• Nie Znaleziono Wyników

Brunon Morzycki - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Brunon Morzycki - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Brunon Morzycki, "Głos Lubelski"

Brunon Morzycki

Przez długi czas nie mogłem trafić na żaden ślad dziennikarzy pracujących w „Głosie Lubelskim”. „Głos Lubelski” był zabarwienia endeckiego, czy pismem nawet przez pewien czas endeckim i tam naczelnym, w tym okresie ostatnim, był Brunon Morzycki. I ciągle mi się tak wydawało – Brunon to nie jest imię, które tutaj byłoby powszechne jakoś. Skąd on był? Żadnych śladów nie mogłem trafić. I gdzieś przypadkowo, przez profesor Sławińską, dostałem taki sygnał: „Słuchaj, mam kontakty z córką dziennikarza lubelskiego, nie wiem, czy o takim słyszałeś, Morzycki”.

No oczywiście ja słyszałem, profesor Sławińska się tym nie interesowała, więc ona od strony niejako innej dotarła do tej Morzyckiej. Ja skontaktowałem się z Morzycką, jedną i drugą, bo Morzycki miał czworo dzieci, i całą historię odkryłem, która rzeczywiście rysuje się jak najlepszy film – jego działalność tu w Lublinie, później w czasie okupacji, później w obozach i po wojnie, gdzie w Wiedniu został złapany przez NKWD i wywieziony na Syberię. Siedemnaście lat przeżył tam bez jakiegokolwiek kontaktu z rodziną, nie było to możliwe, rodzina nic o nim nie wiedziała. I dopiero po tych siedemnastu latach, kiedy jemu już minął okres zasądzonego więzienia, tych obozów i został wolnym niby obywatelem bez prawa opuszczenia tej miejscowości, w której był, dopiero wtedy kontakt się z rodziną udało nawiązać. Tak że bardzo to jest postać [ciekawa], ja myślę, że uda mi się wydać jego opowiadania i jego jakieś pozycje takie bardziej literackie, które pisał i pisał to po wojnie również, po odsiadce.

Tak że aż dziwiłem się, że nie ma w tych jego wspomnieniach takich akcentów anty, powiedziałbym, rosyjskich, nie radzieckich, antyrosyjskich, że on jak gdyby to pominął, opisywał zupełnie co innego. Napisałem ten jego życiorys i myślę, że opracuję coś, bo to był rzeczywiście bardzo ciekawy facet. No endek na pewno i pismo też było endeckie, ale nie tak endeckie, jak to wyobrażał sobie Gralewski w swoim „Expressie Lubelsko-Wołyńskim”. Oni atakowali się, bo to konkurencyjne pisma były, więc musieli się atakować.

(2)

Data i miejsce nagrania 2006-02-28, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski, Marcin Fedorowicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy była taka akcja skierowana na tereny wschodniej Polski, nauczyciele wyjeżdżali na Ukrainę, na Białoruś obecną, mój ojciec też tam pracował przez jakiś czas,

Kiedyś kamieniołomy pod Kazimierzem wykorzystywaliśmy na takie próbne wspinaczki, ale była duża grupa osób, która już jakoś była zorientowana w tej specjalistycznej

Przez ponad dwadzieścia lat na KUL-u prowadziłem takie studium prasoznawcze, na które byli zobowiązani na przykład przychodzić studenci KUL-u, księża z poszczególnych

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

Ja w ubiegłym roku taki esej opublikowałem na temat tej Biblii Gutenbergowskiej z Pelplina, a intrygował mnie [ten temat], bo to było pierwsze nazwisko, które pamiętam z czasów

To getto było straszne, to było jakieś takie przeżycie tam dla nas, [obserwowaliśmy i mówiliśmy]: „O, już przestaje się palić”, po iluś tam dniach, już jak dymów

Myśmy wiedzieli to, że ona jest Żydówką, ale jako dzieci nie zdawaliśmy sobie sprawy, [że ona się w ten sposób ukrywa], dla nas ta najładniejsza siostra była

Niemcy przyszli przed godziną piątą rano do niego jako do dozorcy, kazali mu otworzyć główne wejście do budynku, prowadzić [się] na klatkę schodową, to trzecie