• Nie Znaleziono Wyników

Gdyby czytelnikowi poezji Gałczyńskiego zdarzyło się postawić uprawomocnione zwykłą, ludzką ciekawością pytanie: „jaka była Natalia?”, w sensie najbardziej dosłownego, fizycznego jej wyobraże- 11

nia, mógłby on poczuć się bezradny. Owszem, poeta, jak wcześniej wskazywałam, niejeden raz informuje, poprzez epitety użyte w funk­ cji imion, że jest ona —smagła, smukła, pochmurnooka, że to pani zamyślona z kwiatami, jak w Wizycie (1936), itd., lecz są to zazwyczaj tylko niektóre cechy zewnętrzne lub charakterologiczne. Czy mamy podstawy oczekiwać, że z tych ułomków wyłoni się skończony pod każdym względem portret bohaterki lirycznej, czy też przeciwnie, na podstawie wyselekcjonowanych przez „portrecistę” elementów raczej sami musimy to uczynić. Myślę, że w przypadku wszelkich portre­ tów literackich zachodzi właśnie ta druga ewentualność23. Pozostaje więc zaufać temu, co oferuje Gałczyński, jego poetyckim sposobom wydobywania w stwarzanym wizerunku lirycznym podobieństwa do osoby portretowanej - wszak uchwycenie podobieństwa jest zawsze pierwszoplanowym zadaniem portretującego24.

Ze takie wyzwanie artystyczne wyznaczał sobie poeta przez cały okres trwania związku małżeńskiego, a pragnienie to nasiliło się szcze­ gólnie w ostatnich miesiącach życia, można dowodnie się przekonać, czytając expressis verbis wypowiedzianą deklarację w cyklu poetyckim

Pieśni (1953). Brzmi ona tak:

[...] Pióro maczam w kałamarzu i litery wyprowadzam.

Niech staną rządek przy rządku jak ptaki złote i modre, by z najprawdziwszego wątku powstał najprawdziwszy portret.

W „najprawdziwszym portrecie” Natalii, malowanym przez całe wspólne życie, daje się zauważyć uderzającą prawidłowość: dyskret­ ną erotyzację opisu, wywołują powtarzające się przywoływania tych miejsc ciała ukochanej, za każdym razem innych, na których w da­ nej sytuacji skupia się uwaga zakochanego poety, np. a my wiosnę widzimy w szmaragdzie, / na pierścionku, na twym jednym palcu;

23 Wszelkie czynności konkretyzacyjne polegają na wypełnianiu „miejsc nie- dookreślenia”, jak dowodził Roman Ingarden.

Lecz na cóż Kreml, gdy mam twe biodra? / biodra są złote, a noc mo­ dra; Zona kwiat stawia na oknie, / drzewo w kominie bzyka, / na ręce złocone ogniem, /p łyn ie muzyka {Pieśń cherubińska, 1930); smagła dziewczyna o rzewnych rzęsach; Rzęsy najdłuższe ze wszystkich. .. /

Oczy mędrsze od Miner w\ czy wreszcie w poemacie Bal u Salomona

(1933):

I znów, i znów z końca ciemnego korytarza zbliżasz się jak świecący posążek.

„To są jej piersi - myślę - a to «głazki», a to brzuch tetrachordu godzien

i ten uśmiech tak płochliwy, tak kaukaski...” [...] - Wyfruń - mówię - odwiedź jaką światłosiosrrę. Gwiazda jesteś, masz ram iona takie ostre.

W trakcie powojennej tułaczki po opuszczeniu obozu jenieckie­ go, podczas „pielgrzymki” do portretu księżniczki Krystyny Duńskiej pędzla Hansa Holbeina młodszego, poeta po raz kolejny odkrywa, kto nadaje sens jego życiu, dzięki komu dokonywa się krystalizacja wartości życia i uprawianej sztuki:

[...J W Polsce została Natalia

[...] - I tak się rozpoczęła po schodach ta podróż chwiejna: Szedł Julek, Talia i Klio

w pielgrzymce do pana Holbeina,

na końcu ja, drżąc jak trzcina. Więc śmiała się ze mnie Talia. Sądziłem, że będzie Krystyna, a to właśnie była Natalia:

łok cie podobnie śmieszne, uszy z drogiego kamienia. (Deszcz ustał. I księżyc wzeszedł. I zaczął się przypływ sumienia.)

Wrzasnąłem jak we śnie, widząc takie same dłoniekon w alie

-i łzy na Krystynę upadły, na Talię i na Natalię.

(Na dłonie Krystyny księżniczki Mediolanu

malowanej przez malarza Holbeina, Paryż, grudzień 1945) Zaś po powrocie do kraju:

[...] nade mną bizantyjsko płynęła moja muza,

kobieta z oczym a Natalii, która jest niezweryfikowaną boginią.

( W jazd na wielorybie, 1947)

Co prawda w Kronice olsztyńskiej poeta w wyodrębnionej, dwu- wersowej cząstce poematu (VIII) twierdzi: Ze wszystkich kobiet świa­ ta / najpiękniejsza jest noc, a w następnym fragmencie dopowiada, że chodzi o noc miłosną, dla której nie ma kresu, to ostatecznie nie mamy wątpliwości, iż chodzi o piękno ciała Natalii. Bo oto dalej czytamy:

Kiedy słońce przechodzi przez swe zachodnie wrota, widzę twe ciało w wodzie jak posążek ze złota.

Mogłoby się wydawać, że owa waloryzacja cielesności dokonuje się w całej liryce miłosnej Gałczyńskiego poprzez „dekonstrukcję”, czego koronnym dowodem stają się powyższe podkreślenia, wy­ punktowane nazwy części ciała. Dalej, można by odnieść wrażenie, że owa anatomiczna detaliczność nosi znamiona futurystycznej eks­ presji, jak na przykład w malarstwie Picassa.

Sądzę, że u Gałczyńskiego mamy jednak do czynienia z czymś całkowicie odmiennym. Zdarza się w pierwszym odruchu myśleć, że opisywanie piękności kobiecej dokonywa się li tylko na zasadzie przywoływania tych szczegółów jej urody, na które najsilniej reaguje męskie oko. Jest inaczej. W sztuce poetyckiego portretowania Gał­ czyńskiego dominuje imperatyw respektowania reguł wielowiekowej konwencji o rodowodzie biblijnym25. Tak więc anatomiczne wylicze­

25 Wielce pouczające pod tym względem byłoby zestawienie zasad miłosnego obrazowania Gałczyńskiego z tym wszystkim, co znajduje się w Pieśni nadpieśnia-

nia, zdałoby się tylko będące mimetyczną rejestracją właściwości, za każdym razem wprowadzają czytelnika w nie do końca przewidywal­ ne obszary skojarzeń, zawartych w ewokowanym przez te słowa polu semantycznym26.

Powiedzmy od razu: tak było nie tylko w Biblii, ale także u mi­ strza z Czarnolasu, który sławiąc piękno tajemniczej Magdaleny, wraz z powtarzaną prośbą - „ukaż mi”, wymieniał kolejno: tw arz, złoty włos powiewny, oczy gwiazdom równe, wdzięczne usta, usta różane, pereł pełne, p iersi miernie wydane, rękę alabastrową. Owe wyliczenia zaś poszerzały „swoją aurę o zapachy, blaski, światła, migotania, zja­ wiska umykające opisowi, nieuchwytne, wabiące i łudzące pozorem, wywołujące pragnienie osiągnięcia i zdobycia niemożliwego, niedo­ stępnego, bezcennego”27.

Gałczyński zatem, nie na darmo deklarując, że jest „czeladnikiem u Kochanowskiego”, wpisuje się w nurt tak biblijnej, jak i renesan­ sowej tradycji, wyznaczającej konwencjonalny zarys miłosnego por­ tretowania. Niezwykły zaś jest w tym, że gdy, zwłaszcza pod koniec życia, portretuje Natalię (Pieśni, 1953) i nadal dokonuje „anatomicz­ nej parcelacji” jej ciała uzyskuje paradoksalnie efekt scalający; to już nie opisy czy portrety, to wręcz mistyka ciała28, a osoba ukochanej wyznacza obszar poetyckiej hierofanii. Powtórzę, to już nie tylko ona, to całe piękno natury godne uwielbienia, gdyż Natalia i dookol- na przyroda stają się jednością:

Pochylony nad mym stołem wc wschodzącej zorzy łunie

2r> Według Michała Bachrina, powinniśmy pamiętać o „stylistycznej aureoli słowa”, o „niepowtarzalnym tonie i pogłosach", gdyż: „Nie nawlekamy pojedyn­ czych słów, nie kroczymy od słowa do słowa, lecz jakby zapełniamy tę całość pożą­ danymi słowami. [...] Zaś owa zamierzona i tworzona całość ma zawsze charakter ekspresywny. Wypromieniowując swoją ekspresję (...) na każdy wyraz, zaraża go, by tak rzec, ekspresją całości". M. Bachtin, Dialog. Język. Literatura, red. E. Cza- plajewicz i E. Kasperski, Warszawa 1983, s. 120-121. Cyt. za: W. Żuchowska,

Szansa w metodzie, „Nowa Polszczyzna” 1998, nr 2.

27 W. Żuchowska, op. cit.

ręce twoje opisuję, serce twoje opisuję;

smak twych ust jak morwa cierpki i głosu pochmurną słodycz, i uszy twe jak wysepki, które z dala widział Odys.

Ten ob ło k jest twoją twarzą, ten horyzont, ta akacja. [...]

Oczywiście wypunktowane w kolejnych pieśniach pragnienie, by „ocalić od zapomnienia”: oczu chmurność, twoje ręce, twoje serce, śnieg na twoich włosach ponawiają dotychczasowe zasady ekspresji poetyc­ kiej Gałczyńskiego. Jednak całość, a zwłaszcza inicjalna pieśń zbioru, wykracza daleko poza tę, jakże ludzką, intencję artysty. Chciałoby się podczas lektury Pieśni / powtórzyć za Biblią: Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, / i nie ma w tobie skazy, gdyż Natalia i świat zdają

się wyrażać osiągnięcie upragnionej pełni, ustalenie na koniec i na zawsze harmonijnego splotu tajemnicy i czegoś dotykalnie bliskiego, emanują światłością prywatnego sacrum, miłości:

I

Gdy próg domu przestępujesz, to rak jakby noc sierpniowa zaszumiała wśród listowia, a ty przodem postępujesz.

A za tobą cienie ptasie, szczygieł, gil i inne ptaki. Świecisz światłem wielorakim od sierpniowej nocy jaśniej.

Bo ty jesteś ornamentem w gmachu nocy, jej księżycem. Przesypujesz światła w ręku z namaszczeniem, jak pszenicę.

U twych ramion płaszcz powisa krzykliwy, z leśnego ptactwa,

długi przez cały korytarz, przez podwórze, aż gdzie gwiazda

Venus. A tyś lot i górność chmur, blask wody i kamienia. Chciałbym oczu twoich chmurność ocalić od zapomnienia.

Podsumujmy: poetycko zmodyfikowana biografia, użycie kon­ kretnego imienia, zasób metaforyki, która nadaje nowe, miłosne znaczenia rzeczom nieraz nader pospolitym i zjawiskom tak dale­ ce znanym, że prawie nierejestrowalnym, powtarzalność epitetów, w tym ulubionych epitetów barwnych (zieleń, srebro, szkarłat, szmaragd, biel, czerń), waloryzujących przedstawiany świat uczuć, te i inne artystyczne zabiegi poety-małżonka wychodzą naprzeciw ludzkiej potrzebie wiary w trwanie. Tutaj - poprzez „zaczarowaną” lirykę miłosną.

Uczeń wobec fenomenu modlitwy