• Nie Znaleziono Wyników

Spontaniczny charakter strajku w WSK w Świdniku - Mirosław Kaczan - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Spontaniczny charakter strajku w WSK w Świdniku - Mirosław Kaczan - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MIROSŁAW KACZAN

ur. 1950; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Świdnik, PRL

Słowa kluczowe Świdnik, PRL, strajk, Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego, spontaniczny charakter strajku

Spontaniczny charakter strajku w WSK w Świdniku

To wszystko się odbywało zbyt szybko i nieprzygotowane było. Dzisiaj, jak się strajk zawiązuje, czy się jedzie gdzieś na protest, no to się dużo wcześniej to wszystko przygotowuje – transparenty, plakaty, biuletyny, wszystko. Wtedy to było wszystko spontaniczne, to było zrobione z marszu. Nikt nie myślał o tym wcześniej, że: „Aha, przygotujemy się, bo wybuchnie strajk, to wydrukujemy ulotki, wydrukujemy biuletyn, czy jakiś plakat, czy namalujemy transparent”. To dla większości ludzi był nawet szok. To był szok. Zresztą ja sam nie uczestniczyłem w [żadnym] strajku przecież w swoim życiu. To było wydarzenie. Pamiętam, jak wybierano delegatów z wydziału, wymieniano tam tego kolegę, tego. No i któryś z kolegów mówi: „No przecież Mirek Kaczan rozpoczął strajk i niech w komitecie będzie”. No ale było już trzech, a mówili, żeby po trzech z wydziału było. No, ja tam coś się trochę oburzyłem, że mnie nie będzie w tym składzie, a Stasio Konowałek, ten, co rozpoczynał ze mną strajk, akurat tak stał przy mnie, szarpnął mnie, mówi: „Na razie siedź cicho, zobacz, co się narobiło”. Tak że nikt nie myślał, że to tak pójdzie, naprawdę, że my krzykniemy:

„Strajkujemy”, że usiądziemy, że podejdziemy do dwóch, do trzech i że to się w takim tempie rozrośnie, że to tak powstanie. To nawet nikomu w głowie nie było. My żeśmy powiedzieli, że wyłączamy maszyny, siadamy, strajkujemy, ale to posiedzimy trochę i nam to przejdzie, bo reszta pracuje, no to przecież w dwóch nie będziemy strajkować. Pobuntujemy się między sobą, pogadamy i przystąpimy i my do pracy.

Takim punktem [wyjściowym] do tego, żeby pójść dalej, taką chwilą [decydującą] było nadejście tej koleżanki – mówię tak koleżanki, no bo z pracy, ale to jest pani, która jest starsza ode mnie o wiele lat – kiedy ona podeszła i mówi ze zdziwieniem do nas:

„To tylko we dwóch strajkujecie?”. I myśmy dopiero wtedy tak stuknęli się w głowę i jak gdyby się otrząchnęliśmy. No właśnie, dwóch nas tylko, to sobie możemy pogadać przy stoliku i za chwilę podjąć pracę. No i to wtedy dopiero żeśmy ruszyli do kolegów i to się rozrosło, na co się rozrosło.

(2)

Data i miejsce nagrania 2014-09-03, Świdnik

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Później okazało się, że z całego zakładu było siedem osób: Zosia Bartkiewicz, Urszula Radek, pan Grzegorczyk, Zygmunt Karwowski i inni.. Ludzie wciąż

Tam także była demonstracja siły wojska i zomowców, którzy byli tam wysyłani, żeby stłumić to wszystko. Do Lublina w ogóle nie jeździliśmy, bo praktycznie

Wyszedł dyrektor, tam ktoś z rady zakładowej, to taki był dialog, trudno powiedzieć dialog, zaraz się śpiewa jakieś pieśni patriotyczne, religijne. Grupa młodych zawsze

Wy tylko te papierki przekładacie”, no to tak wyglądało, a później jak wszyscy stanęli przecież, pamiętam, to był ostatni może albo przedostatni dzień, to już z hal

Słowa kluczowe PRL, Świdnik, WSK Świdnik, strajk w WSK Świdnik, Lubelski Lipiec.. Strajk w

Jak to wybuchło już w Stoczni Gdańskiej, kiedy już Gdańsk zaczął strajkować, no to tu już tych strajków parę się przewinęło – był Świdnik, był Lublin, były inne

Ja w nocy, wieczorem wkradałam się do baraku tatusia, wdrapywałam się do niego na pryczę, która była pod sufitem i tam pełzło pełno pluskiew i różnych robali, różnych

Tak zwane dobre zdjęcia zupełnie mnie nie interesują, bo to jest prosta recepta - bierze się aparat od formatu sześć na sześć wzwyż, stawia na statywie, przysłonę ustawia się