• Nie Znaleziono Wyników

G ryzetki Paryża uwielbiają teatra i akto­ rów również miłe mają uczucie dla auto

rów, gdyż oni tworzą sztuki które przedsta­

wiają w teatrze.

Dla panienek tych a k to r j e s t bożkiem, auto r póibożkiem, tancerz c z w a rtą częścią, bożka; dekoratorzy, m uzycy, maszyniści, kontrolerow ie, lampucery, suflery i Stróże teatralni rów nie mają część boskości.

Z biletem do teatru prędko j e s t się w łas­ kach u gryzetki, m ianow icie jeśli to j e s t bi­ let płatny; aktorow ie nie p o trzeb u ją d a w ać

J35

biletu aby ująć dla siebie j e d n ą z tych Pa­ nienek, od chwili j a k w e jd ą na scenę za ­ czną grać role, u bierą się, p rz e d sta w ią ko­ chanka, zdrajcę, pana p asterza albo kom ika serce gryzetki ulatuje ku nim Szczęśliw y śmiertelnik, którego raz w idziała w Hisz­ pańskim, drugi raz w Tureckim , inny w Pol­ skim stroju; gdyż będąc kochanką aktora w y staw ia sobie że jest m etresą Polaka, T u r ­ ka lub Hiszpana... a to tak milo kochać oso­ bę któ ra nie z aw sze j e s t tąż samą!.... Z tej też strony podobnie j a k gryzetki myślemy: in yarietate yoluptas.

Na przechadzce,na ulicy, bulw arach, w j a ­ kim bądź zresztą miejscu je s t gryzetka, j e ś l i kolo niej przejdzie a k to r tw a rz j e j ożyw ia się, oczy btyszczą ogniem roskoszy, je ś li sam ą j e s t , zatrzym a się i wiele ra z y obejrzy za artystą, aby mu dać do zrozum ienia że go poznała; je śli idzie z przyjaciółką, u d erzy ją w bok mówiąc tak aby a k to r słyszał:

— Patrz! oto ten Pan co tak pięknie grat.... w ostatniej dramie na której b y ły śm y w teatrze Gaite, gdzieśm y ta k płakały... był komikiem starym , on tak młody... ja k ż e to dziwne.... jak on dobrze udaje.

— Ale to może nie on m oja kochana od­ p ow iada przyjaciółka głosem roskosznym .

— Oh!... p e w n ą jestem ... poznałam go.... ma nogę kobiecą, to mnie uderzyło.

136

Aktor do którego w szy stk o to się ściąga

nie może w strzy m ać się od śmiechu je ś li gryzetki

tadne, niekiedy w chodzi z niemi

w rozmowę, te

urad o w an e że m ów ią z a k ­

torem; znajomość w krótce się zaw iara.

W ogóle gryzetki u w ielbiają d ra m y ,s z tu ­ ki w których w ielkie uczucie się doznaje. W A m b ig a , w G aite, w F o lies-D ra m a tią u es w Cirąue, gdzie kobiety mogą iść na p a r­ ter, gryzetki przebiegają z parteru na drugą niektóre aż na trzecią galeryą, ale są to gry­ zetki ostatniej klasy, a raczej s ą to fałszy w e gryzetki, nieszczęśliw e robotnice, ubrane w chusteczki na głowie; nie rozum iejąc nic w melodramie, gryzą one orzechy w chw i­ lach najbardziej zajm ujących. G ryzetki któ re się szanują nigdy na am fiteatr an* na paradys nie idą; z o staw iają te miejsca uli­ cznikom, kram arzom , kupcom kontram a- rek, gwardyi municypalnej; ta znajd o w ać się musi z u rzęd u swego na ostatnim amfi­ te atrze aby patrzeć z daleka na publiczność której je d n ą z głównych z a b a w j e s t rzucae na loże lub parter łup in y z orzechów , p est­ ki z w iśni a szczególniej Jogryzki z ja b łe k ; zd aje się, że owoc ten ostatni zaw sze złe myśli w inieszkańcah p a ra d y su pobudza.

G ry zetk a idąc do teatru , nie j e objadu albo go je na prędce; przyjem ność której

137

ma doznać odbiera je j ap ety t, a potem w ie że się posili w czasie e n trak tu .

P rzyhodzi w cześnie, chce w idzieć w sz y ­ stko, chce dobre zająć m iejsce je że li idzie na drugą galeryę, chce siedzieć w pierw szym rzędzie. Jeśli p rz e k ład a p a rte r, chce mieć m iejsce w p ro st ork iestry ; gdyż ztąd n ajb li­ żej aktorów w idzieć będzie mogła, n a stę p ­ nie że będzie się mogła oprzyć co b a rd z o jest w ygodnem m ianow icie je śli w ejd zie do te ­ atru p rzed p iątą a posiedzi do dw ónastej.

Ale g ry zetk arzad k o idzie sam a do teatru, m usi mieć z sobą przy jació łk ę, k tó rejb y u- dzieliła w zru szen ia ja k ic h dozna, z k tó rąb y m ów iła o sztuce, aktorach i aktorkach; gdy­ by w ypadało cały w ieczór pozostać cicho, zadow olenie nic byłoby zupetnóm , d lateg o też gryzetki p raw ie zaw sze idą do teatru najm niej po cztery, pięć, sześć a czasem i w ięcej. Przebiegają schody z niezrów naną szybkością; sły szy sz j e nim u jrzy sz. P rzy ­ b y w ają na drugą galerię; gdy jed n a oddaje bilety lo żm ajstro w i, inne ju ż są w ew n ątrz, p rz e sk a k u ją ław k i, w ołając:

— Patrz, tutaj siądźm y....— N ie,nie,D cdelko; niżej lepiej nam b ę d z ie .— Ali! panny dla cze­ góż w prost sceny nie usiąść, je st m iejsce. N ie,—św iatło uderza, lepiej siąść z boku----Ah! głupstw o, nie praw daL udvvisiu,nie może

138

światło zrobić złego... M ówię ci że tu nam dobrze będzie.

W re sz c ie siadły n ap rzód zboku ale w k ró t­ ce galery a napełniona, p rz y c h o d zą ludzie siadają za gryzetkami, n astęp n ie jeszcze da­ lej na ław kach. Aby w id z ie ć dobrze siedząc zboku nie w pierw szej ła w ce , trzeb a się koniecznie naprzud wychylić.

N atrzeciej galeryi i na parad y sie zw ykle k ład ą pew ien rodzaj żelaznego pręta k tó ry po zw ala dalej siedzącym opierać się, tak więc, ostatnio przybyli, w trzeciej siedzący ław ce nie trudzą się,ani drugich, opierając się.... na pręcie żelaznym. C iek aw y to rz u t oka w i­ dzieć w szystkich skupionych, z e b ran y c h z pom iędzy rą k w y ch o d zą głow y, d ru d zy cisną się m iędzy nogi, a przeraźliw ie p rz e ­ chodzi uczucie myśląc że gdyby się p rę t z ł a ­ mał, w szyscy spadliby na parter.

Ale na drugiej galeryi, p o n ie w a ż niema prętu, osoby które sied zą z tyłu, w stają i w y c h y lają s ię n a przód, a g ry z e tk i praw ie

ciągle p ro w a d zą z sąsiadami kiutnię.

— Proszę pana, przykrość mi robisz, opie- raż się na mnie.... nie w ystępujżesz tak bar­ dzo.

— Ale moja Panno j a nie w idzę. — Cóż mi do tego....

139

— T rzeb a było tak j a k my zrobiły w cze­ śniej przyjść, siąść na przodzie...

— Czyż pani nie p rzestanie opierać się na mnie? dusisz mnie; czepek mi gnieciesz!....

— Ach! mój Boże! wiele robisz przykro- krosci z swym czepkiem za piętnaście sous!...

— Ab! p ow idz żesz Virginio, słyszysz P a ­ nią Rogotin, m ó w i że mam czepek zap ię tn a - ście sous!

— Zupełnie j e j do tw a rz y , z kapeluszem zielonym.... w stążk i te... i futerko p rz y koł~ * nierzu u sukni... Ha! ha! zupełnie podobna do naszej kotki.

— Jakto b r z y d k o !... jeśli Panny milczeć nie będziecie, p oszukam kom m issarza.

— A więc idź do niego... zo baczem y czy masz Pani praw o tak się n a nas opierać.

— Pow idz że Georciu, w id zisz j a k ten stary jegomość na mnie śię oparł i na głowę mą płacze, j a k to z ab a w n e.

— Czyż ten stary chustki nie ma.

— Czasem do teatru p rz y c h o d zą głupcy!... — Tein bardziej że on płacze nosem... m u­ szę zmienić miejsce.

— Dziękuję, w yjdę.

Osoby którycli ro z m o w y te niecierpliw ią krzy czą ciągle: Cicho!., spokojność panny!..* przeszkadzacie w idow isku.

110

— My w idow isku przeszkadzam y.... Niech on p ierw ej cicho będzie.

— Dokuczaj;] nam , a my niem iaiybyśtny nic m ów ić, byłoby to z b y t dziwne!... P atrz to ja k iś ładny chłopiec poznam go!...Zam ów ię go do walca.

— Ach gtodnam , a ty Georciu?

— Pić mi się chce, w y p iłab y m co chętnie., napiłabym się lim oniady:

— Ja poucz bym w olała:

— Byłam o statn ią ra ż ą z kuzynem to k a­ rzem .... który zapuścił w ąsy.... błąd, rude... co mu w cale nie do tw arzy.... n a w e t ra d z i­ łam aby je czarno u fa rb o w a ł, gdyż znam m lo d zierz k tó ra tak robiła i bardzo je j j e s t z tern dobrze.

— Skończyłaś.... Jak zacznie co o kuzynie to skończyć nie może. Co to nas obcodziczy m a żó łte lub czerw one w ą s y l.. Niechciałam pójść za m ęzczyznę k tó ry m iał niebieskie faw oryty... Bałam się go....

— P anny, raz bądźcie cicho, nie słychać!... — Słyszysz, to głupi.... tań czą C aczuczę czyż Pan ten chce słyszeć sztu k an iel Ah! ja k i otyły, m usi być rzeźnik.,.. nie może się

obejść bez kiełbas!

— Co do mego k u zy n a, zap ro w ad zi! m nie do k aw iarn i, częstom ał czem ś cukro­ w ym n a białym winie.... to zim ne ale

bar-141

dzo dobro... z cy try n ą w talark i p o k raja­

ną. J

— w *em co to jest.... piłam wiele razy.... je s t to napój niem iecki.—To grok? —Nfe grok, to angielski, a m ów ię ci że to niem iecki bi- szop.. — Tak tak!...To ty um iesz po niem iecku A dryano.. — Umiem w y razy biszkopt i k ap u ­ sta surow a. — A więc pójdzietn moje panny w czasie entr aktu na piw o. —Tak, tak kaprem tez p lacków ,i ciastek śm ie tan k o w y c h .— Ali! j a znalazłam p asztetn ik a k tó ry daje za dw a sou większy placek j a k inni. Z aprow adzę Was,

Zaledw ie ak t się sk o ń czy ł, gryzetki w sta- ją , rozpychają w szystkich na drodze się znaj- dujących, w y ch o d zą aby się posilić i na k u ­ pie żyw ności.

Często w racają gdy ak t się ju ż zaczął; W tedy pchają się, cisną. M niejsza dła nich czy po nogach, trzew ik ach , chodzić będą, czy p rz e sz k ad z a ją patrzący m , idzie im oto by się dostać na m iejsca; w reszcie p rzy b y w ają z ciastkam i w ręku. S iadają, słuchają i jedzą; gd^ sztuka je s t czułą, gryzetka m ówi do d ru ­ giej:

Pozycz mi chustki... mam ciastka w m ojej: — M asz, ale niew ycieraj nosa w rogi.

Jak ześ dziw na.... to do obtarcia o- czów.... zresztą nie zażyw am tabaki:

142

Po skończonym akcie sądzisz że się panny te uspokoiły; n ie ,je sz cz e w ychodzą; za k a źdym w ychodzą entraktem ; n a p iw s z y się po­ trz e b u ją co innego.... a nie są pan n am i któ- reb y się żenow ać miały.

G ryzetki idące na p a rte r są skrom niejsze, n aw et czasem chcą p o k a zy w a ć k obiety przy zw o ite. Siadają przy orkiestrze gdyż lepiej j e s t tu niż w ś rodku i p r z y w nijściu n a parter; zdaleka gdzie nie w id ać p rz e d z ia ­ łu, zdaje się że są w orkiestrze. W czasie

e n tra k tó w , poniew aż mniej ztąd j a k z d ru ­ giej galeryi w ychodzą, z aw s z e p a trz ą na w ejście do orkiestry, gdyż tu w id ać a k to ró w au to ró w , dziennikarzy; gdy te osoby k tó re należą do teatru przechodzą po sali, nigdy nie siądą, ale przez kilka chwil ku wejściu gto u rę obracają, patrzą na scenę, ciskają w zrokiem w loże, galerie, orkiestrę, w ita ją się zezn ajo m em i, i tak prędko w y jd ą j a k w eszli, są to ptaki przechodnie które łapać w locie należy, dla tego też gryzetki śledzą ich ciągle i pierw sze spostrzegają.

Gdy aktor z jaw i się przy w ejściu do or­ kiestry, gryzetka, któ ra n ie u stan n ie na sce­ nę patrzy ła, spostrzega go n atychm iast i to jej wiele czyni roztargnienia: spogląda na ak­ to ra tak, że jeśli ten przyp ad k iem rzuci o- kiem w tę stronę, nie podobna, aby j e j nie

143

ujrzał, potem zaraz gryzetka m ów i do swej

p r z y j a c i ó ł k i .

W id z isz X.... na lew o przy wejściu do orkiestry.... w idzisz p rzech y la się... ma orzechow y surdut....

Tak! tak! poznaję go... rozm aw ia z w y ­ sokim brónetem którego tu często widuję. Co to za jeden!

— D ziennikarz lub autor.... zaw sze lo r­ netkę ma w ręku....

— Ah! moje życie musi być krótko w i ­ dzem. Miałam kochanka k tó ry wieczorem na ulicy brał ludzi z a k o n i e , a kobiety za słupy; pogniew ałam się z nim gdyż raz w ieczór w y w ró cił dw ie stare kobiety są­ dząc ze przesk ak u je kam ienną ławkę: po­ wiedziałam sobie: N iezaw odnie i zem ną kie­ dyś' tak postąpi.

Ah! oto X.... na nas patrzy... — Uśmiecha się....

— Tak myślisz?

— Tak... do mnie się uśmiechnął. — Do ciebie!... nie prawda!... do mnie.

Dla czegóż do ciebie? a nie do mnie?... Zadziw iająca j e s t ta Alphonsina! myśli że tylko na nią m ężczyźni patrzą: k ażd y ma s w ą dobrą stronę, czy nie wiesz o tern.

— Mój Boże! nic ci odm aw iać nie myślę, tylko mówię że nie p ie rw s z y raz X.... na mnie patrzy: zna mnie dobrze,.., raz podczas

144

Wielkiego tłoku w p ro w a d z ił mnie do teatru przez lożę.

— To co innego.... D ajno pokój... musiał ci się dosyć napatrzyć, gdyż odszedł.

R o zm ow a się skończyła, gryzetki słucha­ ją sz tu k i, w entrakcie chłopiec w y s u w a się z pod k u rty n y i zaczepia obicie na scenie.

— Ach dekoracye będą z obiciami m ówi gryzetka.... Bardzo lubię w id o w is k a z obi­ ciami, to w dobrym guście.... Dla tego też przekładam nad w szystko te a tr Gimnazyum.

— Ja wolę dekoracie p rz e d sta w ia jąc e łą ­ ki.... i sztuki Hiszpańskie. .. Oh! sztuki h i­ szpańskie!... Gdy mężczyźni noszą kapelu­ sze okrągłe, i spodnie je d w a b n e , u w ażam to zaw sze interesowniej szein.

Ale sztukę grają, gryzetki n a d staw iają u- szy, mianowicie jeśli nie pokaże się j a k i a k to r przy w ejściu do orkiestry. Czasem ro­ botn ik w kaskiecie lub czło w ie k p rosty sie­ dzący przy nich zac z y n a zniemi rozm ow ę, chce zaw rzeć znajomość; ałe one złe go p rz y j­ mują, często nic nie odpow iadają; aby pozy­ skać te panny, trzeba być a rty stą a p rzynaj­ mniej nosić okrągły kapelusz i spodnie na podpinkach.

LOŻA AKTORKI.

Ah ty, co nie je ste ś ani dyrektorom , ani au torem , ani a k to re m , ani m u zy k iem , ani akcyonaryuszem ani suflerem, ani lampuce- rem;... i nie masz sposobu wejścia do teatru, gorąco,pragniesz aby z b iis k a widzieć akto r­ ki.... choćbyś miał stracić iluzyą co bardzo łatw o nastąpić może.... C hodź, w p ro w ad zę cię nie na te a tr, ale do lo ż y je d n e j z tych dam, to j e s t nie małym łaski dowodem .

Nie pójdziem y do teatru pierw szego rzę­ du, gdyż w w iększej części loż tych dam zn ajdziesz elegancye, zbytki, bogate

146

ce d rz w i o k ry w a ją ce , meble n a jm o d n iej­ s z e , pyszne lu s tra , sofy, kanapy, lampy; potem w y kw intne t o w a r z y s tw o , literatów gazeciarzy, w każd y m ro d zaju , k tó rzy ota­ czają aktorkę p rzez publiczność oklaskami o b sy p y w a n ą . Sądziłbyś się tu ja k b y w sa­ lonie Chaussee d’Antin, i to nicby u d e rz a ­ jącym w oczach tw ych nie było.

W ejdziem y w ięc do te atru drugiego r z ę ­ du ; mniej jest elegancki nie tyle bogaty,

ale

oryginalniejszy. Nie dla tego aby w' tea­ trach drugiego rzędu, aktorki nie miały loż

ozdobnych.... ow szem niektóre mogą uga­ niać się o zbytki i sław ę loż pierw szych te a t r ó w ; nic to nie Z a d z iw ia , gdyż często je d n a osoba obie ozdobiła: ale dla tego m ó­

w ię że j e s t oryginalniejszy.

W e ź m y pod rozbior łozę ak to rk i k to ia nie j e s t przedm iotem codziennych ro z p ra w

czytających gazety.

W łaścicielk a loży tej, gra w drugiej sztu­ ce, p rz y b y w a w chwili w której rozpo­ czynają pierwszą. N ie m a zbyt wiele cza­ su, gdyż musi się fryzow ać.

W chodzi w małe d rzw iczki które zw ykle od tyłu teatru są umieszczone. Przechodząc koło szwTajcara, staje, nachyla głowę i m ó ­ wi. «nic nie ma do m n ie ł» Gdyż wiele dam ty c h oczekuje zaw sze czegoś, n a w e t gdy m ają w s z y s tk o , czego im potrzeba. Gdy

147

odpowiedź j e s t p r z e c iw n a , tw a rz aktorki lekko się z m a rsz c z y , gdyż jest bardzo po- chlebnem otrzy m y w ać ośw iadczenia m iło­ ści i bilety słodkie, w te d y n a w e t gdy nie m a się zam iaru odpow iadać na nie! ale po ­ kazuje j e to w a rz y s z k o m , ry w a lk o m , k tó ­ rych gniew i zazdrość p rzyjem ne sp raw ia w niej uczucie.

A ktorka przebiegła schody; w chodzi na k u ry tarz loż damskich któ re pow szechnie są oddzielone od m ęzkich: co d o w odzi że przyzwoitość w s u w a się w s z ę d z ie , n a w et w e w n ą trz teatru;... Jed n ak że w niektórych teatrach obie płcie są zm ieszane.

Aktorka przechodzi obok loż sw ych k o ­ leżanek, po w iększej części otw artych, gdyż je d n a p rz y w o łu je g arderobiannę,druga cze­ k a na fry zy e ra , ta prosi o róż sąsia d k i, gdy znów inna blansz j e j przynosi.

Po kilku p rz y w ita n iac h , kilku o d w z a je ­ mnionych słow ach, a k to rk a w chodzi do swej loży: sama j ą p o s ia d a , to je s t j u ż czemsiś , gdyż w iele z dam tych m ają w e dwie lub t rz y je d n ę tylko lożę, co sp ro w ad z a częste nieprzyjem ności i kłótnie. Jednakże skoro aktorka pożądaną się stan ie,rząd k iem j e s t , aby sama dla siebie loży nie m ia ła , a przynajm niej aby p odług w y b o ru mając o b ­ szerną lożę nie dzieliła j e j z a k to rk ą z którą w przyjaźni zostaje. Ale j a k w sz ę d zie tak

148

i w teatrze p rz y ja źń bardzo j e s t nie stałą! aby utrwalić się między damam i mogła, t r z e ­ ba, mianowicie, aby je d n e j nie graty roli.

Loża dla jednej osoby nie j e s t w ielką w teatrach na bulwarach. W y s t a w sobie przestrzeń sześć stóp k w a d rato w y c h w któ­ rej musisz mieć lustro, m atą szafeczkę, j a k ­ by bufet o mur opartą, a której wierzch słu­ ży za stół i tualetę w reszcie czasem p ra ­ w d z iw ą tualetę,dalej kuferek,!jedno lub d w a pudełka, d w a lub trz y stoły na które ktadą ru ż , blansz, pomady, c ia s ta , m y d lą , p e rfu ­ my, puder i wiele innych rzeczy; kolki n a których suknie i niektóre kostium y te atral­ ne wiszą, dw a lub trz y krzesła, sofka, sze- zląg, a przynajm niej fotel. N astępnie po ło ­ w a pieca, albo ru ra żelazna, a w reszcie r u r ­ k a gazu k tó ry zbyt m o cn o , czasem bar­ dzo słabo się pali, i którego a k to rk a nigdy nie śmie samą popraw ić z bojaźni aby się ogień nie podnosił do sufitu.

Jeśli trz y osoby do loży tej w ejdzie, poj­ mujesz że je d n a siedzi w kącie na kufrze, sofie lub krzesełku, na którym nie może

się ruszyć.

Aktorka Wchodzi do swej loży. Ciska

na bok kapelusz, szal, mantylkę albo chu­

steczkę z szyi, mówiąc:

— Ah jak tu nieczyste powietrze.,., gaz ten zabija..,, płuca psuje.... Chciałabym aby

149

w szy stk ie gazy raz djabli w zięli... zb y t mo­ cno się pali.

Poczem w ychodzi z sw ej loży i u daje się do sąsiedniej w której ak to rk a ubierając się rozm aw ia tajem niczo z autorem , o sw ej roli a może i w innym przedm iocie....

P rzy b y w ająca m ówi spostrzegając au to ra w loży koleżanki.

— Ah! p rzep raszam , przeszkodziłam .... — B y n ajm n iej, w cale n ie ! n ap rz y k lad , to głupstw o!... (odpow ada ak to rk a zap in a­ ją c podw iązkę), rozm aw iałam z X „ . w przed­ m iocie sztuczki którą d ziś czytał, prosząc go aby p rzed łu ży ł nieco m ą rolę.... aby dodał mi d w a lub trz y kuplety, gdyż chcę śpiew ać.... mam dobry głos.... a w ięc ułóż pan tak abym śpiewała!... Szczególni są ci autoro- wie.... je śli m ają ak to rk ę któ ra dobrze śpie­ w a , dają je j rolę p o d rzęd n ą w ogóle nic, gdyż cóż'?...

— M oże ro la Pani nie je s t p ię k n ą 1! z a ­ w oła a u to r podnosząc z niecierpliw ością r a ­ miona.

— Tego moje życie nie m ówię; czy j e s t piękną.... Nie je s t zachw ycającą.... nie unie­ sie publiczności, ale w reszcie na rolę się nieuskarżam .

— To szczęście.

— Ale skarżę się n a śpiew ki.... mam ty l­ ko stare.... a kochanka w szy stk ie piękne.

150

Poniew aż zdaje mi się że przy n ajm n iej ty ­ le co ona mam głosu, mówię że to nie j e s t słusznie.

P rzy b y ła ak to rk a k tó rą ro zm ow a ta w cale nie obchodzi, gdyż w sztuce pod rozbiorem będącej nie gra, w o ła:

— Chciałam zm niejszyć ogień gazu: zb y t mocno się pali, ale nie śmiem się dotknąć.... czy tu nie ma chłopca teatralnego.... Nie znasz się ty na tern?

— Ja na gazie... zupełnie!...

Idzie do sąsiedniej loży i krzyczy: ] — Pani Rot!... Pani Rot!...

Pani Rot j e s t garp ero b ian ą dam y tej; głos je j słychać z kilku loż dalej.

— K tóż to woła?

— Ja! to ja.... nie je ste m usznurow aną.... — Zaraz przyjdę.

A ktorka p rzy b y ła, k tó rą nazw iem y Zizi, w o ła z kolei:

— Pani Rot! je śli zobaczysz Bicheta, fry- z y e ra , przyślij mi go. A li!... oto P i o t r .... Piotr! chodź-no po p raw gaz.... okropnie j a ­ sno w mej loży.

C hłopiec idzie do lo ży Panny Z iz i, po­ p ra w ia rurkę, i ak to rk a dalej się rozbiera. W chw ili gdy w d z iew a pończochy d rz w i się otw ierają. A ktorka grająca rolę kom i­ czną; u b ran a za sługę z oberży, w su w a głow ę, m ów iąc:

151

— Czyś sama?

Tak, tak; choć pogadaj trochę. — M oja droga, w ściekam się! — Cóż nowego?

Byłaś dziś ran o n a czytaniu?

— N ie, gdyż nie w chodzę do sztu k P a ­ n a X... Nigdy mi roli nie d aje ten jegom ość. Z resztą nie stoję o nie! nic nie m a w nich szczególnego! tak jak me kolana są d o w ci­ pne!

— Ah! m oja kochana, w y staw ż esz sobie ze daje mi rolę głupią, ale to najgłupszą!... zapychadło graćby j ą mogło!... A je sz c z e p rzed czytaniem gdym p y tała go czy grać bę­ dę, m iał czoło mi o d p o w ied zieć: «T ak, tak, m asz Pani rolę z k tó rej zad o w o lo n ą bę­ dziesz!... Ale je j grać nie będę.... oh naprzy- kład! w olałabym w cale w y stąp ić z teatru.