• Nie Znaleziono Wyników

wIzja PolskI w unII euRoPejskIej

PRóba analIzy kRytycznej ex post

3. wIzja PolskI w unII euRoPejskIej

Drugim składnikiem bazy ideowej polityki europejskiej państwa powinna być wizja jego roli (jako podmiotu konkretnego) w procesach integracyjnych, a tu naj-ważniejsze powinny być cele, jakie państwo wiąże z członkostwem w Unii. W isto-cie – podobnie, jak w przypadku wizji całej Unii – podstawowym problemem staje się zidentyfikowanie interesu narodowego i przygotowanie strategii funkcjonowania państwa w systemie integracyjnym. O ile według większości przedstawicieli polskiej klasy politycznej bilans członkostwa po dziesięciu latach był korzystny, o tyle politycy dwóch zwalczających się obozów w odmienny sposób definiowali główne elementy interesu narodowego, a przede wszystkim różnie odnosili się do skali efektywności polityki europejskiej Polski (por. Tosiek, 2018, s. 190–195).

Według autorów raportu rządowego sporządzonego w 2014 roku w bilansie członko-stwa Polski w UE zdecydowanie dominują elementy pozytywne. Abstrahując od jedno-znacznych korzyści ekonomicznych w kontekście stricte politycznym zaliczono do nich:

a) awans polityczny w Unii Europejskiej; b) aktywny udział w najważniejszych euro-pejskich debatach systemowych; c) wynik negocjacji w sprawie wieloletnich budżetów UE; d) zdobycie reputacji państwa przewidywalnego i odpowiedzialnego; e) wpływanie na stanowiska dwóch największych frakcji w Parlamencie Europejskim; f) skutecznie i sprawnie budowanie koalicji; g) wysokie poparcie Polaków dla członkostwa w UE (Polskie 10 lat, s. 11–18). Wśród błędów i niepowodzeń wymieniono w kontekście po-litycznym mniej spraw. Są nimi: a) niekorzystna dla Polski zmiana systemu głosowania w Radzie UE na mocy traktatu z Lizbony; b) wyrażenie zgody na wiążący charakter celów redukcji emisji w ramach polityki klimatycznej; c) niska liczba stanowisk pia-stowanych przez Polaków w instytucjach UE; d) niesprawność mechanizmów dialogu społecznego w procesie definiowania stanowiska Polski w UE (Polskie 10 lat, s. 23).

Należy zauważyć, że także środowisko PiS uznawało początkowy bilans członko-stwa za jednoznacznie pozytywny. Po czterech latach przynależności do UE prezydent Lech Kaczyński uważał Unię za „gwaranta dobrej przyszłości” Polski, a samo człon-kostwo za „wypełnienie narodowej misji i przesłania”. Za misję tę uważał czynny i dynamiczny udział w polityce Zachodu, a za przesłanie – wolność, tolerancję oraz wierność chrześcijańskim korzeniom Europy. Unię uznał za wspólnotę wolności, po-koju i demokracji między narodami mającą na celu zastąpienie zasady równowagi sił zasadą solidarności (cyt. za Jarzynka, 2015, s. 66–67).

W dyskursie akademickim również przeważała pozytywna ocena członkostwa.

W jednej z prac podsumowujących dziesięciolecie (Willa, 2014, s. 43–55) wśród sukcesów politycznych Polski wymieniono: a) wzmocnienie pozycji międzynarodo-wej; b) duży wpływ na politykę zewnętrzną UE; c) uzyskanie silnej formalnej pozy-cji w instytucjach UE; d) poprawę stanu bezpieczeństwa. Do sukcesów społecznych

zaliczono: a) likwidację kontroli granicznych; b) zmiany na rynku pracy; c) poprawę w zakresie systemu edukacji i badań naukowych; d) coraz silniejszy euroentuzjazm Polaków. Na końcu zaprezentowano zalety członkostwa w sferze gospodarczej. Były nimi: a) wzrost poziomu produktu krajowego brutto; b) wzrost wymiany handlowej wskutek likwidacji barier taryfowych i pozataryfowych; c) wzrost zaufania partnerów handlowych wskutek przynależności do rynku wewnętrznego; d) utrzymanie pozycji beneficjenta netto w zakresie transferów z budżetu UE; e) pozytywne zmiany na rynku energii. Wśród negatywów członkostwa wymieniono następujące zjawiska: a) zbyt dużą aktywność instytucji UE w zakresie przekazanych im kompetencji; b) tendencję instytucji UE do wykraczania poza granice ich uprawnień; c) wzrost kosztów pro-dukcji z uwagi na wprowadzenie zasad jednolitego rynku; d) wciąż niewystarczający wzrost gospodarczy (w szczególności według metodologii nieuwzględniającej pary-tetu siły nabywczej); e) zbyt wysokie bezrobocie; f) odpływ siły roboczej do innych państw UE; g) zbyt wysokie wkłady Polski do budżetu UE.

Z innej perspektywy, ale też pozytywnie, ocenił pierwszych dziesięć lat Cichocki (2015, s. 59–65). Stwierdził on, że Polska na pewno nie jest centrum Unii, ale z uwagi na swój potencjał ludnościowy nie stanowi także jej peryferii. Posługując się kategorią wprowadzoną przez Wallersteina uznał, że Polska po pierwszych latach członkostwa wchodzi w fazę „rozwoju semiperyferyjnego”. Ocenił on tę tendencję jako właściwą, ponieważ ma ona oznaczać, że w pierwszej dekadzie po 2004 roku dominowała w Pol-sce koncentracja na absorpcji środków z polityki spójności, a po tym okresie decydują-ca dla rozwoju Polski stanie się jej zdolność do zbudowania własnych mechanizmów rozwoju.

Raczej negatywnie pierwszych dziesięć lat członkostwa Polski w UE ocenił za to Grosse (2015a, s. 47–48). Twierdził on, że w okresie tym brakowało „twórczego dostosowania krajowych celów strategicznych i ram instytucjonalnych do warunków członkostwa”, swoista „koleina europeizacji” lub „złoty kaftan europeizacji” stanowi-ły w pewnym stopniu ograniczenie rozwoju Polski, a samo członkostwo nie zmieniło peryferyjnej roli Polski w Europie, a nawet tę rolę utwierdziło. Także Krasnodębski, jeden z czołowych intelektualistów ściśle związanych z PiS, podkreślał, że dalsza po-lityka europejska Polski nie może polegać na „płynięciu z głównym nurtem”. Polska powinna przeciwdziałać rozpadowi UE, ale także sprzeciwiać się centralizacji Unii, która ogranicza suwerenność Polski, a wzmacnia pozycję Niemiec. Jednocześnie nale-ży rozważać scenariusze znalezienia się poza Unią, a nawet budowę własnej struktury ponadnarodowej (Krasnodębski, 2015, s. 81).

W oficjalnym programie PiS w zakresie oceny pierwszych dziesięciu lat także dominują negatywy. Według zastosowanego tam ujęcia członkostwo w UE powinno być traktowane jako narzędzie realizacji polskich interesów narodowych i stworze-nia sprzyjającego środowiska międzynarodowego, a nie jako cel sam w sobie i kres polskiej podmiotowości. Należy przy tym zwiększać uprawnienia organów państwa w zakresie polityki europejskiej, a każde przekazanie kompetencji na poziom Unii musi być równoważone odpowiednim zwiększeniem nadzoru nad tymi kompetencja-mi ze strony polskiego rządu i parlamentu. Partia ta ma dopiero w przyszłości podjąć efektywne działania w kierunku nadania takiego kształtu uwarunkowaniom członko-stwa Polski w Unii Europejskiej, które zachowają (lub przywrócą) prymat polskich interesów strategicznych (Program Prawa, s. 150–158).

Podobnie program ten interpretuje Chojan (2016, s. 220), który zauważa, że w uję-ciu tym rządy bez udziału PiS traktowały integrację europejską jako cel polityki za-granicznej, a PiS widziało w niej środek służący realizacji tej polityki. Praktykę tej partii wyznaczało podejście realistyczne ukierunkowane na zwiększenie własnej siły i znaczenia międzynarodowego Polski. Unia Europejska miała być zatem organizacją, w której każde państwo broni swojej racji stanu. Analizujący także wcześniejsze pro-gramy tej partii Staszczyk (2016, s. 179) podkreśla, że sprzeciwiała się ona ingerencji prawodawstwa UE i odrzucała tendencje do eksperymentów kulturowych. W dziedzi-nie polityki budżetowej PiS dziedzi-nie zgadzało się na to, aby polski budżet był poddany kon-troli urzędników europejskich niemających legitymacji demokratycznej, a w obszarze wpływu integracji na system prawny RP partia ta opowiadała się konsekwentnie za utrzymaniem nadrzędności konstytucji nad prawem UE.

Pozycja Polski w UE według podejścia bliskiego PiS była ściśle wyznaczana tak-że kontekstem aksjologicznym. Kluczowe znaczenie uzyskała tu kwestia tożsamości Polski jako wspólnoty „zamkniętej” wobec świata zewnętrznego. Sprzyja temu ho-mogeniczność etniczna i religijna Polaków, a także wysoki poziom konserwatyzmu społecznego (Balcer i in., 2016b, s. 3–4, 10–11). Sfera wartości traktowana jest w tym ujęciu jako element obrony interesu narodowego, co znajduje swoje odzwierciedlenie w podkreślaniu chrześcijańskich podstaw cywilizacji europejskiej oraz ochrony kato-lickiego systemu wartości dominującego w polskim społeczeństwie (Staszczyk, 2016, s. 178).

Podobnie zatem, jak w przypadku wizji całej Unii, także i w kontekście członko-stwa Polski w tej organizacji, w percepcji PiS dominuje podejście pesymistyczne. Kry-tycy tej partii (Balcer i in., 2016a, s. 9–11) zauważają cztery przejawy takiej właśnie perspektywy. Po pierwsze, w ujęciu tym dezintegracja Unii Europejskiej jest faktem obiektywnym i nieuchronnym, do którego Polska musi się dostosować. Po drugie, pesymistyczna przyszłość UE skłania do redefinicji strategicznych założeń polityki europejskiej, czego wyrazem jest wstrzemięźliwość w podejmowaniu działań zmie-rzających do udaremnienia upadku Unii. Po trzecie, Unia Europejska uważana jest przez PiS za twór zdominowany przez wielkie państwa, a instytucje ponadnarodowe za instrument tychże państw. Po czwarte, środowiska bliskie PiS wyrażają wątpliwości co do pozytywnej roli Unii w procesie modernizacji ekonomicznej Polski, zauważając czynniki ograniczające jej możliwości rozwojowe. Z kolei według prostszego ujęcia Paszkowskiego (2017, s. 77) Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska w zupełnie odmienny sposób traktowały rolę Unii Europejskiej w rozwoju Polski.

Według PiS Unia powinna być instrumentem służącym wzmocnieniu pozycji Polski w środowisku międzynarodowym, a dopiero w dalszym zakresie zapewnieniu bezpie-czeństwa, gdzie kluczową rolę odgrywać ma raczej Sojusz Północnoatlantycki. Z kolei PO traktuje Unię w sposób priorytetowy i uznaje, że współpraca polityczno-gospodar-cza powinna być tu bardzo ścisła.

Realizacja wizji pozycji Polski w Unii Europejskiej wiąże się z praktyką politycz-ną, a obie partie dominujące na polskiej scenie politycznej w przeważającej części okresu 2004–202014 miały możliwość wprowadzania w życie swojego programu.

Prowadzona przez nie polityka nie zawsze jednak odpowiadała prostym ujęciom teo-retycznym, a w dużej mierze miała charakter reaktywny w stosunku do aktualnej sy-tuacji w UE. Według Węca (2009, s. 247–250) przez pierwszych pięć lat członkostwa

polityka europejska Polski opierała się na czterech priorytetach. Pierwszym z nich było sprzeciwianie się pogłębianiu integracji oraz wzmacnianiu ponadnarodowych cech Unii i preferowanie (szczególnie w latach 2005–2007) podejścia międzyrządo-wego. Drugim priorytetem było unikanie nieporozumień z Niemcami i Francją wyni-kających z różnych stanowisk w czasie debaty na temat tzw. traktatu konstytucyjnego, a potem traktatu z Lizbony. Trzeci priorytet polegał na wywieraniu wpływu na politykę wschodnią Unii, a nawet na próbach sterowania niektórymi procesami politycznymi w tym zakresie. Czwarty priorytet miał charakter zróżnicowany, ponieważ inaczej ro-zumiano go w latach 2005–2007, a inaczej w okresie późniejszym. O ile bowiem rzą-dy zdominowane przez PiS podkreślały wagę przynależności Polski do grupy sześciu największych państw UE, o tyle rządy koalicji PO–PSL powróciły do wcześniejszej koncepcji rozwoju gospodarczego i technologicznego Polski ukierunkowanego przede wszystkim na „skok cywilizacyjny”. Lista priorytetów została rozszerzona w wyniku kryzysu po 2008 roku i według autorów rządowego raportu zaczęła obejmować także:

a) uzyskanie korzystnego dla Polski kształtu nowych ram finansowych; b) dążenie do liberalizacji rynku wewnętrznego; c) politykę energetyczną i klimatyczną, d) utrzyma-nie dobrego stanu gospodarki; e) uczestnictwo w debacie na temat przyszłości Unii, w tym strefy euro (Polskie 10 lat, s. 41–55).

Przegląd literatury wskazuje na cztery zagadnienia, które sprowokowały prze-prowadzenie analiz sporów między- i wewnątrzpaństwowych dotyczących polityki europejskiej (choć samych sporów było znacznie więcej). Chronologicznie pierwszy z nich związany był z debatą na temat sposobu liczenia głosów w Radzie UE, kiedy to Polska preferowała tzw. metodę pierwiastkową. Według Grossego (2013, s. 12) głów-nym przeciwnikiem Polski w ostatniej fazie tego sporu stały się Niemcy. Strona pol-ska w ujęciu tego autora miała reprezentować interesy państw średnich i mniejszych, a sama metoda proponowana przez polski rząd miała być bardziej sprawiedliwa od innych propozycji, ale potencjalnie osłabiała Niemcy. Także Kleinowski i Czaputo-wicz (2016, s. 148) uważają, że przy metodzie pierwiastkowej decydowanie w Unii w największym stopniu odpowiadałoby zasadzie demokratyczności, ponieważ głos każdego obywatela byłby równoważny. Tymczasem wprowadzony ostatecznie system większości podwójnej jest niedemokratyczny z powodu przeszacowania siły głosu obywateli niektórych państw. Należy jednak zauważyć, że w rzeczywistości propo-zycja Polski była skomplikowana matematycznie (choć nie Polacy byli jej autorami) i nie uzyskała prawie żadnego poparcia wśród innych państw. Ostatecznie nie mogła się zatem znaleźć w nowym traktacie, a część polskich elit politycznych z zakłopota-niem obserwowała zbyt kurczowe trzymanie się przez Polskę postulatów zakłopota- niemożli-wych do spełnienia.

Drugi istotny spór dotyczył przyjęcia całego traktatu z Lizbony. Według Staszczy-ka (2016, s. 180), PiS w okresie swoich rządów musiał wielokrotnie stawać przed ko-niecznością pogodzenia założeń programowych z wymogami polityki realnej. W 2007 roku Polska – kierując się międzyrządową logiką rozwoju integracji europejskiej – przyłączyła się do tzw. protokołu brytyjskiego ograniczającego stosowanie Karty Praw Podstawowych, a także skutecznie wymusiła na swoich partnerach zapisanie w nowym traktacie tzw. kompromisu z Joaniny i utrzymanie do 2017 roku korzystnego dla Polski nicejskiego systemu głosowania. Ten sam autor (2016, s. 181) zwraca jed-nak także uwagę na kontekst wewnętrzny polegający na tym, że po przyjęciu traktatu

z Lizbony PiS uzależnił swoje poparcie dla ustawy wyrażającej zgodę na ratyfikację od wprowadzenia szczególnych przepisów. Ostatecznie partia zaakceptowała rozwią-zanie kompromisowe, ale przez pewien okres obywatele byli całkowicie zdezoriento-wani w sprawie stanowiska PiS wobec traktatu, który został przecież wynegocjowany przez pochodzącego z tego obozu prezydenta.

Trzeci spór dotyczył ewentualnego wprowadzenia w Polsce wspólnej waluty. O ile PiS wykluczał taki krok w jakiejkolwiek dającej się określić przyszłości, o tyle w okre-sie rządów PO–PSL nie wykluczano przystąpienia do strefy euro relatywnie szybko (z istotnym falstartem dokonanym przez premiera we wrześniu 2008 roku), ponieważ w perspektywie tych partii dyskusja na ten temat była de facto dyskusją o dołączeniu Polski do centrum decyzyjnego Unii. Deklaracje nie zostały jednak zrealizowane, choć decydenci z kręgu Platformy Obywatelskiej wciąż twierdzili, że w interesie politycz-nym Polski leży przystąpienie do najściślejszego kręgu integracji (Mazur, 2013, s. 4)

Czwarty spór odnosił się do sprawowania przez Polskę prezydencji w Radzie UE.

Ogólnie była ona zjawiskiem apolitycznym, co sprowokowało krytykę ze strony Pra-wa i Sprawiedliwości bazującą na negatywnej ocenie niewykorzystania przez rząd możliwości, jakie potencjalnie daje sprawowanie przewodnictwa. Do depolityzacji prezydencji przyczyniło się wiele uwarunkowań, z których część miała charakter zo-biektywizowany i w dużym stopniu niezależny od działań Polski, a część wynika-ła z subiektywnych cech polskiego systemu politycznego i szczególnego kontekstu międzynarodowego. Do uwarunkowań obiektywnych zaliczyć należało uregulowania prawne związane z wejściem w życie traktatu z Lizbony, które znacząco ograniczyły uprawnienia prezydencji rotacyjnej. Kolejny czynnik częściowo niezależny od działań Polski stanowiły zewnętrzne uwarunkowania polityczne, które uniemożliwiły włącze-nie prezydencji do najbardziej istotnych polityczwłącze-nie debat na temat reform strefy euro.

Wśród uwarunkowań subiektywnych na czoło wysunęły się wewnętrzne uwarunko-wania polityczne, do których należało niewielkie zainteresowanie klasy politycznej funkcjonowaniem Unii Europejskiej i świadome unikanie tej tematyki w debacie pu-blicznej. W tej sytuacji podstawową zmienną wyznaczającą przebieg prezydencji stały się uwarunkowania administracyjne. Zauważono bowiem, że przewodnictwo w Ra-dzie UE polega na administrowaniu wieloma obszarami aktywności w tzw. wspólnym interesie Unii, a z uwagi na konieczność poszukiwania kompromisu okres prezydencji może nawet tymczasowo osłabić możliwości realizacji przez państwo ją sprawujące jego własnych interesów narodowych (Tosiek, 2013a, s. 54–55).

Warto zauważyć, że spory wewnątrzpaństwowe dotyczące polityki europejskiej nie zawsze miały silne podstawy w różnicach programowych między partiami. W oficjal-nym raporcie z 2014 roku (Polskie 10 lat, s. 56–58) ówczesny rząd określił przyszłe cele polityki europejskiej Polski zaliczając do nich: a) zachowanie wiarygodności i do-brej reputacji Polski; b) utrzymanie się w głównym nurcie integracyjnym wraz z ak-tywnym kształtowaniem polityki UE w celu wspierania modelu rozwojowego Polski;

c) dążenie do budowy realnej „unii energetycznej” jako strategicznego projektu UE;

d) przeciwstawienie się tworzeniu oddzielnego budżetu dla strefy euro; e) aktywność i zaangażowanie w proces integracji w strefie euro jako sprawie ważnej dla Polski jako przyszłego członka tej strefy; f) zabieganie o otwartość inicjatyw podejmowanych przez strefę euro dla zainteresowanych współpracą państw spoza tej strefy; g) dążenie do liberalizacji rynku wewnętrznego; h) kontynuację ścisłej współpracę z

państwa-mi Grupy Wyszehradzkiej, a także poszukiwanie innych trwałych sojuszy wewnątrz UE. Wydaje się, że pod większością z tych celów mogliby podpisać się politycy PiS.

Ich wątpliwości wzbudzić mogłoby jedynie pozostawanie w głównym nurcie integra-cji, perspektywa przystąpienia do strefy euro i być może tzw. polityka inkluzyjności polegająca na dążeniu do uczestnictwa w charakterze obserwatora w posiedzeniach gremiów decyzyjnych w obszarze polityk Unii, w których Polska bezpośrednio nie uczestniczy.

Na pewne podobieństwa między PO a PiS zwraca uwagę także autor dogłębnej analizy wypowiedzi polityków tych partii (Mazur, 2013, s. 2–7). Dowodzi on, że oby-dwie opcje pretendowały do realistycznej oceny Unii Europejskiej jako forum współ-działania i konfliktów między państwami narodowymi, choć kontekst konfliktów jako

„właściwość strukturalną” zawsze silniej akcentowali politycy PiS. Przedstawiciele PO traktowali egoizmy narodowe istniejące w Unii jako przejaw niedoskonałości, a nie cechy immanentne tej organizacji. Z krytyką obu stron spotykała się też tenden-cja do rozbicia Unii na różne grupy państw. Wskazany autor podkreśla jednak, że PO raczej wyciszała retorykę „suwerennościową”, odwołując się do potrzeby zaistnienia w głównym nurcie dyskursu europejskiego oraz prowadzenia dialogu i zawierania kompromisów. W tym właśnie rozumieniu retoryka PO lepiej wpisywała się w retory-kę dominującą w UE.

Podsumowując należy stwierdzić, że w zakresie skutków członkostwa Polski w Unii Europejskiej w obu obozach politycznych wydawała się dominować ocena pozytywna. O ile w przypadku Platformy Obywatelskiej taki pogląd był absolutnie jednoznaczny, o tyle w Prawie i Sprawiedliwości istniał istotny nurt myślowy wyra-żający krytycyzm. W łagodniejszej (i dominującej) wersji postulatem przedstawicieli tego nurtu jest dążenie do lepszego wykorzystania przez Polskę uczestnictwa w proce-sach integracyjnych, a w wersji skrajnej – ogólna krytyka samego faktu członkostwa w UE.

W rozumieniu polityków Platformy Obywatelskiej głównym celem członkostwa był rozwój gospodarczy i społeczny Polski, a także wprowadzanie istotnych zmian cy-wilizacyjnych zbliżających społeczeństwo polskie do modelu zachodnioeuropejskie-go. W ujęciu strategicznym głównym zadaniem stało się zatem dążenie do osłabienia wpływu peryferyjnego położenia Polski na jej pozycję w Europie. Według zaś poli-tyków Prawa i Sprawiedliwości, należy stale dążyć do całkowitej „deperyferyzacji”

Polski, do której nie może przyczynić się samo członkostwo w UE. W ujęciu bardziej radykalnym uczestnictwo w procesach integracyjnych w ramach Unii może nawet przyczynić się do pogłębienia marginalizacji Polski w Europie i osłabienia jej rozwoju gospodarczego. Kolejny raz wśród ideowo uwarunkowanych postulatów PiS pojawiło się także żądanie zróżnicowania pozycji poszczególnych państw w systemie integra-cyjnym połączone z dążeniem do pozostawania Polski poza „głównym nurtem”. Także w kontekście aksjologicznym Prawo i Sprawiedliwość ponownie zdecydowanie pe-symistycznie postrzegało zasady integracji europejskiej, podkreślając osłabienie roli państw narodowych (w tym Polski) i ich interesów w procesach decyzyjnych.

Nie można jednak nie dostrzec istotnych podobieństw w polityce europejskiej rzą-dów w badanym zakresie. Każde z wpływowych ugrupowań politycznych deklaro-wało bowiem silne przywiązanie do interesu narodowego, choć w inny sposób akcen-towało to w praktyce. Wydaje się, że z wyjątkiem lat 2005–2007 integracja z Europą

Zachodnią postrzegana była jako zasadniczy priorytet polskiej polityki mogący sta-nowić na ówczesnym etapie swoisty „cel sam w sobie”. W okresie rządów zdomino-wanych przez PiS zaczęto definiować tę integrację jako jeden ze środków osiągnięcia lepszej pozycji Polski w Europie i dopuszczać myślenie o opcjach alternatywnych.

W warstwie praktycznej, czyli efektów, politykę wszystkich rządów cechowało jednak duże podobieństwo. Różnice dotyczyły raczej stylu prowadzenia polityki europejskiej, przy czym polityka bardziej asertywna nie przynosiła rezultatów korzystniejszych od polityki ukierunkowanej na poszukiwanie elementów stycznych z interesami innych państw.

4. wIzja PolItykI koalIcyjnej PolskI w unII euRoPejskIej

Trzecim składnikiem bazy ideowej polityki europejskiej państwa jest wizja prowa-dzonej przez to państwo polityki koalicyjnej, czyli wyboru konkretnych państw, grup państw lub instytucji na relatywnie stałych lub co najmniej długotrwałych partnerów w procesie decydowania politycznego w UE. Ponownie problem ten wiąże się ze zde-finiowaniem interesu narodowego oraz określeniem strategii i taktyki państwa w po-lityce międzynarodowej w Europie. W przypadku Polski w badanym okresie zaistniał istotny brak konsensusu politycznego między głównymi siłami politycznymi (PiS oraz PO), który prowadził do obniżenia jakości debaty publicznej w wyniku wzajemnego stawiania poważnych zarzutów związanych z postrzeganiem racji stanu.

Wydaje się, że najtrafniej i najpełniej dylematy związane z polityką koalicyjną Polski w UE oddał Chojan (2016, s. 213–214). Zreferował on bowiem znane już wcześniej dwie zasadniczo sprzeczne koncepcje polityki zagranicznej Polski. Pierw-szą z nich jest tzw. polityka piastowska, a drugą – tzw. polityka jagiellońska. Współ-cześnie rozumiana koncepcja piastowska bazuje w syntetycznym ujęciu wskazanego autora na silnym osadzeniu Polski w Europie Zachodniej pod względem politycznym, gospodarczym, społecznym i kulturowym. Zakłada się tu przyjęcie głównego nurtu integracji europejskiej opartego na sojuszu z Niemcami i Francją przy jednoczesnym marginalizowaniu polityki wschodniej. Głównym celem staje się realizowanie inte-resów narodowych ukierunkowane na rozwój potencjału wspólnoty państw Europy

Wydaje się, że najtrafniej i najpełniej dylematy związane z polityką koalicyjną Polski w UE oddał Chojan (2016, s. 213–214). Zreferował on bowiem znane już wcześniej dwie zasadniczo sprzeczne koncepcje polityki zagranicznej Polski. Pierw-szą z nich jest tzw. polityka piastowska, a drugą – tzw. polityka jagiellońska. Współ-cześnie rozumiana koncepcja piastowska bazuje w syntetycznym ujęciu wskazanego autora na silnym osadzeniu Polski w Europie Zachodniej pod względem politycznym, gospodarczym, społecznym i kulturowym. Zakłada się tu przyjęcie głównego nurtu integracji europejskiej opartego na sojuszu z Niemcami i Francją przy jednoczesnym marginalizowaniu polityki wschodniej. Głównym celem staje się realizowanie inte-resów narodowych ukierunkowane na rozwój potencjału wspólnoty państw Europy