X. ŻUŁAWSKIEGO
Irena Hlubek: Należałaś do Klubu Poezji Śpiewanej ATLANTYDA (wtedy była taka nazwa).
Pamiętam, jak wiele lat temujurorka na Przeglądzie Piosenki Poetyckiej wróżyła Ci karierę wokalną lub plastyczną. A Ty ukończyłaś Akademię Muzyczną w Gdańsku im. S. Moniuszki na Wydziale Wo
kalno-Aktorskim - specjalność musical! Opowiedz jak dostałaś się do filmu Xawerego Żuławskiego?
Żaneta Palica: Myślę, że po prostu byłam w odpowiednim czasie i miejscu. Robiłam wtedy w Krakowie kurs aktorski o profilu pracy z kamerą. Tam po prostu na zajęciach poznałam Xawerego Żuławskiego i Piotra Kielara, którzy niedługo później mieli robić wspólny film. Mogli mnie na zajęciach poznać, zobaczyć jak się ze mną pracuje. To się rzadko zdarza, więc miałam ogromne szczęście. Potem opowiedzieli mi prywatnie, że szukając odpowiedniej aktorki, wracali cały czas pamięcią do mnie. Ponieważ i wizualnie, energetycznie pasowałam do tej roli. Dodat
kowym moim atutem jest właśnie śpiewanie, które jest bardzo ważną częścią mojej postaci Marii.
Jak się cudownie wydarzyło na planie, miałam dla zbudowania swojej postaci przestrzeń wręcz metafizyczną, która objawiła się także w tańcu. To kolejny ciekawy wątek, jak to się stało, że zwy
czajnie zaczęłam tańczyć.
Pierwszy kontakt z ruchem miałam w Opolu, gdzie chodziłam do Teatru „Zapadnia”. Pro
wadziła go Pani Agnieszka Włoch. Potem pojechałam na studia do Gdańska, gdzie mieliśmy w programie zajęcia z tańca współczesnego, musicalowego, klasycznego i ze stepu. To wszystko budowało moją świadomość ciała, elastyczność, sprawność... To się musiało przełożyć na pracę aktora. Trzeba rozumieć te mięśnie, ścięgna... ekspresja jest wtedy ciekawsza.
I.H.: Technika teatralna jest inna niż filmowa, wiem to, zajmując się od lat teatrem amatorskim -TEATRZYKIEM NIEWIELKIM (dłużej niż ATLANTYDĄ). Czym według Ciebie się różni technika teatralna od filmowej, bo przecież jedna i druga technika pracy jest Ci znana?
Ż.P.: Wspólna jest prawda i rzetelne podejście do zadania, przygotowanie się, ale z mojego doświadczenia wynika, że w technikach teatralnych wymagana jest innego rodzaju ekspresja. Uwa
runkowane jest to sceną. Scena lubi ekspresyjne ciało i głos. W kamerze coś takiego może wyglądać karykaturalnie, bo mamy nie tylko pełne kadry, ale mamy także ciasne kadry, zbliżenia, czy detale na twarz. Wtedy trzeba pamiętać, że ze zbyt dużą ekspresją można przesadzić i na przykład wyjść poza kadr. Tutaj znaczenie mogą mieć tylko same oczy, którymi można wyrazić radość, ekscyta
cję, cierpienie. Wszystko. W teatrze mogłoby to zginąć... Widz siedzący daleko nie dostrzeże, co aktor ma w samych oczach...
I.H.: Zgadza się. Myślę, że teatr bardziej można by porównywać z początkami kina - kinem niemym, gdzie ekspresja była pożądana; resztę dopowiadał taper swoją grą na pianinie. Żaneta, po
wiedz mi jakie kierunki ukończyłaś?
Ż.P.: Poczynając od szkół średnich - Liceum Plastyczne w Opolu, specjalność reklama wizu
alna. Tam kończyłam też Szkołę Muzyczną II stopnia (śpiew klasyczny), co było dla mnie ciekawą przygodą, ale uważam , że za wczesną. Nie miałam wtedy odpowiedniej dojrzałości, by to na serio traktować, aczkolwiek teraz chętnie wróciłabym do śpiewu klasycznego - jestem już inną osobą!
A propos muzyki klasycznej, to zakochałam się w operze „Madame Butterfly”, szczególnie w chó
rach. Po prostu przepiękne harmonie. I co ciekawe, w filmie „Mowa ptaków” pojawia się utwór z „Madame Butterfly”... Wprawdzie w scenie przedstawiającej szpital psychiatryczny, w której grają inne aktorki, ale muzyka ładnie dopełnia tam fabułę.
I.H.: Wróćmy na chwilę do Raciborza! Jak wspominasz ATLANTYDĘ?
Ż.P.: W ATLANTYDZIE na własną rękę szukaliśmy tekstów. Zapisałam się do ATLANTYDY w wieku gimnazjalnym. Wiadomo, wtedy były inne upodobania literackie...
I.H.: Wy jeszcze wtedy przychodziliście z zachwytem nad wierszami Edwarda Stachury. Chcie- liście śpiewać jego piosenki. A teraz?
Ż.P.: Ja na przykład odkryłam Norwida, Gombrowicza, Osiecką... Sama znalazłam ich teksty i mogłam je indywidualnie interpretować. Wtedy też miałam swój recital „Dopokąd idę”, z tytułem zaczerpniętym z norwidowskiego „Pielgrzyma”.
I.H.: To był nie tylko Twój recital, ale i wernisaż! Czy wciąż jeszcze malujesz?
Ż.P.: To był mój jedyny pokaz prac malarskich. Uwielbiam malować. Kiedyś miałam propo
zycję składania teczki na Wydział Malarstwa do Wrocławia. Maluję jeszcze, ale bardziej udzielam się graficznie. Robię grafiki do spektakli, plakaty, broszurki różnego rodzaju, portrety przyjaciół.
Teraz jednak przelałam całą energię na aktorstwo.
I.H.: Powiedz jeszcze o swojej współpracy muzycznej z Maksem Mularczykiem. Wydałaś płytę
„Zachłanności"! Twoje słowa, muzyka Maksa Mularczyka.
Ż.P.: Teksty do tych piosenek powstały w dość intensywnym dla mnie czasie chłonności kultury i sztuki. Poznawałam wtedy samych artystów malarzy, aktorów, twórców. To wszystko spowodowało, że miałam dużo do opowiedzenia, do wyrzucenia z siebie. I zrobiłam to dla siebie.
Płytę nagraliśmy, by była. By materiał został namacalnie upamiętniony. I by można było pójść dalej.
I.H.: A co powiesz o Teatrze „Bajaderka”, który założyłaś i w nim występujesz? Jakie tutaj są Twoje doświadczenia? To nie tylko zresztą „Bajaderka”, ale też „A3 Teatr”. Tam miałaś styczność z Grażyną Tabor i Olą Tabor.
Z.P.: Jeszcze przed „A3” współpracowałam z Tomaszem Podsiadłym w Gdyńskim Centrum Kultury. Grałam rolę wdowy w spektaklu „Balladyna”. To było jeszcze podczas studiów. Później
„A3”- teatr plenerowy. To była ciekawa praca. Bliski kontakt, integracja z widzem, otwarcie się na improwizację. Później był Teatr z Wolimierza. To była trudna praca. Wstawałam o 5.00, pracę koń
czyłam o 15.00, a w domu bywałam dwa razy w miesiącu. Kolejne doświadczenie spowodowało, że już wiedziałam, czego chcę i czego nie chcę od teatru. Stąd pomysł założenia Teatru „Bajaderka”.
Miałam doświadczenie w pracy z dziećmi, z młodzieżą, z dorosłymi i wiedziałam, co jest potrzebne.
I.H.: Czyli to była Twoja inicjatywa?
Z.P.: Tak. Współpracuję z cudownymi osobami, które zawodowo zajmują się scenografią, komponowaniem muzyki, kostiumami. Mogę sprawdzić się w pisaniu scenariuszy, czy pisaniu piosenek do spektakli.
I.H.: Z mojego doświadczenia reżyserskiego i pisania scenariuszy wiem, że często w trakcie przedstawienia wymyślamy zabawne sceny. Nie trzymamy się kurczowo scenariusza. Scenariusz się weryfikuje dopiero na scenie podczas pracy nad spektaklem. Wtedy dokładamy komizm słowny i sytuacyjny...
Ż.P.: Pierwsze przedstawienia decydują o ostatecznym kształcie spektaklu. Podpowiadają, co trzeba rozwinąć, co zmienić i w którą stronę pójść. U nas jest bardzo dużo przestrzeni na interakcje z dziećmi. Spektakle mogą się różnić od siebie. Wszystko zależy od energii dzieci.
I.H.: 25.10.2019 r. to data projekcji filmu fabularnego „Mowa ptaków” w Kinie „PRZEMKO”
w Domu Kultury „Strzecha” w Raciborzu. To też możliwość nabycia Twoich płyt "Zachłanności” oraz wywiad z Tobą.
Almanach
117
Ż.P.: Tak. Spotykamy się o 17.00. Rozpoczynamy projekcją filmu, a chwilę po nim wykona
my z Maksem Mularczykiem kilka utworów. Będą to nasze aranżacje piosenek, które pojawiły się w filmie. Później w zależności od wytrzymałości widzów możemy podyskutować, poopowiadać ciekawostki z planu filmowego.
I.H.: Jakich reżyserów jeszcze poznałaś?
Ż.P.: Piotra Kielara, o którym wspominałam wcześniej. W Gdyni na Festiwalu Filmowym po
znałam Panią Małgorzatę Imielską, która zrobiła film „Wszystko dla mojej matki” o dziewczynach z poprawczaka. Podeszłam do niej i porozmawiałyśmy o jej filmie, o moim debiucie. W Warszawie rozmawiałam też z Jankiem Komasą, który miał współtworzyć „Mowę ptaków”, ale zrobił cudowny film „Boże Ciało”. Od niego też usłyszałam sporo słów uznania dotyczących mojej roli. Powiedział mi na przykład, że umieściłam w roli to, czego nie było w scenariuszu.
I.H.: Na pewno zostałaś zauważona. Co z tego będzie, zobaczymy! To, że byliście z filmem w Gdy
ni, dajefilmowi ogromne możliwości. Byliście też we Wrocławiu na Festiwalu „Nowe horyzonty".
Ż.P.: W Gdyni dostaliśmy nagrodę Jury Młodych. To ważna nagroda. Pokazuje, jakiego kina głodni są młodzi ludzie. Co ich porusza i dotyka.
I.H.: Gratuluję sukcesu i debiutu filmowego.
Wywiadprzeprowadzonywrestauracji Casagrandew Raciborzu 02.10.2019
R-I
W
yśpiewamC
i pieśńP
enelopo wczoraj to znaczy10 lat temu wyszedłem na chwilę walczę jak wiesz pod Troją 10 lat obiecuję już wracam
zaraz będę dzieli nas krótkie morze
Ani się nie spostrzeżesz zaraz będę łączy nas długa nić
jesteś moim mną bez Ciebie ja nie nie ma
mnie brak boli
nie myśl że żelazo jest dla mnie że to tyle że nie mogę powiedzieć nie nie nie
nie myśl że myśli moje omijają Cię marzę o wieńcu kamiennym Troi złożę go składam co noc
na Twej szyi jak kwiat pustyni mórz oceanów Wschodu i Zachodu
Penelopo ten kwiat ten kamień u Twej szyi
nie ja ja nie
jesteś moim mną bez Ciebie ja nie nie ma mnie brak boli
wracam