• Nie Znaleziono Wyników

Losy rodziny podczas II wojny światowej - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Losy rodziny podczas II wojny światowej - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Warszawa, II wojna światowa

Słowa kluczowe Pelplin, Warszawa, II wojna światowa, ojciec, losy rodziny, getto warszawskie, tułaczka wojenna

Losy rodziny podczas II wojny światowej

W 1939 roku wybuch wojny, ojciec był na wojnie, dostał się do obozu jenieckiego, z którego właściwie tak dosyć łagodnie udało mu się uciec, ponieważ Niemcy zaangażowali go w tym obozie do wypisywania zaświadczeń dla żołnierzy, których zwalniano, i oficerów i podoficerów, których kierowano do oflagu i stalagu. I ojciec sobie wypisał zaświadczenie uwolnienia z tego obozu takiego przejściowego, wrócił do Lubawy, był aresztowany i po pewnym czasie otrzymaliśmy nakaz opuszczenia miasta. To taka była forma, którą Niemcy stosowali. Ojciec uwolniony chyba na Boże Narodzenie uciekł do Warszawy szczęśliwie, my natomiast musieliśmy się przenieść z Lubawy gdzieś poza [miasto]. Nie było określone gdzie, tylko mieliśmy opuścić granice miasta, mieszkanie i tak dalej. [Mogliśmy wziąć chyba] dwadzieścia cztery kilogramy bagażu i udaliśmy się do Pelplina, czyli do naszego rodzimego niejako miasta. Tam byli dziadkowie, właściwie babcie już tylko z jednej i drugiej strony, i stamtąd po jakimś czasie, kiedy administracja niemiecka zaczęła się interesować mamusią, która nie była zameldowana w ratuszu, zdecydowaliśmy się uciec. Były już nawiązane chyba jakieś kontakty między rodzicami i przez Osie, Bory Tucholskie, przez Golub-Dobrzyń, przez zamarzniętą Wisłę i Kutno przedostaliśmy się do Warszawy, do Generalnej Guberni. Wtedy my to określaliśmy jako Kongresówka, czyli przenieśliśmy się do Kongresówki i tam znowu cała rodzina od 1940 roku była w Warszawie. Ojciec pracował w takim jakimś urzędzie administracyjnym, który był prowadzony przez polskiego Niemca z Grudziądza, Hans von Raabe się nazywał, i w tej administracji było sporo Polaków z Pomorza, bo i dwaj księża z tej diecezji pelplińskiej i inni pracownicy, trzej nauczyciele pracowali w tym biurze i ojciec również. Mieszkaliśmy wpierw na ulicy Chałubińskiego, ten domek już nie istnieje, a później przenieśliśmy się, myślę, że to było związane z organizacją getta żydowskiego, kiedy Żydów gromadzono na wyznaczonym terenie, wtedy pojawiło się dużo mieszkań wolnych, pożydowskich, w dzielnicach, które nie były granicami getta ograniczone. I zamieszkaliśmy w domu przy ulicy Marszałkowskiej 56, to był

(2)

wydzielony budynek dla urzędników administracji chyba ubeckiej, ministerialnej, tam, gdzie mieściło się kino Apollo, a po wojnie Polonia i ta Polonia nadal funkcjonuje.

Były dwa domy, które na Marszałkowskiej w tym otoczeniu, w pobliżu ulicy Piusa XI, czyli obecnej Pięknej były niezniszczone, niezbombardowane. Niemcy, jak niszczyli Warszawę, robili to z zamiarem takiego systematycznego likwidowania – dom po domu i ostrzeliwali z tego działa kolejowego Berta od strony Alei Jerozolimskich ku placowi Zbawiciela. I tak doszli do numeru 60, zniszczyli 60, 58 ostało się, 56 ostało się. To są te dwa domy, w których mieszkaliśmy do wybuchu powstania, a później po powstaniu byliśmy wyrzuceni, przebywaliśmy w obozie w Ursusie, nie w Pruszkowie tylko w Ursusie, pewnie to bliżej było z tego miejsca śródmiejskiego do tej fabryki. Po paru dniach zostaliśmy stamtąd wywiezieni transportem do Małopolski, w Miechowie wyrzucono nas z wagonów i przez Radę Główną Opiekuńczą, myślę, byliśmy kierowani do poszczególnych gospodarstw. My trafiliśmy do takiego gospodarza, podjechał, siedliśmy na jego furmankę, on zawiózł nas do swojego gospodarstwa.

Nazywał się Mucha. I tam byliśmy od października, listopada do początków chyba grudnia i wtedy taką drogą dosyć okrężną moi rodzice powiadomili babcię na Pomorzu, że my żyjemy, po powstaniu jesteśmy tam i adres taki zwrotny podaliśmy, a ta babcia z kolei powiadomiła brata mojej matki, że Gzellowie są tam i tam. On natomiast mieszkał w Grójcu i po nas przyjechał przed Bożym Narodzeniem, do Grójca zabrał nas.

Data i miejsce nagrania 2006-02-08, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski, Marcin Fedorowicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Myśmy wracali z wakacji gdzieś, myślę, w połowie sierpnia i w Tczewie, bo to była stacja, gdzie się przesiadaliśmy, widzieliśmy już mnóstwo wojsk, transportów

Ten drób, który tutaj z kontyngentów zabierano rolnikom – gęsi, kaczki, kury – przez jakiś czas znajdował się na terenach tego przedsiębiorstwa w Warszawie, gdzieś na Kole

[Była świadomość, że] to jest początek czystek, które robią Niemcy, teraz zaczną Polaków likwidować też tak na ulicach, bo Polaków likwidowali, wysyłali do obozów, ale to

Słowa kluczowe Asino, II wojna światowa, rodzina, ojciec, praca ojca, wywózka na Syberię, edukacja.. Losy rodziny podczas II

[W przypadku AK] to się otworzyło w 1956 roku – Mańkowski, Caban, Naumik wydali monografie o Armii Krajowej i tam nie wszystko było, ale było i Armia Krajowa istniała.. I

Kiedy związałem się już trochę ze środowiskiem lubelskim, dziennikarskim, kiedy poznałem trochę osób tutaj, kiedy zobaczyłem, że jest środowisko dziennikarskie, nie gazety

Pod Toruniem przedostaliśmy się na drugą stronę Wisły i gdzieś tam nocowaliśmy w jakimś majątku, nawet w tym majątku pracowaliśmy przez tydzień,

I ponieważ jednostek takich mierniczych, serve company, co wyrabiali od papieru począwszy albo zdjęcia z powietrza, albo też pomiary na miejscu, ponieważ to im było potrzebne,