• Nie Znaleziono Wyników

M Y Ś L I ^ Ó i S E F A C H M I E L E W S K I E G O ,

D obry człow iek to p a m ię ta , że m a lu b ić i zw ięrzęta, bo m o raln o ść tak n a s uczy, więc zw ierzęto m n ie dokuczy.

P ięk n o ść lu d zi się p oznaje po u m y słu szlach etn o ści,

gdy przeciw nie — w arto ść zw ierząt

po zew n ętrzn ej ich piękności.

A by zatyin w a rto ść m iały, chciej, by ła d n ie w yglądały.

Z ab iłem dziś k re ta ! — A to w ielkie m ęstw o ! T ę cnotę p o w inno sław ić społeczeństw o!

Z nęcać się n a d sła b sz ą od siebie istotą, czy to je s t z asłu g ą i czy to je s t c n o tą .? ..

A w tęp ie n iu zw ierząt, gdy k to ro b i zbytek, czy ty m społeczeństw u p rzynosi p o ż y te k ? ..

C hłopiec, k tó ry żaby łow i, n o g ą depcąc, b ied n e dręczy i dok u cza znów p taszkow i — kiedyś lu d zio m się odw dzięczy, b o . litości nie o b u d z i;

p lag ą będzie o n d la ludzi.

R O Z M A I T O Ś C I .

Wierność psa.

P. M. W . podaje w „

Thierfreund

“ (1892 nr. 3) następujący p rzykład wierności psa.

M ieszkając w X . dzielnicy W iednia, w ybrałem się raz na przechadzkę w pola wraz z dwom a psam i, ab y użyć ruchu i zażyć świeżego powietrza. Po drodze spotkałem biedną kobietę, k tó ra prow adziła m ałego, popielatego pincza o trzech nogach.

W dałem się z nią w rozmowę i dowiedziałem się, w jaki sposób stracił jedne nogę.

Podczas zajęcia Serajew a w r. 1878 przez austryjackie w oj­

ska pełniła p rzy nich ta kobieta obowiązki m arkietanki. P osia­

d ała m ały w ózek napełniony prowiantam i, na którym siedział je j pies ja k o dozorca. W śród w rzaw y wojennej ciągnęła ta ko­

bieta wózek, nie troszcząc się wcale o los swego ulubieńca, któ­

remu tym czasem w śród utarczki ustrzelono nogę. — G d y w szy­

stko już ucichło, nagle spostrzegła z wielką boleścią utratę psa, któ ry zraniony praw dopodobnie zsunął się z wózka. Szukała go wszędzie i d o p y ty w ała się za nim wszędzie, ale w szystko napró- żno. N iepocieszona, pozbawiona swego pom ocnika, dalej sam a ciągnęła w'ózek z prowiantami. Po ukończeniu w ojny pow róciła kobieta do W iednia, gdzie odszukała dawne swe mieszkanie na L aa erb e rg i zajęła je osam otniona. Po pew nym czasie zdało się jej, ja k b y słyszała skrobanie o drzwi, otw orzyła więc je i jakież było jej zdziwienie, gd y ujrzała sw ego biednego pincza całkiem w ychudłego, skow yczącego i szczekającego, a z rad o­

ści skaczącego przed nią na trzech nogach. Ze łzą w oku p rz y ­ ję ła wiernego psa i sobie nieraz odm ówiła kaw ałk a chleba, ab y

go dać psu za jego przyw iązanie i wierność.

Długo brzmiało mi w uszach to zajm ujące opowiadanie, a jeżeli kto wątpi, że zwierzęta m ogą nieraz prześcignąć ludzi w wdzięczności i przyw iązaniu niech czyta.

T h ie r fr e u n d . 1892 N r. 3.

Rzadka wierność kota.

W R e u 11 i u g w domu obyw atel­

skim chowano pięknego kota, z którym obchodzono się bardzo dobrze. K o t okazyw ał szczególniejsze posłuszeństwo córce domu, podrastającej dziewczynce, do której b y ł w w ysokim stopniu p rzyw iązany. N agle zachorow ała córka i po kilku dniach zm ar­

ła. W śród smutku i zmartwień dom ow nicy nie zwracali uw agi na kota. D opiero po pogrzebie spostrzeżono nieobecność k o ta;

szukano go wszędzie nadarem nie. Jed en z członków rodziny od ­ wiedził po kilku dniach grób zm arłej i w zruszający widok przed­

staw ił się jeg o oczom. W środku m ogiłki skrobał kot z zapałem łapkam i ziemię i już znaczny dołek b y ł w yk o p ał. Przyw iąza­

n y do nieboszczki kot zdołał sam odnaleść dość odległy cm en­

tarz, a tutaj miejsce wiecznego spoczynku swojej pani. Z an iesio­

no więc kota do domu, gdzie go przez dłuższy czas dobrze pilno­

w ano, ab y znowu nie pow rócił na grób. K o t wreszcie pozostał w domu, a dom ownicy cenili go jeszcze bardziej dla jego w ier­

ności i przyw iązania.

T h ie r fr e u n d . 1892 N r. 2.

Pudel

n 'i8 C ie r p ią c y m u z y k i. Powszechnie wiadom ą je st rze­

czą, że wiele psów słysząc muzykę w yją przeciągle i nieprzy- emnie. D otychczas nie zbadano, co właściwie je st tego p rzy czy ­ ną, czy w y ją dla współudziału w m uzyce, czy też nie zno­

szą m uzyki. Z daje się, że ostatnie przypuszczenie jest praw do­

podobniejsze. W tej sprawie czytam y w

Thierfreund,

organie wiedeńskiego tow arzystw a ochr. zw. (nr. i. 1892) następujące zdarzenie.

M ieliśm y w domu w yuczonego, roztropnego i nader posłu­

sznego pudla, który w szystkie osoby przychodzące do nas w od­

w iedziny witał po przyjacielsku i chętnie popisyw ał się przed nimi z swoich sztuczek, których go w yuczono. U n ikał tylk o n a­

uczyciela m uzyki, któ ry przychodził do nas codziennie; słowem nie cierpiał go. R az udało się temuż nauczycielowi p rzyd yb ać pudla w salonie, w którym odbyw ała się nauka m uzyki; zatrzy­

m ał go więc, zam knąw szy drzwi. Pudel b y ł zm uszony całą go ­ dzinę przysłuchiw ać się grze na fortepianie. W krótce po rozpo­

częciu lekcyi pudel począł w yć i skow yczeć, zachow yw ał się ja k w ściekły, biegał po salonie ja k szalony i szukał w największej trw odze w yjścia. N auczyciel m uzyki i uczeń, których to zacho­

wanie psa bardzo bawiło, wzięli go na kolana, a uspokoiw szy go , dalej grali. T ego pudel nie m ógł już w ytrzy m ać; chciał się w yrw ać z rąk, kręcił się, drapał, a g d y to nie pom ogło, ukąsił nauczyciela w rękę — i w ysk oczył przez otw arte okuo z pierwsze­

go piętra na dziedziniec, uszkodziwszy się baidzo. T akie są zw y­

kle skutki, g d y chcem y kogoś zmusić do tego, czego natu­

ra uie znosi, — tak u .zwierząt ja k u ludzi.

T h ierfreu n cl. 1892. n r . 1.

Papuga przed sądem.

W now szych czasach bardzo często w yd arza się, że zwierzęta w ystępują w spraw ach sądow ych i rozstrzygają rzecz na k o rzyść sw ych właścicieli. Niedawno temu w W estm inster oskarżyła Pani Tanner pana Isaacs’a o kradzież p a­

pugi, która wabiła się Jacąu ot. Sędzia pragnął widzieć papugę, któ­

rą niezadługo przyniesiono. «Czyś śn iad ała,» zap ytał się sędzia. —

uYes,yes„

(tak jest, tak jest), ■— odpow iedziała papuga. — «Panie Isaaks, proszę bliżej p rzystąpić,® — rzekł sędzia. — «T ak, . . . a teraz pogłaskaj pan p taka,® — rzecze sędzia. Pan Isaaks zbli­

ża rękę bojaźliwie i zwolna do klatki. W tym papuga zadaje mu silny cios dzjóbem. Z kolei przystępuje oskarżycielka do ptaka i głaszcze go, a ptak zachowuje się ja k najspokojniej Sędzia p rzyznaje ptaka pani Tanner. A le oskarżony niezadowolony oświadcza, że oskarżycielka nie widziała n igd y tego ptaka. Na.

to oskarżycielka: «Panie sędzio, za 15 minut będzie 12 . godzina.

Z uderzeniem tej godziny papuga odezwie s ię :

«God bless the Pnrice o f Walesl»

(niech B ó g błogosławi księciu W alii). — S ę ­ dzia zarządził 15-m inutową p au zę; publiczność oczekuje niecier­

pliwie końca spraw y. W reszcie dwunasta bije a papuga w ygłasza n ajw yraźn iej:

«God bless the pri?ice o f Wales/»

K u uciesze publiczności pani T an n er zabiera papugę a pan Isaaks skazan y na znaczna kare pieniężna pełen w stydu opuścił sale sadowa

T h . '