• Nie Znaleziono Wyników

Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 12"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Opłata poczt, uiszczona ryczałtem.

Cena 25 gr

GŁOS ZIEMOWIDA

Organ Wyznawców Polsko-Katolickiego Kościoła Narodowego.

Tygodnik poświęcony sprawom religijnym, społecznym i naukowym.

Rok II. Polska, Dąbrowa Górnicza, 21 lutego 1926 r. Nb 12.

PRENUMERATA: Rocznie złotych 10, półrocznie złotych 5, kwartalnie złotych 3.

Numer pojedynczy 25 groszy. : Konto czekowe P. K. 0. w Warszawie 63.166.

W Ameryce rocznie 2 doi. We Francji rocznie 50 fr. kwart. 15 fr. Ns Telefonu 1.27.

Adres redakcji i administracji: Polska, Dąbrowa Górnicza, „Głos Ziemowida".

TREŚĆ NUMERU:

Kazanie ks. Duszny. — Wieści z Babilonu: a) Biskup Częstochowski, b) Pani „Mo­

da“ zwyciężyła duchowieństwo, c) Judeo-chrześcijanizm w Warszawie. — Odpo­

wiedź na zarzuty. — Pomoc w nagłych wypadkach. — Wśród głogów i cierni. — List z Łowicza.—Sfinks i jego tajemnica. — Przegląd polityczny. — Odpowiedzi od

Redakcji. — Ogłoszenie.

Kuszenie Chrystusa na Pustyni.

Ewangelja według św. Mateusza, r. 4.

Onego czasu: Zaprowadzon jest Jezus na puszczę od Du­

cha, aby byt kuszon od djabła. A gdy pościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, potem łaknął. 1 przystąpiwszy kusiciel, rzekł mu: jeśliś jest Syn Boży, rozkaż, aby te kamienie stały się chlebem. Który odpowiadając, rzekł: Napisano jest: nie sa­

mym chlebem żyje człowiek, ale wszelkiem słowem, które po­

chodzi z ust Bożych. Tedy go wziął djabeł do miasta świę­

tego, i postawił go na ganku kościelnym, i rzekł mu: jeśliś jest Syn Boży, spuść się na dół, albowiem napisano jest: iż Aniołom swoim rozkazał o tobie, i będą cię na ręku nosić, abyś snadź nie obraził o kamień nogi twojej. Rzekł mu Jezus:

Także napisano jest: Nie będziesz kusił Pana Boga twego.

Wziął go znów djabeł na górę wysoką bardzo, i ukazał mu wszystkie królestwa świata, i chwałę ich, i rzekł mu: To wszystko dam tobie, jeżeli upadłszy uczynisz mi pokłon. Te­

dy mu rzekł Jezus: pójdź precz, szatanie, albowiem napisano jest: Panu Bogu twemu kłaniać się będziesz, a jemu samemu służyć będziesz. Tedy opuścił go djabeł, a oto .Aniołowie przystąpili i służyli jemu.

(2)

2

NAJMILSI BRACIA!

Po chrzcie Janowym Chrystus udaje się na puszczę, I L, aby był kusz o u od djabła. A gdy pościł 40* dni i 40 nocy, potem łaknął, i przystąpiwszy kusiciel kusił go, aby ka­

mienie zamienił w chleb. Potem żeby się spuścił z wieży na ziemię a wreszcie namawia go, aby go uznał swoim panem, wtedy się władzą z nim podzieli.

Opowieść ta biblijna w umysłach pogańskich teologów, rozumiejących Biblję dosłownie, nasuwa przed oczy czytel­

nika dziwaczną scenę, wielokrotnie przez malarzy przedsta­

wianą, jak djabeł rogaty kręci się koło P. Jezusa i to tu, to tam go nosi a coraz nowe złudy świata pokazuje. A ci, co wierzą w djabła pozaświatowego nie omieszkają powoły­

wać się na ten ustęp ewangelji, dowodząc, że Pismo św.

pisze o djable i jego mocy, a więc djabły być muszą.

Otóż wszystkie te „mądre“ wywody różnych teologów tak są podobne do prawdy jak pięść do nosa. A ta „wie­

dza" teologiczna w sam raz pasuje dla dzieci, którym się opowiada umoralniające bajeczki o Janku w siedmiomilowych butach lub czarownicy w chatce na kurzej stopce. Pasuje ta wiedza ludom dzikim, w stanie niemowlęctwa duchowego bę­

dącym, ale chcieć wtłoczyć te opowieści biblijne w tej for­

mie, jak się to robi, w umysł współczesnego Europejczyka, to trzeba być bardzo naiwnym, albo za bardzo naiwny uwa­

żać świat cały. My szanujemy rozum ludzki i błędów stare­

go Kościoła powtarzać nie mamy zamiaru. Przyjmując wszel­

kie opowiadania biblijne, jako formę obrazową pewnych zda­

rzeń i faktów z dziejów odrodzenia ludzkości w starym świę­

cie, na tę scenę kuszenia patrzymy ze stanowiska symbo­

licznego. Chrzest Jana w rzece Jordanie to symbol wtaje­

mniczenia, poznania Boga Prawdy. To poznanie odkrywa oczy wtajemniczonemu, że całe jego otoczenie jest dotknię­

te straszną ślepotą duchową, jako i on sam był ślepy do­

tychczas. Jego Ojczyzna, Kościół i światek naraz został po­

zbawiony całej aueroli boskości i prawdy pod wpływem rzeczywistej prawdy. Jego przyjaciele i koledzy jako dzieci świata i nocy Ducha stanęli nagle w opozycji przeciw temu, który poznał Boga, poznał Prawdę. Stali się Jego nawet wrogami, czyhając na zgubę Jego.

I

(3)

— 3 —

Ten świat tak piękny i uśmiechający się do niego za­

szczytami, honorami, synekurami stał się w jednej chwili puszczą dziką, pełną zwierza w ludzkiej postaci, czyhającego na zgubę Jego, Jego—Syna Człowieczego, Syna Bożego — pierwszego przebudzonego, pierwszego wyznawcę Prawdy.

Z tym wtajemniczonym stało się to, coby sie stało z dziec­

kiem murzyńskiem, wywiezionem od rodziców do Europy, tu wychowanem i zapoznanem ze zdobyczami kultury i cy­

wilizacji i potem odwiezionem do swej dawnej ojczyzny.

Czemże byłaby dla niego ta ukochana ojczyzna?—pustynią.

Tern się stał świat dla Chrystusa. — Zaczyna się tedy walka Chrystusa z szatanem, dobra ze złem. Prawdy z błędem.

Walka ta odbywa się najprzód w duszy samego wtajemni­

czonego a potem, gdy idea prawdy i dobra w nim samym zwycięża, przenosi się na zewnątrz, do świata i otoczenia. Pierw­

sza pokusa polega na przeistoczeniu martwych kamieni w chleb. Tego cudu dokonywał każdy z Synów Bożych w poprzednich światach.

Ten cud musi też uczynić nowy Syn Boży, jeśli nim rzeczywiście jest. I dokonywuje, albowiem rozumie, że nie 0 chleb cielesny, lecz o chleb duchowy tu chodzi, którym jest Słowo Boże. To Słowo Boże czyli Prawda Boża do­

tychczas była zaklęta w martwe symbole tajemnic Bożych, jak te głazy przydrożne, a dzięki Duchowi św., który nim owładnął, te martwe symbole zaczynają się przemieniać w Prawdę żywą.

Druga pokusa zmierza do tego, aby on, wybraniec Bo­

ży, dobrowolnie zaniechał swego szczytnego stanowiska a ze­

szedł w dół do ludzi jeszcze śpiących, a sprawę Bożą, aby zostawił na los Opatrzności, która sobie z dziełem odrodze­

nia sama radę dać może, lecz i tę pokusę zwycięża tern, że

nie należy do Opatrzności uciekać się wtedy, gdy siły nasze

wystarczają do przezwyciężenia trudności. Trzecia pokusa,

podobna drugiej, zmierza do tego, aby on wtajemniczony

1 przebudzony szedł na kompromis ze światem błądzącym,

co mu zyska sympatje wielu z pośród błądzących; lecz i tę

pokusę zwycięża tern, że nie przystoi, aby Prawda uległa

błędowi i z nim w przymierze wchodziła. Bogu — Prawdzie

kłaniać się będziem i jemu samemu służyć będziem, a nie

(4)

żadnym bałwanom ludzkim. I z tern postanowieniem idzie w świat, by dać świadectwo Prawdzie i tylko Prawdzie.

Oto jest droga wtajemniczonych, Synów Bożych, praw­

dziwych proroków ludzkości.

Tą też drogą musi iść i nasz Kościół Polski i jego ka­

płani, jeśli chcemy, aby być Kościołem prawdziwie Bożym.

Amen.

Wieści z Babilonu.

Biskup Częstochowski.

Nowa diecezja częstochowska, do której i powiat będziński nale­

ży, manifestacyjnie witała biskupa Kubinę w jego przejeździć z Kato­

wic do Częstochowy. W Sosnowcu, Dąbrowie, Zawierciu, tłumy ludu i delegacje organizacyj społecznych witały dygnitarza papistów. W My­

szkowie nawet żydzi z rabinem wystąpili na dworcu kolejowym na powitanie.

Wielu czytelników „Głosu Ziemowida“ zapytuje nas, czem to objaśnić, że nawet poseł socjalistyczny ze Śląska Biniszkiewicz i so­

cjaliści z Rady Miejskiej z Dąbrowy, Zawiercia głosili mowy powital­

ne dla biskupa Kubiny na dworcach kolejowych w czasie jego prze­

jazdu do Częstochowy.

Przyczyn tego zjawiska jest kilka. Mianowicie, najpierw to, iż Rząd z pośród wielu kandydatów na to stanowisko do Częstochowy wybrał ks. Kubinę dlatego, iż ten ksiądz miał odwagę pierwszy z po­

śród tylu księży w Polsce zapisać się na członka Polskiej Partji Ro­

botniczej — gdy księża, naogół biorąc, o ile decydują się pokazać twarz polityczną, to zapisują się do partyj konserwatywnych lub chrze- ścijańsko-demokratycznych. Następnie, ks. Kubina jest pierwszym bis­

kupem w Polsce, który jest synem robotnika i ten fakt rozczula niektórych socjalistów.

Wreszcie, trzecia przyczyna polega na tein, iż Rząd, mianując Ślą­

zaka z pochodzenia, jakim jest ks. Kubina na stanowisko biskupa w dawnej Kongresówce — wbrew temu, iż wielu prałatów w Rzymie i w Warszawie ubiegało się o to biskupstwo, chciał pokazać ludności Śląska, iż nietylko tam wysyła do urzędów obywateli z Małopolski i byłej Kongresówki ale i odwrotnie —Ślązacy, odpowiednio przygoto­

wani, mają prawo na wszystkie godności w całej Polsce. Nareszcie, nie zapominajmy o tern, że dzielnice rozdzielone latami pomiędzy sobą, jak Śląsk i Kongresówka, muszą się powoli zrastać z sobą duchowo — i chociaż u wielu księży będą w tej diecezji serca oblewać się żółcią, ale ks. biskup Kubina do tej diecezji, pełnej proletarjatu, powoła wie­

lu księży ze Śląska, gdzie duchowieństwo miało większe wykształcenie

(5)

- 5 -

niż czteroklasowe księżyny z dawnej Kongresówki. Więc to manife­

stacyjne witanie biskupa Kubiny nawet przez socjalistów w Zagłębiu miało tylko wyraz zadowolnienia, iż się zrasta Śląsk z Zagłębiem Dą- browskiem. Jest to pewien jakby tryumf polityki wewnętrznej w Pań­

stwie, nigdy zaś wyraz wiary i zaufania do Kościoła Rzymskiego, jak to papistom się zdaje. Czy zaś ks. Kubina na stanowisku biskupa w Częstochowie okaże się naprawdę rzetelnym członkiem par- tji robotniczej i Polakiem, czy jak wszyscy biskupi tylko sługą Rzy­

mu, to czas jego pracy okaże.

Pani „Moda“ zwyciężyła duchowieństwo.

Jest sobie nieśmiertelna a zawsze swawolna pani, jak dziewczę wesołe, zawsze młoda—imieniem Moda — z którą Ojciec święty i du­

chowieństwo rzymsko-katolickie rozpoczęło wojnę w 1925 roku.

Obecnie po roku tej walki możemy zdać sprawozdanie bojowe—

które okazuje, że swawolna „Moda“ pokonała świętobliwych ojców prałatów, biskupów i księży na probostwach. W tej walce widać, jak zawsze w życiu wciąż świeżem a twórczem, „iż prawa życia“ biją i kła­

dą na łopatki stare, strupieszałe formułki tej czy innej kasty lub dok­

tryny uczonej.

Bo pani Moda w 1925 roku kazała kobietom (wobec małej ilo­

ści chłopców na świecie) pokazywać kolana i to, co jest za kolanem, i gołe ręce i to co jest pod brodą aż do pasa. Ojcowie święci, prała­

ci, biskupi byli zgorszeni taką modą pań nawet w świątyni i najpierw we Włoszech, Grecji, Francji i w Niemczech, a potem w Belgji, An­

gl] i i całym świecie katolickim rozpoczęła się walka pomiędzy modą i duchowieństwem. Niewpuszczone kobiety do świątyni przez wrota główne, wchodziły przez inne szczeliny i tak jakoś zawsze umiały się wcisnąć niby szalem okryte, że potem znowu obnażone stały przed oł­

tarzem, modląc się żarliwie do świętego Antoniego o pocieszyciela lub męża.

Akcja rzymskiego episkopatu przeciwko wybrykom mody nie od­

niosła pożądanego skutku. Nawet pielgrzymki jubileuszowe w 1925 ro­

ku miały w swoich szeregach „wierne“ o tak „eleganckich“ strojach, że aż „Osserwatore Romano“, organ watykański, musiał przeciwko te­

mu wystąpić. Jedynie w Niemczech tu i owdzie odezwy biskupów odniosły pewien skutek w stosunku do modnych tańców. Z Paryża jednak dochodziły wieści, że tamtejszy arcybiskup ma większe zrozu­

mienie dla kobiecej elegancji. Na zapytanie jednego z biskupów nie­

mieckich nadeszła odpowiedź, że dekret przeciwko nieprzyzwoitej mo­

dzie jest „wywieszony tylko w kruchtach paryskich“. W rezultacie epi­

skopat rzymski pocichu skapitulował wobec wszechwładnej mody.

Obecnie Pani „Moda“, miłe, zawsze uśmiechnięte dziewczę zmi­

łowało się nad katuszami bogobojnych Ojców łysych jak kolano i o ładnej czuprynie jak u kleryków i zmienia kostjumy pań, a dekre­

ty papieskie i biskupie są wycofywane z zakrystji kościołów włoskich

i paryskich do archiwum. A więc swawolna Moda zwyciężyła czy tył-

(6)

ko skapitulowała na czas jakiś, albo może tylko zlitowała się nad po­

konanymi.

Judeo-chrześcijanizm w Warszawie.

Marny to życiowe doświadczenie, z obserwacji od lat wielu nad czcigodnem duchowieństwem prowadzone, że są tylko dwie sprawy, które go ze spokoju wyprowadzają. Najpierw, brak dochodów na pa- rafji, a potem niewiara... niewiara i stąd mason, heretyk tak rozindy­

czą klechę jak czerwona płachta byka. i

Z tego też powodu duchowieństwo czcigodne całej Polski jak jeden mąż zawsze się mobilizowało i jednoczyło, gdy trzeba było szka­

lować amerykańskie organizacje pomocy dla Polski po wojnie — bo te organizacje nie są papieskie. Lepiej duszę zbawić, twierdził pewien opasły księżyna w r. 1922, niż u tych amerykańskich sekciarzy zyskać . pomoc materjalną — mówił ten zacny kapłan, gdy organizacja babty- stów szerzyła w jego parafji, zniszczonej przez wojnę, pomoc rolniczą w rozsiewie i narzędziach pracy. A jednak potem w 1924 roku okaza­

ło się, ze sprawozdań urzędowych województwa, że ta sekciarska or­

ganizacja z Ameryki z górą 3000 gospodarzy w dwóch tylko powia­

tach dźwignęła do samodzielnego bytu, gdy tymczasem ogół wiernych papistów przebywał w nędzy. Dość, iż od 1919 roku w Polsce całej, osobliwie na kresach Wschodnich szerzy się ruch sekciarski, w wielu wypadkach materialnie wspomagany przez organizacje z Ameryki idą­

ce. Nadto w stolicy Polski, w Warszawie istnieje już poważny ruch, prowadzony przez pastorów anglikańsko-amerykańskich sekt, który to ruch posiada kilka lokali i salę wykładową, czytelnię, bibliotekę i pro­

pagandę chrześcijaństwa wśród żydów.

Nas, przedstawicieli „Wiary Polskiej“ to tylko ucieszy, gdy żydzi w Polsce i w całym świecie zwrócą się do swych źródeł, tak jak my odrodzenie Polski jako Państwa i Narodu widzimy w powrocie do na­

szych źródeł wiary i Wiedzy Polskiej.

Judeo-chrześcijanizm rzymski, u nas panujący, jest to formacja duchowa wtórna i pochodna, bo wpierw była nasza formacja aryjska, którą w Polsko-Katolickim Kościele Narodowym wskrzesza ksiądz An­

drzej Huszno w Dąbrowie Górniczej. Judeo-chrześcijanizm w Warsza­

wie szerzony powinien nas Polaków tylko cieszyć i radować jako objaw pożądany w świecie Babilonu, chociaż ten objaw nie chce się podpo­

rządkować Ojcu świętemu w Rzymie.

W. Jfałęcz.

Odpowiedź na zarzuty.

W roku ubiegłym drukowaliśmy opisy przygód kolporterów „Głosu

Ziemowida“ aż do miesiąca grudnia, ale potem, gdy zjawiły się zimna

i długie noce trudne do podróży dla naszych pielgrzymów — naogół

(7)

biorąc pozbawionych dobrego okrycia i obuwia — zaniechaliśmy druko­

wania przygód, bo kolporterzy zaniechali swych podróży.

Ale teraz po Nowym Roku zgłosił się do nas człowiek starszy, dobrze obuty i odziany, i podjął się wędrówki jako delegat „Głosu Ziemowida“. Ponieważ mamy wielu życzliwych w całej Polsce, więc potrzebny nam jest delegat, żeby nawiedził przyjaciół, poznał wrogów i słyszał jako wywiadowca, co o nas mówią. Wieści, z wędrówek dele­

gata nam przysłane, są nam pomyślne, ale i są nam przeciwne i wśród tycli wieści nam wrogich—istnieje pewien zarzut poważny,

na który tu odpowiadamy. „

Otóż nasi przeciwnicy ukuli taką oto broń przeciwko nam. Po­

wiadają, że duchowieństwo z biskupami na czele, widząc osłabienie wiary u wielu ludzi, którzy tyle w kościele bywają, żeby tę pańszczy­

znę zbyć—ustanowili nową wiarę i księdza Husznę postawiono na cze­

le tej wiary, żeby znowu ogół przyciągnąć do kościoła.

Ci, którzy tę wieść szerzą, niech sobie najpierw uprzytomnią to, że niema kościoła w Polsce, gdzieby ze szczerem oburzeniem księża nie wyklinali czytających „Głos Ziemowida“, a powtóre niech sobie zapamiętają to że prawdy, które ks. Huszno głosi, nie mają nic wspól­

nego ze światem rzymsko-katolickiego Kościoła i jego papizmem bo ks. Huszno głosi, że Wiara Polska była wpierw niż żydowsko-rzymski papizm, który tysiąc lat temu przybył do Polski.

„Wiara Polska“ nie ma nic wspólnego z jakiemkolwiek sekciar­

stwem religijnem, bo ks. Huszno nie raz i nie dwa razy, ale setki ra­

zy dowodzi, że człowiek—to Kościół, a religja—to życie. Ci, co gło­

szą ten zarzut przeciwko ks. Husznie, to są ludzie, którzy nigdy „Gło­

su Ziemowida“ ani jednego numeru nie czytali i powtarzają cudze słowa, lub są to ludzie, co myślą jak sekciarze, że do 1300 sekt chrze­

ścijańskich przybyła jeszcze jedna w Polsce.

Więc dobrze czynił nasz delegat, gdy w odpowiedzi na te zarzuty czytał przeciwnikom takie oto artykuły ks. Huszny jak: „Bóg—Praw­

da, Bóg—Człowiek“, „Współczesne Pogaństwo“ i inne, drukowane w numerach „Głosu Ziemowida“ w roku bieżącym i w cią­

gu roku ubiegłego. Wówczas ci przeciwnicy otwierali szeroko oczy, bo objawiała im się Prawda Boża w zapełnić nowem świetle.

Dalej inna grupa przeciwników mówiła, iż „Gł. Ziem.“ tylko pi­

sze i pisze, a nikt z tego roboty nie widzi... Ażeby nastąpił czyn twórczy... musi wpierw być myśl, pomysł, zamiar chociażby tylko, któ­

ry trzeba opracować w myśli, żeby go wcielić w czynów kształty....

Więc się wpierw pisze, mówi, literaturę rozszerza, by potem czy­

telnik, uważnie czytając, sam sobie mógł w duszy wyobrazić plan czy­

nów. Taki więc, co roboty nie widzi, winien do nas pisać, wysłać swe­

go delegata, gdy chce cośkolwiek dokonać, by myśli—wcielić w czyn.

Ci więc, co nam urągają, że piszemy tylko — urągają sami sobie nadewszystko i wyłącznie—bo nikt sam nic nie dokona, gdy nie poro­

zum! się z ludźmi — podobnie myślącymi. Tyle odpowiedzi na zarzuty przeciwników, ale i życzliwych nam nakłaniamy także do korespon­

dencji z nami w myśl tego hasła, iż tylko czyn jest sprawdzianem życia.

Dziadek.

(8)

Pomoc w nagłych wypadkach.

Zamarznięcie.

Człowieka zmarzniętego nie należy zanosić do cie­

płego pokoju i ogrzewać, jest to bardzo szkodliwe. Pamiętać, że rozgrze­

wanie zmarzniętego winno się odbywać powoli, stopniowo, a nie raptow­

nie i że należy zachować wszelkie ostrożności, aby nie złamać zesztyw­

niałych, kruchych członków. Chorego umieścić w chłodnym pokoju, zdjąć z niego ubranie i ostrożnie nacierać skórę na całem ciele śniegiem póki sztywność nie ustąpi a ciało stanie się ciepłe. Jeżeli niema śniegu, wte­

dy zmarzniętego położyć do wanny z wodą o temperaturze 15° i ciepło­

tę jej powoli podnosić do 20° i w powyższy sposób rozcierać ciało. Gdy w ciele powstanie ciepło, wówczas do jednej tylko głowy przykładać lód, całe ciało rozcierać w dalszym ciągu zimną wodą. Po ukazaniu się oznak życia można przenieść chorego do cieplejszego pokoju, umieścić w łóżku, rozcierać ciało flanelą lub zimnym octem lub spirytusem kamforowym, gdy takowy jest pod ręką, stosować sztuczne oddechanie póki oddech nie zostanie przywrócony. Sztuczne oddechanie należy wykonywać ostro­

żnie, bowiem przy zmarznięciu, jak już powiedzieliśmy, członki są kru­

che i mogą łatwo ulec złamaniu. Gdy oddech zostanie przywrócony — chorego okryć kołdrą, dać mu się napić coś ciepłego np. herbaty, czar­

nej kawy, wina — unikać środków silnie pobudzających jako to: wódki, koniaku, spirytusu. Przy odmrożeniu poszczególnych członków — ostroż­

nie nacierać ich śniegiem lub kawałkiem lodu tak długo póki skóra nie zacznie się czerwienić, a czucie wracać do odmrożonego miejsca.

Oparzelina ciała.

Jeśli widzimy człowieka objętego płomieniem, nie dać mu biedź, lecz kazać mu rzucić się na ziemię, okryć kocami, ubraniem i t. p. i tarzać go po ziemi, a następnie zlać obficie zimną wodą. Przy oparzeniu poszczególnych członków ciała okładać takowe tar­

tymi kartoflami, maścią wapienną, plasterkami mydła, białkiem kurzego jaja, siemieniem lnianem, owsianym odwarem. Równie dobrze jest robić okłady z zimnej wody.

Rażenie piorunem.

Poziome położenie rażonego piorunem, zle­

wanie zimną wodą, octem lub wódką twarzy i klatki piersiowej, sztucz­

ne oddechanie, rozcieranie kończyn zimną wodą lub wódką, przystawić synopizmy z gorczycy do rąk, nóg i tylnej części głowy. Równie dobrze jest obłożyć ciało rażonego świeżą ziemią. Przy miejscowych oparzeniach postępować w sposób podany wyżej.

Zadławienie się

kością lub czemkolwiek innem sprowadza ka­

szel i uduszenie. W tym wypadku należy wprowadzić przedmiot zatrzy­

many w przełyku do żołądka lub, jeżeli to jest niemożebne. usunąć go na zewnątrz. W każdym razie dobrze jest zlekka uderzyć dłonią w ple­

cy, dać do picia mleko lub oliwę. Jeżeli to nie pomaga, należy dać na wymioty, dlatego, że przy wymiotach przedmiot, sprawiający duszenie, może wyskoczyć na zewnątrz. Dla spowodowania wymiotów dać sporą łyżkę soli kuchennej do niewielkiej ilości wody ciepłej, jedną łyżeczkę mąki gorczycznej na takąż ilość wody, magnezji z wodą lub letniej wo­

dy mydlanej. Jeżeli wymioty nie pomagają a lekarz nie przybywa—wziąć mały kawałek mięsa, przymocować go do długiej, mocnej nitki, kazać

(9)

pogryźć i potknąć dławiącemu się, koniec zaś nitki trzymać. Wówczas mięso z nitką przejdzie za to miejsce, w którem ugrzęzła kość lub inny przedmiot i wówczas można, ciągnąc zlekka za nitkę, połknięte mięso a z nim razem wydobyć i przedmiot dławiący. Można też dać zjeść skór­

kę chleba lub kapusty szatkowanej, ażeby nimi wepchnąć przedmiot dła­

wiący do żołądka.

Upicie się.

Jeżeli kto zbyt dużo wypije wódki, może łatwo umrzeć!

ogarnia go senność, oddech staje się tiudnym, wrażliwość zanika, twarz nabiera barwy sinej, człowiek staje się zupełnie nieruchomy. Dla ocuce­

nia należy go rozebrać, uwolnić mu szyję, piersi i żołądek, twarz i pier­

si spryskiwać zimną wodą, do nosa przystawiać amoniak, starać się spo­

wodować wymioty, w tym celu łaskotać gardło piórkiem lub dać, jeżeli można, ciepłej wody z olejem lub jeden z wyżej podanych środków. Gdy upity zacznie przychodzić do siebie, trzeba mu dać kwaskowaty napój z octem lub cytryną, pozostawić w spokoju i dać zasnąć, bacząc jedno­

cześnie, aby w pokoju było czyste powietrze. Po długim śnie ludzie ta­

cy po większej części budzą się prawie zdrowi, lecz czują się osłabiony­

mi i dopiero nieco później zupełnie wyzdrawiają.

Epilepsja

(padaczka). Chory rzuca się w kurczach, piana toczy się z ust, trudny oddech, upada na ziemię pozbawiony czucia. Po kur­

czach i drgawkach ogarnia go senność, w czasie której głośno chrapie.

Podczas napadu ochraniać chorego od uszkodzenia, podłożyć mu pod głowę poduszkę, rozpiąć uciskające części ubrania, obnażyć szyję i pier­

si. Celem uchronienia języka od obrażenia,' dobrze jest włożyć choremu pomiędzy zęby łyżkę dobrze owiniętą płótnem. Zresztą zachowanie się obecnych powinno być bierne tylko w razie silnego zaczerwienienia twa­

rzy i nabrzmienia żył szyjnych zimne okłady na głowę. Po napadzie chory budzi się z uczuciem zmęczenia, lecz wkrótce wyzdrawia.

ß. Jf.

Wśród głogów i cierni.

(Pamiętniki z więzienia z r. 1919 — 20) (Ciąg dalszy).

(Rok 1920).

Więzienie Kieleckie, dnia 1 stycznia.

Nowy Rok. Wielkie słowo: brzemienne nadzieją szczęścia, zdro­

wia, pomyślności, a dla mnie, więźnia, przedewszystkiem nadzieją wolno­

ści. Praktyka życiowa nam mówi, że nadzieja jest motorem czynu, dźwi­

gnią heroizmu, podporą w cierpieniu, lecz jakże często ta sama praktyka życiowa nam mówi, że nadzieja jest matką głupich !?

Nadziejo, nadziejo czerń też ty będziesz dla mnie w tym roku?,..

(10)

10

Po nabożeństwie poprosiłem dozorców, czybym nie mógł odwie­

dzić więźniów w celach. Chciałem poznać bliżej mieszkańców więzienia i sposób ich życia pod celą.

Dozorcy się zgodzili. Zaczęła się wizyta. Poszliśmy najprzód do celi małoletnich. Na drzwiach każdej celi jest tabliczka z numerem celi, na niej w rubrykach są wypisane kredą imiona i nazwiska lokatorów celi, dzień przybycia, przestępstwo' i długość wyroku, względnie jeżeli nie jest wyrokowy nota śledztwa. W każdych drzwiach są dwa otwory: je­

den zwany wizyterką, zamykany od zewnątrz furteczką blaszaną, przez którą dozorca więzienny może w każdej chwili kontrolować zachowanie się więźniów; drugi otwór nieco wyżej służy dla oświetlenia celi w nocy;

jest on okrągły i oszklony: okienko to ma średnicy 6 cali. Do okienka z dołu przybita jest blaszka, podtrzymująca lampkę. Zamki w drzwiach odmykane są tylko zewnątrz. Drzwi celi pojedyńczych, tak zwanych se­

paratek, umocowane są sztabą żelazną zewnątrz, przechodzącą poprzez środek całych drzwi, drzwi zaś celi wielkich są umocnione kratą żelaz­

ną, która to krata latem zastępuje drzwi, dając przez to widok celi cał­

kiem odkryty. Wchodzimy do celi N; 4. Jest to cela małoletnich. Liczy ona mieszkańców dwunastu. Wierzyć się nie chce, żeby oni tutaj mogli się pomieścić; toteż powietrze jes(t bardzo zgęszczone i broni wstępu do celi. Są to przeważnie „lipkarze1)“,. „klawiśniki2)", „pajęczarze3 4)“, „doli­

niarze1)“, „potokarze5)“, liczący od 13 —18 lat życia, między niemi kilku recydywistów. Wyroki mają od 6 miesięcy do 3 lat. Wygląd wszyscy ma­

ją łobuzerski i dziki, na twarzach bardzo bladzi, oczy mętne, błędne. Na szczególniejszą uwagę zasługują: jeden „potokarz“ i jeden „doliniarz“, stanowiąc sobą jakby dwa przeciwieństwa. Jeden Czaja, drugi Morus; obaj urodzeni złodzieje.

Czaję zdobi olbrzymia, nieproporcjonalna do jego figury głowa, zaw­

sze pochylona pod ciężarem swoim. Uszy mocno odstające, czoło szero­

kie, niskie, zawsze zmarszczone, oczy jakby za mgłą, wybałuszone, usta zawsze otwarte—uślinione, wargi grube, obwisłe. Ręce długie, idąc - maga się. Nazywam go urodzonym złodziejem, bowiem matka złodziejka powi­

ła go w więzieniu. Pierwsze miesiące niemowlęctwa swego spędził pod kluczem, Ojca nie znał. Nic też dziwnego, że pomimo swego przyrodzo­

nego niedołęstwa, graniczącego z kalectwem ■—jest on niepoprawnym re­

cydywistą, jako prawdziwy patrjota, tęskniący do miejsca swego urodze­

nia. Wyrok jego opiewa 3 lata domu poprawczego, którym ma być wię­

zienie kieleckie, Przyłapano go na kradzieży z dorożki walizki z 10 000 rubli; jest to więc „potokarz“, prawdziwie mały człowiek od grubych in­

teresów.

Drugim typowym złodziejem doliniarzem jest Morus; malutki, zwin­

ny jak koto szczurkowatym wyglądzie twarzy, spojrzeć na niego- to anio­

łek, dziecko. Bystre, ruchliwe oczy świądczą tylko, co to za „numer“.

') lipkarz złodziej, włażący oknem do cudzego mieszkania.

2) klawiśnik specjalista od obrabiania mieszkań.

3) pajęczarz — złodziej strychowy, bieliźniany.

4) doliniarz kieszonkowiec.

6) potokarz — kradnie z furmanki, karety, platformy.

(11)

11

Rodzina jego—ojciec i bracia podobno sami złodzieje. Jest on mistrzem sztuki doliniarskiej. Zepsucie niektórych małoletnich zbrodniarzy przechodzi wszelkie pojęcie. Przedmiotem rozmów tak małoletnich jak i dorosłych to róż­

ne sztuczki złodziejskie, a im który lepszy złodziej, tern większem powa­

żaniem się cieszy. Najbardziej znęcają się nad tym, co mały wyrok do­

staje, „na lewo1)" siedzi, lub pierwszy raz przyjdzie.

Prócz tematów kryminalistycznych ogromnem wzięciem cieszą się tematy pornograficzne. O ile więzień suchut nie dostanie lub nie zwarju- je (jedno i drugie jest na porządku dziennym), to rezultatem bytności w ta­

kim poprawczym domu jest kompletny zanik poszanowania cudzej wła­

sności, utrata wstydu, zanik poczucia godności ludzkiej, prócz tego teo­

retyczna i praktyczna znajomość sztuki złodziejskiej. Jeżeli tu przyszedł kiepskim złodziejem, to wyjdzie stąd dobrym. Bluźnierstwa i przekleństwa są przyrosłe wprost do języka. Zabawy, niepołączone z bolesną krzywdą jakiejś upatrzonej ofiary, nie istnieją. Zajęcie: spanie, jedzenie i próżnowanie.

Meble: większa część cel żadnych mebli nie posiada, W niektórych znajduje się stół i ławka. W każdej natomiast celi znajduje §ię półeczka na miski i łyżki oraz regulamin więzienny na ścianie.

Łóżek niema. Sienniki leżą złożone na kupę i przykryte kocem, po­

duszek ani prześcieradeł niema. Więźniowie śpią pokotem: kładą sienniki jeden przy drugiem, aby trzech spać mogło na dwóch siennikach, zbywa­

jący siennik trzeci służy za poduszkę—wszystkim trzem. Czystość w wię­

zieniu, przyznać trzeba, jest wzorowa,

Przepisy dla więźniów :

1. „Każdy więzień obowiązany jest bezwzględnie stosować się do przepisów, regulujących Zycie w więzieniu. Ścisłe wypełnianie tych przepisów ulży mu znacznie pobyt w więzieniu i da mu prawo do ulg, które przysługują za dobre i nieskazitel­

ne prowadzenie się, natomiast wszelkie przekroczenie tych przepisów pociągnie za , sobą surowe kary dyscyplinarne.

2. KaZdy więzień obowiązany jest spełniać niezwłocznie i bez wahania wszel-.

kie rozkazy i rozporządzenia władzy więziennej. Najbliższym przedstawicielem wła- >

dzy jest dla więźnia postawiony nad nim dozorca, władzę dalszą stanowią: starszy;

dozorca, inspektor, naczelnik oraz urzędnicy nadzoru zwierzchniego i Ministerstwa"

Sprawiedliwości. Spotykając swego zwierzchnika, więzień winien jest ustąpić mu z drogi, zdjąć przed nim czapkę lub powstać z miejsca, gdy zwierzchnik wchodzi do celi.

3. Prośby i podania należy składać swemu dozorcy oddziałowemu, który je przedstawi władzy wyższej. Bezpośrednie zwracanie się do władzy wyższej jest wzbronione za wyjątkiem wypadku, gdy zwierzchnik obchodzi cele lub kiedy z po­

wodu doznanej niesprawiedliwości lub krzywdy, więzień chce podać skargę na sa­

mego dozorcę. Fałszywe lub nieuzasadnione skargi, jak również fałszywe zeznania będą surowo karane.

4. Rano, gdy dano sygnał do wstawania, więzień obowiązany jest natychmiast wstać, zasłać pościel, umyć się i uczesać, oczyścić ubranie i ubrać się, robiąc to wszystko prędko, lecz porządnie i dokładnie. Wieczorem przy układaniu się do snu, należy również umyć się, umieścić zdjęte ze siebie ubranie na przeznaczonem do tego miejscu i położyć się do łóżka rozebranym.

5. W stosunkach wzajemnych więźniowie powinni być zgodni i uczynni. Nie wolno wszczynać bójek i kłótni, nie wolno też przeszkadzać innym w odmawianiu modlitw lub z tego powodu ich wyszydzać.

) na lewo — niewinnie.

(12)

6. W celach i pomieszczeniach więziennych powinna panować cisza, wzoro­

wy porządek i czystość. Nie wolno jest śpiewać, gwizdać, krzyczeć, głośno rozma­

wiać lub w inny sposób hałasować, nie wolno też robić nieporządku, przesuwać ła­

wek lub stołów, stawać na nich, aby wyglądać przez okno, lub leżeć na łóżku w porze dziennej. Najsurowiej wzbronione jest pluć na podłogę, lub w jakikolwiek inny sposób zanieczyszczać lokal więzienny. Wzbronione jest również pisanie i ry­

sowanie na ścianach i przedmiotach, znajdujących się w celach więziennych.

7. Gra w karty, kości, oraz wszelkie inne gry, za wyjątkiem tych, które bę­

dą dozwolone przez naczelnika więzienia, jak również używanie alkoholu lub tyto­

niu są więźniom wzbronione.

8. Więźniowie, dla zachowania swego własnego zdrowia, powinni utrzymy­

wać ciało, bieliznę i ubranie w jak największej czystości. O każdej chorobie swojej lub sąsiada więzień obowiązany jest natychmiast zameldować władzy. Udanie cho­

roby będzie surowo karane.

9. Każdy więzień obowiązany jest podczas pobytu w więzieniu zająć się pra­

cą, która mu przez naczelnika więzienia zostanie wyznaczoną (gruszki na wierzbie—

przyp. zecera). Pilny więzień może nauczyć się w więzieniu rzemiosł*), by potem po zwolnieniu łatwiej zarobić na uczciwe życie. Za pracę więźniowie będą wynagradzani (na księżycu, tymczasem dostają po 30 fenigów). Wynagrodzenie będzie stopniowo zwię­

kszane w zależności od sprawowania się i pilności więźnia.

10. Każdy więzień stosownie do wskazówek naczelnika więzienia, powinien uczę­

szczać do szkoły więziennej, gdzie go nauczą czytać i pisać i gdzie będzie on mógł otrzymać najniezbędniejsze i pożyteczne dla siebie wiadomości (szkoła ta jest na księżycu, przyp. zecera). Również może więzień korzystać, za zezwoleniem władzy, w razie dobrego prowadzenia się, z książek (śmieci przyp. zecera) bibljoteki więziennej.

11. Każdy więzień obowiązany jest wystrzegać się wszelkiego umyślnego lub nieumyślnego uszkodzenia lub zanieczyszczenia pomieszczeń więziennych lub znaj­

dujących się w nich przedmiotów. Również obowiązany jest on z całą starannością obchodzić się ze swą odzieżą, pościelą, materjałami pracy i narzędziami. Za wszel­

kie tego rodzaju uszkodzenia winny, oprócz kary dyscyplinarnej, będzie zmuszony zapłacić odszkodowanie, które będzie ściągane przedewszystkiem z zarobków za pra­

cę więzienną.

12. Prowadzenie interesów, szczególnie wszelki handel, zaciąganie i udziela­

nie pożyczek, dawanie i przyjmowanie podarunków bez pozwolenia władzy, jakoteż w ogóle posiadanie jakichkolwiek przedmiotów, poza wyznaczonemu do użytku więź­

nia lub pozostawionemu mu przez władzę więzienną, w szczególności zaś posiada­

nie pieniędzy, broni, materjałów piśmiennych i t. p. jest surowo wzbronione.

13. Więźniowi wolno jest od rodziny lub osób znajomych otrzymywać takie tylko artykuły spożywcze i w takiej ilości, na jaką zezwoli naczelnik więzienia.

1-1. Więźniowi nie wolno bez zezwolenia opuścić lub zmienić wyznaczonego mu pomieszczenia. Prowadzeni w drodze więźniowie obowiązani są trzymać się po­

rządku, jaki im został wyznaczony.

15. Wszelkie tajne porozumiewanie się między sobą, pukanie przez ściany, używanie omówionych znaków, potajemne zmowy, a nawet składanie zbiorowych próśb lub skarg jest bezwarunkowo wzbronione.

16. Widywanie się z rodziną i osobami postronnemu, wysyłanie i odbieranie listów, jak również wszelkich posyłek, jedzenia lub innych przedmiotów bez wiedzy i zezwolenia zarządu więzienia jest wzbronione. Każdy więzień, po przyjęciu go do więzienia, ma prawo listownie zakomunikować rodzinie lub osobom blizkim o miej­

scu swego pobytu, po atem ma prawo otrzymywać i wysyłać po jednym liście na cztery tygodnie. W wypadkach ważnych więźniom przysługuje prawo wysyłania po­

dań do sądów, władz prokuratorskich, do obrońcy i władz zwierzchniego nadzoru więziennego.

17. Więźniowie śledczy wolni są od pracy przymusowej, mogą być oni je­

dnak, za zezwoleniem naczelnika więzienia, zatrudnieni według własnego wyboru.

Przysługuje im również prawo korzystania z własnego ubrania, pożywienia i poście­

li, o ile to nie sprzeciwia się porządkowi więziennemu i będzie zezwolono przez na­

czelnika więzienia. Ulgi powyższe mogą być jednak cofnięte jako kara za złe spra­

wowanie się lub niestosowanie do obowiązujących w więzieniu przepisów". D, c. n.

*) O rzemiosłach i pracy powiemy później.

(13)

13

List z Łowicza.

Tak zwane księstwo Łowickie było niegdyś posiadłością pryma­

sów Polski i arcybiskupów gnieźnieńskich w tych czasach—kiedy Pol­

ska była Państwem samodzielnem. Teraz ludność siebie nazywa „księ- żakami“ i księżacy cenią swą odrębność i swój strój łowicki, który jest podobny do stroju gwardji papieża w Watykanie. Pochodzi to stąd, że gdy raz w Łowiczu arcybiskupa Uchańskiego, za czasów dawnych—

odwiedził legat papieski Comendoni, to arcybiskup kazał ludności oko­

licznych wiosek i służbie przybrać barwy papieskie w ubraniu. Potem duchowieństwo o to zabiegało, by ten strój się zachował, a księżacy nigdy nie zapominali o tern, iż winni być wierną strażą i ostoją pa­

piestwa.

Nazwa zaś Księstwa pochodzi stąd, że gdy Łowickie było pod zaborem moskiewskim, to syn cesarza Aleksandra 1 Konstanty zako­

chał się w pannie Joannie Grudzińskiej, córce zarządcy pałaców w Skierniewicach, i postanowił się z nią ożenić. Że zaś nie przystało, by cesarzewicz żenił się ze zwykłą ziemianką, zrobiono Joannę księ­

żną na Łowiczu, bo dobra poduchowne arcybiskupa nadano jej jako wiano i stąd nazwa księżacy i Księstwo Łowickie. Było to wszystko z górą sto lat temu.

Obecnie księżacy często sami nie pamiętają historji pochodzenia swego Księstwa, ale wszyscy pamiętają i czcigodne duchowieństwo ich w tern mniemaniu utwierdza, że Ojciec święty osobliwie o nich pa­

mięta. Nic więc dziwnego, że gdy tu zjawiłem się z „Głosem Ziemo- wida“, dla wielu to było obrazą, by oni, księżacy, to czytali, gdy inni chętnie „Gł. Ziem.“ kupowali, a nawet radzi byli temu, że wreszcie pismo religijnie postępowe pojawiło się w Polsce. Duchowieństwo jed­

nak stanęło dęba jak koń znarowiony lekką robotą, gdy go przynaglą do pracy—tak samo czcigodne duchowieństwo obruszyło się wielce — gdy spostrzegło „Głos Ziemowjda“ wśród księżaków.

Osobliwie księża w Bolimowie, Pleckiej Dąbrowie, Kiernozi, Os- molinie, Żychlinie, Piątku, Sobocie i trzy tygodnie z rzędu we wszy­

stkich świątyniach samego Łowicza wyklinali „Głos Ziemowida“. Cała różnica w tern powstawaniu księży na nasze pismo polega na tern, że niektórzy księża to mówią spokojnie, by to „heretyckie“ pismo nie kupo­

wano pod karą pokuty przy spowiedzi, gdy większość rzuca się na am­

bonie, ślini i pieni jak jakie stworzenie, aż ludzie wreszcie się dowia­

dują, że gorszy od socjalisty, komunisty i innego wywrotowca jest ten

—co „Głos Ziemowida“ czyta. — Jeden gospodarz po kościele, gdzie słyszał takie kazanie, to w kółku swoich sąsiadów powiedział tak:

„Dopiero to proboszcz złościłby się, gdyby to nie jedną taką gazet­

kę zobaczył, ale sto odrazu“... Na co mu drugi odpowiedział: „Nie ga­

dajcie, boby dobrodzieja szlag ruszył i byłby koniec". A jednak ta za­

ślepiająca złość i gniew niektórych księży otwiera oczy ludowi na fakt istnienia „Głosu Ziemowida“ i chociaż tu mi coraz ciężej przebywać, ale i coraz więcej życzliwych znajduje.

Wł. Zieliński.

(14)

— 14 —

Sfinks i jego tajemnica.

Sfinks Polski — to tytuł broszurki, napisanej przez p. W. Wojcie­

chowskiego — to tytuł księgi ludzkości i naszego narodu — to księga wieków na jaw wydobyta. To tajemnica nici, co się wiją dokoła na­

szych dziejów.

Sfinks Polski jest monumentem wiedzy ezoterycznej i świade­

ctwem, że tu na lechickich ziemiach byt centr wiedzy rodów sławjań- skich i siedziba mocy pralechickiej, czyli ramajańskiej.

Fenomen sfinksa ostrowieckiego—o którym pisze p. Wojciechow­

ski—jest dla mnie wskaźnikiem, że sfinks jest resztką Bugaju z daw­

nej Bóżnicy, czyli dębowego gaju. Wskazuje nam również na to blis­

kość żalnika, czyli cmentarzyska, które zazwyczaj znajdowało się w po­

bliżu kontyny, czyli świątyni.

Rozwiązanie tej tajemnicy doprowadzić nas może do zadziwiają­

cego odkrycia i stwierdzenia, że religja sławjańska, czyli ramajańska w jedności jednego i tego samego ducha jest matką egipskiego sfin­

ksa, który jako głowa ludzka, ciało byka, pazury lwa, skrzydła orła jest monumentem jedności i świadectwem tego, że ziemia była jedne­

go języka duchowego i tejże umowy. (Genesis XI. I.). Jeden i ten sam duch był tajemnicą symboli O-Sir-Isa, co Adama, Jesse, Ramy, Pia­

sta, Kryszny Światowida, Dawida, Króla-Ducha, Chrystusa. Ponad to tajemnica sfinksa jest prawdą, że Jesse był i będzie w wielorakości tytułów Królem-Duchem, Chrystusem, który przybędzie sądzić żywych i umarłych w duclnft/ A objawieniem tego jest nasza nauka, która do­

tychczas była przed światem zakryta w tajemnicach i symbolach róż­

nych wiar. Przez nasz Kościół, który łączy w sobie tajemnicę wszyst­

kich wiar, dokonywuje się zmartwychwstanie, które polega na wyzby­

ciu się błędów starego świata i poznaniu symboli sfinksa — kamienia grobowego, który dotąd nakrywał grób Prawdy Bożej, a teraz Prawda znajduje się w grobie Nikodema i Józefa z Arymatei, a tym grobem jest nowopowstały Kościół Polsko-Katolicki. Albowiem ten tylko Ko­

ściół posiada klucz sfinksa, który jest wyrazem Prawdy i zapowiedzią nowego Kościoła Ludzkości — do którego drogę prostuje Kościół Pol­

sko-Katolicki.

Wierząc w tryumf Prawdy nad błędem, dobra nad złem, króle­

stwa Bożego nad państwami świata, oczekujemy przyjścia nowego wcielenia się Chrystusa—Króla—Ducha, a będzie on Gwiazdą Wscho­

du trzech mędrców, wiosną przeszłości, teraźniejszości i przyszłości w jedni jednego i tego samego Ducha, który jest, który był i który będzie na wieki.

j/lndrzej J>rzy/6ic/(i.

OGŁOSZENIE.

W redakcji „Głosu Ziemowida“ można nabyć komplety zeszłoroczne

naszego wydawnictwa. Cena w oprawie 6 złotych.

(15)

15

Przegląd polityczny.

Polska.

Najważniejszym wypadkiem politycznym na zewnątrz spraw Państwa naszego jest rzecz wstąpienia do Ligi Narodów jako członka stałego tej organizacji, mającej na celu usunięcie wojen i zapro­

wadzenie zgody państw w Europie. Wewnętrzną zaś sprawą naszą w Pań­

stwie—to rzecz bezrobocia i usunięcia następstw tego stanu zła społecz­

nego. W sprawie pierwszej rzecz się przedstawia następująco; Ażeby chciwość, zaborczość i gwałt ocukrowany dyplomacją— panującą w Euro­

pie, przedstawić ludom jako dążenie do zgody międzynarodowej—Anglicy zapraszali Niemców, także gwałcicieli od czasów Bismarka— żeby wstąpili do Ligi Narodów dla uporządkowania Europy. Niemcy wciąż się ociągali, bo wciąż udają pokrzywdzonych przez Polskę za to, że swoje prowincje odebrała i przez Francję, że muszą płacić odszkodowanie za wojnę prze­

graną. Wreszcie Niemcy zgłosili swą „dobrą wolę“ należenia do Li­

gi, wobec czego i Polska jako Państwo domaga się tego samego, bo spółka Anglików z Niemcami w Lidze będzie tylko spółką wilków wobec baranów. Nadto Hiszpanja, Brazylja, Belgja i Argentyna domagają się tego samego, bo jak Polska płacą miljony na utrzymanie tej Ligi w Ge­

newie—tak chcą także być stałymi członkami tej Ligi. Wywołało to jed­

nak taki objaw niezadowolenia w Anglji i w Niemczech, że dopiero te­

raz stało się jasnem, iż cała ta Liga — to manewr polityczny mocnych narodów wobec słabszych.

Jednakże uczciwsze wystąpienie Francji, Włoch, Czechosłowacji i innych państw, przeciwnych przewadze Anglji na spółkę z Niemcami, sprawi to, że pertraktacje o wstąpienie Niemiec do Ligi będą przedłużo­

ne aż do jesieni, kiedy ostatecznie może uczciwość w polityce zwycięży a Polska śmiało, otwarcie zgłosi swe wystąpienie z Ligi Narodów i za­

wrze umowę nawet z bolszewikami w Rosji, którzy także do Ligi nie na­

leżą, bo ją oddawna traktują jako rzecz chciwości Anglji. Być może, że dla uspokojenia Anglji i Niemiec wobec ich obawy o panowanie Fracji w Europie, Polska, Włochy i Czechosłowacja zawrą sojusz i porozumie­

nie państw środkowo-europejskich dla utrzymania niemieckich i angielskich pragnień panowania w Europie w powściągliwości, ale ta dążność polity­

ki zewnętrznej w Polsce wymaga zgody w Sejmie, by rząd polski i spo­

łeczeństwo stanowiło jedno ciało o wspólnej myśli. Tego jednak niema i na to wcale się nie zanosi— bo nasi posłowie w walce partyjnej gubią kraj i Państwo, a rząd jest bezsilny. Zaburzenia bezrobotnych w Zawier­

ciu, Kaliszu i Lublinie nie miałyby miejsca, gdyby Sejm pospieszył z uchwaleniem praw samorządowych i Polska mogłaby bezrobotnych po miastach obrócić na porządowanie dróg i budowę szos nowych z fundu­

szów, które teraz rząd dostarcza bezrobotnym. Wstydem i hańbą narodu są tacy posłowie, którzy od szeregu miesięcy nie widzą potrzeb Państwa i ludu pracującego—tylko widzą swe interesy partyjne i osób w part]i będących.

Z Anglji.

Powstał projekt nader pouczający dla całej Europy, jak usunąć bezrobocie—które w Anglji obejmuje z górą miljon ludzi wy­

kwalifikowanych i setki bezrobotnych wyrobników.

(16)

— 16 ——

Projekt polega na tern, że przedsiębiorcy otrzymują kredyt banków za rządowem poręczeniem, o ile bezrobotnych będą zatrudniać. Ci zaś w ciągu trzech miesięcy otrzymują nadal zapomogi, o ile pójdą do przed­

siębiorcy, mającego rządowy kredyt, żeby w ten sposób ulżyć im i przed­

siębiorcy w świadczeniach socjalnych (Kasa Chorych i t. d.) na korzyść mas pracujących. Ten projekt, opracowany przez byłego ministra pracy, Alfreda Monda, ma być rodzajem próby urzeczywistniony w Anglji, co byłoby także próbą socjalizacji i unarodowienia dóbr wytwarzania. Sło­

wem konserwatywna Anglja uprzedziłaby postępową Polskę, gdzie tylu

„zbawców ludu" w Sejmie, a żaden z tych miłośników klas pracu­

jących nie obmyślił dotąd nawet projektu, jak zapobiegać bezrobociu.

Obserwator.

KOMU SIĘ NALEŻĄ PIENIĄDZE

OD ROSJI

niech się zwraca do

Mieszanej Komisji Rozrachunkowej.

Do Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie przestają napływać po­

dania, dotyczące pretensji do b. rządu rosyjskiego, liczne zwłaszcza są prośby o zwrot wkładów do b. rosyjskiej pocztowej kasy oszczędności.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwraca uwagę osób zaintere­

sowanych, że stosownie do art. XVII Traktatu pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą, podpisanego w Rydze dnia 18 marca 1921 r., spra­

wy dotyczące wszelkich powstałych do dnia 18 marca 1921 r. preten­

sji obywateli polskich do rządu, instytucji i obywateli strony przeciw­

nej nie mogą być załatwione w drodze dyplomatycznej, lecz należą do kompetencji Mieszanej Komisji Rozrachunkowej War­

szawa, (Nalewki 2), do której zainteresowani winni zwracać się bezpośrednio.

ODPOWIEDZI REDAKCJI.

W.P. Konieczna w Bydgoszczy. Znak swastyki jest znakiem świętym staroży­

tnych Arjów a więc i Slawjan, godłem wiary, a nie tylko znakiem liakcnkreuzerów niemieckich. Z hakenkreuzerami nie mamy nic wspólnego. Obszerne wyjaśnienie znaczenia swastyki podamy w następnym numerze.

OGŁOSZENIE.

Dnia 23 i 24 lutego ks. Huszno wyjeżdża do Warszawy w sprawie urzędowej.

Wydawca i redaktor odpowiedzialny : TOMASZ LEGOMSKT.

26-115. Drukarnia „St. Świecki", Dąbrowa Górnicza.

Cytaty

Powiązane dokumenty

czonych, a jeden się tylko znalazł, który się wrócił, by dać chwałę Bogu, tak i Europa cała może o sobie powiedzieć, że jest chrześcijańską, lecz nie wszystkie narody i

cami Polskiego Kościoła Narodowego staje obecnie aktualne pytanie, kto jest nasz bliźni.. Odpowiedź na to

Uwaga 1. Wolno jest prosić o rozwód, jeżeli jedna ze stron dopuściła się kazirodztwa, lub ułatwiała drugiej stronie i namawiała ją do zdrady w celu ciąg­. nięcia z

skiej wbrew konkordatowi z Polską — bo w myśl tego konkordatu Gdańsk miał należeć do diecezji, w Polsce będącej — jest dowodem nie miłości dla Polski — ale

bożeństwie tu tylko daje się słyszeć, że wartałoby go mieć w Brazylji, a nawet słyszałem o kilku młodzieńcach, którzy się wybierają do New-Yorku w Stanach Zjednoczonych,

Jednakże pamiętajmy o tern, że jak nie wszystko złoto co się świeci, tak też i nie każdy kościół jest Narodowy, choć się za taki uważa... Kościół naprawdę Polski

z brzozy białej liście zbiera się wczesną wiosną, gdy tylko rozwiną się i nie nabiorą jeszcze koloru zielonego. Pączki zbiera się przed rozwinięciem, gdy tylko spostrzeżemy,

I dlatego to Polska w tern wszystkiem może odegrać dziejową rolę, bo nic się nie robi dla sympatji, przez współczucie, ale idzie się kon­. sekwentnie