• Nie Znaleziono Wyników

Wplatanie badań w dydaktykę

Łączenie dydaktyki z badaniami to pełnia naukowego szczęścia:

[P]raca ze studentami to jest to, co najbardziej lubię robić, w czym się realizuję i też dzięki temu, że akurat w moim życiu się tak dobrze ułożyło, że to, co pisałam naukowo jakby przekładało się na moje zajęcia ze studentami, czyli jakby mogłam to wykorzystać też, więc jakby rzeczywiście momentami taką pełnię szczęścia zawodowego odczuwałam [uśmiech] i nigdy sobie nie wyobrażałam, żebym mogła robić coś innego. [K7]

Zaskakujący w tym fragmencie jest jedynie brak u rozmówczyni poczucia sprawczości. Jednym naukowcom w „życiu się tak dobrze ułożyło”, a innym nie. To łączenie dydaktyki z badaniami odbywa się w określonej atmosferze i spełnione muszą zostać odpowiednie warunki:

B: Czy miał pan w ogóle dydaktykę, prowadził w czasie właśnie pisania doktoratu albo wcześniej w czasie przygotowywania badań?

R: Wcześniej tak, podczas przygotowania badań prowadziłem dydaktykę, no i tu oczywiście feudalny system uczelni się przydał, bo studenci znosili mi materiał empiryczny. [M3]

W szczególności feudalne relacje na uczelni ułatwiają wykorzystanie studentów tak, jak gdyby byli pracownikami. Nie wiadomo, czy inne typy relacji też mają taki potencjał. Istotne wydaje się podejmowanie prób włączania wysiłku studentów w projekty, ponieważ – zdaniem niektórych – niewykorzystywanie pracy studenckiej do badań obniża ich jakość. Co więcej, komercjalizacja pracy studentów może być – według rozmówców – dla studentów źródłem motywacji i przekładać się wyższą jakość wykonania:

Większość naszych zajęć, niestety, jest prowadzona na fikcyjnych problemach badawczych. […]

Ale zupełnie inna motywacja jest studenta, kiedy on wymyśla coś i wie, że to pójdzie potem do kosza, a zupełnie inna, zaangażowanie, gdy wie, że to rozwiąże jakiś konkretny problem, mieszkańców jakiegoś osiedla, na przykład. [K11]

Zadbanie o to, by praca studentów miała sens, wydaje się poważnym wyzwaniem dla nauczycieli akademickich, którzy sami nie zawsze radzą sobie z nadaniem sensu swojej pracy dydaktycznej.

Interesujące jest więc to, co naukowcy nazywają łączeniem dydaktyki z badaniami, czyli co uznają za sukces w tym obszarze swej działalności. Okazuje się, że może to znaczyć włączanie studentów w proces badania i publikowania, a może też znaczyć – po prostu – mówienie o swoich badaniach:

Uważam, że jeżeli na bieżąco jest połączona praca dydaktyczna z naukową, to człowiek nie zamyka się w takiej wąskiej swojej działce. Cały czas musi się rozwijać. Natomiast jeżeli byłaby tylko sama praca naukowa, to niestety, no jak w każdej pracy, pewne rzeczy się zapomina.

Później do nich trzeba wrócić, sobie przypomnieć, bo jednak ten poziom nauczania jest o wiele wyższy niż w szkole średniej albo w gimnazjum. Dlatego takie regularne łączenie jednej pracy z drugą to rozwija. Ponadto można pewne rzeczy z własnej pracy, ja na przykład jak mam zajęcia z pracowni, to też opowiadam o tym, co tutaj zrobiłam, co się dzieje, żeby chociaż w minimalny sposób zachęcić studentów być może później do zostania, że jednak robimy bardzo ciekawe rzeczy, badania. Ma to jakiś sens później dalszy. [K8]

To łączenie dydaktyki z badaniami może też oznaczać, że dydaktyka służy badaczowi do przypominania sobie pewnych rzeczy, czyli odświeżania wiedzy o podstawach dziedziny:

[P]rowadzę zajęcia tylko na [jednym kierunku] i się bardzo cieszę, bo mimo że... no dydaktyka jakby przeszkadza, w cudzysłowiu, w pracy naukowej, ale no bez niej, to po prostu ja nazywam [to] takim umieraniem, uwstecznianiem się, bo jednak jeżeli się w czymś cały czas nie dłubie, to się pewne rzeczy zapomina i jest później ciężko do nich wrócić, dlatego ja się bardzo ucieszyłam, że otrzymałam [te] zajęcia. [K8]

Powyższy fragment wskazuje, że powodzenie w łączeniu dydaktyki z badaniami zależy prawdopodobnie w dużym stopniu od indywidualnego nastawienia badacza oraz od liczby godzin dydaktyki. Za to pewne przypadki osób, które dzięki swoim specyficznym uwarunkowaniom osobowościowym poradziłyby sobie w każdych warunkach, nie stymulują przełożonych do lepszego zorganizowania relacji między dydaktyką a badaniami.

Na najbardziej chyba zaawansowanym poziomie łączenie dydaktyki z badaniami oznacza indywidualizację zadań do wykonania przez studentów oraz wspólne pisanie artykułów naukowych:

Co my dajemy [studentom]? My dajemy aparaturę, my dajemy oprogramowanie, czyli możliwości skorzystania z tego. My rozmawiamy wstępnie, jakie są ich zainteresowania, jakie mają możliwości współpracy z przemysłem. No i na bazie tego zostaje wygenerowany zakres

jakby taki, takiego projektu, zakres, tematyka, no i muszę powiedzieć, że to zdaje egzaminy. No bo chociażby w postaci takiej, że nasi dyplomanci na obronach nie mają żadnych problemów, bo to finalnie ma być praca dyplomowa. Nie mają żadnych problemów jeżeli chodzi o obronę, dobra praca broni się sama, jak by to kiedyś ktoś powiedział. No a oprócz tego publikujemy ze studentami, a więc student jest współautorem publikacji naukowych, co też myślę, że daje mu to miejsce, gdzie jego nazwisko i jego dokonania przecież tak naprawdę są. [M4]

Takie całościowe spojrzenie na pracę studentów, jako na pewien proces, nie jest jednak kwestią indywidualnej świadomości, lecz organizacji tego procesu w określony sposób. Inna sprawa, że poza satysfakcją, pojawiają się tu także koszty, ponieważ dydaktyka płynnie przechodzi w spotkania ze studentami i w kolejne projekty razem z nimi, co kosztuje czas:

Niekiedy mam zajęcia po prostu cały dzień do godziny 19:00-20:00. A niekiedy są [...] do godziny 14:00-15:00. Popołudniami, jeżeli nie mam zajęć, to mam spotkania ze studentami, w sprawie prac lub, no coś tam wspólnie staramy się robić i coś wspólnie tworzyć. [K9]

W opisanym fragmencie mamy więc raczej do czynienia z łączeniem dydaktyki z badaniami studentów bardziej niż z badaniami na potrzeby samych osób prowadzących te zajęcia. Ale do tego, żeby w trakcie zajęć odbywał się proces twórczy i udawało się łączyć dydaktykę z badaniami, spełniony musi być warunek nielicznych grup studentów. Można wręcz pokusić się o twierdzenie, że dylemat „albo-albo”, czyli albo dydaktyka - albo badania, występuje tylko w określonych warunkach:

B: Jaka reorganizacja musiałaby mieć miejsce, żeby był pan usatysfakcjonowany ze swojej pracy?

R: Mniejsze pensum przede wszystkim. Mniejsze grupy studenckie. To w sferze dydaktyki. To wtedy w tym momencie te zajęcia by miały sens. Czyli nie podwyższając pensum i nie powiększając już liczby, liczebności grupy. Bo inaczej nie będziemy kształtować dobrych inżynierów, a tandetnych, przeciętnych. Mniejsze pensum to już by to zrobiło, bo to jest to, że my byśmy się skupili bardzo tak na swoich jakby pojedynczych zajęciach w mniejszych grupach.

Czyli byśmy byli bardziej zżyci, tak jak w USA. Jeden profesor ma sześciu studentów i on przez trzy lata z nimi jest. Potem są ludzie o tym najwyższym poziomie po prostu. On z nimi spędza dużo czasu, robią projekty już takie typowe. [M1]

Mniejsze grupy i mniejsze pensum to warunek konieczny do tego, by zajęcia – w skali masowej – mogły nabrać sensu. Inaczej warunkiem sukcesu staje się heroizm, czyli wzięcie na siebie jeszcze większej ilości obowiązków i dbanie o to, by wszystkie te obowiązki miały w sobie komponent badawczy i służyły różnym celom jednocześnie (np. opisywane dalej podejmowanie pracy zarobkowej w różnych projektach badawczych). Włączenie dodatkowej pracy zarobkowej do dylematu dotyczącego proporcji pomiędzy dydaktyką a pracą badawczą może sprzyjać uzyskaniu pewnego rodzaju równowagi.

Powodzenie takiego przedsięwzięcia możliwe jest również tylko w określonych warunkach:

Kiedyś pracowałam więcej tylko i wyłącznie zarobkowo, bo nie udawało mi się łączyć tej pracy zarobkowej z pracą naukową. Teraz, kiedy jestem tutaj na uniwersytecie i jestem w Pracowni [nazwa], to jak przychodzą zlecenia, to ja się zawsze zastanawiam, czy w ankiecie nie dodać jakichś zmiennych np. psychologicznych, żeby móc napisać artykuł. Natomiast wtenczas nie udawało mi się, żyłam szkoleniami i pracą dydaktyczną. Na pracę naukową zostawało mało czasu. [K11]

Zabezpieczająca rozwój naukowy praca zarobkowa pozwala uwolnić dydaktykę od presji przynoszenia z niej dochodu. A co za tym idzie, rosły szanse, by uwolnić się od nadgodzin.

Nawet jeśli udaje się łączyć dydaktykę z badaniami, to po jakimś czasie takiego radzenia sobie może okazać się, że nie wszytko udaje się w taki porządek wpleść:

Czasem mam takie myśli, że mam tych studentów dosyć. Ja ich lubię, niektórych wręcz, nie powiem, że kocham, ale naprawdę przychodzę dla nich na zajęcia. […] Z takiego roku, ja myślę, że to jest 6-7 osób […] I te osoby mi rekompensują brak aktywności czy różne podejście innych studentów. Ale czasem łapię się na tym, że ja chciałbym w końcu mieć czas usiąść i po prostu przeczytać książkę czy skonsumować te wyniki badań, które robimy, zastanowić się nad tym, bo robimy badania i tu, i tu, i tu, a brakuje mi takiego czasu, żeby, no dobra, no ale co z tego wynika tak naprawdę? Więc brakuje mi takiej pracy naukowej, w ciszy, żeby mi nikt nie przeszkadzał. Ja mam naprawdę ochotę napisać jeszcze sporo tych publikacji, ale też chciałbym... No więc czasem mam takie wrażenie, że ja już, że nie chciałbym, że ta dydaktyka mi przeszkadza. [M6]

Rozmówca wskazał w tym fragmencie na potrzebę zatrzymania się i rozplecenia połączonych już części.

Okazuje się, że o ile da się efektywnie połączyć z dydaktyką kwestie zbierania danych i publikowania, to brakuje czasu na czytanie i refleksję nad tym, co przydarza się robić w tak zorganizowanej pracy.