• Nie Znaleziono Wyników

Poniżej zam ieszczam y a rty k u ł iuż. ro ln ik a Z. B rudzińskiego, k tó ry p ó łto ra ro k u spędził na

farm ie w Angoli. Red.

W ra żen ie o g ó ln e

A ngola—afryk ań ska kolonja portugalska, zarów no pod względem przem ysłow ym jak i rolniczym, je st w początkow ej dopiero fazie roz­

woju i dlatego też sądzę, że ma ona przed sobą olbrzym ią przyszłość i kryje w ielkie możliwości dla ludzi energicznych i zdrowych.

D otychczasowe uprzem ysłow ienie Angoli je st m inim alne—oprócz kilku działów produkcji jak: cukier z trzciny cukrow ej, w yroby ty to ­ niowe, konserw y rybne, ryby suszone i konserw y owocowe, w szystko inne eksportow ane je st w stanie surowym . W wielu w ypadkach naw et nie czyści się na miejscu produktów rolnych (jak kaw a, ryż, kukurydza), tylko w ysyła w takim stanie, w jakim firm y ek sportow e otrzy­

m ują je od producentów , a o żadnych elew atorach czy racjonalnie urządzanych śpichlerzach mowy niema.

B ogactw a naturalne Angoli są ogrom ne—dość w spom nieć o w ielkich pokładach miedzi, rudy żelaznej, miki, m arm uru, w osku ziemnego; cała

14 FOLACY ZAGRANICĄ Nr. 2 w schodnia część kolonji p osiad a rozległe pola djam entow e, na północy są pok ład y w ęgla i nafty, góry k ry ją w swym w nętrzu srebro i rtęć a naw et znajduje się m iejscam i i złoto, tylko w ilościach nie opłaca­

jących jakoby eksploatacji. Oprócz djam entów , na w ydobyw anie k tó ­ rych ma m onopol A ngielsko-B elgijskie tow. akc., w szystkie inne p ro ­ dukty oczekują dotąd na zainteresow anie się niemi. N iestety, Portu- galja niem a pieniędzy na w kłady, a obce kap itały , sparzone k ilk a­

k ro tnie dek retam i rządu po rtugalskiego, boją się angażować w u p rze­

m ysłow ienie Angoli bez odpow iedniej i pew nej gw arancji.

Rolnictwo, tak jak i przem ysł, je st jeszcze bardzo słabo rozw i­

nięte; są copraw da ośrodki o dużych przestrzeniach ziemi nadającej się pod upraw ę, ale co znaczą naw et te tysiące hektarów plantacji przy obszarze kolonji 1.300.000 kim .2? — przytem farm y n iejed n o k ro t­

nie m ają kilka lub naw et kilkanaście tysięcy hek taró w ziemi na w ła­

sność, a w tem upraw ionego g ru n tu zaledw ie k ilk ad ziesiąt ha. Takie ośrodki rolne g ru p u ją się przew ażnie wzdłuż w ybrzeża i spław nych rzek, albo wzdłuż linji kolejow ych, k tórych je st w Angoli cztery:

Lobito — granica Konga Belgijskiego (długości 1.347 kim.), Luanda- Malange (647 kim. z bocznicami), M ossam edes-Sa da Bandeira (248 kim.) i w reszcie czw arta Porto Amboim-Gabela (110 kim.). Linja kolejow a najw ażniejsza Lobito-Congo je st przytem nie do użytku dla rolników , gdyż tary fa z głębi k raju do p o rtu je st znacznie droższa niż tary fa

„w chodząca” ze względu na olbrzym ie tran sp o rty rudy miedzianej przew ożonej z Konga do p ortu Lobito (pociągi w racają puste). Farm y rolne produkują oprócz owoców i w arzyw , kawę, baw ełnę, pszenicę, jęczm ień (te dw a zboża na żądanie Portugalji), kukurydzę, gumę-ko- pal, ryż, olej palmowy, w łókna palmowe, tytoń i trzcinę cukrow ą.

Oprócz tego wspom nieć należy o olbrzym ich farm ach hodow lanych, na szerokich stepach południa i głębokiego w nętrza Loandy, je st to hodow la dzika, produkuje jednak tysiące sztuk bydła, przew ażnie idącego na ek sp o rt do Konga Belg. i D akaru.

Trudności pod w zględem rą k roboczych niem a—zależy to jednak w dużej mierze od okolic i ras zam ieszkujących w pobliżu plantacji.

N aogół m urzyni angolscy są spokojni, ale zasadniczo, jak w szystkie niem al ludy pierw otne, nie lubią pracow ać, stąd też pochodzi w prow a­

dzony przez w ładze portug alskie system pogłów nego podatku gotów ­ kow ego, k tó ry każdy m urzyn m usi corocznie zapłacić, co p o śred ­ nio zm usza czarnych do pracy przynajm niej sześciom iesięcznej na fa r­

mach (podatek ten w ynosi 80 angolarów —1 angolar = 28 groszom — co przy m aksym alnym zarobku m iesięcznym m urzyna 30 angolarów jest bardzo dużo).

Do niedaw na biali, utrzym ujący farmy, mniej zw racali uw agi na produkcję rolną, m ając na uwadze przedew szystkiern sklepik przy plan­

tacji, z któ reg o za sól, suszone mięso i przedew szystkiern za w ódkę z trzciny cukrow ej, ciągnęli ogrom ne zyski i odbierali następnego już dnia całą sumę w ypłacaną robotnikom za pracę m iesięczną — w ten sposób nie było po trzeba środków obrotow ych i naw et najgorzej p ro ­ wadzone gospodarstw a m usiały dawać dochody. Obecnie jednak w ódki pod najsurow szem i karam i ani sprzedaw ać ani naw et w ytw a­

rzać nie wolno, a i koncesje na prow adzenie „fazendy" przy plantacji

Nr. 2 POLACY W ANGOLI 15 Portugalczycy dają niechętnie, zwłaszcza obcokrajowcom . Poziom gospodarstw rolnych przez to samo m usiał się podnieść, choć wiele farm zajm ujących się plantow aniem trzciny cukrow ej i pędzeniem w ódki m usiało się zlikw idow ać — widać też często w różnych okolicach ogrom ne przestrzenie ziemi leżącej obecnie odłogiem , porzucone pługi parow e i ziejące p u stk ą gorzelnie.

P o lo n ja a n g o lsk a

Polaków w Angoli przebyw a bardzo niew ielu — liczba ich, wraz z rodzinam i, nie przenosi szesnastu osób; w szyscy oni zajm ują się rolnictw em . Największe zgrupow anie Polaków znajduje się w Qui- peio, na północ od Huamby, gdzie je st w ręk ach po lskich około 3.500 h ektarów , rozdzielonych na 6 farm . Ilość upraw nej ziemi n a każdej z tych fa n n w aha się od 30 do 70 ha, co je st bardzo pięknym rezultatem , zważywszy na k ró tk i okres czasu (najdaw niej osiadły w Angoli P olak zam ieszkuje tam dopiero czw arty rok) na tru dn ości finan­

sowe w jakich się znajdują i na ciężkie w arunki gospodarow ania (choroby bydła—sprow adzanie wody krytem i row am i o 20 kim. i t. p.).

Poza tem i teren am i w ręk ach polskich jest jeszcze duże gospodarstw o ogrodow e w okolicy M ossam edes i trzy sto -h ek taro w a farm a w rejonie górnego Seles. Kilku naszych rodaków zajm ow ało się uprzednio rów ­ nież i handlem — istn iała np. w Lobito m ała w ytw órnia cem entu i przedstaw icielstw o m aszyn i narzędzi rolniczych polskiej produkcji—

niestety, przez niefachow ość i nieum iejętne prow adzenie placów ki te zbankrutow ały, a w łaściciele ich zostali zm uszeni do. w yjazdu, zostaw iając niechęć do poczynań handlow ych Polaków i p rzy k re rozczarow anie dużem i stratam i u przem ysłowców w Polsce, kred ytu jący ch im n arzę­

dzia i tow ary.

W ostatnim roku Polonja nasza poniosła ciężką stra tę — um arł dr. Królikow ski, lekarz, k tó ry przebyw ał w A ngoli w celu badania w artości i możności hodow lanej afrykańskich roślin lek arsk ich , ro sn ą­

cych

dziko-O rganizacji polskiej nie mamy żadnej. W Lobito w roku 1930 odbył się copraw da pierw szy zjazd zam ieszkałych w A ngoli Polaków , ale jakichkolw iek pozytyw nych rezultatów dotychczas nie dał. Jed nak coraz m ocniejszym łącznikiem m iędzy nam i staje się nieprzychylne, a często w ręcz napastliw e odnoszenie się Niemców, k tó rzy n aw et na łam ach pism portugalskich, w ychodzących w kolonji, k ilk ak ro tn ie wy­

stępow ali przeciw ko Polsce i Polakom . N iektórzy z Polaków daw ali odpowiedzi i w yjaśnienia do pism, ale nie zawsze rodacy nasi rozpo­

rządzali dostatecznem i środkam i finansow em i lub m ożnością w yjazdu w danej chwili do m iasta do redakcji, podczas gdy Niemcy, których je st w A ngoli około czterech tysięcy, a przytem farm y ich są mocno subsydjow ane przez rząd Rzeszy, m ogą sobie pozwalać na częste prze­

byw anie w m iastach i w iększe w ydatki, no i... ew entualne szkodzenie nam.

W arunki życia Polaków w Angoli n ie należą do najlepszych — zw łaszcza teraz, przy ciężkiej sytuacji gospodarczej, k tó ra i A fryce dała się mocno we znaki. Przytem u tru d n iają sw obodne życie ekonom iczne szeregi dekretów , z których najdotkliwszym je st d ek ret o niewym

ienial-16 POLACY ZAGRANICĄ Nr. 2 ności angolarów na jakiekolw iek inne w aluty obce, co nietylko uniem oż­

liw ia wyjazd zagranicę, ale i przecina możność h andlu i sprow adzania po­

trzebnych m aszyn i narzędzi — zw łaszcza przy obow iązujących p rze­

p isach eksportow ych, gdy trze b a 75% obcych w alut otrzym anych za tow ar zdeponow ać w B anku Angoli.

Pod względem zdrow otnym A ngola nie należy do najgorszych terenów A fryki, jednak liczyć się trze b a z tem, że uniknąć m alarji jest niemożliwe, a po ostrym przebiegu choroby należy koniecznie jakiś czas spędzić w Europie. Inne choroby nie są nazbyt groźne, o ile zachow uje się p rzepisy hygjeny i można się ich łatw iej ustrzec niż w in ­ nych k rajach A fryki. Ale w każdym razie sądzę, że A ngola nie stanie się nigdy terenem em igracyjnym dla szerokich mas wychodźczych gdyż w arunki życia w tej kolonji są napraw dę ciężkie, a zarobki nie w yno­

szą sum zaw rotnych i co najwyżej dają m ożność skrom nej egzystencji, a tylk o w niektórych w ypadkach może się kom uś poszczęścić.

LEON BOGACKI

Uprawnienia ubezpieczeniowe t. zw. „Westfalczyków” we Francji

Do spraw w yjątkow o in teresujących w ychodźtw o polskie we Francji należy spraw a ubezpieczeniow ych upraw nień tych górników polskich, którzy, m ając za sobą w iększy lub m niejszy okres pracy w górnictw ie niem ieckiem , w pierw szych latach po w ojnie św iatow ej porzucili zagłębia W estfalji i N adrenji, przenosząc się do pracy w górnictw ie we Francji.

Korzyści, jakie em igracja polskiego żywiołu górniczego przyniosła dla przem ysłu francuskiego, niejedn o k ro tn ie były z uznaniem p od­

k reślan e przez oficjalne czynniki francuskie, toteż przyszłość szerokich w arstw w ychodźtw a polskiego we Francji nie m ogła być obojętna nie tylko dla czynników rządow ych polskich, lecz m usiała rów nież oddziałać na zainteresow anie się n ią Rządu F rancuskiego. Omawiana w n iniej­

szym arty k u le spraw a, będąca w chw ili obecnej w studjum szczęśli­

wego jej finalizow ania, zasługuje na w yczerpujące przedstaw ienie rów ­ nież ze w zględu na przykład, jakim może służyć dla udow odnienia, do jakich rezultatów może doprow adzić pozytyw na w spółpraca w ychodź­

tw a z krajem .

W pierw szych latach po w ojnie światow ej, kiedy Północna Francja z głów nem i swojem i zagłębiam i węglowemi, znalazła się w doszczętnej ruinie, zam ieszkałe w sąsiedztw ie, po drugiej stronie Renu, masy w ysoko w ykw alifikow anego w zawodzie górniczym i przyjaźnie uspo­

sobionego do F rancji rob o tnika polskiego, chętnie pospieszyły na zew zaprzyjaźnionego z P o lsk ą państw a.

R ek ru tacja w W estfalji, zainicjow ana przez zainteresow ane czyn­

niki francuskie za zgodą Rządu Polskiego, odbyw ała się w latach 1920—24 i pochłon ęła ona około 150.000 osób, które przeniosły swe stałe m iejsce zam ieszkania z W estfalji do Francji. W podanej liczbie

Nr. 2 UPRAWNIENIA UBEZP. T. ZW. „WESTFALCZYKÓW“ 17 czynnie pracujących w górnictw ie poza ich rodzinam i było minimum 40.000 osób.

W okresie em igracji z W estfalji do Francji Rzesza Niem iecka przeżyw ała okres gw ałtow nego kryzysu finansow ego. Dewaluacja m arki spraw iła, że em igrujący górnicy zlekcew ażyli swoje praw a, któ re nabyli z ty tu łu dłuższego lub krótszego ok resu ubezpieczenia społecz­

nego w górnictw ie. Zagadnienie to nie znalazło podów czas swego ro z­

w iązania w form ie francusko-niem ieckiej konw encji, k tó rab y w zięła pod uw agę n abyte przez em igrantów praw a ubezpieczeniow e w celu ich utrzym ania aż do dojścia do inw alidztw a lub też w ieku starczego (ew ent. śmierci, jeżeli chodzi o upraw nienia rodziny górnika). Tym ­ czasem przerw a w zatrudnieniu w Niemczech pow odow ała u tratę praw nabytych, któ ry ch utrzym anie naw et w ubezpieczaniu górniczem w ym a­

gało w razie przerw y w pracy płacenia specjalnych opłat, t. zw.

uznani ów ek.

Jednocześnie polscy górnicy z W estfalji, przeszedłszy do zatru dn ie­

nia w górnictw ie we Francji, poddani zostali ubezpieczeniow em u u sta ­ w odaw stw u francuskiem u, którego k o n stru k cja nie była dla nich zbyt korzystna.

C entralne ubezpieczenie górnicze we F rancji przew iduje b. długi okres w yczekiwania, wynoszący conajm niej 15 lat. W iek starczy w g ó r­

nictw ie ustalony je st we F rancji na 55 ro k -życia, po tym okresie górnik przestaje pracow ać i przechodzi na em eryturę. O ile ma za sobą conajm niej 15 lat pracy w górnictw ie francuskiem , otrzym uje ren tę w w ysokości 1800 fr. rocznie; re n ta ta proporcjonalnie w zrasta z każdym rokiem powyżej 15 lat pracy i przy 30 latach pracy wynosi 5000 fr. rocznie.

N atom iast ren ta poniżej 15 lat pracy obliczana je st tylko z t. zw.

k o n ta indyw idualnego, do którego wpływa część sk ład ki ubezpiecze­

niowej górnika, nic natom iast nie je st b rane na ren tę z ogólnego funduszu em erytalnego, k tóry służy dó odpow iedniego podw yższenia ren ty , należnej tylko powyżej 15 lat p racy w górnictw ie.

W ten sposób górnik, k tó ry przepracow ał naw et 10—14 lat pracy w górnictw ie, po osiągnięciu 55 la t życia otrzym uje zaledw ie kilka franków m iesięcznie. Ci więc górnicy polscy, którzy, mając za sobą szereg lat pracy w górnictw ie niem ieckiem , em igrow ali do Francji w w ieku powyżej lat 40, zgóry byli skazani na b rak zaopatrzenia em erytalnego na starość lub dla ich rodzin, chociaż całe życie opła­

cali w ysokie sk ład ki na ubezpieczenie.

Nie w chodząc w praw ną ocenę sytuacji polskich górników z W est­

falji w zakresie ubezpieczeń, należy stw ierdzić, że położenie ich po pewnym czasie m usiało stać się krytycznem i w ym agającem znale­

zienia wyjścia.

Spraw a utraconych upraw nień ubezpieczeniow ych w Niemczech stała się w niedługim czasie polem w ichrzycielskiej akcji przeciwko Rządowi Polskiem u, jak rów nież program ow em zadaniem każdej o rg a­

nizacji zawodowej w ychodźtw a polskiego we Francji.

B rak jednolitego w ystąpienia i gruntow nej znajomości samego zagadnienia w śród w ychodźtw a obok dem agogicznej ro b o ty w ichrzy­

cieli, spraw iły, że przez długi czas spraw a ta nie m ogła być sk iero ­

18 POLACY ZAGRANICĄ Nr. 2 w ana n a w łaściw e tory. W połow ie 1927 r. z inicjatyw y pryw atnej u k azał się szereg arty k ułów w „Głosie W ychodźcy” (dzienniku, wy­

chodzącym w Lille), om aw iających rzeczowo zagadnienie odżycia u tra ­ conych upraw nień niem ieckich i w ysuw ających propozycje co do wszczę­

cia odpow iedniej akcji.

W końcu lipca 1927 r. w tym że „Głosie W ychodźcy” ogłoszony został artyk uł, w skazujący na konieczność utw orzenia specjalnego Kom itetu do poruszonej spraw y. Ju ż 14 sierp nia tego ro k u w Lievin pow staje „Komitet do spraw poszkodow anych przez Kasę G w arecką w Bochum ”. Prezesem w ybrany został górnik z W estfalji W incenty Spychała, sekretarzem generalnym A ntoni Ryczkowski, naczelny red ak to r „Głosu W ychodźcy”. A kcja K om itetu w szybkim tem pie zaczęła obejm ować poszczególne kolonje. W krótce skład osobow y Ko­

m itetu należało rozszerzyć przez dokooptow anie przedstaw icieli pol­

skich organizacyj na w ychodźtw ie. W lutym 1928 r. K om itet w ysłał do W arszaw y delegację do Rządu Polskiego z odpow iednim m em orją­

łem i m aterjałam i statystycznem u

Rezultatem akcji K om itetu było podjęcie od 1 kw ietnia 1928 r.

przez Rząd P olski akcji zasiłkow ej dla najbardziej poszkodow anych górników lub pozostałych po nich członkach rodziny. Ponadto Rząd Polski zobow iązał się do podjęcia odpow iednich kroków na te ren ie m iędzynarodow ym , w celu korzystnego rozszerzania spraw y w ram ach odpow iednich umów m iędzypaństw ow ych. P o stu lat K om itetu o przy­

jęcie zobow iązań niem ieckich przez Rząd Polski zo stał odrzucony ze względu na b rak podstaw y praw nej, natom iast skrystalizow ane zostało stanowisko, t e sprawa ta m o te być rozw iązana w drodze um ow y fra n - cusko-niem ieckiej. W tym też k ie ru n k u poszły poczynania Rządu Pol­

skiego, k tó ry w drodze dyplom atycznej podjął odpow iednie k rok i przedstaw iające w szczególności Rządowi F rancuskiem u możliwości rozw iązania spraw y. Stanow isko swoje Rząd Polski podtrzym yw ał mocno. Od czasu zaś um ow nego załatw ienia spraw y Rząd Polski p ro ­ wadzi akcję zasiłkow ą dla górników , zam ieszkałych we F rancji i Belgji.

Początkow o zasiłki w ynosiły dla:

Starców i inw alidów pracy — 150 fr. mies.

wdów — 75 „ „

siero t — 50 „

W rok u 1931/32 w sku tek kom presji budżetu państw ow ego i w zrostu liczby upraw nionych do zasiłk u w ysokość zasiłków obniżona została o około 33%* Obniżka ta w yw ołała liczne p ro testy ze stron y wychodź- twa, lecz przeprow adzenie jej było koniecznością ze w zględu na ogólny stan finansow y państw a. Z akcji zarobkow ej ko rzysta obecnie przeszło 1600 osób, zam ieszkałych we F rancji i Belgji oraz pew na ilość w P o l­

sce. Za okres 5-cio letni na akcję zasiłkow ą w ydatkow ano przeszło 1.600.000 zł.

W połow ie rok u 1932 podana została w prasie wychodźczej we F rancji w iadom ość o podpisaniu francusko - niem ieckich konw encyj w zakresie ubezpieczeń społecznych; konw encjam i tem i m iały być objęte rów nież praw a górników polskich. Ze względów zrozum iałych szczegóły tych umów m iędzypaństw ow ych trzym ane były w tajem nicy.

O becnie w spom niane umowy m ogą być poddane szczegółowej ocenie,

Nr. 2 UPRAWNIENIA UBEZP. T. ZW. „WESTFALCZYKÓW“ 19 ponieważ rząd niem iecki w dniu 12 stycznia 1933 r. w niósł je do p a r­

lam entu w celu ratyfikacji. T eksty um ów zo sta ły oficjalnie ogłoszone w D ruku parlam entarnym Nr. 287, zaw ierającym p ro jekt u sta w y ra ty­

fika cyjn ej. Zasadniczą um ow ą między F rancją a Niemcami (do umów tych dopuszczone zostało, jako 3-ci k o ntrah en t, przedstaw icielstw o tery to rju m S arry) je st konw encja generalna, podpisana w Paryżu 29 lipca 1932 r. o ubezpieczeniach społecznych; obok tej umowy pod­

p isane zostały dw a układy dodatkow e, z których jed en z dnia 17 w rze­

śnia 1932 r. d o tyczy ubezpieczenia górników.

Do bardziej n as interesujących postanow ień konw encji g eneral­

nej należą art. 2, 4 i 9.

A rt. 2 konw encji generalnej wylicza obow iązujące obecnie u sta ­ wy ubezpieczeniow e, k tórem i objęte są upraw nienia ubezpieczonych;

po stro nie niem ieckiej w yliczone są ustaw y:

1) ordynacja ubezpieczeniow a z 19 lipca 1911 r.

2) ustaw a z dnia 20 grudnia 1911 r. o ubezpieczeniu urzęd­

ników.

3) ustawa o ubezpieczeniu górników z dnia 1 lipca 1926 r. (das R eichsknappschaftsgesetz nach der Bekanntm achung vom 1 J u li 1926).

Art. 4 stanow i, że robotnicy i urzędnicy (jak rów nież ich rodzi­

ny) bez w zględu na p rzynależność państwową, k tórzy podlegali ubez­

pieczeniu w jednem z państw kontrah en tó w , k o rzy stają z pełni praw do należnych im re n t (i dodatków ) ubezpieczeniow ych, o ile zam iesz­

kują na te ry to rju m jednego z państw , zaw ierających konw encję.

Ustęp 2-gi art. 4 zaw iera doniosłą zasadę, w ykluczającą możli­

wość u tracenia nabytych upraw nień z pow odu przeniesienia miejsca swego zam ieszkania z jednego państw a do drugiego. Zasada ta w za­

k resie ubezpieczenia górniczego zo stała rozw inięta szerzej w układzie dodatkow ym .

A rt. 9 konw encji generalnej zaw iera zasadę łączenia okresów ubezpieczeniow ych obu państw , o ile upraw niony podlegał kolejno ubezpieczeniu w jednem i drugiem państw ie. Zasada ta również została szerzej rozw inięta w układzie górniczym.

K onw encja g eneraln a zaw iera klauzulę (ust. 2 art. 9) stw ierdza­

jącą, że przytoczona zasada łączenia okresów ubezpieczeniow ych może być stosow ana jedynie do odpow iednich gałęzi ubezpieczenia (a więc ubezpieczenie górnika w Niemczech może być łączone z ubezpiecze­

niem tegoż górnika we Francji, ubezpieczenie ro botnika przem ysło­

w ego w Niemczech z ogólnem ubezpieczeniem tegoż ró b o tn ik a we F rancji i t. p.).

Konwencja gen eralna reguluje w sto su n k u do robotników pol­

skich ich praw a nabyte w ubezpieczeniu inwalidzkiem w ch arak terze robotników przem ysłow ych (poza górnikam i). O kresy zatrudnienia w przem yśle we Francji podtrzym ują nabyte upraw nienia em erytalne w Niemczech przez zatrudnionych w ch arak terze robotników prze­

m ysłowych.

Co się tyczy upraw nień górników , to ich spraw y reguluje szcze­

gółowo u kład dodatkow y z 17 w rześnia 1932 r. W streszczeniu układ ten stanow i co następuje:

2 0 POLACY ZAGRANICĄ Nr. 2 W art. 1 wyliczone są ustaw y ubezpieczeniow e górników , obo­

w iązujące w obu państw ach i obejm ujące tych górników , k tó rzy wy­

szczególnionym ustaw om podlegali. Ze stro n y niem ieckiej je st ponow ­ nie pow ołana, jak w konw encji generalnej, ustaw a o ubezpieczeniu górników z 1 lipca 1928 r.

Art. 2 układu stanow i o zasadzie łączenia okresów górniczych, przebytych w ubezpieczeniu obu państw (zgodnie z art. 9 konwencji generalnej).

Art. 2 układu stanow i o zasadzie łączenia okresów górniczych, przebytych w ubezpieczeniu obu państw (zgodnie z art. 9 konwencji generalnej).