• Nie Znaleziono Wyników

Przełom 1956 roku przyniósł falę debiutów poetyckich. Wiele młodych po-etek zaczęło publikować swoje wiersze, korzystając z większej niż dotąd swobody twórczej i rozluźnienia rygorów cenzury. Inne zarzuciły obowią-zującą w powojennych latach doktrynę socrealizmu i podjęły w swej twór-czości nowe kierunki, debiutując niejako po raz drugi. Tworzyły poezję peł-ną uważnego namysłu nad codziennością, rozważań o bliskości z drugim człowiekiem i refleksji o ulotności każdej chwili życia. Zainteresowanie dniem powszednim, typowe dla liryki tego czasu, wyraźnie obecne w utwo-rach lingwistów (przede wszystkim Mirona Białoszewskiego), w kobiecym

–––––––––

59 Ibidem, s. 22-25.

60 Ibidem, s. 27.

ujęciu przybiera jednak nieco inną postać. Lingwistyczne zabawy z językiem pojawiają się w twórczości wielu liryczek, m.in. Urszuli Kozioł, Bogusławy Latawiec, Krystyny Miłobędzkiej czy już w nowofalowy sposób w wierszach Ewy Lipskiej – ale nie są raczej dominującym wyznacznikiem indywidual-nych poetyk. Odzwierciedlają pewien trud w nazywaniu świata, budują interpretacyjną wieloznaczność, uruchamiają sieć skojarzeń i myślowych konstrukcji, boleśnie obnażają rzeczywistość.

Afirmacja codzienności, jaka zaznacza się w poezji kobiet w drugiej po-łowie XX wieku, daleka jest od bezwarunkowego uwielbienia. U jej funda-mentów leży akceptacja życia „nie do pojęcia” (jak pisze Szymborska w wierszu Utopia) wraz z jego absurdami, przeciwnościami losu, dramatami i niezliczonymi obowiązkami, które generuje każda ze społecznych ról.

Powszedniość często zostaje uniezwyklona, a sprawy drobne i pozornie nieistotne stają się godne uwagi, bo stanowią podstawowy budulec ludzkie-go życia, wypełnioneludzkie-go po brzegi błahostkami. Zwyczajne chwile – widok pierzastych chmur (w wierszu Chmury Wisławy Szymborskiej) czy wypra-nych prześcieradeł (w Gdyby tak biel policzyć Bogusławy Latawiec) – okazują się niezwykłe i warte zatrzymania w lirycznym kadrze właśnie ze względu na swoją ulotność. Kasztany (w liryku o inc. Powinieneś przyjść od strony mo-rza Latawiec), „płaszcze, żakiety, marynarki” (w wierszu Odzież Szymbor-skiej) czy stół (jak w Stole rodzinnym LipSzymbor-skiej) nabierają ogromnego znacze-nia, bo są świadkami bliskości i czułości budowanych w międzyludzkich relacjach.

Zachwyt i nieustanne zadziwienie codziennością to jedne z istotniej-szych wyznaczników poetyki Wisławy Szymborskiej. W 1957 roku ukazał się już trzeci tom jej poezji Wołanie do Yeti, odbiegający znacznie od dwóch poprzednich (Dlatego żyjemy, 1952 i Pytania zadawane sobie, 1954), dość na-iwnych, po części utrzymanych w schematach liryki agitacyjnej czy pa-negirycznej, ale i zdradzających zalążki osobliwości stylu i rytmiki póź-niejszych utworów61. W dojrzałej twórczości poetka rozważa kondycję człowieka w ujęciu antropologicznym (Dwie małpy Bruegla z tomu Wołanie do Yeti, 1957) lub historycznym (Monolog dla Kasandry czy Wietnam z tomu Sto pociech, 1967), rozpatrując ludzki los w kategorii życia-teatru (Wrażenia z teatru z tomu Wszelki wypadek, 1972), poruszając wymiar moralny i spo-łeczny (Terrorysta, on patrzy czy Miniatura średniowieczna z tomu Wielka liczba, 1976)62.

Bohaterowie liryczni kolejnych tomów Szymborskiej egzystują w świecie obfitującym w różne formy istnień, obracając się wśród swoistego nadmiaru

–––––––––

61 A. Legeżyńska, Wisława Szymborska. Poznań 1996, s. 16.

62 Ibidem, s. 21.

elementów ożywionej i nieożywionej przyrody, z którymi nie potrafią współistnieć, jak w wierszu Urodziny63:

Tyle naraz świata ze wszystkich stron świata:

moreny, mureny i morza, i zorze, i ogień, i ogon, i orzeł, i orzech – jak ja to ustawię, gdzie ja to położę?

Te chaszcze i paszcze, i leszcze, i deszcze, bodziszki, modliszki – gdzie ja to pomieszczę?

Motyle, goryle, beryle i trele – dziękuję, to chyba o wiele za wiele (z tomu Wszelki wypadek 1972)

Postrzegana jako poetka filozofująca, Szymborska nie stroni od gier słownych, dowcipu i ironii, która pozwala jej dystansować się wobec poetycko opisywanej rzeczywistości i odkrywać gorzki smak zmagań z ludzką bezmyślnością, słabością czy okrucieństwem (np. w wierszu Głos w sprawie pornografii z tomu Ludzie na moście, 1986). Nieustanne zdumienie nieprzewidywalnym funkcjonowaniem świata i człowieka64, ukazywanie paradoksów codzienności oraz podejmowanie najistotniejszych kwestii egzystencjalnych – przemijania, śmierci, bezradności wobec upływającego czasu, niemożności sprawowania pełnej kontroli nad własnym życiem – w sposób łączący żart i powagę65, stały się wyznacznikami poetyki Szym-borskiej, coraz wyraźniej rysującej się w kolejnych tomach. „Zemsta ręki śmiertelnej”, szansa na zatrzymanie w wierszu ulotnych doznań i doświad-czeń (z wiersza Radość pisania, z tomu Sto pociech) blednie wobec konstatacji:

Nic darowane, wszystko pożyczone.

Tonę w długach po uszy.

Będę zmuszona sobą zapłacić za siebie, za życie oddać życie.

[…]

Spis jest dokładny i na to wygląda,

że mamy zostać z niczym.

(Nic darowane, z tomu Koniec i początek, 1993)

–––––––––

63 O podobnym braku szans na porozumienie między człowiekiem a naturą w poezji J. Hartwig pisała B. Latawiec (eadem, Zegary nie do zatrzymania, s. 224).

64 J. Kwiatkowski, Wisława Szymborska. W: Radość czytania Szymborskiej. Wybór tekstów kry-tycznych. Oprac. S. Balbus, D. Wojda. Kraków 1996, s. 83.

65 M. Stala, Radość czytania Szymborskiej. W: Radość czytania Szymborskiej, s. 93.

W kolejnych tomach liryków, publikowanych już po otrzymaniu Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1996 roku, poetka zdaje się nabierać coraz większego dystansu zarówno wobec siebie, jak i wobec rzeczywistości. Świa-domość własnego istnienia, uczucia, życie duchowe, możliwość autorefleksji – wskazuje jako cechy właściwe człowiekowi i odróżniające go od reszty ist-nień. W futurologicznym wierszu Wyznania maszyny czytającej tajemniczy robot, porządkujący zgliszcza pozostałe po ludzkości, tak charakteryzuje

„wymarłych ludzi” na podstawie tego, „co zapisali swoimi znakami”:

Przyznaję ‒ pewne słowa sprawiają mi trudność.

Na przykład stanów zwanych „uczuciami”

nie potrafię jak dotąd wytłumaczyć ściśle.

Podobnie z „duszą”, wyrazem dziwacznym.

Ustaliłem na razie, że to rodzaj mgły,

rzekomo od śmiertelnych organizmów trwalszy.

Jednak największy kłopot mam ze słowem „jestem”.

Wygląda to na czynność pospolitą, uprawianą powszechnie, ale nie zbiorowo, w praczasie teraźniejszym,

w trybie niedokonanym,

choć, jak wiadomo, dawno dokonanym.

(Wyznania maszyny czytającej z tomu Wystarczy, 2012)

Świadomość własnego istnienia, umiejętność refleksji, wątpliwości, nie-pewność, wahanie, rozterki, uporczywe stawianie pytań mimo przekonania, że uzyskanie odpowiedzi nie jest możliwe – to w liryce Szymborskiej wartości największe, stanowiące o sensie ludzkiej egzystencji. Przekonanie, które po raz pierwszy dobitnie poetka sformułowała w wierszu Utopia (z tomu Wielka liczba, 1976), powróciło z mocą w ostatnim, pośmiertnie wydanym tomie liryków:

Są tacy, którzy sprawniej wykonują życie.

Mają w sobie i wokół siebie porządek.

Na wszystko sposób i słuszną odpowiedź.

[…]

Myślą tyle, co warto, ani chwilę dłużej,

bo za tą chwilą czai się wątpliwość.

[…]

Czasami im zazdroszczę

‒ na szczęście to mija.

(Są tacy, którzy z tomu Wystarczy, 2012)

Ożywienia, jakie zapanowało w poezji kobiet w drugiej połowie lat 50.

i w następnej dekadzie, nie należy wiązać wyłącznie z falą debiutów ’56.

Porządek pokoleniowy w odniesieniu do twórczości kobiecej zdecydowanie zawodzi, nie sposób bowiem wskazać istotnego przeżycia wspólnego rówie-śniczej grupie twórczyń, w znaczący sposób kształtującego ich tożsamość i sposób postrzegania świata66. Doświadczenia, które ukształtowały poetki i żywo oddziałały na kształt ich liryki, zazwyczaj należą do sfery bardzo prywatnej i mają charakter jednostkowy, a nie pokoleniowy. Przemiana Ma-rii Komornickiej, sieroctwo Iłłakowiczówny, skrzętnie skrywana deformacja ciała Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, śmierć ukochanego Kamieńskiej, tra-giczny wypadek ojca Krystyny Miłobędzkiej, odkrywanie tożsamości Agaty Tuszyńskiej – to przeżycia niezwykle intymne, choć – przynajmniej w pew-nym sensie – powtarzalne i kreujące szczególne poczucie wspólnoty, niepo-wiązanej jednak z pokoleniową przynależnością.

W drugiej połowie lat 50. – w czasie sprzyjającym podejmowaniu no-wych tendencji w literaturze i sztuce – poetki, które już wcześniej zadebiu-towały, jak Anna Świrszczyńska, Anna Kamieńska i Wisława Szymborska, opublikowały najbardziej znaczące w swym dorobku tomy. Kolejne debiuty miały miejsce nie tylko bezpośrednio po przełomie ’56 (zaczęły wtedy pu-blikować: Urszula Kozioł, Bogusława Latawiec, Halina Poświatowska, Agnieszka Osiecka), ale i na przełomie dekad, kiedy wolność słowa znów podupadła, a z oficjalnej trybuny raz po raz padała krytyka rewizjonistycz-nych tendencji67. W tak trudnym dla poezji czasie wydały pierwsze tomiki poezji m.in.: Ludmiła Marjańska, Krystyna Miłobędzka, Joanna Pollakówna i Danuta Wawiłow. To właśnie one – debiutantki lat 50. i 60. – wprowadzą polską poezję kobiet w XXI wiek.

Urszula Kozioł na dobre zaistniała na polskiej scenie literackiej, gdy uka-zał się drugi, szeroko recenzowany tom jej wierszy W rytmie korzeni (1963)68. Trudno jednoznacznie zaklasyfikować jej poezję, w ciągu lat ulegającą przemianom, niekiedy skłaniającą się – w tomach Żalnik (1989), Postoje słowa (1994) czy Wielka pauza (1996) – ku sprozaizowaniu formy wierszowej69. Po-ezja Urszuli Kozioł, jak pisze Jacek Łukasiewicz, charakteryzuje się dąże-niem do uchwycenia prawd ulotnych i kruchych, jest „jedynie próbą

chwi-–––––––––

66 Terminy „pokolenie” i „przeżycie pokoleniowe” zostały ukształtowane w odniesieniu do dominującego, męskiego dyskursu w literaturze. Por. J. Błoński, Zmiana warty. W: idem, Odmarsz. Kraków 1978.

67 G. Wołowiec, Nowocześni w PRL. Przyboś i Sandauer. Wrocław 1999, s. 220.

68 J. Trznadel, …powtórzę ciebie dalej…. W: idem, Róże trzecie. Szkice o poezji współczesnej.

Warszawa 1966, s. 267.

69 M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog. O poezji Urszuli Kozioł. Kraków 2000, s. 9.

lowego znalezienia tak”70. Motyw zagrożenia, ucieczki, pogoni uświadamia, że jakakolwiek stabilizacja jest tylko chwilowa, a świat i zanurzona w nim jednostka podlega ciągłym, niemal proteusowym przemianom, ocalając – za cenę zmian zewnętrznych – własną tożsamość71. W wierszu Harce po bieli z tomu Lista obecności (1967) poetka pisze:

a ja tymczasem jestem już daleko a ja bezpiecznie

z cudzej stopy zsiadam

i dalej wiodę co otwarłam wcześniej kończę gdzie indziej

swoje wciąż to samo

(z tomu Lista obecności, 1967)

Jej poezję cechuje mocne zakorzenienie w tradycji – cytaty, aluzje, para-frazy odsyłają do Jana Kochanowskiego, Bolesława Leśmiana, Cypriana Norwida, Leopolda Staffa, Mieczysława Jastruna, Tadeusza Różewicza czy Wisławy Szymborskiej. Poezja (zwłaszcza w tomach Żalnik i Wielka pauza) daje szansę ocalenia ciągłości, zachowania ponadjednostkowej tożsamości, chroni przed destrukcyjną wielką pauzą w historii ludzkości72. Powrót do klasycyzmu – wpisujący się w postawę, którą Sławiński nazwał „apelem do tradycji”73 – jest dość typowy dla pokolenia „Współczesności”, wyraźny w twórczości Stanisława Grochowiaka, Zbigniewa Herberta, Ernesta Brylla.

Podkreślanie ciągłości kultury, odwołanie do mitu czasu kolistego i przypi-sywanie poecie roli szczególnej – jak zauważa Małgorzata Mikołajczak –

„związanej tyleż z greckim melos, co z romantycznym śpiewem i harmonią”

wyraźnie zaznacza się także w poezji Urszuli Kozioł, która w Wielkiej pauzie pisze: „Muszę uchwycić się czegoś co dobrze mi znane / co urzekło mnie i nadawało sens / odchodzącemu temu właśnie mojemu czasowi” (z tomu Wielka pauza, 1996).

Zmiany, jakie nastąpiły po roku 1956 w życiu politycznym i literackim, pozwoliły też bardziej wyraziście zaistnieć poezji erotycznej. W debiutanc-kim tomie Małgorzaty Hillar (1930-1995) Gliniany dzbanek (1957) wojenne reminiscencje przeplatane są lirykami miłosnymi. Miłość została przedsta-wiona jako siła, która mogłaby przezwyciężyć wojenne traumy i umożliwić powrót do normalnego funkcjonowania. Namiętność, jakiej dostępują

boha-–––––––––

70 J. Łukasiewicz, Człapy. W: idem, Republika mieszańców. Wrocław 1974, s. 114-115.

71 Mikołajczak, op. cit., s. 9-10.

72 J. Grądziel, Pod namiotem poezji. „Arkusz” 1997, nr 2, s. 8.

73 J. Sławiński, Próba porządkowania doświadczeń. W: idem, Teksty i teksty. Warszawa 1991, s. 94.

terowie liryczni wczesnych wierszy Hillar, nigdy jednak nie przeradza się w głębokie uczucie, oparte na prawdziwej bliskości, nie może więc – jak zwraca uwagę Anna Legeżyńska ‒ stać się podwalinami nowego życia74.

Konwencję kobiecych erotyków zdecydowanie przebudowała Halina Poświatowska (1935-1967). Nowatorski charakter jej utworów w połączeniu z burzliwym życiem, wypełnionym nie tylko miłością, ale i zmaganiem się ze śmiertelną chorobą, przyczynił się do wykreowania legendy poetki i za-decydował o włączeniu jej w krąg kaskaderów literatury75. Bohaterki lirycz-ne wierszy miłosnych Poświatowskiej zwykle są rozbudzolirycz-ne erotycznie, przeżywają porywy namiętności i zmysłowe tęsknoty, a pragnienie – często niespełnione – stanowi istotny element ich emocjonalnej tożsamości76. Julia – bohaterka liryczna jednego z wierszy – mówi:

dotknęłam kiedyś miłości miała smak gorzki

jak filiżanka ciemnej kawy wzmogła

rytm serca rozdrażniła

mój żywy organizm rozkołysała zmysły

(Jestem Julią)

Kolejne dekady przyniosły m.in. tom Anny Świrszczyńskiej Szczęśliwa jak psi ogon (1978), w którym określenie i akceptacja kobiecej tożsamości obejmują też cielesność i erotyzm. Po rozważaniach o związku pamięci i świadomości w lirykach zbioru Budowałam barykadę (1974) oraz po femini-stycznym, demaskatorskim wobec zastanej rzeczywistości tomie Jestem baba (1972), Świrszczyńska kontynuowała dookreślanie kobiecej tożsamości. Mi-łość fizyczna, ukazana w późnych lirykach poetki, nie jest zarezerwowana dla młodych i przez sakralizację cielesności staje się niekiedy – jak zauważa Beata Przymuszała – fundamentem duchowego spotkania z drugim czło-wiekiem77. W wierszu Randka bohaterka liryczna mówi: „Na krańcach moje-go ciała, / tam gdzie skóra, / czekaj na mnie” (z tomu Radość i cierpienie.

Utwory wybrane, 1993).

–––––––––

74 Legeżyńska, Od kochanki do psalmistki, s. 54.

75 J. Marx, Przeznaczenie to jeszcze nie los. (O poezji Haliny Poświatowskiej). W: Kaskaderzy lite-ratury. Red. E. Kolbus. Łódź 1990, s. 171-195.

76 Legeżyńska, Od kochanki do psalmistki, s. 62.

77 B. Przymuszała, Szukanie dotyku. Poznań 2007, s. 248.