• Nie Znaleziono Wyników

Nawrócenie katolickie

Ku nawróceniu Kościołów

I. Nawrócenie katolickie

1. N a w r ó c e n ie p o s ta w y

2 9 1. Katolicy nie m ogą nie brać p od uwagę osądu, często jesz­ cze b ard zo surow ego, jaki w ydają teologow ie protestanccy, zaan­ gażow ani w ruch ekumeniczny, na tem at miejsca M aryi w ich Ko­ ściele. Tak więc reform ow any teolog J. M oltm ann pisze: „W żad­ ny m in n y m p u n k cie ró żn ica m iędzy n a u k ą K ościoła i N o w y m T estam entem nie jest rów nie duża, jak w m ariologii”173. W niedaw ­ n o opublikow anej Encyklopedii p ro testa n tyzm u, w artykule „M a­ ryja”, p ió ra A. Birm elé, m o żna przeczytać: „Rzym skie dogm aty przed k ład ają p o n ad pow oływ anie się na sam o Pismo św ięte, tyl­ ko C hrystusa i tylko łaskę, przeko n an ie p otw ierdzone rozw ojem pobożności ludowej i rozszerzaniem się pielgrzym ek m aryjnych” 174. O g ó ln ie rzecz b io rą c , p ro te s ta n c k a m en ta ln o ść pozostaje obca w zględ em katolickiego n a b o ż eń stw a d o M aryi. N a w et jeśli nie chodzi o sprow adzanie duchow ych w rażliw ości do poziom u jed­ n akow ego w yrazu, to takie spojrzenie pro testanckie zobow iązuje d o spraw dzania i pogłębiania.

2 9 2 . Jest faktem historycznym , że osoba M aryi była jednym z m iejsc uprzyw ilejow anego zaangażow ania się religijności lu d o ­ wej w chrześcijańską ewangelizację. M aryja zatem zapew nia p o ­ tró jn ą rolę:

- ro la bliskości: jest tro sk liw ą m atk ą dla w szystkich sw oich dzieci;

- ro la o b ro n y tożsam ości k u ltu ro w e j: jest czczona p o p rze z cechy każdego n aro du , k tó reg o dotyczy;

- ro la o ch ro n y i uzdro w ien ia: przyjm uje się, że uw alnia od wszelkich niepokojów i w szelkich chorób.

Teologiczne i pastoralne rozeznanie pow inno dbać o to, aby nie gardzić w iarą najpokorniejszych, chociaż p o w in n o ją ew ange­ lizow ać tak, aby pod rysami M atk i Bożej nie ukryw ała się bogini- m atk a o raz aby nie m yślano, że całe chrześcijaństw o i cały Kościół trw a dzięki jedynej uczuciowej relacji do M aryi. Ponadto p o w o ­ ływ anie się na zmysł wiary w ierzących (sensus fidelium) w inno być stosow ane z ostrożnością, bow iem to, co interpretuje się jako takie, m oże ujaw niać bardziej uczucie religijne niż w iarę chrześcijańską.

2 9 3 . Jeśli chodzi o nasz tem at „M aryja i kom unia św iętych”, p o w in n iśm y być uw ażni na „trad y cję e k u m e n icz n ą ”, k tó ra jest w trakcie tw orzenia się. W czasie kongresów organizow anych po soborze przez Pontificia Academia Mariana In te r n a tio n a l [Między­

narodow ą Papieską Akadem ię Mariologiczną] w ym iar ekum enicz­

173 „C oncilium ” 1 8 8 (1983), s. 17.

ny ciągle jest ob ecny 175. W ypada podkreślić w yjątkow ą rolę dia­ logu na ten tem at m iędzy katolikam i i luteranam i w Stanach Z jed­ n o c z o n y ch 176. O d n o to w u jem y rów n ież, że wiele d ialogów d w u ­ stronnych, na przykład między katolikami i prawosławnymi, jeszcze nie przystąpiło do tych dokumentów, nie uznając ich za priorytetowe.

2 94 . Podobnie teologow ie katoliccy wykazują dużą o d po w ie­

dzialność w sposobie przedstaw iania roli M aryi w w ierze chrze­ ścijańskiej. Byłoby wielce pożądanym , gdyby zrezygnow ali z każ­ dej „m ariologii”, k tó ra w y o d ręb n ia się z teologii jako oddzielny p rzed m io t oraz k oncentruje w yłącznie na osobie M aryi, by w za­ m ian odnaleźć autentyczną „teologię m aryjną”, w łączoną w „m i­ sterium C hrystusa i K ościoła” . N a w et jeśli po Soborze W atykań­ skim II większość teolo g ó w odnalazło się na tej drodze, to pew ne książki, których treść jest obiektyw nie nie do przyjęcia, ukazują się jeszcze dzisiaj. M o ż n a w ziąć p o d uw ag ę ty lk o jed en p rzy kład : o ile słuszne jest pogłębianie zw iązku M aryi z D uchem Świętym, o tyle nie m ożna ustanaw iać pom iędzy nią a D uchem relacji p o ­ rów nyw alnej do unii człow ieczeństw a i boskości w Jezusie177. Idąc w łaśnie za tak im ru ch em , liczne istniejące czasopism a m aryjne pow inn y kontynuow ać już p o d jętą pracę nad oczyszczaniem p re ­ zentacji nauki o M aryi i pobożności maryjnej.

2 . N a w r ó c e n ie d o k tr y n a ln e

„W spółdziałanie” czy a k tyw n a o d p o w ie d ź M aryi

295. Wydaje się nam , że uczynione przez nas pow yżej wyjaśnie­ nie doktrynalne w temacie „w spółdziałania” M aryi, naw et jeśli nie rozstrzygnęło całego problem u w jego rozm aitych zastosowaniach, osiągnęło, jeśli chodzi o M aryję, wystarczający rezultat, aby w yra­ z ić naszą ko m unię w wierze.

D w a ostatn ie d o gm aty katolickie

2 9 6 . W w y m ia rz e d o g m a ty c z n y m o g ło sz e n ie d o g m a tó w o N iepok alan ym Poczęciu i W niebow zięciu dotyczy jedynie Ko­ ścioła rzym skiego, który je sform ułow ał. W m ierze, w jakiej Ko­ ściół ten uw aża się za zobow iązany przez swoje w łasne

oświadcze-175 N a przykład ekumeniczna deklaracja z M alty (1983 r.), w: „Unité des chrétiens”, nr 6 9, styczeń 1988, s. 18.

176 Por. dokum ent kilkakrotnie cytowany: The one M ediator, th e Saints, a n d M ary,

L utherans a n d Catholics in D ialogue, VIII.

177 To znaczy wykazywać „komunię osobow ą (hipostatyczną)” Ducha Św iętego z Maryją Panną, jak to czyni L. Boff w swojej książce Trinité' e t société', Cerf, Paris 1990, s. 247. 3 7 7 M a ry ja w B ym pla ni e i w k o m u n ii ś w ty c h

nia n a tem at „hierarchii p raw d ”, m usiałby uznać, że te dw a d o ­ gm aty, z p o w o d u , iż nie należą d o w sp ólnego w yzn ania w iary z chwili podziałów , nie m ogą obow iązyw ać innych chrześcijan178.

W rzeczywistości stw ierdzenie o „hierarchii p raw d ”, przyjęte n a Vaticanum II, nie pozw ala już na podtrzym yw anie, nie biorąc tu p o d uw agę w ielu niuansów , pew n y ch wcześniejszych stw ier­ d z e ń 179. N iew ątp liw ie w iara jest zaw sze tak a sam a, jako że jest o d p o w ie d z ią na a u to ry te t objaw iającego się Boga. Je d n a k poza historycznym i ludzkim w ym iarem przekazu pew ne tw ierdzenia są n a tyle centralne, że w ynikają z sam ego sym bolu wiary; inne zaś są p o d p o rząd k o w an e tym pierw szym . Tw ierdzenia w iary tw o rzą zło żo ny zbiór, w k tó ry m istnieje h iera rc h ia i w k tó ry m m ożn a odkryw ać elem enty rzeczywistej ewolucji.

2 9 7 . W obec tego Kościół katolicki nie m oże dzisiaj oceniać

praw osław nych i p ro testan tó w tak jak katolików , którzy ew en tu ­ alnie odrzuciliby te definicje i w obec których Kościół skierow ał pow ażne ostrzeżenia180. M ógłby o n zastosow ać w obec tych braci chrześcijan tę sam ą postaw ę roztro p n o ści i tę sam ą m iłość, jaką okazyw ał w ciągu długich w ieków podczas toczonych na ten te­ m at dyskusji teologicznych. To, co w Kościele przez d ziew iętna­ ście stuleci nie było problem em wiary, ale teologiczną opinią, nie m oże być oceniane w X X w ieku jako p u n k t podziału. N ie z ap o ­ minajmy, że taki duchow y m istrz jak św. B ernard oraz taki m istrz w teologii jak św. Tomasz z A kw inu zachow ują cały swój a u to ry ­ te t w Kościele katolickim i po definicji z 1854 rok u wciąż są uzn a­ w ani za św iadków pełnej wiary, n aw et jeśli w sw oim czasie w y­ pow iadali się przeciw N iep o k alan em u Poczęciu. N ie zapom inaj­

178 W ielok rotn ie kardynał Ratzinger sto so w a ł tę sam ą zasadę w d ialogu ze W schodem dotyczącym rzymskiego prymatu: „Rzym nie m oże wym agać od Wschodu w kwestii nauki o prymacie więcej ponad to, co zostało sform ułowane i przeżyte podczas pierw szego tysiąclecia”, L es p rin cip es de la th éo lo g ie

ca th o liq u e, T équi, Paris 1 9 8 5 , s. 2 2 2 . A zatem zgoda m ogłaby nastąpić -

kontynuuje on - na podstawie w zajem nego uznania sw oich własnych stanowisk jako „uprawnionych i ortodoksyjnych”.

179 Czy nie jest tak na przykład z fragmentem encykliki M o rta liu m a n im o s z 1928

roku? „C o się zaś tyczy prawd wiary, w ciąż jest absolutnie n ied ozw olon e rozróżnianie: to rozróżnianie ustanawia, co ocenia się jako dobre posunięcie, że w śród artykułów wiary, określanych jako fu n dam entalne i niefundam entalne, pierwsze z nich są przyjęte przez wszystkich, a drugie m ogą być pozostaw ione w olnej decyzji w iernych. [...] O to dlaczego w szyscy praw dziw i uczniow ie Chrystusa w ierzą, na przykład, w augustyńską tajemnicę Trójcy Świętej tą samą wiarą, co w dogm at o N iepokalanym P oczęciu ...” ; D C 4 1 2 (19 2 8 ), kol. 2 01; [polski przekład: Ut u n u m . Dokum enty Kościoła katolickiego na tem at ekum en izm u , red. St. С. N ap iórk ow sk i, Lublin, T N KUL 1 9 8 2 , A l- 2 0 , s. 3 5 3 -3 6 1 , tutaj cytowany fragment: A 15, s. 359].

180 Por. deklarację Piusa IX, dołączoną do definicji z 1854 roku: „Stąd też ci, którzy odw ażyliby się posiadać przeciwne uczucia w zględem naszej definicji, co nie podoba się Bogu, niech w iedzą bardzo jasno, że sami przez swój własny osąd potępiają się, że upadają w wierze i oddzielają się od jedności z K ościołem ” (DzS 2 8 0 4 ; [BV, VI, 89]). Ten tekst nie m oże być w żadnej mierze skierowany do chrześcijan prawosławnych i protestantów.

m y rów nież, że papież A leksander VII w 1661 ro k u w swojej bul­ li Sollicitudo zakazał zw olennikom i przeciw nikom N iepok alan e­ go Poczęcia w zajem nego zw alczania się i w yłączania z Kościoła. Czy podejście katolickie w obec praw osław nych i p ro te sta n tó w nie p o w in n o pozostać w łaśnie takie? M ożliw a pełna kom unia, odzy­ skana na no w o między Kościołami, dom agałaby się zatem tego, aby przystąpić do now ego dialogu dotyczącego tych zagadnień.

2 9 8 . Czy n a stę p n y m k ro k ie m nie m ó g łby się stać b a rd z o um iarkow an y p u n k t uzgodnienia?

Kościół katolicki nie czyniłby z przyjęcia tych dw óch d ogm a­ tó w w aru n k u w stępnego dla pełnej kom unii m iędzy Kościołam i. D om agałby się jedynie od partnerów , z którym i odnow iłby k o m u ­ nię, o d n o sz en ia się z szacunkiem d o treści tych dogm atów , nie o sądzania ich jako sprzecznych z Ew angelią i z w iarą, ale u zn a­ w ania ich jako w o lne i u p raw n io n e w nioski nam ysłu katolickiej św iadom ości nad spójnością wiary.

2 9 9 . N ie d a w n y p rzy k ład ch ry sto lo g iczn y ch w y zn ań wiary, podpisanych przez papieża i p atriarch ó w starożytnych Kościołów, d łu g o n azyw anych p rzed ch alced oń sk im i, ukazuje, że w yrażenia m ające pow ażny a u to ry tet, a sfo rm u ło w an e przez so bory m ogą przyczyn ić się d o p raw dziw ej zgody w w ierze, przekraczającej daw ny język, k tó ry stał się p rzedm iotem bezow ocnych s p o ró w 181. A nalogicznie, p o d o b n a zgoda p o w in n a nastąpić w perspektyw ie odnalezionej jedności, jeśli chodzi o zagadnienie papieskich defi­ nicji o N iepokalanym Poczęciu i W niebow zięciu.

3 0 0 . Czy Kościół rzym ski, aby przygotow ać takie pojednanie, nie p o w in ie n , słuchając zastrzeżeń in ny ch K ościołó w i w yznań chrześcijańskich, dołożyć wszelkich starań w przedstaw ianiu k a­ techezy tych dog m atów w sposób bardziej uw rażliw iony na świa­ d e c tw o P ism a św iętego ? T aka k a te c h e z a p rzy czy n iłab y się do ukształtow ania pedagogiki w iary na użytek pobożności lu d ow ej182.

T rw a łe d z ie w ic tw o M a ry i

301 . Czy ta sam a zasada „hierarchii p ra w d ” m oże być ró w ­ nież przyw oływ ana w kwestii trw ałego dziew ictw a M aryi? Z pew ­ n o ścią, jeśli ro zw ażam y jej o d n iesien ie do „ fu n d a m e n tu w iary chrześcijańskiej” oraz do jasnych i pew nych św iadectw Pisma świę­ tego. W iara naszych braci p ro te sta n tó w w boskość Jezusa C hry ­ stusa, „k tó ry się począł z D ucha Św iętego i narodził się z M aryi D ziew icy”, pozostaje punktem zasadniczym. Niem niej jednak cho ­ dzi tu o p rzek o n an ie wiary starożytnego Kościoła, w yrażane we w szystkich jego liturgiach, któ re nadają M aryi tytuł „zawsze dzie­ wica”, przyjęte jednomyślnie przez Kościoły lokalne przed rozłam em

181 Por. Groupe de D om bes, Pour la conversion des Eglises, dz.cyt, nr 5 9 oraz przypis 1, s. 41.

182 Która często myli dziew icze Poczęcie Jezusa z N iepokalanym Poczęciem Maryi.

3 7 9 M a ry ja w B ym pla nie i w k o m u n ii św ty c h

z XVI wieku, przyjęte także przez pierwszych R eform atorów 183. Ten fakt z tradycji uniem ożliw ia zastosow anie w p ro st i w sposób p o ­ p raw n y tych sam ych zasad dla rozw iązania tej trudn o ści, jak to było w przypadku dw óch „w spółczesnych” dogm atów katolickich.

3 0 2. Tak więc pojawia się przed nam i kwestia uśw iadom ienia

sobie, czy fakt, że w ielu p ro testantów nie przyjm uje trwałego dzie­ w ictw a M aryi, jest lub nie jest przeszkodą w przynależeniu do tego samego Kościoła, opartego na chrzcie i Eucharystii. Chociaż skła­ n ia m y się ku drugiej hipotezie, to uznajem y, że dialog m ię d zyw y ­ zn a n io w y m usi jeszcze zo sta ć pogłębiony w ty m temacie.

3. N a w r ó c e n ie k u ltu m a ry jn e g o

3 0 3 . T rudność katolickiego n a w ró c en ia m a swoje k o rzen ie w tym , że autentyczna nauka katolicka m usiałaby unikać p rze ro ­ stó w nabożeństw a m aryjnego. Sobór W atykański II przedstaw ił to n abożeństw o jako ow oc wiary, a nie o d w rotn ie: „N iech w ierni p a ­ m ię ta ją o tym , że p raw d z iw e n a b o ż e ń s tw o n ie p o leg a an i n a czczym i przem ijającym uczuciu, ani na próżnej łatw ow ierności, lecz p o cho d zi z praw dziw ej wiary, k tó ra prow adzi nas do u zn a­ w ania zaszczytnej godności M a tk i Bożej i pobudza do synowskiej m iłości ku naszej m atce oraz d o naśladow ania jej cn ó t” (LG 67).

O r ie n ta c je

3 0 4 . K ilka lat p o so b o rze, Paw eł VI w a d h o rtacji a p o s to l­ sk ie j184 chciał głębiej rozw ażyć m iejsce, k tó re M aryja przyjm uje w oficjalnym kulcie K ościoła o raz w pry w atn y m n abo żeństw ie w iernych. W ytyczając już w tym k ieru nk u drogę naw rócenia dla lu d u k a to lic k ie g o , p ap ież zap ra sz a go do lepszego ro z e z n a n ia pob o żn o ści maryjnej.

3 0 5. C hrystologiczny aspekt pobożności maryjnej jest w rze­ czywistości zasadniczy: „Jeden jest tylko Pośrednik między Bogiem a ludźm i, człow iek, C hrystus Jezus” (1 T m 2, 5). „W M aryi Pan­ nie w szystko odnosi się do C hrystusa i o d niego zależy” (nr 25). Relacja M aryi do osoby i dzieła D u cha Św iętego podkreśla n ie­ zbędny eklezjalny w ym iar nabożeństw a m aryjnego, gdyż D ziew i­ ca jest pierw szą z o d k u p io n y ch , pierw szą chrześcijanką. W te n sposób więź M aryi Dziewicy z Bogiem, który jest Ojcem , Synem i D u c h e m o raz jej po zycja w K ościele zn ajdują sw oje m iejsce w ekonom ii zbawienia.

183 Por. nr 6 0 -6 7 .

184 Adhortacja apostolska na temat kultu maryjnego M arialis cultus z 2 lutego 1 9 7 4 roku; DC 1654 (1974), s. 3 0 1 - 3 18 [przekład polski: M O M K , s. 2 4 3 - 279]. W następnych paragrafach będziem y odsyłać do tego dokumentu poprzez w skazywanie jego numerów.

306. Ponow nie staw iam y przed sobą cztery orientacje, z a p ro ­ po no w ane przez Paw ła VI dla pobożności m aryjnej:

- orientacja biblijna: nabożeństwo maryjne pow inno charaktery­ zować się podstaw ow ym i tem atam i orędzia chrześcijańskiego; - orientacja liturgiczna: praktyki pobożnościow e pow inny być

zh arm onizow ane z liturgią, a nie zm ieszane z nią;

- orientacja ekumeniczna: nabożeństw o do M atki Bożej po w in­ no nabierać „ch arakteru ekum enicznego. [...] W olą Kościo­ ła katolickiego jest by, nie osłabiając szczególnego ch arak te­ ru k u ltu m ary jn eg o , sta ra n n ie u n ik ać w szelkiej przesady, k tó ra m ogłaby innych braci chrześcijan w prow adzić w błąd co do praw dziw ej nauki K ościoła katolickiego o raz by u su­ w ać wszelki sposób okazyw ania czci odbiegający od w łaści­ wej praktyki kościelnej” (nr 32);

- orientacja antropologiczna: M aryja stanow i m odel nie w swo­ im sposobie życia, dzisiaj przedaw nionym , ale w swojej o d ­ ważnej w ierze i czynnej miłości: „M aryja z N azaretu, będąc c a łk o w ic ie p o słu sz n ą w o li P an a, nie b y ła w cale k o b ie tą po d p o rząd k o w ującą się w sposób bierny czy ulegającą wy­ obcow anej religijności, ale kobietą nie obaw iającą się obw ie­ ścić, że Bóg jest tym, który podnosi pokornych i uciskanych oraz strąca z tro nu mocarzy świata (por. Łk 1, 51-53)” (nr 37).

M o d litw y

307. O dm aw ianie m odlitw y A nioł Pański i Różańca p o w in n o zatem dostosow yw ać się do tych kryteriów :

W artość m o d litw y A nioł Pański185 płynie z jej prostej stru k ­ tury, biblijnego ch arak teru , historycznych korzeni, k tó re łączą ją z p ro śb ą o o b ro n ę p o k o ju o raz z jej ry tm u q u asi-litu rg iczneg o i otw arcia n a paschalną tajem nicę.

185 O to jej tekst:

- A nioł Pański zw iastował Pannie Maryi, i poczęła z Ducha Św iętego.

Zdrowaś M aryjo... - O to ja, służebnica Pańska,

niech m i się stanie w edług tw ego słowa. Zdrowaś M aryjo...

- A S łow o stało się ciałem, i zamieszkało m iędzy nami. Zdrowaś M aryjo...

- M ódl się za nami, święta Boża R odzicielko, Abyśmy się stali godnym i obietnic Chrystusowych

M ó d lm y się : Łaskę twoją, prosimy Cię, Panie, racz w lać w dusze nasze, abyśmy,

poznaw szy za zw iastow aniem anielskim w cielenie Chrystusa, Syna tw ego, doszli przez jego mękę i Krzyż do chwały Zmartwychwstania. Przez Chrystusa, Pana naszego.

R ó żan iec (k o ro n a z róż) lub ch a p e le t' (m ały kapelusz) jest w ychw alaniem i w zyw aniem litanijnym skoncentrow anym na o d ­ kupieńczym w cieleniu Chrystusa. Pozwala na kontem plację życia P an a186. Podobnie jak jest sto pięćdziesiąt psalm ów, tak sam o jest sto pięćdziesiąt w ezw ań Z drow aś M aryjo. Jednakże istnieje „różni­ ca co do isto ty ” (nr 48) między liturgią a odm aw ianiem różańca.

O k a z y w a n ia się

3 0 8. C óż pow iedzieć o ukazyw aniach się M aryi, takich jak te w L ourdes czy w Fatimie? Jest znam iennym , że tekst Pawła VI nie w ypow iada n a ten tem at ani słowa. Psychologowie określają je jako n iep a to lo g ic zn e in d yw id ualn e d o św iad czen ia, k tó re w oglądzie w iary są in te rp re to w a n e jako dośw iadczenie obecności. Kościół katolicki rozw aża je jako „objaw ienia p ry w atn e”187, które nie m ogą być p o ró w n y w an e z objaw ieniem zapisanym w Piśmie świętym . N ie należą one do wiary, to znaczy, że każdy kato lik zachow uje na ich tem at w olność oceny.

3 0 9. O ficjalne stanow isko K ościoła katolickiego w obec nich zawsze w ykazyw ało najwyższy stopień ostrożności. Święty Ja n od Krzyża w zyw a do „przeciw staw ienia się” osobistym objaw ieniom jako niebezpiecznym p o k usom 188. W XVIII w ieku papież Benedykt X IV ustala linię podejścia, której jego następcy nie będą uchylać: „A p ro b ata udzielona przez Kościół dla pryw atnych objaw ień jest n iczy m in n y m , jak ty lk o u d z ie lo n y m , p o u w a ż n y m z b a d an iu , p o zw olen iem na zaznajom ienie się z tym objaw ieniem w celu n a ­ uczania w iernych i dla ich dobra. Tego ty p u objaw ieniom , naw et

[To drugie określenie odw ołuje się d o paciorków, z których wykonany jest ró ża n iec , a jed n o cześn ie, na co autorzy zw racają uw agę, oznacza m ały kapelusz],

186 Różaniec składa się z piętnastu dziesiątek paciorków (złożonych z jednego Ojcze

nasz, dziesięciu Zdrowaś' M aryjo i trynitarnej doksologii). Odmawianiu tych

dziesiątek towarzyszy medytacja tajemnic Chrystusa, pogrupowanych w trzy serie: tajemnice radosne (Zwiastowanie, N aw iedzenie, N arodzenie, Przedstawienie w Świątyni, Jezus zagubiony i odnaleziony); tajemnice bolesne (modlitwa przed męką /agonie/, ubiczowanie, cierniem ukoronowanie, droga krzyżowa, śmierć Chrystusa na krzyżu); tajemnice chwalebne (Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, Wniebowzięcie, Ukoronowanie Maryi).

187 Por. Sobór Watykański II, Dei Verbum , nr 4.

188 Jan od Krzyża, Droga na górę K arm el II, 20: „Dał on bow iem sw ego Syna, który jest jedynym jego Słowem - bo nie posiada innego. Przez to jedno Słow o pow iedział nam wszystko naraz: zatem nie ma już nic więcej do pow iedzenia. [...] To, o czym częściow o m ów ił do proroków , w ypow iedział całkow icie w sw oim Synu, dając nam wszystko, to jest sw ego Syna. O to dlaczego ten, który chciałby dzisiaj pytać Boga albo pragnąłby jakichś w idzeń czy objawień, postąpiłby nie tylko błędnie, lecz rów nież obraziłby Boga, nie mając oczu utkw ionych w Chrystusie całkow icie, bez pragnienia jakichś innych n ow ości” (tłum. francuskie: Livre de vie nr 114, s. 2 3 2 -2 3 3 ; Liturgie des H eures, vol. I, s. 7 0 -72); [polski przekład: L iturgia g o d zin , t. I, b.m.w., Pałlotinum 1 9 8 2 , s. 1 9 3 -1 9 4 ].

uznanym przez Kościół, [...] m ożna nie udzielać przyzw olenia [...] p o d w arunkiem , że czyni się to dla uzasadnionych racji i bez in­ tencji lekcew ażenia” 189.

310. M agisterium Kościoła zatw ierdza kult w m iejscach uka- zyw ań się tylko w obec nielicznych sp o śró d nich, w ykorzystując w szelki p o trz e b n y czas dla w y jaśn ien ia zjaw iska. R o z ró ż n ia je w edług dw óch głów nych kryteriów : zgodności usłyszanego p rze­ słan ia z o ręd z iem E w angelii i w ia rą K ościoła o raz d u ch o w y ch ow ocó w naw rócenia, jakie zdarzają się przy okazji pielgrzym ek.

311. U kazyw ania się nie odgryw ają roli uzasadniania wiary, lecz służenia jej. N iczego nie dorzucają do jedynego objaw ienia, ale m ogą być jego p o k o rn y m przypom nieniem . Stanow ią p o zna­ w alne zmysłami znaki, w któ ry ch Bóg daje siebie w edług zd o ln o ­