• Nie Znaleziono Wyników

K

lasyczna doskonałość form y sylabicznej w w ierszu Słowackiego pocho­

dzącym ze schyłku jego twórczości, form y przestarzałej (do czego w y­

padnie jeszcze pow rócić w dalszej części pracy), musi zw rócić uwagę historyka literatury polskiego rom antyzm u w obliczu jakże już udanych prób sylabotonicznych, chociaż od razu trzeba stw ierdzić, że powaga tem atu zo­

stała właśnie dzięki tem u anachronicznem u zabiegowi pięknie z h a rm o n izo ­ wana z kształtem rytm icznym strofy wybranej przez poetę. Poniew aż wiersz nie nosi tytułu, przytoczym y go tutaj pod liczbą rzym ską, jaką otrzym ał w cy­

klu:

[XXXIV]

Szli krzycząc: „Polska! Polska!” - w tem jednego razu Chcąc krzyczeć zapom nieli na ustach wyrazu;

Pew ni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna, Szli dalej krzycząc: „Boże! Ojczyzna! O jczyzna”.

W tem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka, Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”

A drugi szedł i wołał w niebo wznosząc dłonie:

„Panie! Daj, niech się czuję w ludzi m ilijonie Jedno z niem i ukochać, jedno uczuć zdolny,

Sam choć mały, lecz z praw dy - zaprzeczyć im w o ln y ”.

W tem Bóg nad M ojżeszowym pokazał się krzakiem I rzekł: „Chcesz ty, jak widzę, być daw nym Polakiem ”.

JSD W X II, cz. 1, 290

W iersz został w pisany przez Słowackiego na k arty D ziennika z lat 1847- 1849 pom iędzy 22 a 31 stycznia 1848 ro k u 1 pośród wielu innych tw orzących w yo d ręb n io n ą przez poetę artystyczną całość [Przypowieści i epigramatów];

w pierw szym czytaniu wydaje się jasny i prosty, czego m ożna się spodziewać po form ie podawczej obranej przez autora, z łatwością rozpoznanej przez w y­

dawców2. O to w pierwszej strofie jako bohatera przedstaw ia nam n arrator tej krótkiej relacji bliżej nieokreśloną zbiorowość, raczej całość niż część polskiej Emigracji. W dram atycznej próbie dyskursu z Bogiem, k tó ry tym razem nie zachowuje wyniosłego milczenia (jak w Wielkiej Improwizacji w Dziadów czę­

ści III Adam a M ickiewicza), zbiorow ość ta zostaje doszczętnie skom prom ito­

wana, gdyż jej i d e a nie dorosła jeszcze do przybrania kształtu, nie mogła stać się i d e a ł e m , osiągnąć b ytu m aterialnego w form ie instytucjonalnej3. Jeżeli przypom nim y ówczesną wielość stronnictw , wzajemne zwalczanie się partii po­

litycznych, antagonizm y obozów i poszczególnych ich przedstaw icieli, p o ­ wszechną niezgodę, owe „potępieńcze sw ary”, które tak silne odzwierciedlenie znalazły w literaturze po pow staniu 1831 ro k u 4, okaże się, że idea przyszłej Polski nie mogła wydać jednego owocu. Jej w yznaw cy nie byli w stanie zbli­

żyć się do realizacji m arzenia o utw orzeniu niepodległego państwa właśnie ze względu na w ew nętrzne rozdarcie. Zbiorow ość charakteryzow ana czterok rot­

nie pow tórzonym negatywnie ją określającym słowem, jednoznacznie deprecjo­

nującym ze względu na posługiwanie się w polityce „krzykiem ” (zamiast per­

swazji, przekonyw ania, argumentacji, zjednywania...), była tak zróżnicow ana, że pytanie „Jaka?” ma być przyszła Polska, otrzym ałoby dziesiątki wyjaśnień - dlatego pozostaje bez odpowiedzi.

W drugiej strofie przeciw nie: bohaterem jest jednostka, indyw idualista, w którego słow ach brzm ią echa najw ybitniejszych m onologów ro m anty cz­

nych, echa Wielkiej Improwizacji Konrada i wołanie K ordiana ze szczytu M ont Blanc. W yczuw am y (już podczas pierwszej lektury), że walka toczy się o „rząd dusz”, o przewodzenie gromadzie; nie jest to walka z Bogiem, jednostka w m o­

dlitew nym geście „woła”, błaga, „w niebo wznosząc dłonie”, to dość w yraźna rywalizacja z „krzyczącym i” z pierwszej sestyny. W ynik m odlitw y pozostaje jednak mniej jednoznaczny niż efekt krzyku. Bóg nie k om prom ituje zapyta­

niem, nie daje odpowiedzi, konstatacja z ostatniego wersu wymaga starannej in­

terpretacji. A utor Złotej Czaszki pozostawał oczywiście pod urokiem d a w n o - ś ci , należał ponadto do najbardziej stanow czych k ry ty k ó w szlacheckiej prze­

szłości. Wydaje się, że wartość dodatnia lub ujem na określenia „dawny P olak”

w tym k o n kretn ym w ypadku decydować będzie o ostatecznym kształcie arty­

stycznym , o tym , czy z a s a d ą p o r z ą d k u j ą c ą 5 tego utw oru jest paralelizm dwu ostatnich wersów obu izom etrycznych strof, czy ich zdecydowana anty­

nomia; ściślej - czy paralelizm ow i sytuacji charakterystycznem u dla gatunku przypowieści, w tym konkretnym w ypadku sytuacji „rozm ow y” z Bogiem, od­

powiada paralelizm aksjologiczny.

Stosunkow o mało, przynajm niej na tym etapie, w zrozum ieniu efektu fi­

nalnego może nam pom óc wariant wcześniejszy tego utw oru, k tó ry szczęśliwie dochował się w tece luźnych rękopisów Słowackiego w Ossolineum (sygn. 4807) na karcie 291:

Krzyczeli... Polska! Polska: lecz jednego razu Chcąc krzyczeć... zapom nieli na ustach w yrazu;

Pewni jednak, że Bóg im praw o k rzy k u przyzna, Szli i krzyczeli jeszcze: „Ojczyzna! O jczyzna”.

W tem Bóg z M ojżeszowego pokazał się krzaka I przeraził je wszystkie... zapytawszy: „Jaka?”

A drugi człow iek niby w żebraka postaci Pomyślał, że m u trzeba w duchu w olnych braci I wolności m u trzeba w m ilionów osobie, Ziemię bow iem pod sobą ma i Boga w sobie.

A Pan w nim jako ogień - i już nie nad krzakiem

Zagrzmiał: - „Prosisz się, widzę, być daw nym Polakiem ”.

JSD W X II, cz. 1, 320

5 Jak pisał przed laty Felix V odicka: „Analizując dzieło literackie, chcem y przede w szystkim poznać jego organizację. C h o d zi nam o odkrycie w k o n k re tn y m u tw o rze z a s a d y p o r z ą d ­ k u j ą c e j , k tó ra funkcjonalnie zorganizow ała dzieło w celu spełnienia jego funkcji estetycznej”

(F. V o d i c k a : H istoria literatury. Jej problem y i zadania. P rzeł. i oprać. J. B a l u c h . W : Stu­

dia z teorii i historii literatury. A rc h iw u m przekła d ó w „P a m iętn ika Literackiego". T . 1. Red.

H . M a r k i e w i c z . W rocław 1977, s. 309).

Zw raca uwagę mniej doskonała postać słow na tego w ariantu 6, zwłaszcza strofy drugiej, w której późniejsza m odlitw a jest dopiero referow anym zam y­

słem. W yraźny staje się kontrast obu strof: Bóg „przeraził” zbiorow ość pyta­

niem o kształt przyszłej Polski, „drugi człow iek”, przeciw ieństw o krzykliwej grom ady, jest w yraźnie w y ró żnio n y przez W ysokiego A rbitra w tym sporze, jego subiektyw ne odczucie, że ma „Boga w sobie”, zaraz potw ierdza wszech­

wiedzący narrator: „Pan w nim jako ogień”. N ie w iem y jednak, czy Pan „za­

grzm iał” z aprobatą, czy atry b u ty „dawnego Polaka” są pozytyw ne.

Chociaż jest to jedyny u tw ó r spośród całego cyklu [Przypowieści i epigra­

m atów ], k tó ry zachował się w dwóch rękopiśm iennych w ariantach sporządzo­

nych przez autora, nie zw rócił do tej p o ry baczniejszej uwagi interpretatorów ; nie znaczy to jednak, że nie dysponujem y żadnym sądem na jego tem at. D ru ­ kow ano go bow iem w ielokrotnie w całości bądź we fragm entach obu wersji.

N ie ulega zaś dziś wątpliwości, że sam fakt publikacji tekstu zawiera w sobie przesłanki interpretacji i pozw ała odtw orzyć z dużym praw dopodobieństw em jego r o z u m i e n i e przez edytora:

Rozum ienie - jak pisze Eric D. H irsch - poprzedza interpretację i jest czymś od niej odm iennym , to oczywiste. Każdy, kto kiedykolwiek ko­

m entował tekst, zdaje sobie sprawę, że swe rozumienie tego tekstu mógł przekazać za pomocą wielu różnych strategii i że strategia, którą w koń­

cu zastosował, zależała w ty m sam ym stopniu od tego, do kogo się zwracał, i od celów kom entarza, co od sposobu rozum ienia tekstu7.

Podobnie rozum ienie „poprzedza” publikację i - jeśli dotyczy ona fragmen­

tu tekstu bądź jego szczególnej wersji w połączeniu z sytuacją kulturalną i spo- łeczno-polityczną - daje ciekawe świadectwo o m otyw ach w yboru, wśród któ ­ rych naczelne miejsce zajmuje cel jeden - narzucić odbiorcy jednoznaczną in­

terpretację.

Po raz pierw szy wersję brulionow ą interesującego nas tu wiersza8 ogłosił A ntoni Małecki w roku 1866 na podstawie rękopisów pow ierzonych m u przez m atkę poety i pow tó rzył w tej samej postaci w drugim w ydaniu Pism pośmiert­

6 P or. ustalenia Jan a K u ź n i a r a w e Wstępie do w yd. JSD W X III, cz. 1, s. 163.

7 E.D . H i r s c h : Rozum ienie, interpretacja i krytyka. Przel. K. B i s k u p s k i . W: Znak, styl, konwencja. W y b ó r i w stęp M . G ł o w i ń s k i . W arszaw a 1977, s. 199-200. Znaczącą rozpraw ę pośw ięconą ro zu m ien iu , pojm ow anem u jako „czynność interp retacy jn a, z k tó rą zw iązany jest akt akceptacji w y in terp reto w an eg o po rząd k u w artości”, ogłosił J. K m i t a: R ozum ienie w proce­

sie odbioru dzieła literackiego. W: Problem y teorii literatury. Seria druga. W y b ó r H . M a r k i e ­ w i c z . W rocław 1976, s. 61-77.

8 W dalszym ciągu przez „wersję b ru lio n o w ą” rozum iem y w iersz od inc. Krzyczeli... Polska!

Polska...-, w iersz natom iast od inc. Szli krzycząc: „Polska! Polska!”... - nazyw am y k o n sek w en t­

nie „tekstem ”.

nych9. D o tego w ydania odsyła Jó zef T retiak , w k tó reg o pracy sp o ty k am y pierwszą uwagę interpretacyjną: wiersz ma być ilustracją wcześniejszej anarchicz­

nej myśli poety i decyzji w ystąpienia z Koła T ow iańskiego10, w przypisie peł­

na wersja b rulionow a11. Tekst Szli krzycząc: „Polska! Polska!”... jako pierw szy udostępnił H enry k Biegeleisen w „Kłosach” w roku 1883 i w rok później w Pi­

smach pośmiertnych poety12. Oczywiście w fakcie opublikow ania tych pism jako m otyw naczelny łatw o m ożna przyjąć godne szacunku ambicje edytorskie, ostrożniej - pasję poznawczą w ym ienionych badaczy.

Inaczej rzecz się przedstawiała w ro k u 1909, kiedy to tekst wiersza d ru k o ­ wał „Głos Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej” i udostępnił osobno w dru­

ku sam oistnym 13, czcząc setną rocznicę urodzin poety, jednocześnie chcąc w y­

grać znów aktualne podteksty polityczne. M usim y bowiem pamiętać, że m am y do czynienia z wierszem politycznym , którego uniwersalności Jo h an n W olf­

gang Goethe zaprzeczał stanowczo:

W iersz polityczny należy na ogół uważać w najlepszym w ypadku za środek w ypow iadania się jednego narodu, a przew ażnie naw et ty lko jakiejś jednej partii. Ale przez ten właśnie naród i tę partię zostaje taki wiersz, kiedy jest coś w art, z entuzjazm em podchw ycony. P olityczny wiersz pow inien być także traktow any jedynie jako w y tw ór danej epo­

ki, k tó ra oczywiście mija i w ierszowi tem u przez to odejmuje w przy ­ szłości wartość, jaka pochodzi z samego tem atu 14.

N ie przewidział w tym miejscu Goethe, że historia narodu może się pow tó­

rzyć kilkakrotnie, a wiersz znajdzie w tych m om entach olśniewającą aktualiza­

cję. W setną rocznicę śmierci Słowackiego, w okresie w zm ożonego zaintereso­

wania jego tw órczością i jednocześnie w alki o należne m u miejsce w tradycji

9 Pisma pośm iertne Juliusza Słowackiego. S taraniem A . M a ł e c k i e g o . T . 1. W yd. p ierw ­ sze. L w ów 1866, s. 86; w yd. drugie - T . 1, 1885, s. 83.

10 J. T r e t i a k: Juliusz Słowacki. T . 2. K rak ó w 1904, s. 28.

11 Tam że, s. 29.

12 Z nie wydanych poezji Juliusza Słowackiego p rzez H . Biegeleisena. „K łosy” 1883, n r 915, s. 1 9 ;]. S ł o w a c k i : Pisma pośm iertne..., s. 244.

13 „G łos Polskiej P artii S ocjalno-D em okratycznej” [Lw ów ] 1909, n r 250, s. 24. Podaję wg Bibliografii W. H a h n a w JSD W . K atalog C e n tra ln y B iblioteki N aro d o w ej nie notuje ty ch p o ­ zycji („rewers o k rę ż n y ” w rócił z w y n ik iem negatyw nym ), tru d n o więc ustalić, czy d ru k o w an o tam p ełn y tek st, czy też, jak często później, jedynie pierw szą strofę. T . 11. Nowego Korbuta oprać, przez H alinę G a c o w ą: Juliusz Słowacki. W ro cław -W arszaw a-K rak ó w 2000, s. 130, w y ­ m ienia tę pozycję - co nadal jednak nie pozw ala ustalić, czy w y d ru k o w a n o p ełn y tekst. Szansa znalezienia „G łosu Polskiej P artii S ocjalno-D em okratycznej” w zrasta, jak m i to sugeruje prof.

Józef B a c h ó r z , odkąd dużo łatwiej dojechać do L w ow a niż przed laty.

14 J.P . E c k e r m a n n : R o zm o w y z Goethem. T. 2. P rzeł. K. R a d z i w i ł ł i J. Z e l t z e r . W arszawa 1960, s. 202.

literackiej, nieprzypadkow o szczególną uwagę zw rócono na tę właśnie przypo­

wieść. Już w listopadzie 1948 ro k u „Razem” drukuje pełną wersję brulionow ą15, która pojawia się jako pierwszy wiersz na stronie zatytułowanej Poezja polskiego proletariatu; po nim następują zdecydowanie bardziej odpowiadające ideologii tytułu: Ryszarda Berwińskiego Marsz w przyszłość, Ludw ika Mierosławskiego H ym n rewolucyjny, Ludw ika W aryńskiego M azur kajdaniarski, Feliksa Perla A rm ia postępu i dalsze, po W ładysława Broniewskiego Magnitogorsk albo roz­

mowa z Janem. Całość odpow iednim kom entarzem opatrzy ł A ndrzej Braun, sprowadzając i wiersz Słowackiego do wspólnego m ianow nika: „troska o losy ojczyzny”. Tę samą pełną wersję podaje w maju 1949 roku „W iarus”16. W tym samym miesiącu jeszcze trzy k ro tn ie ukaże się pierwsza strofa wersji brulio n o­

wej: ponow nie na łam ach „Razem ”, w m iesięczniku oficerskim „Nasza M yśl”

i w „Młodej W si” z nadtytułem Poeta Polski sprawiedliwej17. Z kolei pierwszą strofę tekstu u tw o ru drukują „Szpilki”, wybijając m ajuskułą ostatni w yraz18.

O bok , co jest cenną w skazów ką interpretacyjną, doskonale dobranym k o n tek­

stem, zam ieszczono inny fragm ent [Przypowieści i epigramatów]:

D rą się o w olność - Boże nachylaj im grzbietu, Bo w olność - jest jakoby posiadanie fletu;

Jeśli go weźm ie człow iek m uzyki nieświadom, Piersi straci - i uszy sfałszuje sąsiadom.

JSD W X II, cz. 1, 296

Ironia H am leta nakłaniającego G ildensterna do gry na flecie zostaje tutaj przeniesiona na płaszczyznę szerszą niż zagadnienie w pływ u na drugiego czło­

wieka: parabola służy podbudow ie tezy o predestynacji rów nież w kwestiach politycznych.

O ba fragm enty [Przypowieści i epigramatów] um ieszczono pod rysunkiem Mieczysława Piotrow skiego, przedstawiającym szlachtę w „saskim” nastroju - z kielicham i w dłoniach, a z podgolonych czubów już się kurzy; m ógłby on

15 „Razem ” 1948, n r 22, s. 7.

16 „W iarus” 1949, n r 9, s. 16. A u to r ko m en tarza podpisanego „K .K.” odczytuje u tw ó r zgod­

nie z ideologicznym i p otrzebam i czasu: „Siowacki w poniżej p rzy to czo n y m w ierszu zaatakow ał szlacheckich działaczy p olitycznych, k tó rz y p od słow em »Polska« rozum ieli jedynie w łasne kla­

sowe interesy, a słuchać naw et nie chcieli o uw olnieniu chłopów spod jarzm a pańszczyzny i nada­

niu praw in n y m uciśnionym w arstw om społecznym ”. Padają jeszcze określenia: „poeta p raw dy”

i „poeta w alki o sprawiedliw ość społeczną”.

17 „R azem ” 1949, n r 20, s. 5; „N asza M yśl” 1949, n r 5, s. 37; „M łoda W ieś” 1949, n r 10, s. 8. W ty ch trzech w ypadkach W . H a h n w Bibliografii dołączonej do JSD W m ylnie podaje inc. Szli krzycząc: „Polska! Polska!...”

18 „Szpilki” 1849, n r 16, s. 16. Popularność wersja b ru lio n o w a zaw dzięcza bardziej katego­

rycznem u stw ierdzeniu zaw artem u w ostatnim w ersie pierw szej sestyny.

być doskonałą ilustracją odpow iednich rozdziałów Opisu obyczajów za pano­

wania Augusta III Jędrzeja K itowicza i przy po m ina znane rysunki Jana M ar­

cina Szancera do wydania Satyr Ignacego Krasickiego. Sumując, w okresie dra­

matycznego form ow ania się kształtu społeczno-politycznego odrodzonego (po Jałcie! - jakże niepełne to odrodzenie...) państw a szczególną nośność znalazło pytanie zamykające pierwszą strofę przypowieści, stąd charakterystyczne zain­

teresowanie tym utw orem pism o m asowym odbiorze czytelniczym i specjali­

stycznych periodyków w ojskow ych (ujawnia się tu wyraźniej funkcja propa­

gandowa, indoktrynująca). W iersz rom antyka znajdow ał kolejną aktualizację na dram atycznych zakrętach naszej historii19.

Oczywiście znajdujem y interesujący nas u tw ó r w w ydaniach zbiorow ych dzieł Słowackiego20, ten fakt d ruk u nie ma jednak nośności interpretacyjnej.

Rzetelność wymaga, aby odnotować jeszcze jeden przypadek publikacji, k tó ry w ywołał mały skandal literacki: oto „Ilustrowany Kurier C odzienny” z 6 marca 1935 roku zamieścił pod w spólnym tytułem Do... dwie ram otki krakow skim wierszem i w yodrębnioną tytułem Ojczyzna pierwszą strofę wersji b rulio no ­ wej utw oru Słowackiego, całość podpisana literkam i „(sn.)”21. Jak się należało spodziewać, fałszerstwo zostało szybko zdemaskowane, a to na łam ach „Wia­

domości Literackich” już 24 marca22; w pełnej oburzenia notatce pojawiają się określenia „skandal”, „grafoman i złodziej” - to o ow ym „(sn.)” - oraz spro­

19 Potw ierdzenie tej tezy, sform ułowanej wcześniej - praca w zasadniczym kształcie pow stała w 1979 r. (zob. N ota bibliograficzna) - znalazło nieoczekiw ane u rzeczy w istn ien ie w n ajn o w ­ T ow arzystw o Literackie im . A dam a M ickiew icza w zw iązku z sześćdziesięcioleciem odzyskania niepodległości: N igdy przed mocą nie ugniem y szyi (grudzień 1978 r.), p rzed ru k w: „Pism o” 1981,

stowanie, że autorem wiersza jest Słowacki. Burzliwe dzieje literackie obu do­

chow anych w ariantów m ówią w yraźnie o tym , że w yzyskiw ano jedynie ich fragm enty w celach tendencyjnych, a m ianowicie dla zasugerowania politycz­

nych jednoznaczności interpretacyjnych. N ie pojawiła się jednak dotąd próba pełniejszego rozum ienia całości.

Poszukiw anie „zasady porządkującej” rozpoczynam y oczywiście od bada­

nia stru k tu ry m etrycznej tekstu. Jest ona zdumiewająco regularna - m am y do czynienia z klasycznym w polskiej poezji wierszem sylabicznym w odmianie trzynastozgłoskow ca (7 + 6): stałą liczbę sylab we w szystkich wersach (w w er­

sji brulionow ej również!) w spiera analogicznie stała średniów ka (po siódmej sylabie). N ad to stałej klauzuli paroksytonicznej tow arzyszy paroksytoniczny akcent przed średniówką. M iarę regularnego wiersza sylabicznego dopełnia re­

gularnie rozłożon y rym żeński. Fakt to o tyle godny odnotow ania, że dostrze­

gamy tu w yraźne odstępstwo od zasadniczej tendencji, jakiej podlegała ry tm i­

ka Słowackiego. Barbara Łopatków na w pracy O form ie wierszowanej liryków i drobnych utw orów Juliusza Słowackiego23 zw róciła uwagę na no w ato rstw o poety w zakresie stru k tu ry m etrycznej, w szczególności podkreśliła odejście Słowackiego od w zorca sylabicznego w stronę wiersza sylabotonicznego niere­

gularnego, a naw et tonicznego (Oda do wolności, Hymn)-, do tonizm u zdecy­

dowanie wraca poeta w ostatniej fazie tw órczości24. Ale nie w [.Przypowieściach i epigramatach]! Tem u okresow i twórczości w nikliw e studia poświęciła Maria D łuska, dostrzegając dojrzew anie to n iz m u , idące od Snu srebrnego Salomei przez Księcia Niezłomnego i Księdza Marka (w tej kolejności!) do Zawiszy Czar- nego25.

W obec charakterystycznej dla końcow ego okresu tw órczości Słowackiego form y sylabotonicznej ze skłonnościam i do tonizm u pojawienie się form y sy- labicznej należy uznać za s t y l i z a c j ę , odwołanie do wzorca preferowanego wcześniej. F orm a narzuca skojarzenia z epiką, z w szystkim i przysługującymi jej kategoriam i. Jakkolw iek bow iem w zorzec trzynastozgłoskow ca sylabicz­

nego w historii literatury polskiej podlegał swoistym przem ianom 26 i w ystępo­

23 B . Ł o p a t k ó w n a : O fo r m ie wierszowanej liryków i drobnych utw orów Juliusza Słowac­

kiego. Twórczość młodzieńcza. „Prace H istorycznoliterackie K atedry H istorii L iteratury Polskiej”.

K atow ice 1962, s. 181-216. i w ysuw aniu się na pierw sze miejsce paroksytonicznego akcentu przed średniów ką i w klauzuli.

Więcej uw agi pośw ięca tem u zagadnieniu M aria D łuska w rozdziale M etam orfozy trzynastozgło­

skowca (M. D ł u s k a : Studia z historii i teorii wersyfikacji polskiej. W yd. drugie rozszerzo n e.

T . 1. C z. 2: Sylabizm ścisły. W arszaw a 1978, s. 189-250).

wał we wszystkich rodzajach utw o rów poetyckich, to szczególnie wyraziście zapisał się jako form a u tw orów poetyckich27, że z najbliższych Słowackiemu u tw orów w spom nim y ty lko Sofiówkę Stanisława Trem beckiego, Marię A n to ­ niego Malczewskiego, Pana Tadeusza Mickiewicza czy wreszcie jego własną Go­

dzinę myśli.

Interesujący nas wiersz to m iniatura epicka. N a rra to r stwarza po zo ry bez­

stronności i obiektyw izm u; jednolitości stru k tu ry m etrycznej wiersza odpo­

wiada - jak się wydaje - na tym poziom ie stała pozycja narratora. Jego relacja spełnia w arunki suchego spraw ozdania z dw óch spotkań z Bogiem: bohatera zbiorow ego i indyw idualnego. Ale przy jrzyjm y się bliżej obu sestynom , już bowiem samo zestawienie zawiera w sobie kontrast: zbiorow ość i jednostka.

O zbiorow ości n a rra to r w ypow iada się, używając nieprzyjem nych dla ucha, szumiących i syczących spółgłosek (szczelinowych i zwarto-szczelinowych), na­

grom adzonych tu w niezw ykłym zagęszczeniu w szeregach: „Szli krzycząc”,

„Chcąc krzyczeć”, „Szli dalej krzycząc”, „Spojrzał na te krzyczące” i to jeszcze w sąsiedztwie „Polska! Polska!”, „zapom nieli na ustach w y ra z u ”, „do synów się p rzy z n a ”, „z M ojżeszowego pokazał się k rzak a”. D om inują tu spółgłoski szczelinowe: s, z, s, ź, w ydatnie wspom agane przez przedniojęzykow e: c, ć, tak że m ożem y tu m ówić o ich nadfrekw encji. N atom iast o bohaterze d ru ­ giej strofy odmiennie - jasne, otwarte samogłoski składają się w hym n pochwal­

ny: „A drugi szedł i w ołał w niebo w znosząc d ło n ie”, naw et „M ojżeszow y krzak ” - obraz i szereg dźw ięków po w tó rzo n y współgra tu raczej z dom ina­

cją samogłosek; chrzęst, zgiełk zastępuje indyw idualne w yznanie. N a rra to r ujawnia emocje, w yraźnie sym patyzuje z indyw idualnym partnerem dialogu z Bogiem.

A ntytetyczność obu strof, dająca się bez trudu zauważyć już na poziom ie instrum entacji głoskowej, niezw ykle starannie - chciałoby się tu powiedzieć - przez poetę zorkiestrow anej, znacznie wyraźniej zostaje uw idoczniona na pla­

nie sem antycznym : zbiorow ość krzykliw a jak tłum na dziedzińcu św iątyni, zgiełk kupców i pośredników w wym ianie pieniędzy miesza się jeszcze z od­

głosami miasta (do takiego rozszerzenia obrazu upraw nia interpretato ra silnie akcentowany kontekst biblijny, zwłaszcza kontekst ewangeliczny), zbiorowość

„zapomina na ustach w yrazu” - toteż zostaje skarcona zapytaniem o sens k rzy ­ ku (w wersji brulionow ej dezaprobata została w yrażona dobitniej, n a rra to r zaobserwował bowiem nawet jednoznaczną reakcję przyw ołanej do porządku zbiorowości: „Bóg [...] przeraził je w szystkie...”). Jednostkę już na wstępie w y­

wyższa, umieszcza w sferze sacrum m odlitew ny kapłański gest w zniesionych dłoni, jej program - przedkładany w form ie pokornej prośby, nie krzykliw e­

go, pełnego nie uświadamianej sobie arogancji żądania - zostaje przyjęty z apro­

batą? Tak zdaje się sugerować nieco wyraźniej wersja brulionow a:

27 Z. K o p c z y ń s k a i L. P s z c z o ł o w s k a : 0 wierszu rom antycznym . W arszaw a 1963.

9 „Chcesz ty ...”

Ziemię bow iem pod sobą ma i Boga w sobie A Pan w nim jako ogień - i już nie nad krzakiem -

[•••]

D ystansow i pom iędzy Bogiem i człowiekiem , charakterystycznem u dla Stare­

go Testam entu, przeciw staw iona zostaje chrześcijańska d oktryna zjednoczenia

go Testam entu, przeciw staw iona zostaje chrześcijańska d oktryna zjednoczenia