• Nie Znaleziono Wyników

TRYBUNA CZYTELNIKÓW

W dokumencie Zwrot, R. 48 (1996), Nry 1-12 (Stron 81-84)

Materiały publikow ane w tej rubryce um ieszczam y w oryginalnym brzm ieniu. Poglądy czytelników nie zawsze pokrywają się ze sta­

now iskiem redakcji.

WSTYDLIWA HISTORYJKA PREZYDENTA BENEŚA

Artykuł p. Otokara Matuszka pt. Druga wojna światowa, zam ieszczony w Zurrocie nr 9 /9 5 i 10/95 to niewątpliwie pożyteczna publikacja. Przede wszystkim dla młodszej generacji. Dla generacji starszej, która wojnę pam ięta z własnych przeżyć, zaw arte tu fa k ty historyczne przyw ołują i ożyw iają atm o­

sferę tamtych dni, czego żaden późniejszy historyk czy pisarz nie je s t w sta n ie swemu współczesnemu pokoleniu przekazać. Takie je st przynajm niej moje osobiste odczucie.

Historią pasjonowałem się od najmłodszych lat. Z okna naszego mieszkania rozciągał się wspaniały widok na skrawek Polski na czele z Cieszynem, jego więżą piastowską i potężną sylwetką wyższobramskiego kościoła ewangelickiego. Wi­

dzisz, syneczku - utkwiły mi w pam ięci wielokrotnie powtarzane słowa mych ro­

dziców - w tym kościele byliśmy wszyscy ochrzszczeni, ty, my, tu>oi dziadkowie i pradziadkowie. Czterej kuzyni mojej matki, Nowakowie z TrzanowicSoszowa, po najeździe czeskim w roku 1919 musieli szukać schronienia w Polsce, a starszy brat mego ojca ja ko żołnierz arm ii Hallera walczył p o d dowództwem marszałka Józefa Piłsudskiego przeciwko bolszeuńkom w znanej bituńe warszawskiej, która weszła do historii p o d nazwą „Cudu nad Wisłą“. To zapewne sprawiło, że słowo

„Polska“ we wszystkich swoich gramatycznych formach znalazło się w codzien­

nym słoumiku mych rodziców, mych dziadków, ja k zresztą i całego mojego oto- czenia, a na dnie mej duszy osadził się niezmywalny najazd czeski na Śląsk Cieszyński, w wyniku czego zostaliśmy oderwani od Macierzy.

W pow yższym artykule p. Otokara Matuszka, chciałbym poszerzyć temat doty­

czący Konferencji Teherańskięj. We wspaniałym trzytomowym dziele pt. Wielka Koalicja 1941-1945, objętości 2 454 stronice, autor, W łodzim ierz T. Kowalski, m.in. pisze: „... I tak w godzinach popołudniowych 27 listopada 1943, po długiej korespondencji, skomplikowanych negocjacjach i kilkakrotnych zaw o­

dach, Stalin, Roosevelt i Churchill znaleźli się wreszcie w Teheranie. Zabrakło natom iast prezydenta Beneśa, który rów nież tu zm ierzał. Zagrodzili mu jed ­ nak drogę Anglicy. Sjjrytny i zaw sze dobrze poinform ow any polityk, prezydent Beneś, musiał się dowiedzieć o decyzji spotkania Wielkiej Trójki i jeżeli nie o miejscu sfx>tkania, to przynajm niej o jego dacie. Wybrał się wobec tego w p o dró ż do Moskwy w czasie o d 2 5 -2 6 listopada, ab y być gdzieś na trasie mo­

żliwego miejsca spotkania i ewentualnie być tam obecnym. Kalkulacja była słuszna, bo 2 7 powinien był stanąć w Teheranie. Jednakow oż ostrożność an­

gielska przew yższyła spryt Beneśa i gdy sam olot w ylądow ał w H abanii - lot­

niczej bazie angielskiej p o d Bagdadem - po w ia do m io n o go o technicznych przeszkodach do dalszej p o d ró ży i um ieszczono ja k o gościa w pokojach goś­

cinnych kasyna oficerskiej bazy. „Przeszkody techniczne" trw ały p rze z 8 dni, p o czym Beneś p rzy b y ł do Teheranu 5 gru dn ia 1943, skąd odleciał do

Moskivy, b y tu podp isać w dniu 12 gru dnia 1943 u k ład m iędzy Czechosło­

wacją a Związkiem Radzieckim o przyjaźni, wzajem nej pom ocy i współpracy powojennej". A oto uyjaśnienie, skąd Benes dow iedział się o dacie i o miejscu Konferencji Teherańskiej, co j a wyczytałem z innych źródeł: Otóż ivyw iad pol­

ski w Londynie celowo rozpuścił plotkę w kołach zbliżonych do rządu czecho­

słowackiego w Londynie, ja k o b y prem ier rządu polskiego w Londynie, Stani­

sław Mikołaczyk, m iał w zią ć u d zia ł w tej konferencji. No i drapieżn y szczupak dał się zła p a ć na wędkę. N apiętnow ana godn a je s t dw ulicow a polityka Beneśa: Czechosłowacja ja k o ostatnie pa ń stw o Europy n a w ią za ła stosunki dyplom atyczne z e Z w ią zkiem R adzieckim dopiero w roku 1934.

Ale j u ż w roku 1935 Beneś po dpisał z nim u kład o pom ocy wzajem nej.

W czasie kryzysu monachijskiego odrzu cił p om oc rzą du radzieckiego. Na­

suwa się więc pytanie, przeciw ko kom u ów u kład m iał być skierowany?

Jeśli nie przeciw ko hitlerowskich Niemcom, to chyba je d y n ie p rzeciw ko Pol­

sce. Beneś zap ew n e liczył się z tym, ż e prędzej czy p ó źn ie j Z w iązek Ra­

dziecki będzie się chciał zrew a n żo w a ć Polsce z a p o ra żk ę w roku 1920.

W roku 1941 Beneś pon ow n ie z b liży ł się (lo Z w iązku Radzieckiego, by osta­

tecznie w roku 1943 pon ow n ie pod pisa ć w yżej w spom n ian y u kład o p r z y ­ ja źn i, pom ocy i współpracy powojennej. Owa szw ejkow ska po lityk a law iro­

w ania m iędzy Zachodem a Wschodem p rzyn iosła jed n a k o w o ż Beneśowi zn aczn y sukces. Udało m u się przech ytrzyć Stalina, bow iem w powojennych sporze w roku 1945 o Z aolzie m iędzy Polską a Czechosłowacją Stalin zdecy­

dow anie stanął po stronie Czechosłowacji. Okazało się jedn akow oż, ż e Wielki Brat nie uczynił tego bezinteresownie. W roku 1948 z a tę pom oc trzeba było zapłacić p u czem kom unistycznym , tzw. przew ro tem lutowym, a w roku 1968 „braterską pom ocą w ojskow ą pięciu p a ń stw Paktu War­

szawskiego". W tym miejscu n a w ią za ć m uszę do artyku łu p. Franciszki Chocholać pt. „Dyskusja ciąg dalszy" /G łos Ludu z dn ia 5.10. 1 9 9 5 / g dzie m.i. czytam y: „... Śląsk oczyw iście n ależał do Polski do p o ło w y XIV wieku, kiedy to K azim ierz Wielki, chcąc m ieć spokój na tronie w Krakowie, oddał śląską dzielnicę królow i czeskiem u J a n o w i Luksemburskiemu, co p a rę w ie­

ków p ó źn iej dało Beneśowi argum ent historyczno-prawny / ? / p r z y p o ­ dziale Cieszyńskiego w roku 19 2 0 “. A tera z po p a trzm y na ten argum ent z szerszego punktu widzenia: Równocześnie z oderwaniem Śląska o d Polski w połow ie XIV wieku, w wyniku ryw alizacji polsko-litewskiej dostaje się p od panow anie Polski Lwów urraz z rozległym zapleczem. Po II wojnie światow ej takim sam ym argumentem historyczno-prawnym uzasadniała Polska zajęcie Zachodniej Ukrainy. Zaznaczyć w tym miejscu trzeba, że procent ludności pol­

skiej na tym obszarze był znacznie uyższy, aniżeli procent ludności czeskiej na Zaolziu. Natom iast p o II wojnie św iatow ej o oddaniu tych terenów Ukrainie decydowały j u ż nie argumenty historyczno-prawne, ale argum enty etniczne, z tym, że Polska otrzym ała w zam ian prastare dzielnice piastowskie nad Odrą, Nysą Łużycką oraz Pomorze Zachodnie, ale niestety z wyjątkiem Zaolzia, gdzie racje etniczne zupełnie zignorowano, pozostawiając status quo z roku 1920. Ta­

jemnicę i winę za ten niecny czyn zabrał z sobą do grobu Józef Stalin.

KAROL MRÓZEK

NASZA SZKOŁA W KĘTACH

P rzeglądam w szystkie za p ro sze n ia o d 1978 r. n a tradycyjne „Święto S z k o ły “ im. B o h a teró w M onte Cassino, k tó re od b yw a się corocznie i m yśla m i o r a z ra zem n a ta k im s p o tk a n iu z K olegam i p o ró w n u je m y , p rz y p o m in a m y sobie to PIERWSZE w 1978 r. W ów czas ze b ra ło nas się sporo z dyrekto rem szk o ły L u d w ik iem G aw ędą o r a z z p a n ią n a u czy­

cielką historii K rystyną K asperczyk o r a z o p iek u n e m / d z i ś j u ż nie ż y ­ ją c y m A lo jzy m C za rk o w skim /. P rzem a szero w a liśm y w ó w c za s p r z e z

m iasto - d zia tw a , k o m b a ta n c i i przyja ciele szkoły... p o n a d 5 0 0 osób dorosłych i z a c zę ły się p ię tr z y ć trudności politycznego charakteru.

K o m itet M iejski PZPR, p o w ia to w y o r a z w o je w ó d zk i w B ielsku nie z n a le ź li w spólnego ję z y k a p o lityczn eg o w ocenie NASZEJ „ pokazow ej“

m anifestacji, w w y n ik u któ re j z m u s z o n o dyrektora s z k o ły p a n a Ga­

w ędę do „ zrezy g n o w a n ia “ z p ra c y w szkolnictw ie. A to zb ie ra liśm y się tylko n a jb liżej m ieszka ją cy kom b a ta n ci. W p o b liż u b o w iem istniała w N o w ej H ucie k .K ra ko w a ró w n ie ż szko ła im. Boh. M onte Cassino i ta m też p o c zą tk o w o n a leżałem . To w szystk o d z ię k i n iezm ą c o n e m u o p ty m izm o w i p ro f.d r hab. W. N arębskiego - ośm ielił się p r z e ż y ć „opie­

k u ń c ze g u ła g i“ n a w schodzie, M onte Cassino, b y p o w ojnie w r. 1 945- 4 6 spo tka ć i z a p o z n a ć się w Alessano z n iże j p o d p isanym , no... i p rzy ­ ja ź ń , w spółpraca trwa. Serdeczne w a m w szy stk im p o d zię k o w a n ia , boć

w szyscy się „nie z e szm a c ili“, czy te ż j a k to p o w ie d z ia ł kol. Św iszczow - s k i z L o n d y n u ubiegłego ro ku w Kętach: ślizgacze.

W ro k u 1995 z m a ły m o p ó źn ie n ie m - boć b ył 12-dnioivy ivyja zd do Włoch z o k a zji CINQUANTENARIO /p ięć d zie sięcio lecia / z a k o ń c z e n ia d z ia ła ń w ojennych i po jech a liśm y a ż n a k o n iec w łoskiego b u ta do Alessano - spotkało nas się w K ętach ró w n ie ż sporo, ale j u ż p r a k ty c z ­ nie z całej Polski. Tych K olegów z n a jb liższe j okolicy niestety j u ż bra­

kuje. B yli n a to m ia st oprócz n a m o d k ilk u ła t z n a n e j p a n i dyrekto r Ja ­ n in y Sordyl, k u r a to r o św ia ty o ra z w o jew oda z B ielska B iałej p a n prof.

M arek Trombski. Z ło ż y ł n a ręce p a n i K rysi /o p ie k u n a I z b y P a m ię c i/

cenny d a r w p o sta ci m u n d u r u sw ego c zło n ka r o d z in y - m ajora.

W sw y m serdecznym p r z e m ó w ie n iu z d o b y ł sobie sy m p a tię i z a u fa n ie na s w szystkich. Z a o lzia c y o d d a li ró w n ie ż Izb ie P am ięci, co je szc ze oddać m ogli i w ypadnie, kied yś n o w e m u p a n u D łu g a jczyk o w i p o s z u ­ k a ć śla d ó w „Odboje“ nie tylko n a Zaolziu. We W łoszech byłem p o ra z trzeci i p rzy p u szc za m , ż e ostatni.

W K ętach do końca,... k a ra w a n a w ielb łą d ó w p ó jd z ie dalej.

AN TO N I KOŻUSZNIK

W dokumencie Zwrot, R. 48 (1996), Nry 1-12 (Stron 81-84)