Nima może drugiego odpustow ego mie- śca w całym św iecie katolickim — poza Świentom Ziemiom — ftore stało sie tak miełe sercu, jako K alw arya Z ebrzydow ska. Jak pontnik pragnie w idzieć syćkie ciekawości K alw arye, musi sie tam w y brać na trzy —ś ty ry dni, a juz najmniej na dwa, bo inacej nie odpraw i tej głów nej pobożności odpustow ej w Kalw aryi, jakie som „Dróżki P a n a Jezusa", ftore majom 27 kaplic i „D różki M atki Boskiej", te zaś majom 22 kaplice.
K alw arya jest położona w bardzo pięk
nym mieścu, bo kaplice som ozesiane po łonkak i lasak, po pieknyk brzyzeckak, co tyz duzo i dobrze robi na zdrow ie cie
lesne. O dpraw ianie „dróżek", jak kieby na podołku tej tak mięło kw itnoncej przirody i pocas przehadzek od jednej kaplicy az ku ostatniej zdaje ci sie, ze to lotne ptactw o opdnosi na skrzidłak twoje serce i pokorne m odlitby przed tron P ana Jezusa i Jego Miełej M atki.
Dobrze tu jest pontnikowi i przijemnie, jak duchowo tak i cieleśnie. K alw arya Z e
brzydow ska jest tyz seroko-daleko znana i poza Polskom. Z ałożył jom i ozbudow ał Mikłaj Z ebrzydow ski, staro sta krakow ski i lanckoroński, m ocny i bogaty gróf. B u
dował jom od 1595 do m niej-wiencej 1630.
Kaplice U krzizow ania na w ierhu Żarek dał w ybudow ać Z ebrzydow ski na w zór jeruzalemskiego. Z Jeruzalem a prziniós ten w zór Hieronim S trzała, fto ry sie w y brał do Św ientej Ziemie jako pontnik. Po temu to sie w o ła w ierh dzie dziś stoi kaplica U krzizow ania Górom K alw aryi.
Inym w ierskom ty z dali miana jakie som w Jeruzalem ie a potók, w tó ry ciece pod wierhem, n azy w a sie Cedronem . W Kal
waryi Zebrzydow skiej som dw a główne odpusty: na W ielki P iontek i na W niebo- wziencie M atki Boskiej. Kcem cytelnikom
nasego kalendarza opisać osław ianie po
grzebu M atki Boskiej, bo jest to to naj- głów niejse na odpuście w M atkę Boske Zielne.
P og rzeb M atki Boskiej zacyna sie o 3
godzinie po południu dnia 13 augusta. Ju;;
w godzinak popołudniow yk skupia sie du • zo „kompanij" pontników koło tak zw.
Domku M atki Boskiej. Koło godziny tr z e ciej shodzom sie przi Domku ksiendzowi'' w św iontecnyk habitak. Koło domku wia- ter trzepoce mnogimi chorongwiami, mi- gotajom w blasku słonka pozłacane fere
tro n y niesione dziew centam i posprzibie-P o b o ż n o ś c i w K a lw a ry i Z e b rz y d o w sk ie j
36
ranyk do białego, albo młodzieńcami.
T rzeba by sielnej renki, ab y przed Dom
kiem udzierzeć porzondek, bo sy c y stara - jom sie dostać do przew odu pogrzebo
wego. O 3-ciej godzinie duhowni w ho- dzom do kościółka, za nimi sielni chłop
cy. Koło kościółka seroko-daleko nieprze- garnione zastem py pontników, cała oko
lica w y ziera jak ogrom na łonka posiana gensto kw iatam i o najozm aitsyk barw ak, a nad nimi w y ra sta las chorongw i i oz- m aite odznaki każdej kom panie.
Poduhu-pontników porusajotn sie bezustanku, jak łany zboza pod dmuhem w iatru. W dali g ra m uzyka jakiejsik kom panie. Ine mu
zyki w pobliżu „Domku" zdołono ucisyć.
P rzew ó d pogrzebow y robi pare kroków;
i na kazalnicy zjaw ia sie postać kapłana,!
głosoncego słowo Boże o życiu i o śmier- ści, to jest o zaśnienciu Panienki Maryie.
Duse słuhajoncyk stajom sie wspaniałom, urodzajnom ziemiom do przijencia zarka ewangelijnego. P o kazaniu ciongnie za- stem p pogrzebow y do kaplice drugiej.
,
j K u s i c n ó a uratowana cvdmiejzapąyqi/nątf:])cjejł{altiaryfsl(ięjJ
>- | u) H i e n a c h
petK
,Sączem u) cjastc potócd^i dnia16
lipca193
*ł r. Ji
joncy w iatrzik kołyse fałdujonce sie m e
lodie niemilknoncego zboznego śpiewu.
P o hwili m łodzieńcy pod bardzo um ajo
nym baldafimem w ynosom z Domku fi
gurę M atki Boskiej, lezonce w trumnie.
Kładom trum nę na m ary i zacyna sie po
grzeb. P rzed trum nom k raca duhowień- stw o św ieckie i klastorne, za nimi panny w białym odzieniu z obrazam i i w ionka- mi. W edla sta'rego zw yku najlepse mie- śca w przew odzie pogrzebow ym m iew a- jom kompanie ciesyńskie i krakow skie.
Słonko praży, zastem py poboznyk pcha- jom sie, a b y sie z b lizy ć do trum ny. D uze tysionce błysconcyk św iecek w renkak
W śród śpiewu rnaryańskik pieśnicek, mu
zyk kom panijnyk przehodzi przew ód po
grzebow y do kaplice „Uwielbienia Dusy M ary e“. Dwok Ojców B ernardynów usie- łownie sie starajorn o to, aby porzondek sie nie zam oncieł i dostojeństw o poboz-.
ności nie ucierpiało z powodu nadmiernej ciekaw ości pontników, ftoryk rok-rocnie przihodzi ponad 100.000 (w tam ty m roku 1937 było ik duzo wiencej, m ozem e śmia
ło powiedzieć, ze koło 300.000, trzi sta tysiency, bo by ł 50-cio rocni jubileus koronow ania M atki Boskiej Kalwaryjskiej), Z a ste m p y stanom przed kaplicom i podia ustalonego porzondku, po prześpiew aniu
zwrotki pieśni do M atki Boskiej, na k a zalnicy zjaw ia się iny ksiondz i w ygfasa drugie kazanie o życiu i cnotak Naj- świentsej Panny. Po kazaniu bierom na ramienia trum nę znow u inni m łodzieńcy.
W tłumie pontnicym septy: „To K rako
wiacy!" inni znow u: „To z B ohnie!“ —
„Hi! ale som paradnie pobierani!" Tam zaś jakasik baba jask raw y m i przejm ujon- cym głosem śpiew a zw rotkie pieśnicki kalwaryjskiej: „I m y tu z g ro m a d z e n i..."
Przi trzeciej kaplicy znow u się
zmienia-„Źydow ina", serokie pola migocom od jak kieby jakim tajem nicym napojem upo
jeni. W m iarę jak przew ód pogrzebow y nieporahow anyk św iateł. Od kaplice Zy- dow iny do ostatniej kaplice, nazw anej Kościołem Grobu M atki Boskiej, trum nę na m arak niesom nie m łodzieńcy, ale ksiedzow ie. N astrój w tłum ie pontników staje sie tera z bardziej napienty i wieleb- niejsy. To juz jest praw ie ze 9-ta godzina w iecór. C ihuteńka w iecorna prziroda przi- cynia sie znacnie do podniesienia nastroju
W id o k n a K a lw a rie z lotu ptaka.
jom m łodzieńcy, co nosom trum nę M atki Boskiej i znow u now e k a z a n ie . . . I w ten sposób kro cy w ielgi przew ód pogrzebow y Matki Boskiej od kaplicy „Zgrom adzenia Apostołów" do kaplicy „B ram y w schod
niej", a z tela do kaplice „uzdrow ienia ślepego", abo ty z kaplice „Żydow ina".
Ale to juz nadhodzi w iecór. Zależnie od długości kazania przi każdej kaplicy zdzierzuje sie pogrzeb jakie trzi ćw ierci godziny. P rzeto, ze dzień juz jest znacnie krótsy, kie pogrzeb zbliza sie do kaplicy
i skupienia sie w zbozności. P ontnicy som dohodzi do kościoła Grobu M atki Boskiej, tłum y pontników ustaw iajom sie na mie- ścak. P rzepiek ny widok! Dzie rucis okiem, gorejom św iatełk a św iecek, na prawo, na lewo i w p rzó d a pośrodkiem ciece potok
— Cedron, a w jego płytkiej wodzie prze
ziera sie i śmieje okrongły miesioncek.
T eraz przew ó d zostaje dłuksy cas w ko
ściółku, kom panie zaś nucom — każda po swojem u — przeróżne pieśnicki do Matki Boskiej. Na ganku kościółka zjawia sie
I:siondz z klastoru św. F ranciska, aby w ygłosić ostatnie — dziew ionte — kaza-
■iie. W świetle m iesioncka i św iateł św ie
cek każde słowo ksiendza nabiera jakie- Kosik nadzw ycajnego znacenia duhowego.
W takim to miejscu i o tym casie słowo boże głosone w ciska sie głem boko do du- sy. Niejeden chw iejny i n iestały cłow iek stanie mocno pod w pływ em ty k zjaw isk przirodzonyk i nadprzyrodzonyk, niejedna zbłondzona dusa znajduje dróge do Boga.
Po kazaniu nastem pujom m odlitby i nabo
żne śpiewania. Staje sie nieraz, ze i koło oółnocy w racajom pontnicy z pogrzebu Matki Boskiej na swoje kw arciele po
^8
ozruconyk dom ak gazdow skik. Idom śpie- w ajency m ariańskie pieśnicki. Cłow iek z m iasta, pracom um ysłow ym zajenty i w y - mencony, ni m oże zaspać, ale ludzie z dziedzin, po m enconcyk pohodak, po nu- zoncyk drózkak P an a Jezusa i M atki Bo
skiej, zaspiom zaraz, jacy legnom na tw ard e forśty, pościelone cienkom w a r
stw om słom y. T rud zniesiony o bk rzy se- niu i odśw ieżeniu dusy przinosi hnetki odśw iezajoncy sen w ym enconem u i zmor
dow anem u ciału. Na drugi dzień w ra c a jom odśw ieżeni na dusy, b y orać dalćj tw a rd y ugór życia!
Pontnik.