• Nie Znaleziono Wyników

Im dłużej czytam prozę pisaną przez kobiety, tym częściej zadaję sobie py-tanie, czy mogę o niej pisać. Kto lub co udziela mi promesy? Wieloletnie studia, stopień naukowy czy raczej czytelnicza ciekawość, podążanie śladem Innego/Innej oraz szukanie odbić, śladów siebie w tekstach literackich?

Prawdopodobnie, w moim czytelniczym przypadku, wszystkie te czynniki są w cenie, jednak ważniejsze wydają się te, które wymieniłem na końcu.

Kobieta jako czytelnik – wiemy, że jest to możliwe (i skodyfikowane), co jednak, gdy przestawimy człony tego zestawienia: czytelnik jako kobieta, a ściślej: czytający mężczyzna jako kobieta. Teoretycznie jest to konstrukcja, którą można łatwo wybronić, praktycznie mam jednak obawy. Primo: nie wiem, czy mogę dokonywać takiego rozróżnienia, bo na czym miałoby ono polegać? Na wyborze lektury i sposobie percepcji? Wówczas byłaby to po prostu lektura indywidualna. Secundo: potencjalnie owo rozróżnienie kojarzy mi się z komunikacyjnymi mieliznami, z korzystaniem z nadpi-sanych wzorów przynależnych do płci kulturowych. Nie mogę jednak od-rzucić swoich ograniczeń: braku doświadczeń, które konstruować mogą czytelniczkę, albo przeciwnie: nadmiaru innych doświadczeń; z drugiej zaś strony stoi intelektualna potrzeba zrozumienia, otwarcia, ciekawości, szukania miejsc wspólnych i różnych, przy ciągłej, jednoczesnej autoweryfi-kacji, czy nie dokonałem automistyfikacji albo uproszczenia. Na tym polega moja lektura. Na nieustannym zaglądaniu między tkaninę podstawową i podszewkę. Zarówno tekstu, jak i moich lekturowych przyzwyczajeń. Tam kryją się szwy i zręby moich oczekiwań oraz dostępnych literackich pro-pozycji.

Idąc za podziałami krytyków i krytyczek piszących o literaturze dwu-dziestowiecznej, łatwo popaść w koleiny, in plus wartościując prozę bliższą intelektowi, z drugiej strony ustawiając tę bliższą biologii albo strategiom

emancypacyjnym. Dotąd najczęściej zajmowałem się tym ostatnim aspek-tem. Owe wybory w moim badawczym centrum stawiały kwestie konstytu-owania (się) podmiotu i strategii jego konstrukonstytu-owania w danej kulturze.

Zawsze jednak szło o podmiot tekstowy. Teraz chciałbym się przyjrzeć nie tylko temu wewnętrznemu, ale także temu, który go konstruuje i rekonstru-uje, czyli autorkom i czytelnikowi. Interesować mnie będą więc wątki auto-biograficzne, pęknięcia tekstowych podmiotów, ale też mój odbiór jako hi-storyka literatury najnowszej – jakkolwiek oksymoronicznie brzmi to określenie. Przyglądając się literaturze kobiet wpisywanej w czas po prze-łomie 1989 roku, chciałbym jednak wyjść poza ustalony zestaw tytułów czy autorek kanonicznych i tym samym zwrócić uwagę na tytuły (bo nie autor-ki, te w czytelniczą historię zostały trwale wpisane), do których niezbyt czę-sto wracają hiczę-storycy i hiczę-storyczki literatury. Z tego powodu z ciekawością sięgam po Sublokatorkę Hanny Krall, Chwałę czarownicom Krystyny Kofty i Annę In w grobowcach świata Olgi Tokarczuk. Co je łączy? Roboczym mia-nownikiem stanie się śmierć lub rozwarstwienie podmiotu jako próba (re)konstrukcji jego tożsamości. W przypadku literatury kobiet byłby to do-datkowy fenomen – rozłam nieukończonego lub śmierć nienarodzonych1. Dla czytelniczki prozy pisanej przez kobiety pod koniec XX wieku żadne z powyższych nie jest jednak zaskoczeniem. Dla czytelnika także. Toteż po-niższe lektury staną się przesunięciem czytelniczej i krytycznej uwagi, nie ścieżką prowadzącą do rewolucji.

1985

– Opowiedzcie mi coś – poprosiłam.

(Każde spotkanie z czytelnikami tak kończę: „Opowiedzcie historię. Prawdzi-wą… Ważną… Cudzą, albo o sobie…”)

Wyłączyłam mikrofon.

–––––––––

1 Por. „W perspektywie retorycznej nadal można powtarzać konstatację, iż metafory obecności, głosu i ekspresji ustanawiają sensy, więc na cichym polu kobiecości ich wzniecanie, podnoszenie do kwadratu, znaczy tyle, co pogłaśnianie, nasycenie barwą, ukonkretnienie;

poszukiwanie gramatyki, słownika, roli. Poststrukturalizm tę sytuację komplikuje. Po pierw-sze dlatego, że kwestionuje stabilną podmiotowość, eksponuje »śmierć autora« (w przypadku autorki postulat kłopotliwy, oznaczać by mogła śmierć nienarodzonej, co warto przemyś- leć jako szansę na narrację post-backlashową). Kooperacja w gruncie rzeczy wychodzi tym funeralnym pomysłom naprzeciw, czy nie oznacza bowiem rozmycia podmiotowości? Punk-tem dojścia i być może wyjścia z impasu jest Foucaultowska wizja autorstwa jako podmio- towości performatywnej i dyskursywnej […]”. I. Iwasiów, Kooperatywy. W: Dwadzieścia lat literatury polskiej 1989-2009. Idee, ideologie, metodologie. Red. A. Galant i I. Iwasiów. Szczecin 2009, s. 85.

Zapadła cisza.

Ludzie zastanawiali się, czy znają ważną historię. I czy chcą mi ją powierzyć.

Zwykle podchodzą z nieskładnymi słowami, z zakłopotaniem2.

Kto wypowiada te słowa? Reporterka, autorka Sublokatorki. Mówi w pierw-szej osobie. Słucha, zapisuje i przekazuje dalej cudze, ważne, jednostkowe historie. W miejscu narratorki-reporterki często pojawia się ktoś inny, mó-wiący o sobie, opowiadający historię kogoś, kogo znał. Mimo to czytelnik ma wrażenie stałego kontaktu z narratorką, która nie tylko nie ukrywa swo-jej tożsamości, ale dodatkowo ukazuje okoliczności snucia opowieści.

W przypadku Sublokatorki znikają wyznaczniki reportażu. Tekst zakwali-fikowany został jako powieść, co stawia go po stronie literackiej fikcji. Nale-ży jednak pamiętać, że XX wiek rozmył granice pomiędzy prozą fikcjonalną i niefikcjonalną, dodatkowo „w przypadku kronikarzy Holokaustu […]

mówienie o tej granicy jest o tyle niepotrzebne, że w samym geście ocalania pamięci, powrotu do ludzi, do zdarzeń, zawarty został postulat prawdy, wbrew wiedzy o ułomnej naturze przypomnień i opowieści”3. Ponad repor-tażową konwencją postawiona zostaje „pieczątka etycznego autentyku […]

utkanego ze szczegółu, głosu ludzi, śledztwa pamięci, niekoniecznie jednak weryfikowanego w planie historycznych podręczników, które nie uwzględ-niają pojedynczej, ludzkiej perspektywy”4.

Ludzka perspektywa obejmuje Żyda, Niemca, Polaka. Jest uniwersali-zowana. Taką perspektywę najczęściej – według badaczy – obiera Krall.

W tym ujęciu rysuje inność narodowościową. W tym właśnie planie każdo-razowo odczytywana jest jej twórczość. Holokaust to dla niej temat bezape-lacyjnie najważniejszy. Wskazując na inność narodową, badacze nigdy jed-nak nie brali pod uwagę inności płciowej, która doskonale uwidacznia się w Sublokatorce, Oknach, Powieści dla Hollywoodu z tomu Hipnoza oraz Królu kier.5

Sublokatorka wydana w 1985 roku w emigracyjnej Libelli wtapia się w za-istniały wówczas w literaturze polskiej opisującej Zagładę ruch poszerzenia i różnicowania tożsamości zbiorowej, subwersywny względem wąskiej toż-samości, która dominowała do momentu wprowadzenia stanu wojennego.

W roku 1985 w Polsce odbywa się pierwszy pokaz filmu Lanzmanna Shoah.

Dalej ukazują się takie tytuły, jak: Początek Andrzeja Szczypiorskiego, Um-schlagplatz Jarosława Marka Rymkiewicza, Bohiń Tadeusza Konwickiego,

–––––––––

2 H. Krall, Tam już nie ma żadnej rzeki. Kraków 2001, s. 5.

3 I. Iwasiów, Poznawanie innego jako odruch tożsamościowy. O prozie Hanny Krall. „Polonisty-ka” 2006, nr 2, s. 24.

4 Ibidem.

5 Zajmując się doświadczeniem wojennym, z powyższego ciągu tytułów wyłączyć trzeba powieść Okna, którą traktować można jako zapis polskiej codzienności lat 80.

Zagłada Piotra Szewca, Weiser Dawidek Pawła Huellego, Kadysz Henryka Grynberga czy wreszcie esej Jana Błońskiego Biedni Polacy patrzą na getto.

Powieść Krall ostro krytykowano – przede wszystkim za formę. Opisy-wano ją za pomocą zapożyczonej z tekstu antynomii jasnej i ciemniej tożsa-mości głównej bohaterki, mającej być alter ego autorki. Przede wszystkim jednak skupiono się na kształcie powieści. Zarzucano jej zbytnią kunsztow-ność, kaligrafię, literacką norymberszczyznę nieodpowiednią dla podjętego tematu. Ówczesna polemika, mimo upływu czasu, pozostała aktualna do dziś, czego dowodem jest głos, jaki zabrała w niej Maria Janion6.

Pisząc Sublokatorkę, autorka zrezygnowała z pojętej w tradycyjny sposób fabuły. Osią kompozycyjną nie uczyniła akcji, a nawarstwiające się obrazy – przenikające się palimpsestowo losy dwóch dziewczynek, z czasem kobiet.

To powieść o dorastaniu, o budowaniu tożsamości Żydówki i Polki. Narra-torka opowiada historię własnego życia, które w dzieciństwie splotło się z losem żydowskiej dziewczynki, tytułowej sublokatorki, w czasie wojny ukrywanej w domu jej rodziców. Po wojnie losy obu nadal się przeplatają, z czasem stapiając się w jeden, wspólny los. Narratorka zyskuje podwójną tożsamość. „Jest »jasną« Polką o chlubnej genealogii powstańczo-żołnierskiej i jednocześnie ukrywającą się napiętnowaną nieszczęściem, prześladowaną i oczekującą rychłej śmierci”7, „ciemną” Żydówką.

Powieść, której tematem pozostaje konstruowanie tożsamości, nosi cechy autobiografii Hanny Krall. Świadomość będąca filtrem opowiadanych aneg-dot jest więc świadomością kobiety8. Praca tożsamościowa bohaterki polega na kształtowaniu siebie. Na budowaniu swojej historii, biografii Innej, skła-dającej się z patriotycznych, narodowych i prywatnych klisz oraz stereo-typów.

„Czas na rodowód. Córka majora Kralla musi być skądś – każdy musi być skądś, cóż dopiero córka majora”9 – zaczyna bohaterka. Po tych słowach następuje wyliczenie jej domniemanych przodków po mieczu. Sięga aż do XVII wieku. Nieważne stają się związki matrylinearne. Narratorka zdaje sobie sprawę, że ocalić może ją Ojciec major. Jego żona, domniemana matka, może tylko czekać na powrót męża. Inność narodowa cały czas krzyżuje się tutaj z innością płciową. Podniesiony kołnierz i chustka na głowie nie tylko ukrywają zły kolor włosów, ale stają się także przedłużeniem spętania stro-jem, jakąś odmianą gorsetu. Tak pojętą socjalizację najpełniej przedstawia

–––––––––

6 M. Janion, Żyjąc tracimy życie. Warszawa 2003, s. 399-403.

7 Ibidem, s. 401.

8 W ten sam sposób powieść Okna opisuje Inga Iwasiów. Por.: Iwasiów, op. cit.

9 H. Krall, Sublokatorka. Paryż 1985, s. 23. Dalsze cytaty z tej książki lokalizuję w tekście głównym, podając numer strony w nawiasie.

historia Jakubka, który jako kilkuletni chłopiec przetrwał wojnę w częcym przebraniu. Przyjmując imię Zosi i będąc wychowywany jak dziew-czynka, po wojnie nie potrafił poradzić sobie z powrotem do poprzedniej tożsamości, a właściwie ze zmianą, jaką narzucają mu nowi opiekunowie.

Powrót do biologicznej płci stawał się dla niego zmianą tożsamości.

Przecież ty jesteś chłopcem! – krzyczy bezceremonialnie […].

Zosia w płacz, tłumaczą jej dlaczego musiała być dziewczynką, z czego i tak wiele nie rozumie, i tak dobrze, mówią jej, że jest chłopcem, powinnaś się z tego cieszyć, mówią, całkiem już bezsensownie, bo rzeczywiście, można się w takiej gramatyce zaplątać, na razie obcinają Zosi włosy, długie do ramion, przynoszą spodnie i przedstawiają nowego kolegę dzieciom. – jak się nazywasz? – pyta ktoś i okazuje się, że w zamęcie postrzyżyn Zosia utraciła dawne imię, a nie zy-skała nowego. No nic mówi wychowawczyni, potem coś wymyślimy. Parę go-dzin ex-Zosia spędza bez imienia, ale już przy obiedzie zostaje Jakubem (s. 148).

Zabieg postrzyżyn i nadanie nowego, męskiego imienia, wpłynąć ma według opiekunek na lepszą sytuację ocalonego dziecka. Wyrugować z nie-go dziewczynkę – sublokatorkę. Choć paradoksalnie to właśnie kobiece przebranie mogło je uratować przed śmiercią. Rytuał obrzezania redukował i tak już nikłe szanse przetrwania męskiego potomka. Obraz pensjonariu-szek domu dziecka oddawał warunki gwarantujące przetrwanie: „Wszyst-kie o wyglądzie aryjskim, prawie nie ma oczu czarnych i kędzierzawych włosów. Cóż to znaczy? No właśnie dlatego w ogóle są. […] oto szczególna selekcja” (s. 87).

Płciową kontrparą dla jasnej i ciemnej strony tożsamości narratorki oka-zuje się Bernard R. (Rainisch; Rajnicz) i wariant jego jasności – major Krall.

W przeciwieństwie do ukrywającej się dziewczynki, męskich bohaterów Sublokatorki cechuje możliwość działania. Aktywność mieszcząca się w ra-mach narodowego fantazmatu zapewniała im chwilową akceptację społe-czeństwa lub/i władzy. Mimo tego ciemna strona ich tożsamości pozosta-wała nienaruszona. Takie zestawienie zakładać może jednak podwojone sublokatorstwo. Nad mężczyzną wisi cień jego narodowej przynależności, nad dziewczynką/kobietą pojawia się jeszcze chmura płciowej stratyfikacji, która czyni z niej rezydentkę sublokatora.

Tu i ówdzie mogą pojawić się pewne luki w twoim ulubionym wcieleniu. Może okazać się któregoś dnia, że w ogóle nie robisz przetworów na zimę. To błąd, koniecznie powinnaś robić przetwory, inne panie samych kompotów mają już po czterdzieści, a galaretki z porzeczek gdzie?, a mus?, szybko więc z zażeno-waniem nadrobisz błąd, gorzej jednak będzie jesienią, kiedy to wreszcie wyjdzie na jaw, że nie masz dokąd pójść. Na Zaduszki nie masz dokąd pójść, dobrze wiesz o czym mówię (s. 139).

Pomimo prób, zbudowanie całkowitej biografii okazuje się niemożliwe.

Podmiot nie zostaje domknięty. Nadal oscyluje między jasnością a ciemno-ścią, sobą a sublokatorką. Podkreślona zostaje różnica. Ciągłe tworzenie, brak domknięcia, co skłania do rozpatrywania tego tekstu w kontekście in-ności/tożsamości nie tylko, a raczej nie przede wszystkim związanej z sek-sualnością.

Teoria podmiotowości odeszła od definiowania jednostki poprzez wska-zanie na zamknięty zestaw cechujących ją atrybutów. Zamiast tego podkre-śla zmienność, w której „[…] rolę wyjątkową odgrywa stała oscylacja po-między różnicą i powtórzeniem: tożsamością i innością”10.

Budowanie biografii podporządkowane musiało być normom społecz-nym. W chwili, gdy dzięki dobremu wyglądowi „zażegnana” zostawała groźba rozpoznania narodowości, pojawiała się kolejna granica, którą, by nie zostać odtrąconą przez społeczeństwo, trzeba było przekroczyć. Dziew-czynka poddać musiała się społecznej normie, co w tekście obrazuje metafo-ra opuszczonych oczu, posłuszeństwo wobec opiekunek, a w końcu sa- moocena wygłoszona po latach: „Myślę, że jestem malarką, niezłą, jak na kobietę” (s. 103). Narratorka doskonale zdaje sobie sprawę, czego oczekuje od niej społeczeństwo. By przetrwać, musi poddać się grze. Musi wzorować się na swoich opiekunkach, a te, jak wypadało, „[…] bez makijażu, z gład-kimi włosami w kok – reprezentowały zwykle ten sam typ zaradnej pani domu” (s. 31).

Przestrzeń Sublokatorki jest niby niesłychanie zagracony i przeładowany bibelo-tami pokój, w którym nie można wykonać ruchu, żeby nie potrącić któregoś z niezliczonych przekazywanych nam przez autorkę komunikatów. Odczuwa się to jako denerwujące ograniczenie czytelniczej swobody. A także jako nad-mierną krzątaninę, przytłaczającą ruchliwość w drobiazgach, za przeproszeniem czytających te słowa pań – „babskość” prozy11.

Taką konstatację, po zajmujących sporą część omówienia cytatach z Sub-lokatorki, zamieszcza w swojej recenzji Andrzej Drawicz. Jakie to cytaty? Na przykład przytoczenie ironicznego opisu długich włosów Krahelskiej, albo fragment przedstawiający wygląd dzielnych pań z czasów wojny, które la-tem widuje się w górach, ze sweterkiem na biodrach i herbatką sączoną w schronisku. W interpretacji Drawicza „ironia nie zmienia jakości materia-łu”12. Babskość jest wadą czyniącą z Sublokatorki „okropnie denerwującą książkę”. Krytyk korzysta ze znanej opozycji, męskie (uniwersalne)

utożsa-–––––––––

10 Iwasiów, op. cit., s. 23.

11 A. Drawicz, Przedobrzone. „Kultura Niezależna” 1986, nr 22/23, s. 132.

12 Ibidem, s. 132.

mia z dobrym, z formą, żeńskie (babskie) z deformacją. To pozwala mu na poniższą konstatację: „[…] czy Hanna Krall nie mogłaby jeszcze raz, tylko już całkiem zwyczajnie napisać o tym kawałku swojego życia? Jestem pew-ny, że to dałoby się czytać i to dobrze”13.

Można jednak pokusić się o inną, przeciwstawną interpretację, która wyniknie z prostej zmiany perspektywy. Łatwo dostrzec, jak wiele razy au-torka powraca właśnie do opisów wyglądu bohaterek. Zwraca uwagę na drobiazgi. Na pierścionki, które po zdjęciu z palców są pieczołowicie ukła-dane na tapczanie, na rodzaj obcasów (płaskie, by pasowały do okazji), na zachowanie dziewczynek w domu dziecka, ich lekcje tańca, gry na pianinie, wreszcie na włosy, brwi oraz suknię i dekolt pisarki, która ów dom odwie-dza. Denerwujące? Niepotrzebne? Nieprzystające do tematu? Gdyby jednak przywołać inny tekst – Po wyzwoleniu Barbary Skargi, okazałoby się, że te z pozoru zbędne czynności – haftowania, porządkowania, ozdabiania – stają się potwierdzeniem podmiotowości bohaterek, ich walką z totalitarną wła-dzą obozu. Wówczas pejoratywnie pojęta babskość zmieni się w strategię różnicy – formę oporu wobec unifikacyjnych sposobów opisywania realiów wojny i okupacji.

Postać z cieniem, tak za Bożeną Umińską chciałoby się określić bohaterki Krall. Taki tytuł nosi praca badaczki ukazująca portret Żydówki w literatu-rze polskiej od końca XIX wieku do 1939 roku14.

Krall zaczęła publikować swoją prozę w latach 50. ubiegłego wieku. Te-matem jej twórczości nie był wówczas los Żydów. Ten pojawił się dopiero w latach 70. Obserwacje poczynione przez Umińską nie tracą jednak wagi.

Wprowadzenie do jej pracy staje się ciekawym kontekstem oświetlającym losy bohaterek Krall. W swoich badaniach Umińska za Baumanem określa Żydów jako grupę pryzmatyczną. Oznacza to, „[…] że Żydzi byli w specy-ficznej sytuacji, która powodowała, że zależnie od tego, z jakiego i czyjego punktu widzenia byli oceniani, przypisywano im różne cechy, bardzo często sprzeczne, wykluczające się”15. Zawsze jednak były to cechy negatywne.

I tak, szlachta dostrzegała w nich przedstawicieli klasy niższej. Określała jako brudnych, chciwych i podobnych do chłopów. Chłopi z kolei Żydów traktowali jako rządzącą i wyzyskującą ich klasę wyższą. W XX wieku status ten nie uległ zmianie. Każda z klas społecznych przyjmowała Żyda niechęt-nie. Sam nie mógł jednak on powiedzieć o sobie, że stanowi ofiarę, że

nazna-–––––––––

13 Ibidem, s. 133.

14 B. Umińska, Postać z cieniem. Portrety Żydówek w polskiej literaturze od końca XIX wieku do 1939 roku. Warszawa 2001.

15 Ibidem, s. 15.

czony jest ciemnością i cierpieniem. Próby ukazania takiego położenia koń-czyły się oskarżeniem o agresywną, desperacką postawę. „Pycha świadomo-ści nieszczęśliwej wcale nie okazuje się mniejsza”16 niż świadomość jasna i „bezgrzeszna”, pisze Tomasz Burek. Z kolei Jan Walc, zapożyczając meta-forę sublokatorstwa, uniwersalizuje ją. Z Żydów przenosi ją na Polaków.

Pytając, gdzie jest dziś czarno, a gdzie jasno, zupełnie ignoruje kwestię ży-dowską i kobiecą. „Książka Krallówny, przy wszystkich swoich niedomó-wieniach może u czytelnika stwarzać wrażenie, że zdaniem autorki tragicz-ny los we współczesnej Polsce jest udziałem tylko ludzi pochodzenia żydowskiego. A takiego głupstwa na pewno nie chciała napisać”17, dowodzi Walc. Metafora sublokatora implikuje metaforę gospodarza. W tym momen-cie krytyk nie zgadza się na klasyfikację autorki. Zastanawia się, „[…] jak obywatel PRL, trenowany od niemowlęctwa do tego, aby uważać się za sub-lokatora we własnym kraju, może się wybić na suwerenność, może zacząć czuć się tego kraju gospodarzem”18. Dalej zaznacza, iż każdy obywatel kra-jów socjalistycznych doświadcza „[…] bolesnego poczucia sublokatorstwa czy czegoś jeszcze gorszego”19. W rezultacie kategorią jasności nie obdarza mieszkańców Polski, lecz „normalnych ludzi w normalnym świecie”. Uni-wersalizując, zwraca uwagę na popełniane zbrodnie, zrównując to, co ży-dowskie, z innymi nacjami. Nie można się jednak zgodzić z tym, iż dzieciń-stwo za szafą da się porównać z jedzeniem oliwek, które nadeszły w paczce.

Walc zdaje sobie z tego sprawę, przez co jego uniwersalizacja traci siłę prze-konywania. Ów problem z kategoryzowaniem jasności i ciemności pojawia się nie tylko u Walca. Większość recenzentów, pisząc o Sublokatorce, separuje to, co jasne, i to, co ciemne. W ich tekstach sublokatorka nie jest jedną osobą, lecz ulega rozszczepieniu na dwie bohaterki, a właściwie bohaterów. Sublo-katorem pozostaje ten, który nie przejdzie treningu jasności. W ten sposób kategorie ciemności i sublokatorstwa zostają na siebie nałożone, co niweluje różnice narodowościowe. Być może da się jednak być ciemnym i jednocze-śnie nie być sublokatorem? Tak dzieje się w przypadku Bernarda R. On ma wybór, jakiego zdaje się nie mieć bohaterka. Taki podział niwelowałby wcześniejsze podwojenie sublokatorstwa.

Bożena Umińska przestrzega przed zrównywaniem obrazu kobiety i Żyda.

–––––––––

16 T. Burek, Zazdroszczę ci twojej jasności. „Kultura Niezależna” 1986, nr 24/25, s. 92.

17 J. Walc, Pozostać sublokatorem. „Krytyka” 1987, nr 22, s. 269.

18 Ibidem, s. 268. Powyższa argumentacja powtórzona zostanie dziesięć lat później przez krytyków oceniających powieściowy debiut Izabeli Filipiak Absolutną amnezję oraz jej główną bohaterkę Mariannę.

19 Ibidem, s. 267.

[…] kobieta reprezentowała (i dla wielu nadal reprezentuje) inkluzyjny obraz Obcego, obraz dający się włączyć w obręb tego, co własne, choćby dlatego, że kobiety są niezbędne w procesie reprodukcji. Żydzi zaś stanowili obraz Obcego, który mógł być wyłączony, w żadnym sensie bowiem nie byli niezbędni. Kobie-ty nie można było wyalienować z gatunku ludzkiego w takiej skali, tak jak to się stało z Żydami […] ale można było […] nadal utrzymywać je na pozycji niższej kasty, przy czym w wypadku kobiet uzasadnienie ich pozycji społecznej „natu-rą” (czyli czynnikami biologicznymi) było odwieczną normą20.

Rola kobiet w żydowskim patriarchacie była odmienna niż rola kobiety w społeczeństwie polskim. To one bowiem odpowiedzialne były za

Rola kobiet w żydowskim patriarchacie była odmienna niż rola kobiety w społeczeństwie polskim. To one bowiem odpowiedzialne były za