• Nie Znaleziono Wyników

mane, są odwiedzane tylko przez możnych,

metresy, aktorki na utrzymywaniu, a przy­

najmniej te które wiele wydatków czynią,

wreszcie przez arystokracyą handlu , która

to tylko nosić może co ztąd pochodzi, któ­

ra to tylko pięknem co ztąd pochodzi znaj­

duje.

M agazyny now ości z w y sta w ą n a ze ­ w n ą trz są w eselsze, m niej cerem onialne, je d n a k w szystko praw ie m a ją , prócz w ie l­ kich salo n ó w , au trso ló w albo pierw szego piętra.

G ryzetka,m ieszczanka, często n a w e t w ie­ śniaczka, nie obaw iają się tu aw an tu ro w ać; spotykać tu m ożesz z każdej klassy trochę lu d z i, przypatrzj^ć się różnym i u d e rz a ją ­ cym w idow iskom .

P rzy drzw iach kolo w y s t a w y , p a trz na te tłum y zatrzym ujących się kobiet, p ra­ w ie zaw sze kobiet p ięk n y ch , b rz y d k ic h , m łodych, starych, dla których u b ió r ta k w iel­ kim je s t szczęściem ! P atrz j a k w sz y stk ie tw a rz e rozw eselają się uw ielbiając szal s z tu ­ cznie rozw inięty, suknie w k aw ałk ach , m

i-39

Sternie, jed n e na drugich zło żo n e;— posłu­

chaj co tam m ów ią:

— T a niebieska suknia je st piękna!... — W olałabym różow ą.... różow a tak mi do tw arzy .

— Ah! przyznasz A delajdo! gdybym m iała chustkę ja k ta, n a tw o je z F ran c isz ­ kiem wesele.... ja k byłabym piękną!...

— Ah! co za ro sk o szn y szal!... — P raw d a szlak i cudowne!

— To je s t kaszem ir francuzki.... oddaw na zbieram się n a coś podobnego....

Dam a ta w zdycha. W iele dam je s t które w zdychają p rzed m agazynam i now ości, a Bóg w ie co im w tedy po głow ie p rzech o ­ dzi. W y sta w y te tak są łudzące i tak k u ­ szące!... cnota na tw a rd ą je s t w y staw io n a próbę. M ężow ie są ta k o szczęd n i, skąpi, n aw et chciwi! A potem napotykam y w św ię­ cie m onstra lu d z k ie , które zalecając się', pozw alają sobie dać ci to w szy stk o co w ielb isz, co tern je s t zd rad liw sze że w ie­ dzą dobrze iż tego pragniesz, a mąż odm a­ w ia.

W ejd źm y do m agazynu : w id zisz starą damę m ajętną, kupującą suknię w ełn ian n ą n a dw adzieścia dziew ięć sous łokieć, z oba­ w y by je j nie oszukano p rzy p ro w ad ziła z sobą sw ą szw aczkę, sio strę i siostrzenicę. Trzydzieści każe sobie pokazać sukien za

40

nim je d n ę k u p i; nie ma nic trudniejszego ja k tualeta dla kobiet niem łodych, które n i­

gdy pięknem i nie byty.

W id zisz m ałą zgrabną kobietę z m łodym m ęszczyzną; to są now ożeńcy; nic nie chcą jed n o bez drugiego kupow ać. Mąż p o trz e ­

buje k am izelki, żona sukni. P o kazują m ę­ żo w i kam izelki, k tó ry żonie m ó w i :

— Pow iedz k tó ra ze w szy stk ich n a jle ­ piej ci się podoba?

— Ale mój m ężulku w y b ieraj sam; p rz e ­ cież to dla ciebie.

— A h ! to m n iejsza, chcę aby w tw oim była guście.... w szy stk o lubię co ci się po ­ doba.

— Mój mężu p atrz n a te w sz y stk ie su ­ knie która ci się najlepiej sp o d o b a, którą mi rad zisz?

— Ja nie znam się n a tern.

— Ba, ba, chcę abyś ty w ybrał,... tę w e ­ zmę którą uznasz za najp ięk n iejszą.

Po długich rozbiorach m ąż w y b iera żo­ nie suknię; żona m ężow i kam izelkę. Zona pragnęłaby suknię zieloną, mąż je j ciem ną w ybrał; mąż byłby w y b rał kam izelkę w p a­ sy, żona mu w y b rała w bukiety. Przygry­ zają sobie w argi oboje i niechętni sklep opuszczają.

W id z isz dużą kobietę głośno m ów iącą, kręcącą się bardzo, m usi to być szw aczka.

41

do każdego k u p czy k a się o b raca; w ręku m a kaw ałek m ateryi k tó rą chce dobrać; k a ­ że dw adzieścia sztuk różnych pokazać, w oła: — To.... ab.... nie.... nie.... to nie to.... to je s t ciem niejsze.

Po trz y k w an d ran so w em w y staw ie n iu na próbę cierpliw ości k u p c z y k ó w , gdy dam a w y n alazła co s z u k a ła , każe sobie odm ie­ rzyć.... dw adzieścia c e n ty m etró w (ć w ie rć łokcia)!

W idzisz dw ie G ry zetk i chcące m erynosu na dw a spancerki; koloru dobrać nie mogą. K upczyk w ylicza kupiecki katalog! aby w z ię ­ to m aterye której j e s t n ajw ięcej.

— W eź to P anna, będziesz zadow olona, to bardzo k o rzy stn e, dziękow ać mi będziesz kolor ten zaw sze w m odzie.

Dalej m łoda ro b o tn ica przegląda szal b ar­ dzo p ro sty , skrom ny, z którego chce p re ­ zent matce zrobić; p rz e z ro k odkładała co­ dziennie z pracy sw ej zaro b ek ; nie w iel­ ką zeb rała sum m ę, ale m atka mieć będzie n aim ien in y szal,k tó reg o bardzo p o trzebuje.

W tern tłu sty m ęszczy zn a w ch o d zi do m agazynu z dam ą bardzo p rzy zw o iteg o o- bejścia na ręk u jeg o opartą. Z tw arzy nie- dość przyjem ny jegom ości tego, ze zm arsz­ czenia się, n aty ch m iast poznać m ożesz że to je s t mąż, k tó ry m a kupić sp raw u n k i żo­ nie.

42

P atrz: id ą do k a n to ru ; mąż opuszcza ż o ­ nę siada na k rzesło , m ów iąc:

— W y b ieraj co ci potrzeba.... p o n iew aż zaw sze ci czegoś p o trzeb a. Ab Boże! cóż to za zniszczenie te ż o n y . . . . kaw alero w ie są szczęśliwsi!... n iep o trzeb u ją w aszy ch s tro ­ jó w płacić.

— T ak, radzę ci się skarżyć! w iele w y d a ­ jesz na m ą tualetę....

— Zdaje mi się że dosyć....

— Oto suknia k tó rą od trzech la t noszę. — A gdyby i dziesięć skoro dobrze w y ­ gląda, czyż j ą trz e b a w yrzucić.... Ale k o ń ­ czmy.

D am a każe pokazać sobie tk an in y . Z n a­ lazła coś pięknego, pok azu je m ężo w i, k tó ­ ry P yta 0 cenę, potem kręci głow ą m rucząc: —• To za drogie.... P o w ied ziałem ci co w y d ać mogę.... nad to nic nie postąpię.

— Ale m ężu p o m y śl-ż e sz że to je st su­ kn ia której do ubioru p o trzeb u ję.... j e s t to m aterya mocna....

— K ochana żono.... w szy stk ieg o tego nie rozumiem! oszczędność! w y b ierz ta ń sz ą su­ knię.

Zona w szy stk o co m oże robi aby m ęża ująć; mąż się ogranicza n a słow ach: p o rz ą d ­ ku i oszczędności.

W tem dam a piękna, elegancka, postaci w o ln e j, dość ^ p e rfu m o w a n a , w chodzi do

43

m agazynu; każe sobie n ajn o w sze m aterye pokazać, n ajm o d n iejsze , potem p rzeg ląd a­ ją c to w a ry p rz y n ie sio n e , rzuca okiem na

dużego m ężczy zn ę, ten tak samo je j odpo­ w iada: je s t porozum ienie m iędzy tem i dw ie­ m a osobami a gdy m ałżo n k a przegląda ma- te ry ą zaw ieszo n ą p rz y d rzw iach , dam a p rz y ­ b y ła p rzy b liża się do m ęża i zu pełnie cicho doń mówi:

— R ów nież chustek potrzebuję.... Szkoc­ kiego batystu.... aksam itu na sz a l, i k rep y n a suknię.... fu laró w ....

Gruby jegom ość ró w n ież cicho je j odpo­

w iad a :

— Bierz w szy stk o czego ci p o trz e b a — w szy stk o co zechcesz.... nie rób sobie su- biekcyi.... poślesz fa k tu ry do biura mego.

Potem jegomość p rz y b ra w sz y m inę z i­ m ną p o w raca do żony7 zobaczyć co kupuje, gdy tym czasem nieco dalej m etresa jego k a ­ że krajać m aterye n a jrz a d s z e , n ajd ro ższe, zadow olnia w szy stk ie sw e fa n ta z y e , i m ó ­ w i śm iejąc się do ucha k u p czy k o w i:

— Ten gruby jegom ość zapłaci.

K upczyk p atrząc z boku na jegom ości w skazanego, od p o w iad a p ó łg ło se m :

— Ale zdaje mi się, że nie ten sam p łacił Pani fa k tu ry p rzed trz e m a ty g o d n ia m i.... gdyś p rzy szła kupow ać suknie balow e i m a­ terye'!

44

— T em u trz y ty g o d n ie !.. Być m o ż e!... C zyż Pan sądzisz żem się p o d d ała ja rz m u n a w iek i z grubym tym bawołem !... Ab! toby c o s'b y ło bardzo dziw nego. O d trzecb tygo­ dni jestem dla niego łask aw ą; ale zostać mu w iern ą! h a! to dopiero!... byłoby też komu m łodość poświęcać....

K obieta u trzy m y w an a, u rad o w an a ż e fa n - ta zy e sw e zaspokoiła, w y ch o d zi bardzo czu ­ łe robiąc oczy.... do kom m issanta w maga­ zynie: du ży jegom ość odchodzi zadow olo- n y> gdyż skłonił żonę ab y w zięta po łokciu m niej n a każdą z sukni, m ów iąc że zaw sze nosi za szerokie.

Jak ie bądź j e s t zad o w o len ie w szy stk ich tych gości,niew yrów na ono szczęściu m łodej ro b o tn ic y , p rzy ch o d zącej z ow ocem sw ej oszczędności kupić skrom ny szal m atce.

B R 0D 7 I W A S7.

a

P

onieważw ró ciła m oda noszenia bród w e F ran c y i, a m ianow icie w P aryżu, m ów m y o brodach.

Poniew aż w ięk sza część m łodzieży, ludzi skończonych, a n a w e t podeszłych, noszą W ą ­ sy, nie będąc w o js k o w e m i, m ów m y o W ą ­ sach.

D aw nićj F ran c u z i zap u szczali brody, j e ­ żeli byli w znaczeniu lub godności.

D otykano brody c zy je j, gdy m iano go a- doptow ać; brano za w ą sy , lub brodę tego, którem u daw ano protekcyą.

46

Jeśli w iarę m ożna dać S a in t-F o ix , tylko xiążętom k rw i k ró lew sk iej p o zw alan o z a ­ puszczać zupełnie b ro d y i nosić j e tak d łu ­ gie ja k m ogły rosnąć.

R o b ert, dziadek H ugona C a p e t, którego K arol prosty, zabił w łasn ą ręką; przew lókł w początku b itw y w ielką sw ą siw ą brodę p rzez w ierzch kasku, aby dać się sw oim po­ znać; co dow odzi że długie noszono brody,

pod drugą dynastyą.

P rzy końcu X I w ieku b isk u p i w y d ali w o j­ nę diugo-w iosym . Później L u d w ik V II chcąc dać noszącym długie w ło sy , p rz y k ła d po­ dległości biskupów , skrócił sobie w łosy i o- golił brodę. Ale L e o n o ra A ą u ita ń s k a , m ał­

żo n k a jeg o , xiężniczka, k tó ra z ap e w n e chcia­ ła, by się mąż p o k a zy w a ł m ężnym , ż a rto ­ w a ła z L u d w ik a V II że ogolił brodę i w łosy. W y p ły w ało ztąd że L eo n o ra A quitańska z p rzy jem n o ścią p a trz a ła na galanteryą xię- cia A ntiocha który n ie w ą tp liw ie p ię k n ą m ia ł brodę. L u d w ik V II żało w a ł, że do S yryi ż o ­ nę z a p ro w a d z ił; pow inien by ł raczej żało­ w ać że ogolił brodę. T ak m ała rzecz z p o zo ­ ru była je d n a k p rz y c z y n ą z erw an ia m ałżeń­ stw a. L eonora A ąuitańska zaślu b iła w k ró t­ ce potem H e n ry k a xięcia N o rm an d y i, h ra ­ biego d ’A njou, później kró la angielskiego k tó rem u w niosła w posagu Poitou i G uyen- ne. «Z tąd to (m ów i S ain t-F o ix ) p o szły w

oj-47

«ny, przez trz y w iek i F ran c y ą niszczące, «zginęło przeszło trz y m iliony F ran cu zó w , «gdyź k ró l obciął sw e w łosy i brodę ogo- «lił, i p o n iew aż żona je g o zn alazła go dzi- «w nym z w łosam i krótkiem i i brodą ogo- «loną.»

Pod F ran ciszk iem I. bro d y po w ró ciły w u - życie. M onarcha ten, będąc cięty w głow ę, m usiał kazać ogolić w ło sy ; obaw iając się zaś po d o b ień stw a do m n ich a, nosił k a p e ­ lusz w m iejsce biretu i brodę zapuścił.

Pod H enrykiem II, F ran ciszk iem II, Ka­ rolem IX i H enrykiem II I długa broda była w modzie.

Pod H enrykiem V I (m ó w i S a in t-F o ix ) skrócono b ro d y , noszono j e w k ształcie w ach larza z dw om a w ąsam i długiem i i pro- stem i na w z ó r kocich. Później zatrzy m an o tylko w ą sy w ra z z peruką. M arszałek Bas- som pierre p o w ied ział, że całą zm ianą k tó rą znalazł w św ięcie po d w u n asto letnim w ię­ zien iu , było zap rze stan ie noszenia bród i długich w łosów .

Pod L udw ikiem X IV w ąsy p o w ró ciły w modę.

Gdy noszono podbródki daw ano im for­ mę pom adą pachnącą. U kładano brodę w ie­ czór, aby zaś p rzez noc się nie zepsuła, za­ m ykano j ą w p ew n y ro d zaj w o reczk a um yśl­ nie zrobionego, n azyw anego bigotelle.

48

Diś tak robią n iek tó rzy z sw em i b r o d a ­ mi, w ąsam i, n aw et z faw o ry tam i.

Pod L udw ikiem XV i X V I bro d y z a n ie ­ chano. Pod rzecząp o sp o litą i c e sa rstw e m tylko w o jsk o w i nosili w ąsy. W epoce te j znalezionoby bardzo d ziw n em w idzieć u czło w iek a do arm ii nienależącego w ąsy, n a ­ w e t m iędzy w o jsk o w em i nie była to ogól­ n a moda. W iększa część generałów k tó rz y zw yciężali pod L o d i, A rcole, C astiglione, A usterlitz, W agram , i t. d. it. d. w ąsó w nie m ieli.

W czasie restau racy i zaczęto dostrzegać w ąsy m iędzy m ieszczanam i składającem i g w ard y ą narodow ą; od re w o lu c y i L ip c o w e j (1830 r . ) d atuje się pow rócenie n o szen ia brody.

W ąs i bródka h iszp a ń sk a bardzo p ięk n ie leży n a k aw alerze ubranym ja k za czasów L u d w ik a X III; broda je sz c z e p ięk n eb y m ia­ ła m iejsca p rz y głow ie o k ry te j turbanem albo kapeluszem z p ió ram i n ap rzó d zpada- jącem i.

Ale nieszczęśliw e nasze okrągłe k a p e lu ­ sze, czapeczki z m ałym daszkiem , na tw a ­ rz y przedłużonej w ąsein i bro d ą w cale nie dobrze leżą! Noście P an o w ie tu rb an y , duże kapelusze, skoro chcecie bro d y i w ą sy z a ­ puszczać.

4 9

bród i w ąsó w długo p an o w ała. M oda ta w ym aga staranności n ad zw y czajn ej i ścisłej czystości. Z w ykle n ap o ty k a się ludzi z dlu- gierni brodam i dość zaniedbanego ubioru, co w y w ie ra m im ow olną odrazę; nie chcieliby­ śmy siedzieć n a p rz ec iw jegom ości, któ ry p rzy p o m in a m nicha zachow ującego w b ro ­ dzie coś seraficznego.

N iezaw odnie bardzo j e s t słusznem aby każdy m iał w olność u b ie ra n ia sw ej głow y podług upodobania; je ś li m łody rzem ieśln ik sądzi łatw iejszem podbić sw ą ulubionę, n o ­ sząc brodę saperską i długie w łosy, w sz e l­ kie ma p raw o pokazać się tak p rz e d sw ą k w ia cia rk ą łub m a g az y n ie rk ą ; obecnie aby podobać się tym P an n o m , trz e b a aby m ęż­ czyzna m iał ja k ie ś z n iedźw iedziem podo­ b ień stw o .

— S aint-Foix słusznie je sz c ze pow iedział: «Z zad ziw ien iem a często z litością p a ­ p rz e m y , na w sz y stk ie kłótnie, k sią ż k i, de- «k re ta naszych ojców , tysiące dziw nych nad- «użyć w n o sz e n iu w ło só w sztucznych, bród «golonych lub hiszpanek; śm ieszność dysput P y c h usposabia czytelnika do pobłażania, tej «cnoty doskonałej i niezbędnej w każdym «razie gdy nie ma p y tan ia o głów nym wa- « ru n k u , to jest pow szech n ej pom yślności.» Pozw alam y sobie je d n ą ty lk o zrobić u- w a g ę :

50

Nie jesteśm y F ran c u z am i z czasów KIo- w iusza, ani H e n ry k a III, a trz e b a nam w in ­ sz o w a ć , że obyczaje n asze n a tein z y sk a ­ ły: nic nie straciliśm y w o d w a d ze , a nie u ż y w am y broni o k ró tn e j; złączyliśm y ele- gancyą z o d w a g ą, grubość obyczajów za- stąp ilim y w d zięk am i g rz e c z n o śc i; dla czegóż pow racać do m ód k tó re nas p o niża­ ją? Co je st z a b a w n e , to że ciż sam i ludzie k tó rz y dążą do ro z sz e rz e n ia ś w ia tła , noszą kap u cy ń sk ie brody.

B roda niezgadza się an i z obyczajam i, ani z ubiorem ani z obejściem F ran cu zó w ; n ie­ zaw o d n ie upadnie j a k gust do fajek isy g ar...