I MŁODZIEŻY
KAMIENICA...
to miejski budynek mieszkalny, muro
wany z cegły lub kamienia, co najmniej jed
nopiętrowy. Nazwa „kamienica” jest specy
ficzna dla polszczyzny, w innych językach nie ma raczej wyrazów bliskoznacznych sto
sowanych w zależności od tego, jaki mate
riał został użyty przy budowie domu.
Kamienice powstawały już w XV wie
ku, szybko stały się nieodłączną częścią pejzażu miejskiego i elementem świata przedstawionego w licznych utworach lite
rackich. Miłośnicy lektur szkolnych przypo
minają sobie zapewne domy opisane przez Prusa, na przykład w Lalce, czy w Granicy Nałkowskiej. Tytułowy warszawski dom przy ulicy Złotej 25 stał się bohaterem serialu opartego na pomyśle Jerzego Janickiego i Andrzeja Mularczyka. Literackie obrazy kamienic spotyka się także w utworach dla dzieci i o dzieciach traktujących.
PRZEDMIOT POŻĄDANIA CZY UTRAPIENIE?
Mieszkania w warszawskiej kamienicy niczym się od siebie nie różnią: w każdym z nich pokój tzw. „stołowy” jest należycie ciemny z tego zapewne powodu, aby nikt nie mógł dojrzeć, co się zjada (...) Ów „po
kój stołowy” posiada balkon, wiszący nad studnią podwórza, a rangę mieszkania po
znaje się po tym, co wisi lub leży na tym balkonie: przeto w zimowym czasie na
bal-Rys. Bogdan Zieleniec (ilustracja z książki Pokój na poddaszu)
konie pysznego pierwszego piętra wiszą trzy zmarzłe na kość zajęcze zwłoki, na drugim wiszą głowami na dół już tylko dwa zające, a na trzecim nie wisi żaden zając.
(,..)Ewcia została przeniesiona z „balkonu dwóch zajęcy” na sam dół czeluści [par
ter]1.
W ten oto zabawny sposób Kornel Makuszyński zilustrował tezę, stawianą zwykle przy interpretacji powieści Nałkow
skiej, że sufity i ściany kamienicy są sym
bolami granic społecznych i majątkowych.
Do wybuchu drugiej wojny najbogatsi lu
dzie, często właściciele domów, zamiesz
kiwali pierwsze piętro, zaś kondygnacje poniżej i powyżej zajmowali lokatorzy o nieco niższym statusie majątkowym.
W suterenach i na strychach mieszkali przeważnie nędzarze, którzy nierzadko zalegali z czynszem. Po roku 194S wiele się zmieniło. Z licznych kamienic pozostały gruzy (por. Halina Rudnicka Chłopcy ze Starówki), a te, które ocalały, i te odbudo
wane zmieniły właściciela... Kondygnacja przestała mieć znaczenie. Kłopoty miesz
kaniowe i nowe prawa kwaterunkowe nie- tolerujące nadmetrażu sprawiły, że jeden lokal zajmowały nawet dwie, trzy rodziny.
Także liczni sublokatorzy nie byli w tym czasie rzadkością. Czasami w związku z tym dochodziło do sytuacji komicznych, ale głównie taki układ utrudniał życie:
Więc u nas je s t tak. W tym pokoju, gdzie ja śpię, śpi jeszcze pan Surma [sub
lokator], co występuje w kabarecie, i ku
zyn Alek, sportowiec. Dlatego ten pokój tro
chę dziwnie wygląda (...), bo w jednym kącie wisi worek treningowy do boksu i rę
kawice (...) a w drugim kącie stoi na pod
łodze saksofon i wiolonczela... (...) Gnyp- kowski (...) ma za sublokatora Cygana, proszę pana. Jeszcze byłoby pół biedy, żeby ten Cygan nic nie robił, ale on tam
proszę pana robi patelnie i od rana do nocy tłucze się ja k Marek po piekle2.
Kłopotów z sublokatorem nie ma czter
nastoletnia bohaterka Godziny pąsowej róży, a jej rodzice mieszkają w trzypoko
jowym mieszkaniu w warszawskiej kamie
nicy przy Rakowieckiej. To jednak dość skromny lokal dla pięcioosobowej rodziny, zwłaszcza że matka dziewczyny, lekarka, przyjmuje w domu pacjentów. Trudno się zatem dziwić, iż Anda po niefortunnej pod
róży w przeszłość, okazuje zadowolenie tylko z „nowego” mieszkania:
- (...) tatko ma gabinet, potem je st sypialny, jest nasz pokój, jest stołowy (...), salon i buduar mamy. (...) Przynajmniej jakaś dobra strona tego roku 1880 - po
myślała z zadowoleniem Anda - naresz
cie mamy obszerne mieszkanieQ.
Dzięki książce Marii Kruger poznaje
my realia XIX-wiecznej Warszawy, wygląd kamienic, bram, półpięter, wyposażenie mieszkań, a nawet socjalne gusta co za
możniejszych mieszkańców stolicy:
- Drugie piętro? Toż to prawie man
sarda! - skrzywiła się kapryśnie Ewita. (...) Matka jego (...) wraz z synem na trze
cim piętrze w trzech pokojach musiała się gnieździć.
- W trzech pokojach! To okropne!4 W drugiej połowie XX stulecia kon
kurencją dla mało komfortowego starego budownictwa stały się mieszkania w blo
kach, które kusiły nowością, centralnym ogrzewaniem, jasnymi klatkami schodo
wymi i suchymi piwnicami. W ilgotne i trudne do ogrzania stare „budy” to była smutna konieczność dla Polaków spoglą
dających z pożądaniem na spółdzielcze m-4. Mimo to rodzina Borejków zamieni
ła mieszkanie w bloku na lokal w kamie
nicy, co w roku 1977 było czymś zgoła dziwacznym.
Mieszkanie miało kaflowe piece, do których węgiel trzeba było zdobywać pod
stępami i szantażem, po zdobyciu zsypy
wać do piwnicy, a następnie wnosić co
dziennie w kubełkach do mieszkania. Jed
nakże ten mankament był dla Borejków jedynie źródłem ukojenia i zachwytów.
Czyż mogło istnieć bowiem coś rozkosz
niejszego niż ciepły piec z pięknych starych kafli ( . ) S
Dla tej sympatycznej, aczkolwiek nie
tuzinkowej rodziny, psujący się secesyjny piecyk w łazience, skrzypiąca podłoga i gipsowe ozdoby na sufitach przedstawiały o wiele większą wartość niż klitka w blo
ku. Zresztą większość bohaterów Jeżycja- dy zamieszkuje w kamienicach i można zaryzykować twierdzenie, że Małgorzata Musierowicz stała się dla Poznania tym, kim na przykład Prus dla Warszawy.
Wielu bohaterów literatury młodzieżo
wej doświadczyło uroków życia w kamie
nicy, która odrzucona przez Polaków epo
ki Gierka, wróciła niedawno do łask. Miesz
kanie w starym budownictwie stało się znów modne i nawet wielu przedstawicieli polskiej socjety przedkłada taki apartament nad elegancką willę z basenem. Być może dlatego, że w domu jednorodzinnym nie doświadczy się jednego - obecności za ścianą życzliwego sąsiada.
SĄSIEDZI, SĄSIEDZI, SĄSIEDZI...
Człowiek wchodzi w rozmaite relacje międzyludzkie, dlatego - aby w pełni uka
zać złożoność ludzkiej natury - nie wystar
czy prezentacja bohatera w czterech ścia
nach mieszkania czynszowego. O ileż uboższa byłaby charakterystyka baronowej Krzeszowskiej (Lalka), gdyby Prus nie wprowadził na przykład postaci pani Staw
skiej. Jakże istotna jest kreacja sąsia- da-narratora w nowelce Kamizelka tegoż
autora. Wreszcie Katarynka to w końcu historia sąsiedztwa bogatego adwokata i niewidomej dziewczynki. Pan Tomasz, bohater wspomnianego opowiadania, był jednym z tych mieszkańców kamienicy, u których, by posłużyć się klasyfikacją Makuszyńskiego, mogłyby spokojnie na balkonie kruszeć trzy, a nawet cztery zają
ce. Jego luksusowy i ze smakiem urządzo
ny apartament składał się z sześciu pokoi.
Spoglądając z okna gabinetu, samotny i nieco zdziwaczały mecenas, obserwował czasem życie ubogich sąsiadów. Z drugiej strony podwórza, na wprost okien pana Tomasza znajdował się lokal wynajmowa
ny kolejno przez osoby niezamożne np.
byłego urzędnika sądowego, krawca czy staruszkę. Po nich wprowadziły się do mieszkania dwie kobiety z ociemniałą dziewczynką. Pan Tomasz był zachwyco
ny swoim mieszkaniem, dziewczynka
wręcz przeciwnie. W poprzednim miejscu zamieszkania, również kamienicy, znała każdy kąt, mogła chodzić na strych i do piwnic. Nowe warunki ograniczały ją, w bu
dynku i obejściu panował nietypowy dla środowisk kamienicznych spokój. Na po
lecenie mecenasa zabroniono wstępu za bramę domu wszystkim twórcom „podwó
rzowej kultury”, która wywoływała u kone
sera sztuki napady apopleksji:
Nie puszczano bab śpiewających pie
śni pobożne ani dziada, który grał na klar
necie, ani kataryniarzyT.
Nieszczęście dziecka stało się jednak przyczyną przemiany wewnętrznej kapry
śnego dziwaka w altruistę, który nie tylko zainteresował się możliwościami leczenia dziewczynki, ale i dla rozweselenia niewi
domej zezwolił kataryniarzom grywać na podwórzu.
Również dla Zosi Szymbartówny (Sza
leństwa panny Ewy) sąsiedztwo okazało się zbawienne. Kiedy po wyjeździe ojca panna Ewa Tyszowska musiała zamiesz
kać z Szymbartami, była bardzo niepocie
szona. Trudny charakter pani domu spra
wił, że Ewcia uciekła (przez okno) od znie
nawidzonej sąsiadki. Zanim jednak do tego doszło, była świadkiem nieszczęśliwego życia Zosi, która amatorskich praktyk me
dycznych swej matki omal nie przypłaciła życiem. Ewa przyszła z pomocą i wszyst
ko zakończyło się szczęśliwie, a napięte stosunki między nią i sąsiadką przekształ
ciły się w przyjaźń. Z podobnym motywem mamy do czynienia w Kwiecie kalafiora.
Borejkowie mieli przecież nie lada kłopot z panią Szczepańską - kobieta podsłuchi
wała ich rozmowy, utrudniała życie skar
gami, a nawet złożyła donos na Bogu du
cha winną grupę ESD, która niewiele mia
ła wspólnego z LSD i branżą narkotykową.
Czyjego jednak, nawet najtwardszego ser
ca, nie skruszy ciepło poznańskiej rodziny z ulicy Roosvelta S? Zgoda została w koń
cu przypieczętowana słodko i kulinarnie:
No i któż stał na progu, z nieśmiałym uśmiechem na ustach, z talerzykiem (...) i spoczywająca na nim tabliczka wedlow
skiej czekolady?
-To ja - powiedziała pani Szczepań
ska, wręczając Gabrysi talerzyk. - Wszyst
kiego najlepszego dla tatusia. I dziękuję za tort, był naprawdę wspaniały7.
Relacje sąsiedzkie nie zawsze jednak bywają bezkonfliktowe i serdeczne. Takich przykładów dostarcza czasami literatura i ki
nematografia wojenna. Mnie najbardziej utkwiły w pamięci sceny z filmu Ulica gra
niczna w reżyserii Aleksandra Forda z 1948 r.
Jest to opowieść o losach gromadki dzieci polskich i żydowskich z warszawskiej kamie
nicy, w której zazdrość, antysemityzm i chci
wość stały się przyczyną tragedii.
ZAPOMNIANE (CZY SŁUSZNIE?) PODDASZE
W roku 19S4 wyszedł drukiem Pokój na poddaszu. Dziś niewielu czytelników pamięta tę pozycję, młodsi mają zaś małą szansę, by ją poznać. Książkę skazuje na powolne zapomnienie m.in. nazwisko au
torki Wandy Wasilewskiej, działaczki ko
munistycznej, zwolenniczki polityki Stali
na, która, osiadłszy w ZSSR, miała rzeko
mo mówić o sobie żartem: ja bywszaja Polka! Pomijając jednak polityczne prefe
rencje pisarki, chciałabym zwrócić uwagę na jej utwór, zresztą zupełnie przyzwoity w odbiorze i pozbawiony jakiejś szczegól
nie natrętnej socrealistycznej tendencyjno
ści. Pokój na poddaszu nie jest, rzecz ja
sna, arcydziełem: fabuła nieco naiwna, charakterystyka postaci uproszczona, czas i miejsce akcji niedookreślone. Nie jest to jednak pozycja szkodliwa, wręcz przeciw
nie z pozytywnym przesłaniem i nad wy
raz szlachetnie postępującymi bohatera
mi. Akcja naturalnie toczy się w kamieni
cy, w której jeden z pokoików na facjatce zamieszkuje czwórka osieroconych dzie
ci. Najstarsza Anka, nie chcąc dopuścić do rozbicia rodziny, bierze na swoje barki obo
wiązek utrzymania rodzeństwa. Pracuje ponad siły, by starczyło im wszystkim na życie, które uczciwiej byłoby nazwać we
getacją. Młodszy od Anki Ignaś chodzi do szkoły, zaś opiekę nad domem i nad naj
młodszym braciszkiem sprawuje Zosia.
Pewne znamiona tendencyjności można oczywiście dostrzec, np. w obrazie życia biednego dziecka (jak nietrudno się domy
ślić w czasach międzywojennych) oraz pobrzmiewających echach wyzysku robot
ników w fabrykach; uderza też brak jakiej
kolwiek opieki socjalnej nad nieletnimi i niepełnosprawnymi osobami. Kamieni
ca przedstawiona w utworze jest raczej ponura, podwórko smutne i zaniedbane.
Jedynym akcentem roślinnym jest tam na wpół uschnięty krzak bzu. Mieszkańcy domu nie są zamożni. Niektórym (jeśli głowa rodziny ma stałą posadę) żyje się trochę lepiej. Piekarz, szewc, krawiec, sta
ruszek sprzedający owoce, robotnicy fa
bryczni - oto główni najemcy mieszkań.
Czytając utwór, natrafiamy często na ob
razy choroby (pani Kalinowska), samotno
ści (Helenka), śmierci (owocarz), nawet antysemityzmu (Chaimek). Przykre życie w kamienicy osładzają bohaterom drobne przyjemności, np. wspólna akcja ratowa
nia bzu czy stworzenie małej spółdzielni.
Dla mieszkańców poddasza atrakcją jest:
przybycie druciarza łatającego garnki, wła
snoręczne tworzenie ozdób na choinkę, nie mówiąc już o wyjeździe na wieś. Dzieci kochają swój nędzny pokój i cierpią, gdy okazuje się, że muszą go opuścić z
powo-Rys. Sabina Uścińska-Siwczuk
du przebudowy kamienicy. Pozornie szczę
śliwy finał całej historii stanowi wynajęcie przez rodzeństwo małego mieszkanka na przedmieściu. Ignaś kończy szkołę, Adaś wkrótce ją zacznie. Użyłam słowa „pozor
nie”, bo nie ma mowy o żadnym dłuższym kształceniu się chłopców, zaś dziewczęta w ogóle nie chodzą do szkoły. Pokasłują- ca już Anka zostanie w fabryce, w której jej matka zapadła na śmiertelną chorobę płuc. Ignaś i Zosia także podejmą pracę zarobkową. Chłopiec w straży pożarnej, dziewczynka w szpitalu. Decyzji towarzy
szy radość z dodatkowych środków na utrzymanie i świadomość pożyteczności zajęcia. Książka trąci myszką i prawdopo
dobnie nie trafi w gust współczesnej mło
dzieży. Może jednak nie usuwajmy jest zupełnie z bibliotek, bo w końcu przypomi
na, że priorytetami winny być w życiu: ro
dzina, honor, solidarność międzyludzka,
uczciwość, a to niebagatelne przesłanie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że żyjemy w czasach kryzysu tychże wartości.
1 K. Makuszyński: Szaleństwa panny Ewy, Lublin 1974, s. 41-42.
2 E. Niziurski: Niewiarygodne przygody Mar
ka Piegusa, Warszawa 1985, s. 12-13.
3 M. Kruger: Godzina pąsowej róży, Warsza
wa 1972, s. 53-54.
4 Tamże, s. 154, 155.
5 M. Musierowicz: Kwiat kalafiora, Łódź 2003, s. 13-14.
6 B. Prus: Katarynka, w: Arcydzieła noweli
styki pozytywizmu, Szczecin 1992, s. 189.
1 M. Musierowicz, tamże, s. 177.
Agnieszka Sikorska