• Nie Znaleziono Wyników

Przekonanie o ocalającej roli pisma, w tym przede w szystkim poezji i ta­

kiej samej funkcji poety, nie jest odkryciem rom antyków . O d niepam iętnych

1 Z listu Z y g m u n ta K rasińskiego do K ajetana K oźm iana (cyt. za: Zygmunta Krasińskiego myśli o sztuce. Z ebrał [...] A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i . L w ów 1912, s. 68).

czasów tow arzyszyło rodzajow i ludzkiem u m arzenie o nieśm iertelności. Do większych osiągnięć dawnej myśli zaliczyć wypada niewątpliwie niezachwiane przekonanie myślicieli, że środkiem zapewniającym ocalenie od zapom nienia, utrw alającym to, co przekazuje, upam iętniającym jednocześnie imię autora dzieła, jest pism o2. Z perspektyw y początku XXI wieku, z niejakim zaskocze­

niem, które po chwili nam ysłu przekształca się w pokorę wobec głębi um ysłu starożytnego pisarza, czytam y tekst zapisany przed czterem a tysiącami lat na p apirusow ym zw oju. W okresie tzw . Średniego Państw a, rozciągającego się wzdłuż żyznej doliny N ilu, żył człowiek, k tó ry jakże prosto w yróżnił spośród w szystkich ówczesnych grup społecznych m ędrców , ludzi wykształconych:

N ie zbudow ali sobie piram id z brązu ani pom ników z żelaza. N ie zo­

stawili po sobie dziedziców-dzieci, k tóre by p rzy życiu u trzym yw a­

ły ich im iona, lecz u czy n ili dziedzicam i k s i ę g i i n a u k i , k tó re stw orzyli [...]. Księga więcej daje p o ży tku niż pom n ik nagrobny, niż grobowiec, a oni pobudow ali sobie grobowce i piram idy w sercu tego, k to wspom ina ich imiona... Człowiek zniknął, jego zwłoki w proch się rozpadły, jego współcześni złączyli się z ziemią i t y l k o k s i ę g a spra­

wia, że pamięć o nim krąży z ust do ust. P i s m o jest bowiem bardziej pożyteczne niźli dom z kamienia, niż grobowiec na Zachodzie, lepsze jest niż rozkoszny pałac, niż pom nik w św iątyni3.

Świat form religii staroegipskiej i wyrastający zeń oryginalny światopogląd zdecydowanie odbiegały od naszych dzisiejszych przeświadczeń, wywodzących się w znacznej mierze z idei judaizm u i chrześcijaństwa. Była to religia kultu, religia ksiąg. O to człowiek - niezbyt wysoko postaw iony w hierarchii społecz­

nej, skoro nie miał praw a do m umifikacji i nie było go stać na solidny (w sen­

sie materialnym) grobowiec - wyrażał wiarę w możliwość długiego „życia” swe­

go imienia. „Księgę” m ożem y tutaj rozum ieć4 rów nież jako „wiedzę”, przeka­

zyw any oralnie - „z ust do ust” - t e k s t , m ą d r o ś ć , nie tylko jako u tw ó r ści­

śle naukow y czy literacki.

Mniej więcej w ty m sam ym czasie, kiedy w Egipcie pow staw ały pierwsze

„teksty p iram id”, a w Indiach tw o rzy ły się podstaw y piśm iennictw a, w dorze­

czu E ufratu i T ygrysu z przekazyw anych zrazu ustnie pojedynczych jeszcze

2 N ie k tó re z p o ruszanych w tej części rozdziału zagadnień zasygnalizow ałem już w refera­

cie Kryzys mecenatu w ygłoszonym na IV M iędzynarodow ej K onferencji N aukow ej „N auka a ja­

kość życia” (W ilno, 17-24 czerw ca 1996 r.).

3 C y t. za: Rylcem i trzciną. Myśli starożytnego Wschodu. W y b rali i p rzei. z ory g in ałó w T. A n d r z e j e w s k i i A. S z c z u d ł o w s k a te k sty egipskie, R. R a n o s z e k tek sty babiloń­

skie, W . T u b i e l e w i c z te k sty hebrajskie i aram ejskie. W arszaw a 1859, s. 11-12.

4 S. M o r e n z: Bóg i człowiek w starożytnym Egipcie. Przeł. M. S z c z u d i o w s k i . W arsza­

w a 1972, s. 20.

pieśni (najstarsze ich fragm enty sięgają początków historii naszej k u ltu ry i cy­

wilizacji - czwartego tysiąclecia przed naszą erą!) rodziła się jednolita całość eposu o Gilgam eszu. Poszukujący sensu życia ty tu ło w y b o h ater zw raca się w dram atycznych okolicznościach do swego przyjaciela Enkidu, aby ten - po jego śmierci, gdyby Gilgamesz poległ w starciu z potw orem H um babą - opo­

wiedział o jego czynach. Przyjaciel jest m u p o trzebny nie tylko jako wsparcie w boju, rów nież jako świadek jego bohaterstw a i w spółtw órca m itu. Z odw a­

gą herosa współgra jego niezachw iana pewność: „[...] imię swe utw ierdzę po wszystkie czasy”5. Cel osiągnie zarów no dzięki własnym czynom , jak i opowie­

ści naocznego świadka. Z dw unastu glinianych tabliczek znaczonych prostym i nacięciami pisma klinowego (oświetlone promieniami słońca już przed tysiącami lat przekazyw ały mniej więcej tę samą treść6) w yzierała odw ieczna tęsknota człowieka, m arzenie o nieśmiertelności.

C zyn wielki, bohaterski musi mieć swego świadka i piewcę. O to - nieco młodsza - myśl poety indyjskiego, zapisana w sanskrycie:

Jak osiągnąć może sławę książę, K tórem u brak poety wybornego?

Iluż tych książąt chodziło po ziemi, A nie pozostało po nich nawet imię?7

Rola poety, jego talent - dar bogów, w procesie upam iętnienia są niezw y­

kłe, decydujące. T oteż poeci-śpiewacy zajmowali w starożytności, jak się zda­

je, uprzyw ilejow aną pozycję na dw orach gościnnych w ładców . W ym ow ne świadectwo przekazuje nam H om er, w którego Odysei spotykam y na dworze

„wielkodusznego” A lkinoosa - króla Feaków - otoczonego czcią, niew idom e­

go poetę D em odoka. T oż Agam em non, wyruszając z Argos na w ojnę przeciw

5 Gilgamesz. Epos starożytnego Dwurzecza. Z rek o n stru o w ał i przeł. oraz w stępem o p atrzy ł R. S t i 11 e r. W arszaw a 1980, s. 56 (Bibliotheca M undi). N ie biorę tu p o d uwagę m łodzieńczego przekładu Józefa W ittlin a z 1922 r., gdyż jest to jedynie poetycka parafraza niem ieckiej parafra­

zy p oem atu akadzkiego opracow anej p rzez G eorga B urckharda (Gilgamesz. Powieść starobabi- lońska. Przeł. J. W i 1 11 i n. C zternastom a w izerunkam i ozdobił M. Ż u ł a w s k i . [Posłow iem opa­

trz y ł Z. K u b i a k ] . W arszaw a 1987).

6 Zastrzeżenie dotyczące braku tożsam ości p rzekazu ty ch sam ych znaków przed w iekam i i dziś w ynika z rozpoznania przez W altera J. O n g a przepaści pojęciow ej, jaka dzieli czasy k u l­

tu ry oralnej (a przecież, m im o z a p i s u , Epos o Gilgameszu w yrasta z całą pew nością z fo lk ­ loru, z daw niejszych pieśni p rzek azy w an y ch ustnie) i k u ltu ry piśm iennej; k u ltu ry o ralne nie posługują się logiką form alną, k tó ra „jest w ynalazkiem k u ltu ry greckiej, d o k o n an y m po in terio ­ ryzacji pisma alfabetycznego, a więc po utrw aleniu zasobów noetycznych będących pochodną spo­

sobu m yślenia, jaki zapew niło pism o alfabetyczne” (W.J. O n g: Oralność i piśmienność. Słowo poddane technologii. Przeł. i w stępem op atrzy ł J. J a p o 1 a. L ublin 1992, s. 81).

7 Z mądrości palmowego liścia. Sentencje indyjskie i austronezyjskie. O p rać. E. S ł u s z k i e - w i c z i R. S t i 11 e r. W arszaw a 1959, s. 77.

T roi, pozostaw ił swą żonę p o d opieką innego śpiewaka. Sam O dys wyjawia nadprzyrodzoną przyczynę owej czci, jaką cieszyli się aojdowie (wynikała ona z błogosławieństwa Muz); dziękując D em odokosow i za piękną pieśń o swoich bohaterskich czynach - mówi: „U wszystkich ludzi na ziemi aojdowie zażywają czci i szacunku, poniew aż pieśni nauczyła ich M uza, kochająca ród śpiewa­

k ó w ”8. Podobne w yznanie wkłada H o m er w usta Eumajosa: „Któż by obcych sam szukał po świecie? C hyba użytecznych dla kraju, takich jak wieszczek, le­

karz chorób, cieśla albo pieśniarz boski, k tó ry nas pieśnią raduje. Tacy wszę­

dzie są pożądani, jak ziemia szeroka”9. Dzisiaj nie m am y pewności, czy H om er przekazyw ał „opis obyczajów ”, czy też raczej tw o rzy ł w yidealizow any obraz, w yrażał jedynie pragnienie, aby tak właśnie w ysoko ceniono aojdów 10.

Z kolei w kulturze starożytnego Rzym u, która tak wiele przejęła z trady­

cji helleńskich, interesujący nas topos w sposób najbardziej w yraźny podjęli trzej n ajw y b itn iejsi poeci ep o k i A ugusta O k taw ian a: W ergiliusz, H o racy i Ow idiusz. Pierw szy w swej Eneidzie tak kom entuje bohaterską śmierć dwóch herosów Euriala i N izusa (fragment ten w zorow any jest w yraźnie na nocnej w ypraw ie O dysa i Diom edesa z ks. X Iliady), śmierć stanow i zarazem począ­

tek życia w pamięci przyszłych pokoleń:

Szczęśliwi obaj! Jeśli me wiersze coś mogą, Żaden dzień u p otom nych nie ujmie im chwały, D op ó ki ród Eneja K apitolu skały

D zierżyć będzie i berła nie weźmie los R om ie11.

O s tro ż n e zastrzeżenie n a rra to ra -a u to ra , sk o n trasto w an e w pierw szym z przytoczonych tu w ersów z radosnym w ykrzyknieniem (exclamatio): „For- tunati ambo: si quid mea carm ina possunt”12, brzm i nieco kokieteryjnie w ko­

lejnym zestawieniu z niezachw ianym przeświadczeniem o niezwykłej trw ało­

ści W iecznego Miasta i rzymskiej władzy nad światem. Tak więc swą sławę bo­

haterowie (tu Eneidy) po części tylko zawdzięczać mogą własnej odwadze, dziel­

ności, po części zaś zyskują ją w raz z pamięcią u potom nych dzięki epopei (pie­

śni) utalentow anego poety.

M oże się wydawać, że w tej interpretacji wyciągnięto na podstawie bardzo w ątłych przesłanek zbyt daleko idące w nioski. P rzy jrzyjm y się jednak k o n ­

8 H o m e r : Odyseja. Przeł. J. P a r a n d o w s k i . W yd. ósm e. W arszaw a 1972, s. 77.

9 Tam że, s. 261.

10 P or.: J. Ł a n o w s k i : Wstęp. W : H o m e r: Iliada. Przeł. K. J e ż e w s k a , w stępem i p rz y ­ pisam i o p atrzy ł J. Ł a n o w s k i . W yd. 14. W rocław 1986, s. X X V -X X V I.

11 W e r g i l i u s z : Eneida. P rzeł. ks. T. K a r y ł o w s k i , w stęp i objaśnienia T . S i n k o.

W yd. drugie zm ienione. W rocław 1950, s. 258.

12 Publii Virgilii Maronis Mantuani Aeneidos Libre XII. C racoviae 1717, s. 188.

tekstow i początku epopei W ergiliusza, prawdziwego początku - zgodnie z tra­

dycją pierwszego wydania - konsekw entnie pomijanego, szczęśliwie zaś zacho­

wanego w Żywotach Wergiliańskich:

Jam ten, co niegdyś z wiotkiej w ysnuł trzciny Pieśń, a wyszedłszy z borów , zmusił pola Sąsiednie, aby i najchciwszym były Posłuszne osadnikom (dzieło miłe O raczom ); szorstki zaś teraz M arsowy O ręż opiewam i męża [...]13

Przyzw yczajeni do utożsam iania początku Eneidy z form ułą pierwszego półwersu, zachowywanego w pamięci wszystkich pokoleń uczących się łaciny, owego: „Arma virum que cano”, zapom inam y o fakcie, że W ergiliusz nie do­

kończył swej epopei. W yruszył w podróż do Grecji i miał zam iar w tym cza­

sie ostatecznie popraw ić tekst, swym spadkobiercom - Lucjuszowi W ariuszo- wi i Plocjuszowi Tukce - nakazał zaś, aby spalili rękopis, gdyby zm arł przed ukończeniem tych popraw ek, przed pow rotem . Taki m aksym alizm estetycz­

ny mógł się narodzić tylko w epoce augustiańskiej. W ergiliusz zm arł w drodze, na szczęście August nakazał wydanie dzieła, w brew testam entow i p o e ty 14.

Jak widać z przytoczonego epigramatycznego i peryfrastycznego zarazem wstępu, usuniętego przez pierwszych wydaw ców (Tukka i W ariusz poddali się tu przem ożnem u ciśnieniu tradycji inw okacyjnej15), au to r antycznej epopei podkreśla swoje zasługi, odsyła do poprzedniego poem atu (Georgiki), chwali się swym talentem , jest przekonany o swej poetyckiej, literackiej w szechstronno­

ści. W tym kontekście jeszcze w yraźniej widać siłę tw órczą poety, zdolność udzielania wiecznej sławy bohaterom .

Przeświadczenie to z całą mocą wystąpi w słynnej i po wielekroć tłum aczo­

nej oraz parafrazowanej przez późniejszych poetów (m.in. przez M ickiewicza i Puszkina) odzie XX X, zamykającej ks. III Pieśni Horacego, odzie rozpoczę­

13 C yt. za: P u b l i u s V e r g i l i u s M a r o : Eneida. Przeł. i oprać. Z. K u b i a k . W arszaw a 1987, s. 14 (Bibliotheca M undi). A rystoteles k ry ty k o w a ł ty ch epików , k tó rz y „w ystępują w ca­

łym poemacie we własnej osobie”, jak np. w spółczesny m u A ntym ach w Tebaidzie, w yżej zaś ce­

nił relacje n arrato ra w trzeciej osobie, jak u H o m era ( A r y s t o t e l e s : Poetyka. Przeł. i oprać.

H . P o d b i e l s k i . W rocław 1983, s. 77 i p rzyp. 12.).

14 R zecz interesująca, M ickiew icz w w y k ład zie I W ykładów lozańskich (z 12 listo p a d a 1839 r.) w y p o w ied ział dość k o n tro w e rs y jn y , aczk o lw iek n ie o ry g in a ln y - jak podaje a u to r opracow ania Julian M a ś l a n k a - sąd: „W ergili tak dalece obaw iał się p o ró w n an ia z H o m e ­ rem , że chciał zniszczyć Eneidę” [A M W R VII, 171, k o m en tarz na s. 377, przekład J. K o w a l ­ s k i e g o ] ,

15 P or.: J. B r z o z o w s k i : M uzy w poezji polskiej. Dzieje toposu do przełom u rom antycz­

nego. W rocław 1986, s. 48-49.

tej przez poetę nieśm iertelnym incipitem : „Exegi m o num entum aere peren- n iu s”16 i zawierającej jeszcze jedno przy n ajm n iej „słow o sk rz y d la te ”: „non om nis m o riar”. O dnajdujem y w tej pieśni echa myśli egipskiego mędrca, żyją­

cego dwa tysiące lat przed H oracym ; nie sprow adzajm y jednak problem u do prostych porów nań: „królewskich piram id”, nad które w yższy jest „pom nik”

Horacego i „grobowca na Zachodzie” (rejon Gizy, m.in. z trzem a największymi piram idam i Cheopsa, Chefrena i M ykerinosa), „m onum entu” Horacego i „po­

m nika w św iąty n i” z egipskiego p apirusu, m usielibyśm y bow iem dokonać ogrom nego uproszczenia pom ijającego różniące obu au to ró w w ierzenia tak odległych i odm iennych religii, zwłaszcza w zakresie eschatologii.

Świadomi, że dotykam y tu zaledwie krawędzi ludzkiej tajemnicy, podkreśl­

m y: na p rześw iadczenie egipskiego m ędrca, iż pism o ocala od zap o m n ie­

nia, nakłada się myśl indyjskiego autora o szczególnej roli poety w procesie upa­

m iętniania, myśl potw ierdzona przez H o m era17 i W ergiliusza, tu w pieśni H o ­ racego w ystępująca w zdum iewającej późniejsze w ieki kum ulacji pew ności siebie, k tó ra b y łab y zw y k ły m zaro zu m ialstw em , gdyby nie to , że jednak spełnia się nadal. Pamięć i sława bohaterów W ergiliusza i Horacego oraz ich sam ych jako autorów w iekopom nych dzieł przetrw ały poza granice ich w y­

obrażeń.

Jeszcze w iększym stopniem pewności siebie w interesującym nas tu aspek­

cie wykazał się Ow idiusz w Zakończeniu zawierających poetycki katalog m itów M etam orfoz:

Skończyłem dzieło. N ie strawi go ogień, burza, żelazo, nie pochłonie czas niszczący. Nadejdzie dzień, co tylko nad ciałem ma władzę, i kres położy niepewnemu życiu. Lecz lepszą, trwalszą cząstką wzniosę się nad gwiazdy. N igdy nie starte będzie moje imię. D okąd w podbitych kra­

jach sięga Rzym u władza, wszystkie mnie będą czytały narody. A jeśli m ożna wierzyć przeczuciom poety - po wszystkie wieki będę żyw y18.

M otyw poetyckiej sławy, tak dobitnie w yrażony w przyw ołanej tu odzie X X X ks. III Pieśni H oracego, poczyna dom inow ać w większości jego pieśni

16 H o r a c y : Pieśni (Q. H o r a t i i F l a c c i : Carmina). Przeł. S. G o ł ę b i o w s k i , p rzy p i­

sy i sk o ro w id z oprać. G. P i a n k o i L. W i n n i c z u k. W arszaw a 1972, s. 342.

17 Pieśniarz Fem ios, syn T erpiosa - p rzy m u szan y do śpiew u przez zalo tn ik ó w na dw orze O dysa - błaga go o litość, odw ołując się do n ad przyrodzonych sił (źródła tem atów ) oraz do ludz­

kiej słabości kró la Itaki: „D o kolan się tw o ich kłonię, O dyssie, ulituj się i oszczędź. T obie same­

m u b y ło b y później żal, żeś zabił aojda, k tó r y bogom i lu d zio m śpiew a. S am ouk jestem , bóg zaszczepił m i w łonie w ątk i rozm aite. I ciebie zdołam opiew ać jak boga” ( H o m e r : Odyseja..., s. 326-327).

18 O w i d i u s z : Przemiany. W y b ó r tek stu i przekład A. K a m i e ń s k a . W arszaw a 1969, s. 115.

w kolejnej ks. IV. Tak w odzie IX („Ne forte credas...”), że ograniczym y się do jednego tylko przykładu: podm iot m ówiący przekonuje czytelnika-słucha- cza, że dzięki sztuce („per artis”) jego imię nie zginie, podobnie jak zachow ały się imiona Pindara, Alkajosa, Stezychora i A nakreonta, chociaż - zdawałoby się - wszystkich przewyższa Hom er. Tu następuje słynny fragment, mówiący o tym, że nie jedna H elena opuściła dom ro dzinny i nie raz burzono Troję, a jednak w pamięci pokoleń przetrw ały ty lk o te w ydarzenia, k tó re uw iecznił w swej pieśni genialny poeta.

D o tej tradycji odw ołał się w swojej parafrazie najw ybitniejszy poeta p o l­

skiego renesansu Jan Kochanowski. O to stosow ny, bodaj najczęściej cytow a­

ny fragment jego poem atu M uza:

N ie sama od przyjaciół ni od m atki z łona W obce kraje H elena m orzem uniesiona, N ie jeden Menelaus o żonę się wadził,

N ie pierw szy A gam em non tysiąc naw prow adził, N ie raz Troja burzona; przed H ek to rem siła

M ężnych było, któ rym śmierć p rzy ojczyźnie miła.

Ale wszyscy w m ilczeniu w iecznym pogrążeni, Że poety znacznego rym y przebaczeni19.

W kolejnych wersach poem atu K ochanow ski przyw ołuje przy kład y H o ­ mera, k tó ry „w tej liczbie przedniejszy”, i W ergiliusza (wspomina ich - przy ­ pom nijm y - dzięki parafrazie pieśni Horacego), odkrywając ty m samym przed czytelnikami własne marzenia.

Szerszy w yw ód w interesującej nas kwestii pom ieścił w swej Pieśni wesel­

nej II Do Zygm unta I I Augusta, Króla Polskiego K lem ens Ja n ic k i20. W ielkie, chw alebne czyny, aby o p arły się niszczącej sile czasu, wym agają rozgłosze­

nia ich w piśmie. Sławę m oże więc zapewnić królow i troska o uczonych, hi­

storyk ó w i poetów , a Z ygm unt A ugust pow inien się w zorow ać na p rzy k ła­

dzie Jagiełły. C zyny Lecha i Kraka nie są znane, n ik t na naszych ziemiach nie um iał jeszcze w ich czasach pisać, a dawni Grecy, Achilles i inni waleczni spod T roi, kró lo w ie R zym ian i M edów będą w spom inani, d o póki istnieć będzie świat.

W reszcie w rom antyzm ie, że p o m iniem y tu stadia pośrednie, ale w olno nam to uczynić ze względu na szacunek, jakim darzyli rom antycy tw órczość Kochanowskiego i częste ich lektury tekstów autorów łacińskich (w orygina­

le!), m otyw trwałości poetyckiego, artystycznego przekazu o heroicznych do­

19 J. K o c h a n o w s k i : Dzieła polskie. O prać. J. K r z y ż a n o w s k i . W yd. siódm e. W arsza­

wa 1972, s. 129.

20 K. J a n i c k i: Utwory łacińskie. Przeł. M. J a z i e n i c k i . L w ów 1933, s. 186-187.

konaniach władców, bohaterów , m oty w zachow yw ania w tej form ie wiedzy o przeszłości swego narodu i państw a, najdobitniej ujmie w znanych wersach Pieśni W ajdeloty (Pieśń IV Konrada Wallenroda) Adam M ickiewicz; posłuchaj­

m y raz jeszcze:

Płom ień rozgryzie m alowane dzieje, Skarby m ieczow i spustoszą złodzieje, Pieśń ujdzie cało [...]

A M W R II, 101

Pieśń jest trwalsza, a przez to bardziej cenna dla narodu niż obraz, malar­

stwo historyczne, niż inne bogactwa, pom niki k u ltu ry materialnej, kuszące nie­

raz w artością samego kruszcu, podległe jednak rozpadow i i bezbronne wobec grabieży. Trwalsza jest pieśń, k tó rą „z ust do ust” niesie tradycja.

Podobnie i Słowacki, chociaż dopiero w okresie m istycznym , nawiąże do interesującego nas tu m o ty w u w niezw ykłej strofie poem atu filozoficznego 0 Dziejach Sofos i Heliona:

Zapraw dę - przez połow ę ten, co opowiada Dzieli cześć - z tym , co czynił. M oże się okaże N aw et w dniu ostatecznym - gdy w łożone tw arze N a prochy podgrobow e - przed słońcami staną, Że pom iędzy śpiewaka sławą i śpiewaną

Jeden jest grób... i urna... dwóch nie ma popiołów [...]

JSD W XV, 127

Słowacki, p od ob n ie jak W ergiliusz, nie ma pew ności, jednak dopuszcza 1 taką m yśl, że działania poety, akt tw ó rczy uzyska w „ostatecznym ” ro zra­

chunku tę samą wartość co czyn historyczny. Idzie więc dalej niż bezim ienny poeta, spisujący swe myśli w sanskrycie, niż H oracy i Ow idiusz: zasługa po­

ety pow inna być rów nie ważna, rów nie w artościow a co czyn bohatera.

To przykłady, chciałoby się powiedzieć, śmiertelnie poważne, przecież nie jedyne. N a dw oisty charakter problem atyki pamięci i sławy w obrębie polskie­

go ro m an ty zm u zw rócił już uwagę Ireneusz O packi w pracy poświęconej - nomen omen - „Pamięci Stanisława Pigonia”, Pom nik i wiersz. Pamiątka i po­

ezja na przełomie oświecenia i rom antyzm u21; obok zaszczytnej funkcji przeista­

21 I. O p a c k i: Pom nik i wiersz. Pamiątka i poezja na przełomie oświecenia i romantyzmu.

W : T e g o ż : „ W środku niebokręga". Poezja romantycznych przełom ów. K atow ice 1995, s. 126 i nn. W yrastająca z obsesji przem ijania „tak charakterystyczna dla rom antyzm u obsesja pragnienia u trw a le ń ” przejaw ia się we w szystkich form ach w ypow iedzi - od dziennika i w iersza sztam bu­

chow ego po ro m an ty czn ą w ersję epopei (tamże, s. 172).

czania się literatury w pom nik - materialne świadectwo przeszłości rom antyzm nader pobłażliw ie odnosił się do chuligańskich w y b ry k ó w , polegających na pozostaw ianiu im ion i obszerniejszych napisów przez w andali-wędrowców na autentycznych zabytkach, pom nikach, kolumnach, piramidach22 (tam przykłady z Mickiewicza - Do mego cziczerona i Słowackiego - W im ionniku pani B. R.

oraz Na szczycie piram id).