• Nie Znaleziono Wyników

POWIEŚCI DLA DZIECI 1 DOROSŁYCH ERICHU

KASTNERZE?

Schyłek wieku a dokładnie rok 1899, 23 lutego, Drezno, Konigsbrucker StraUe 66, proletariackie mieszkanie rodziny Idy i Emila Kastnerów, i niczym szczególnym zapowiadający się początek życia ich je­

dynego dziecka Ericha.

Co do ojcostwa mistrza kaletniczego Emila kłócić się zresztą będą w przyszło­

ści biografowie małego Ericha, jedno jest jednak pewne: to nie ojciec, lecz matka ukształtuje i wyryje niczym

niewymazywal-ne piętno swojej miłości na życiu swego ukochanego syna.

Otwierając w sypialni zakład fryzjerski i ucząc się w wieku trzydziestu pięciu lat fachu, musi należeć do pierwszych zbun­

towanych, wyemancypowanych kobiet swojej epoki. A wszystko to dla syna, jego kariery i wybicia się ze środowiska, którym pogardza.

A syn? Syn nie waży się rozczarować swojej „cudownej” matki, w swojej pisar­

skiej działalności wystawi jej pomnik, a brudne pranie słać będzie do końca jej życia.

Erich uczęszcza do szkoły pilnie, nie opuszczając w całej swojej szkolnej karie­

rze ani jednego dnia, marząc o zawodzie nauczyciela. Rok pobytu w seminarium nauczycielskim wystarcza jednak, by prze­

konać się, że współczesna mu szkoła przy­

pomina bardziej koszary i nie ma w niej miejsca na nowe metody, alternatywne, radosne uczenie.

Wydana w 1933 Latająca klasa wyra­

ża jego marzenia o szkole i partnerstwie nauczyciela i ucznia.

Studia germanistyki, historii, historii teatru i filozofii na uniwersytecie w Lipsku początkują jego karierę pisarską. Już jako student pracuje dla różnych czasopism pisząc wiersze, felietony i reportaże.

Czasami są one za odważne i zbyt erotyczne, jak choćby ten z okazji stulecia śmierci Beethovena, za który musi się po­

żegnać z redakcją.

W roku 1927 przenosi się do grzesz­

nego Berlina, gdzie szybko staje się słyn­

nym bywalcem knajp i damskiego towa­

rzystwa, nigdy nie wiążąc się jednak na stałe. O każdej nowej przygodzie miłosnej donosi w szczegółach matce i to jej jako kobiecie pozostaje dozgonnie wierny.

Jego pierwsza książka dla dzieci po­

wstaje w roku 1928, niemal natychmiast staje się bestsellerem, zapewniając mu sławę po dziś dzień.

Emil i detektywi to kryminał dla naj­

młodszych czytelników. Napisana z humo­

rem, mocno umiejscowiona w realiach weimarskiego Berlina przyciąga czytające­

go prostym, zgrabnym językiem i ciekawą akcją. W postaci Emila, głównego boha­

tera, łatwo można doszukać się podo­

bieństw do samego autora, a matka chłop­

ca to nikt inny jak oddana i kochająca matka Kastnera prowadząca salon fryzjer­

ski. Postać ojca nie pojawia się wcale, jak w większości powieści autora.

Główny bohater jest dobrym, posłusz­

nym, wywiązującym się ze swoich obo­

wiązków synem. W całej detektywistycz­

nej historii walczy o skradzione mu w po­

Rys. Bohdan Butenko ciągu pieniądze. Zdaje sobie sprawę z ja­

kich sfer pochodzi i jak trudno jest jego rodzinie związać koniec z końcem.

Kastner nie oszczędza tutaj skorumpo­

wanego świata dorosłych, to przecież przez przedstawiciela tego świata okradziony zo­

staje Emil. Nie posługuje się przy tym iro­

niczną krytyką tej rzeczywistości, jak to ma miejsce w jego pozycjach dla dorosłych.

Powieść kryminalna tego typu dla mło­

dych czytelników to nowość na rynku euro­

pejskim lat dwudziestych. Szybko rozcho­

dzi się w milionach egzemplarzy i tłumaczo­

na jest na wiele języków. Nie bez proble­

mów zresztą. W Szwecji np. zamiast Berlina pojawia się Sztokholm, ale tłumacz pozo­

stawia metro (nieznane wtedy w Sztokhol­

mie) i inne realia berlińskiej metropolii, co rodzi niezłe zamieszanie i trudności w zro­

zumieniu tekstu.

Francuska czy angielska wersja nie są jeszcze gotowe przyjąć „urwisowskiego”, zuchwałego żargonu Gustawa i jego ban­

dy, w tłumaczeniu zostaje on zmieniony na pedagogicznie poprawny język literacki.

Następne powieści dla dzieci jak Punktchen i Anton, czy 35 maj - albo jak

Konrad pojechał konno do mórz południo­

wych równie szybko zyskują sympatię naj­

młodszych.

Okres III Rzeszy rozpoczyna się dla Kastnera zakazem publikowania. Jego powieść dla dorosłych Fabian jak i tomiki wierszy zostają spalone wraz z wieloma innymi publikacjami.

W następnym dziesięcioleciu widzia­

łem moje książki tylko kilka razy, gdy by­

łem za granicą. W Kopenhadze, Zurychu, Londynie. Jest to dziwne uczucie, być za­

kazanym autorem i nie widzieć swoich ksią­

żek na półkach czy w oknach wystawo­

wych księgarń. W żadnym mieście swojej ojczyzny. Nawet na święta Bożego Naro­

dzenia, gdy wszyscy szukają prezentów pod choinkę. Jest się żywym trupem1.

Erich Kastner nie emigruje jednak, nie odważy się opuścić matki, chociaż ma wie­

le propozycji pracy za granicą wiążącej się z sowitym wynagrodzeniem.

Po wojnie to on staje się jednym z nie­

licznie akceptowanych, wręcz pomosto­

wych pisarzy niemieckich dla dzieci, jego wydania wznawiane są nawet w Izraelu, po wymazaniu jednak realiów niemieckich.

Sam autor przenosi się do Monachium i tam zaczyna życie jak w Berlinie lat dwu­

dziestych.

Jego biurko to stolik w słynnej kawiar­

ni Leopold, tam spotyka się z sekretarką, dyktuje listy do wielbicieli z całego świata, pisze nowe pozycje.

Na nowo adaptuje teksty „starszych kolegów”, np. przygody barona Munchhau- sena, Don Kichota, Guliwera i inne. To one w swym prostym i pełnym humoru języku docierają do współczesnego czytelnika. Bo hum or to parasol mądrego, jak pisze Kastner.

W roku 1951 zostaje prezydentem nie­

mieckiego PEN Centrum.

Ponawia sukces pisząc często filmo­

waną powieść Das doppelte Lottchen (pol­

ski tytuł: Mania czy Ania). Powieść o sio­

strach bliźniaczkach, odnajdujących się na obozie wakacyjnym i zamieniających się rolami by poznać rodziców i znowu ich do siebie zbliżyć.

Ciepła, niepozbawiona humoru, a jed­

nocześnie przyprawiająca niejednego czytel­

nika o łzy, powieść jest przykładem tematy- zacji trudnego i wciąż aktualnego problemu rozpadu rodziny, rozwodu i związanej z tym tragedii dzieci.

Świat dorosłych w szarych barwach, pe­

łen egoizmu i zadufania jest jednak według moralisty Kastnera możliwy do naprawienia.

To, co dobre w człowieku, musi zwyciężyć.

Dzieci są najbliżej prawdy i dobra, trze­

ba je tylko nauczyć otwierać drzwi tego pozytywnego świata.

Utopia społeczna z charakterystycz­

nym dla Kastnera happy endem, jak np.

w przypadku Antona i Punktchen przyjaźń dzieci z różnych sfer, pozbawiona jest kon­

kretnych wskazówek, jak leczyć palące pro­

blemy, ważny dla autora jest aspekt peda­

gogiczny.

Rys. Bohdan Butenko

Erich Kastner w swoich książkach dla dzieci jest autorem walczącym do końca o dobro (nie ma nic dobrego poza tym, co się samemu uczyni2), bliskim dzieciom, wierzącym w człowieka, jakże inny od zre­

zygnowanego, uciekającego w alkohol moralisty w pozycjach dla dorosłych.

Ma wspaniałą umiejętność wczucia się w dziecięce charaktery, pokazania sposobu myślenia i czucia z perspektywy dziecka.

Jego świat to świat dzieciństwa, wręcz biblijnie brzmią słowa autora:

Większość ludzi odkłada swoje dzie­

ciństwo ja k stary kapelusz, zapominają je, jak nieważny już numer telefonu.

Wcześniej byli dziećmi, potem stali się dorosłymi, ale kim są dzisiaj?

Tylko ten, kto jest dorosłym i pozosta­

je dzieckiem, jest człowiekiem.Q

Czy Kastner, którego setną rocznicę urodzin hucznie obchodzono w 1999 roku, może ciągle porywać młodego czytelnika?

Z pewnością: tak, warto po niego się­

gnąć, strzepnąć nagromadzony przez lata kurz i zabrać się do lektury, dla leniwych

pozostają wersje filmowe, ciągle wzboga­

cane o nowe adaptacje.

1 E. Kastner, Sylvia List, Das Buch. Von und uber Erich Kastner in Texten und Bildern, Zurich.

1989

2 Tamże, s. 277

3 E. Kastner, Sylvia List, Das Buch. Von und uber Erich Kastner in Texten und Bildern, Zurich.

1989

PRZEKRACZANIE BAŚNI

Zofia Beszczyńska

NIEWIDZIALNY PAŁAC

W bajkach kluczowe miejsce zajmuje skłon­

ność księcia do zapominania. Ale może czar i zapominanie zawsze idą w parze. Może zapominanie umożliwia bycie czarującym.

Elizabeth Hay Na pewno większość z nas pamięta przynajmniej jedną z baśni o prawdziwej i fałszywej narzeczonej. Bohaterka, czysta i piękna dziewczyna, zakochuje się w mło­

dzieńcu zaklętym przez czarownicę. Dziew­

czyna popełnia błąd, za namową zazdro­

snych sióstr próbując odkryć prawdziwą naturę niezwykłego kochanka, a wówczas ten znika. Gdy po siedmiu latach wędró­

wek przez bezdroża i pustynie, zdarłszy siedem par żelaznych trzewików, wreszcie go odnajduje, ów wcale porzuconej nie pamięta i szykuje się do ślubu z czarow­

nicą. Ale, jak wiadomo, wszystko i tak skończy się dobrze: pannie, prawdziwej narzeczonej, pomaga matka chrzestna lub

spotkana w drodze tajemnicza stara kobie­

ta, niekiedy też Słońce, Księżyc, Wiatr - antropomorfizacje pierwotnych mocy Na­

tury - zaopatrując ją w magiczne przed­

mioty i rady, jak ich użyć. Szczera miłość i poświęcenie przełamują urok, kochanek trwale odzyskuje piękną ludzką postać i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

Oto mniej więcej podstawowy sche­

mat historii o Pięknej i Bestii, której naj­

starszym znanym nam źródłem jest mit o Erosie i Psyche (które to imię znaczy po grecku dusza). Można nawet zaryzykować twierdzenie, iż jako „baśń pierwsza” stał się czystym przekazem symbolicznym, zawierającym wzór miłości idealnej, jako wypadkowej oddania duchowego i na­

miętności zmysłowej. Warto zauważyć, że rolę baśniowej czarownicy pełni tu zazdro­

sna o urok śmiertelniczki Wenus, a Eros odwiedza wybrankę w niewidzialnym pa­

łacu między niebem a ziemią - a więc nie- należącym do żadnego z tych światów, mieszczącym się w uniwersalnej prze­

strzeni, którą dziś nazwalibyśmy

ba-Rys. Jolanta Adamus-Ludwikowska

śniową - i dopiero na koniec poślubia Psyche na Olimpie. Ciekawe też, że na początku bóg ratuje dziewczynę przed smokiem, któremu (na rozkaz Wenus) miała być oddana, zazdrosne siostry zaś wmawiają jej, że skoro jej ukochany ukry­

wa swą postać, na pewno sam jest smo­

kiem. Zatem, chcąc nie chcąc, także w tej wzorcowej wersji mamy oblubieńca-po- twora, przynajmniej hipotetycznego. Od­

miennie niż w opowieściach o narzeczo­

nym lub narzeczonej zaklętych w zwierzę, Eros występuje tu cały czas we własnej postaci. To tylko Psyche, zwiedziona przez wyrocznię i niegodziwe siostry - czy też przez własny lęk seksualny - wyobra­

ża sobie, że je st on potworną bestią - pi­

sze Bruno Bettelheim.

Nieco inaczej motyw ten wygląda w wersji celtyckiej. Bohaterce średnio­

wiecznej ballady ludowej Janet zachciało się róż z lasu Carterhough, którego straż­

nikiem był uwodzicielski Tam Lin:

Jeszcze nie tknęła róży, róży, różyczkę tylko jedną,

a naraz patrzy: m łody Tam Lin!

Chodź no, powiada, ze mną.

Jak śmiesz, powiada, zrywać róże i deptać po zieleni?

Gdzie, mówi, masz do Carterhough ode mnie pozwolenie? (...)

I wziął ją Tam Lin za białą rękę i za zieloną kieckę,

zawiódł ją, zawiódł do krainy czarów, nie pytał, nie pytał czy zechce.

W istocie był tam więziony przez Kró­

lową Wróżek (Elfów), by po siedmiu latach rozkosznego życia zostać oddany Piekłu. Ja- net odczarowała go mocnym uściskiem, nie zważając, że przemieniał się w jej ramionach w smoka, węża, rozpalone żelazo.

Naprawdę jednak podstawą historii Pięknej i Bestii, jakie znamy (użył jej mię­

dzy innymi w swym filmie koncern Di­

sneya), jest u nas w zasadzie nieznana - opublikowała ją tylko „Literatura na Świe­

cie” - baśń osiemnastowiecznej pisarki francuskiej pani Leprince de Beaumont.

Znajdziemy tam praktycznie wszystkie tro­

py, które pojawiają się w licznych wersjach, kalkach lub przeróbkach utworu: chętkę dziewczyny na zakazane róże, bezwolne­

go ojca, księcia zaklętego w potwora, de­

terminację i poświęcenie bohaterki.

Inaczej tylko ma się tu sprawa z utratą pamięci - tym razem dziewczyna, pochło­

nięta rozrywkami w domu rodzinnym, za­

pomina o czekającym na nią przyjacielu - lecz bardziej niż płeć winowajcy liczy się przecież sam fakt związania losów z Bestią.

A ściśle - z kimś zamienionym w zwierzę, kimś, kto przez jakiś czas jest zwierzęciem, a potem znów istotą ludzką. Kto należy do świata innego niż nasz, poznawalny i oswo­

jony; bytującym na granicy między niebem a ziemią, snem a jawą; dzieciństwem a do­

rosłością.

Mit o Pięknej i Bestii ukazuje ciemną, trudną - „brzydką” - stronę miłości, jej nie­

rozerwalny związek z cierpieniem. Czy nie wielu historiach miłosnych, baśniowych lub nie. W Śpiącej Królewnie (której bohater­

kę skądinąd zwano Różyczką) i Roszpun- ce Grimmów, Świniopasie Andersena, Małym Księciu Saint-Exupery’ego, Tygry­

sie i Róży Małgorzaty Musierowicz - by poprzestać na tych kilku przykładach.

Ostatni jest interesujący także z powodu tytułu, który zdaje się mówić wszystko:

Tygrys jawi się w nim oczywiście Bestią, a Róża pięknością - lecz naturalnie nie może to być aż tak proste.

Ale róże to rzecz jasna tylko jeden z ele­

mentów; w istocie cały mit Pięknej i Bestii od dawna poruszał i nadal porusza wy­

obraźnię nie tylko anonimowych opowiada- czy ludowych, lecz i wielu artystów. Czasem efektem ich fascynacji są pięknie przeka­

zane historie, jak choćby francuskie opo­

wieści dworskie pani d’Aulnoy (Błękitny ptak, Biała Kotka) lub czerpiące z folkloru zapisy Paula Delarue (Król Kruków) czy Natalii Gałczyńskiej (Naneta i lew) bądź ich wersje polskie: Romana Zmorskiego (Straszny potwór, Strzyga), Antoniego Jó­

zefa Glińskiego (O królewnie zaklętej w ża­

bę), Stanisława Wasylewskiego (O mło­

dzieńcu w kłodę zaklętym), Kazimierza Wła­

dysława Wójcickiego (Dąb albo Barani ko­

żuszek) czy Hanny Januszewskiej (O córce kupca i o potworze, Żelazne trzewiczki).

Między baśniami a literaturą „dorosłą”

mieszczą się utwory dla młodzieży, zwane też inicjacyjnymi. Oprócz wspomnianej powieści Musierowicz warto wymienić dwa,

zasługujące na szczególną uwagę, także ze względu na wybitne wartości artystycz­

ne: Krabat Otfrieda Preusslera i Iselin i wil­

kołak Torill Thorstad Hauger. W obu na­

stoletni bohater dostaje się pod władzę złych mocy (w pierwszym, otwarcie fanta­

stycznym, reprezentuje je tytułowy czarow­

nik Krabat, w drugim, dziejącym się współ­

cześnie - gang młodych przestępców), spod których wyzwala go niewinna, zako­

chana dziewczyna. Mitem posłużono się tam subtelnie i prawie niezauważalnie, a niepokojąca przemiana została ukazana tak, że może się w niej przejrzeć większość młodych czytelników.

Lecz po temat Pięknej i Bestii sięga również wielu twórców literatury „dorosłej”, niezajmujących się baśniami - a jeśli na­

wet, to w sposób zupełnie odmienny od tra­

dycyjnego. Najlepszym przykładem jest tu znakomita pisarka angielska Angela Car­

ter, której baśniowo-niebaśniowe historie trafiły nawet na listę szkolnych lektur. Za­

równo w krótkiej powieści Marianna i bar­

barzyńcy, jak i opowiadaniu Oblubienica Tygrysa (z tomu Czarna Wenus) autorka dokonuje niezwykle ciekawego zabiegu ukazania wątku Pięknej i Bestii na odwrót lub wręcz na przekór wersjom tradycyjnym - za każdym razem inaczej - i wbrew po­

zorom z wynikami wcale nieobrazoburczy- mi, lecz przeciwnie, odświeżającym tkan­

kę mitu i pozwalającym odczytać go w no­

wym świetle, również w powiązaniu z naszą współczesnością. W pierwszym tekście potworem okazuje się Piękna (Ma­

rianna), w drugim zaś bohaterka, przegra­

na przez ojca w karty do Tygrysa, wybiera

„przejście na stronę” Bestii, gdzie może wreszcie być sobą i oddać się prawdziwej wolności (nawiasem mówiąc, podobny wątek, i z podobnym zakończeniem, znaj­

dziemy w amerykańskim filmie Wilk).

Dziś rano, kiedy spałem, śniło mi się, że kopię sobie grób, a jak się obudziłem, okazało się, że lew mnie całuje. Tej nocy pieścił mnie lew, król zwierząt - wyznaje po nocy spędzonej z Piękną bohater Ma­

rianny i barbarzyńców. Przysuwał się do mnie coraz bliżej, aż (...) poczułam (...) język, chropawy ja k papier ścierny (...).

I oto każdym pociągnięciem zdzierał ze mnie skórę kolejnymi warstwami, całą skó­

rę światowego życia, pozostawiając świeżą patynę lśniącej sierści. Moje kolczyki zmie­

niły się na powrót w wodę i spłynęły mi po barkach; strząsnęłam krople z pięknego futra - czytamy w Oblubienicy Tygrysa.

Łatwo zauważyć, że analogiczną interpre­

tacją mitu posłużyli się twórcy filmu Shrek.

Z innych twórców zafascynowanych tematem warto byłoby wymienić jeszcze Marie de France, C.S. Lewisa, A.S. Byatt, Kathryn Harrison, Jarosława Iwaszkiewi­

c z a . i wielu, wielu innych. Równie cieka­

wy jednak jest powrót do początku, czyli próba uporządkowania tematu.

Przede wszystkim zaklętym bohaterem historii może być zarówno on, jak i ona:

mimo że na przykład baśnie o księżnicz- kach-żabkach, łabędziach czy fokach od­

biegają od schematu związku nadnatural­

nego mężczyzny-Erosa i „ziemskiej” kobie- ty-Psyche, łatwo je uznać za wcześniejsze, mocniej związane z magią natury wersje mitu. W postaci kobiety-zwierzęcia wyraź­

nie widać jej zespolenie z przyrodą lub na­

wet pierwotną istotę bóstwa; „odczarowa­

nie” („ucywilizowanie”) panny przez mężczy­

znę jest na ogół wymuszone i przyjęte z oporem. Te historie rzadko mają szczę­

śliwe zakończenie: gdy zniewolona dziew­

czyna odnajdzie wreszcie schowaną zwie­

rzęcą skórę, porzuca męża i jego ziemski dom wracając do właściwej sobie postaci i wybierając swobodne życie w naturze.

Przejmująco ukazała to Joan Aiken w opo­

wiadaniu Trzy życzenia. W wielu opowie­

ściach istota ludzka zostaje zaklęta w zwie­

rzę. Tu je st przeciwnie: zwierzę przybiera postać ludzką - zauważa Clarissa Pinkola Estes. Czy to dziewczyna jest ukryta w zwie­

rzęciu, czy zwierzę w dziewczynie? - moż­

na zapytać. Tak czy inaczej wydaje się ja­

sne, że owe dziwne panny są w istocie daw­

nymi bóstwami natury, których prawdziwym domem jest las, rzeka, powietrze, i dla któ­

rych zwierzęca skóra jest znakiem nieśmier­

telności.

Rys. Artur Gołębiowski Cechy wspólne z tymi historiami moż­

na znaleźć w Oślej Skórce Perraulta (i jej powinowatych, między innymi w Niedźwie­

dziej Skórze Grimmów lub naszym Bara­

nim Kożuszku): zwierzęca powłoka byłaby tu przebraniem kryjącym istotę miłości, maską, przez którą trzeba się przedrzeć, by na miłość zasłużyć. Ciekawe, że w po­

staciach żeńskich Bestii często występują zwierzęta magiczne, związane z kobiecy­

mi rytuałami płodności, w późniejszych przekazach będące kompanami czarownic - żaba (ropucha), wąż, mysz (szczur), kruk - także lew, tygrys, niedźwiedź; te same, które w innych baśniach jako towarzysze bohaterów pomagały osiągnąć zamierzo­

ny (i przeznaczony im) cel.

Dalekim echem mitu są spospolitowa- ne „baśnie współczesne”: produkty kultury popularnej, gdzie kobietę nawiedza Potwór pod postacią rozbójnika lub prześladuje ją Czarny Charakter. Jak wiadomo, dziewczy­

na będzie marzyć o jego „odczarowaniu”

i przeciągnięciu na swoją, „dobrą” stronę;

lecz, jak również wiadomo, nigdy się jej to nie uda. Cały urok sytuacji - i prawdziwy smak miłości - polega wszak na grze prze­

ciwieństw i niemożliwości; niezniszczal­

nym konflikcie między naturą a kulturą, dzi­

kością a cywilizacją. Z dzieł modelowych warto tu wymienić liczne realizacje historii Drakuli, filmy o Tarzanie i różnych „upio­

rach w operze”, a z najpopularniejszych - seriale Niewolnica Isaura i Dynastia (ten ostatni z czytelnym wątkiem fałszywej i prawdziwej narzeczonej). Tak jakby Pięk­

ność bez Bestii nigdy i nigdzie nie miała najmniejszego sensu.

W najbardziej znanej, klasycznej wer­

sji mitu mamy piękny dom lub pałac i ogród w lesie - prawdziwy raj dla romantycznego uczucia - oraz bohaterów: piękną dziew­

czynę o złotym sercu i szlachetną, jakkol­

wiek odrażającą Bestię, płci męskiej, natu­

ralnie. Żyją tak razem, aż w końcu zaczy­

nają się kochać, mimo że niezupełnie zdają sobie z tego sprawę, zwłaszcza ona. Aż panna wyjeżdża, zapomina, lecz tylko tro­

chę - tak że gdy wraca, to w samą porę, by uratować gasnącą z miłości Bestię i tym samym zmienić ją w czarującego mło­

dzieńca. Zły urok pryska i choć las prze­

istacza się w żyzną, zaludnioną szczęśli­

wymi poddanymi krainę, ogród zostanie niezmieniony - jako enklawa i symbol wiecznej miłości bohaterów.

Ładne, prawda? I jakie podnoszące na duchu! Marzenie w postaci czystej. Ale czy do końca osiągalne?

LITERATURA

Joan Aiken: Pokój pełen liści, przeł. M. Gra­

bowska, Warszawa, „Nasza Księgarnia” 1987.

Hans Christian Andersen: Baśnie, przeł.

S. Beylin, J. Iwaszkiewicz, Warszawa, Państwo­

wy Instytut Wydawniczy 1969.

Baśnie czarodziejskie pani d’Aulnoy, przeł.

R. Stiller, Warszawa, „Alfa” 1987.

Bruno Bettelheim: Cudowne i pożyteczne:

Bruno Bettelheim: Cudowne i pożyteczne: