• Nie Znaleziono Wyników

1.

Wiedeń.

N ajjaśn iejszy Pan, cesarz Fran ciszek Józef, ja k po inne lata, tak i na ten rok, raczył udzielić wiedeńskiemu tow arzystw u ochrony zwierząt na jego cele hum anitarne

100 złr.

w , a., a N ajjaśniejsza Pani, cesarzow a Elżbieta,

50 złr.

w. a. z p ry ­ watnej szkatuły. — R a d a m iasta W iednia na posiedzeniu z 9.

grudnia r. z. uchwaliła udzielić temuż tow arzystw u subw encyją w kw ocie

150 złr.

w. a. — J. E xc elen c y ja N am iestnik A u stry i dolnej hr. K ielm au seg g ofiarow ał tow arzystw u

100 złr.

w. a . — W iedeń czyk M ikołaj H egerle, praw dziw y przyjaciel niem ych stw orzeń , członek w yd ziału tegoż tow arzystw a od jeg o założe­

nia (1847) z końcem z. r. ofiarow ał

1500 złr.

w. a. w papie­

rach w artościow ych. —

Dnia 14. lutego b. r. obchodziło toż tow arzystw o uroczystym w ieczorkiem pam ięć D ra Ignacego Castellego, założyciela swego, zm arłego 5. lut. 1862. O czynach i życiu tego zacnego męża, p od am y bliższe szczegóły w numerze m arcow ym .

2.

Frankfurt nad Menem.

W roku zeszłym (18. listopada) obchodziło frankfurckie tow arzystw o och ron y zwierząt pięćdzie­

sięcioletnią rocznicę założenia swego. W tym celu w yd ało bro­

szurę jubileuszową p. t. F e s t s c h r i f t z u r F e i e r d e s f i i n f - z i g j a h r i g e u B e s t e h e n s d e s Y e r e i n s z u m S c h u t z e

d e r T i e r e i u F r a n k f u r t a. M. T reść je j stanowią następu­

jące ro z p ra w y :

a)

D i e E n t w i c k e l u n g d e s T i e r s c h u t z - g e d a n k e n s n a m e n t l i c h i n d e n l e t z t e n i o o j a h r e n (von Dr. K a r l Scheuk),

b

) D e r T i e r s c h u t z i m S t r a f r e c h t (von Otto Kanngiesser),

c)

K u r z e G e s c h i c h t e d e s V e- r e i u s z u m S c h u t z e T i e r e i u F r a n k f u r t a. M. v o u 1 841 bis 18 9 1 (von Prof. Peter Diehl). Pom ijając dla braku m iejsca treść dwóch pierw szych rozpraw ek nader pięknie skreślonych, p oda­

je m y z trzeciej rozpraw ki krótki w yciąg z historyi rozwoju tego nader zasłużonego i czynnego tow arzystw a.

T o w arzystw o to założone staraniem p. J a n a K n a t z a , dzisiejszego rad cy dworu w S ztu tgard zie, ukonstytuow ało się 18. listopada 18 4 1 na wzór już od r. 18 39 istniejącego tow a­

rzystw a ochr. zw. w N orym berd ze i w ybrało tym czasow y z a ­ rząd, k tó ry zajął się opracowaniem statutów. Statuta te p rz y ­ jęło walne zgrom adzenie 17 . m arca 1842 i przedłożyło w ład zy

do zatwierdzenia. Po uzyskaniu ap rob aty (8. września 1842)

•wybrało walne zgrom adzenie pierwszym prezesem D r a K o n ­ r a d a M a x y m i l j a a a K i r c h n e r a pastora ( f 1874) i w y ­ dział z 15 członków. W pierw szych latach nie doznaw ał w y ­ dział w' pracach sw'oich poparcia ani u władz ani też u publiczności.

N ad wnioskiem pastora S c h r a d e r a , dążącym do obostrze­

nia ustaw przeciw dręczeniu zwierząt, przeszła w ładza rządowa do porządku dziennego. Liczb a członków' zm niejszała się z każdym dniem, tak że b y t tow arzystw a w yd ał się w ydziałow i niemo- żebnym , w skutek czego 29. grudnia 1845 przedłożył walnemu zgrom adzeniu w niosek rozwiązania. D o lego atoli nie przyszło.

Now o w y b ra n y w yd ział wraz z pastorem F r e s e n i u s e m (•j* 1864) na czele ja k o 1 rezesem , podtrzym ał istnienie tow a­

rzystw a i mimo m nogich przeszkód tow arzystw o poczęło się rozwijać z początku powoli, z czasem coraz szybcej. Rów nież liczba członków w zrastała, w r. 1858 w ynosiła 3 18 , w r. 1872.

5 19 , a w r. 18 74 dosięgła liczby 1 3 1 1 . W ostatnim dziesięcio­

leciu liczba członków' dochodziła 1600. W miarę ja k tow arzystw o i fundusze jego w zrastały, w ydział rozszerzał i popraw iał organ izacyją jego . I tak r. 1865 pow stało biuro centralne, które n ietylko załatw iało sp raw y tow arzystw a, ale także pośredniczyło u wdadz w w yp ad kach przekroczenia ustaw tyczących się ochro­

ny zwierząt.‘W r. 1875 utworzono in stytu cyją inspektorów okrę­

gow ych, którzy w rozm aitych dzielnicach m iasta czuwają nad przestrzeganiem ustawy.

Oprócz tego r. 18 76 m ianowano inspektorów kolejow ych, k tó rzy czuwają p rzy w yładow aniu i władowauiu byd ła rzeźnego, jak o też przy je g o w y s y łc e ; w końcu obrano inspektorów gmin­

nych w m iejscowościach uależących do powiatu frankfurckiego.

W szystkim tym inspektorom zapew niły w ładze p olicyjne p o­

parcie organów bezpieczeństwa. N ad er użyteczną in stytu cyją w łonie w ydziału jest kom isyja literacka (Presscommission), która pow stała r. 18 77. Ma ona za zadanie w yd aw an ie i rozszerzanie czasopism , broszur i w ydaw nictw , popierających cele tow arzystw a.

R . 1880 w ydało tow arzystw o książkę dla m łodzieży p. t. »D i c h t e - r i s c h e s u n d T h a t s a c h l i c h e s a u s d e r T h i e r w e 11»

(Frankfurt am Main, M aubach, 1880).

Co się ty c z y działalności tow arzystw a, b y ła ona nader znakom itą. Tow arzystw o opiekow ało się wszelkimi rodzajam i zwierząt, w ydaw ało ja k najwięcej popularnych pism i broszur dla m łodzieży, a m iędzy nimi na wszelkie uznanie zasługuje

« K a l e n d a r z o c h r o n y z w i e r z ą t ® , od kilku lat corocznie w yd aw an y. Za pośrednictwem biura centralnego i inspektorów to w arzystw a praw ie każd y w yp ad ek dręczenia zwierząt władze policyjne surowo k a r a ły ; tych zaś właścicieli czy to wozów ciężarow ych czy to dorożek, którzy odznaczali się w yrozum iałą łagodnością w obejściu się z końm i, nagradzało tow arzystw o datkam i pieniężnym i, jakoteż udzielało zapom ogi na leczenie zwierząt. Czuw ało ja k najpilniej, ab y nie psuto gniazd ptakom , zakładało po ogrodach, p arkach i m iejscach przechadzek liczne sztuczne gniazda i żerow iska na zimę dla ptaków . W ogóle b yd ło rzeźne, p sy pociągowe i konie dozn aw ały należytej opieki tow arzystw a.

3. Nowe tow arzystw o ochrony zwierząt zawiązało się r. z.

w mieście N e u m u n s t e r w Holsztynie.

4. T o w a r z y s t w o o c h r o n y z w i e r z ą t w G e r z e (G era w ks. Reuss), będące se k c y ją tam tejszego tow arzystw a przyjaciół nauk p rzyrodn iczych, rozpisało w swoim czasie kon­

kurs na n astępujący tem a t: » C o m a j ą r o b i ć w ł a ś c i c i e l e , t o w a r z y s t w a o c h r o n y z w i e r z ą t i u r z ę d y w s p r a w i e o c h r o n y p s ó w ł a ń c u c h o w y c h i p o c i ą g o w y c h ? ® Z licznie, ncdesłan ych prac w yn agrodziło tow arzystw o pracę p. J u l i j u s z a Z i l l e r a p. t »S c h u t z e t d i e K e t t e n - u n d Z u g h u 11 d e « i w yd ało ją drukiem swoim nakładem . Broszurę tę rozesłano 250 tow arzystw om ochrony zwierząt w Niemczech A u stry i i S zw ajcaryi. O prócz tego ogłosiło tow arzystw o drukiem

broszurę p. t. » F u t t e r p l a t z e f i i r V o g e l i m W i n t e r * , skreśloną przez K . H. L ieb ego.

M Y S I K R Ó L .

Jestto już od dawien daw na stw ierdzonym pew nikiem , że każda pora roku ma swoje przyjem ności. Miłośnik p rzyro d y w każdej z nich znajdzie dosyć przedm iotów, które zajm ą je g o um ysł i serce, jeżeli tylk o umie patrzeć na św iat Boży. I zima nie może b yć od tego w ykluczoną. I ona dostarcza d osyć wielu szczegółów do rozm yślań.

W yszedłszy np. z ciepłego pokoju, idziem y w dniu m ro­

źnym , lecz słonecznym na przechadzkę i zbliżam y się do gaju.

Z d aw ałob y się, że tu zastaniem y m artwotę i grobową ciszę, bo m ieszkańcy jego w ciepłych bawią krajach. T ym czasem tak nie je s t ; nieraz i o tej porze odzyw a się tu życie. I rzeczywiście naraz coś zaszmerało. S tajem y i wnet do ucha naszego dolatuje m iły śpiew p taszy, k tó ry rozwesela nasze serce. I cóż to za artysta o tej porze tak piękne w ycin a trele? Oto nasz s t r z y ż y k czyli m y s i k r ó l i k . ł o n staje się przedm iotem naszych dumań.

A cośm y o nim wydum ali, stało się treścią niniejszej p racy.

N iejeden zapewnie pom yśli sobie, dlaczego to w łaśnie w zimowej porze wspom ina się o tym ptaszku? W szakże w lecie b y ło b y może lepiej i pożyteczniej mówić o nim, kied y się m iało więcej sposobności do p rzypatryw an ia się jego życiu i zacho­

waniu się wszechstronnemu? Praw da, jestto słuszua i niesłuszna spraw a, ja k twierdzi

A. Kammerer.

M am y tak zwane żyw e i martwe p o ry roku. R ozm aite właściwości i własności, które w yw ołują różnice pom iędzy poram i roku, m ają bardzo wielki w pływ na w szystko życie orga­

niczne tak , że nie będzie bez pożytku pom ówić o tym , co jest mniej znane, czyli o życiu i czynności naszych upierzonych m uzyków w ogólności, a m ysikróla w szczególności, mianowicie

— w martwej porze roku.

N ierzadko byw ają u nas ciężkie zim y. Panują trzaskające m rozy, a ziemia spow ija się w grubą w arstwę jaskraw ego śniegu, w skutek czego biedne ptaszki z trudnością znachodzą na drze­

w ach i krzakach wolne od niego m iejsca. T y m trudniej zaś n ap otyk ają w tedy pozostałe jeszcze tu i owdzie ja g o d y lub ziarnka, ow ady lub roślinki, które w lepszej porze roku dostar­

czały im tak obfitego żeru, to też, g d y b y nie litościwe dziatki i starsi ludzie, którzy nad nimi m ają litość, p ogiu ęłyb y głodow ą śm iercią. Zawsze i wszędzie jed n ak znajdują się jeszcze ludzie, którzy miłosierne m ając serce, opiekują się biednym i stworze­

niami. K to dla m ałych, biednych stworzeń Bo żych nie ma otw artego, litościwego serca, nąpewne prawie twierdzić można,

że go nie ma dla swoich bliźnich i zazw yczaj odznacza się zatw iardziałym sercem i um ysłem .

L ito ść w y p ły w a z miłości lub ] rzywiązania. A miłować można ty lk o to, co się zna dobrze. S ta ra jm y się tedy lepiej poznaw ać stworzenia Boże, a z pew nością zasłużą one na nasze miłość i przyw iązanie, a w razie p otrzeby — i litość. Dzisiaj p oznajm y bliżej m ysikróla!

Je st on pow inow aty z gajów kam i i należy do rodzaju p taków w róblow atych, ow adożernych. R od zaj ten według

W ła­

dysława Taczanowskiego

obejm uje kilka gatunków drobnych, ch arakterystyczn ych pod względem powierzchowności, ja k i o b y­

czajów. Je d y n y gatunek-europejski

Troglodytes uulgaris

Tem m ., pisze ów p rzyrodnik, jest u nas przez lato pospolity, a w części naw et zimuje u nas. Inne gatunki są egzotycz.ne (zagraniczne, obce). T akże i inni nasi ornitologowie w ym ieniają tylko jeden

gatunek m ysikróla w naszych stronach.

N ajzw yklejsza jeg o nazwa książkowa jest s t r z y ż y k . N azyw a się także w o ł o w e o c z k o ( w o l e o c z k o ,

Nowicki

), k r z c i u c z e k , a najczęściej m y s i k r ó l lub m y s i k r ó l i k . W niektórych okolicach zowie go lud p ł o c i k i e m . Nasi górale zowią go p i e c u s z k i e m . Łaciń skie nazwy jeg o s ą : T r o g l o d y t e s p a r v u l u s , v u l g a r i s , e u r o p a e u s , f u m i - g a t u s , r e g u ł u s, p u n c t a t u s , d o m e s t i c u s , s i 1 v e s t r i s i t e n u i r o s t r i s , M o t a c i l l a t r o g l o d y t e s i S y l v i a t r o ­ g l o d y t e s . N iem cy zowią go Z a u n k o n i g , Z a u n s c h lii p f e r

(Nowicki),

Z a u n s c h l i i p f e r ,

(W ałecki

w dziele: «Das Buch der Natura); oprócz tych nazw podaje

Brehm

jeszcze następujące n azw y: S c h n e e - , W i n t e r - , D o r n - , N e s s e l - , M e i s e a - i S c h l u p f k ó u i g , Z a u n s a n g e r , Z a u n s c h e r z , T h o m a s i m Z a u n e . W francuskim języku : L e t r o g l o d y t ę o r d i n a i r e .

M ysikról je st jed n ym z najm niejszych pom iędzy naszym i ptakam i. Ma blisko lO cm. długości. T y lk o z ł o t o g ł ó w k a — tj. a) k r ó l i k c z u b a t y , c z u b a t e k , także o g n i c z e k ( S y 1- v i a r e g u l u s L a th ., R e g u l u s c r i s t a t u s Brehm.), b) ż n i- c z e k ( R e g u l u s i g n i c a p i l l u s Naum.), u niemców d a s G o l d h a h n c h e u , w edług D ra Schoedlera d e r Z a u n k o n i g (mylmie), u francuzów le r o i t e l e t , — jest mniejsza od niego.

Ją też nazwać można kolibrem naszym , bo jest najm niejszym ptakiem europejskim . A ponieważ nietylko z wzrostu, ale i ciekaw ości i ruchów podobna jest do m ysikróla, chociaż inaczej upierzona, za niego często byw a uważana, tym więcej, że nazwa jej poniekąd podobną jest do tam tego.

M ysikróla zna każd y dobrze, dlatego opis jego, ja k w ygląda, uważam za zbyteczny. T o tylko namienić można, że ma bardzo krótkie skrzyd ła, wskutek czego nie może ani dobrze, ani długo latać, a jego brunatne, rudaw e, gdzieniegdzie siw^ymi lub białym i i czarnym i plam kam i ozdobione, miękkie a gęste upierzenie jest bardzo ciepłe, tudzież, że sam iec jest trochę w iększy od sam icy, a m łode są nakrapiane. O czy m ysikróla są brunatne, dziób i nogi czerwouiawo szare.

Znajduje się w całej E u rop ie, tak na północy, ja k i na południu. Przebyw a najchętniej na nizinach po wilgotnych lasach, gęstych krzakach i zaroślach, w ogrodach i zbożach, nad brze­

gami wód lub w starych murach, m iędzy skałam i gdzie usta­

wicznie z podniesionym pionowo ogonkiem i spuszczonym i sk rzy ­ dełkam i skacze po gałązkach, ja k m yszka zagląda do każdego kąta i wiecznie zwinny, ruchliw y i w esoły poluje za owadam i.

W jesieni i zimie pojaw ia się często koła m ieszkań ludzkich na wsi i w mieście. T u skacze po płotach, a nieraz — ja k mówi

Pietruski

— przez okna i drzwi otwarte zalatuje ja k ćm a do stajen, lamusów i śpichlerzy i t. d. — bo i jem u nieraz da się bieda we znaki.

T ym i dniami (a było to w grudniu 1884 roku) — pisze

Kammerer

— usiadł biedny m ysikrólik przed drzwiami mego pom ieszkania. Ziemia bieliła się od szronu a ja k kam ień b y ła zamarznięta. Ptaszyna drżała na całym ciele. Zim ny kamień, ja k się zdaje, nie b ył dla niego w ygodn ym miejscem w ypoczynku.

Niebawem sypnąłem mu przez okno nięco okruszynek, które zgarnąłem ze stołu, i patrzcie — zaledwie odszedłem na chwilę, już p rzyleciały dwa, trzy takie ptaszki. A z pewnością nie zimno, lecz głód p rzypędził te biedne istoty pod m oje pomieszkanie.

N ie zostaw iły ani jedn ej okruszynki. W krótce potym nie widzia­

łem ich więcej i n igdy już o nich nic nie słyszałem .

I czemuż przynajm niej nie p od ziękow ały za śniadanie?

pom yślałem sobie m imowolnie. A le czyż nie uczyniły tego już dawno? K to komu właściwie b y ł winien więcej uznania i wdzię­

czności, czy one mnie, czy ja im ? K tó ż to pom agał w w ytępie­

niu wielu, bardzo szkodliwych owadów, gąsienic, pędraków i wszelkiego rodzaju robactw a, które uszkadzało nasze ogrod y i drzewa w wiosennej porze? K to zapom ocą m elodyjnego śpiewu i w esołej ruchliwości ożyw iał przyrodę i najbardziej wzruszał serce człow ieka ?... Zapewnie, że w gronie tych pożytecznych ptaków nie b y ł ostatnim także i nasz m ały królik, dzielący teraz z w szystkim i los tw ard y - ponieważ i jego pożywienie składało się głównie z poczwarek i p a ją k ó w ...

A wiec zasługuje na staranną opiekę z naszej stro n y, zwłaszcza w zim ie!

W Tatrach jest stałym ptakiem . Znachodzi się wszędzie w reglach aż do ich górnej granicy

[Nowicki).

Szczególniejszą przebiegłość a zarazem filuterność okazuje m ysikrólik w budowie sw ego gniazdka, albowiem ja k n ajd o­

kładniej przystosowuje je do krzaka, drzewa, lub trawnika, iż je z trudnością rozeznać można. A pom im o tego zdarza się dosyć często, że niew stydna kukułka, odszukawszy owe gniazdko, wyrzuca z niego kilka jajek , a znosi tam swoje. Oczywuście, że malutki m ysikrólik niemało ma potym strapienia, ażeby m łodą kukułkę, którą w ysiedział i za swoje własne uważa dziecko, należycie w yżywać, ponieważ je st trzy razy takiej wielkości, ja k jej w ychow aw cy. P rzy tym w szystkim m ała dziwaczka wcale

nie jest grzeczną względem swego ojczym a, m acochy i rodzeństwa przyrodniego. Niebawem opuszcza gniazdko, nie poczuwając się do żadnej wdzięczności.

M ysikról buduje swój p ała cy k , stosunkowo d o syć wielki, blisko ziemi lub na ziemi, pod korzeniam i drzew, pod strzecham i, w sztolniach opuszczonych — bardzo sztucznie, mocno, ozdobnie i gład k o z mchu i w yściela go piórkam i, włosieniem albo wełną.

M a on pewne podobieństwo do pieca piekarskiego, całkowicie zam knięty ja k budka, m ający tylko bardzo ciasny, ja k dla m yszki, otwór w chodow y z boku. T y m sposobem zabezpiecza go od wiatru.

Gnieździ się dwa razy do roku. Sam iczka znosi 6 do 8

(Pietruski)

lub według innych do 1 1 malutkich, okrągław ych, biaław ych, czerwoniawo kropkow an ych jajeczek.

N ajw iększym i w rogam i m ysikróla są k o ty, szczury, m yszy i łaski.

Praw dziw y to karzełek pom iędzy ptakam i. A zabawne i oryginalne są jeg o ruchy i m iny i całe zachowanie się w ogólno­

ści, dlatego też zwraca uwagę na siebie.

Pietruski

m ów i: «Co mu zbyw a na wzroście, chce uzupełnić swoimi ruchami. I w istocie wszędzie go pełno, wszędzie mu pilno, wszędzie zajrzeć musi i wszędzie ja k m ysz się przeciska.#

M ysikról jest wpraw dzie malutkim, ale bardzo dumnym ptaszkiem. Sw oje dumę okazuje przedewszystkim zapom ocą ogona, któ ry lubi zadzierać w górę lub podobnie ja k paw go rozpościera, p rzyczym od czasu do czasu w ydaje miłe ton y.

Skacząc, podnosi zazwyczaj ogonek najw yżej w górę ja k dum ny kogut.

N adzw yczajnie ciek aw y i niedow ierzający (

Taczanowski

) nie wchodzi w stosunki z innymi ptakam i.

A dlaczego m ysikról zniesie i ciężkie m rozy, posłuchajm y, ja k tę rzecz w yjaśn ia

J . J . Virey:

1 «Powietrze całkiem ptaka przejm ując, pow iększa jego ap arat odd ychania, skąd cudowne w yn ikają skutki, ponieważ bowiem oddychanie ogniskiem jest ciep ła naszego, czynności, i nadaje krw i kolor jej i zapał życia, dlatego ptak zdolności tych w najw yższym używa stopniu. Ma on więcej ciepła od człowieka i wszystkich innych zwierząt, które dochodzi trzydziestu pięciu stopni, g d y u nas nie b yw a więcej nad trzydzieści do trzydziestu dw óch; zostaje niby w gorączce ustawicznej, zaledwo policzyć można szybkie bicie jego s e rc a ; na chwilę praw ie nie jest sp okojn y i ja k b y go pożerał ogień ż y c ia ; ani ostrość zim naszych w praw ia go w odrętwienie, gd yż m ałe m ysikróle wesoło znoszą najtęższe m rozy i nie giną od nich...

W iele ptaków odlatuje na zimę do krajów cieplejszych, nie dla zimna, ale Z braku owadów i innych do życia potrzebnych

') P a t r z : H i s t o r y a o b y c z a jó w i i n s t y n k t u z w ie r z ą t p rz ez J . J . Y i r e y a , tłom . A n t o n i Koś miiiski. ~W W a r s z a w i e , 1828. tom I. str. 240. 278. 279. 280.

płodów. B ra k pokarm u bardziej, aniżeli zimno, przym usza ptaki do odlatywania. N asze gatunki, żyw iące się ziarnem i owadami, widząc na początku zim y ziemię z płodów sw ych i zieloności ogołoconą i przedstaw iającą obraz pustyni i śmierci, uciekają do krain szczęśliwszych. Zim a, pora sm utku, okazuje tylk o pola spustoszone... B iad a nieroztropnym , co pozostały w kraju rodzinnym , bądź przez niedbalstwo, bądź dla słabości wieku lub innych p rz y c z y n ! W loką one nieszczęsne życie w nie­

dostatku, pośród śniegów i m rozów ! T a k nasze m ysikróle, w naj­

tęższe m rozy, zbliżając się do ch aty rolnika, zdają się prosić go o gościnność i płacą za nią m iłym i piosnkam i, ja k m łody M instrel p rzy bramie starożytnego zam ku. Ale z wiośnianym i kw iatam i i piękną pogodą pow rócą nasi przyjem ni w ędrow nicy, i K rzew in y, gaiki znowu się zaludnią i rozlegać będą now ym , odgłosam i; odradzająca się traw ka nowe o k r y je gniazda®...

I nasz m ysikról będzie szczęśliwszy, obejdzie się bez p om ocy ludzkiej i głód mu już nie dokuczy.

W śród najsroższej zim y, g d y milczą w szyscy skrzydlaci piew cy, m ysikról siada nieraz na w ierzchołku drzewa lub szczycie dachu i napuszyw szy piórka, choć mu dokucza mróz i zimno, popisuje się pilnie i donośnie, z całego gardziołka sw ym i kró t­

kimi, lecz zawsze bardzo p rzyjem nym i piosenkam i.

I cóż go może wśród zim y pobudzać do śpiew ania? Sądzę, że miłe prom ienie słońca, przypom inające mu niejako piękną wiosnę i ciepłe lato. I w ted y śpiew a z radości jak owe dziecko, które się spodziewa czegoś p rzyjem nego. Śpiew jego piękn y i bogaty, a ja k na tak m alutką ptaszynę bardzo głośn y, polega na świstaniu tonów, p rzeryw an ych n iekiedy sztucznym trelowa- niem. Z tego powodu śpiew a on najpodobuiej do kanarka

Pietruski

pisze, że w abi: c z y k , c z y k (według in n ych : c e k , cele) t a k , t a k cienkim głosem , ale ma oprócz tego jeden krzyk w łaściw y: z e r r r , z e r r (według in n ych : c r r r r r ) , któ­

rego się w szystkie ptaki niezmiernie boją, bo g d y się odezwie, to pewnie kot albo krogulec niedaleko . . . .

G d y m ysikról przebyw a w klatce, a słońce świeci na niego, zaraz roztacza ogon w achlarzow ato, albo rozciąga skrzyd ła, i kład ąc się na piersi, w yw odzi sw oje piosnki.

Taczanowski

utrzymuje, ż e /ptaszek ten je st jed n ym z n a j­

lepszych śpiew aków krajo w ych . Śpiew a w zimie i w lecie, gdyż nie odlatuje do ciepłych krajów , czemu przeszkadzają zapewnie krótkie skrzydła, zapom ocą których nie m ógłby dalekich o d b y ­ w ać p od róży.

W niewoli nie w ytrzym a d łu g o , dlatego nie powinniśm y go chw ytać. A jeżeliby się to kied y w yd arzy ło , należy p ostą­

pić w edług w skazów ki

Pietruskiego,

który p isz e : »Ułowionego puszcza się do małej, p rzykrytej klateczki (skrzydełek mu się nie wiąże) i p rzyzw yczaja się na m ącznych robakach i mrów­

czych jajach do jedzenia Nr. 2 ,' do którego można codzien­

nie szczyptę m iałko utłuczonego siem ienia konopnego przym

ie-szać. K la tk a powinna b yć d osyć wielka, mieć bardzo gęste oczka druciane, ażeby nie w ylazł i budkę drewnianą z otworem , do której ptaszek lubi włazić i w yłazić.

Pomim o wszelkiej troskliw ości wołowe oczko rzadko k ie d y dłużej żyje w pokoju, niż rok. Uważano, że daleko łatwiej daje się z początku p rzyzw yczaić, niż nadal utrzym ać. Z tego względu nie um ieściłem tego p taszka m iędzy lepszym i śpiew akam i, na c o b y ze wszech m iar zasługiwał.«

I dlaczegóż nazwano tę m alutką ptaszynę m ysikrólem ? Oto według jed n y ch dla żartu, iż jest tak m ałym , a przecie tak d u m n y m , w edług innych w skutek p odania.* Je st ono powszechnie znane tak w krajach zagranicznych, jak i w kraju naszym , a treść jego ta k a : R az zebrały się w szystkie ptaki, ażeby sobie obrać króla. O rzeł uniósł się w powietrze i wzleciał z nich najw yżej. Ptedci o gło siły go więc królem. A le pod skrzy­

dłam i orła b ył u k ry ty m ysikrólik, który dopiero w te d y ruszył w górę, g d y praw dziw y król ptaków' zmęczony spuszczał się ku ziemi. O czyw iście daleko wyżej od niego wzbił się pod niebiosa.

G d y jed n ak spuścił się na ziemię doznał rozczarowania. Ptaki nie chciały go uznać za króla, owszem p rag n ęły go pozbawić życia. P rzebiegły m ysikról schow'ał się w m yszą norę i został królem m yszy obw ołany.

T a k to nieraz słaba i m ała istota przy przezorności i prze­

biegłości może pokonać wielkiego i m ocnego i zdobyć sobie głośne imię.

W wielu okolicach nie oddają m ysikrólow i tak wielkiego uszanow ania, lecz zowdą go pospolicie, ja k już nam ieniliśm y, w ołow ym oczkiem lub poprostu p ło cikiem , a w Niem czech der Zaunschliipfer czyli sm ykiem . A le to tylk o jest pewną rzeczą, że jest ptaszkiem bardzo pożytecznym .

Jó z e f Chmielewski.