• Nie Znaleziono Wyników

Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 29

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 29"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Opłata poczt, uiszczona ryczałtem. Cena 25 gr.

GŁOS ZIEMOWIDA

i

Organ Wyznawców Polsko-Katolickiego Kościoła Narodowego.

I

Tygodnik poświęcony sprawom religijnym, społecznym i naukowym.

Rok II. Pölska, Dąbrowa Górnicza, 15 lipca 1926 r. JNs 29.

PRENUMERATA: Rocznie złotych 10, półrocznie złotych 5, kwartalnie złotych 3.

Numer pojedynczy 25 groszy. Konto czekowe P K. 0. w Warszawie 63.166.

W Ameryce rocznie 2 doi. We Francji rocznie 50 fr. kwart. 15 fr. Mb Telefonu 1.27.

Adres redakcji i administracji: Polska, Dąbrowa Górnicza, „Głos Ziemowida“.

TREŚĆ NUMERU:

W rocznicę Śmierci Jana Husa. — My, pierwsza brygada. — Idea Kościoła Polskie­

go w dawnej Polsce. — Jezuityzm i jezuici. — Andrusom z „Iskry“. — Bolesny za­

wód. — Korespondencja z Brazylji. — Wieści z Babilonu: a) Kanonizacja Krzysztofa Kolumba. — Przyrodolecznictwo. — Przegląd polityczny. — Ogłoszenia.

W rocznicę śmierci Jana Husa.

"""i I

Dnia 6 lipca każdego roku naród czeski obchodzi doroczną

i M pamiątkę śmierci swego bohatera i proroka Jana Husa, który

I

L- jako męczennik w dniu tym zginął na stosie w roku 1415.

Tern uroczyściej dzień ten jest świętowany teraz, gdy Czechosłowacja zdobyła się na odwagę i kult Jana Husa nazwała kultem narodowym, wbrew zakazom Rzymu i mimo protestu jego wysłanników. I nie po­

przestała Czechosłowacja na jałowym kulcie Jana Husa, ale jego ideały postanowiła ucieleśnić w Kościele Narodowym, który od chwili powsta­

nia państwa czeskiego po upadku Austrji swobodnie egzystuje i roz­

wija się z każdym rokiem. Osobistość Jana Husa, jak i fakt istnienia Kościoła Narodowego w Czechosłowacji budzi w nas poważne refle­

ksje, którym przystoi poświęcić słów kilka na szpaltach „Głosu Ziemo­

wida“.

Kto był Hus?

Jan Hus urodził się dnia 6 lipca 1373 r. w Husińcu, matem mia­

steczku czeskiem, był synem rolnika. Pewien bogaty szlachcic kazał go kształcić na swój koszt. Chłopiec odznaczał się taką pilnością, że

I

(2)

— 2 —

już w 16-tym roku życia wstąpił na wszechnicę praską, gdzie się uczył teologji, a później w 25-tym roku życia został już powołany na pro­

fesora przy tymże uniwersytecie. W tymże czasie grono pobożnych osób założyło kaplicę betleemską w Pradze dla głoszenia Ewangielji w języku narodowym czyli czeskim zamiast jak to czyniono dotych­

czas w niemieckim lub po łacinie. Na kaznodzieję do tej półnarodo- wej kaplicy powołano ks. .lana Husa, kanonika kapituły praskiej, jako najzdolniejszego, najmoralniejszego i pobożnego.

Na stanowisku kaznodziei obudziła się w nim żarliwość apostol­

ska i odzywa się w nim dawna tradycja języka narodowego w Ko­

ściele i komunji pod dwiema postaciami. Trzeba bowiem o tern wie­

dzieć, że początki wiary chrześcijańskiej tak Polacy jak i Czesi przy­

jęli nie z Rzymu, ale od Greków z Konstantynopola. Akcje swą roz­

począł od wystąpienia w kazaniach przeciw niemoralności duchownych i świeckich, przeciw rozmaitym zabobonom owych czasów, a szcze­

gólniej otwarcie wystąpił przeciw oszustwom, jakie popełniano wówczas w Wilsnaku, w obecnej rejencji poczdamskiej, fabrykując fałszywe cuda z rzekomą krwią Chrystusa Pana. K*. Hus wydelegowany przez arcy­

biskupa do zbadania tej sprawy, poznał się na oszustwie i nadużycie to ostro napiętnował ku wielkiemu niezadowoleniu fabrykatorów tych cudów. To wszystko jednak jeszcze nie uczyniło zeń reformatora. Do­

piero, kiedy do Pragi przybyli wysłannicy Wiklefa, angielskiego refor­

matora, Hus stanął otwarcie po stronie Wiklefa. Dla swej reformy uzy­

skał nawet wówczas poparcie u króla Wacława. Nie podobało się to Niemcom, a partja niemiecka zaczęła go oskarżać o kacerstwo.

Życzliwy mu dotychczas arcybiskup Zbyszko, stał się odtąd jed­

nym z najzaciętszych wrogów jego i wniósł nań skargę do papieża.

Papież kazał spalić pisma Wiklefa, a ks. Husa pozbawić urzędu ka­

znodziejskiego. Hus wyroku tego nie przyjął i nadal gromił na­

dużycia duchowieństwa i piętnował moszczenia władzy papieskiej. Na skutek czego papież rzucił nań klątwę w r. 1413. W tym czasie było jednocześnie trzech papieży, którzy się wzajemnie wyklinali. Aby to rozdwojenie zażegnać, cesarz niemiecki Zygmunt zwołał sobór kościel­

ny do Konstancji w 1414 r. .

Tutaj powołano również Husa, któremu cesarz dla bezpieczeń­

stwa osobistego dał list żelazny.

Obłudny papież Jan XXIII, który się osobiście stawił na ten so-

! bór, przyjął Husa niby bardzo łaskawie, a po wysłuchaniu najspokoj­

niej kazał go uwięzić, mimo listu cesarskiego. Cesarzowi wytłumaczo­

no, że słowa danego kacerzowi nie potrzebuje dotrzymywać. Pół reku przesiedział nieszczęśliwy więzień w cuchnącem, wilgotnem podziemiu św. Inkwizycji, czekając wyroku soboru. Sobór zażądał od niego, aby naukę swoją odwołał, a kiedy tego, wbrew sumieniu, uczynić nie chciał, skazano go na śmierć jako kacerza dnia 5 lipca 1415 r.

Szósty lipca dzień urodzin Husa by) dniem jego śmierci w pło­

mieniach. Wczesnym rankiem zaprowadzono go do kościoła, gdzie ze­

brany był cały sobór. Po kazaniu odczytano wyrok i, wśród przekleństw

(3)

— 3 —

zgromadzonych, zdjęto zeń szaty duchowne. Związanego Husa poprowa­

dzono na stos.

Na miejscu stracenia przymocowano go do pala, który po obłoże­

niu drzewem i słomą podpalono; buchnęły płomienie, a z ust Husa po­

słyszeli obecni modlitwę: Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, któryś za nas cierpiał, „zmiłuj się nademną“. Modlitwę tę powtarzał, dopóki dym go nie zadusił. Wreszcie zwęglone szczątki jego wrzucono do Renu. Tak zginął wielki kaznodzieja i reformator'czeski. Papiestwo łudziło się tern, 1 że ze śmiercią Husa wszystko się skończyło, atoli omyliło się, bo pa­

mięć, o nim żyje po dzień dzisiejszy w czeskim narodzie i duch jego te­

raz zmartwychwstaje w Kościele Narodowym. I miejmy nadzieję, że przyjdzie czas, gdy cala słowiańszczyzna odwróci się od zdradzieckiego Rzymu, a stworzy jeden Kościół sławjański, jeden związek bratni na unji kościelnej oparty, gdzie w dwu obrządkach, lecz w jednym kościele chwa­

lić będą Stwórcę Pana. Oto na zegarze dziejów wybija godzina, gdzie bratnie ludy sławjańskife Polacy, Czesi, Rosjanie, Rusini, Słowacy, Ser­

bowie wskrzeszą dawne tradycje współżycia i braterstwa, czego pierwszym przejawem jest unja naszego Kościoła Polskiego z Kościołem Prawosła­

wnym. Teraz mówimy o unji Kościołów, lecz bliski jest czas, gdy mówić będziemy o unii narodów sławjańskich. Lecz, aby było jedno ćiało, musi być pierwej jeden duch,

Vid Jndra.

My, pierwsza brygada—

Minęło już siedem lat od czasu uzyskania Polski wolnej, nie­

podległej politycznie, a lat 12 mija, gdy garstka fantastów i fa­

natyków wiary w Polskę, na czele z komendantem Józefem Piłsudskim wyruszyła w pole na śmiertelny bój o wolność Polski. Powiadamy gru­

pa fantastów i fanatyków, bo i któżby inaczej mógł . nazwać tę gro­

madkę śmiałków, którzy szli walczyć o Polskę z potężnymi jej wroga­

mi ? Prócz mocnej wiary w zwycięstwo nic nie mieli za sobą, bo i spo­

łeczeństwo polskie trzymało się w rezerwie, nie chcąc się angażować do tej „awantury“, co więcej — nie szczędzono im przeszkód i osz­

czerstw, że z wrogami Polski przymierze zawarli.

I któż dzisiaj odczuje, kto zrozumie ten tragizm duszy polskich legionistów, lekceważonych' przez obcych, oplwanych przez rodaków, a wyjętych z pod prawa przez wrogów ?! — My was rozumiemy. My wyznawcy Kościoła Polskiego, my pierwsza parafja, którzy daremnie kołataliśmy od 3-ch lat do ministra wyznań religijnych w imię kon­

stytucji, aby uzyskać prawo do bytu.

Czy uwierzy w to Niemiec, Francuz, Anglik, że na polskiej zie­

mi, w Polsce niepodległej polskie nabożeństwo i polskie kaplice są zbrodnią? Czy uwierzą w to, że polscy kapłani są ścigani za swe przekonania, za urządzanie domów modlitwy ? Wyrok Sądu pokoju w Dąbrowie Górniczej opiewający zamknięcie kaplicy P. K. K. N.

(4)

i zapłacenie grzywny, wyrok potwierdzony przez Sąd Okręgowy i Sąd Najwyższy będzie dokumentem historycznym polskiej tolerancji reli­

gijnej, polskiego rozumienia ducha konstytucji, będzie komentarzem tego, co dalej czynić będziemy. — Jak wyrok społeczeństwa polskie­

go na Piłsudczyków w 1914 r. nie wytrącił im broni z ręki, ale na­

tchnął ich tern większą wolą zwycięstwa, choćby pod obcemi sztan­

darami, tak i nas, opinja kołtuństwa polskiego i bezwład biurokraty­

zmu polskiego nie zrazi, nie zniechęci do walki o wyzwolenie ducha polskiego z obroży rzymskiej i nierzymskiej niewoli.

Przyszedł do swoich, a swoi go nie przyjęli, powiada pismo 0 Kościele Chrystusowym, to samo można powiedzieć o Kościele Pol­

skim. Jak Odyss, symbol Prawdy powracającej, nie mógł" wrócić do swej Ojczyzny, Itaki na własnym okręcie, a wraca na okręcie Feaków, jak Chrystus nowonarodzony szuka opieki i osłony przed zbydlęconym, chciwym władzy, okrutnym i zazdrosnym Herodem w Egipcie, tak 1 Kościół nasz Polski, nie mogąc zdobyć sobie prawa i uznania u władz polskich, skrępowanych jużto konkordatem, jużto wpływami Rzymu, już też niedołęstwem biurokratyzmu, będzie zmuszony szukać opieki i prawa do bytu u obcych, a sprawie naszej życzliwych czynników.

Któż nie dostrzeże, że tragizm duszy polskiej z roku 1914 powtarza się w.naszem odrodzeniu leligijnem? Z wiarą przeto, iż Bóg taką dro­

gę nam wytknął, że Bóg tak chce, idziemy do unji z Polskim Ko­

ściołem Prawosławnym, podnosząc okrzyk: Niech żyje Polski Kościół Narodowy!, Niech żyje braterstwo ludów sławjańskich, na jedności wia­

ry w różnorakości obrzędów opartej.

Xs. JŃ. Jfuszno.

Ideja Kościoła Polskiego w dawnej Polsce.

Polską kuźnią, w której wielcy nasi mężowie reformacji kuli gorące i deje odrodzenia, był dwór królewski w Krakowie na Wawelu. Lecz nie ten oficjalny, złożony z najwyższych dygnitarzy koronnych, stojących tuż przy królu, lecz ten drugi dwór, stanowiący przy tronie drugie koło, a w którego skład wchodzili dworzanie, referendarze, sekretarze i elita in­

teligencji umysłowej. Z tego to grona wyrosła postępowa myśl reformacji Kościoła rzymsko-katolickiego w Polsce. Byli tu cudzoziemcy i swoi, wszyscy wykształceni w szkołach zagranicznych, obznajmieni z prądami

myśli i ruchem społecznym na Zachodzie.

W tern to kole spotykamy się z Franciszkiem Lismanem, spowie­

dnikiem królowej Bony, pozostającym pod wpływem teoryj głoszonych przez kalwińskiego mistrza, Bernarda Ochino. Ściślejsze zaś koło refor- macyjne tworzyli między innymi: podkomorzy królewski, Mikołaj Trzebu- chowski, zwolennik Lutra i komunji pod dwiema postaciami; ks. Leonard Słończewski, kaznodzieja kościoła Panny Marji, który publicznie w kaza­

niach swoich krytykował zdzierstwo, nadużycia i złe życie duchowieństwa.

(5)

— 5 —

Posuwał się nawet tak dalece, że krytykował papiestwo, ceremonję i zwy­

czaje Kościoła rzymsko katolickiego. Spotykamy tu zacnego mieszczanina Bernarda Wojewódkę, Jakóba Przyłuskiego, teoretyka reformy politycznej.

Tych przyjaciół często odwiedzał Mikołaj Rej, pierwszy poeta polski, sławny z wyszydzania hierarchji rzymskiej i niemoralności księży. Spo­

tykało się tu także ks. Stanisława Orzechowskiego, który bronił małżeń­

stwa księży, uznawanego przez Kościół Wschodni.- -Przyjaciele z Andrze­

jem Trzecieskim tworzyli niby komitet organizacyjny Kościoła Narodowe­

go, którego ozdobą był Andrzej Frycz Modrzewski, sekretarz królewski...

człowiek wszechstronnie wykształcony, budzący uznanie zaletami duszy i serca. Nietylko, że znał dobrze literaturę religijną świata starożytnego i reformacyjną, ale korespondencyjnie był związany z ruchem reforma- cyjnem w Niemczech, Szwajcarji i w Czechach. Nie narzucał nikomu swego zdania, a postępowanie swe gruntował na niewzruszonych podsta­

wach faktów i głębokim poczuciu sprawiedliwości. Jego współpracowni­

kiem i wykonawcą jego planów był ks. Uchański Jakób, kanonik kapitu­

ły krakowskiej, a niebawem biskup chełmski, później kujawski, wreszcie arcybiskup gnieźnieńsko-poznański.

Uchański, chcąc prawdę poznać bezpośrednio, zwrócił się do dzieł i pism zagranicznych reformatorów: Lutra, Melanchtona, Kalwina i innych;

dostawał ich pracę od przyjaciół i zaopatrywał w nie swą bibljotekę.

Później, mając wątpliwość co do obrzędów i zwyczaji kościelnych, zaczął studjować historję Kościołów pierwotnych i postanowienia pierwszych su borów, a zwłaszcza powód rozłamu Chrześcijaństwa na Kościół Wschodni i Zachodni. W szczególności oddał się badaniom Kościoła Sławjańskiego, czyli Prawosławnego, studjował życie duchowieństwa prawosławnego i po­

znawał jego poglądy na kwestję małżeństwa i komunji. Ta tendencja związała go z Andrzejem Modrzewskim, którego uważał za filar naukowy Kościoła Polskiego.

Andrzeja Modrzewskiego faktycznie należy się uważać za głównego rzecznika Kościoła Narodowego i propagatora tej idei w piśmie. W roku 1543 wydał książkę „Oratio de legatis ad concilium christianum mitten- dis". W roku 1548 przez świadomych posłów swego obowiązku zostały postawione żądania, by załagódzono spory wynikłe między stanem świec­

kim, a duchownym. W roku 1550 Sejm postawił wniosek, ażeby został zwołany walny synod. Wniosek ten spotkał się z sprzeciwem króla, któ­

ry wyglądał z Rzymu pomocy, by załatwić rozterki wewnętrzne. Dopiero w roku 1554 na synodzie biskupów w Piotrkowie powstał projekt zwo­

łania synodu narodowego. Król w roku 1555 z senatorami pod namową zgodził się na zwołanie synodu pod warunkiem, że wyjedna pozwolenie papieża. Król miał zaręczyć wolność osobistą wszystkim uczestnikom sy­

nodu, zwołanego przez arcybiskupa. Na to się nie zgodzili protestanci, twierdząc, że synod może być zwołany tylko powagą sejmu. Gotowi byli także zrezygnować z udziału w synodzie, gdy synod zagwarantuje uchwa­

lenie: języka narodowego w liturgji, komunji pod obiema postaciami i małżeństwo duchowieństwa.

Na poparcie tego wniosku można było liczyć, gdyż popierał go bi­

skup Jakób Uchański, a za nim stali biskupi Drohojewski, Przerembski,

(6)

—— G ——

Zebrzydowski, Myszkowski, Padniewski. Jerzy Albinus, sufragan wileński, Mikołaj Pac, biskup kijowski, postanowili mszę odprawiać po polsku.

Jednak Rzym się na to nie zgodził, uważając, że Panu Bogu jest miła tylko msza w języku łacińskim.

Król, przychylając się pod presja do wniosku zwolenników Kościoła Polskiego, wysłał do papieża Pawła IV specjalnego posła, który na urocżystem posłuchaniu złożył papieżowi hańbiącą państwo suwerenne obedjencję i przedstawił postulaty królewskie, prosząc o zgodę na odprawianie nabo­

żeństwa w języku polskim, komunji dla świeckich pod postacią chleba i wina, małżeństwa dla duchowieństwa i synodu narodowego dla utrwa­

lenia zgody religijnej w Polsce. Lecz papież nie zezwolił nato, upomniał surpwo króla Polski i Litwy, księcia halickiego i t. d., aby nie dał się heretykom wciągnąć w zasadzkę.

Tak dzięki królowi upadła myśl utworzenia Kościoła Polskiego. Praw­

da, że w roku 1558/9 domagali się Kościoła Polskiego nawet prawo­

wierni rzymsko-katolicy, ale i to spaliło na panewce, bo król słuchał więcej papieża, aniżeli narodu.

W roku 1565 Andrzej Modrzewski w pracy swej „De necessitate conventus habendi ad sedendas religion is controversies" wzywa do zwo­

łania zjazdu. Prymas Uchański chciał tę sprawę ująć dyplomatycznie, że Kościół rzymsko-katolicki nie ma nic do zarzucenia idei utworzenia Ko­

ścioła Narodowego. Za te ustępstwa innowiercy mieli zobowiązać się za­

chować przywileje duchowieństwa. Uchański liczył, że tym sposobem uda mu się zjednać kardynała Hozjusza i nuncjusza papieskiego Kommendo- nego, zdecydowanych przeciwników wogóle jakichkolwiek ustępstw dla inowierców.

Wskutek tego, kwestja Kościoła Polsko-Katolickiego zmieniła się w zamaskowaną walkę między polskim prymasem, a papieskim nuncju­

szem. Kommendone otrzymał z Rzymu zupełną swobodę działania i po­

lecenie przeszkodzenia w zwołaniu synodu. Gdy prymas pozyskiwał du­

chowieństwo natenczas nuncjusz paraliżował jego kroki przez króla, któ ry jak niemal wszyscy królowie, powtarzał pacierz za papieżem rzymskim, poniżając autorytet Państwa Polskiego. Pomagał im wicekanclerz ks.

Myszkowski naturalnie nie bezinteresownie". Nuncjusz po załatwieniu się z Kościołem Polsko-Katolickim, obiecał mu podobnie jak caryca bisku­

pom złączonym w antypolskiej „Targowicy" sutą nagrodę i biskupstwo płockie.

Uchański zorjentowawszy się w sytuacji, postanowił poza plecami nuncjusza starać się o synod wprost w Rzymie. Skutek był ten, że in­

trygancki nuncjusz otrzymał polecenie, aby nie sprzeciwiał się zwoła­

niu synodu.

Jednak i ta myśl została pogrzebana przez reakcyjną zgraję wyzy­

skiwaczy z wicekanclerzem Myszkowskim na czele. Poza temi projektami był i trzeci plan, który się nie udał, świadcząc o tern, że drogą ugody nie zwalczy się rzymskich pasterzy w Polsce. Po śmierci Zygmunta Au­

gusta wobec wyboru Henryka Walezjusza na króla polskiego, który z po­

wodu udziału w rzezi w noc św. Bartłomieja naraził się zwolennikom reformacji, a przyczynił się do wzmocnienia reakcji klerykalno rzymskiej

(7)

—nastąpił i ostateczny upadek idei stworzenia Kościoła Polsko-Katolickie- go w Polsce. Ideja ta zupełnie została zduszona przez jezuitów po śmierci Modrzewskiego w roku 1572.

Miejsce Modrzewskiego zajął Piotr Skarga, który swemi kazaniami przygotował upadek państwowości polskiej. Niewola ta trwa do dnia dzi­

siejszego, hańbiąc imię Polski na arenie innych narodów. Ideja zaś Ko­

ścioła Narodowego jest tępiona jeszcze z większą zaciętością, niż to by­

ło w czasach reakcji rzymskiej.

Sław.

Jezuityzm i jezuici.

(Ciąg dalszy).

Z samej zasady można życzyć bliźniemu wszelkiego zła, aby tyl­

ko w miarę np. choroby lub innego nieszczęścia, aby w grzechach swoich ustatkował się, lecz nie czynić tego przez zemstę; można dla powszechnego dobra życzyć śmierci heretykowi lub nieprzyjacielowi

„publicznego bezpieczeństwa"; można życzyć bliźniemu choroby, jeżeli zdrowie staje się przyczyną jego grzechów, życzyć mu choroby, aby się poprawił, nawet śmierci, aby przestał grzeszyć. „Wogóle dla dobra swojej lub bliźniego duszy można źle życzyć bliźniemu, niesprawiedli­

wej kary, gdyż życzenie to nie zawiera w sobie niesprawiedliwości, bowiem dobro duszy stawia się daleko wyżej od doczesnego“*). A więc nieprzyjaciół swoich trzeba kochać, w tern niema wątpliwości, lecz w pewnych wypadkach można ich nienawidzieć.

Od czynienia miłosierdzia również można się wymówić, biorąc pod uwagę z jednej strony położenie proszącego, z drugiej — środki dającego. Według nauki jezuitów potrzeba dzieli się na trzy stopnie;

ostateczna, ciężka i zwykła. Dla rozdzielenia środków na te kategorje, należy brać pod uwagę przyczyny następujące: potrzeby naturalne dla utrzymania życia, stan osoby i przyzwoity sposób życia, stosownie do stanowiska tej osoby. „ Wszystko potrzebne na utrzymanie dzieci; służ­

by, na podarki, na przyjęcia gości, na zrobienie zapasów na wszelki wypadek, na wyposażenie sukcesorów, na przewidziane i nieprzewi-

* dziane w przyszłości wypadki; a w stanie szlacheckim, co do potrzeb na utrzymanie służby, koni, broni i t. d. — wszystko to nie stanowi zbytku i zalicza się do kategorji rzeczy niezbędnych". Takim sposo­

bem rzadko który człowiek może powiedzieć, że ma zbytek. Przedsta­

wiając ogólne pojęcie o bycie ludzi, jezuici uznają go naturalnem i ko- niecznem, przez wyliczenie niezbędnych jego potrzeb. Według tego sposobu rozumowania wątpliwą jest rzeczą, aby znaleziono coś u lu­

dzi, nawet u królów, stanowiącego zbytek w stosunku do ich stanu i jeżeli miłosierdzie obowiązuje tylko tych, co mają nadmiar majątku i zbytek, to należy wątpić, czy tacy się znajdą.

*) Biizenbatim, L. II. Tr. III. C. II. D. II. R. 2. c. 3.

(8)

— 8 —

Nikt nie jest w obowiązku robienia miłosiernych uczynków z te­

go, co wedle jego mniemania jest mu niezbędnie potrzebne do utrzy­

mania życia*).

A więc dla zepsutego dobrobytem magnata niezbędne są aparta- menta, pojazdy, kochanki; niezbędna jest murowana stajnia wykładana kaflami dla jego koni rasowych; piękne garaże dla luksusowych samo­

chodów, srebrne zastawy, komfort urządzenia, przepych; wszystko to do jego stanu nie jest zbytkiem, a więc nie ma potrzeby do miłosier­

nego wsparcia nędzy gnieżdżącej się w lepiance bez podłogi, bo nę­

dza należy do tej klasy społeczeństwa, która nie powinna mieć wy­

magań.

Pomagać bliźniemu — według miłosierdzia cnoty jezuickiej — powinieneś, ale gdybyś przez to naraził częściowo byt twego stanu, gdyby to przyniosło ci szkodę większą niż śmierć ubogiego, wtedy jesteś wolny od obowiązku chrześcijańskiego miłosierdzia**). Jezuickie

„ale“, „jeżeli“, „gdyby“ przekreśla zasady ewangeliczne, gdy te w ży­

ciu codziennem są niewygodne i krępują egoizm i skąpstwo. Niektó­

rzy ojcowie jezuizmu w rozmachu układania praw odrzucili bez skru­

pułów te i tym podobne zastawki, bo up. Buzenhaum zupełnie wy­

raźnie mówi, że „nikt nie jest w obowiązku dawać biednemu pienię­

dzy na kupienie lekarstwa, chociażby to było niezbędnie potrzebne do ocalenia jego życia, lub zachowało go od obawy śmierci“. Mędrzec jezuicki, Eskobar, jeszcze dobitniej się wyraża. Na pytanie: czy powi­

nien bogacz, opływający zbytkiem, wspierać biednych w ich zwykłych potrzebach ? odpowiada: prawdopodobnie powinien, a jeszcze prawdo­

podobniej nie powinien“. Naturalnie, inaczej bardzo niewielu bogaczów otrzymałoby zbawienie. Należy tylko kierować się takim pojęciem, któ- rehy oczyszczało z wszelkiej złej woli, a wówczas grzech znika lub w najgorszym razie staje się łatwo dopuszczalnym.

Nauczanie jezuitów dowodzi, że przekroczenie prawa tak obowią­

zującego jak i naturalnego, jeżeli jest dokonane myślą, nie stanowi absolutnie grzechu, jeśli postawiony będzie warunek „ale“, „jeżeli“

albo „gdyby“, choćby z istoty swej był zupełnie oiemożebny, np. „ja­

kie rozpustne życie bym prowadził, gdyby to nie było grzechem". Inni mędrcy z Towarzystwa Jezusowego jeszcze dalej sięgają i uczą, że

„nie uważa się za grzech radość z jakiegoś czynu złego, aby tylko cel przedmiotu pozostawał w myśli i woli oderwanej, nie przechodząc w dziedzinę żądz cielesnych “.

Korzyść, jaką przynoszą jezuitom dwuznaczniki przy badaniach sądowych, w sprawach kryminalnych, procesach i sporach, podana by­

ła przez nas w początku niniejszego artykułu. Pozostaje nam teraz wskazać niektóre z tych podstępów w życiu prywatnemu

W ogólnem pojęciu, kto np. uwiódł pannę, obiecując się z nią ożenić, powinien się z nią ożenić, ale nie musi, bo może wynagrodzić ją wyszukaniem męża, daniem posagu, wynagrodzeniem pieniężnern

*) Buzenhaum, 1„ II. Tr. III. C. III. R. I.

**) Buzenhaum, L. V. C. II, 1). VI. Art, c. 4, 5 p. I.

(9)

— 9 —

luli innym sposobem, dać jej utrzymanie*). Gdy kto daje prezent z za­

miarem skłonienia do swych życzeń, lecz wprost tego nie mówi, wten­

czas ten, kto odbiera podarki może śmiało je przyjmować, choćby wca­

le nie miał zamiaru spełnić życzenia dającego. Na tej zasadzie panna może przyjmować prezentu i nie jest obowiązana do ich zwrotu, gdy­

by tego wymagał zawiedziony w swych nadziejach bałamut, ponieważ

nie wymówił sobie warunku. (D. c. n.).

*) Buzenbaum, L. II, Tr. III. C. III. R. 3.

Andrusom z „Iskry

Niepoczytalna „Iskra" w ostatnich czasach rozgadała się na dobre, wszystkie wieści od przekupek, tercjarek, plebańskich kucht skrzętnie zbiera, suto płaci, byle tylko coś mówiły o ks. Husznie, A więc w ostatnim mie­

siącu zaopatrzony w litanię andrusowskich wyzwisk Huszno wraz ze swo­

im „karuzelem" został opieczętowany, potem nie mając co robić w Za­

głębiu, wyjechał do ojca pracować na roli, wreszcie ni stąd ni zowąd zostaje biskupem prawosławnym dnia 4 lipca. Dnia 7 lipca przestaje być biskupem prawosławnym i aspiruje na farosza starokatolickiego, lecz i to mu się nie udaje, bo ,karuzel" opieczętowano dnia 10 lipca, więc praw­

dopodobnie opuści Zagłębie i wyjedzie do majątku ojca,

Ciekawiśmy bardzo, jaką wódkę p. Ćwierk (redaktor odpowiedzialny

„Iskry“) i jego opryszki —’ korespondenci piją, że takiego zaćmienia swych mózgownic dostają. Bo, że panowie redaktorzy z „Iskry" po pija­

nemu numer układają, to rzecz oczywista. Wszak na to, aby takie bre­

dnie klecić, to trzeba porządnie smolić. Wypada jednak, panowie redakto­

rzy, abyście choć raz do roku byli trzeźwi, żeby was można poznać i osą­

dzić, coście wy warci naprawdę.

Dziwią się ludzie w Zagłębiu, za co „uboga“ Rada Zjazdu takim pijakom, kłamcom, szarlatanom i andrusom płaci. Robotnik za swą cięż­

ką pracę w podziemiu hie może wykołatać nędznego utrzymania dla sie­

bie i swej rodziny, a taki warchoł, blagier, cygan-pijanica jeden z dru­

gim za swe bzdury i koszałki opałki bierze setki złotych na opłacanie kokot i łajdactwa.

Ludzie wyzuci ze czci i wiary, zdeklarowani cynicy, śmią się ubie­

rać w togę moralizatorów i urągać ludziom idei i poświęcenia, a społe­

czeństwo Zagłębia Dąbrowskiego czyta te blagi „Iskierki“, jako głos opi-

• nji Stuknijcie się w głowę panowie czytelnicy „Iskry" i obaczcie, że to nie literaci i nie redaktorzy, ale zwykłe, ordynarne andrusy was karmią swemi pijackiemi wypocinami

- Oto macie oczywisty dowód, iż żadne z tych wieści o ks. Husznie dotychczas się nie sprawdziły. A piszą to nie dlatego, aby swoich czytel­

ników o czemkolwiek poinformować, ale piszą dlatego, aby dostać jaki ochłap z plebanji, lub od Rady Zjazdu na flachę, bo to jest jedyny bóg tych „redaktorów".

(10)

Żywimy tę błogą nadzieję, że społeczeństwo Zagłębia Dąbrowskiego, poznawszy się na „prawdomówności“ mąciwody sosnowieckiej, ze wstrę­

tem te „przechrztę" odrzuci i czytać nie będzie, dając tern wyraz pro­

testu przeciwko nadużywaniu wolności słowa, w przeciwnym razie dałoby o sobie bardzo złe świadectwo.

Przed paru miesiącami głośnym był w zagłębiu Dąbrowskim nieja­

ki Zygmunt Czapliński z racji swego paszkwilu, wydanego pod tyt. „ks.

Huszno i jego czyny“ i ze swych artykułów umieszczanych w „Polonji“

Korfantego (też dobry numer) cóż się okazało, oto znany pijaczyna za sprzeniewierzenie funduszów redakcyjnych dostał się do paki i ta sama

„Polonja" ostrzegała przed nim społeczeństwo, jako przed złodziejem.

Czekajmy chwilkę, a sosnowiecka „Iskra“ to samo głosić będzie o dzisiejszych apostołach wiary rzymsko katolickiej. Satyr.

„Bolesny zawód”.

Bolesny zawód spotkał redaktorów „Iskry“ i tych wszystkich, któ­

rzy z dnia na dzień, z godziny na godzinę oczekiwali likwidacji Kościo­

ła Narodowego w Dąbrowie Górniczej. Już widzieli swoje marzenia speł­

nione i złote sny zaczęli roić o tern, jakto Huszno wyjeżdża z Zagłębia, już nawet ogłosili w „Iskrze", że dnia 10 lipca wyrok Sądu Najwyższego został wykonany a kapliczka, która im się wydaje „karuzelą" (nic dziw­

nego, u pijaka wszystko się kręci jak w karuzeli) miała być zapieczęto­

wana. Aliści, 11 lipca nabożeństwo odbyło się jak zwykle i urojone w pi­

jackich mózgach pieczęcie nikomu nie przeszkadzały.

Prawdą zaś jest to, że policja faktycznie przyjechała celem wyko­

nania wyroku, ale na prawo pieczętowania znalazło się prawo, które nie pozwoliło na pieczętowanie; a tern była nasza ucieczka pod opiekę J. E. Metropolity Warszawskiego. Co z tej „ucieczki“ wyjdzie dobrego dla Polski i przyszłości Europy, to przyszłość pokaże, co zaś w tern pse- udopatrjoci- widzą „hańbiącego", niechaj przypiszą tym, którzy w Polsce zabraniają się modlić po polsku. My, wobec Boga i sumienia, czujemy się usprawiedliwieni w postępku swoim, bo mamy wzór dla siebie w ucieczce Chrystusa do Egiptu przed złością i przewrotnością Heroda zwyrodniałego. Posypcie głowy popiołem panowie redaktorzy „Iskry“

i płaczcie wraz z księżemi kuchtami, bo spotkał was straszny zawód.

Idea Kościoła polskiego została uratowana i pod opieką obcych będzie wzrastać i dojrzewać, a kiedyś historja imiona wasże, jako zwyrodniałych szczeniaków, napiętnuje mianem zdrajców Kościoła Bożego i Polski Odro­

dzonej, rzucając cień wiecznej hańby na was i wasze potomstwo.

Korespondencja z Brazylji.

Życie narodów bez konkordatu i polityka bez klerykalizmu.

Niejednemu w Polsce zdawaćby się mogło, że tego rodzaju usto­

sunkowanie społeczne wewnątrz jakiegoś kraju zaliczać należy do uto-

(11)

— ii

pji, lub wybujałych marzeń „wywrotowca“, a jednak są w świecie na­

rody bardzo dobrze prosperujące pod każdym względem, dla których konkordaty, ich fatalne skutki i przewaga klerykalizmu w polityce we­

wnętrznej, są czemś utopijnem i naprawdę fantastycznem. Do takich zaliczyć muszę w pierwszym rzędzie republikę Urugwaj, w drugim już Brazylję, a stopniowo, po kolei, każde z państw powstałych na gru­

zach dawnych kolonij hiszpańskich, gdzie rządy sprawowała św. Inkwi­

zycja do spółki z najradykalniejszą w swoich czasach „Huntą kady- ską“. - Na szczycie zaś tych wszystkich postawić trzeba Meksyk, gdzie odwet ludowy za tyrańskie rządy klerykalne doszedł w drodze rewolucyjnej do zenitu.

— Nigdzie chyba, a już najmniej w Polsce, kler nie przysłużył się tak narodowi w epoce wyzwalania się z pod jarzma autokratycz­

nych rządów jak w Ameryce Południowej, a to z powodu złości, jaką zapłonął zakon jezuicki przeciw Karolowi Ill-mu, za wygnanie ich z pań­

stwa Jezuicko-Indyjskiego, które ufundować zamierzali nad rzeką Para­

ną przy pomocy nawróconych Indjan pod wodzą kacyka Sepee, wbrew interesom korony hiszpańskiej.

Wygnani do Włoch w roku 1767 — poukrywali się w znacznej liczbie wśród szczepów indjańskich i oczekiwali stosownej pory, by zemścić się na Hiszpanji za pokrzyżowanie im planów stworzenia wła­

snego państwa na ziemi odkrytej przez prześladowanego Kolumba. — Pora taka nadarzyła się z początkiem 19-go stulecia, w kilkadziesiąt lat później.

W epoce rewolucyj kreolskich, jezuici wspomagali wyzwalających się z pod berła' Hiszpanji, a nawet zajmowali poważne stanowiska w prowizorycznych rządach republikańskich, a wszystko tylko dla za­

dowolenia uczucia zemsty, i w nadziei omotania nowych rządów przez swoje wpływy, dysponujące surową siłą półdzikich, choć nawróconych Indjan. Osobliwie w liistorji Urugwaju zauważyć się dają wyraźnie śla­

dy jezuickiej polityki w okresie walk partyj postępowych (czerwonych) z konserwatywnefni (Białymi), z których to zmagań, trwających przez lat kilkadziesiąt, wyszli zwycięsko „Czerwoni“, i przywódca tych ostat­

nich, jako prezydent republiki, oddzielił Kościół od państwa w roku 1904-ym, a następnie przeprowadził szereg znamiennych reform, które usunęły zupełnie w głęboki cień wszelkie wpływy klerykalne na bieg życia państwowego. — Dziś kraj ten, przy ogólnej dewaulacji i zubo­

żeniu państw sąsiednich, cieszy się najsilniejszą walutą, bo jrurs jej równy a nawet wyższy od dolara. — Widzimy zatem, że bez konkor­

datów można utrzymać się na poziomie dobrej gospodarki, zarówno ekonomicznej jak i socjalnej — a przeciwnie, konkordatem związane t w postaci ekonomicznej kuli u nogi, a socjalnej — kolki w boku, pań­

stwo polskie, w żaden sposób z kłopotów wywikłać się nie możę. — W ostatnich czasach republika Chile poszła śladem Urugwaju i odseparowała Kościół od państwa, a podobnego rezultatu należy oczekiwać po konflikcie argentyńskiego rządu ze „stolicą apostolską“.

Do jakiego stopnia ułatwia taki system pożycie wewnętrzne-państwo­

we i ewitiije wszelkiego rodzaju rozgoryczenie ze strony nieklerykal-

(12)

12

nej części obywateli, niech posłuży przykład z administracji cywilnej cmentarzy, szkół, urzędów stanu cywilnego i każdej niemal gałęzi ży­

cia obywatelskiego, do której kler rzymski nie ma prawa wtykania swe­

go nosa.

Zacznijmy od miejsca wiecznego spoczynku.

— W każdym z tutejszych krajów, przeciętny obywatel wybału­

szyłby ze zdziwienia oczy, gdyby mu powiedziano, że chcąc być po­

chowanym na cmentarzu, musi być katolikiem...

1 to uietylko katolikiem, ale dobrze jeszcze notowanym u pro­

boszcza. A cóż dopiero, gdyby doń zastosowano takie represje, o ja­

kich czytamy w polskich pismach (niedawno w Łodzi i w stu innych miejscowościach) — o policji, stojącej na usługach proboszcza, gaze­

tach „kulturalnych“, pochwalających takie „tupijskie metody" i t. p.

Wspomniałem mimowoli o „tupijskich“ metodach, więc muszę wyjaś­

nić, że u szczepów tupijskiej rasy A mer. Połud. panuje barbarzyński zwyczaj mszczenia się nad zwłokami nieprzyjaciela w ten sposób, że wydziera się nawet szkielet z grobu i rozbija pałką czaszkę kościotru­

pa. — Nie ulega wątpliwości, że podobne kwiatki tylko konkordaty płodzą. W krajach tutejszych każdy obywatel, zamożny czy żebrak, katolik czy ateusz, ma prawo spocząć po śmierci na cywilnym cmen­

tarzu; a to czy go kropiono w kościele, czy też przez całe życie ko­

ścioła nie widział, stanowi zupełnie bezprzedmiotowe zagadnienie, mo­

gące interesować najwyżej kościelne baby, lub ślepego dzwonnika, ale żadną władzę urzędową.

Owszem, przeciwnie, gdyby zaszedł wypadek stawiania impedy- mentów pogrzebaniu ciała na drugi dzień po śmierci osobnika, to proboszcz czy ktokolwiek, dopuszczający się podobnego występku, musiałby zostać ukarany sądownie za zakłócenie porządku publiczne­

go, i policja, zamiast mu pomagać, schowała by go do komórki. — Trudno doprawdy w tych wypadkach znaleźć punkt porównania, i sły­

sząc o ekscesach kleru w Polsce, ma się wrażenie obrzydzenia, jak na myśl o zboczeniach patalogicznych.

Podobnie stoją rzeczy w szkołach podporządkowanych rozwy­

drzonym wpływom klerykalizmu, a niemniej w urzędach stanu cywil­

nego, gdzie od chimery księdza rzymskiego i jego pasji politykierskiej zależą takie sprawy jak rejestracja cywilna lub małżeństwa. Najwięcej atoli klęsk sprowadza mieszanie się niepowołanych czynników „du­

chownych“ do spraw polityki krajowej.

Swego czasu przed wojną zdarzyło się w Urugwaju, że partja t. zw. katolicka, a więc księża, stanęła w obronie kapitalizmu w okre­

sie poważnego strajku, urządzonego przez większość wyzyskiwanego proletarjatu fabrycznego. Wówczas to księża nawoływali z ambon do złamania onego strajku, i część obałamuconych w samej rzeczy udała się do pracy przed zdobyciem żądanej podwyżki. Rozgniewany tłum strajkujących obiegł kościoły i ostro domagał się wydania księży- łamistrajkierów, aby się z nimi rozprawić po kreolsku (t. j. odseparo­

wać głowę od szyi). Nie pomogły perswazje rządu ani policja, tylko musieli księżulkowie publicznie wyrzec się na przyszłość wszelkiego

(13)

— 13 —

wtrącania się w nieswoje (niekościelne) kwestje i od tej pory nie sły­

chać więcej o ich politycznej działalności.

Kilka miesięcy temu jeden z deputowanych sejmu federalnego w Brazylji wniósł projekt o wprowadzeniu religji do szkół rządowych.

Został wyśmiany przez najpoważniejsze pisma w kraju i wniosku nie przeprowadził nawet do połowy; został odrzucony. Dwa lata temu czy­

tałem w gazecie z Asuncion (Paragwaj) urzędową notatkę ó jakimś wi­

karym rzymskim, który wyrażał się nieprzychylnie o prezydencie i agi­

tował przeciw aktualnemu rządowi. Minister spraw wewnętrznych kazał go aresztować, i dopiero biskup musiał zań poręczyć, że więcej się to nie powtórzy. — Z Meksyku donoszą pisma, że księża obconarodowi i ci, którzy nie chcieli się żenić, zostali z kraju wypędzeni — tam więc jeszcze mniej niż gdzieindziej bawią się w pertraktacje i konkordaty.

Wszystkie te narody, to wczorajsi wychowankowie jezuitów i św. in­

kwizycji; — żaden z nich nie miał Słowackiego, Konopnickiej,— „Bra­

ci Polskich“, ani też nie zawdzięczał Rzymowi swej niedoli i hańby półtorawiekowej, żadnym z nich nie frymarczono tak bezczelnie jak nami. — A jednak... Rzymu opieki nie potrzebują, miljonów na utrzy­

manie kleru nie wydają, wstydu za nietolerancję nie ponoszą, szachro­

wać sprawami narodu nie pozwalają nikomu, u stóp „ojca świętego“

się nie ścielą, — a mimo to żyją wolni i szczęśliwsi od nas, i tułać się po obcej ziemi za Chlebem nie muszą. — A my?...

Wł. 'Wójcik.

Wieści z Babilonu.

Kanonizacja Krzysztofa Kolumba.

Z Ameryki Południowej nadchodzą wieści, że tamtejsze duchowień­

stwo czyni starania o kanonizację Krzysztofa Kolumba, sławnego*odkryw­

cy lądu amerykańskiego w r. 1492, Prośbę do papieża, oprócz' ducho­

wieństwa, popierają Hiszpanie i organizacje prawo katolickie całych Sta­

nów Zjednoczonych. Nic w tern nie byłoby dziwnego, gdyby nie ten szczegół, że papież w swoim czasie wyklął Kolumba za odkrycie nowej ziemi, bo to w pojęciu ojca „świętego" wprawiało w kłopot naukę o od­

kupieniu świata. Ciasne mózgi przedstawicieli rzymskiego katolicyzmu reagowały na doniosłe w dziejach świata odkrycie Ameryki tak samo, jak na aksjomat Kopernika o kulistości ziemi.

O ptasich główkach dostojnicy watykańscy mie mogli zrozumieć wówczas, jak to po drugiej stronie ziemi mogą wisieć zboża i lasy.

I z całą bezwzględnością potępili teorję Kopernika, według której Chry­

stus zstępujący z nieba widocznym by był tylko jednej połowie świata.

Dziś, mimo oporu, porwani silnym prądem postępu i wiedzy nietylko zgadzają się z tern, co dawniej obrzucali klątwą, lecz gotowi są kanoni­

zować prochy „wrogów idei Chrystusowej".

Ogłoszenie. Redakcja „Głosu Ziemowida“ przyjmuje ofiary na budowę katedry P. K. K. N. w Dąbrowie Górniczej.

(14)

— 14 —

Przyrodolecznictwo.

(Ciąg dalszy).

ZIOŁA LIPCOWE.

1. Melisa zwana inaczej rojownikiem lekarskim. Rośnie u nas po polach i ogródkach. Liście ma jajowate, łodygi 4-kątne, kwiaty drob­

ne, białe, woń aromatyczna.

Kwitnie w lipcu i sierpniu. Zbiera się liście w czasie kwitnienia lub też krótko przedtem.

Działa pobudzająco na nerwy i na narządy trawienia, pędzi mocz.

Użytek z całego ziela, szczególniej z surowych liści, zebrąnych przed kwitnięciem.

Wewnętrznie, jako herbata, służy: w nerwowych cierpieniach brzucha, błędnicy, histerji; w kurczach żołądka, kolkach i rozdęciach, od migreny, nerwowych bólów zębów, uszu, głowy, zbytniego bicia serca, zawrotów w melancholji, wogóle gdy chodzi o wzmocnienie nerwów. Przy cholerynie należy dać choremu mocnego odwaru melisy, nieco osłodzo­

nego i pić go należy na gorąco.

Zewnętrznie napar z liści służy do podniecających łaźni. Okła­

dy z pogniecionych liści dobrze działają na rany, chłodząc i uśmierza­

jąc ból.

2- Orzech włoski. -Powszechnie znany rośnie po ogrodach, par­

kach, przy drogach, liście zbiera się od czerwca a niedojrzały owoc w lipcu. Wzmacnia i czyści krew, wypędza robaki.

Użytek: Zewnętrznie służy odwar liści do kąpieli skrofuli­

cznych dzieci, do okładów na zołzowate i syfilityczne wrzody, jako też na zapalone oczy.

Wewnętrznie—napar z liści pije się z cukrem przeciw choro bom skórnym, kile (syfilis), zaflegmieniu żołądka i kiszek, jako też na robaki i skrofle.

Zielone owoce, zalane wódką najlepiej żytniówką, dają znakomity środek przeciw boleściom i kurczom żołądkowym. Sposób przyrządzenia:

świeże orzechy, porozkrawane każdy na 4 kawałki nastawić przez ty­

dzień w żytniówce, do tego dodać cynamonu i kilka goździków. Skoro chcemy mieć likier orzechowy, dodajemy jeszcze rozpuszczonego cukru i pozostawiamy tak zmieszaną ciecz jeszcze przez 4 tygodnie na słońcu;

następnie ją przecedzić. Liczy się około 30 orzechów na litr okowity, do tego pół litra rozpuszczonego cukru. Zaprawione w cukrze zielone orze­

chy dają środek wzmacniający żołądek i znoszący zaflegmienie żołądka i kiszek. N&leży w tym celu zbierać owoce pod koniec lipca. gdy moż­

na jeszcze przekłuwać łupiny.

Świeżych liści orzecha włoskiego używa się do nacierania bydła i koni, ażeby uchronić je od much i trzmieli.

3. Piołun. - Rośnie dziko przy drogach, po pustkowiach, usypi­

skach, koło murów lub jest chodowany w ogródkach.

ML«-.,

(15)

— 15 —

Zbiera się w lipcu i sierpniu przed i podczas kwitnienia. Działa bardzo wzmacniająco na żołądek, czyści krew, wypędza robaki, powstrzy­

muje biegunkę.

Użytek z liści suszonych.

Zewnętrznie—wywar piołunu przy cierpieniach ócz oraz przy stłuczeniach i nadwyrężeniach.

Wewnątrz — herbata lub proszek ułatwia trawienie, usuwa z żo­

łądka pochodzący cuch z ust. Przy zatorach miesiączki lub przeciw bo­

lesnemu miesiączkowaniu, od cierpień wątrobowych i od robaków (zaży­

wa się proszek w opłatku).

4. Skrzyp — nazywany inaczej chrzęstką, strzępką i jedlinką Znany w dwu gatunkach jako wodny i polny. W przyrodolecznictwie ma zastosowanie skrzyp polny.

Rośnie na polach wilgotnych, roli gliniastej i piasczystej, jako chwast natrętny. Zbiera się od lipca do jesieni. Działa ściągające, czyści żołądek i kiszki, pędzi mocz.

Użytek. Zewnątrz odwar do omywać, oposek, okładów przy zapaleniach kości, wrzodach, ranach, wyrzutach, wrzodach rakowych, li­

szajach żrących, od polipa w nosie, cuchu z nosa.— Przeciwko krwawie­

niu z nosa, przeciągnąć nosem odwar skrzypowy.

Wewnątrz: herbata na przeczyszczenie żołądka, dla złagodzenia boleści przy kamieniu i piasku nerkowym, oraz dla ulgi przy trudnem moczu, od wodnej puchliny, od krwawych wymiotów i krwioplucia (z do­

datkiem mięty).

5. Ślaz lekarski. Rośnie dziko na miejscach wilgotnych, nad brzegami wielkich rzek, w sadach i ogrodach.

Działa kojąco, uśmierzająco, wypędza śluzy, ułatwia wypluwanie.

Użytek przeważnie z korzeni, rzadziej z kwiatów lub ziela.

Wewnątrz jako herbata przeciw katarom przewodu oddechowego, kiszkowego, kaszlom, biegunce, także krwawej (dezenterji), cierpieniom moczowodów (rzerzączka, białe upławy, parcie moczu).

Zewnątrz jako nastój wodny z korzenia służy do płukania gardła, do przemywania oczu przy zapaleniu lub ropieniu; bierze się pół łyżki kwiatu ślazowego, gotuje się w pół litrze wody przez 5 minut i przece­

dza; po wysiedzeniu dodaje się jeszcze 5 kropli spirytusu kamforowego:

używa się tego do okładów na oczu.

6. Centurja. Rośnie dziko na słonecznych ale wilgotnych po­

lanach leśnych, pastwiskach, miedzach na ziemi piasczystej.

Zbiera się w lipcu i sierpniu. Wzmacnia trawienie, lekko zwalnia.

Użytek wewnętrzny z całego ziela pędzi wiatry,usuwa niezdrowe kwasy, zgagę, poprawia soki żołądkowe, działa korzystnie na nerki i wą­

trobę; zaleca się od zaburzeń krwi, w niedokrewności lub uderzeniach krwi do głowy. U nas centurja jest uważana jako lek bardzo skuteczny na zimnicę, robaki, żółtaczkę, brak apetytu.

Zewnętrznie napar służy do zmywać przy rozmaitych chorobach skórnych.

(16)

— 16 —

Przegląd polityczny.

Polska. Warszawa: Na wniosek prezesa Rady Ministrów, Pre­

zydent Rzeczypospolitej zwolnił prof. Józefa Mikułowskiego- Pomorskiego z kierownictwa Wyznań Religijnych i Oświaty, a na jego miejsce zamia­

nował p. Antoniego Sujkowskiego, naczelnika wydziału w głównym urzę­

dzie statystycznym, który złożył przysięgę na ręce Prezydenta Rzpltej.

Marszałek Rataj w rozmowie z dziennikarzami oświadczył, że prace w Sejmie nie przeciągną się dłużej, jak do początku sierpnia, poczerń ma nastąpić zamknięcie sesji sejmowej.

Rosja. W Moskwie wywołało duże wrażenie odrzucenie przez rząd estoński propozycji sowieckiej podjęcia oddzielnych rokowań pomię­

dzy Estonją a Sowietami. Sowiety spotkały się z analogiczną odmową ze strony Finlandji i Łotwy. Jest to próba Sowietów rozbicia frontu państw Bałtyckich.

Gazety lwowskie donoszą, że w Sewastopolu wybuchło powstanie marynarzy sowieckich. W związku z tern w Sewastopolu ogłoszono stan nadzwyczajny.

Anglja. Według ostatnich wiadomości w strajku węglowym na­

stąpił przełom. Mianowicie w 20 niedużych szybach w południowym Stafforszyrze rozpoczęto wydobywanie węgla. Górnikom, którzy przystąpili do tej pracy, dano warunki znacznie gorsze, aniżeli się spodziewano.

Wśród strajkujących z tego powodu jest wielkie rozgoryczenie. Robotni­

cy bardzo niezadowoleni ze swoich wodzów, jak również i wśród samych wodzów strajku panuje tendencja nie przeciągania już dłużej strajku.

Z Rosji Centralnej Komitet oprócz wysłanych pieniędzy ma w najbliższych dniach wysłać na zapomogę dla strajkujących górników w Anglji. jeszcze 375 000 rubli.

Trzęsienie ziemi na wyspie Sumatrze. Na wyspie Sumatrze od kilku dni jest trzęsienie ziemi. Według wiadomości zagra­

nicznych gazet, liczba ofiar jest ponad 1000 ludzi. Krater wulkanu Me- raü, który do tego czasu liczył się nieczynnym, teraz bezustanku wyrzu­

ca olbrzymie ilości lawy, która zalała rozłożone około niego wsie. Wody w rzekach stały się zupełnie mętne.

Cholera i dżuma. Według wiadomości francuskich pism w Indjach, w Sjamie i na wyspach Filipińskich wybuchła straszna epi- demja cholery. W Indjach zmarło już na tę chorobę około 45 000 ludzi,

W Japonji w Jokagamie było notowane parę wypadków zachorowa­

nia na dżurpę. Obserwator.

OGŁOSZENIE.

Kolosalny i dla każdego dostępny zarobek. Aparat fotograficzny dla ä la minutowych zdjęć. Sprzedaje i wyucza zdjęć Jan Szczepaniak, Będzin,

Stary Rynek N» 4.

Wydawca i redaktor odpowiedzialny : TOMASZ LEQOMSK1.

26—402. Drukarnia „St. Swlqckl-, Dąbrowa Górnicza.

Cytaty

Powiązane dokumenty

cami Polskiego Kościoła Narodowego staje obecnie aktualne pytanie, kto jest nasz bliźni.. Odpowiedź na to

Uwaga 1. Wolno jest prosić o rozwód, jeżeli jedna ze stron dopuściła się kazirodztwa, lub ułatwiała drugiej stronie i namawiała ją do zdrady w celu ciąg­. nięcia z

skiej wbrew konkordatowi z Polską — bo w myśl tego konkordatu Gdańsk miał należeć do diecezji, w Polsce będącej — jest dowodem nie miłości dla Polski — ale

bożeństwie tu tylko daje się słyszeć, że wartałoby go mieć w Brazylji, a nawet słyszałem o kilku młodzieńcach, którzy się wybierają do New-Yorku w Stanach Zjednoczonych,

4. Rano, gdy dano sygnał do wstawania, więzień obowiązany jest natychmiast wstać, zasłać pościel, umyć się i uczesać, oczyścić ubranie i ubrać się, robiąc to

Jednakże pamiętajmy o tern, że jak nie wszystko złoto co się świeci, tak też i nie każdy kościół jest Narodowy, choć się za taki uważa... Kościół naprawdę Polski

z brzozy białej liście zbiera się wczesną wiosną, gdy tylko rozwiną się i nie nabiorą jeszcze koloru zielonego. Pączki zbiera się przed rozwinięciem, gdy tylko spostrzeżemy,

I dlatego to Polska w tern wszystkiem może odegrać dziejową rolę, bo nic się nie robi dla sympatji, przez współczucie, ale idzie się kon­. sekwentnie