• Nie Znaleziono Wyników

Z agadnienie w spółpracy gospodarczej Polonji brazylijskiej z Ma­

cierzą było już ty lo k ro tn ie om aw iane w prasie, d y skutow ane na zebra­

niach i zjazdach różnych organizacyj i ro ztrząsane w rap o rta ch p la­

ców ek R. P. w Brazylji oraz w różnego rodzaju m em orjałach, sk ład a­

nych zainteresow anym czynnikom w Polsce, że w łaściw ie niewiele pozostało już w tej m aterji do pow iedzenia i do w yjaśnienia — a n a ­ tom iast praw ie w szystko do zrobienia. W iadom ą je st bowiem rzeczą, że po pierw szym okresie prób naw iązania bliższych stosunków między P olską a kolonją polską w P aranie, Sao Paulo, Rio G randę do Sul, a naw et w Rio de Jan eiro w dziedzinie w ym iany handlow ej, w spół­

pracy finansow ej, akcji kolonizacyjnej i t. p., że po tym okresie, któ- rybym nazw ał rom antycznym , a k tó ry w pierw szych latach odbudo­

w yw ania naszej państw ow ości zaznaczył się szeregiem praktycznych inicjatyw, jak pow staw anie domów handlow ych do tranzakcyj im por­

tow o-eksportow ych między P o lską i Brazylją, jak lokata oszczędności Polonji brazylijskiej w bankach polskich, jak subskrybow anie przez nią pożyczek polskich, jak tw orzenie polskich przedsięw zięć koloni- zacyjnych w P aranie i S anta C atharinie i t. p. — nie n astąp ił okres pracy pozytyw nej, lecz przeciw nie okres zastoju i u padku.

Przyczyny tego zjaw iska są pow szechnie znane. Pow ojenny chaos gospodarczy oraz trudności n atu ry politycznej, finansow ej, w alutow ej i t. d., z jakiem i m usiał się borykać nasz m łody organizm państw ow y, ham ow ały, a w w iększości w ypadków uniem ożliw iały kontynuow anie ta k dobrze rozpoczętej w spółpracy. Ponadto w śród em igracji, k tó ra nie znała i nie do ty k a ła się bezpośrednio fatalnych w arunków pow o­

jennej egzystencji europejskiej, zaczął się rozw ijać z biegiem w ypad­

ków pesym izm i pew nego rodzaju rozczarow anie co do nadziei p o k ła­

danych w odrestaurow anem państw ie.

Nie znaczy to jednak, by po jednej i drugiej stronie nie odczu­

wano i nie rozum iano potrzeby dalszej w spółpracy, by o niej nie m yślano i nie dyskutow ano. Pow szechna W ystaw a K rajow a w r. 1929 i decyzja rządu polskiego, by zwrócić Polonji zagranicznej w pełno­

w artościow ej walucie oszczędności ulokow ane w krytycznym dla P o l­

ski okresie w P. K. O. i w pożyczkach państw ow ych — to były mo­

m enty zw rotne, któ re odbudow ały zaufanie między em igracją i m acie­

rzą i otw orzyły nowe perspektyw y w spółpracy.

Zaczęły się w yłaniać now e pro jekty utw orzenia polskiej in sty ­ tucji bankow ej w Paranie, nowe plany i inicjatyw y kolonizacyjne w P aran ie i innych stanach Brazylji, zaczęły pow staw ać nowe biura handlow e dla rozw inięcia interesów polsko-brazylijskich; przy Cen- tralnem Związku Polaków w Brazylji pow stał W ydział Przem ysłow o- Handlowy, który miał służyć jako organ pomocniczy w konsolidacji trzeciego stanu na em igracji i w rozbudow ie stosunków handlow ych między P olską i B razylją i t. d. i t. d. W szystkie te p rojekty i poczy­

10 POLACY ZAGRANICĄ Nr. 2 nania dały jednakow oż bardzo znikom e w yniki, zupełnie niew spół­

m ierne do w łożonej pracy i pośw ięconych środków . By dotrzeć do przyczyn ty ch dalszych niepow odzeń, byłoby trzeb a analizow ać każdy w ypadek indyw idualnie — a na to nie pozw alają ram y niniejszego arty ku łu . Ogólnikowo ty lk o należy zaznaczyć, że działały tu, oprócz czynników subjektyw nych, ja k niezrozum ienie, nieum iejętność, nie- dośw iadczenie, a czasem i niedołęstw o, rów nież czynniki objektyw ne, jak sytuacja geograficzna, finansow a i ogólno-gospodarcza Polski, oraz przem iany dokonyw ujące się nieustannie w pow ojennem w spółżyciu m iędzynarodow em . Dalecy jednak jesteśm y od w yciągania w niosku, że w obec tych kom plikacyj i trudności, k tó re k ręp u ją każdą, naw et n ajp ro stszą i najzdrow szą inicjatyw ę, należy zrezygnow ać z dalszych w ysiłków . Przeciw nie w ydaje nam się, że nie pow inniśm y załamywać rą k ani zaniedbyw ać okoliczności i w arunków objektyw nych, k tó re sprzyjają rozw ijaniu now ych poczynań, gdyż dla nikogo nie ulega w ątpliw ości, że B razylja je st krajem przyszłości i że na tym te re n ie mamy jeszcze duże możliwości ekspansji ludnościow ej i gospodarczej, dotychczas praw ie że niew ykorzystanych. Nie należy się oczywiście łudzić, że dościgniem y w tym k ie ru n k u Niemców, W łochów lub inne narody, w spółpracujące od kilkudziesięciu, a naw et od setek lat z Bra- zylją. M inęły już, zdaje się bezpow rotnie, te czasy, kiedy można było na tym te re n ie p racą i w ysiłkiem , przy pew nej dozie szczęścia i po­

m yślnych okoliczności, dojść do takich fortun i do tak potężnych organizacyj handlow o-przem ysłow ych, służących dzisiaj za narzędzie w spółpracy m iędzy krajem em igracyjnym a m acierzą, jak em igrant w łoski M atarazzo w Sao Paulo albo kom iw ojażer niem iecki T heodor W ille. Zm ieniły się w arunki na gruncie brazylijskim i dokonały się głębokie p rzeobrażenia o ch arak terze m iędzynarodow ym w dziedzinie m igracji, w ym iany dóbr, krążen ia kapitałów , polityki gospodarczej państw zam orskich i t. d. Ale w ystarczy śledzić planow ą i obliczoną na d alek ą m etę akcję eksp an syjną Japończyków , rozw ijaną w ostatniem dziesięcioleciu na teren ie handlow ym , finansow ym i kolonizacyjnyin w Brazylji, by się przekonać, że i w tych zm ienionych w arunkach pow ojennych m ożna pracow ać i osiągać pożądane rezultaty.

W niniejszych uw agach mamy zam iar poruszyć jedno z zagadnień w spółpracy handlow ej, gdyż w ydaje nam się, że obecna k onjunktura w dziedzinie h andlu m iędzynarodow ego sprzyja naw iązyw aniu sto su n ­ ków z nowem i terenam i. Mamy tu na m yśli system h andlu kom pen­

sacyjnego, k tó ry mimo licznych trudności n atu ry technicznej i organi­

zacyjnej stw arza k orzystn e w arunki dla w spółpracy handlow ej między tem i rynkam i, k tó re jeszcze nie naw iązały między sobą bezpośrednich stosunków a są do tego predestynow ane.

Je śli pom inąć pierw sze la ta prób i dośw iadczeń w kierunk u zor­

ganizow ania przyw ozu tow arów polskich do P aran y i wywozu niektó­

ry ch produktów południow o-brazylijskich do Polski, to m ożna pow ie­

dzieć, że praw ie cały polsko-brazylijski o b ró t handlow y dokonyw ał się dotychczas w yłącznie na ry n k ach Rio de Jan eiro i Sao Paulo, a pozo­

stałe ry nk i brazylijskie, w szczególności ry n k i południow o-brazylij- skie, zupełnie w nich nie uczestniczyły. Przyw óz roczny produktów brazylijskich do P olski w ah ał się w ostatniem dziesięcioleciu między

Nr 2 POLSKO-BRAZYLIJSKIE STOSUNKI HANDLOWE 11 10—30 m iijonam i zł., w ynosząc przeciętnie około 18 milj. zł. rocznie, na co sk ła d ały się w 80—90% kawa, kakao, ty tu ń i sk óry surow e — arty k u ły dostarczane Polsce przez w ielkich im porterów zachodnio­

euro pejskich i zakupyw ane przez nich w ogrom nej w iększości w n aj­

w ażniejszych cen trach handlow ych Brazylji, t. j. Rio de Jan eiro i Sao Paulo, a częściowo w Bahii (kakao, tytuń). Dopiero w ostatnich latach zaczęliśm y sprow adzać z Brazylji pew ne ilości w ełny, k tó ra pochodzi z Rio G randę do Sul, stan u położonego najbardziej na południu tej republiki.

W śród artykułów w yw ożonych z Polski do Brazylji dom inow ały dotychczas, oprócz kilk u artykułów przygodnych, węgiel, cem ent, rury, w yroby cynkow e, m aszyny w łókiennicze i przędza w ełniana. Były one rów nież sprzedaw ane praw ie w yłącznie w dw óch wyżej w ym ie­

nionych centrach handlow ych, a pozostałe rynki zbytu Brazylji nie były wcale obsługiw ane przez pro du kty polskie. D opiero w ostatnim czasie podjęto now e w ysiłki w k ieru nk u lokow ania n iek tó ry ch tow a­

rów w m iastach południow o-brazylijskich i przeprow adzono już naw et kilka tranzakcyj (chmiel, pap ier i t. p.). W prow adzone w ubiegłym ro ku ograniczenia w alutowe w Brazylji u tru d n iają w dużym stopniu kontynuow anie tej akcji, prow adzonej częściowo przez Polaków osiad­

łych w Brazylji, częściowo bezpośrednio przez eksp o rterów polskich.

W ogólności wywóz polski do tej najw iększej i jednej z najpojem niej- szych republik południow o-am erykańskich je st m inim alny i w ynosił w ostatniem 10-leciu (1922—1931) przeciętnie 2,2 milj. zł. czyli zaledwie 0 ,1 —0 ,2 % globalnej w artości naszego wywozu.

Bilans handlow y z B razylją układa się więc niekorzystnie dla Polski i przynosi nam corocznie pow ażny deficyt, k tó ry w yniósł w o sta­

tniem 10-leciu, jeśli uwzgiędnić zam askow any i niew ykazyw any w sta ­ tystyce przyw óz tow arów brazylijskich do Polski, praw dopodobnie około 200 m iljonów zł. Tego rodzaju układ stosunków handlow ych je st dla Polski wysoce niekorzystny i niepożądany, szczególnie w obe­

cnym momencie, kiedy dodatni bilans handlow y je st jednym z po dsta­

wowych czynników stałości naszej w aluty i rów now agi naszego bilansu płatniczego. By przeciw działać tej sutuacji, istniejącej nietylko w sto­

sunkach z Brazylją, ale ze w szystkiem i k rajam i zam orskiem i, rząd polski przedsięw ziął już szereg zarządzeń, k tó re m ają się przyczynić do zw iększenia naszego wywozu i popraw ienia naszego bilansu h an ­ dlow ego (układy kom pensacyjne, preferencyjne staw ki celne m orskie, ograniczenia przywozowe i t. p.). P opiera on też obecnie każdą zdro­

w ą inicjatyw ę handlow ą, która zm ierza do tego celu. W tych w aru n ­ kach otw iera się dla zainteresow anych sfer Polonji brazylijskiej pono­

w nie wdzięczne pole do pracy i do w ykazania swych zdolności han- dlow o-tw órczych, których nie m ogła dotychczas zainw estow ać w dzie­

dzinie handlu polsko-brazylijskiego ze w zględu na specyficzne w arun­

ki, w jakich się rozw ijał. Zgóry należy jed nak zdać sobie spraw ę, by uniknąć Syzyfowych w ysiłków i w zajemnych zawodów i żalów, że w spółpraca tych sfer będzie się m usiała narazie ograniczyć do tych terenów , k tóre zam ieszkuje masowo Polonja brazylijska a k tó re nie były dotychczas w ykorzystane przez p olsk ą ekspansję handlow ą. Pod­

kreślam y te n m om ent geograficzny, gdyż odgryw a on w ażną ro lę w h an ­

12 POLACY ZAGRANICĄ Nr. 2 dlu zagranicznym Brazylji i należy zawsze o nim pam iętać, kiedy się rozw aża polsko - brazy lijsk ie stosunki handlow e. Jeśli bowiem pom i­

nąć m iasto Sao Paulo, jako centrum kaw ow e i handlow e najbogatszej części Brazylji — to cały han del zagraniczny tego kraju je st skoncen­

trow any w portach nadm orskich na przestrzeni blisko 8.000 km i zró­

żniczkow any pod w zględem tow arów na pew ne strefy geograficzne.

Jeśli k to ś chce naprz. nabyć w ełnę lub ryż brazylijski, w inien się zw ró­

cić o te p rod uk ty jedynie do eksporterów rio grandeńskich, jeśli zaś ktoś potrzebuje kakao lub tytoniu, to w inien się skierow ać do Bahii, a o kauczuk do Belem i t. d., gdyż na innych rynkach brazylijskich tych produktów nie znajdzie. Podobnie ma się rzecz z przywozem, jakkolw iek w tej dziedzinie nie ujaw nia się tak silne i ta k w yraźne zróżniczkowanie, jak w w ywozie brazylijskim . Oczywiście, że Rio de Jan eiro i Santos są naw iększem i centram i, które dom inują w całym handlu zagranicz­

nym Brazylji i d ają blisko 70$ wywozu i zabierają około 80$ przywozu.

Na tych ry n k ach koncentro w ały się też ż n atu ry rzeczy zakup p ro ­ duktów brazylijskich dla Polski i zbyt produktów polskich.

Z pozostałych portów odgryw ają najw iększą rolę te, k tó re o b słu ­ g u ją stan y P arana, Santa C atharina i Rio G randę do Sul, t. zn. tą część południow ej Brazylji, gdzie osiedliła się i koncentruje 200-ty- siączna em igracja polska. W r. 1930 i 1931 wywieziono przez te porty około 14$ ogólnej w artości wywozu, a przyw ieziono przeszło 9$ ogól­

nej w artości przyw ozu brazylijskiego. W łączenie tych rynków w orbitę interesów polsko-brazylijskich zależy w części od zdolności ek sp an ­ syjnej i konsum pcyjnej ry n k u polskiego, a w części zaś od inicjatyw y i zdolności kupiecko-organizacyjnej Polonji tam tejszej, k tó ra znając doskonale zwyczaje, potrzeby i możliwości handlow e tych terenów , w k tó re już w rosła jak w d rugą ojczyznę, oraz dysponując naw et w ła- snem i kapitałam i, może oddać P olsce cenne usługi.

W chodzą tu w rachu b ę głów nie stany P aran a i Rio G randę do Sul, dokąd przyw ieziono bezpośrednio z zagranicy tow arów

w r. 1929 — funt. ang. 7.314.376

„ „ 1930 - , „ 4.322.593

„ „ 1931 - „ „ 2.504.484

(S padek obrotów tłum aczy się ogólnym spadkiem przyw ozu b ra­

zylijskiego).

Nie ulega w ątpliw ości, że istnieją różne trudności i przeszkody n atu ry finansow ej, trasportow ej, techniczno-handlow ej i t. d., które czynią tow ar polski m ało konkurencyjnym i o dstraszają sfery zain tere­

sow ane od w prow adzenia go na om awiane rynki, ale z drugiej strony w iadom o na podstaw ie dokładnych badań i kalkulacji handlowej, że szereg artykułów polskich przem ysłu hutniczego i m etalurgicznego, w łókienniczego, chem icznego, a naw et produkty rolne i przem ysłu ro l­

nego, nie mówiąc o arty k u łach m asow ych jak w ęgiel i cem ent, mo­

głyby tu znaleźć zbyt. Trzeba ty lk o trochę śm iałości i w ytrw ałości ekspansyjnej ze stron y polskiej, tro ch ę inicjatyw y i w spółpracy ze stro n y Polonji brazylijskiej i zrozum ienia ze stro n y kom petentnych

Nr. 2 POLACY W ANGOLI 13 czynników rządow ych w Polsce, że na tych ry n k ach można um ieścić corocznie pew ną ilość produkcji polskiej i że należy w razie po­

trzeby udzielić zainteresow anym kupcom lub ekspo rtero m właściwej pomocy.

Z drugiej strony om aw iane stan y południow e Brazylji ek sp o rtu ją szereg artykułów jak herva-m atte, ryż, kaw a, tytuń, skóry surowe, tłuszcze techniczne, w ełnę, nasiona oleiste i t. p., k tó reb y m ogły być bez w iększych trudności lokow ane na rynku polskim i służyć jako objekt do tranzakcyj kom pensacyjnych. Część tych artykułów je st produkow ana przez osadnictw o polskie w P aranie i Rio G randę do Sul, wobec czego otw ierając dla nich nowy ry n ek zbytu, zw iększa się je­

dnocześnie zdolność nabyw czą tego osadnictw a i toruje drogę dla ek s­

pansji produktów polskich.

Ja k w ynika z pow yższego, istnieją nowe możliwości rozszerzenia interesów polsko-brazylijskich, do k tó ry ch w ykorzystania je st pow o­

łan a w pierw szej linji Polonja brazylijska. Zw róciła ona już na nie uw agę i p rzy stąp iła do organizow ania niezbęduego dla tego celu apa­

ra tu handlow ego w K urytybie i P orto Alegro, k tó ry naw iązuje obecnie k o n tak t z odpow iedniem i instytucjam i w Polsce. Oby tylko organiza­

torzy nie zrazili się poezątkow em i trudnościam i i nie zaniedbali w yko­

rzystan ia obecnej konjun k tu ry i w szystkich środków , k tó re m ogą do­

pomóc do zrealizow ania ich zam ierzeń i oby kom petentne czynniki w Polsce nie om ieszkały w razie potrzeby poprzeć w łaściw em i śro d ­ kami tych pożytecznych i zdrow ych poczynań.

ZYGMUNT BRUDZIŃSKI Inżynier-rolnik