieć we w łaściw ym kierunku i powrócić do domu.
Przebiegłość sroki.
Jed en z moich p rzyjaciół, m ieszkający w okolicy K rak o w a, opow iada następujące zdarzenie, któiego b y ł świadkiem .N a jednej z w ycieczek moich wstąpiłem do dworku, któ
rego w łaściciel b y ł mi znajom y. Poza płotem otaczającym po
dwórze b y ł piękny murawnik, a dalej piękna dąbiow a. Na. je j brzegu spostrzegłem kota w ypraw iającego jakieś dziwne ig ry i skoki. W krótce przekonałem się , że ten drapieżnik bawił sie z nieszczęśliwym jeńcem , biedną m yszką, k tó ią w znany ok ru tn y sposób ciągle puszczał, ażeby ją znowu schw ytać, g d y dręczona m ysz właśnie zam ierzyła wpaść do jakiejś dziury. N a
gle ozw ał się w ysoko z największego dębu głośny wrzask sroki, która się zarazem na najniższą w ystającą i zwisającą spuściła
gle ozw ał się w ysoko z największego dębu głośny wrzask sroki, która się zarazem na najniższą w ystającą i zwisającą spuściła