• Nie Znaleziono Wyników

PCTIEtC ODZNACZONA PILRYSZĄ NAGRODĄ NA ilĄSKIM KONKURSIE LITERACKIM W ROKU if)i

C Z Ę ŚĆ II

W Y D A N I E D R U G I E

C I E S Z Y N 1936

N A K Ł A D E M K S I Ę G A R N I . D Z I E D Z I C T W A '

Opowiadania Zegar słoneczny wydano w roku 1953 w „Czytelniku" w Warszawie.

Pisarz miał wówczas pięćdziesiąt osiem lat.

W zbiorze znalazły się utwory: Gil, Błażek, Fonograf, Róża i pióro, Niebieskie rachunki, Lolo, Dziadek malowany, Szałas Robinsona, Złota nić, Powrót bajek, Ławki, Przy lampie naftowej, Tableau. Wydanie drugie w 1954 roku zostało rozszerzone o następne tek­

sty: Babie lato, Smuga lodu, Kraszewski, Zie­

mia, nasza ojczyzna, Mona Lisa, Kołysanka.

Utwór cieszył się dużą popularnością, więc go wznawiano w kolejnych latach i tłuma­

czono między innymi na język francuski, niemiecki, rosyjski.

Czytając opowiadania o królewskim mieście Lwów, mamy wrażenie, że czas był sprzymierzeńcem twórcy. Skłaniał go do podsumowań i ocen tego, co minęło. Już sam wybór formy utworu to potwierdza:

zwięzłość, trafność opisów najprostszych zdarzeń, skromność, ciepły stosunek do

rze-Z E G R

S Ł O N E C Z N Y

czy zwyczajnych i nadaje opowiadaniom cech dokumentu.

Jan Parandowski w dziele tym na czas dzieciństwa patrzył z konieczną dozą senty­

mentu, co wcale nie oznacza, że bez kryty­

cyzmu. W okolice dzieciństwa powracał po to, żeby przekonać się jeszcze raz, że tamta ziemia, rodzina i ludzie znajdują się u pod­

staw jego twórczości i modelu życia. W życiu pisarza okolice dzieciństwa - jak stwierdzał Jerzy Cieślikowski - stanowią punkt odnie­

sienia w twórczych kreacjach i mają moc in­

spirującą4. Emocje związane ze stosunkiem do miasta, jak również dzieciństwa, Paran­

dowski ujmuje w ramy syntetycznych opi­

sów z życia rodzinnego, szkolnego i lwow­

skiej codzienności5.

Irena Parandowska - żona pisarza - w biograficznej książce Dzień Jana wyjaśniła, że w Zegarze słonecznym wszystko, o czym Jan opowiadał, było autentyczne: od imion bohaterów poczynając, a na opisie zdarzeń kończąc6. Ona dobrze znała postacie, któ­

re pojawiają się w utworze, jest to również świat jej dzieciństwa. Zatem pierwszą ce­

chą, jaka charakteryzuje dzieło Parandow- skiego, jest autentyzm.

Odwoływanie się w Zegarze słonecz­

nym do znanych osób, ich charakterysty­

ka i przywoływanie przez pisarza zdarzeń szczególnych z ich życia, takich, które mia­

ły wpływ na otoczenie i kształtowanie jego twórczej postawy, nadaje opowiadaniom klimat miejsc, z którymi jest się związanym do końca życia.

Z utworu Parandowskiego o Lwowie tchnie atmosfera tego miasta, czuła swoj- skość, klimat ciepła i serdeczności. Podczas lektury dzieła wiemy, że pisarz we Lwowie pozostał na zawsze. To jest ten sam świat, którego uczyła go babka i matka, i inni lu­

dzie, z którymi się spotykał na co dzień.

W yjątkową rolę wyznaczył pisarz w Zegarze słonecznym babce. Na równi z nią traktowana jest matka, uosobienie cier­

pliwości i wyrozumiałości. Te dwie kobiety mościły mu miejsce na ziemi. Irena Paran- dowska w Dniu Jana zwróciła na to uwagę, a babkę uważała za inspiratorkę jego twór­

czych poczynań:

Ona, która zaważyła na wyobraźni dziec­

ka, przede wszystkim swoim słownictwem zaczerpniętym z odległej epoki. Ona pierw­

sza daje mu pióro do ręki w momencie, kiedy niewątpliwe cechy przyszłego pisarza już się w nim budzą. Gdy Jan po latach w żartobliwy sposób opisuje warsztat tego małego chłop­

ca, podkreśla, że to właśnie babka dostarczy­

ła mu wszystko, co do pisania wydało mu się niezbędne. Jej postać przewija się w Zega­

rze słonecznym bez ustanku. Jeden z kryty­

ków napisał: Najmodniejsza babka dwudzie­

stego wieku7.

Babka była również pierwszym kryty­

kiem prób literackich pisarza. Ilustruje to dobrze opowiadanie Róża i pióro8. W nim to Parandowski uznał, że godną uwiecznienia w literaturze jest jego babka. Pierwsze zda­

nie, które miało ją charakteryzować, brzmia­

ło: Babka urodziła się za na pole Ona. Oczywi­

ście, rozbawił tym matkę, ale gdy zdanie to dostrzegła jego bohaterka, stwierdziła:

- Wszyscy mi to powtarzają, już w uszach trzeszczy. I cóż to za takie szczęście? Przez nie­

go mój ojciec stracił rękę.

Tak zaznałem goryczy debiutu p isarskie - go - jedni mnie wykpili, drugich rozdrażniłem, a sam na progu swej kariery przekonałem się, że nic tak nie gubi pisarza, jak temat ponad jego siły. Jednocześnie uszczknąłem listek z drzewa wiadomości: że Napoleon był cesa­

rzem i wrogiem naszej rodziny9.

W każdym opowiadaniu życie rodzinne twórcy pokazywane jest na zasadzie opisu zdarzeń - odsłon - ukazujących jego zainte­

resowania i wyobraźnię. Opisy te mają cha­

rakter filmowych migawek, nie ma w nich rozwlekłości i nużącego sentymentu. To sta­

wia je w rzędzie interesujących wspomnień.

W poszczególnych utworach wyraźnie ry­

sują się zainteresowania przyszłego autora Alchemii słowa10. Dwie wielkie miłości będą zawsze na pierwszym miejscu w jego życiu i twórczości: rodzina, starożytny Rzym i Gre­

cja. Im będzie wierny do końca.

Podobne miejsce jak babka, matka i inni członkowie rodziny w Słonecznym ze­

garze zajmuje Lwów. Poznajemy jego naj­

ważniejsze zakątki, domy i życie kulturalne miasta. W każdym opowiadaniu

Parandow-J A N P A R A N D O W S K I

MITOLOGIA

C Z Y T E L Ń I K,

ski utrwala jego wielkość i urodę. Te opisy są barwne, plastyczne, z wysmakowanym słownictwem. Dla przykładu warto przyto­

czyć fragment z opowiadania Gil11:

Cóż to? Skręcamy na prawo? Bardzo się cieszę, bo tędy idzie się do Rynku. Pewnie babka ma coś kupić w »Szerokiej Bramie«. Tą

zamierzchłą nazwą określa się ciemną sień pod sczerniałymi od starości sklepieniami w kamienicy patrzącej przymglonymi

okna-WYDATNIE OR.UGIS

KO ZSZBRIO N B

śp<SlDZ[$.KIA. WTDAWNTCHA C Z Y T E L Ń I K

mi na portrety Boimów. Tam stoją obok siebie dwa tuziny kramów z guzikami, tasiemkami do bucików, nićmi i innymi drobiazgami; mo­

ja czapeczka też stamtąd pochodzi. Ale bab­

ka chwyta mnie za rękę i gwałtownie, jakby się rzucała wpław przez rzekę, przeciska się przez tłum, przechodzi jezdnię i oto jesteśmy na dru­

gim brzegu wezbranej ulicy Hetmańskiej. [...]

Tak docieramy do bramy Andriolliego. Byłem tu już parę razy z matką, u tej krawcowej, któ­

rej okno swoją różową firanką rozwesela szary łuk sklepienia. Lecz zanim się mogę spostrzec, wchodzimy do czegoś, co wygląda jak sklep, a nie jest nim na pewno12.

Poznając Lwów Parandowskiego, do­

wiadujemy się sporo o życiu umysłowym

i kulturalnym w mieście. Sporo uwagi po­

święcił pisarz wydawnictwom - Altenber- ga, Zuckerkandla i innym - i książkom tam wydawanym13. Wiemy, jaką prasę czytali ów­

cześni lwowianie, bo mamy między innymi opisy: „Pomyślnej Poczty", „Gazety Wieczor­

nej", „Gazety Polskiej".

Bogactwo szczegółów, nagromadzo­

nych w opisach miasta, jest najlepszym do­

wodem stosunku pisarza do miejsca uro­

dzenia, dowodem, że każdy drobiazg z ar­

chitektury zrósł się z jego pamięcią niepo­

dzielnie, stał się cząstką świata, z którym pisarz związał swoich kochanych i bliskich.

Dowodem tego jest ostatnie opowiadanie Kołysanka14, w którym twórca ze wzrusze­

niem własnymi przeżyciami i doświadcze­

niami dzieli się z córeczką leżącą w wóz­

ku i pozostawioną pod jego opieką. Tekst

to wzruszający i głęboki, piękny, niezwykły pomnik wystawiony życiu, bo jest ono da­

rem największym:

Nosisz tylko imię Rzymu, lecz niewie­

le brakowało, byś się urodziła w tym mie­

ście. Wtedy wpisano by cię do ksiąg ludności w murach tego samego Tabularium, gdzie dwa tysiące lat temu młody Horacy wysiady­

wał twarde stołki w biurze kwestorskim. [...]

Miałem może pięć lat. W naszym do­

mu nie było wodociągu, chodziło się po wo­

dę do studni. O parę kroków od naszej bra­

my, na skwerze, był wielki kamienny basen o brzegach wygładzonych dłońmi, które się o niego w ciągu wieku opierały, a pośrodku miał wysoki, czworogranny słup z dwoma otwora­

mi, skąd biły strumienie wody. Pod taki stru­

mień przystawiało się długą blaszaną rurę, przez którą woda leciała do konewki. Zawsze się za późno odejmowało rurę, woda się prze­

lewała, było z tym wiele zabawy.. ,15.

1

Parandowski w latach 1922-1924 był kierownikiem literackim w w yd aw n ictw ie H. Altenberga.

2

Współcześni polscy pisarze i badacze lite­

ratury. Słownik biobibliograficzny. T. 6. Pod red.

J. Czachowskiej i A. Szałagan, Warszawa 1999, s. 255.

3

Ibidem, s. 265. W roku 1936 w ydał ją warszawski Rój.

4

J. Cieślikowski, Literatura i podkultura dzie­

cięca, Wrocław 1985.

8

J. Parandowski, Zegar słoneczny, Warszawa 1978, s. 32-38. w opowiadaniu Ławki znajdujemy interesujący

opis serii dla gimnazjalistów „Biblioteka Po­

wszechna", którą Parandowski cenił i lubił.

14 Ibidem, s. 191-196.

15 Ibidem, s. 193-195.

Beata Langer była przez poznańskie Wydawnictwo Pol­

skie R. Wegnera. Wzorowana jest na fran­

cuskiej Collection les beaux Pays J. Reya. We- gnerowskie Cuda Polski miały składać się z dwudziestu tomów zawierających mono­

grafie miast i regionów kraju. Do wybuchu drugiej wojny światowej ukazało się czter­

naście wspaniale wydanych tomów o bo­

gatym materiale ilustracyjnym, z wieloma fotografiami artystycznymi. Całość wyko­

nano na wysokiej jakości papierze, a każ­

dy z tomów posiadał kolorową obwolutę z rysunkami bądź obrazami znanych arty­

stów. Cena tych książek była dość wysoka, za tom w oprawie broszurowej trzeba by­

ło zapłacić 14 zł, wolumin oprawny koszto­

wał 20 zł1. Opracowania miast to: Warszawa, Lwów, Wilno, Gdańsk. Wśród monografii re­

gionów znalazły się: Morze i Pomorze, Wiel­

kopolska, Śląsk, Polesie, Puszcze polskie, Hu- culszczyzna, Gorgany i Czarnohora, Karpaty i Podkarpacie, Tatry i Podhale, Sandomier­

skie, Góry Świętokrzyskie, Między Niemnem a Dźwiną. Ziemia wileńska i nowogrodz­

ka. Należy wspomnieć, że do tej serii pisa­

li znani wówczas i lubiani przez czytelni­

ków autorzy.

Lwów Stanisława Wasylewskiego uka­

zał się w 1931 roku jako tom czwarty popu­

larnej kolekcji. Warto odnotować, że wśród opracowań miast ukazał się jako drugi, za­

raz po Warszawie Aleksandra Janowskiego z 1930 roku. Wcześniej opublikowano tylko monografie regionów Morze i Pomorze oraz Wielkopolska Jerzego Smoleńskiego.

Obecnie książkę opublikowało wydaw­

nictwo LTW z Dziekanowa Leśnego (Łomian­

ki), a podstawą pięknego reprintu jest pierw­

sze wegnerowskie wydanie. Cena tomu

w twardej oprawie wynosi 40 zł. W projek­

cie barwnej obwoluty wykorzystano okład­

kę wydania pierwszego, którą wykonał Teo­

dor Rożankowski.

Warto przypomnieć sylwetkę Sta­

nisława Wasylewskiego, w swoim czasie autora niezwykle popularnego. Urodził się w Stanisławowie w 1885 roku. Jego oj­

ciec był inżynierem kolejowym. Pisarz ukończył Uniwersytet Lwowski, w latach

1905-1910 pracował jako wolontariusz, sty­

pendysta i asystent w Ossolineum. Z Lwo­

wem był związany do 1927 roku i w tym okresie redagował lub współredagował takie czasopisma jak: „Gazeta Poranna",

„Szczutek", „Słowo Polskie". Następnie autor Romansu prababki przeniósł się do Poznania i rozpoczął współpracę z Wydawnictwem Polskim R. Wegnera. Tam też w latach 1928-1939 był odpowiedzialny za serię Bi­

blioteka Laureatów Nobla. Niejednokrot­

nie zdarzało mu się również tłumaczyć li­

teraturę piękną i opracowywać przed­

mowy do przekładów wybitnych dzieł literatury europejskiej. Współpracował z cza­

sopismami poznańskimi oraz z poznańską i warszawską rozgłośnią radiową. W 1932 r.

uzyskał doktorat z filozofii na Uniwersyte­

cie Poznańskim. Okupację spędził we Lwo­

wie i tam też współpracował z proniemiec­

ką „Gazetą Lwowską" (pisał felietony o za­

bytkowych obiektach polskich w Małopol- sce Wschodniej). Po wojnie został potępiony przez Związek Literatów Polskich (1945), jednakże następnego roku został zrehabi­

litowany przez sąd. Po trzyletnim pobycie w Krakowie przeniósł się do Opola, gdzie zmarł w 1953 roku. Stanisław Wasylewski zajmował się historią dawnego obyczaju.

W swoich pracach najczęściej interesował się epoką oświecenia i romantyzmu, choć zdarzało mu się również pisać o średnio­

wieczu czy XIX stuleciu. Wśród nagród, któ­

re otrzymał, znajdują się: nagroda literacka m. Poznania (1937), Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury i Krzyż Oficerski Orde­

ru Odrodzenia Polski (1938).

Lwów Stanisława Wasylewskiego to nie­

typowo opowiedziane dzieje miasta, książ­

ka nie stanowi tradycyjnej monografii histo­

rycznej. To zbiór esejów lub też cykl gawęd o mieście, któremu pisarz był niezwykle od­

dany2. Było to miejsce szczególne w dziejach

i kulturze polskiej. Z przeświadczenia o wy­

jątkowości i ogromnej wadze tego stare­

go grodu powstała książka Stanisława Wa­

sylewskiego. Zawiera ona piętnaście roz­

działów, poprzedzona jest przedmową au­

tora oraz ogólną charakterystyką oblicza miasta.

Poszczególne części, ułożone w po­

rządku chronologicznym, dotyczą przyro­

dy, ludności, architektury, historii, trady­

cji literackich. Swoje miejsce ma tam oczy­

wiście historia Ossolineum, uniwersytetu i szkolnictwa, teatru, cmentarzy. Nie sposób również pominąć imponujących bogactwem szczegółów opisów wszystkich ważniej­

szych świątyń. Pojawiają się tam również po­

staci znaczące w polskiej kulturze. Byli to ar­

tyści, naukowcy, pisarze, których związki ze Lwowem miały wyraźny i silny charakter. Są oni doskonale sportretowani na tle historii, pejzażu i atmosfery miasta.

Wśród wielu interesujących i inspirują­

cych wiadomości, podanych w przystępny, gawędziarski sposób, wyraźnie zaznacza się odrębność i oryginalność miasta, którą autor niejednokrotnie podkreśla. Nawet opisując szczegóły architektoniczne Czarnej Kamie­

nicy zwraca uwagę na typową odmienność charakterystyczną wyłącznie dla Lwowa:

Owa hojność nadmierna w zdobnictwie to ściśle lwowska, gdzieindziej rzadko spo­

tykana cecha renesansu. Do motywów lo­

kalnych zaliczają również bramę i dwa okna w parterze o pełnym łuku z charakterystycz- nemi węgarami3.

Autor wiele uwagi poświęca opisom wielokulturowości starego grodu. Charak­

teryzuje przedstawicieli różnych kultur, któ­

rzy odegrali znaczącą rolę w rozwoju sztu­

ki i nauki. Był to ośrodek, w którym głębo­

ko zakorzeniona była ludność polska, ruska, ormiańska, żydowska. Cały rozdział pią­

ty zatytułowany Aywas-Rumhasken-Passa- kas poświęca znaczącym wpływom kultu­

ry ormiańskiej we Lwowie. Z życzliwością i znawstwem opisuje ich tradycje, obrzę­

dy, architekturę, sztukę, ubiór, zdolności oraz wpływy:

S T A N I S Ł A W W A S Y L E W S K 1

L W Ó W

Lto ftftlel

W Y D A W N I C T W O P O L S K I E

< B. W E C N E B >

P O Z N A Ń

Mieli spryt, talent i szczęście [...] Za­

wdzięcza im stary Lwów wiele. Wzboga­

cił się, porósł w majętności, zawsze ra­

dząc sobie jakoś z przebiegłością smagłe­

go, a strojnego Armeńczyka. Ten ich strój, 0 którym i wieść zaginęła, daw ał szcze­

gólne piętno rynkowi lwowskiemu i za­

ułkom ormiańskim przy święcie. Gdy Ste­

fan Czarniecki wjeżdżał po rozgromie Ra­

koczego w bramy Lwowa, dziwił się i gębę (przestrzeloną) rozdziawiał na widok pocz­

tów ormiańskich, które go witały z pikami praworącz w strojach dziwnych „perskich 1 trackich", na bachmantach orjentalnych, we wschodnie rzędy przybranych4.

Każda myśl jest inspiracją do sięgnięcia w przeszłość, do wydobycia z zapomnienia

świetnych anegdot, wydarzeń historycz­

nych czy czerpania pełnymi garściami z lo­

kalnych opowieści i tradycji. Jako przykład sięgania do legend może posłużyć opis fre­

sków w Katedrze Ormiańskiej:

Z innych fresków Rosena porywa widza w lewej stronie nawy: Pogrzeb św. Odylona, patrona zmarłych. Mówi legenda, że w czasie pogrzebu tego opata, który pierwszy wprowa­

dził święto Wszystkich Świętych, trumnie jego towarzyszyły dusze zmarłych, pomieszane z ludźmi żywymi5.

Stanisław Wasylewski patrzy jednak na swoje miasto krytycznym okiem. Oprócz serdeczności pojawiają się tam również i su­

rowe oceny. We Lwowie nie brak opisów wy­

raźnie wskazujących na braki i niedostatki:

ALEKSANDER JANOWSKI

WARSZAWA

. Il ilJa'- m MrtiŃ Isnemtk

W Y D A W N I C T W O P O L S K I E

< R. W E G N E R >

P O Z K A I I

Cechą ujemną w rozplanowaniu miasta jest brak wielkich placów, któreby nadawały szczególnie piękny charakter rzeźbie terenu6.

W sposób bardzo krytyczny pisarz oce­

nia również najbliższe otoczenie placu Ma­

riackiego z kolumną Mickiewicza:

N iestety, piękno tej kom pozycji uszlachetniającej wybitnie pl. M arjacki i dokomponowanej niejako do tła wieży ka­

tedry zepsuła w sposób barbarzyński pierw­

sza lwowska czteropiętrówka, tzw. kamieni­

ca Sprechera, która zrabowała Mickiewiczo­

wi urok tła, podobnie jak wieżę korniaktowską zasłonił i zdusił czynszowy dom Towarzystwa

„D n iste "

Powyższe opinie stanowią przykład pewnej surowości osądu pisarza. Nadają one szczególny, osobisty, bardzo indywidualny stosunek spojrzeniu na Lwów prezentowa­

nemu w opisywanej książce. Jednocześnie pozwalają sądzić, że autor starał się maksy­

malnie zobiektywizować swój uczuciowy stosunek do tego starego grodu.

Dwa ostatnie rozdziały poświęca au­

tor obronie Lwowa (Krucjata dziecięca) oraz współczesnemu obrazowi miasta i jego per­

spektywom na przyszłość (Lwów najnowszy).

Walcząca młodzież jest wzruszająca, wiele opisów jest silnie nacechowanych uczucio­

wo. Fragmenty dotyczące tego wydarzenia różnią się od reszty książki właśnie poprzez wyraźnie emocjonalny stosunek autora:

Z ła nota z obyczajów groziła mu w ubiegłem letniem półroczu i teraz nie le­

piej. Zdobyli we trzech karabin maszyno­

wy, lecz trzymają się dalej na pozycji. Choć jest stanowczy rozkaz odwrotu, Polskę mają wźrenicach i dumne słowa na ustach: mamu­

siu, mamusiu!8

Ostatni rozdział opisujący najnowsze dzieje miasta wyraźnie nawiązuje do tech­

nicznych i przemysłowych osiągnięć. Gaz ziemny, kopalnictwo naftowe i nowo po­

wstały Dom Techników dominują w pejza­

żu miasta i dają nadzieję na pomyślną przy­

szłość. Warto zaznaczyć, że w zakończeniu Stanisław Wasylewski opisuje Lwów jako smutne miasteczko, które jednak zawsze

przetrwa. Jego największą i najważniej­

szą cechą jest według niego tzw. przemysł szkolny i kształcenie młodzieży. Uderzająco i jakże prawdziwie brzmią dziś słowa pisane przez Stanisława Wasylewskiego na począt­

ku lat trzydziestych ubiegłego wieku:

Z małego wielkiego miasta, ze znacz­

nej stolicy kraju stał się dziś wielkiem, małem miasteczkiem [...] przetrwa, bo umie prze­

trzymywać9

Autor Życia polskiego w XIX w. pisał Lwów mieszkając już od kilku lat w Poznaniu.

Z kart książki wyziera odrobinę nostal­

gii za czupurnością, głośnością i wiecz­

ną młodością dumnego miasta. Dla każ­

dego, kto chce poznać dawną atmosferę, poczuć urok i niezwykłą żywotność stare­

go grodu, Lwów Stanisława Wasylewskie­

go będzie niezaprzeczalnie piękną podró­

żą. Wiele szczegółów zachwyci, rozbawi, zainspiruje. Pisarz starał się ukazać wszyst­

kie oryginalne, indywidualne cechy miasta, które stanowiły o jego niezwykłej wartości i wyjątkowości. Pragnął ukazać historię i kul­

turę w szerszej perspektywie miasta sta­

nowiącego żywą tkankę, składającego się z wielu różnych elementów. Barbara Riss, recenzująca w latach 90. wznowienia serii Cuda Polski, pisała, że książki te pełnią rolę

„przyjaciela-przewodnika", choć pewne ich fragmenty są odległym wspomnieniem10.

Można powiedzieć, że wyraźnie indywidu­

alne podejście, erudycja, życzliwa serdecz­

ność, przywiązanie do miasta i jednocześnie krytyczny obiektywizm, pozwalają wyobra­

zić sobie, że to sam autor prowadzi czytelni­

ka po uliczkach i zaułkach Lwowa, zabawia­

jąc go niezwykle interesującą rozmową.

1 A. Michalewska, Działalność wydawnicza Rudolfa Wegnera; „Roczniki Biblioteczne" 1978, z. 1-2, s. 117-135.

2 Właśnie cyklem gawęd nazywa Lwów autorka recenzji reprintu wydania z 1991 roku

Zob. B. Riss, Kresy po latach. „Życie Warszawy"

1991, nr 97, s. 7.

8 Tamże, s. 158-160.

9 Tamże, s. 173.

10 B. Riss, Kresy...

Sylwia Gajownik

w o j e n n yż y w o t l w o w s k ie g o n ie d ź w ia d k a

Niedźwiedzie, nim stały się kochanymi misiami zamieszkującymi dziecięce poko­

je, siały postrach wśród ludzi: ich siła, bru­

talność i okrucieństwo były znane i odzwier­

ciedlane w bajkach, baśniach, mitach czy przysłowiach. Z czasem niedźwiedź-okrut- nik przeistoczył się w misia-maskotkę. Sta­

ło się to za sprawą Kubusia Puchatka, któ­

rego charakter był sprzeczny z dziką naturą niedźwiedzi. Puchatek był miły, dobry, żar­

łoczny i mało rozumny, ale dzięki temu do­

skonale nadawał się na towarzysza dziecię­

cych zabaw1. Prócz najsławniejszego mi­

sia w czerwonej, przykrótkiej bluzeczce, na kartach książek dla dzieci pojawił się Czar­

ny Nosek, Miś Uszatek i Paddington. Niewie­

lu wie, że był jeszcze jeden mały, pluszowy miś, „szczery Polonus"2, który w pamiętniku opisał swoje wojenne perypetie.

Miś Niedźwiedzki mieszkał wraz z uko­

chaną Halą i Stasiem przy placu Mariackim we Lwowie. Został wykonany w 1910 r., czy­

li w 500-lecie bitwy pod Grunwaldem, dla­

tego pragnieniem jego „mamusi" Hali było wychowywać go w duchu patriotycznym.

W dniu uroczystych chrzcin (po raz dru­

gi w ciągu krótkiego życia) usłyszał pro­

rocze słowa wypowiedziane przez Stasia (ojca chrzestnego): Jako niedźwiedź masz w sobie coś z dawnego Litwina, jako wycho- waniec harcerza z drużyny Zawiszy powinie­

neś mieć coś z rycerza, jako starannie wy­

chowany i kształcony syn mojej siostry jesteś pierwszym niedźwiedziem kierowanym na obywatela polskiego3. Przez kolejne cztery la­

ta całym światem misia był pokój dziecięcy, gdzie wraz z rodzeństwem uczył się i bawił, dojrzewając do wielkich czynów .

Beztroskie i uporządkowane życie ma­

Beztroskie i uporządkowane życie ma­