• Nie Znaleziono Wyników

Nawrócenie protestanckie

Ku nawróceniu Kościołów

II. Nawrócenie protestanckie

1. N a w r ó c e n ie p o s ta w y

315. K roczenie p ro testan ta ku naw rócen iu po w in n o być usy­ tu o w an e n a dw óch płaszczyznach. N ajpierw trzeba uznać, że b rat w Jezusie Chrystusie m oże mieć taką pobożność m aryjną, jaka nie zadaje ran y kom unii wiary. N astęp n ie p rob lem em jest nie to, by wiedzieć, czy jedni m ają „za d u żo ”, a inni „nie dość”, na zasadzie fałszywej sym etrii, ale wiedzieć, co u jednych i u drugich stanow i p rzesłonę m iędzy wierzącym a Jezusem C hrystusem . Protestanci w inni zastanow ić się, czy ich zbyt częste m ilczenie na tem at M a ­ ryi nie jest szkodliw e dla ich relacji z Jezusem 192.

316 . Spojrzenie n a swoje w łasne tradycje i w spólne badanie Pism a św iętego, jeśli chodzi o miejsce M aryi w historii zbaw ienia (jak to uczyniliśm y w pierw szym tom ie o M aryi), przynosi nam k o n k re tn e w nioski: nie chodzi jedynie o ograniczenie m aryjnej in flacji w k ato lick iej p o b o ż n o ści i p rz y w ró c e n ie o soby M a ry i w pobożności protestanckiej (trochę m niej tam , tro ch ę więcej tu!). W yzw anie ekum eniczne jest dużo głębsze, polega n a now ym spoj­ rzeniu na rozbieżności, któ re pozostają, w szczególności n a p r o ­ ces dogm atyzow ania pozycji M aryi w dziele zbawienia.

a trzeba było ukazywać ją łatwą do naśladowania, podkreślać jej cnoty, m ów ić, że żyła wiarą tak jak my, przytaczając na to d ow od y z Ewangelii, gdzie czytamy: «Nie rozum ieli tego, co do nich m ówił». [...] Wiemy, że Święta [Maryja] Panna jest K rólow ą nieba i ziem i, ale ona jest bardziej M atką niż Królową i nie w o ln o m ów ić z racji jej przywilejów, że przewyższa chwałą wszystkich świętych, tak jak słońce przy sw oim w schodzie sprawia, że gw iazdy znikają. O mój Boże! Jakież to jest dziw ne!”; J ’entre dans la vie. D erniers entretiens, Cerf/ D DB, Paris 1973, s. 140-141.

W ta k i o to sposób zarysow uje się w ysiłek n a w ró c e n ia dla naszych K ościołów protestanckich.

31 7. Jeśli chodzi o M aryję, w inniśm y zrezygnować z p erspek ­ tyw y bezow ocnych polem ik i łatw ych karykatur, jakie bez tru d u tw orzym y, charakteryzując drugą stro nę, tym sam ym jeszcze bar­ dziej oddalając się. N a skutek reag o w an ia przeciw zbyt rozległej pozycji, jaka dla M aryi ukształto w ała się w katolickiej p o b o ż n o ­ ści, p ro te sta n c i ograniczali się do m ilczenia, k tó re nie tylko nie o d n o s iło się z s z a c u n k ie m d o w ia ry rz y m s k o k a to lic k ie j, ale w d o d a tk u w yw oływ ało form ę autocenzury, k tó ra nie oddaw ała s p ra w ie d liw o śc i stan o w isk u R e fo rm a to ró w , ani m iejscu M a ry i w histo rii zbawienia.

31 8. O to dlaczego należy pow itać pew ne glosy protestanckie, w cale nie słabsze, wzywające już do „zbadania pozytywnej p o sta­ wy, k tó rą jako synowie Reform acji pow inniśm y przyjąć, jeśli ch o ­ dzi o m iejsce M atki Zbaw iciela w całości naszych chrześcijańskich p rz e k o n a ń ”. I dorzucając: „N au k a o M ary i nie tylko jest m ożli­ w a, ale konieczna w wierze i teologii protestanckiej. A bez tej nauki krytyka rzym skiego katolicyzm u jest b ezp odstaw na i z pew nością nieskuteczna. Z resztą wystarczy, abyśmy w tym duchu przypom nie­ li sobie i polecili w spaniały k o m entarz L u tra do M agnificat” 193.

Z atem protestanci, niezależnie o d wszelkiego m ożliw ego w y­ krzyw ien ia k u ltu m aryjnego, zap roszeni są do wyjścia ze swojej ostrożnej powściągliwości oraz do p rzyw rócenia M aryi jej p raw ­ dziw ego m iejsca w rozum ieniu w iary i w m odlitw ie Kościoła.

3 1 9 . To p o n o w n e oszacow anie czy zrehabilitow anie pozycji M aryi i wyjątkow ej roli, jaką o n a zajm uje w planie Boga, nie jest ow ocem „ekum enicznego k o m p ro m isu ”, k tó ry sprawiłby, że tak rozbieżne p u n k ty w idzenia połączyłyby sięt ale jest p o w ro tem do M aryi obecnej w ew angeliach oraz oznaką większej w ierności Pi­ sm u św iętem u. Toteż czyż Karl B arth, k tó ry jednak pozostanie tak surow y w swojej krytyce w obec pozycji kultu m aryjnego, nie m ó ­ wił w yraźnie na tem at M aryi:

„Jest tutaj coś więcej niż A braham , więcej niż M ojżesz, w ię­ cej niż D aw id i więcej niż Ja n Chrzciciel, więcej niż Paweł, więcej niż cały Kościół chrześcijański; chodzi tutaj o historię M atk i Pana, M atki sam ego Boga. To w ydarzenie w yjątkow e, bez analogii” 194.

320. Taka protestancka czujność m usiałaby rów nież prow adzić do nieprzeceniania znaczenia miejsca M ary i w życiu Kościoła ka­ tolickiego. K atolicka p o b ożno ść p rzypisuje M aryi b ard zo ró żn ą pozycję, a liturgia niedzielna jest b ard zo pow ściągliw a w obec niej. D ogm aty m aryjne oraz inne tw ierdzenia na tem at M aryi znajdują

193 P. Maury, La Vierge M arie dans le catholicism e contem porain, Bulletin Fac. T heol. Prot., Paris 1946, s. 6.

194 K. Barth, Q uatre études bibliques, „Foi et vie” 1 9 3 6 , nr 85 -5 6 , s. 48 7 .

3 8 5 M a ry ja w B ym pl a n ie i w k o m u n ii ś w ty c h

swoje usytuow anie w „hierarchii p ra w d ” i nie zajmują pierw sze­ go m iejsca w całości d o k try n y k atolickiej. W łaśnie do now ego sp o jrz e n ia , bez p rze c e n ia n ia, są za p ro sz e n i p ro te sta n c i: kiedy m ó w ią o Kościele katolickim nie po w inn i m ylić cen trum , sedna w yznawanej w iary z jej obrzeżam i.

2 . N a w r ó c e n ie d o k try n a ln e

321. W szystko zostało zrekapitulow ane w C hrystusie i nie m a już próżni m iędzy Bogiem a nam i, m iędzy niebem a ziemią, cza­ sem obecnym a ostateczną przyszłością. Ale co więcej, przez w ia­ rę jesteśm y w cieleni w ten długi łańcuch wierzących: apostołów , proroków , m ęczenników , św iadków wszystkich czasów, którzy nas poprzedzili i tw orzą z nam i kom unię świętych. M aryja, pom im o swojej szczególnej pozycji jako m atk i C h rystu sa, nie m oże być o d d z ie lan a o d tej k o m u n ii i tak a p o w in n a być nasza najlepsza i praw dziw a cześć.

32 2 . Pozycję, jaka przystoi M aryi, m ożna przyw rócić jedynie w k o m u n ii św iętych, p o p rz e d n ik ó w i w z o ró w dla tych, k tórzy z nim i i tak jak oni w chodzą do orszaku tryum fującego C hrystu ­ sa (Ef 4, 8; Kol 2, 15). M aryja i wszyscy inni uczestniczą, dzięki sw ojem u życiu i św iadectw u, w tej samej i jedynej kom unii św ię­ tych w Chrystusie.

„ W sp ó łd zia ła n ie ” c z y a k ty w n a o d p o w ie d ź M a ry i

3 23 . Ponow na uw ażna lektura Pisma świętego stanie się ź ró ­ dłem now ego podjęcia kw estii zbaw ienia z myślą o zrozum ieniu przez nas roli i miejsca M aryi. O ile łaska jest zawsze pierw sza, 0 tyle dom aga się o n a za każdym razem odpow iedzi, odpow iedzi z m iłości i n a miłość. M aryja jest zatem przedstaw iana jako o sta­ teczny i dosko n ały przykład ow ego „ ta k ”, jakie p o w in n a głosić w iara chrześcijańska. W tej perspektyw ie M aryja m oże być uzna­ n a za m odel w ierzącego, u spraw iedliw ionego przez w iarę, a nie przez uczynki. Z tego tytułu M aryja, „w yróżniona”, p o k o rn a słu­ żebnica Pana, na k tó rą o n wejrzał i z tego p o w o d u błogosław io­ na (bénie) m iędzy wszystkimi niew iastam i, ogłoszona błogosław io­ n ą (bienheureuse), poniew aż uw ierzyła, jest „figurą K ościoła” 195, lu d u Bożego na ziemi w drodze ku K rólestw u, naszą siostrą:

„M aryją, naszą m łodszą siostrą, „p an ienką” i poprzez to w ła­ śnie naszą starszą siostrą w człow ieczeństwie.

M aryją, obrazem prostoty, tak często zniekształconym i nazbyt ubarw ionym , co bez w ątpienia na jedn o w ychodzi.

M a ry ją , „ b ło g o s ła w io n ą ” , k tó re j w z ro k sp o strz eg ł A n io ła 1 której głos wyśpiewał dla nas M agnificat.

M aryją z N azarem , d otkn iętą laską (graciée) i łaskawą (gracieu­

se), której w iara jest wielkim czynem i cudem .

H isto rią, cen tru m tej historii, k tó ra m ów i nam o Bogu z N ie­ bios w niej w cielonym .

M aryją, k tó ra p otrafiła m ów ić o sobie lepiej niż ktokolw iek. Maryją, więcej niż naszą matką: na zawsze, Maryją, naszą siostrą”196. 324. W m ierze, w jakiej w szelka niejasność zostaje zniesiona, jeśli chodzi o zbawienie przez łaskę, udzielaną przez samego C hry­ stusa, protestanci mogliby odnaleźć sens w takim „w spółdziałaniu” . Idąc za R eform atoram i, m ogliby w idzieć w M aryi, M atce Pana tę, k tó r a z u w a g i n a sw oją c z y n n ą o d p o w ie d ź , „ w s p ó łd z ia ła ła ” w zbaw ieniu oraz k tó ra ilustruje n a sposób m odelow y uświęcenie k ażdego chrześcijanina. B ow iem M ary ja jako „figura K ościoła” oraz uczestniczka kom unii św iętych staje się „naszą m atką, a my wszyscy stajemy się jej dziećmi. Takie jest pocieszenie i przeobfita d o b ro ć Boga, że ofiarow uje człow iekow i tego rodzaju skarb, iż M a ry ja staje się jego p raw d ziw ą m a tk ą , C h ry stu s jego b rate m , a Bóg jego O jcem ” (L uter)197. A zatem „w spółdziałanie” m oże być ro zum ian e jako o w o „n aślad ow an ie” M ary i, d o którego Kalwin w zyw a każdego chrześcijanina198.

D w a o s ta tn ie d o g m a ty k a to lic k ie

325. Luterański teolog Piepkom tak wypowiedział się w 1967 roku: „D zięki kształtow aniu się pew nych rzym skokatolickich in tu ­ icji eklezjologicznych, które znalazły swój początkow y i p erspek ­ tywiczny w yraz w L u m en g en tium i Unitatis redintegratio, m ógłby nadejść dzień, w któ ry m n astąpiłaby zgo d a i u znan o by, że cały Kościół nie był konsultow any przed 1854 i 1950 rokiem , że cały K ościół nie w spółdziałał, ani nie zgadzał się n a te definicje i że jakikolw iek byłby stopień ich w ażności kanonicznej dla tych, k tó ­

196 A. i F. Dumas, M arie de N azareth, op. cit., s. 9 8 -9 9 . 197 Kazanie z roku 1522, por. Kirchenpostille, WA, t. X /I/1.

198 O ile Kalwin nazywa Maryję „skarbnicą laski” w znaczeniu tradycji średniowiecznej (por. nr 2 8 2 ), o tyle nie mniej reinterpretuje sens tego wyrażenia na sposób reformowany: „Otóż [Maryja] panna to inaczej skarbnica laski. Bow iem ona przechow yw ała naukę, która dzisiaj otw iera nas na K rólestw o niebieskie i przyprowadza nas do N aszego Pana Jezusa Chrystusa; ona przechowała ją jako depozyt, a za jej pośrednictw em otrzym aliśm y go i o nim zostaliśm y pouczeni. Taka oto jest godność, jaką Bóg jej uczynił, oto w jaki sposób musimy zwracać na nią uwagę: nie abyśmy na tym poprzestali, ani aby czynić sobie z niej bożka, ale abyśmy za jej pośrednictw em zostali doprowadzeni do N aszego Pana Jezusa Chrystusa, ona bow iem w łaśnie to nam wskazuje”; 25 kazanie z dzieła l ’H arm onie évangelique, cytow ane w „La Revue reform ée” nr 3 2 (1 9 5 7 / 4), s. 37. 3 8 7 M a ry ja w B ym pl a n ie i w k o m u n ii ś w ty c h

D O K U M E N T Y 3 8 8

rzy przyjm ują au to ry tet biskupa Rzym u, pozostają one kwestiam i otw artym i dla całego Kościoła” 199.

W tam tej epoce taka perspektyw a była jeszcze określana przez jej au to ra jako rozwiązanie nie do przyjęcia przez rzymskich k ato ­ lików. Trzydzieści lat dialogu ekum enicznego pokazuje, że ocena tej trudności znacznie się zmieniła, jak to ukazuje słow o o naw róceniu strony katolickiej200. Ta now a sytuacja stanow i wezwanie dla stro ­ ny protestanckiej oraz pozw ala zająć następujące stanowisko.

326. Jeśli protestanci, członkow ie G rupy z D om bes, nie m ogą przyjąć N iepokalanego Poczęcia i W niebow zięcia M aryi jako n a ­ leżących do wiary Kościoła, w szczególności dlatego, że te dogm aty nie są pośw iadczone w Piśmie św iętym , to jednak są w rażliw i na ich w artość sym boliczną i uznają, że ich bracia katolicy uw ażają je za dogm aty wiary. Jeśli bierze się p o d uwagę to, co pow iedzie­ liśm y na tem a t w spółdziałania i u spraw iedliw ienia jedynie przez łask ę201, to jesteśm y w stanie ośw iadczyć, że in te rp re ta c ja tych d o g m ató w nie zaw iera już nic, co byłoby sprzeczne z orędziem ew angelicznym .

W ty m sensie te dogm aty nie rodzą rozbieżności, która m ia ły ­ b y d zie lić [d ivergence sé p ara tric e ]. Z e sw ej stro n y p ro testa n ci z G rupy uważają, że pow rót do pełnej ko m u nii, która p o d trzy m y ­ w ałaby po każdej ze stron w olność pełną szacunku dla stanow isk partnera, jest całkowicie m o żliw y do przewidzenia.

T rw a łe d z ie w ic tw o M a r y i

327. Jeśli chodzi o tytuł „zawsze dziew ica”, przyznawany M a ­ ryi, protestanci pozostają pełni szacunku wobec tw ierdzenia, które przed podziałem należało do naszej wspólnej wiary, które nie zo­ stało podane w wątpliwość w m om encie tego podziału i które jest częścią wiary dużo większej liczby naszych braci chrześcijan.

Jakiekolw iek byłyby trudności, protestanci nie zrezygnują z sza­ now ania M aryi jako dziew icy w p e łn y m tego słow a znaczeniu, ty ­ tułu, jaki zaw sze przypada jej z racji dziewiczego poczęcia Jezusa.

3 . M a ry ja w w y c h w a la n iu i m o d litw ie c h rz e śc ijań sk ie j 328. To uszanow anie należne M aryi, już właściwe dla trad y ­ cji protestanckiej, nigdy nie będzie w zględem niej uw ielbieniem na w zór: „Bogu jedynem u C hw ała!”

Są oczywiście zróżn ico w ania sto p n ia w czci i w tym sensie p ro te s ta n t bez tru d u zrozum ie, że inne tradycje chrześcijańskie w w yrażaniu tej czci idą dalej niż o n , ale nie zgodzi się na różnicę

199 M a r y ’s place w ith in the People o f G od, „Marian Studies” 1 8 (1967), s. 82. “ o Por. nr 2 9 8 .

w naturze czci dla M aryi oraz czci, k tó rą okazuje się innym świę­ tym lub w ielkim św iadkom wiary. Jednakże jakiego rodzaju m oże być ze stro n y protestan ckiej „cześć, k tó ra w in n a być o d d aw an a świętej i błogosław ionej M aryi Pannie”202?

329. Poza m ilczeniem , teologicznym i polem ikam i oraz czuj­ nością w obec wciąż istniejących odchyleń ku ltu m aryjnego (ma-

riolâtriques), p ro testan ci m uszą jeszcze przyw rócić M aryi w łaści­

w ą pozycję d o k try n aln ą i liturgiczną w tajem nicy zbaw ienia oraz kom unii świętych. W ten sposób d o konają dzieła, przynoszącego pożytek w poszukiw aniu kom unii między naszymi Kościołam i oraz lepiej się odnajd ą w rozległej tradycji całego Kościoła.

330. Pociąga to za sobą taki skutek, że K ościoły pro testan c­ kie biorą p o d uw agę w kulcie niedzielnym i w m o dlitw ie eucha­ rystycznej, w szczególności w ważnych m o m en tach ro k u liturgicz­ nego, takich jak A dw ent i Boże N aro d zen ie, M ęka Pańska i Pięć­ dziesiątnica, rzeczywistość wszystkich tych św iadków oraz przyw ra­ cają znaczenie święta wszystkich wierzących (Wszystkich Świętych). 331. D zięki tem u wysiłkow i p o n o w n eg o odczytyw ania oraz od n o w io n ej zdoln o ści ro zu m ien ia nasze K ościoły p ro testan ck ie połączą sw oje w łasne trad y cje, tradycje p raw d ziw eg o szacunku w zględem M aryi oraz, p o d o b n ie jak niek tórzy Reform atorzy, p o ­ now nie o dn ajdą radość ze świąt m aryjnych, bezpośredn io związa­ nych z tajem nicą C hrystusa, takich jak: Z w iastow anie, N aw iedze­ nie i Przedstaw ienie w Świątyni.

332. Bycie czujnym w obec ew entualnych przerostów w poboż­ ności m aryjnej jest ostatecznie pytaniem dla p ro te sta n tó w o ich w łasny sposób m o d len ia się, ich ograniczenia i braki. Czyż p o ­ w ściągliw ość ich litu rg ii, n iek ie d y n a d m ie rn a , nie p o z o sta w ia w kom unii świętych miejsca na autentyczną pobożność, bez n ad ­ m iernego p o p ad an ia w ckliwość czy nieokiełznane uniesienie? Tak napraw dę dbanie o nasz sposób m odlenia się jest praktykow aniem naw rócenia, k tó re dotyczy nas wszystkich.

333. „C óż przeszkadza” (por. Łk 18, 16; Dz 8, 36), aby p ro ­ testant:

- w yśpiew yw ał z radością w w ierze pozycję, jaką C red o przy­ znaje M aryi?

- staw iał akcent na niezw ykłe przeznaczenie córki Izraela, k tó ­ ra stała się M atk ą C hrystusa i członkinią Kościoła?

- stw ierdzał naw ró cen ie M aryi, otw ierając jej pozycję m atki na bardziej p o k o rn ą pozycję siostry i służebnicy?

- uznaw ał, że M agnificat jest m odelow ym hym nem ze wzglę­ du na w iarę i nadzieję obecne w nim?

- m ógł rów nież w ychw alać Boga za to , że pozw olił M aryi być i działać o raz [aby p ro te sta n t] nie lekcew ażył teg o, k tó ry z uw agi na m iłość d o swojego Pana dołącza w sw oim dzięk­ czynieniu im ię jego m atki, posługując się słow am i sam ego

202 Zgodnie z tytułem dzieła Ch. Drelincourta; por. nr 83.

3 8 9 M a ry ja w B ym p la n ie i w k o m u n ii ś w ty c h

anioła w chwili zw iastow ania i błogosław ieństw em jej krew ­ nej w m om encie naw iedzenia, a n aw et błogosław ieństw em starca Sym eona w czasie przedstaw ienia w świątyni?

- dbał, aby ten ew angeliczny okrzy k p o ch w aln y był zawsze głoszeniem tajem nicy w cielenia i zbaw ienia: niech nic nie będzie przypisyw ane M aryi, co stanow i w łasność jej Syna; ale także niech nic nie będzie o d m ów io ne M aryi w k o m u ­ nii świętych?

- pam iętał, że M aryja znajduje się na sam ym początku i u k oń­ ca ziem skiej posługi Jezusa, jak o św iad ek jej rozpoczęcia w Kanie i w ypełnienia na krzyżu?

K o n k lu z ja i p rzesia n ie

3 3 4. U kresu tego przeglądu czyż trzeba jeszcze m ówić o „nie­ zgodzie” m iędzy p rotestantam i i katolikam i w stosunku do osoby M aryi? N a takie pytanie w ypada udzielić odpow iedzi zaw ierają­ cej niuanse.

Istnieją m iędzy nam i punkty niezgody i nazbyt przestudiow a­ liśm y je n a ty ch stro n a c h , aby zap o m in ać o n ich w m om encie konkluzji. Jednakże zajmowaliśmy się nim i w trosce o to, by uw ol­ nić się od rozm aitych „niep o ro zu m ień”, k tó re obecnie nadal nie­ pok o ją oraz by zmniejszyć ich ciężar, nieustannie próbując przy­ bliżyć się do zgodności p un k tó w w idzenia. S topniow o stawialiśmy sobie pytania, aby wiedzieć, czy i w jakiej m ierze były one w ystar­ czająco pow ażne, by sięgać aż do „ fu n d a m en tu ” naszej wiary.

3 3 5 . M o ż em y zatem z a p ro p o n o w a ć naszą konkluzję: jako

członkow ie G rupy z Dombes, biorący p o d uwagę propozycje nawró­ cenia, które zam ykają nasz przegląd, nie będziem y ju ż uw ażać w ska­ za n ych rozbieżności za dzielące. N ie zn a jd u je m y ju ż przy końcu naszej refleksji - historycznej, biblijnej i doktrynalnej - niezgodno­ ści nie do pokonania, p o m im o rzeczywistych, teologicznych i prak­ tyczn ych rozbieżności.

To, co przekazuje nam sym bol wiary, zostaje jednom yślnie przyjęte: naucza on, że Jezus „począł się z D ucha Świętego, n a ro ­ dził się z M aryi P anny” . Przyjęliśmy św iadectw o Pisma świętego. R ozw ażaliśm y n a d o sobą M ary i w sam ym sercu ro zw oju życia C h ry stu sa, w jego Ciele, jakim jest K ościół. To rozw ażanie jest u p ra w n io n e , p o n iew aż jest o p a rte na a rty k u le w iary zaw artym w Składzie A postolskim pod w yrażeniem „kom unia świętych” .

33 6 . G dzie zatem znajduje się i pozostaje trudność? W edług protestantów , bez w ątpienia w pew nych tem atach, podejm ow anych po to, by m ów ić o M aryi tak, jak to czynią katolicy. Jednak chodzi raczej o o dw o ły w an ie się do tradycji, ro zw o ju do g m ató w i roli m agisterium , co w tym przypadku, jak i w innych, stwarza problem .

W edług kato lik ó w tru d n o ść pozostaje niew ątpliw ie z p o w o ­ du nazbyt dosłow nego odczytyw ania św iadectw a Pisma świętego,

ale tak że, a być m o że p rze d e w szystkim , z racji o p o ru n a tu ry em ocjonalnej, przez stulecia podtrzym yw anego w wyniku nieustan­ nych sp o ró w w okół osoby M aryi Dziewicy.

Jed n ak cała nasza praca pokazała, że nie m a niczego w o so­ bie M aryi, co pozw ala czynić z niej sym bol tego, co nas dzieli.

337. Czy w szystko zostało ostatecznie ustalone? Oczywiście nie. Ale w spólnym kryterium pozostaje troska, aby M aryja nie była nigdy oddzielana od swojego Syna oraz by „służebnica Pańska”, dla której „Wszechmogący uczynił wielkie rzeczy”, w ielbiła w sw oim Synu sw ojego i naszego Z baw iciela. K o ntem p lujem y C h ry stu sa w samej tajem nicy krzyża. W edług św iętego Jana wszystko zosta­ ło „ w y p e łn io n e ”, gdy Jezu s p o w ie rz y ł sw oją m atk ę i sw ojego ucznia sobie naw zajem . Z najdując w ten sposób M aryję obecną w Bożym planie oraz u samych początków kom unii świętych, wie­ rzymy, że jesteśmy wezwani, jedni i drudzy, razem z rzeszą świadków historii zbawienia, do stałego naw racania się do Jezusa, Chrystusa, „poczętego z Ducha Świętego i narodzonego z M aryi Dziewicy”.

338. Teraz pow ierzam y czytelnikowi, jego uw adze i m odlitw ie, odkryw anie tej drogi, n a której jest zaproszony do połączenia się: „z Bogiem , k tó ry jedynie jest m ądry, przez Jezusa C hry stusa na wieki w iek ó w ” (Rz 16, 27).

391

M a ry ja w B ym pla nie i w k o m u n ii ś w ty c h

Dodatek I

Dotyczący dogmatów o Niepokalanym Poczęciu