• Nie Znaleziono Wyników

Fragmenty (1879)

Z wieży ósma odbiła. Słońce ogniem strzela, W okna szkoły miechowskiej ciekawie się wchyla.

W wyższej klasie przy pięciu niezgrabnie ciosanych Stołach stoi po parze ław w lesie łupanych,

Na nich z tej strony chłopcy, z tej dziewczęta siedzą, Ci się kłócą, ci szepcą, ci śpią, ci chleb jedzą.

Szkoła niezapełniona ani do połowy,

Większa część dzieci pasie na Brzezinach krowy.

W sieni, słyszeć, pan Rektór głośno rozmawiają.

Możno, będąc pisarzem gmińskim, wykładają Prawa ludziom kłótliwym. Nuż do szkoły weszli, Natychmiast się szkolarze z grzecznością podnieśli, Witają chórem: „Niechaj będzie pochwalony!”.

Pan Rektór, snać głęboko jeszcze zamyślony, Mówi z cicha: „Na wieki” i pijuskę kładzie

Na stół, na którym w przykrym dla szkolarzy ładzie Leży tęgi lyskowiec, papior, nożyk, piórka,

Kalendarzyk, nożyce. Lorka, jego córka,

Ma ten stół w swej opiece. Jak codziennie bywa, Szkoła modli się wprzódy, potem z skrzypką śpiewa

99 B. Prus, Na prowincji. W pokoju dziecięcym, [w:] Wybór satyr z literatury polskiej XV–XX w., Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1953, s. 52–53.

Przykład 72. Norbert Bonczyk – Stary Kościół Miechowski. Fragmenty (1879)

144

Głosy wiejskiemi: „Kiedy ranne wstają zorze…”

On po pieśni łysinę chudą ręką orze I tabaczki zażywa, kicha, a: „Na zdrowie!” – W harmonii miechowskiej szkoła mu odpowie.

Po tych ceremonijach pan Rektór siadają, Jakieś papióry, pisma wolno rozkładają,

Oddmuchnąwszy pozornie wprzód ze stołu śmieci, Potem mówią łaskawie: „No, uczcie się dzieci!”.

Słysząc miłe zlecenie, dzieci się rzuciły Do książek przewracania i jak zanuciły Ów wrzask pełen uroku, co aż w niebo woła, Toć i ślepy za słuchem trafiłby, gdzie szkoła.

Ci się młócą książkami, ten suszone kłaki Zamienia na kukiełkę, lub na placek jaki.

Tam sąsiad nić guzików sąsiadom wskazuje, Tam dziewczyna przed drugą piórka swe rachuje;

Inni za łby się doją; ktoś to ganiąc, przeto

Głośno krzyknął zdradziecko: „Panie Re… ale to…”

Pan Rektor podniósł głowę, zdało się że drzemał, Ale jak król swe berło, dzielnie prącik trzymał I rzekł: „Dosyć uczenia! Wprzód nim rozpoczniemy Nowe tydnia lekcyje, krótko powtórzymy,

Czegośmy się w tygodniu zeszłym nauczyli;

Bo bez repetycyi, gdzież byśmy to byli?

Jest przysłowie: powtórzyć nigdy nie zawadzi.

Łatwiej głowę rozłupi, kto dwa kliny wsadzi.

Zacznijmyż więc od wiary! Powiedz, Jędrzej Żyła, O czemże to w sobotę z biblii rzecz była?”.

„Panie Rechtór, joch nie był, bo nasi działali!”

Ciężko westchnął pan Rektor, szkolarze się bali!

Potem dodał: „Leniwcy, z was się nic nie dowiem, Więc, com w sobotę mówił, dziś raz jeszcze powiem”.

Tu zaczął opowiadać tak śliczne powieści, Że z nich dotąd niejedna w pamięci się mieści.

Znowu zażył tabaczki, kicha, a: „Na zdrowie” – W miechowskiej harmonii szkoła mu odpowie.

Zadowolnion z grzeczności, rzekł: „Teraz pójdziemy Do Śląska! Co tu wiecie, zaraz zobaczymy.

Przykład 72. Norbert Bonczyk – Stary Kościół Miechowski. Fragmenty (1879)

145 Piotr Łukaszczyk, pójdź, przystąp z wskazówką ku mapie,

Pokaż Śląska granice!”. Łukaszczyk aż sapie Pod ciężarem swych nauk i rzekł: „Śląsk graniczy Kole okna na Wrocław; to naród rolniczy;

Kole pieca jest Polska, a tu kole ziemi

Rzeka Bałtyk; gdzie pokład, rozciąga się z swemi Odnogami olbrzymia góra”.

Tu coś gwizdło, coś jękło! Już Łukaszczyk siedzi, Czy się ręka Rektora jeszcze dźwignie, śledzi.

Skończono powtarzania! Pan Rektór siadają, Wziąwszy aktów stos gruby, karty przewracają, Z westchnieniem mówią: „Dzieci możnoście słyszały, Co w wczorajszej gromadzie gminy obradzały:

Będziem kościół rozwalać, już dla nas za ciasny, Nowy nam wybuduje Państwo na koszt własny.

Abym się więc przekonał, że te mury święte Nie zejdą wam z pamięci, chociaż będą wzięte Z oczu waszych, że zawsze pamiętać będziecie, Jaki był nasz kościółek, tak teraz weźmiecie Tabulki lub spisewnik i tak napiszecie:

»Opis starego we wsi miechowskiej kościoła Przed jego rozwaleniem«. Mnie mój urząd woła Do bardzo ważnej pracy. Piszcie, nie szeptajcie, Wiele mam do czynienia, więc nie przeszkadzajcie!

Banaś Bartek, zapisz tych, co się oglądają.

Boncyk, twój ojciec, kmotr mój, także pszczoły mają, Ty więc znasz się na rzeczy, idź mi do ogrodu, Ale nie tu, gdzie agrest już dojrzewa, z przodu, Lecz tam dalej ku ulom, a gdyby się pszczoły Roiły, przyjdź natychmiast powiedzieć do szkoły!

Krzon Julka, ty nie lubisz męczyć się pisaniem, Idź, ma Pani cię poślą na pole z śniadaniem.

Łaszczyk Wawrzyn pewno się ciężko nie rozgniewa, Gdy go poślę do kuchni uciąć Pani drzewa.

A wy piszcie, a pięknie, by się podobało

Księdzu, gdyby do szkoły przyjść im się zachciało!”.

Tak oddawszy komendę szkoły Banasiowi, Widząc, iż do pisania wszystcy już gotowi,

Przykład 72. Norbert Bonczyk – Stary Kościół Miechowski. Fragmenty (1879)

146

Zaczął pisać pan Rektór, czytać – i – i drzemać.

Banaś, zamiast w karności swych poddanych trzymać, Zaczął dzieciom chleb zjadać. Dziewczyny się kryły Pod ławy i na dylach swe sztyfty brusiły,

Inni na żeleźniaku. Niektórzy pisali,

Pisząc, znowu ścierali, znów pisząc, szeptali:

„Pokaż, coś ty napisał!”. Większa część nie miała Nic na piśmie prócz słowa: Opis; snać widziała, Jaki kościół; i pocóż go z trudem opisywać?

Pan Rektór się obudził, powstał, zaczął ziewać, I spojrzawszy na dzieci sprytne jako lisy, Spamiętał się, że piszą zadane opisy.

„Wypler, czytaj, coś pisał!” Wypler blady wstaje, Czyta: „opis” i milczy, szczęśliw, iż nie łaje

Pan Rektór, choć on milczy, wszak próżna tabliczka.

Ów zażywszy tabaczki: „Tekla Karczmarczyczka, Czytaj!”. Wstała i milczy. – „Eduard Nastańczyk!”

Także milczy. Pan woła: „Marjanna Wermańczyk!”.

Cichuteńko we szkole! Nuż zniecierpliwiony Bierze pan Rektór z stołu kij już rozszczepiony I znów woła: „Cichowski!”. Ten wstał bez bojaźni, Gotów jak do gorącej, tak do zimnej łaźni, Czyta: „Opis kościoła, a na jego wieży Jest krzyż, ale jest ten krzyż i na małej wieży I krzyż też przed kościołem!”. Milczy. Już to liże Rektór pedagogicznie kijem jego krzyże.

„Czempiel Janek!” Ten wstaje, blado się zafarbił, Ramię stawia, coś dźwigać gotów, plecy zgarbił, Jednem wgląda na łyskę, w pismo drugiem okiem, Czyta wolno z oddechem częstym i głębokim:

„Opis. Tam grają Rektór palcami w niedziele;

I są myszy; ale jest odpust przy kościele”.

Tu coś gwizdło, coś jękło! Czempiel Janek siedzi, Czy się ręka Rektora jeszcze dźwignie, śledzi.

Ten zaś westchnął i woła: „Gryczyk, czytaj!”. Wstawa, Drży, a z nim aż się trzęsie cała chłopców ława.

Czyta: „Opis kościoła. Ale są na dachu

Dziury,” i przestał czytać. Nuż we wielkim strachu

Przykład 72. Norbert Bonczyk – Stary Kościół Miechowski. Fragmenty (1879)

147 Że go łyska nie minie, rzekł: „Jam pisał, ale

Dzieci ławą ruszały, więc nie mogłem wcale!”.

Pan Rektór woła: „Banaś, jakiż to porządek?”.

Ten uniewinniając się, skarży: „To Jarząbek:

Był najgorszy; on ciągle krywał się pod ławki I innym opowiadał, że na wieży kawki,

Sowy i mnóstwo wróbli mają gniazda; z wieże, Skóro kościół rozwalą, on te gniazda zbierze!”.

„Wy hultaje!” – rzekł Rektór, przyczem jego łyska, Młóci plecy Jarząbka, z groźnych oczu pryska Ogień gniewu. „Hultaje!” z gorzkością powtarza;

„Pójdę ja jeszcze dzisiaj do księdza Fararza, Wszystko powiem! Niecnoty! wy uszanowania Najmniejszego nie macie, nie macie uznania, Jakto świętym jest kościół, jakby płakać trzeba Nad jego rozwaleniem! Wam tylko dać chleba I żuru i kartofli, o więcej nie dbacie,

Wam cić jedno, czy macie kościół, czy nie macie!”

Jeszcze w szkole nad sztyftem wszystko wciąż ślęczało, Kiedy się Boncykowi w ogrodzie zdawało,

Iż brzęk pszczół bardzo głośny; spieszy więc do szkoły, Szepta w ucho Rektora: „Już się roją pszczoły!”.

On się zbliża ku oknu; wkrótce mówi: „Dzieci, Jak to pracowitemu szybko dzionek leci!

Niedaleko południe! Więc do domu idźcie, Ale mi jutro liczniej na lekcyje przyjdźcie.

Zmówmy jeszcze paciorek!”. Nuż wszystcy wstawają, Już nikt nie drży, nie płacze, wszyscy się żegnają I modlą się. Pan Rektór, mówiąc pacierz, słucha, Czy brzęk roju dochodzi aż do jego ucha100.

* * *

„O drogi ludu wiejski, śliczny w twej prostocie!” –

Westchnął Proboszcz: – „Ty nie wiesz, jak świecisz w twem złocie.

O błogi, kto się schronił przed obłudą świata

Pod strzechę wiejską! Tam ma najszczerszego brata!

100 N. Bonczyk, Stary Kościół Miechowski, Instytut Śląski, Katowice 1936, s. 42–46.

Przykład 72. Norbert Bonczyk – Stary Kościół Miechowski. Fragmenty (1879)

148

Lecz ksiądz w dwójnasób szczęśliw, który wiejskiej trzodzie Jest pasterzem, jest bratem, jest Ojcem! We zgodzie Żyjąc z drogą swą dziatwą, – jak dni liczy lata, Z ulubionej swej chaty nie tęskni do świata.

Wszystkim znajom, zna wszystkich; za przykładem jego Wszystcy sieją i żyją, przyrósłszy do niego!

Ale gdy ta prostota napije się jadu, – Gdy skosztuje owocu z piekielnego sadu, Natychmiast giną raje; kiep stawa się Panem, A ciura dotąd niemy mędrcem niesłychanym.

Trawą zarasta chodnik kościelny! Odchodzi Anioł Stróż, bo w rodzinach już szatan rej wodzi!

A cóż ową trucizną? Obecna oświata!

Ladajaki pędziwiatr, co trzy, cztery lata

Przepróżnował gdzieś w szkołach, możno w niższej klasie, Ledwo pacierz zapomniał, już to wybiera się

Na dusz oświeciciela! Mając sieczkę w głowie, Za to gębę otwiera pod uszy; co powie,

To mądrość niesłychana! Skoro nikt nie przeczy, Gdyż głupstwa nie pojmuje, on z takowej rzeczy Wnosi, że świat zwyciężył sprytem! Więc podlewa Pychę swą winem, piwem, gorzałką, rozsiewa

Brednie po wszystkich karczmach. Chłop słucha, lecz milczy, Nie dowierza! To mędrka wzrok bystry, bo wilczy,

Ledwo spostrzegł, do chytrych bierze się ataków:

»Znam ja« – woła szyderczo, – »tych głupich prostaków Którzy w to tylko wierzą, co im Ksiądz wciąż kłamie!

A więc giń w twej prostocie, głupi zawsze chamie!

Lecz Was, Was, pracowitych, Was poczciwych ludzi Pytam, jakoż zniesiecie, że Was pop swą nudzi Bajką o piekle, niebie! A Wy go żywicie

Krwawo zapracowanym groszem! Czy widzicie, Że go los Wasz obchodzi? O ludu kochany!

Tobie kłamią z ambony, że te w świecie stany Bogatych i ubogich pochodzą od Boga!

Lecz gdzież ten Bóg? Któż widział? Nikt! Ja tylko wroga Waszego widzę wszędzie: Księdza! Jegomości!

Lecz rozpatrzcie się w świecie, skosztujcie wolności,

Przykład 72. Norbert Bonczyk – Stary Kościół Miechowski. Fragmenty (1879)

149 Czytajcie w mądrych księgach: a z nich się dowiecie,

Że właśnie tam jest nędzy najwięcej na świecie, Gdzie lud wierzy w pacierze! Wam rozumu trzeba;

Pocóż ludzkie odsyłać życzenia do nieba?

Gdzież to niebo? Dla kogoż? A kiedyż nastanie?

Ja chcę tu być szczęśliwym, tu, Księże Mospanie!

Bracia! Dokąd Was pop ma uwodzić bajkami?

O! proszę, wasze niebo zróbcie sobie sami!«

„Takie”, ciągnie Ksiądz dalej – „takie grzeszne mowy Zawracają niektórym chłopom płytkie głowy:

Rozmyślają, badają, nareszcie pojmują, Że prostaczy lud wiejski tylko księża trują!

Więc księży nienawidzą i gardzą kościołem,

A oświaty szukają za żydowskim stołem – A że zginą!”101