WANDA PINDLOWA
UNIWERSYTET JAGIELLOŃSKI
Powszechnie używ ane dziś określenie „społeczeństwo inform a
cyjne”, które skupia uwagę na roli informacji we wszystkich dziedzi
nach naszego życia, daje jednocześnie obietnice podniesienia znacze
nia zawodu, pośredniczącego między inform acją zgrom adzoną zarów no w tradycyjnych, jak i w elektronicznych dokum entach a tymi, któ rzy jej potrzebują.
Wydawałoby się więc, że bibliotekarzow i pracownikowi inform a
cji sprzyja w ia tr historii, że jego rola zostanie dostrzeżona w społe
czeństwie i u zn an a za ważną. Jak że jednak trudno przełam ać stereo
typ myślenia o tym zawodzie. Można chyba powiedzieć, patrząc na roz
wój zawodu bibliotekarza, że najbardziej „zaszkodził” mu wiek XX.
Od uczonego, który zwykł mieć dostęp do wiedzy i udzielał jej in nym, dostarczając teksty lub przynajmniej informacje, gdzie je znaleźć, przejm ow ali te funkcje pisarze. Często podejmowali się oni tego za
wodu nie tylko dla pieniędzy, ale też dlatego, aby być bliżej książek.
Zaczęli w reszcie pracować w bibliotece, uw ażając to za swój zawód.
Przygotow anie bibliotekarzy było różnorodne; nadszedł jed n ak ta k i czas, gdy ta profesja w ym agała już przygotow ania specjalistycznego, a nie tylko przyuczenia. Im więcej przybywało książek i czasopism, im więcej źródeł inform acji powstawało na świecie, im więcej biblio
tek i ośrodków informacji, tym więcej ludzi m usiało pracować w tym zawodzie. W prawdzie nie je st to zupełnie zrozum iałe, ale w oczach
społeczeństwa tracił on też coraz bardziej na znaczeniu - książka s ta ła się powszechna, a wiedzę zdobywało coraz więcej ludzi. S trażn ik wiedzy zaw artej w księgach odszedł w przeszłość, a współczesny p ra cownik książki, mniej tajemniczy, mało zarabiający, przestał się liczyć w rankingach zawodów. Powszechnie dziś uw aża się, że jest to zawód nudny, nie wymagający wyższego w ykształcenia, ponieważ „podawać k siążk i p o trafi k ażd y ”. N aw et fizyczny obraz b ib lio te k a rk i (raczej kobiety niż bibliotekarza mężczyzny), starej bezbarwnej postaci w oku
larach, w szarej sukni i być może z koczkiem z resztek włosów upiętym w tyle głowy, jest wszechobecny w społeczeństwie. A przecież tyle pięk
nych dziewcząt kończy studia bibliotekoznaw stw a i inform acji nauko
wej i wiele z nich podejmuje potem pracę w bibliotekach. Skąd więc jeszcze teraz w XXI wieku rodzą się takie odczucia? Kiedy ten zawód przegrał i czy przegrał? Oto prawie ham letow skie pytanie. Gdyby tak i image bibliotekarza funkcjonował tylko wśród osób starszego pokole
nia, można by uważać, że wyniesiono go z przeszłości, ale ten obraz wciąż jakoś nie zniknął z wyobraźni ludzi. Powodem chyba jest m.in.
przykry fakt, że coraz mniej osób uczęszcza do bibliotek i nie widzi zmian, jakie tam zachodzą. Studiujący obecnie kierunek BIN czuliby się bardziej komfortowo, jeśliby zmienić nazwę studiów i chociażby przestaw ić na początek owej nazwy słowo „informacja naukow a”. Ale czy to jest tylko problem nazwy?
Zauważyć można pewne lekceważenie tego zawodu nie tylko wśród osób spoza niego. Jak że przykre jest uczestniczenie w pracach Komi
sji Egzaminacyjnej dla Bibliotekarzy i D okum entalistów Dyplomowa
nych, gdy na pytanie: „Co Pan(i) czytał(a) ostatnio z zakresu naszej dyscypliny?” - odpowiedzią jest cisza! Osoba, która najczęściej już pełni funkcję dyrektora biblioteki lub ma nadzieję ta k ą funkcję pełnić w przy
szłości, staje przed K om isją absolutnie nieprzygotow ana. Dlaczego?
Ponieważ uznała, że ten zawód jest tak prosty, iż nie wymaga specjal
nych zabiegów zw iązanych z przyswojeniem specjalistycznej wiedzy.
Każda z osób zdających, mając za sobą jakieś studia, uw aża widocznie, że wszystko, co trzeba, zna z praktyki. Przyznać należy, że wstyd od
czuwany wówczas zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie „stołu”
jest równie przykry do zniesienia. Postawić sobie trzeba pytanie: J a k więc ten ktoś, kto będzie pełnił kierownicze funkcje, postara się o roz
wój kadry?
Gdy przyjąć bibliograficzny rodowód inform acji naukow ej, która przeszła także przez etap nazyw ania się dokum entacją, widać w yraź
nie, że to czynniki ekonomiczno-społeczne (ale przede w szystkim eko
nomiczne) decydowały o zm ianach nazwy. Nie czyniono tego „prze
zw ania” tylko dla zabawy. Warto przypomnieć, jak rozwinęła się n a
zwa placówki wiodącej w zakresie działalności inform acyjnej w Pol
sce: od Głów nego I n s ty tu tu D o k u m e n tac ji N aukow o-T echnicznej (GIDNT) w roku 1950, przez C en traln y In s ty tu t D okum entacji N a
ukowo-Technicznej (1952), C entrum Informacji Naukowo-Technicznej i Ekonomicznej (CINTE) w roku 1960, i ponownie zm iana: w roku 1971 - podział CINTE na placówkę badaw czą zw an ą In sty tu tem Informacji Naukowej Technicznej i Ekonomicznej oraz C entrum Inform acji N a
ukowej, Technicznej i Ekonomicznej. J a k więc widać, te rm in „doku
m entacja” usunięto z tych nazw już w roku 1960. Pozostał jedynie w n a zwie podstawowego czasopism a „A ktualne Problem y Inform acji i Do
kum entacji”, ukazującego się do końca la t 80., i w nazw ie określającej zawód. Podobne obserwacje m ożna poczynić w odniesieniu do nazwy głównego ośrodka zajm ującego się in fo rm acją n a u k o w ą w Polskiej Akadem ii N auk, gdzie także n astąp iła zm iana: z O środka D okum en
tacji i Inform acji Naukowej PAN (ODilN PAN) n a O środek Informacji Naukowej PAN, czyli OIN PAN. M usiały zajść głębokie zm iany ze
w nętrzne i zew nętrzne, które doprowadziły do tego, że p u n k t ciężko
ści zainteresow ań z procesu selekcji i sposobu opracow ania dokum en
tow anych m ateriałów przeniósł się n a problem y inform ow ania o tym, co w ybrano, zgrom adzono i opracowano. P isa ła o tym obszernie już w swojej pierwszej monografii o informacji i dokum entacji M aria Dem bow ska1. Teraz, gdy święci triu m f raczej podejście kognityw istyczne w badaniach inform acji naukowej, w centrum zainteresow ania zn ala
zły się: odbiór informacji, jej relew antność i użytkownik.
Je ś li przyzw yczailiśm y się ju ż do tego, że bib lio tek a je st je d n ą z placówek informacji, nie można się krzywić, że młodzi ludzie ocze
k u ją zm ian nie tylko w treściach studiów, ale i w ich nazwie. Nazwa
„biblioteka” nie zm ieniła się od wieków, chociaż rozszerzając zakres działań i form zbiorów biblioteki, nazyw a się ją, szczególnie w środo
w isku szkolnym, „m ediateką”, a w środowisku np. szkoły wyższej n a daje się jej nazwy: „cyberbiblioteka” lub „biblioteka w irtu aln a”. M usi
my zauważyć, że także w bibliotekarstw ie zaszły zm iany pod naciskiem zarówno ekonomii, technologii, jak i m entalności społecznej. Mówi
my, że bibliotekarz jest pracownikiem informacji, i wówczas m am y na myśli to, że cała jego działalność - bez względu na to, czy zajm uje się gromadzeniem, opracowaniem, utrzym yw aniem i wypożyczaniem zbio
rów - je st lub pow inna być podporządkow ana tej samej idei d o star
czenia użytkownikowi tego, czego on potrzebuje. Zatem użytkow nik jest obecnie głównym tem atem zainteresow ania bibliotekarza. Zawo
1 M. D e m b o w s k a : D o k u m en ta cja i in fo rm a c ja n a u ko w a . Z a rys p ro b le m a ty k i i k ie ru n k i rozw oju. W arszawa 1965, s. 18-25.
dy pracownika informacji i bibliotekarza wyraźnie się do siebie zbli
żyły. N astąpiła również pewna konwergencja z zawodami archiw isty i wydawcy2.
Mimo owej niesprawiedliwej, krzywdzącej oceny społecznej zawo
du, nie wydaje się, aby bibliotekarze m usieli się wstydzić swego zaję
cia. Szczególnie wiele zrobili w zakresie unow ocześnienia placówek bibliotecznych i zdobywania wiedzy na tem at nowych technologii in formacyjnych3. W swoim w ystąpieniu na Forum Inform acji Naukowej w Katowicach w roku 2001 Iren a Wormell w skazała na wiele nowych zadań oraz rozwijanie takich, które już dawniej były realizowane. Za
liczyła do nich m.in.:
- nawigowanie w system ach wiedzy i źródłach informacji,
- doradztwo i konsultacje w zakresie rozw iązyw ania problemów in formacyjnych,
- tłum aczenie pomiędzy językam i a term inologiam i,
- przetw arzanie danych i inform acji przepływających pomiędzy sys
tem am i,
- kształcenie użytkowników,
- oferowanie podtrzym yw ania polityki informacyjnej dla celów orga
nizacyjnych i społecznych,
- integrow anie systemów w zakresie k u ltu ry i techniki, - audyt efektywności zarządzania zasobami informacji.
J a k wynika z przytoczonych zadań, aby wykonywać zawód biblio
tekarza/pracow nika informacji wym agane jest specjalistyczne i zróż
nicowane przygotowanie'1. Nie może to być pracow nik inform acji/bi
bliotekarz „od w szystkiego”. Wiedza specjalistyczna w tym przy p ad ku odgrywa w ażną rolę, chociaż z pewnością będą potrzebni także p ra cownicy z przygotow aniem bardziej ogólnym w zak resie z a rz ą d z a nia informacją. Taki nowoczesny bibliotekarz m usi być więc otw arty na wiedzę, m usi j ą stale aktualizow ać, ponieważ trzeb a założyć, że zm ienia się praw ie wszystko, czym się posługuje, zarówno narzędzia, jak i źródła. Technologia wciąż czyni postępy, zatem i zawód musi za n ią nadążać. Iren a Wormell odwołała się także do problem u nazwy, ty tu łując jeden z fragm entów swojej wypowiedzi: „Mając złą naklejkę na
2I.-E.M. S c h m i d t - B r a u l : Does C ulture Create N ew Jo b s in the In fo rm a tio n Society? In: 7th B O B C A T S S S S y m p o siu m B ra tisla va . 1999 [mat. pow.], s. 5.
3D. K o n i e c z n a : K adra p o lsk ic h bibliotek uczelnianych w persp ektyw ie rozw o
j u społeczeństw a informacyjnego. W: S ta n i potrzeby polskich bibliotek uczelnianych. Red.
A. J a z d o n , A. C h a c h l i k o w s k a . Poznań 2002, s. 7 8-81.
4I. W o r m e 11: Call fo r S trategie P ra g m a tism in M odern L IS Profession. W: In fo rm a cja. Wiedza. G ospodarka. Red. W. P i n d l o w a , D. P i e t r u c h - R e i z e s . W arszawa 2001, s. 35.
b utelki”. Jej zdaniem to, czy zachowamy „L” w angielskim skrócie LIS (Library and Inform ation Science) czy też nie, nie zmieni faktu, że stoją przed nam i wym ienione wcześniej zadania. Dlatego w ażne jest, pod k tó rą e ty k ie tą oferujem y nasze kom petencje i usługi. Może je d n ak w arto użyć zupełnie nowoczesnego „żargonu”, aby zawód był rozpo
znaw any naw et po porzuceniu swojej dotychczasowej nazw y5.
Przewiduje się, że w przyszłości użytkownik będzie korzystał z w ir
tualnych kolekcji i międzynarodowych w irtualnych centrów inform a
cji. Te książki, których będzie potrzebował w toku studiów, do w łasne
go rozwoju czy naw et w celu zagospodarowania wolnego czasu, będzie mógł zakupić drog ą elek tro n iczn ą w księg arn i w irtualnej lub wypo
życzyć poprzez stale powiększający się efektyw ny i spraw ny system wypożyczeń międzybibliotecznych.
F ran k Willems z Hogeschool z A m sterdam u napisał: „Rezultatem zm ian w tradycyjnym bibliotekarstw ie je st to, że miało ono już »swój dzień«, a obecnie n a s ta ł nowy dzień, któ ry zrodził inform ację i do jej spraw nego funkcjonow ania w ym aga p o śred n ik a/b ro k era/asy sten ta/poszukiwacza. Odpowiedź n a analizę »rewolucji informacyjnej« jest jedna: albo uczyć się technologii informacyjno-kom unikacyjnej [ICT - Inform ation an d C om m unication Technology], albo pozostać ekspo
natem m uzealnym . Czy to lęk informacyjny? Nie, to lęk dinozaura”6.
W konkluzji, odpowiadając n a pytanie postawione w tytule, moż
na stwierdzić, że jeśli nadszedł czas n a zm iany nazw dotyczących za
wodu czy studiow anej dyscypliny, nie należy przed tym uciekać. Trzy
m ając się stary ch form możemy bowiem bardziej zaszkodzić niż po
móc w rozwoju zawodu.
5 Ibidem, s. 3 6 -3 7 .
6F. W i 11 e m s: Users M ore Clever th a n L ibrarians? Never, E ver! [Referat zaprezen
towany na:] G erm an-D utch U niversity Conference In form ation Specialists for the 21st Cen
tury. Hannover [Germany] 1999, October 14-15, s. 2. Tłum . - W.P.