• Nie Znaleziono Wyników

Maryja, stworzenie, kobieta i córa Izraela

122. Chcąc w yeksponow ać człow ieczeństw o M aryi, przyjm u­ jem y z Pisma świętego wszystko to, co m oże w skazać na ludzkie, k u ltu ro w e i relig ijn e k o rz e n ie , jakie czyn ią z M a ry i „ k o b ie tę z naszego św iata”, „córę Izraela”, „m ałżonkę” i „m atkę”.

1. K o b ie ta z n a s z e g o św ia ta

123. W pierwszym artykule Symbolu wiary wyznaje się Boga jako „Ojca wszechmogącego, stworzyciela nieba i ziemi, rzeczy widzialnych i niewidzialnych”. Zatem M aryja w pełni uczestniczy w tym świecie stworzenia. Nie m ożna jej porów nać do bogiń, które były przedm io­ tem kultu w religiach starożytności. O na nie jest ani poza, ani ponad człowieczeństwem, lecz przynależy całkowicie do tego rodzaju ludz­ kiego, którym Bóg chciał ukoronow ać swoje stworzenie.

124. Przede wszystkim p o w in n o się rozw ażać jej osobę jako kobietę. I nie jako kobietę oddzieloną o d isto t ludzkich ani jako w z ó r b iern e g o p o d d a n ia się, jaki inne k o b iety pow inny, k ażda w sw oim czasie, pow tarzać w obec m ężczyzn, ani jako sym bol ide­ alnej kobiecości, k tó ry pociągałby za sobą pew ną pogardę dla sek­ sualności i cielesnego rodzenia. W tej kwestii są m ożliw e pew ne odejścia, na k tó re słusznie wskazują fem inistyczne n u rty naszych czasów i któ re rzeczywiście zbyt często w ciągu w ieków cechow ały w yobrażenia o M aryi: ew olucja sztuki dobrze pokazuje, że o ile m alarze, tacy jak G eorges de la Tour, przedstaw iali w sposób cu­ d o w n y w e w n ę trz n ą m ilczącą głębię M ary i, k tó ra m ogła w ted y odsłaniać się jako „uw znioślony” obraz postaci kobiecej, o tyle inni artyści przeciw nie - „idealizow ali” M aryję, narażając ją na to, że w konsek w en cji b y ła zw ykłym o d z w ie rc ie d le n ie m n iere aln e g o p ra g n ie n ia lub w yrazem b ałw ochw alczego zag u b ien ia98. Dzisiaj

98 We freudowskiej perspektywie zawsze istnieje na początku pragnienie „subli- macji” jako „idealizacji”. Jednak w „sublimacji” pragnienie zgadza się na utratę sw ojego bezpośredniego przedmiotu i przemieszcza się w kierunku innego przedm iotu; przenosi na ten drugi przedm iot przejawy przyjem ności lub dobroci, jakie były przypisane pierwszemu. N atom iast w „idealizacji” pragnienie nie jest o d erw a n e na sp o só b sy m b o liczn y od sw o je g o b e zp o śred n ieg o przedmiotu: podm iot nie akceptuje tej utraty i w ów czas w ytw arza, dzięki p o p ę d o m , polegającym na o p a n o w a n iu się, p rzed m io t o d p o w ia d a ją cy wyobrażeniu, które rodzi się z tego pragnienia; por. S. Nobécour-Granier, N i

saintes n i sorcières, les fem m es d evien n en t dans la fo i en D ieu [Przez wiarę w Boga ko b iety nie stają się a n i św iętym i, ani czarow nicam i], „Incroyance et

Foi”, nr 3 9 , jesień 1 9 8 6 , s. 19-29; Freud e t la virginité [Freud i dziew ictw o] w kolekcji La prem ière fo i, Paris, Ramsay 1 9 8 1 , s. 4 0 1 -4 4 3 ; D om inique Stein,

Figures d e M a rie e t v o e u x de l ’in c o n s c ie n t [O b ra zy M a r y i i p ra g n ien ia

321 M a ry ja w B ym pla nie i w k o m u n ii ś w ty c h

lepiej rozum iem y, że te w yobrażenia były bardzo niejasne i m ogły stanow ić zasłonę dla pierw o tn eg o św iadectw a Ewangelii o m atce Jezusa. O n a jest w rzeczywistości kobietą p o śró d kobiet, kobietą z naszego św iata, kobietą, k tó ra jak wiele innych, znała dwojaki stan m ałżonki i m a tk i" .

125. H isto ria zachęca zresztą, aby wziąć p o d uwagę fakt, że p o m im o nadużyć pew nej m ariologii rozw ażania pośw ięcone M a ­ ryi m ogły rów nież przyczynić się do podniesienia w artości kobie­ ty i znaczenia jej roli w społeczeństw ie. N ade wszystko M aryja jest tą kobietą, do której zw racało się w ielu ubogich, szukając u niej w sparcia i pocieszenia. Ludzie byli wrażliwi na jej ludzką i m acie­ rzyńską bliskość, spontanicznie rozpoznaw ali w niej oblicze czu­ łości i w spółczucia, p am iętan o o niej w śród radości, jak i bólów istnienia. Dzisiaj, p o d o b n ie jak w czoraj, wielu postrzega w m atce Jezusa kobietę „spośród nas”, stw orzenie Boga, k tó re n ap raw d ę należy do ubogich Izraela i któ reg o oblicze tak ludzkie nadal za­ m ieszkuje w w ierze i nadziei pokornych.

2 . C ó r a Iz ra e la

126. C złow ieczeństw o M aryi pociąga za sobą przynależność d o k o n k retn e g o n a ro d u , n a ro d u żydow skiego. Ja k o k ob ieta nie m iała w yjątkow ego m iejsca w życiu społecznym i religijnym tego n a ro d u . W niczym nie d ająca się p o ró w n a ć z M iria m , sio strą M ojżesza (Lb 26, 59), k tó ra odgryw ała w ażną rolę w kierow aniu lud em hebrajskim (Wj 15, 2 0 ; M i 6, 4); nieporów nyw alna ró w ­ n ie ż z in n y m i p r o ro k in ia m i S ta re g o T e sta m e n tu , jak D e b o ra w czasach Sędziów (Sdz 4-5), ani z bohaterkam i takim i jak Ju dy­ ta czy k rólow a Estera, k tó re przyczyniły się do w yzw olenia sw o­ jego n a ro d u i były w ten sposób narzędziem Bożej sp raw iedliw o­ ści. M aryja w obrębie swojego n aro d u nie pełni szczególnych funk ­ cji. Jest zwykłą kobietą, a jej im ię jest dosyć pospolite, skoro inne kobiety z Ewangelii, noszące to sam o imię, m uszą być w yróżnia­ ne poprzez swoje stosunki p okrew ieństw a lub miejsce p o chod ze­ nia (siostra M arty; żona Kleofasa, M aria z M agdali...). Czyż skrom ­ ność opisów ew angelicznych nie sugeruje na swój sposób całkiem najzw yklejszej pozycji tej, k tó rą Péguy pew nego d n ia nazw ałby „ubogą Ż ydów ką z Ju d e i” i „najpokorniejszą ze stw o rzeń” ?

127. M aryja żyje swoim dośw iadczeniem dziewicy i m atki jako ko b ieta należąca d o w łasnego n aro d u . Stary Testam ent w zm ian­ kow ał już o dziew ictw ie Rebeki przed jej związkiem z Izaakiem: „Była to dziewica, k tó ra nie obcow ała jeszcze z m ężczyzną” (Rdz 2 4 , 16). P raw o n ak azy w ało sk ą d in ą d , aby arc y k a p ła n poślub ił m ło d ą dziewicę (Kpł 21, 13). Poza tym słow o „dziew ica” służyło

nieświadomości], międzynarodowy biuletyn „Femmes et homm es dans l’Eglise”,

nr 7, grudzień 1981.

na określenie n a ro d u Izraela („Dziewica, C óra Syjonu”, 2 Kri 19, 21), czy n aw et innego n a ro d u („Dziewica, C ó ra B abilonu”, Iz 47, 1). Jed n ak użycie tego słow a było w rzeczywistości am biw alent­ ne: dziew icą była ta, k tó ra m ogła być przeznaczona do m ałżeń­ stw a, ale n arażała się ró w n ież n a bycie p o g ard zan ą lub w yklętą w p rzy p a d k u , gdy, o d rz u c o n a p rzez m ęża, nie byłaby w stanie przekazyw ać życia. Bow iem w tradycji biblijnej i żydowskiej dzie­ w ictw o nie było celem sam ym w sobie. To raczej p ło dn o ść była błogosław ieństw em , jak o tym świadczy kantyk Anny p o n aro d ze­ niu jej syna Sam uela (1 Sm 2, 1-10); i jeśli „có ra Syjonu” - lud Jeruzalem lub Judy, w sw oim kraju bądź na w ygnaniu - była p o ­ rów nyw an a z dziewicą, to m iała jednak za p ow ołanie być m ałżon ­ ką Pana i rodzić m u synów: „Śpiewaj z radości, n iepło dn a, któraś nie ro d z iła ...” (Iz 5 4 , 1). Z a te m M ary ja, stając się m atk ą , jest w p ro w ad zo n a, kiedy n ad ch od zi jej czas, w w ielki orszak kobiet Izraela. O n a zna to dośw iadczenie w y d an ia n a św iat p o to m k a , k tó re m usiało uwieńczyć życie kobiety i k tó re m iało przyczynić się do zachow ania n a ro d u w ybranego.

128. K obiety żydow skie nie tylko pragnęły, aby uniknąć nie­ płodności, n iektó re m ogły naw et mieć nadzieję dan ia życia M e ­ sjaszow i100. N ic nie przeszk ad za, aby w yobrazić sobie, że sam a M aryja, tak jak inne kobiety, była p rzep ełn io na tym pragnieniem : „Dlaczego przypuszczać, że M aryja nie dośw iadcza go? Czy, kie­ dy anioł m ów i jej now inę, o na jest zm artw iona lub tylko zasko­ czona, jak gdyby taka myśl nigdy jej nie poruszała? N ie. Jej radość naw et m usi być żywa, sk o ro nie m a obiekcji w kw estii ojca, m ał­ żonka i zagrożonej czci. Takie myśli giną, kiedy w perspektywie zja­ wiają się najwyższe ze wszystkich dobrodziejstwa. O na będzie m atką Mesjasza. O, jakże jesteś błogosławiona między niewiastami!”101.

129. C ó ra Izraela, M aryja podejm uje m odlitw ę kobiet sw oje­ go n a ro d u (Łk 1, 46-55) - m odlitw ę M iriam , siostry M ojżesza (Wj 15, 20 nn.) czy Anny, m atki Sam uela (1 Sm 2). Z drugiej strony jest posłuszna praw odaw stw u odnoszącem u się do różnych stanów kobiety. Z atem zostaje legalnie poślubiona Józefow i, zanim podej­ m ie w spólne życie z nim (M t 1, 18) - w edług żydow skiego w ym o­ gu przedm ałżeńskiego dziew ictw a. O d chwili, gdy w ydała na świat Jezusa, w ie rn ie p rze strz e g ała z Józefem ży do w skich o b rz ę d ó w dotyczących narodzin: obrzezanie dziecka, oczyszczenie kobiety, p o św ię ce n ie n o w o n a ro d z o n e g o , o fia ra z p a ry sy n o g a rlic lub dw óch gołębi (Łk 2, 2 1 -2 4 ; por. Wj 13, 2 i Kpł 12, 1-8). Oczy­ wiście, podczas gdy Praw o żydowskie nakazyw ało w ykupić now o narodzone dziecię (Wj 13, 13), ewangelista Łukasz m ów i o „przed­ staw ieniu Panu”, a nie o „w ykupie” (Łk 2, 22): Jezus nie m usiał być

i°° Przypomnijmy w tym miejscu, że w Starym Testam encie Księgi K rólew skie bardzo często czyniły w zm ianki o matkach królów , należących d o dynastii D awida (por. 1 Kri 2, 19; 11, 26; 14, 21 etc).

101 F. Quéré, Jésus en fa n t, D esclée, Paris 1992, s. 130.

323 M a ry ja w B ym pl a n ie i w k o m u n ii ś w ty c h

wykupiony, poniew aż pow inien pozostać w łasnością Pana (tak jak lew ici, zgodnie z Lb 3, 40 nn), a tak n apraw dę to w łaśnie on o d ­ k u p i w szystkich. Tymczasem C hrystus naro d ził się z żydowskiej kob iety (Ga 4, 4), członkini n a ro d u , do któ rego „należą przybra­ ne synostw o, chw ała, przym ierze, Praw o, pełnienie służby Bożej, obietnice i praojcow ie” (Rz 9, 4-5). M aryja jest w Izraelu, tak jak Izrael jest w M aryi i z sam ego tego faktu przym ierze, k tó re Bóg zaw arł ze sw oim ludem , nie jest zniesione, ale realizuje się w now y sposób przez zstąpienie „E m m anuela” na ziemię Judy.

3 . M a łż o n k a i m a tk a

130. M ó w i się o M aryi, że była „poślubiona Jó zefo w i” (M t 1, 18): w yrażenie oznacza tutaj zaręczyny, k tó re w edług żydow ­ skiej tradycji poprzedzały m o m en t zaślubin. Później, w czasie gdy M ary ja stała się w sposób tajem niczy brzem ienną, Jó zef w ypełnił rytu ał, który m iał uczynić w obec M aryi, swojej żony: „Wziął swoją m ałżonkę do siebie” (M t 1, 24). Ew angelie dzieciństw a przyw o­ łują kilka razy tę parę: Józef wyjechał „z M aryją, sw oją m ałżon­ k ą” n a spis ludności zarządzony przez cezara {Łk 2, 5); pasterze znaleźli ich dw oje z n o w o n aro d zo n y m w stajence betlejem skiej (Łk 2, 16); w edług M ateusza Jó zef „wziął z sobą dzieciątko i jego m a tk ę ”, aby ukryć się w Egipcie (M t 2 , 14); zg o dnie z relacją Ł ukasza m ałżo n k o w ie przybyli d o Jerozolim y, aby p rzedstaw ić Jezu sa Panu (Łk 2, 2 2 ), każdego ro k u po w racali tam na św ięto Paschy (Łk 2, 41), a kiedy Jezus m iał dw anaście lat, podzielali ten sam niepokój, odkryw ając, że ich dziecko zaginęło (Łk 2, 44 nn).

13 1 . K tó reg o ś d n ia a n o n im o w y głos p o d n o s i się z tłu m u i w ykrzykuje p od adresem Jezusa: „Błogosław ione ło n o , któ re cię n osiło i piersi, k tó re ssałeś!” (Łk 11, 27). O ile odpow iedź Syna skierow uje uw agę na praw dziw e źró d ło wszelkiego błogosław ień­ stw a („przecież błogosław ieni ci, k tó rzy słuchają słow a Bożego i zachow ują je”, Łk 11, 28), o tyle M aryja nie mniej w spółuczest­ niczyła w nim , będąc w sytuacji kobiet, k tó re dośw iadczyły m a­ cierzyństw a. M aryja zadrżała z radości na now inę o dziecku, ocze­ kiw ała tego dziecka w postaw ie codziennej w ytrw ałości, dośw iad­ czyła radości m atki odkrywającej nagle tw arz swojego now o n a­ ro d zo n ego syna. Znalazła się w sytuacji, kiedy Jezus pew nego dnia m iał pow iedzieć do swoich uczniów : „K obieta, gdy rodzi, d o zna­ je sm utku, bo przyszła jej godzina. G dy jednak urodzi dziecię, już nie pam ięta o bólu z p o w o d u radości, że się człow iek narodził na św iat” 0 16, 21).

13 2 . O d d n ia n a ro d z in i w ciągu la t, k tó re n a s tę p o w a ły w N azarecie, M aryja była dla Jezusa tym, kim każda żydow ska k o ­ b ieta pow in n a być dla swojego dziecka. Z pew nością to m ąż, J ó ­ zef nadał, w edług M ateusza, imię tem u dziecku; pełnił rolę tego,

k tó ry w p ro w a d z a ł Jezu sa w le k tu rę Tory, n au czał go z a w o d u i sto p n io w o przygotow yw ał d o do ro słeg o życia. Ale M ary ja to ­ w arzyszyła m u w tym zadaniu, obdarzając swego syna konieczny­ mi staraniam i, odkryw ając p rzed nim najprostsze rzeczy życia r o ­ dzinnego, spostrzegając z u pływ em m iesięcy rozw ój dziecka, k tó ­ re „rosło i nabierało m o cy ” (Łk 2 , 40 ); i w tym okresie N azaretu m usiała już myśleć o przyszłości i zastanaw iać się z Józefem , jak wszyscy rodzice, kim stanie się ich syn, kiedy dorośnie.

133. Jeżeli ewangeliści p o dkreślają radość M aryi, to rów nież w skazują na próby i cierpienia, jakich on a dośw iadczała. M ateusz, przytaczając, że M aryja „znalazła się b rzem ienną”, zanim podjęła w sp ó ln e życie z Józefem , d o b rze ukazuje, że m ogła ściągnąć na siebie podejrzenie o niew ierność (por. M t 1, 18-25). Ew angelista zdaje relację z przemocy, jaka rozw inie się już p o n arodzen iu Je ­ zusa przeciw Dziecięciu i Jego rodzinie (por. M t 2).

Z e swej strony Łukasz przyw ołuje i podkreśla skrom ne i p r o ­ w izoryczne w arunki naro d zenia Jezusa: b rak miejsca w gospodzie, w ydanie na św iat w stajence (Łk 2, 7), zapow iedź, w ypow iedzia­ ną przez Sym eona: „A tw oją duszę m iecz p rzeniknie” (Łk 2, 35), a później, podczas corocznej pielgrzym ki do Jerozolim y, niepokój m atki, k tó ra sądzi, że jej syn zaginął i k tó ra, odnajdując go, czyni m u w ym ów kę: „Synu, czem uś nam to uczynił?” (Łk 2, 48).

Jeśli żaden z ew angelistów nie m ów i, że M aryja cierpiała od m o m e n tu odejścia swego syna, to trzech sy noptyków podaje, że M ary ja razem ze sw oim i bliskim i starała się „zobaczyć Jezu sa”, a to w tym celu, jak relacjonuje M a re k , „aby go po w strzym ać. M ó w io n o bow iem : O dszedł od zm ysłów ” (M k 3, 20-21). Czyniąc to , M arek chce wyrazić zaniepokojenie m atki, k tó ra ze sw oją r o ­ d ziną czuła się u p o k o rzo n a , kiedy słyszała nieufne i p o g ardliw e rozm ow y, jakie toczyły się na tem a t jej syna (por. M k 3, 2 2 ; 6, Ι ­

ό). W końcu, w edług jednom yślnej tradycji wszystkich ew angelii,

M aryja dośw iadczyła najstraszniejszej próby, jaka m ogłaby zdarzyć się m atce, bezsilnego tow arzyszenia m ęce i śm ierci swojego w ła­ snego dziecka.

134. Z atem nie uszanow alibyśm y M aryi, jeśli nie ro zp oznali­ b y śm y w niej p ra w d z iw e g o stw o rz e n ia B ożego, c ó ry Iz ra e la , w pełni zanurzonej w historię swojego narodu, m atki, która dzieli­ ła radości i bóle macierzyństwa - w powszedniości dnia, jak i w nad­ zwyczajnych okolicznościach istnienia. To w łaśnie p o p rzez ludzką d rog ę ta kobieta otw orzyła się na Słowo Boże. N a tej samej d r o ­ dze została w ezw ana do wiary i nauczyła się, jak być uczniem , krok za k rokiem , niekiedy w świetle dnia, a często pośród nocy, o d fiat zw iastow ania i uniesienia radości w M agnificat aż do m ilczącego cierpienia na Kalwarii.

135. Takie jest g łęb o kie c zło w ie c zeń stw o M aryi. Jeżeli ona

w ychw ala N ajw yższego, „bo wejrzał na uniżenie służebnicy sw o ­ je j” (Łk 1, 48), to jej „M agnificat” nie jest w ysław ianiem jej samej,

3 25 M a ry ja w B ym pla ni e i w k o m u n ii ś w ty c h

ale pochwałą Pana za cudow ne rzeczy, które jej uczynił. O ile M a ­ ryja, niewiasta m iędzy niew iastam i, zajm uje m im o to jedyne m iej­ sce wśród stworzenia, o tyle miejsce to przysługuje jej tak napraw ­ dę stąd, iż została wybrana przez Boga na m atkę jego Syna i p rzy ­ jęła całkowicie ten wybór.

Tak więc uszanow ać M aryję oznacza teraz zwrócić się w kie­ ru n k u m isterium , k tó re ogłasza drugi artykuł Symbolu: m isterium Jezusa C hrystusa, który „przyjął ciało z M aryi Dziewicy i stał się człow iekiem ” .

II. Drugi artykuł: