• Nie Znaleziono Wyników

Pokora podstawą życia chrześcijańskiego / Jan Adamski.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pokora podstawą życia chrześcijańskiego / Jan Adamski."

Copied!
200
0
0

Pełen tekst

(1)

Pokora podstawą życia chrześcijańskiego.

(2)
(3)

KS. JAN ADAMSKI.

POKORA PODSTAWĄ ŻYCIA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO.

PO Z N A Ń 1915. — N A K Ł A D E M I CZCIONKAM I D R U K A R N I I K S IĘ G A R N I Ś W . W OJCIECHA.

(4)

Nil obstat.

Posnaniae, die 27. M artii 1915.

P ro f. D r . Z w o ls k i,

censor librorum.

Im prim atur.

Posnaniae, die 29. M artii 1915.

(L. S.) Officialis et Vicarius Generalis

7 01(~ D a lb o r.

(5)

SPIS RZECZY.

S tr.

N au k a w stępna. P okora w M a g n ific a t. . . . . . 1 N au k a II. Potrzeba nau k i o p o k o r z e ...5 N au k a II I. Istota p o k o r y ...9 N au k a IV . P okora obiera ostatn ie m iejsce . . . . 15 N au k a V. P okora a a m b i c y a ... 21 N au k a V I. P okora i g o d n o ść . . . •... 25 N au k a V II. P okora i w ie lk o d u s z n o ś ć ...32 N au k a V III. Pokora a sp o łec zeń stw o chrześcijańskie 38 N au k a IX . B ó g m iłu je i czci p o k o r ę ... 47 N au k a X . Potrzeba p odobania się B o g u — u p o d o ­

b an ie w s o b i e ...53 N au k a X I. Żądza c z c i ... 59 N au k a X II. Potrzeba u p o k o r z e n i a ... 65 N auka X I II . Pokora jest prawdą. — P oznanie siebie 70 N auka X IV . G rzechy nasze — p obudką do pokory 78 N auka X V . N ajw iększa p obudka do pokory — stan o­

w isko w ob ec n ie s k o ń c z o n o ś c i... 87 N au k a X V I. P rzykład D aw ida z Psalm u 130, jak się

chronić od p o k u s do p y c h y ... 94 N au k a X V II. P okora fun d am en tem d o sk o n a ło ści . 98 N au k a X V I I I . P okora fun d am en tem cn ót teo lo g ic z ­

n y ch ...103 N auka X I X . P okora fundam entem cn ó t kardynalnych 109 N au k a X X . W pokorze — potrzeba m odlitw y . . . 1 1 5 N auka X X I . P okora i m ą d r o ś ć ... 121 N auka X X I I . P okora i p o k ó j ... 127

(6)

N auka X X I II . S top n ie p o k o r y ...133 Nauka X X IV . S to p n ie pok ory p o d łu g św. Ig n a c e g o 138 N auka X X V . H eroiczna pokora S w ięt3Tch . . . . 1 4 4 Nauka X X V I. Pokora Jezusa C h r y s t u s a ...150 Nauka X X V I. Pokora B oga M a j e s t a t u ... 156 Nauka X X V III. Ludziom przystoi pokora . ^ . . 1 6 4 N auka X X IX . P okora potrzebna do zbaw ienia . . 1 7 6 Nauka X X X . P okora w n i e b i e ...178 Nauka X X X I. Z pokory — p r o s t o t a ...\8 5

(7)

Nauka wstępna.

Pokora w Magnificat.

M iesiąc maj pośw ięcony je s t szczególniej­

szej czci M aryi, stą d słusznem będzie, aby roz­

począć te n a u k i od Im ien ia M aryi, z prośbą 0 Jej dla nich błogosław ieństw o. M agnificat w yśpiew ała M ary a w najw yższem podniesieniu d u ch a w dom u św. E lżbiety, g d y usłyszała z jej u st pow itanie Swe, ja k o m a tk i Boga. M a­

g n ific a t tchnie pokorą, w każdym je g o w ierszu p o k o ra je st zalecaną. W ielbi M aryi dusza P an a 1 rozradow anym je st Jej d u ch w B ogu Z baw i­

cielu swoim , że w ejrzał n a niskość Swojej słu ­ żebnicy, a tem w iększe je s t to uczucie Jej ni- skości, że się za n ajniegodniejszą czuje ze w szystkich stw orzeń, tem w iększa Jej radość w uw ielbieniu teg o P ana, iż J ą w yniósł ta k w ysoko, że błog o sław io n ą J ą zwać będ ą w szystkie pokolenia, czcić będ ą w szystkie chrze­

ścijańskie n aro d y w raz z Je j S ynem aż do końca św iata. W tem dla Siebie niepojętem w yw yższeniu uznaje M arya dobroć Pana, k tó ry ją n a M atkę Bożą od w ieków w ybrał.

U czynił M i wielkie rzeczy, który m o żn ym jest i święte Im ię Jego.

O c n o cie p o k o ry . 1

(8)

T a k możne Bóg uczynił rzeczy M aryi, że aż użył całej swej w szechm ocy i p otęgi, łącząc m acierzyństw o z panieństw em , by g o d n ą stac się m ogła M atką S yna N ajw yższego; i objaw iło się św ięte Im ię J e g o w przysposobieniu M aryi do zdum iew ającej godności przez udzielenie pełności łask i i przez spraw ienie cudu, że D u ch św ięty n a N ią zstąpił i m oc N ajw yższego z a ­ ćmiła Jej.

A m iłosierdzie Jego od rodzaju do rodzaju bojącym się Oo. J a k Bóg zapow iedział to sw oje m iłosierdzie zaraz po g rzechu w raju, i to m iło ­ sierdzie przechodziło od rodzaju do rodzaju, ta k teraz, gdy przyszła pełność czasów, to m i ­ łosierdzie doszło aż do zenitu, gdy przez zje­

dnoczenie Boskiej n a tu ry z lu d zk ą w Jej łonie przyszło odkupienie. A le te g o m iłosierdzia d o ­ stą p ią tylko ci, k tó rzy się Go boją, zatem pokorni, uciekający się do N ieg o i błagający o nie w uczuciu swojej grzeszności, i w zdycha­

jący do Je g o łaski.

Dalej śpiew a M arya: U czynił moc w ram ie­

n iu sw oim i rozproszył pyszne m yśli serca swego.

W tym śpiew ie w ygłasza sw oje w idzenie, ja k P an B óg swojem ram ien iem rozproszył m oc piekła; tem ram ieniem je s t J e g o Słowo, przez k tó re uczynił w szystko, tem ram ieniem teraz je st Słowo w cielone w Jej łonie, d lateg o też teg o w cielenia zw iastunem je s t A nioł G abryel, k tó reg o im ię znaczy ram ię Boga.

T ę moc, k tó rą B óg rozproszył pyszne m yślą serca okazał Bóg w C hrystusie. Syn człowieczy, un iży ł się, przyjm ując n a się naszą lu d zk ą n a

(9)

n a tu rę a w niem ocy k rzyża przem ógł nieprzy­

jaciela lu d zk ieg o zbaw ienia i chw ały Je g o Ojca, oraz d u ch y zbuntow ane, trzym ające cały ludzki św ia t w niewoli, i w niw ecz obrócił, ażeby p o k o ra uniżonego aż do śm ierci krzyżow ej S y n a Bożego i Jej S y n a zd ru zg o tała piek ieln ą m oc pychy.

Z ło ż y ł mocarzy ze stolicy, a pokorne w y w y ż ­ szy ł. T a k uczynił z D aw idem , przodkiem i fig u rą n ieśm ierteln eg o K róla wieków , z p a ­ sterza ow iec w yniósłszy go n a k ró la Izraela, na m iejsce odrzuconego S aula, ta k teraz uczynił to z p o k o rn y m i sw ym i apostołam i, z g m in u i nieuczonych rybaków , w yniósłszy ich n a k sią ­ ż ą t sw ego K ościoła, znacząc, że n a pokorze m a się ufundow ać J e g o K rólestw o, w przeciw ień­

stw ie do tego, ja k sz atan swoje k rólestw o ciem ­ ności ufundow ał n a pysze.

Łaknących n a p ełn ił dobrami, a bogatych próżno odprawił. Ł a k n ący m i są pokorni, bo u b o g im i w duchu. Że nie w idzą w sobie dóbr, cnoty i łaski, przeto ich łakną, a z ty ch zo­

stają tem i dobram i napełnieni, podczas g d y py­

sznych ja k n. p. faryzeuszów , m ających się za bo­

g a ty c h w legalnej spraw iedliw ości i ludzi św iata, uw ażających się za b o g a ty c h w różne p rzy ­ m ioty, próżno, w ięc bez w zbogacenia ich w swe dobra, odpraw ił. T a k obietnice, najprzód dane A braham ow i, ojcu w szystkich w ierzących, i ocze­

k iw an ie P atry arch ó w , i przepow iednie Proroków , dziś spełnionem i zostały.

O to ja k jaśnieje i zaleca się p okora w tym k a n ty k u Maryi. M arya niech n am będzie naszą

l*

(10)

gw iazdą w drodze poszukiw ania tej ew angeli­

cznej perły, ja k ą je s t pokora, ta k m ało cenionej, że nieznanej. Podobnie ja k złoto i srebro i k a ­ m ienie drogie głęboko u k ry te są w ziemi, ta k sam o pokora, o ile cnotą je s t droższą i koszto- w niejszną, o tyle bardziej je st u k ry tą , i przeto rzadko poszukiw aną. Lecz chrześcijanin pow inien znać się n a jej cenie, bo z chrześcijaństw a je st ona zrodzona, i dopiero z chrześcijaństw em na tym świecie się pojaw iła; ona też ze w szystkich cnót będzie zawsze najlepiej św iadczyć o d u ch u chrześcijańskim .

(11)

Nauka druga.

P otrzeba nauki o pokorze.

Ż ad n a cn o ta nie je s t w św iecie ta k m ało cenioną, ja k p o k o ra; m oże dlatego, że je s t tak tru d n ą do pojęcia i do zrozum ienia, a jeszcze tru d n iejszą do spełnienia. D latego, że każdy chce być w sobie, i że nie chce opuścić siebie, i m ało k to wie, co to je st być w B ogu i że w B ogu tylko je s t się praw dziw ie, a poza Bo­

giem je s t się w k łam stw ie i w m arności. T e n skarb pok o ry w głębi naszej duszy u k ry ty , ja k Zbaw iciel mówi, znajduje się n a roli naszego serca; potrzeb a w ięc odkryć go w sw ojem je ste­

stw ie, w ydobyć z naszego w n ętrza i w ypro­

wadzić n a jaw . S tą d to ro la naszeg o serca ta k m ało w ydaje owoców i zostaje niepłodna, że dla ziarn a słow a Bożego w serce nasze w siew anego, nie znajduje dostatecznej upraw y, poniew aż nie byw a dosyć głęboko przeoraną p ługiem u m artw ien ia naszej m iłości własnej.

G dybyśm y znali, co to je st ła sk a Boża, i ja k a je s t w artość cnoty, n ie zaniedbyw alibyśm y tej upraw y, i staralib y śm y się n aszą rolę duchow ną jak n ajlep iej w yzyskać, aby przyniosła nam plon przeobfity. Z adaniem więc szeregu tych n au k

(12)

będzie dać poznać, jaki to sk arb je s t zaw arty w pokorze, abyśm y się nauczyli cenić tę cnotę.

Ś w ięty F ran ciszek Salezy, b isk u p Genewy, m ocno n a to n alegał, aby k a p ła n i często ludziom mówili 0 pokorze, poniew aż tej cnoty w szystkim ludziom najbardziej nie dostaw a. C hrześcijanie posiadać będą w pew nym sto p n iu wiarę, nadzieję i miłość, będą pełnić uczynki m iłosierne, będą m ieli p o ­ bożność, i jeszcze in n e cnoty, ale nie często spo­

strzeżem y tu ta j pokorę, bo p okora praw dziw a to rzadki p ta k n a świecie. K ażdy chce być czemś i chce coś znaczyć i u siebie m a się za coś. I nie rzadko pycha znajdzie się u ludzi pobożności oddanych, i ja k o robak p su je drze­

wo, zepsuje w nich całe dzieło łaski. P ycha albow iem najpierw sza jest w szczepioną w ludzką n a tu rę przez tego, k tó ry przez pychę upadł 1 przez n ią ludzi do u p a d k u przywiódł. A ja k w raju była ona początkiem g rzechu d la pierw ­ szych ludzi, ta k zawsze je s t początkiem każdego grzechu (E kkl. r. 10, w. 15). W yrzućm y pychę z siebie, a grzechu nie będzie. J e s t t o j a d p ie­

kielny zaszczepiony w naszą duszę, i ubezw ła- dniający ją do życia w Bogu. Z pew nością n i­

kogo niem a w piekle, k tó ry b y był pych ą nie zgrzeszył, i przez nią do szatan a nie należał;

szatan też w księdze J o b a opisany je s t pod postacią w ieloryba i zowie się tam królem w szystkiego, co je s t Wysokiem (R. 42 w. 25).

Pyszni to więc je g o poddani stanow iący jeg o państw o; on w nich króluje. Z tej przyczyny daleko w iększą i pow szechniejszą je s t nam iętność pychy, aniżeli n am iętn o ść cielesna. Św. Ja n

(13)

w liście sw oim po pożądliwości ciała i pożą­

dliwości oczu, kładzie jako trzecią: pychę ży­

w o ta i ta k j ą nazyw a, poniew aż cały żyw ot ludzki opanow uje.

D latego to bynajm niej nie rządkiem je st zjaw isko, że daleko więcej m ożna znaleść ludzi zachow ujących czystość, a nadzwyczaj rzadko znajdzie się człow ieka zupełnie w olnego od pychy, człowieka, k tó ry b y się n ie cenił w ię­

cej, niż je s t słuszna. Je d e n z sław nych fran cu ­ skich księży w ypow iedział to zdanie: »Czystość je s t p o k o rą ciała, a p o k o ra je s t czystością duszy*1).

Zły duch zow ie się duchem nieczystym , cho­

ciaż je st duchem praw dziw ym , niezależnym od ciała, zatem je s t duchem anielskim ; nieczystym robi go pycha. T a k pycha czyni człow ieka sza­

tanem , g d y p okora czyni go aniołem . A niołem czyni człow ieka p o k o ra; nie w tem znaczeniu, że go zbliża do n a tu ry anielskiej, ja k to czyni cnota czystości, lecz w tem znaczeniu, że po­

k o ra zbliża je do tych aniołów , z k tó reg o g ro n a pyszne d u ch y zostały w yrzucone, do tych więc, k tó rzy otaczają tro n B oga w niebie, ze źródła szczęśliwości J e g o piją, utw ierdzonych w łasce dla ich pokory i ubłogosław ionych w chwale. Z pychy też, tej nieczystości du­

*) K s. Lam m enais, w ielk i szerm ierz o prawa w o l­

n o ści K o śc io ła w F rancy i, k tó ry , k ied y papież Grze­

gorz X V I n iek tóre je g o zdania m u w ytk nął ja k o zbyt w oln e, zraniony tem w swojej m iło ści w łasnej, tak się zn iech ęcił do K o śc io ła , że w k o ó c u z nim zerw ał i nie k azał się p och o w a ć n a p ośw ięconem m iejscu.

(14)

szy, bierze swój początek nieczystość cielesna, i z u p ad k u w duchu zw ykle pochodzą u p ad k i cielesne. G dzie więc będzie czystość duszy, tam też zawsze będzie cnota czystości cielesnej; po­

k o ra nie pozwoli, aby człowiek w padł w grzech cielesny, a tak zachow a się on w dw ojakiem anielstw ie: w edle ciała, zbliżając się do n a tu ry anielskiej, i w edle duszy zbliżonym będąc do Aniołów świętych.

(15)

Nauka trzecia.

Istota pokory.

Przekonani o potrzebie n au czan ia o poko­

rze, przystępujem y już do zb ad an ia isto ty p o ­ kory, i do orzeczenia, na czem polega pokora.

I s to ta pokory, wręcz pysze przeciw nej, rów nie ja k isto ta pychy, znajduje się w ypow iedziana w sło­

w ach naszego B oskiego N auczyciela: *Kto się podw yższa, będzie poniżony, a kto się poniża, bę­

dzie w yw yższony. (Mat. r. 23, w. 12.) W tych sło­

w ach zaw arta je s t isto ta, ja k pychy, ta k i pokory.

W edle n a u k i P an a pych a je s t w yw yższaniem siebie, pokora zaś uniżeniem siebie. S tą d w y ­ wodzi się także określenie tej cn o ty : P okora je s t cnotą, k tó ra spraw ia, że człow iek sk łan ia się do n iskiego o sobie rozum ienia i w u znaniu swojej niegodności staw ia się n a o statn iem m iejscu ta k wobec Boga, ja k też w obec ludzi.

N ie dosyć to w iedzieć; um ysł nasz, w nikający w isto tę rzeczy i dochodzący do przyczyny każdej rzeczy, chce tak że wiedzieć, dlaczego wywyższenie siebie, k tó re pych ą się zowie, je s t zdrożnością, i dlaczego poniżenie siebie, na czem zasadza się pokora, je st cnotą; dalej, czemu za wywyższenie się n astęp u je poniżenie, a za poniżeniem siebie idzie wywyższanie.

(16)

Oto dlatego pycha czyli wywyższenie się jest zdrożnością i występkiem, tak, że aż staje się obrzydliwością w oczach Bożych, ponieważ wy­

wyższający się przywłaszcza sobie prawo, które do samego Boga należy. Jak bowiem rzeczą Boga jest dać byt, tak samo do Niego należy postawić kogoś wyżej w danym mu bycie. O ile zatem ktoś sam siebie wyniósł i przez to Boga w Jego pra­

wie i chwale ukrzywdził, o tyle zasługuje, aby był poniżonym. Równem prawem ten, który się po­

niża, zasługuje na wywyższenie w takiej mie­

rze, w jakiej siebie poniża. Stawiając się bo­

wiem na miejscu mu należnem, godnym się staje, aby go Bóg wyżej posunął, gdyż wszystkich chce wywyższyć. Wszakże nie zaraz i w tem życiu Pan Bóg pychę poniża, a pokorę wy­

wyższa, jak nie zawsze w tem życiu złe karze a dobre nagradza. Ale już to poniżenie py­

sznego, a podwyższenie pokornego odbywa się w tem życiu na wewnątrz. Pyszny, jak się w so­

bie, w swojem mniemaniu podwyższa, tak w sa­

mem tem wywyższeniu już jest jego poniżenie, bo mniejszym się staje w obliczu Boga i wobec swego sumienia; tak w samym akcie pychy już jest zawarty upadek; a za tym upadkiem we własnym duchu musi nastąpić zewnętrzny upa­

dek. Przed upadkiem uprzedza pycha, mówi Mędrzec Pański w Przypowieści. (R. 8, w 2.) Tak samo dzieje się z pokorą. Każdy akt po­

kory, poniżenia się przed Bogiem, już jest w du­

chu człowieka jego podwyższeniem, bo większem do Boga zbliżeniem. Cóż to znaczy upadek w moralnym świecie? — Upadek jest to wy-

(17)

11

padnięcie z m iejsca, n a k tó rem n as B óg po­

sta w ił i k tó re zajm ujem y w h ierarch ii je ste stw rozum nych. W szystko jest, o ile w B ogu i na m iejscu od B oga przeznaczonem ; w szystko co trw a, o ile w B ogu trw a i w N im jest, o ile z N im złączonem jest. U istó t rozum nych

»w B ogu być i w N im trw ać« znaczy tyle, co ta k pozostaw ać przez a k t w łasnej wolnej woli, k tó rą m o g ą albo zw rócić albo odwrócić się od T ego, k tó ry je s t ich po czątk iem i środkiem i końcem . G d y te isto ty ta k ą d o b rą sw ą w olą nie są k u B ogu zwrócone, lecz od n ieg o odw rócone, w te n ­ czas m oralnie nie są w Bogu, ale po za Bogiem.

G dy w miłości i praw dzie nie trw a ją w N im , o d p a­

dają od N iego, i to odpadnięcie od T eg o , w k tó ­ ry m w szystko jest, je s t duchów upadkiem . J a k liść u p ad a n a ziemię, g d y odpada od drzew a, i traci życie, i zm arnieć i zginąć m usi, tak iem praw em każdy d uch stw orzony odpadając od T ego, k tó ry życiem duchów jest, przychodzi do upadku, i w nim znajduje sw oją śm ierć i zgubę. T o odpadnięcie od B oga staje się przez pychę, więc pycha je st przyczyną duchow ych isto t up ad k u . Pycha, — m ów i E k k lezy asty k , — jest odstąpieniem od Boga. S u p e rb ia est a p o sta ta re a Deo. (R. 10, w. 14).

W żyw ym obrazie przed staw ia Izajasz u p a ­ d ek pierw szego anioła w niebie w tych sło­

w ach: Jakożeś spadł % nieba L ucyferze, któryś rano wschodził? któryś m ów ił w sercu swojem:

W stąpię na niebo, nad gw iazdy Boże w y w y ższę stolicę m oją i będę podobny N ajw yższem u? (R 1 4 . w. 12, 13, 14.)

(18)

Naj wyższy z aniołów w niebie, Seraf, który dla swej piękności zwał się Jutrzenką, razem z duchami, którzy byli z nim równego uspo­

sobienia, upadł aż w głąb piekła, dlatego, że się chciał tak wywyższyć, aby się stać podobnym Najwyższemu. W tem największa była nieprawość i ubliżenie Majestatowi Bo­

skiemu. Ponieważ już od Platona nauczyliśmy się, że cnota polega na podobieństwie do Boga, i życie chrześcijańskie na dążeniu do podo­

bieństwa z Chrystusem, gdy tu zaś grzech pychy także na tem polegał, że Lucyfer chciał być podobnym Najwyższemu, z tego pokazuje się nam, iż jest dwojaka chęć podobieństwa do Boga, z których jedna jest cnotą, druga występ­

kiem, jedna, która do Boga przybliża, a druga, która od Niego oddala. Zdrożnem jest pragnienie podobieństwa do Boga w tem, przez co On jest Bogiem i bytem bezwzględnym, i wyniesionym ponad wszystko i co wyłącznie do N iego sa­

mego należy i czego nie może dzielić z nikim, aby sobie nie zaprzeczyć, jako powiedział u Iza­

jasza: Ja Pan, to jest moje imię i chwały mojej nie dani innemu. (R. 42, w. 8.) T ego zapragnął Lucyfer, i zgrzeszył pychą, chciał bowiem tak być w sobie jako Bóg jest w sobie, chciał być tak od Boga niezawisłym, jakoby sam był Bo­

giem, jakoby sobie zawdzięczał swój byt i wszyst­

ko, chciał być dla siebie ostatecznym celem.

Taką samą żądzę podobieństwa do Boga zaszcze­

pił szatan w pierwszych ludziach w raju, gdy im mawiał: Będziecie jako Bogowie, i przez to ich rozłączył z Bogiem, źródłem ich życia.

(19)

13

Czyż tej dążności i podobnego usposobienia w sto su n k u do B oga nie w idzim y bardzo często u ludzi, k tó rzy ta k żyją i ta k p o stęp u ją i się zachow ują, ja k gdy b y nie uznaw ali żadnej za­

leżności od T ego, k tó ry ich stw orzył; żyją dla siebie i z siebie działają, nic nie troszcząc się o to, co się B ogu od n ich należy. Chociaż to je s t pycha, nie m ają św iadom ości w iel­

kiej tej niepraw ości, czynią to bow iem w nie- rozum ie, w b ra k u oświecenia. N a to w łaśnie te n au k i, ażeby ludzi z tej grubej ig n o ran - cyi w ydobyć. W ręcz przeciw nie się m a z tem podobieństw em , k tó re n as ja k o cnota przybliża do Boga; w e w szystkiem bow iem , co B óg stw o ­ rzył, je s t jak ieś podobieństw o do Boga, ja k o dzieła do je g o spraw y, s k u tk u do przyczyny.

Człowiek zaś został stw orzonym n a obraz Boży, ażeby B oga naśladow ał, ja k m ówi św. Leon, papież.

J u ż P lato n , k tó ry pojm ow ał cnotę ja k o podo­

bieństw o do Bóstwa, z w ystępków , cnocie prze­

ciw nych, k tó ry m w iększość ludzi się oddaje, szukając w nich szczęśliwości a zaw odząc się strasznie, m u siał w nioskow ać o tem przeciw ień­

stw ie dw uch typów , g d y ż znajdujem y w jego filozofii to tw ierdzenie, że są dw a ty p y , jeden dobry i szczęśliw y, drugi z ł y i nieszczęśliwy, P la ­ ton w iedział o tem , że ten ty p dobry i szczęśliwy je s t w Bogu, ale w iedzieć nie m ógł, co m y dzi­

siaj w iem y, że ten d ru g i ty p zły i nieszczęśliwy m ógł być ty lk o w duchu stw orzonym , k tó ry od B oga — sw ego P oczątku odpadł i od N iego się oddalił. Ci więc, którzy ten pierw szy ty p wzięli

(20)

za swój wzór, idą d ro g ą cnoty do praw dziw ej szczęśliwości, ci zaś, k tó rz y ten d ru g i ty p za wzór i norm ę życia sobie obrali, id ą drogą, k tó ra prow adzi do nieszczęśliwości wiecznej, do wiecz­

n eg o zatracenia, by m ieć cząstkę z tym , k tó ­ reg o uczynili sobie wodzem, i k tó ry przez pychę od źródła w szechdobra się odwrócił.

Jeśli zatem chcem y n a drodze pierw szego ty p u się utrzym ać, potrzeba nam każde p o ru ­ szenie pychy w sercu zaraz przytłum iać, a ta k będziem y wciąż odnosić zw ycięstw a n ad tym złym duchem pychy, bo m ówi M ickiew icz:

Ilek ro ć złą m yśl w duszy dobra zwycięża, T ylekroć św. M ichał strąca z n ieb a węża.

(21)

Nauka czwarta.

Pokora obiera ostatnie miejsce.

P rzedm iotem tej n a u k i będzie d ru g a część uczynionej definicyi o pokorze, w której m ów iło się, że p o k o ra w u zn an iu swojej niegodności sta w ia się n a o sta tn ie m m iejscu ta k przed Bogiem , jak o też przed ludźmi. W ręcz coś p rzeciw nego w idzim y n a świecie, gdzie ludzie zabiegają, aby zająć pierw sze m iejsce, w ięc nie pojm ują, ja k m ożna k o ch ać się w ostatn iem miejscu. Bo duch św iata je s t przeciw nym D u ­ chow i Bożemu, k tó ry każe gardzić i za nic uw ażać w szystko, co w idzialne i przem ijające, a za praw dziw e uw ażać d obra niew idzialne, te k tó re okiem w iary ty lk o m o g ą być oglądane.

Zycie chrześcijańskie bow iem je s t nadprzyro- dzonem , to jest, n ad n a tu rę n a s podnoszącem d lateg o św ia tu nieznanem , stą d w ięc je st życiem u krytem .

Sw. P aw eł do K olosan pisząc i każąc im szu k ać to, co je s t w górze, nie to, co je st na ziemi, ta k o chrześcijanach m ów i: Albowiem

(22)

jesteście u m a rli i żyw o t w asz skryty je s t z Chry­

stusem w Bogu. (R. 34, w. 21).

Pokora w ięc w ym aga, ab y uw ażać siebie m iędzy ludźm i za o statn ieg o . *Nic nie zaszko­

dzi, m ówi a u to r o »N aśladow aniu C hrystusa*, jeślibyś się niżej w szystkich postaw ił, ale wielce zaszkodzi, jeślibyś się choćby n ad jed n eg o wywyższył*. T ak że przed B ogiem i w su ­ m ieniu w łasnem pokoi'a każe m ieć się za o sta ­ tniego. »G dybyś, m ów i co dopiero w spom niany au to r, widział kogoś o tw arcie grzeszącego, jesz­

cze nie pow inieneś siebie m ieć za lepszego, owszem pow inieneś siebie uw ażać za jeszcze bardziej ułom nego, g dyż n ie wiesz, ja k d ługo w dobrem będziesz m ógł wytrwać.®

Dosyć jest przykładów , że ludzie najlepsi staw ali się najgorszym i, a ludzie w w ielkich g rzechach zostający n a w ielkich Ś w iętych w y­

chodzili. M am y najpiękniejszy teg o p rzykład n a św. M agdalenie i n a św. A u g u sty n ie, ja k z bardzo w ystępnych zm ienili się n a n ajcn o tli­

wszych. I przeciw nie, przytoczym y ty lk o jed en przykład n a dowód, ja k najlepszy m oże się zepsuć. T ertu lia n , ten nauczyciel w Kościele, n a tem skończył, że został h erety k iem , przystaw szy do sek ty m ontanistów . D lateg o P an Je zu s p o ­ w iedział faryzeuszom , dufającym w swojej sp ra ­ w iedliw ości: Celnicy, wszetecznice was uprzedzą w Królestwie niebieskiem. (M at. R. 21, w. 22.) S łuszna więc je s t, ażeby się n a w e t n ad naj- w ystępniejszych nie wynosić, bo nie wiem y, jak im i jeszcze będziem y i n a ja k ic h ci grze­

sznicy jeszcze przem ienić się m ogą.

(23)

Sw. T om asz z A kw inu, najw iększy teolog w Kościele, podaje n am zasadę, p o d łu g której w całej praw dzie m am y dru g ich ludzi, jakiem i- kolw iek by byli, zawsze sobie w ażyć i czcić, siebie zaś wobec w szystkich w m yśli swojej staw iać ja k najniżej. Poucza nas o tem b a r­

dzo jasno, choć bierze rzecz głęboko z filozo­

ficznego p u n k tu : O to w szystko, co je st po za nam i, pow inniśm y brać z p u n k tu przed- m iotowości, siebie zaś m am y brać z p u n k tu podm iotow ości. J a k tedy n a św iat cały po­

w inniśm y patrzeć jak o n a objaw ienie się w nim Boga, ta k sam o patrzeć m am y na ludzi, jak o przedniejszej części teg o św iata; z teg o p u n k tu przedm iotow ości m am y widzieć w nich zawsze najprzód to, co je s t w nich d o d a tn ie g o ; przeto w każdym , choćby najlichszym i najgorszym człowieku, m am y zaw sze widzieć i czcić obraz Boży, a ja k o chrześcijanie m am y n a d to w k a ż ­ dym bliźnim a osobliw ie w u b o g im widzieć C hrystusa.

U jem nych zatem stron w naszych bliźnich nie pow inniśm y upatry w ać, gdyż te n ie do nas lecz do n ich należą, chyba, że nam to nak azu je obow iązek w zględem poleconych naszej pieczy.

Przeciw nie, p raw d a i p orządek rzeczy każe nam n a n as sam ych p atrzeć i nas sam ych b rać z p u n k tu podm iotow ości. G dy za n ik o g o n ie odpow iadam y, ty lk o za sam ych siebie, naj- pierw szą naszą tro sk ą pow inno być n asze w ła­

sne dobro, a dopiero p o tem dobro bliźnich, i troszczyć się m am y o to najbardziej, ażebyśm y byli tem , czem być pow inniśm y i czem nam

O cn ocie p o kory- 2

17

(24)

Bóg być każe. Stąd też kto jest głównie zaję­

tym dobrem spolecznem, tak że siebie duchownie zaniedbuje, przewraca Boży porządek i praca jego na zewnątrz nie będzie mieć skutku i bło­

gosławieństwa nieba.

W tej podmiotowości jest człowiek na- kształt materyi mającej być przetworzoną przez formę. A jako materya zawsze stawia opór pracującemu nad nią artyście, tak samo opór w dziele ukształtowania duchowego czło­

w iek o w i Stawia jego natura tak do dobrego nie sposobna i własna jego wola, skłaniająca go raczej do złego niźli do dobrego. Stąd więc, że człowiek jest w tem życiu dopiero materya- łem jeszcze nieukształtowanym, i z oporu jaki w nim stawia się na poprzek dziełu zbożnemu, ma on dosyć powodu, aby miał zawsze skromne i niskie o sobie mniemanie, nie mając nic, z czego by się mógł nadymać pychą1).

N ie wynika atoli z tego, abyśmy w dru­

gich widząc zawsze najprzód dobre, w sobie

*) O dpow iednio rozw iniętem u tu pojęciu, D an te, w i­

d ząc jakie kary cierpią w czy ścu ci, k tórzy grzeszyli pychą, karci za n ią chrześcijan tem i sło w y :

D u m ni chrześcijanie! n ęd zn icy nieszczęśni, Co n ied o łężn i w u m y sło w y m w zroku, U fa cie ty lk o w stecznym k rok om w aszym , Czyż n ie w idzicie, żeśm y gąsienice, Z k tórych się m otyl m a tw orzyć n ieb iesk i, Co m a bezbronny le c ie ć n a sąd B oga?

Z czegóż to u m y sł w asz tak się k o k o szy ? J esteście ja k o n ied o szłe ow ady,

R ob ak i w sw oim zw ich n ięte rozw oju.

(25)

_ 19

m ieli widzieć zaw sze tylko zle i niedoskonało­

ści. Owszem nie należy zam ykać sw ych oczu n a w szystko to, co dobrego m am y z lask i B oga.

Sw. T eresa poucza n as o tem , że pow inniśm y m ieć św iadom ość dobrego, k tó re w n as jest, abyśm y przypisując je dobroci Bożej, k tó ra nas niem obdarzyła, pobudzali się do tem większej ufności i J e g o miłości. W szak N ajśw . M arya P.

w swojem M ag n ifik at dała nam w tem najw znioś­

lejszy p rzykład porów no z przy k ład em swej n aj­

głębszej pokory, jak to w idzieliśm y w pierwszej n a u c e *).

Z teg o atoli nie w ynika, aby o sw oich za­

letach i dobrych spraw ach m ówić bez potrzeby, i przed św iatem ich rozgłaszać nie pozw ala po­

kora. Co się dzieje w naszem w nętrzu, ja k a się w niem spraw uje tajem nica naszego uśw ią- tobliw ienia w łasce, to należy trzym ać w sek re­

cie, stosując się do teg o słow a u P ro ro k a:

S ecretum m eam m ihi, secretum m eum m ihi, tajem nica m oja m nie, tajem n ica m oja mnie.

(Iz. r. 24, w. 16.)

N ie sam o ty lk o złe się k ry je d lateg o , że godnem je s t zaw stydzenia, lecz tak że dobre i cn o ta m a swój w styd czysty, nie chcąc być dla oczu ludzkich danem n a w ystaw ę, aby ja k każda św iętość nie była n a rażo n ą n a profa- nacyę; stą d tak że dobre lubi ukrycie.

ł) Jak się w a ży ć mają w nas i złe czy n y i dobre przym ioty i u czyn k i, aby nas utrzym ać w moralnej rów n o­

wadze, p ięk n ie to w y p o w ied zia ł Szek sp ir w tych słow ach:

Nasze w ady ch łoszczą nasze cn o ty , ażeb y cnoty nasze nie b yły dum nem i, a nasze cn o ty p ocieszają nasze w ady, aby te nie rozpaczały.

(26)

W tern życiu, w k tó rem pracujem y n ad dziełem naszej doskonałości, jesteśm y podobnym i do artystów , k tó rzy w cichości i u k ry ciu p ra ­ cują n ad swem dziełem sztuki, i n iech ętn ie kogoś do swej pracow ni w puszczają, z w yjątkiem sw oich przyjaciół najbliższych, a dopiero w tenczas, kiedy je s t ukończone, d ają je n a w ystaw ę publiczną.

T a k też należy nam ja k a rty sto m postąpić.

M usim y trzym ać w u k ry ciu to dzieło, k tó re B óg z n am i w nas tworzy, k tó re dopiero w te n ­ czas, kiedy będzie ukończone, m a się okazać przed A niołam i i Ś w iętym i w n ieb ie ja k o za­

słu g u jące n a ich p o k lask i przynoszące nam w ieczną chwałę.

N iem niej ze w zględu n a niebezpieczeństw o duszy potrzeba nam zachow ać w szelką ostro­

żność w m ów ieniu dobrze o sobie. Bo św. P a­

w eł mówi, że nosim y ten skarb w glinianych naczyniach. (II. K or. r. 4, w. 7.)

Św. G rzegorz W ielki zw raca tak że n a to naszą uw agę, że jesteśm y w tem życiu o to ­ czeni nieprzyjacielam i naszego zbaw ienia, którzy jak złodzieje n asadzają się n a to, ab y nam sk arb naszych dobrych uczynków odebrać, dla­

teg o potrzeb a nam k ry ć się przed nim i z tym skarbem .

N areszcie i przed sam ym sobą należy w ten sposób d obra nasze ukry w ać, ab y się w nie z lubością nie przypatryw ać, ja k to czynią skąpcy, k tó rzy rozkoszują się w idokiem n ag ro m ad zo n eg o złota. P rzy p atry w an ie się bow iem z rozkoszą sw oim przym iotom dobrym , to ju ż je s t pierw szy k ro k do szataństw a.

(27)

Nauka piąta.

Pokora a ambicya.

Pow szechnie niem asz u ludzi należytego pojęcia o tem , co to je st am bicya. Słyszym y m ów iących o k im ś: to człowiek am bitny, i znów słyszym y kog o ś m ó w iąceg o : to człowiek bez am bicyi. W idocznie w pierw szym razie gani się am bicyę, ja k o coś z m oralnością niezgo­

dnego, w d ru g im zaś razie j ą się chw ali ja k o coś, czego b ra k uw aża się ja k o wadę. J e s t zatem zła am bicya, ale je s t także dobra am ­ bicya; zła am bicya je s t córką pychy, dobra zaś am bicya zgadza się z pokorą, i świadczy o d ą ­ żeniu do czegoś godnego i szlachetnego. Złą am bicyę najw yborniej określa to słowo P sal­

m is ty : Niechaj m nie nie nachodzi noga pychy.

N on v e n ia t m ihi pes superbiae. (P s 35, w. 12.) A m bitnego człow ieka bow iem n o g a zaw sze jest w gotow ości w stęp o w an ia coraz wyżej, n ig d y nie je s t w spoczynku, n a ja k im k o lw ie k sto ­ p n iu się postaw i, będzie się podnosić, aby s ta ­ nąć jeszcze wyżej, aż póki n a najw yższym sto ­ p n iu się n ie postaw i.

I

(28)

A m bitny naśladuje de facto tego, k tó ry m ów ił: Wstąpię n a niebo, nad gw iazdy Boże w yw yższę stolicę moją i będę podobnym n a jw y ż­

szemu. G dyż ja k Bóg je s t pierw szym i n aj­

wyższym, ta k także on chciałby być najpierw szym i nad w szystkich w yniesionym .

D osyć o złej am bicyi, tej niezdrow ej córce pychy; więcej nastręcza przedm iotu do m ów ie­

n ia o dobrej am bicyi, ta zaś m a k ilk a stopni.

W ięc n ajpierw je s t am bicya, jeśli jeszcze nie chw alebna, to przynajm niej godziw a i n ien a­

g anna, ta k ą jest, g d y k to się sta ra o osiągnięcie wyższej godności w tym celu, aby m ieć większe pole dla swojej działalności, odpow iednio do swoich zdolności. N ie m ożna tego ganić, wszakże św iętobliw i ludzie ta k nie czynili, chw alebniej i zgodniej z duchem chrześcijań­

skim czynią ci, k tó rzy w beztrosce, n a jak im stan o w isk u m ają B ogu służyć, pozostaw iają J e g o woli, czekają, aż ich w ładza n a wyższe stan o w isk o pow oła, w idząc w tem wolę Bożą.

Godziw em także jest, g d y świeccy o wyższe posady się u b ieg ają w tym celu, aby zdobyć dla siebie i dla rodziny swojej lepszy byt.

T y m sposobem u łatw iają sobie życie, zawsze ciężkie. N ad tą am bicyą godziw ą wyższą je s t am bicya szlachetna, i ta n a tem po­

lega, że człowiek chciałby in n y ch przew yż­

szyć w dobrem i nikom u nie u stąp ić w dążeniu do cnoty, nazyw a się to w spółzaw odnictw em , aem ulatio. R zadko to bywa, a przecież chrze­

ścijanom ta k a am bicya bardzo przystoi i św.

Paw eł gorąco ją zaleca, g d y w liście sw oim do

(29)

23

K ory n ty an staw ia świeżo naw róconym za przy­

kład idących w zapasy na arenie, gdzie ten tylko, k tó ry pierw szy dobiega do m ety, o trzy­

m uje nagrodę. Z tak im w ysiłkiem chrześcijanie pow inni zdobyw ać zbawienie. Oni, m ówi o za­

p aśn ik ach pogańskich, pow ściągują się od w szystkiego, by otrzym ać w ieniec sk a z ite ln y , m yśm y tem bardziej pow inni czynić p o d o b n ie, aby otrzym ać w ieniec nieskazitelny. (I. K or.

r. 11, w. 29.)

D a n te w swojej Boskiej K om edyi mówi, że rzadki trafia się, k toby dziś p ra g n ą ł i u s i ­ łow ał uszczknąć gałęź z drzewa A polinow ego ; gdyż do w ielkich rzeczy, godnych wieńca sław y szlachetnej nie wielu czuje żądzę i uzdol­

nić się stara.

Ponad tą am bicyą szlachetny, k tó rą n atc h n ą ć chce św. A postoł chrześcijan, je st jeszcze am- bicya św ięta, od miłości nieodłączona. S w. T erasa, będąc w nowicyacie, czuła św iętą zazdrość, gdy widziała swoje tow arzyszki więcej gorące w n a ­ bożeństw ie, i to ją pobudzało do w iększego s ta ra n ia się o doskonałość, aż ją to w spółzaw o­

dnictw o doprow adziło do w ielkiej św iętości.

W Glosie, w której w ylała sw oje uczucia m i­

łości, a k tó rą Z y g m u n t K rasiń sk i oddał w sw oim w ierszu, opiew a sw ą w alk ę z M aryą M ag d a­

leną o pierw szeństw o w m iłości do C h ry stu sa , gdzie kończy się każda stro fk a w y k rzy k n ik iem : Nie, o na więcej nie koch ała Ciebie! P okazuje się w tem n a tu ra miłości, — w żąd an iu od n i­

kogo w objaw ieniu tej miłości nie być prze- ścignionym .

(30)

I to w spółzaw odnictw o w dzieciach się ju ż objaw ia, z których każde chce zapew nić m atkę, że j ą najwięcej kocha. Aby wiedzieć, ja k należy w tym w zględzie w p ra k ty c e się zachow ać, należy odróżnić p rag n ien ie od czynu.

P ra g n ą ć godzi się i słusznem je s t nie dać się prześcignąć w miłości Bożej, w czynie atoli n ie należy dalej i wyżej sięgać, niż nasze siły n a to pozwolą, i zadow olnić się tym sto­

pniem miłości, do jakiej nas uzdolnić B ogu się podobało. Chcąc więcej uczynić niż m ożna, byłoby to szukaniem w łasnego zadow olenia, a nie upodobania woli Bożej i spoczyw ania w niej, n a czem w łaśnie szczęśliwość niebian polega.

(31)

Nauka szósta.

Pokora i godność.

G łupim ludziom się w ydaje, że pokora przez to, że każe uznać sw oją podłość, m a coś w spólnego z podłością, i d lateg o pow odu po­

k o ra ich odpycha od siebie. P o trzeb a więc pokazać, że p o k o ra um ie najlepiej p rzestrzegać godności, będąc z n ią w najściślejszym sojuszu, kiedy przeciw nie pycha w łaśnie prow adzi do za­

tracenia godności.

P ysznego bow iem człow ieka nic nie k o ­ sztuje, żeby się płaszczyć p rzed wyżej postaw io­

nym, a czyni to w tym celu, aby się n ad innych wynieść. W łaściw ością ludzi pysznych jest, że się płaszczą przed w yższym i a g ard zą niżej stojącym i i depcą ich. L udzie zwykle, słabe m ający pojęcie o praw dziw ej, istotnej i w ew nę­

trznej godności i przenosząc nad nią godność zew nętrzną, stąd dalecy od pokory, kiedy są na przełożeństw ie, lubią, aby się przed nim i ko- rzono, to znaczy przed nim i się płaszczono, więc tak ich ja k o swoje k re a tu ry , so b ie podobnych

(32)

w ynoszą i w indują w górę, i tern się tłom aczy to zjaw isko nie rzadkie, że co podlejsze do­

staje się na wierzch, a ci co m ają rzetelną w a r­

tość, n ie są naprzód posuw ani. M iłujący bowiem cnotę, zatem pokorni, zadow alając się tern, czem są i czem Bóg ich uczynił, n ie p ra g n ą tego, co ludzie m ogą z nich uczynić, zatem w olą pozostaw ać n a dole, bo nie lu b ią pchać się naprzód i do góry, nie pozw ala im n a to w łasne poczucie godności.

Z teg o wszakże, że tak się często dzieje na tym nędznym świecie, gdzie dobra w idzialne przenoszone są nad niew idzialne, nie godzi się teg o zjaw iska uogólniać, z teg o sądzić grzesznie, że w szystko, co je s t n a w ierzchu, już je st podłem , zaś w szystko, co stoi n a dole, zacnem .

Znaczyłoby to zapom inać, że rozum i dobra w ola chce m ieć pierw sze m iejsce w rządzących św iatem w obsadzaniu stanow isk, i że także Bóg św iatem rządzi i k ieru je losam i ludzkim i, i we w szystkiem zam ierza to, co najlepsze.

K to b y ta k pesym istyczne m iał w yobrażenie o rządach w świecie, dla tak ieg o szatan w ydałby się panem św iata, a n ie ten, k tó ry św ia t kocha ja k o sw oją własność.

J e s t godność w ew nętrzna, godność czło­

w ieka, n a obraz Boży stw orzonego, i je s t wyższa n ad n ią godność chrześcijanina, ja k o członka m istycznego ciała C hrystusa. Oprócz tej we­

w nętrznej je s t n ad to godność zew nętrzna, g o ­ dność od ludzi daw ana, k tó ra daje stanow isko, ja k ie k to w społeczeństw ie zajmuje.

(33)

- 27

Is to tn ą je s t zaś godność w ew nętrzna, i p o ­ w in n a być p o d staw ą zew nętrznej, społeczeńskiej godności. D la te g o się bow iem te godności h ierarch iczn e najw ięcej czci, że się je uw aża ja k o w yraz isto tn ej i w ew nętrznej w artości.

Jed n ak o w o ż k to n a te zew nętrzne godności w szystką w agę kładzie, a za nic albo m ało sobie waży oną is to tn ą godność, ten pokazuje, że je s t człow iekiem pow ierzchow nym . K to zaś nie um ie uczuć i uszanow ać w ludziach tego, co im je s t od B oga dane, ten zdradza, że nie czci w sam ym sobie tego, co je s t naj- czcigodniejszem , a czci ty lk o to, co od ludzi pochodzi i w yraźnie zdradza sw oją pychę wraz z płytkością um ysłu.

Porządek Boski w ym aga, aby ludzie n a rozm aitych stopniach byli postaw ieni, aby jedni byli postaw ieni wysoko, a drudzy nizko, jedni byli przełożonym i a drudzy podw ładnym i. T en porządek, k tó reg o żadna m oc ludzka nie zmieni, należy uw ażać ja k o w yraz woli Bożej i wedle niego należy czcić ludzi, i czcić w nich Boga.

Od tak ich pojęć dalekiem je st społeczeństw o now ożytne, dla teg o że przez d u ch a rew olucyi zer­

w ało z K ościołem i od w iary odbiegło, i św ia­

tłością jej ju ż nie je s t oświecone. Socyalizm chciałby rządu św iata B ogu zaprzeczyć, a sobie go przywłaszczyć. — C hcąc zaprow adzić rów ność w szystkich a znieść różnice, ja k ic h porządek Boży w ym aga, odziera ludzi z godności, k tó rą m ają z B oga i z rozporządzenia J e g o i tem sam em zniżają człow ieka do sta n u zwierzęcia.

(34)

W m iejsce uniw ersalizm u, gdzie dostateczne je s t miejsce dla każdej indyw idualności, rewo- lucya, znosząc Boży porządek, postaw iła zasadę indyw idualizm u. S tą d ta now ożytnego społe­

czeństw a, socyalizm u zwłaszcza przesada w tro ­ szczeniu się o klasy najniższe i kładzenie cię­

żarów praw ie że niem ożliw ych n a klasy posia­

dające; stąd rozp ętan ie indyw idualności aż do anarchii, w czem znika cześć i uszanow anie dla wszelkiej p o w ag i; stąd rozprzężenie m oralne, w sk u tek k tó reg o porządek społeczny m usi być u trzym yw any przez policyę i groźby arm at, d la­

tego, że b rak n ie więzi w ew nętrznej.

W tak iem zrów naniu została zatraconą w zajem na cześć jed n y ch ludzi do drugich, p o ­ niew aż godność ludzka została zapoznaną.

J a k więc je s t w państw ie, nie lepiej je s t w rodzinie, bo i tu w ładza nie je s t we czci, i słabym je s t rząd. O dkąd w kobiecie rozbudzono p ragnienie, aby się stała we w szystkiem rów ną mężczyźnie, z zapoznaniem p raw a harm onii, za­

sadniczych różnic w sto su n k ach społecznych, już ona ja k o żona nie uznaje w ładzy męża, ślu ­

bow ane m u posłuszeństw o, rzecz ta k św ięta, ju ż jest uw ażanem ja k o czcza form a; mąż także abdykując ze sw ego p raw a do rządu jak o głow a rodziny, w m oralnej swej niem ocy po­

zw ala żonie nad sobą brać górę, i ta k w yw raca się porządek w rodzinie. Z atem idzie, że dzieci tak że nienauczone czci dla rodziców, nic ich sobie nie ważą, ta k sam o sw ych nauczy­

cieli; niew drożone do posłuszeństw a, rządzą się

(35)

sam ow olą, a nie w yćw iczone w karności, nie- um iejąc znosić najm niejszej przykrości ani prze­

ciw ności zwalczać, za lad a co odbierają sobie życie, k tó re g o nie nauczono ich cenić, i stąd sm u tn e zjaw isko ta k częstych sam obójstw u dzieci. T o sam o trzeb a pow iedzieć o sługach w zględem sw ego p ań stw a. Pracodaw cy nie w zbudzając ju ż w n ich należnego szacunku i nie um iejąc ich do siebie przyw iązać, m uszą znosić sługi, z k tó ry c h nie m ogą być zadowo- lonem i, i tak że sługi, sk u tk iem duch a czasu, często objaw iają p reten sy e w ygórow ane. T a k to społeczne życie wszędzie zakw aszone, bo zatrute, je s t nieznośnem i nieszczęśliwem , i spo­

łeczeństw u dzisiejszem u zagraża ruina. Źródło te g o w szystkiego złego leży w ięc w zasadzie indyw idualizm u, w b ra k u h arm o n ii m iędzy za­

sadą indyw idualizm u a zasadą uspołecznienia, g d y zgoła ludzie zatracili zm ysł boskiej i m o ­ ralnej harm onii.

J e s t to s k u te k osłabienia ducha chrześci­

jań sk ieg o ; g d y się zapoznało godność synostw a Bożego, nie zna się też ju ż tej godności czło­

wieka, k tó ra daje m u obraz i podobieńsw o Boże.

T u ta j w ielkie m a zadanie k ap łan , ja k o słu g a Kościoła będąc postaw ionym w raz z nim stró ­ żem p orządku m oralnego. W szakże k u tem u m usi on n ajpierw um ieć strzedz w łasnej go­

dności kapłańskiej. N ie ste ty nieraz u k a p ła ­ nów okazuje się tu b ra k potrzebnej rów no­

w agi. Bo albo bacząc jed y n ie na sw ą godność kapłańską, tra k to w a n ie m sw oich p arafian z góry

29

(36)

odstręczają od siebie m aluczkich, albo też, co jeszcze je st gorszem , nie pom ni n a swój stan i chcąc być ludźm i ja k drudzy, pospolitują się, p rzestaw ając i przyjaźniąc się z ludźm i św iatow ym i, bez potrzeby biorąc udział w ich zabaw ach. Przez to najbardziej n arażają swój sta n duchow ny n a poniew ierkę i spraw iają nieobli­

czalne w duszach szkody, dając powód do lekcew ażenia w iary św., odstręczają od Kościoła i oddalają ludzi od zbawienia.

N ie um iejący strzedz swojej czci, p o tem dziw ią się, że im ludzie należytej czci nie od­

dają. O tem m am y zdanie E k k lezy asty k a, k tó ry m ów i: Grzeszącego •przeciw duszy swojej kto uspraw iedliw i? a kto uczci nie czczącego duszy swojej? (Ps. 16, w. 32.)

W szystko to dzieje się, że n ie m ając pokory, niem a się też praw dziw ego poznania swojej go­

dności, czy ludzkiej, czy chrześcijańskiej, czy kapłańskiej. D ośw iadczenie stw ierdza, że je ­ dynie pok o rn y p osiada d e lik a tn e poczucie swojej godności i um ie j ą zachow ać, a im jest cno­

tliw szy, tem też bardziej godność sw oją czuje, gdy przeciw nie nie znający, n a czem godność praw dziw a zależy, ja k nie um ie jej czcić, ta k też nie um ie jej zachow ać, bo albo się płaszczy, albo też n a d ę ty się nasraża. D obrze to znał K rasiński, k tó ry w »R essurrecturis«

m ó w i:

»A podłość i pych a to je d n a k ie śmieci, K tó re w o tch łań w pycha lad a dziejów wiew.«

(37)

31

Pam iętajm y zatem o tem , że w każdym pysz­

n ym je st podia dusza, choćby się człowiek żadnym czynem podłym przed św iatem nie splam ił. Ile zatem w kim pychy, tyle w nim je st podłości, a ile je st pokory, tyle jest zacności.

(38)

Nauka siódm a.

Pokora i wielkoduszność.

Pokora, ja k to ju ż w idzieliśm y, i godność są razem , tak że p okora w nierozłącznej parze chodzi z w ielkodusznością; i to się w ykaże w niniejszej nauce.

P o k o ra razem z czystością należy do cnoty w strzem ięźliw ości; w ielkoduszność zaś należy do cnoty m ęstw a. W szy stk ie albow iem cnoty ta k są ściśle ze sobą pow iązane, że się w za­

jem n ie w sp ierają i razem się sk ład ają n a do­

skonałość; węzłem zaś ich w szystkich i duszą czyli form ą je s t m iłość, k tó re p rzeto św. Paw eł nazyw a zw ią zką doskonałości. (Kolos. r. 3, w. 14).

N a tem praw ie w zajem ności p o k o ra i w ielko­

duszność sto ją razem ze sobą, w spierają się w za­

jem n ie i u trzy m u ją się w rów now adze. Bez w ielkoduszności niem a zatem pokory, j a k też bez p o k o ry niem a w ielkoduszności. C hyba po­

czątkująca i jeszcze niedoskonała p o k o ra może b yć z m ałodusznością, w yrobiona nigdy.

C złow iekiem w ielkodusznym je s t ten, k tó ry czuje w sobie potrzebę d o k o n a n ia w ielkich

Cytaty

Powiązane dokumenty

Żeby sprawdzić, czy słowo jest postaci ww R w można policzyć jego długość (musi to być liczba postaci 3k) a następnie użyć 3 liczników zmieniających się odpowiednio od 1 do

Powyższa punktacja zakłada, że wynik będzie podany w postaci uproszczonej - za po- danie wyniku w postaci rażąco nieuproszczonej, stracisz 0.2 punktu.. Przypominam, że N

Niech zawsze znajdzie się czas choć na krótką modlitwę i niedzielną Eucharystię, aby Jezus wypełniał swą siłą Wasze serca. Z

Niech zawsze znajdzie się czas choć na krótką modlitwę i niedzielną Eucharystię, aby Jezus wypełniał swą siłą Wasze serca. Z

Dowiedziona przez autora Myśli opłacalność zakładu o istnienie Boga opiera się jednak na dalej idącej transformacji.. Ma ona przecież przynieść zakładającemu się, gdy

Nie może być nią jednak byt, gdyż „element empi ­ ryczny i czysto logiczny stanowią w istocie dwie możliwe postacie bytu realnego i idealnego (6bimun peajibHjno u

Do badacza należy bowiem zaprojektowanie całości, na tle której odsłoniłyby się wzajemne relacje między sensami pozostawionych przez Pascala fragmentów, które nierzadko

Wynika z nich jednoznacznie, że Bóg nie tylko jest wierny swoim umiłowanym, ale także inten- syfikuje swą miłość wobec tych, którzy nie mogą liczyć na własną