• Nie Znaleziono Wyników

W dn. 12. III. r.b. o dbył się w T uluzie W alny Zjazd o sa d n ik ó w p olskich. K o n k re tn y m w ynikiem tego Z jazdu je s t p o w sta n ie Z w iązku O sadników P o lsk ich we F ra n cji, k tó re to zrzeszenie niew ątpliw ie zjednoczy w sobie w szy stk ie czynne i p o sia d ające n ależyte zrozum ienie sw ych in te resó w elem enty. Z w iązek m a p rzed sobą p ięk n e i w y d ajn e zad an ie dalszego o rganizow ania i u trw a la n ia n a w łaściw ych to ra c h polskiego ru ch u osadniczego w e F ran cji, a p o w stan ie jego należy uw ażać jako zapoczątkow anie nowego, o tw ierającego dalsze i szersze p ersp e k ty w y etap u .

P rzy tej sposobności n a czasie będzie przypom nieć podłoże, dotychczasow e dzieje i w y niki polskiej akcji o sad n i­

czej we F ran cji. R edakcja.

Dążenie do osiedlenia się na roli pow stało w śród pow ojennej robot- niczo-zarobkow ej em igracji polskiej we Francji w latach 1925—26 w znacz­

nej m ierze sam orzutnie. Ruch te n zo stał spow odow any sprzyjającym mu ułożeniem się specyficznych dla Południow ego Zachodu F rancji ludnościow o-gospodarczyeh stosunków na w si z jednej strony, a kwa- lifikacyj, zasobów i aspiracyj naszego żyw iołu em igracyjnego z drugiej.

C h arakterystyczne w XIX w. dla E uropy Zachodniej zjaw isko urbanizacji ludności d otknęło F rancję w w ysokim stopniu. Wzmożony rozw ój przem ysłu francuskiego wzbudza coraz to w iększy p o pyt na ręce robocze. Od połow y tego w ieku ludność okręgów przem ysłow ych i w ogóle m iast zaczyna w zrastać w szybkim tem pie. W obec jedno­

czesnego zaniku przyrostu natu ralneg o ludności, ro zro st m iast odbyw a się częściowo dzięki napływ ow i ludności cudzoziem skiej, a w znacznej m ierze kosztem wsi. W ieś pustoszeje. S traty spow odow ane w m ater- jale ludzkim przez W ielką W ojnę, p o g łęb iają to zjaw isko. Podczas więc, gdy spisy ludności w r. 1846 w ykazują na ogólną liczbę 35 milj.

ludności 26.5 milj., czyli przeszło 75% ludności w iejskiej, w r. 1926 widzimy we F rancji 40,7 milj. ludności, a w tem tylko już 19,5 milj., czyli 48% ludności w iejskiej.1) Chłop francuski, zw łaszcza m łode po k o ­ lenie, opuszcza żm udną, w ym agającą w pew nej m ierze specjalnego upodobania, p racę na roli i przenosi się do m iast, gdzie znajduje n ao g ó ł dobrze opłacany i zapew niony zarobek (F rancja do ostatnich czasów bezrobocia nie znała) — połączony z wyższym pod w zględem k om fortu stan dartem życia m iejskiego. G ospodarstw o w ydzierżaw ia, sprzedaje, lub w reszcie pozostaw ia odłogiem.

W ybitnie rolnicze południow o-zachodnie d ep artam en ty u cierp iały na sk u tek w yludniania się wsi szczególnie dotkliw ie, — W 12-tu z tych departam entów , stanow iących te re n naszego osadnictw a, ogólna liczba ludności spadła od r. 1881 do 1931 r. z 4 milj. do 3,2 milj. — Szczegól­

nie m iarodajne dane dla oceny w arunków ludnościow ych w iejskich w obcych departam en tach daje obliczenie ludności ściśle w iejskiej

U b y tek ludności nie m oże być sk o m p e n so w an y m o to ry zacją g o sp o d a rk i ro ln ej, gdyż d ro b n e g o sp o d arstw a nie n a d a ją się do m echanicznej ich upraw y.

p > , ° 8*;“ *;ecz.n y in w ięc w y n ik u odpływ lu d n o śc i w iejsk iej spow odow ał w e F ra n cji F o łu d n . Z achodniej sp u sto szen ie w si i u p a d e k ro ln ic tw a w p o ró w n an iu np. z jego sta n e m przed 50 laty.

8 POLACY ZAGRANICĄ. Nr. 4 w sto su n ku do o bszaru ziemi upraw nej. Na 2.400.000 m ieszkańców w si pod upraw ę znajduje się tu 45.000 kim .2 (ziem ia orna, w innice, łąk i, p astw isk a itp.), co w ynosi 53 osoby na 1 kim .2 ziemi u p raw nej.

W Polsce odnośne liczby w ynoszą np. dla w ojew ództw cen tralny ch — 93,3, dla południow ych — przeszło 120.

To zjaw isko w yludniania się w si je st podstaw ow ym czynnikiem , robiącym z ty ch skądinąd żyznych departam entów teren , nadający się do poczynań osadniczych. Dwa inne czynniki spraw iają, że te re n te n staje się szczególnie nadającym się i dostępnym dla licznych elem en­

tów polskiego żyw iołu em igracyjnego.

Pierw szym z tych czynników je st ta okoliczność, że rodzaj u praw y ziem i odpow iada znajom ościom i kw alifikacjom naszych osadników . P odstaw ow ą form ą eksplo atacji ziemi je st tu upraw a zbóż, jarzyn, chów trzody i drobiu, gospodarstw o m leczne — czyli rodzaje up raw y i g ospodarki znane i sw ojskie dla rolnika polskiego.

D rugim czynnikiem je st specyficzna dla ty ch m iejscow ości form a stosunków gospodarczo - praw nych. Je d n o stk ą gospodarczą je st tu ferm a, obliczona na eksploatow anie jej siłam i jednej rodziny. F erm a je st chętnie oddaw ana w dzierżaw ę na zasadach t. zw. połow nictw a (m etayage), polegającego w ogólnych zary sach na tem, że dzierżaw ca—

połow nik do starcza połow ę niezbędnego inw entarza, a czynsz d zier­

żaw ny p łaci w naturze, oddając w łaścicielow i połow ę, w zględnie n aw et m niejszą część zbiorów i przychów ku. T aka form a dzierżaw y w ym aga w iększej ilości rodzinnych rą k roboczych, n ato m iast stosunkow o n ie­

w ielkiej inw estycji pieniężnej (10—15 tys. frs. franc.), potrzebnej n a zakupienie części inw entarza i n a przeżycie rodziny do przyszłych plonów . Te w łaśnie w arunki czynią ją do stęp n ą i odpow iednią d la polskiego em igranta.

Oczywiście, że narów ni z połow nictw em istn ieją tu i zw ykłe form y eksploatow ania drobnej w łasności ziem skiej — zw ykła d zier­

żawa, p olegająca na płaceniu przez dzierżaw cę w łaścicielow i w gotów ce zgóry um ów ionego czynszu, jak też eksploatow anie ferm y przez jej w łaściciela przy pom ocy rodzinnych lub naw et najem nych rą k ro b o ­ czych. Te zw ykłe form y są korzystniejsze od połow nictw a. Jed n ak ta k jedna, jak d ru g a w ym agają w iększej inw estycji k apitału.

Dla ogrom nej w iększości polskich elem entów osadniczych, p o sia­

dających ograniczone zasoby pieniężne, dostępnym w obecnych w aru n ­ kach je st w łaśnie połow nictw o, k tó re skądinąd, pow inno stanow ić n a tu raln y pom ost dla osiągnięcia wyższych, bardziej w ydajnych fo rm gospodarow ania.

II.

W yzyskując pow yższy u kład stosunków , p ierw si przybyli do F rancji Południow o - Zachodniej — w ch arak terze osadników ro ln y ch — W łosi. W łoski ru ch osadniczy p rzy b rał szczególne napięcie w latach 1923—1927, w któ ry m to czasie na te ren ie o którym mowa osiedliło się k ilk adziesiąt tysięcy rodzin w łoskich. Taki m asow y ruch, aczkol­

w iek gospodarczo dla Francji korzystny, w yw ołał w społeczeństw ie francuskiem pew ne zaniepokojenie, o p arte w dość silnym stopniu na p rzesła n k ach n atu ry politycznej. P ow stała myśl jeśli nie zatam ow ania

Nr. 4 OSADNICTWO POLSKIE WE FRANCJI 9 go, to przynajm niej rozrzedzenia w drodze sprow adzenia osadników in n y ch narodow ości, w tej liczbie i Polaków . Ruch w łoski, idący w znacznej m ierze bezpośrednio z W łoch — z P iem ontu — o słab ł po pew nym czasie m. in. n a sk u te k zmian, k tó re n astąp iły we w łoskiej po lity ce em igracyjnej. Nie u sta ł on jed nak w śród elem entów em ig ra­

cyjnych innych narodow ości, a w iadom ości o możliw ościach o sadni­

czych w zbudziły w ielkie zainteresow anie w pierw szym rzędzie w śród polskiego żyw iołu em igracyjnego.

Jednocześnie ze stro n y polskich i fran cuskich czynników były poczynione p róby ujęcia ruchu w ram y organizacyjne. P olskie czyn­

n ik i naukow e, społeczne i rządow e przeprow adziły w szechstronne badania. Badania te doprow adziły do w niosków , k tó re się dadzą sfor­

m ułow ać w sposób następujący:

W arunki osadnictw a we Francji Południow o-Zachodniej odpow ia­

d ają zasobom, kw alifikacjom i aspiracjom licznych elem entów żyw iołu em igracyjnego.

Pod względem gospodarczym są one ko rzystne, gdyż d ając w i­

d o ki na w zbogacenie się, um ożliw iają w ychodźtw u polskiem u (m asa k tó reg o siłą rzeczy pow inna rek ru to w ać się z mniej zam ożnych w arstw ludności) — przejście do w yższych szczebli em igracji w /g szematu:

połow nictw o — w łaściw a dzierżaw a — w łasność.

Ponadto posiadanie w łasnego w arsztatu p racy na roli zapew nia w aru n k i zdrow otne i m oralne lepsze niż w m ieście, ja k też chroni od bezpośrednich skutków w szelkiego rodzaju w strząsów n atu ry za­

rów no gospodarczej, jak społecznej.

Pierw sze jednak próby organizacyjne, o k tó ry ch w spom nieliśm y pow yżej, w yników nie dały. Na tle zaś nieustającego pop y tu na go­

sp o d arstw a ze stro n y Polaków — k andydatów na osadników pow stały w szelkiego rodzaju pryw atne biura i agencje pośredniczę, o działal­

ności k tórych w arto je st w spom nieć. Bardzo ważnym mom entem , częstokroć decydującym o rozw oju danego gospodarstw a, je st jego w ybór. G ospodarstw o pow inno być nie tylko objektyw nie dobre, lecz i odpow iadać zasobom i siłom danego osadnika — w ym iarom jego k ap itału , składow i rodziny i t. p. Początkujący, nie w yznający się w m iejscow ych w arunkach osadnik polski m usi mieć przy w yborze go sp o d arstw a nietylko p o średnika, lecz i doradcę. N atom iast biura pry w atn e, pobierające w ysokie w ynagrodzenie kom isow e, w chwili po d p isan ia k o n tra k tu interesow ały się w m ałej tylko m ierze (lub wcale n ie interesow ały) k w estją gospodarczej zdrow otności danego gospo­

d arstw a — jeśli się nie będzie już naw et mówiło o w ypadkach św ia­

dom ie nieuczciwego pośredniczenia. Stąd liczne ban k ructw a i zawody.

Pozatem , w b rak u jakiejkolw iek organizacji, osadnik m iał już w tr a k ­ cie gospodarow ania za doradcę li tylko w łaściciela g o sp odarstw a lub są siad a — Francuza, z którym niejed no k rotnie trud no mu było ro z­

m ów ić się.

Mimo tych trudności, w ciągu kilku lat — od rok u 1926 — po­

w stało k ilk aset g ospodarstw połow niczych, kilkadziesiąt w łaściw ych dzierżaw , a naw et pew na ilość polskich gospodarstw , zakupionych na w łasność. Tym pionierom osadnictw a polskiego we F rancji należy się jaknajw iększe uznanie. P raw ie, że o w łasnych siłach potrafili oni

10 POLACY ZAGRANICA Nr. 4 nie tylko przeniknąć na nowy, nieznany dotąd pod tym w zględem te ­ ren, lecz i przyspasabiając się sam odzielnie w szybkim tem pie do bądź co bądź nowych, innych niż w Polsce w arunków gospoda­

row ania, zdołali umocnić się i pow iększyć swój i W ychodźtw a P o l­

skiego dorobek n a obczyźnie. D orobek nie tylko m aterjalny. Rol­

nicy francuscy i francuskie k o ła rolniczo-społeczne na żyw ych przy­

k ład ach nauczyli się cenić zalety gospodarcze i m oralne em ig ran ta- ro ln ik a polskiego. Dziś połow nik lub dzierżaw ca polski jest pow szech­

nie znany i ceniony, a o gospodarczej żyw otności jego świadczy fak t, że walczy z pow odzeniem z dzisiejszym k ry zysem w rolnictw ie.

III

Z p u n ktu w idzenia interesów fran cuskich po lsk i ru ch osadniczy je st b ezw ątpienia stuprocentow o k o rzy stn y zarów no pod względem gosp o ­ darczym , ja k też pod względem francuskiej p olityki ludnościow ej.

F ran cja uzyskuje tu pracow itą, stabilizow aną ludność, k tó ra może ode­

grać n iepo śledn ią ro lę we wzm ożeniu produkcji rolnej kraju, podczas gdy w danym w ypadku w szelkiego rodzaju zastrzeżenia n atu ry poli­

tycznej są w ykluczone. Istn ieje w ięc harm onja pom iędzy interesam i w ychodźtw a polskiego z jednej strony, a krajem osiedlenia się z d ru ­ giej. To też m ożna z całą pew nością tw ierdzić, że obznajm ione z za­

gadnieniem m iarodajne k o ła francuskie usto su n k o w u ją się do osad­

nictw a polskiego z całą sym patją.

Je d n a k w yjaśniło się, że dla szeregu pow odów byłoby obecnie jeszcze za w cześnie liczyć na szerszą pomoc i inicjatyw ę ze stro n y francu skiej w k ie ru n k u organizow ania i w yzyskania ruchu o któ ry m mowa. To też, gdy za drugim naw rotem rzeczowe zaopiekow anie się tym ruchem stan ęło na porządku dziennym , to inicjatyw a m usiała w yjść ze stro n y polskiej. Tak się też stało, przyczem inicjatyw a o p arła się na dwóch przesłankach: osiągnięcia sam ow ystarczalności i w zbudzenia sam odziałalności w ychodźtw a. Niezależnie od tego zo­

stały zaproszone do w spółpracy czynniki francuskie, bez udziału k tó ­ ry ch w szelkiego rodzaju poczynania organizacyjne byłyby, oczywiście, niem ożliw e i bezcelowe. W m arcu r. 1932 za k a p itał społeczny polsko- fran cu sk i pow stało w Tuluzie C entralne Biuro Rolnicze, działalność k tó reg o je st należycie ko ntrolow ana i daje w szelkie gw arancje. P o­

bierając za sw e usług i niew ysokie opłaty, służące na pokrycie w ła­

snych kosztów , biuro zapew nia osadnikom uczciwe i rzeczowe po­

średnictw o przy poszukiw aniu gospodarstw .

Obecnie po w stał Związek O sadników , k tó ry staw ia sobie za cel zaspokojenie po trzeb gospodarczych sw ych członków, a przedew szyst- kiem organizację opieki praw nej, in stru k to ratu , k red y ty i spółdziel­

czości.

Zarazem Zw iązek pow inien zwrócić uw agę na w zm ocnienie p e r­

sonelu technicznego i rozbudow ę a p ara tu pom ocniczego — po śred ni­

czącego, opiekuńczego i in stru k to rsk ieg o .

Bliższego w yjaśnienia wymaga k w estja kredytu. We F rancji k re d y t roln y je st d ostarczany przez państw ow ą, autonom iczną in sty ­ tu cję C redit N ational Agricole. K redyt ten — k ró tk o — średnio —

Nr. 4 OSADNICTWO POLSKIE WE FRANCJI 11 1 długoterm inow y — je st b. tan i (stopa o p ro centow ania w ynosi 3 — 5% ) i w zasadzie łatw o dostępny. U dostępnienie jed n ak jego osadnikom p o lsk im uzależnione je st od stw orzenia niezbędnej organizacji technicz­

n e j. Zadaniem w ięc Związku będzie zrealizow anie w przyszłości tej organizacji. N arazie Związek zam ierza zorganizow ać w łasną k asę pożyczkow ą, k tó ra będzie udzielała członkom Związku niew ielkich kró tk oterm ino w y ch pożyczek.

W te n sposób osadnik polski we Francji będzie m iał obecnie zapew nioną pomoc i opiekę nie tylko przy poszukiw aniu i obejm ow a­

niu gospodarsw a, lecz i w tru d n o ściach i w ątpliw ościach, na k tó re nieu n ik n ien ie będzie n ap o ty k ał w trak cie eksploatow ania swego go­

sp od arstw a.

IV

W edług danych, k tó re w tem w zględzie możliwe są do uzyskania, ilość polskich gospodarstw rozsianych w d ep artam entach H -te G aronne, G ers, T arn-et-G aronne, Lot, D ordogne, B asses Pyrenes, Landes, Giron-

<le, C harente, Correze, Cantal, Vienne i innych, obliczać można na m.

w . na tysiąc.

Ja k ie istn ieją w idoki n a dalszy rozwój ruch u osadniczego?

O pojem ności te re n u najlepiej uśw iadam iają cyfry. S taty sty k i w y­

kazu ją, że jak to było podane powyżej, w w spom nianych d ep artam en ­ ta ch liczba ludności w iejskiej zm niejszyła się w ciągu o statn ich pięć­

dziesięciu la t o blisko miljon osób. O pierając się więc na ty ch liczbach m ożna tw ierdzić, że pojem ność te re n u w ielokrotnie p rzekracza na p rze­

ciąg la t najbliższych możliwości ekspansji w ychodźtw a polskiego.—

Nawiasem mówiąc, pojem ność ta stanie się szczególnie w ielka w ciągu la t 1934 — 38, a to na sk u tek zm niejszenia się dopływ u m iejscow ych r ą k roboczych, spow odow anego zm niejszeniem się ilości urodzin w cza­

s ie W ojny bw iatowej.

N atom iast należy się przyjrzeć, jakie są aktyw ne możliwości osad­

nicze polskiego żywiołu em igracyjnego. Ja k to już było pow iedziane, osiedlenie się na ro li w ch arak terze połow nika w ym aga p o siad an ia chociażby niew ielkiego k ap itału od 10 do 15-tu tys. frs. franc., czyli od 3V2 do 5 tys. złotych. P rzy dzisiejszej pauperyzacji w si polskiej n ie można liczyć, żeby w ieś ta m ogła dostarczyć bezpośrednio w ięk­

sz y c h zastępów osadniczych. Zresztą ta k i bezpośredni ruch masowy, pociągający za sobą wywóz z kraju w iększych kapitałów , nie leżałby w dobie obecnej w interesie P aństw a Polskiego ani też nie byłby k o ­ rz y stn y dla przesiedlającego się w prost z Polski osadnika. D ośw iadcze­

n ie w ykazało, że najlepiej daje sobie rad ę em ig ran t — robotnik, k tó ry p rzepracow ał już kilka lat we Francji, osw oił się z pobytem w obcym kraju, z m iejscow em społeczeństw em i językiem . Taki robotnik, jeśli zdoła uzbierać pew ien kapitalik, je st najlepszym m aterjałem na o sad ­ nika. I niekoniecznie ro bo tnik rolny. Trzeba mieć bowiem na w zglę­

dzie, że w śród k ilk u set ty sięcy ro botników polskich, pracujących we fran cuskich fabrykach i kopalniach, znajduję się b. wielu daw nych /J1 i-i ^ b ®zrolny ch w łościan polskich, k tó rzy w yjechali za chlebem do obcego k raju , biorąc się do takiej pracy, jak a się nadarzyła. Cięż­

kim trud em uzbierali tro ch ę grosza, a nie u tracili aspiracji do stw

o-12 POLACY ZAGRANICĄ Nr. 4 rżen ia w łasnego w arsztatu p racy n a roli. Z tego to zresztą śro d o w isk a re k ru tu je się do tąd najw iększa ilość osadników polskich

W ciągu kilku lat utw orzyłby się w te n sposób kościec k ilk u — 5 czy 6-ciu tysięcy gospodarstw polskich we F rancji, n a który m wów­

czas m ógłby się oprzeć ew ent. ru ch osadniczy w pro st z Polski. Trzeba się bow iem spodziew ać, że pow rót norm alnych stosunków gosp o d ar­

czych spow oduje po dn iesien ie się stan u zam ożności żyw iołu em ig ra­

cyjnego, a zatem zw iększenia się em igracji elem entów osadniczych po­

siadających pew ne zasoby pieniężne.

T ak b y się p rzed staw iał w ogólnych zary sach plan rozw oju pol­

skiego ru ch u osadniczego we Francji, o p arty na n atu ralnem k sz ta łto ­ w aniu się tego ruch u od dołu.

P lan te n nie w yklucza i nie sprzeciw ia się idącej od góry o rg a­

nizacji, w form ie poczynań natury-kolonizacyjno osadniczej, np. w fo r­

mie parcelacji w iększych m ajątków , sprzedaży działek, o partej na udzie­

laniu długoterm inow ego k re d y tu i t. p.

Tego jed n ak rodzaju poczynania w ym agają inw estycyj w iększych kapitałów , a pozatem ta k daleko p rzen ik ają w w ew nętrzne sto su n k i francuskie, że inicjatyw a w inna w yjść tu ew ent. całkow icie ze stro n y francuskiej.

Zjazd Tuluzański b y ł uw ieńczeniem pracy organizacyjnej, p rze­

prow adzonej w ciągu szereg u m iesięcy przez poszczególne lo k aln e ugru po w ania osadników .

K oła lokalne, utw orzone w m iejscow ościach: Tuluza, Agen, P erig- neux, Brizes, dT sle-Jourdain i in. w zebraniach, których w zięło udział blisko 450 osadników , w ydelegow ały na Zjazd 34 delegatów . Zw iązek O sadników, z siedzibą w Tuluzie, będzie m iał w te n sposób c h a ra k te r fed eracji k ół lokalnych, a działalnością sw ą będzie obejm ow ał całą Francję.

Zjazd odbył się w Sali F rancuskiej Izby Rolniczej, a prezes tej Izby, p. C ouzinet w ziął udział w zebraniu, w ygłaszając mowę, w k tó rej w słow ach pełnych uznania w yrażał się o osadnikach polskich.

Zebranie m iało c h a ra k te r uroczysty i odbyło się w atm osferze pow agi i w iary w przyszłość Związku.

S tatu t uchw alono jednogłośnie.

Do Zarządu zostali w ybrani:

P rezes — p. Ł u ka szew ski, połownik.

W iceprezesi: pp. Łukasiew icz, dzierżawca i p. Radecki, połownik.

Skarbnik: p. Politowicz, dzierżawca.

Członkowie Zarządu: pp. Turkiew icz, p o ło w n ik i K u kielczyk , właściciel.

K om isja R ew izyjna: pp . D ziura, Bąk i Gałgan, połownicy.

Zjazd uchw alił szereg rezolucji i postanow ił w ysłać depesze do P P. Prezydentów Rzeczypospolitej Polskiej i F rancuskiej, P. M arszałka P iłsudskiego, do P. Prezesa R ad y O rganizacyjnej, M arszałka R aczkie- wicza, PP. M inistra Spraw Zagranicznych w W arszaw ie, M inistrów Rol­

nictw a w W arszaw ie i w Paryżu.

J. Głębocki.

Nr. 4 POLONJA BR AZYL. I JE J NAJWAŻN. POTRZEBY 13

Polonja brazylijska