Bóg czci pokornych wynosząc ich, przeto że jest od nich uczczonym; miłuje zaś głównie pokorę dlatego, iż jest Bogiem prawdy, a po
kora jest prawdą, jak przeciwnie pychy nie
nawidzi, że pycha jest kłamstwem.
Należy nam tedy wykazać, jak pokora jest prawdą, czego tak dowodzimy. Być w praw
dzie, jest to być w Tym, który jest, i po za którym nic nie je st Bóg albowiem tak Siebie nazwał, gdy mówił do Mojżesza z ognistego krzaku: Jam jest, który Jest. (Exod. r. 3, w. 15.) Wedle natury, wszystko co ma byt, w Nim zależne ma bytowanie; lecz istoty moralne jako moralne wtedy są w Bogu, gdy wolą swoją wolną w Nim jako swoim żywocie trwają. Tak są w Bogu pokorni, bo pokorni znają wiedzę praktyczną, że On jest ich początkiem i środ
kiem i końcem, i tak pokora jest prawdą.
O duchu zaś, który pierwszy przez pychę odpadł od Boga, wszechbytu źródła, powiedział Chrystus Pan, i ż nie ostał się w prawdzie, (Ew. św. Jana, r. 8, w. 44) in yeritate non
— 71 —
ja k o dary Boga, zasługuje wielce na J e g o gniew.
J a k rola, k tó rą się zasiewa, gdy ow ocu nie wydaje, zasługuje n a przekleństw o, ta k n a to sam o zasługuje niew dzięczny, gdy nie od
daje Bogu tego, co od N iego wziął. W dzię
czność zaś ściąga na tych, co ją okazują, nowe i coraz w iększe łaski. J u ż sam o słowo, w y ra
żające wdzięk, to jest piękność duszy i serca chętnych do udzielenia darów , pociąg a do siebie, i teg o w dzięku m oralnego m a być s k u te k błogi, k tó ry m je s t łączenie serc. W dzięczność atoli ta k je s t rzad k ą na św iecie; a jeśli niem a wdzię
czności w zględem ludzi dobroczynnych, nie bę
dzie jej rów nież w zględem Boga, daw cy d obra w szystkiego, b o g ateg o n a w szystkich.
T e n to w idok zaciąga w id n o k rąg naszego życia czarnym kolorytem . K ażdy bierze, jak od Boga, ta k od ludzi, ja k o b y m u to było nale
żące się. A do teg o często ludzie m ają jeszcze do d ru g ich tak ie pretensye, k tó re są niem ożliwe a gniew ają się, gdy się im, czego chcą, nie uczyni. In n y ch w zględem siebie m ają za obo
w iązanych, siebie zaś uw ażają za nieobowiąza- nych do niczego.
P okorny człowiek n ie rości sobie żadnego p raw a do tego, aby m u k to ś coś dał albo coś dla niego uczynił; jeśli k to ś m u coś chce uczynić, z wdzięcznością przyjm uje; n a w e t kiedy je st w potrzebie, nie oburza się, że je s t zan ied b a
nym , lecz u Boga szuka pom ocy i znajduje ją.
Bo pokorny um ie z w iary żyć i we w szystkiem odnosić się do T ego, od k tó reg o w szystko je s t zaw isłem , i znając sw ą godność, nie chce być
— 73 —
w iązek wdzięczności pobudzi do nienaw iści sw ego dobroczyńcy, czyniąc je g o w idok nieznośnym .
rze każdy nie należący do niej tyle tam je st w art, ile je s t potrzebny. N ie m ów i się tego o w szystkich, boć przecie wszędzie znajdą się ludzie ze sercem i ze żyw ą w iarą.
G dzie dobre m iary ty lk o w ażą, gdzie um ó
w ione re g u ły i zwyczaje tow arzyskie zastąpią m o ra ln ą w artość, tam nie może być m ow y o m i
łości bliźnich i czci dla człowieka.
W sk u te k pychy, panującej w szędzie i ro
dzącego się z niej szk arad n eg o sam olubstw a, ja k ą ż tedy cnota czysta je s t rzad k o ścią na świecie. P raw da, n a której opiera się pokora, każe nam uznać, że nie będąc z siebie, w sobie jesteśm y nicością, a po tem jeszcze, w sk u tek nędzy g rzechu pierw orodnego, jesteśm y nędzą ta k co do ciała, k tó re się kazi, ja k jeszcze bardziej co do naszej duszy, a p o n ad to jeszcze, z po
w odu w łasnych grzechów jesteśm y złymi, co P a n Jez u s pow iedział, g d y m ów ił o rodzicach dających dobre d a tk i dzieciom swoim.
Je śli są w nas ja k ie dobre p rzym ioty i ja k ie cnoty w rodzone, te nie m ają praw dziw ej w artości, bo cnotą je s t ty lk o to, cośm y w łasną p racą zdobyli i to naszą zasługą, co z rozw a
żnej i dobrej w oli i w czystym zam iarze uczy
nim y.
P an Je z u s którem uś, k tó ry m ówił do N iego:
N auczycielu dobry! dał tę odpow iedź: Jedenci je st dobry, Bóg. (M a t r. 19.) P an Je z u s m ógł odnieść do Siebie to słowo dobry, gdyż jako Bóg był dobrym i św iętością i bez skazy grze
chu, i tu chciał nam w skazać, że ja k o Bóg
— 75 —
jaciel. To wszystko świadczy o zakorzenionej w duszy ludzkiej pysze i samolubstwie. Musimy zatem silnie postanowić wykorzenić z naszej duszy pychę i ten jad piekielny ze serca wyrzucić.
To atoli wymaga wielkiej i mozolnej pracy. swojej filozofii. Przez poznanie siebie mę
drzec grecki doszedł do poznania tego, co w nas
Bez poznania siebie, nie może być poznania Boga, zatem też nie może być miłości Bożej. Dla tego św. Augustyn tak się modlił: Panie, niech
znam siebie, -niech znam Ciebie! J e s t poznanie B oga z n a u k i w iary, z teologii, to poznanie nie w ystarcza bez p o zn an ia B oga w nas we
w n ątrz, ja k o ta m się nam objaw ia, codzień b ar
dziej nas oświecając, w m iarę ja k G o we w nę
trz u naszem szukam y; m usi w szakże to wnę- trz n e objaw ienie nasze być w zgodzie z obja
w ieniem zew nętrznem , abyśm y fałszyw ych g ło sów w duszy za głosy Boże nie m ieli, na czem w łaśnie fałszyw a m isty k a polega.
P oznanie siebie, ja k o b ad an ie naszych we
w nętrznych poruszeń, zdaw anie sobie spraw y z w szystkich naszych czynów w ym aga, abyśm y sta ra li się poznać przedew szystkiem nasze w ady i nasze złe skłonności, byśm y sam i siebie nie łu d z ili; nie m niej trzeba także poznać co w naszej n a tu rz e i w naszych zdolnościach je s t ujem nego i co m am y spadkiem od rodziców, gdyż te braki n a tu ra ln e , k tó ry ch popraw ić nie m ożem y, m ogą nas daleko bardziej u trzy m y w ać w pokorze i nie pozw olić z dodatnich naszych stro n się wynosić.
J a k paw pyszniący się swoim ogonem , gdy go ja k o w achlarz m ieniący się p ięknem i kolo
ra m i rozepnie, spuszcza z tonu, g d y spojrzy n a sw e szp etn e no g i ta k podobnie je s t z nam i.
Je śli m am y coś, co nam każe się puszyć, m am y rów nież z d ru g iej stro n y coś takiego, co nas m usi zaw stydzać. K to ta k aż do g ru n tu nie ty lk o sw oich m oralnych wad, ale tak że swoich n a tu ra ln y c h nied o statk ó w nie pozna, u te g o nigdy nie będzie pokora głęboką.
Z w yw odów tej n a u k i ten m a być o statn i
— 77 — i pewną rolę odgrywać i zbierać poklaski i w któ
rym siebie stawiamy za cel dla innych. Zaś żyjemy w prawdzie, gdzie to nasze »ja« mamy zwrócone siebie, z wygładzeniem miłości własnej, będziemy mogli bez trwogi w godzinie naszego skonu patrzeć w wieczność.
Gdy św. Marcinowi przy łożu śmierci po
kazał się szatan, tem go słowem odpędził: Czego tu stoisz, krwawa bestyo, nic we mnie swego nie znajdziesz! Do takiej dążmy czystości duszy, a gdy tak żyć będziemy w prawdzie, nie w kłam
stwie jak ludzie tego świata, wtedy nieprzyjaciel naszej duszy w nas swego nic nie znajdzie, o coby mógł zaczepić, i z czegoby mógł nas oskarżać przed najwyższym Sędzią i coby nas mogło, jeśli nie potępić, to zatrzymać dłużej lub krócej w płomieniach czyścowych. Dlatego po
winniśmy prosić bardzo o światło, któreby nie
pozwoliło nam się przez naszą m iłość w łasną zaślepiać, wiedząc, że najw iększem nieszczęściem je s t ślepota duchow a, że ona doprow adziła ży
dów, iż zostali w yrzuconym i z kró lestw a Bo
żego.