• Nie Znaleziono Wyników

Prawda jako fakt instytucjonalny

Prawda nas nie wyzwoli, ale zapanowanie nad produkcją prawdy – owszem.

Michael Hardt, Antonio Negri, Imperium1

Pytanie o racjonalność jest współczesną wersją starego pytania o rozum i prawdę, o miejsce rozumu i prawdy we współczesnej kulturze. Jaką rolę w dzisiejszej kulturze odgrywa rozum i prawda? Jak rozumiemy dziś prawdę?

Jakie znaczenie jej przypisujemy? Czy zrezygnowaliśmy z prawdy, a może od-kryliśmy jej skrywaną, irracjonalną stronę? Czym jest dla nas dzisiaj prawda, która kiedyś miała nas wyzwolić?

1.

Bronisław Łagowski napisał niedawno, że postmodernizm uwalnia nas od faktów. „Przenosząc dyskusję w sferę filozofii, zwłaszcza postmodernistycz-nej, uwalniamy się od krępujących faktów i możemy głosić dowolną brednię, zwłaszcza gdy dotyczy polityki”2. Wypowiedź Łagowskiego została sprowoko-wana wywiadem, jakiego udzielił „Gazecie Wyborczej” obecny minister kultury, Bogdan Zdrojewski. Omawiając program obchodów rocznic 1 września 1939 i 4 czerwca 1989 r. minister kultury miał powiedzieć, że ostatecznym końcem

 M. Hardt, A. Negri, Imperium, tłum. S. Ślusarski, A. Kołbaniuk, Warszawa 2005, s. 173.

 B. Łagowski, Klamra Zdrojewskiego, „Przegląd” 35/2009.

22 G r z e g o r z D z i a m s k i

II wojny światowej były czerwcowe wybory ’89 roku w Polsce oraz upadek muru berlińskiego3.

Czy postmodernizm rzeczywiście zwalnia nas od przymusu liczenia się z faktami, jak chce Łagowski? Moim zdaniem, rzecz przedstawia się dokładnie odwrotnie. Postmodernizm nie tylko nie lekceważy faktów, ale wręcz prze-ciwnie – nawołuje do wnikliwego przyglądania się faktom. Weźmy zdanie, które sprowokowało rozważania prof. B. Łagowskiego: „1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa”. Czy zdanie to jest prawdziwe? 1 września 1939 r.

wojska niemieckie zaatakowały Polskę, był to początek niemieckiej agresji na Polskę, ale czy początek II wojny światowej? 1 września 1939 r. rozpoczęła się wojna niemiecko-polska, bitwa o Polskę, w polskiej literaturze znana pod nazwą

„kampanii wrześniowej”, w niemieckiej pod nazwą „Blitzkrieg”, ale czy był to początek II wojny ś w i a t o w e j ? 3 września 1939 r. Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę III Rzeszy, konflikt nabrał charakteru międzynarodowego, ale nadal pozostał konfliktem europejskim, a nie światowym. Wejście Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 r. nie nadało wojnie charakteru świa-towego. Nastąpiło to dopiero po japońskim ataku na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 r. i włączeniu się Stanów Zjednoczonych do wojny. A może kilka mie-sięcy wcześniej, kiedy rozpoczęły się działania wojenne w Afryce? W 1940 r.

działania wojenne przeniosły się na teren Afryki Północnej, ale nadal był to konflikt mocarstw europejskich: Włoch, Niemiec, Wielkiej Brytanii, chociaż po stronie brytyjskiej walczyły oddziały australijskie. Oczywiście, możemy powiedzieć, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między niemieckim atakiem na Polskę a wybuchem II wojny światowej. Polski historyk pisze:

„Datą historycznie ścisłą [wybuchu II wojny światowej – G. D.] jest oczywiście 1 września. Natomiast data 3 września jest t a k ż e ważna, gdyż od tego dnia wojna z lokalnej rozprawy między Niemcami i Polską przeistoczyła się wojnę europejską, a w dalszym rozwoju wydarzeń światową”5. Zdania te wydają nam się prawdziwe, jeżeli jednak przyjrzyjmy się im nieco uważniej, to zauważymy, że przestajemy tu mówić o faktach, a zaczynamy tworzyć narrację, opowieść o II wojnie światowej. Fakty wypierane są przez narrację, a ściślej – zdania narracyjne. Zdania narracyjne, według Arthura C. Danto, który wprowadził to określenie do dyskursu metahistorycznego, odnoszą się do dwóch oddzielonych w czasie zdarzeń, które zostają powiązane w taki sposób, że pierwsze zdarzenie

 Myśl tę powtórzył na kongresie „W drodze do wolności” (19 XI 2009) marszałek senatu Bogdan Borusewicz, mówiąc: w roku 1989 zakończyło się to, co się rozpoczęło w 1939 r., „Ga-zeta Wyborcza” z 20 XI 2009 r.

 8 września wojska niemieckie znalazły się pod Warszawą, 13 września Francja uznała, że bitwa o Polskę jest przegrana, 18 września polski rząd i wyższe dowództwo opuściło kraj.

N. Cawthorne, Decydujące bitwy II wojny światowej, tłum. J. Szczepańska, M. Michowski, War-szawa 2009, s. 15.

 P. Zaremba, Historia dwudziestolecia (1918-1939), t. 2, Paryż 1981, s. 405 (podkr. G. D.).

Prawda jako fakt instytucjonalny 23

zaczyna funkcjonować tak, jakby było przyczyną drugiego6. Paradygmatycznym przykładem zdania narracyjnego jest zdanie: „W 1724 roku urodził się autor Krytyki władzy sądzenia”. Zdanie „1 września 1939 r. rozpoczęła się II wojna światowa” jest zdaniem narracyjnym. Czy byłoby ono prawdziwe, gdybyśmy nie znali tego, co nastąpiło później? Gdyby 3 września Wielka Brytania i Francja nie wypowiedziały Niemcom wojny? Gdyby na początku października 1939 r.

Wielka Brytania i Francja zgodziły się na propozycję Hitlera i zaakceptowały podział Polski? Czy byłoby prawdziwe, gdyby wiosną 1940 r. Niemcy nie za-atakowały Holandii, Belgii, a później Francji? Jaki udział w wybuchu II wojny światowej miało zajęcie Czechosłowacji w marcu 1939 r., a jaki przyłączenie Austrii do III Rzeszy? Jaki udział w wybuchu II wojny światowej miała konferen-cja pokojowa w Monachium we wrześniu 1938 r.? „Korzenie II wojny światowej tkwiły w poprzedzającej ją pierwszej wojnie” – pisze angielski historyk Nigel Cawthorne7. Jaka jest różnica między korzeniami a początkiem? Czy korzenie nie są ukrytym, niewidocznym początkiem? Czy Europa nie zmierzała ku wojnie od traktatu wersalskiego, a przynajmniej od objęcia władzy w Niemczech przez Hitlera?8 Postmodernizm nie uwalnia nas od faktów, przeciwnie, każe uważniej przyjrzeć się procesowi wytwarzania faktów.

2.

Walter D. Bannard napisał przed laty: „Modernizm był idealistyczny, postmo-dernizm jest polityczny”9. Modernizm podtrzymywał wiarę w obiektywność rozumu i prawdy i dlatego był idealistyczny; postmodernizm pyta, jak wytwa-rzana jest prawda, ponieważ przyjmuje, że prawda nie jest nam dana, lecz społecznie wytwarzana. A jeżeli jest społecznie wytwarzana, to można zasadnie pytać: kto ją wytwarza?, w jakim celu?, dla kogo? Tam, gdzie modernizm wi-dział rozum i wi-działanie rozumu, tam postmodernizm widzi politykę i wi-działanie sił politycznych, władzy, dominacji, hegemonii. Postmodernizm przyjmuje, że prawda, podobnie jak dzieło sztuki, jest faktem instytucjonalnym.

 A. C. Danto, Analytical Philosophy of History, Cambridge 1965. Cyt. za: P. Ricoeur, Czas i opowieść. Intryga i historyczna opowieść, tłum. M. Frankiewicz, Kraków 2008, ss. 199-206.

 N. Cawthorne, Decydujące bitwy..., s. 7.

8 Przyczyny II wojny tkwiły w tym, co Niemcy nazwali „dyktatem wersalskim”, ale realne niebezpieczeństwo wybuchu wojny nie było „brane poważnie pod uwagę do czasu zagarnię-cia władzy w Niemczech przez Hitlera”. P. Zaremba, Historia dwudziestolezagarnię-cia…, s. 353. Paweł Wieczorkiewicz przypomina, że w 1936 r. Józef Beck zaproponował Francji wspólne uderzenie na Niemcy w celu obalenia Hitlera. P. Wieczorkiewicz, Zaczęło się w Polsce. Wprowadzenie, www.nck.pl (25 XI 2009).

9 W. Bannard, On Postmodernism, „Arts” Feb 1984.

24 G r z e g o r z D z i a m s k i

Rozróżnienie na fakty instytucjonalne i surowe wprowadziła pod koniec lat 50. Elizabeth Anscombe10. Fakty instytucjonalne tym różnią się od faktów surowych (brute facts), że nie dają się opisywać w terminach czysto obser-wacyjnych, ponieważ są zależne od wytworzonych przez ludzi instytucji. Za-proponowany przez Anscombe podział zdaje się odpowiadać podziałowi na fakty naturalne, które są przedmiotem zainteresowania nauk przyrodniczych (natural sciences), oraz fakty kulturowe, które stanowią przedmiot badań nauk społecznych (social sciences) i nauk o kulturze (cultural sciences). W rzeczy-wistości podział ten jest nieco bardziej skomplikowany, ponieważ każdy opis faktów surowych (naturalnych) wymaga odwołania się do wytworzonych przez ludzi instytucji, np. podanie ciężaru jakiegoś przedmiotu wymaga odwołania się do wypracowanej przez ludzi konwencji określania ciężaru. Można jednak powiedzieć, że w przypadku faktów surowych (naturalnych) da się oddzielić wypowiedź od tego, czego ona dotyczy, a więc oddzielić wypowiedź od jej desygnatu; wypowiedź zostaje wprawdzie wyrażona w wypracowanym przez ludzi języku – języku fizyki, chemii, biologii – ale opisywane przez te wypowie-dzi fakty istnieją niezależnie od luwypowie-dzi, nie są przez nich wytworzone. Od razu, rzecz jasna, rodzi się pytanie, do jakiego stopnia fakty są niezależne od języka, jakim je opisujemy? Jak język wpływa na opisywane przez nas fakty? A tym samym w jakim stopniu nauki przyrodnicze, skoro posługują się językiem, są zakorzenione w kulturze i tworzą kulturowo zdeterminowane obrazy tzw.

obiektywnego świata?

Nie mówię tu nic nowego, powtarzam jedynie poglądy Paula K. Feyera-benda z Against Method (1975)11 i Science in a Free Society (1978)12, którym postmodernizm nadał nową siłę. To Feyerabend twierdził, za Whorfem, że

„obserwatorzy, którzy używają istotnie różnych języków, będą bądź stwier-dzać różne fakty w tych samych warunkach, w tym samym świecie fizycznym, bądź też że uporządkują oni podobne fakty w odmienny sposób”13, dlatego tak ważne jest przyswojenie sobie języka danej dyscypliny czy szkoły nauko-wej, co pozwala jej zwolennikom widzieć to samo lub – ujmując rzecz inaczej – postrzegać obserwowane fakty w podobny sposób. To Feyerabend napisał, że różnych sposobów widzenia świata – wynikających z przyjętego języka i wpisanego weń poglądu na świat – nie da się porównywać, ponieważ aby to uczynić, trzeba „sformułować określone reguły procesu porównywania, takie np. jak reguły logiki”, które od razu przesądzają o wyższości jednego sposobu

0 E. Anscombe, On Brute Facts, „Analysis” 3/1958; por. J. Searle, Czynności mowy, tłum.

B. Chwedeńczuk, Warszawa 1987, ss. 69-73.

 P. K. Feyerabend, Against Method: Outline of an Anarchistic Theory of Knowledge, Lon-don 1975.

 Idem, Science in a Free Society, London 1978.

 Idem, Przeciw metodzie, tłum. S. Wiertlewski, Wrocław 1996, s. 214.

Prawda jako fakt instytucjonalny 25

widzenia nad drugim14. To wreszcie Feyerabend napisał, że starożytni Grecy nie wymyślili swoich bogów, jak zwykliśmy się wyrażać, lecz ich odkryli i opisali, tak jak nowożytna nauka odkryła i opisała atomy, bakterie, wirusy, DNA – greccy bogowie istnieli, zanim ludzie zdali sobie sprawę z ich istnienia i żyć będą nadal, bez względu na to, co będą o ich istnieniu myśleć śmiertelni15. Bogowie mają zdolność czynienia cudów, zawieszania odkrytych przez naukę praw. Dzisiaj, kiedy jesteśmy informowani o cudach w telewizyjnych serwisach informacyj-nych, nie możemy być całkowicie pewni, że Grecy nie mieli racji16.

Przeprowadzona przez Feyerabenda krytyka naukowego monopolu na prawdę i pokazanie, jak w praktyce wygląda wytwarzanie prawdy naukowej, skłoniły Jeana-François Lyotarda do wprowadzenia terminu technonauka i twierdzenia, że miernikiem odkryć naukowych nie jest ich prawdziwość, lecz technologiczna skuteczność17. Żyjemy w świecie technonauki, która zmienia codzienne życie milionów ludzi na całym świecie szybciej i radykalniej niż kiedykolwiek wcześniej, wystarczy pomyśleć o telewizji satelitarnej, interne-cie, telefonach komórkowych, transplantacjach, coraz szybszych samolotach i coraz szybszej kolei. Dzięki technonauce żyjemy w innym świecie, niż żyli nasi przodkowie, w świecie, w którym znikają twarde dystynkcje, jasne kryteria, w którym wszystko staje się płynne. Czy mogliśmy przypuszczać jeszcze nie-dawno, że program komputerowy (plagiat.pl) będzie określał stopień naszej nieoryginalności, że komputer poinformuje nas, że napisana przez nas praca jest w 13,7% nieoryginalna – nieoryginalna, czyli spisana skądś lub przepisana.

Autor czy autorka takiej pracy jest więc w prawie 14% przestępcą, złodziejem, plagiatorem, a może plagiarystą18. Klarowne opozycje zaczynają się rozmywać, jak w przypadku Caster Semenyi. Nikt nie jest w pełni oryginalny, a 14% to na razie dopuszczalna miara nieoryginalności. Za kilka lat uznamy, być może, że wystarczy 34%, by uznać pracę za oryginalną.

Nauka, a ściślej technonauka, zmienia nasze życie codzienne, ale nie uważa-my, żeby przynosiła prawdziwe, a więc rozstrzygające odpowiedzi na zasadnicze

 Ibidem, s. 171.

 Ibidem, ss. 244-245.

 Niedawno w prasie ukazała się następująca informacja: „Uniwersytet Medyczny w Bia-łymstoku odcina się od wyników badań, które przeprowadzili p r a c o w n i c y t e j u c z e l n i w sprawie tzw. cudu w Sokółce na Podlasiu. Chodzi o opinie wydane przez dwoje patomorfo-logów, na które p o w o ł u j e s i ę k o m i s j a k o ś c i e l n a badająca wydarzenia w kościele św. Antoniego. Naukowcy przebadali próbkę pobraną z hostii, na której pojawiła się »plama sprawiająca wrażenie plamy z krwi«. Orzekli oni, że materiał wskazuje na tkankę mięśnia ser-cowego, a przynajmniej najbardziej ją przypomina. Zdaniem uczelni badania zostały przepro-wadzone w sposób n i e l e g a l n y, p o z a o f i c j a l n ą d r o g ą ”. „Dziennik Gazeta Prawna”

nr 213 z 1 XI 2009 r. (podkr. G. D.).

 J.-F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna. Raport o stanie wiedzy, tłum. M. Kowalska, J. Miga-siński, Warszawa 1997.

8 Pojęcie wprowadzone przez amerykańskiego pisarza Raymonda Federmana.

26 G r z e g o r z D z i a m s k i

dla nas pytania, np. kiedy się zaczyna i kiedy kończy człowiek, o czym świadczą przeczące Habermasowskiemu consensusowi dyskusje na temat aborcji i eu-tanazji, medialne debaty wokół Terri Schiavo (2005) czy Elany Englaro (2009).

Nauka nie ma w tych sprawach głosu rozstrzygającego, choć każda ze stron od-wołuje się do autorytetu nauki, powołując własnych ekspertów19. Można więc powiedzieć, że akceptujemy użyteczność nauki, ale nie przyznajemy jej wyłącz-ności na tworzenie prawdziwego obrazu świata, akceptujemy technonaukę, ale nie czujemy się zobowiązani do zaakceptowania tworzonego przez nią obrazu świata. Kiedy zaczęła się ta zmiana? Paul Feyerabend, żeby raz jeszcze przywo-łać ten postmodernistyczny autorytet w sprawach nauki, powiada, że zaczął mieć wątpliwości co do wyższości naukowego poglądu na świat w połowie lat 60., kiedy na uniwersytecie w Berkeley, gdzie wówczas wykładał, pojawili się studenci spoza zachodniego świata – Meksykanie, Czarni, Indianie. „Kim byłem – zastanawiał się Feyerabend – aby mówić tym ludziom, co i jak mają myśleć? Nie znałem ich problemów, chociaż wiedziałem, że mają ich wiele. Nie orientowałem się w ich zainteresowaniach, uczuciach, obawach…”20. Dlaczego nasze zachodnie myślenie ma być lepsze od poglądów wypracowanych przez ich kultury, dlaczego mielibyśmy im narzucać nasz sposób myślenia, lekceważąc wypracowane w ich kulturach poglądy na świat, stosunki międzyludzkie, relacje człowieka z przyrodą? Czy tylko dlatego, że to my podbiliśmy ich kultury, a nie oni naszą? Że uczyniliśmy z naszej nauki narzędzie podboju świata i innych kultur? Zacząłem się zastanawiać, pisze dalej Feyerabend, jaką wiedzę miałbym przekazywać moim niezachodnim studentom, przyjmując jako coś oczywistego, że to ode mnie i mnie podobnych zależy, czego będziemy ich nauczać, tak jakby oni sami nie mieli w tej sprawie wiele do powiedzenia.

W tym krótkim fragmencie Feyerabend kilkakrotnie posługuje się słowem

„polityka”. Najpierw pisze o nowej polityce edukacyjnej wprowadzonej przez rząd, dzięki której na amerykańskich uczelniach pojawili się studenci, których wcześniej tam nie było – Meksykanie, Czarni, Indianie. Później pisze o tym, jak próbował wypracować własną politykę edukacyjną dla niezachodnich studentów. W Farewell to Reason zauważa samokrytycznie, że pragnął zaofe-rować swoim studentom lepszą politykę, niż oferował im prezydent Johnson,

9 Zob. przypis 16. Badania hostii, na której pojawiła się plama przypominająca plamę krwi przeprowadziła prof. Maria Sobaniec-Łotowska i prof. Stanisław Sułkowski. „Sobaniec-Łotowska to zaufany człowiek arcybiskupa Ozarowskiego – mówi jeden z pracowników zakładu [Patomor-fologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku – G. D. ]”. „Rzeczpospolita” nr 252 z 27 X 2009 r.

Ksiądz profesor Mariusz Rusiecki z Polskiej Akademii Nauk podaje definicję cudu: cud to znak Bożego działania, w znaku takim musi być zarówno element empiryczny, jak i widoczny sens zbawczy. „Dopiero gdy wiemy, co Bóg mówi do nas przez dany znak, możemy zjawisko nazwać cudem”. Badanie tkanki to zaledwie pierwszy etap, drugim etapem jest teologiczne odczytanie znaczenia tego, co wydarzyło się w Sokółce. Ibidem.

0 P. K. Feyerabend, Przeciw metodzie, s. 261.

Prawda jako fakt instytucjonalny 27

ale tak samo jak prezydent Johnson odmawiał podmiotowości tym, którym chciał pomagać21.

Feyerabend miał świadomość, że prawda jest faktem instytucjonalnym, dlatego chciał wyzwolić działalność badawczą – na tyle, na ile to możliwe – z instytucjonalnych zależności, opowiadając się za całkowitą swobodą ba-dań naukowych: „osobie próbującej rozwiązać jakiś problem, czy to w nauce, czy gdziekolwiek indziej, trzeba pozostawić całkowitą wolność i nie można jej ograniczać żadnymi wymogami czy normami…”22, nawet normami racjonal-ności, bo to właśnie normy racjonalności mają najbardziej instytucjonalny charakter, wytyczają granice i przywołują do porządku niesfornych badaczy.

Intencją Feyerabenda, tak jak ją rozumiem, nie była likwidacja instytucji na-uki, lecz obrona przed instytucjonalnymi zniekształceniami. Przypominało to trochę praktykę artystyczną Hansa Haacke, którego krytyka instytucjonalna (Institutional Critique) nie dążyła do zniesienie instytucji sztuki, lecz do jej obrony przed zniekształcającym wpływem czynników zewnętrznych, polityki i ekonomii, ideologii i rynku23. Czy taka obrona jest możliwa? Czy broniąc c z y -s t o ś c i in-stytucji -sztuki i nauki, nie popadamy w moderni-styczny idealizm, o którym pisał Walter Bannard? Feyerabend wierzył w wolne społeczeństwo (free society), a więc w abstrakcję, jak sam napisał w swojej autobiografii, w to, że wolne społeczeństwo zapewni nauce wolność, a ta będzie prowadzić do dalszego postępu nauki24. Postmodernizm nie wierzy w abstrakcje, dlatego jest tak wyczulony na instytucjonalną naturę sztuki i nauki, na to, jak społeczeństwo wytwarza „prawdziwą” sztukę i „prawdziwą” naukę.

Jean-François Lyotard, którego traktuję tu jako spadkobiercę naukowego anarchizmu Feyerabenda25, zauważa, że integralną częścią nauki jest nauczanie, wprowadzanie młodych adeptów w tajniki wiedzy naukowej. Bez nauczania trudno sobie wyobrazić naukę, a tym bardziej jej postęp, whatever it means.

Nauczanie polega na przekazywaniu wiedzy przez tych, którzy ją posiadają (nauczyciele), tym, którzy jej (jeszcze) nie posiadają, ale chcieliby ją posiąść (uczniowie). Nauczanie opiera się na przekonaniu, że wiedzę da się przeka-zać, że ci, którzy nie posiadają wiedzy, jeśli będą się należycie starać, zostaną w przyszłości ekspertami w wybranej przez siebie dziedzinie wiedzy, a więc

 Idem, Farewell to Reason, London – New York 1994, s. 318.

 Idem, Przeciw metodzie, s. 260.

 Zob. A. Fraser, From the Critique of Institutions to an Institution of Critique, w: J. Welch-man (red.), Institutional Critique and After, Zurich 2006, s. 132.

 P. Feyerabend, Zabijanie czasu, tłum. T. Bieroń, Kraków 1996. Taki pogląd reprezentował później Richard Rorty.

 Lyotard nie powołuje się na Feyerabenda, raczej na Thomasa Kuhna i francuskich history-ków nauki. Feyerabendowi poświęca ledwie kilka zdań i to w przypisie: Feyerabend domagał się

„oddzielenia nauki od państwa. Ale co z rozdziałem Nauki i Pieniądza?” J.-F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna…, s. 172.

28 G r z e g o r z D z i a m s k i

odbiorcami zdolnymi do samodzielnego weryfikowania uzyskanej wiedzy.

Problem polega na tym, w którym momencie student z odbiorcy wiedzy, nawet krytycznego, ma się przekształcić we współtwórcę wiedzy, w którym momencie ma zostać dopuszczony do dialektyki badaczy, dialektyki wiedzy i niewiedzy?26 W którym momencie nauczyciel ma zacząć się dzielić ze stu-dentami nie tylko swoją wiedzą, ale także niewiedzą? Lyotard używa tu nieco zgrzytliwego terminu reprodukcja prosta i rozszerzona. Reprodukcja prosta polega na przekazywaniu studentom wiedzy posiadanej przez nauczycieli, reprodukcja rozszerzona – na dopuszczaniu studentów do pracy twórczej, a więc na wychodzeniu poza zastaną wiedzę. Reprodukcja rozszerzona tworzy elitarne wyspy na morzu zdemokratyzowanej edukacji. Jednak nawet na po-ziomie reprodukcji prostej celem edukacji nie jest już prawda, lecz odpowiedź na pytanie, czemu ona służy? Jak zdobytą na uczelni wiedzę będę mógł/mogła wykorzystać?27 Na poziomie reprodukcji rozszerzonej natomiast celem jest podważanie panującego wśród ekspertów consensusu, nie tyle więc prawda, co zaproponowanie nowego pomysłu – naukowcem jest ten, kto ma pomysł, powiada Lyotard28.

3.

Postmodernizm bardziej niż na prawdzie skupia się na sposobach, reżymach wytwarzania prawdy. Bardziej zajmuje go władza niż prawda, władza narzucania innym własnej prawdy. Kto i dlaczego może narzucać innym własną prawdę?

„Każde społeczeństwo – pisze Michel Foucault – ma swój reżym prawdy, swoją ogólną politykę prawdy, to znaczy typy dyskursów, które akceptuje i uznaje za prawdziwe; mechanizmy i instancje pozwalające odróżniać wypowiedzi praw-dziwe od fałszywych oraz środki, które to rozróżnienie sankcjonują; techniki i procedury zgodnie z którymi prawda jest pozyskiwana; wreszcie osoby, które mogą oceniać, co mamy uważać za prawdę”29. Każde społeczeństwo ma więc własne instytucje służące wytwarzaniu prawdy, w naszym społeczeństwie są to centra badawcze, uniwersytety, ale także kliniki, szpitale, więzienia, muzea, media, wszędzie tam toczy się walka o prawdę, czyli o to, według jakich reguł będziemy oddzielać prawdę od nieprawdy, wypowiedzi prawdziwe od nie-prawdziwych. Celem tej walki nie jest, powiada Foucault, „wyzwolenie prawdy

 Ibidem, s. 82.

 Ibidem, ss. 143-144.

8 Ibidem, s. 162.

9 M. Foucault, Truth and Power, w: P. Rabinow (red.), The Foucault Reader, New York 1984, s. 73. Ogólna polityka prawdy opiera się na takich środkach, jak: dyplomy, licencje, koncesje, atesty, akredytacje. Przykładowo, tylko badania DNA przeprowadzone w atestowanych labora-toriach mają wartość dowodową, a więc są uważane za prawdziwe, wszystkie inne nie.

Prawda jako fakt instytucjonalny 29

z systemu władzy (byłoby to chimerą, ponieważ prawda już jest władzą), lecz oddzielenie władzy, jaką dysponuje prawda od wszelkich form hegemonii – społecznej, ekonomicznej, kulturowej, w ramach których prawda funkcjonuje.

Kwestią polityczną nie jest dzisiaj błąd, złudzenie, wyalienowana świadomość czy ideologia, lecz sama prawda”30.

Dlaczego prawda stała się kwestią polityczną? Prawda stała się kwestią polityczną, ponieważ wywiera bezpośredni wpływ na kształt i funkcjonowanie instytucji społecznych, a tym samym na sposób życia ludzi. W epoce nowoczes-nej, posttradycyjnej coraz więcej instytucji opiera swoje funkcjonowanie nie na tradycji, lecz na naukowych, wypracowanych przez nauki społeczne zasa-dach. Zasady te są niepodważalne, niekwestionowane, ponieważ reprezentują

Dlaczego prawda stała się kwestią polityczną? Prawda stała się kwestią polityczną, ponieważ wywiera bezpośredni wpływ na kształt i funkcjonowanie instytucji społecznych, a tym samym na sposób życia ludzi. W epoce nowoczes-nej, posttradycyjnej coraz więcej instytucji opiera swoje funkcjonowanie nie na tradycji, lecz na naukowych, wypracowanych przez nauki społeczne zasa-dach. Zasady te są niepodważalne, niekwestionowane, ponieważ reprezentują