• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 10, nr 7 (1934)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 10, nr 7 (1934)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N IK M A R J A N S K I

C z a s o p is m o m i e s i ę c z n e i lu s t r o w a n e p o ś w i ę c o n e s z e r z e n i u c z c i N i e p o k a l a n ie P o c z ę t e j i s p r a w o m C u d o w n e g o M e d a lik a

* w F" r

„ W s z y s c y , k t ó r z y b ę d ą n o s i l i C u d o w n y M e d a lik , d o s t ą p i ą w ie lk ic h ł a s k , s z c z e g ó l n ie j j e i e l i g o b ę d ą n o s il i n a s z y j i “ ...

...C i. k t ó r z y w e M n ie u f a j ą , w i e i u ł u s k a m i i c h o b d a r z ę * * . — S ło w a N ie p o k a la n ie P o c z ę te j do S io s tr y K a t. L a b o u r ó .

W Y D A W N IC T W O X X . M IS JO N A R Z Y , K R A K Ó W - S T R A D O M 4

P . K . O . 4 0 4 .4 5 0

(2)

Z a D o b r o d z i e j ó w i A b o n e n t ó w n a s z y c h o d r a w i s ię u r o c z y s t a M sz a ś w . w K o ś c i e l e X X . M is j o n a r z y na S t r a d o m iu :

1) 1 lip c a 2) 16 „ 3 ) 19 „

Manualiki Dzieci Marji, dyplomy do przyjęć. Medaliki z nowego srebra i aluminjum w każdej ilości i jakości można nabyć:

Redakcja Rocznika Marjańskiego Kraków —- Stradom 4.

P. K. 0. 404.450.

WSZELKĄ KORESPONDENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ:

R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R J A Ń S K l f i G O ' KRAKÓW, STRADOM L. 4.

P r e n u m e r a t a r o c z n a w kraju 3 zł. — za granicą 3'50 1ł.

N u m e r p o j e d y n c z y g r . 2 5 .

P ieniądze n ajtan iej i n a jła tw iej p r z e s ia ć czekiem P. K. O. 404.460.

W R e d a k c j i z n a j d u j ą s i ę d o n a b y c i a : I oprawny w płótno, brzeg czerwony . M an raalik Dzieci Marjl » . » złoty .

( , w s k ó r k ę ... ... . D y p lo m przyjęcia do Stow arzyszenia...

z now ego s r e b r a ...

z a l u m l n j n m ...

M e d a le do przyjęć ,{

4 ' — z ł

4-20 , 6-50 , 0-80 , 1-20

,

0'30 ,

Wodę z cudownego Źródła w Lourdes w ysy ła m y w raz z now enną do Niepokalanie Poczętej na każde żądanie. Ofiary dobrowolne p r z e z n a c z a m y na cele

kościelne.

Bardzo prosimy o łaskawe nadsyłanie prenumeraty tak bardzo potrzeb­

nej do ostania się naszych dzieł! Za każdy grosz serdecznie dziękuje- ---= my i obiecujemy stałą pamięć w modlitwach. ==

(3)

C E N T R A L N Y K R A J O W Y O R G A N K R U C J A T Y C U D . M E D A L IK A S T O W . C U D O W N E G O M E D A L IK A I D Z I E C I M A R J! W P O L S C E ROK X. R edaktor X. P ius Paw ellek, M isjonarz. L ipiec 1934.

*

Święty Win centy a Paulo

Odszczepieństwo K alw ina pociągnęło za sobą jak najopła- kańsze skutki -we F rancji. Krew la ła się strum ieniam i, nędza była niewysłowiona, k raj podzielony jna stronnictw a w rogie i wiodące z sobą krwawe boje. — W tym to czasie W incenty, syn ubogiego wieśniaka, urodzony w r. 1576, pasał w południowej F ra n cji trzód- kę ojca. W pobliżu pastw iska stała m ała sta ra kaplica M atki Boskiej.

- W niej ^klęczało m łode pacholę, zatopione w m odlitwie, śpie­

wało pieśni nabożne i wiło wieńce na cześć Królowej Niebios. — Pom im o ubóstw a rodzice ze względu na pobożność oddali jednak W incentego do szkół, i— Ukończywszy je z odznaczeniem, W incenty wyświęcony został na k ap ła n a w r. 1600. O dtąd poddaw ała O patrz­

ność Boża m łodego lewitę różnym próbom i doświadczeniom.

Spraw a fam ilijna zm usiła W incentego do podróży do Mar- sylji. W tem rozbójnicy m orscy napadli statek w drodze i zabrali go z sobą do Tunisu w Afryce, gdzie m łodego księdza sprzedano pewnemu renegatow i francuskiem u, k tó ry przyjął był w iarę maho- m etańską. T en kazał [go okuć w kajdany, odstawić na swój folwark i pełnić służbę prostego robotnika. — W incenty znosił ciężkie jarzm o z cierpliw ością i zdaniem się na wolę Bożą, pocieszając wszystkich towarzyszy niewoli opowiadaniem budujących ustępów z życia Zbaw iciela i śpiewaniem pobożnych pieśni.

Po niejakim czasie przybyła Zelm a, żona w łaściciela fol­

warku, a usłyszawszy .śpiew W incentego i widząc wszystko w jak najlepszym porządku,, zapytała: K to tu jest zawiadowcą? O dpo­

wiedziano : O dkąd tu przybył chrześcijanin W incenty, co ta k pięk­

nie śpiewa, wszystko idzie jak najlepiej. Przywoławszy tedy W incen­

tego, kazała mu sanucić jed n ą i d ru g ą pieśń i słuchała jej z roz­

rzewnieniem. M łody k ap łan mówił jej o nauce C hrystusa P ana

(4)

i spowodował ją jdo tego, iż nam ówiła męża, aby wraz z W incentym potajem nie uszli do F ra n cji i tamże pospołu z nim resztę życia m ogli poświęcić Zbawicielowi. *— N a kruchym statku przybyli do F rancji. — O dstępca (wraz z żoną wrócili na łono kościoła kato­

lickiego, a W incenty (dostawszy się zbiegiem łat do Paryża, otrzy-

174

Św. W in cen ty a P a u lo na m isji

m ał miejsce nauczyciela w rodzinie hrabiego de Gondi, słyną­

cej z bogactw (a więcej jeszcze z pobożności. — H rab ia de Gondi piastow ał wtenczas godność zw ierzchnika n ad galeram i, a h ra ­ b in a powierzyła W incentem u ifewych trzech synów następującem i słow am i: „ P ra g n ę , ab y Idzieci m oje były raczej świętymi w niebie aniżeli wielkimi panam i (na ziemi“.

(5)

175

H ra b ia ’ de Gondi posiadał ogrom ne dobra, ale w łościanie p o g rą ­ żeni byli w g ru b ej nieznajom ości praw d W iary św. U bolew ając nad tem W incenty poświęcił Wszystek czas wolny głoszeniu kazań i nauk. — W Kej m isji nikt m u nie pom agał, sam jeden pracow ał od ra n a do tnocy, a P an Bóg błogosław ił jego zabiegom i pracom .

Kiedy m łodzi hrabiow ie poszli n a uniw ersytet, W incenty przy­

ją ł n a prośby k a rd y n a ła de B erulle probostw o w C hatillon i oży­

wił p ara fja n nowym .duchem. — Lecz nie pozostał tu długo. — Powrócił do P aryża, ,gdzie założył Z grom adzenie świeckich K się­

ży M isjonarzy, którzy mieli odbyw ać m isje d la ludu. Z grom adzenie Księży M isjonarzy zatwierdzone dostało przez papieża U rb an a X III, a dziś pracuje \we wszystkich częściach świata.

H ra b ia de G ondi ,zawiódł W incentego do podziemnych, po ­ nurych i w ilgotnych cel więziennych, gdzie przebywali złoczyńcy przed odstawieniem ich na galery. — Z zakrwawionem . sercem sta ra ł się W incenty przynieść im nieco ulgi iw tw ardym ich losie, wyjednał pozwolenie zam ieszkania >w osobnym budynku, pogodzić ich z B ogiem i zmienić ich sm utne położenie. N iezadługo dowiedział się o tem 'poświęceniu W incentego k ró l francuski Ludwil X III, który W incentego zam ianow ał «wym jałm użnikiem i duchownym zwierzchnikiem wszystkich galerników we F rancji.

W nowym swym narzędzie uważał W incenty za pierwszy swój obowiązek udać się (do M arsylji w celu odwiedzenia galerników , ale jakże się przeraził, widząc w nich już nie ludzi. —■ Każda wzmianka o Boguj d religji w praw iała ich we wściekłość. — Jednego z rozpaczających ocalił ,tym sposobem , że za zezwoleniem dozorcy zdjął z niego k a jd an y i przywdziawszy je sam, pracow ał za niego dopóki się czas k a ry nie skończył. — H ra b ia de Gondi zdziwiony, że W incenty nie iwraca, przybył do M arsylji i zdum iony, że go w i­

dzi pomiędzy galernikam i, k az ał m u zdjąć k ajdany i przywiózł go z trium fem do P ary ża . — T u założył W incenty a P aulo Z g ro m a­

dzenie Sióstr M iłosierdzia, -— których klasztorem m ają być ulice m iasta i szpitale u b o g ich i chorych, klauzurą bojaźń Boża, a w e­

lonem zakonnym skrom ność.

D rugim dziełem m iłosierdzia jego był dom dla podrzutków, utrzym ywany przez dobre P a n ie M iłosierdzia założone przez Św.

W incentego a P aulo Św .; założył też domy d la księży zjeżdżająi- cych się n a rekolekcje, jak w ogóle rekolekcjom n ad a ł praw o oby­

w atelstw a d la wszystkich stanów i warstw.

N astępnie wzniósł klasztor Zakonnic d la podupadłych 'm o ­ ralnie niewiast, zakład dla źle wychowanych chłopców, instytut dla obłąkanych, Stowarzyszenie Dziewic Krzyża św., m ające na celu relig ijn e wychowanie 'dziewcząt, Stowarzyszenie C órek O patrz­

ności, ogrom ny szpital w Paryżu, a w B urgundji, — rzecz niesły­

chana, a dziś Zapoznana — „Stow arzyszenie Rozkrzewienia W iary św.“ . — D la 'załagodzenia spustoszeń w ojennych i zniesienia nędzy głodow ej, w ydał przez 20 la t dziesiątki miljonów złotych.

Pom im o tak olbrzym ich kajęć, starań , tro sk i zachodów, znai-

(6)

lazł jeszcze tyle czasu, aby być spowiednikiem niektórych dusz, które pod jego przewodnictwem szły d ro g ą zbawienia, był da- rad c ą książąt i biskupów, człdnkiem rad y sum ienia, kierownikiem rekolekcyj, szermierzem K ościoła św. przeciw błędom Kalwina. — Ze wszystkiemi nieom al mężami św iata chrześcijasńkiego utrzy­

mywał korespondencję piśm ienną 'a z polecenia św. Franciszka Salezego był Ojcem duchow nym zakonu Nawiedzenia Najśw. Marji Panny we F rancji, r— N iepodobna pojąć jak jeden człowiek mógł podołać takiem u nawałowi ipracy i jeszcze znaleść tyle czasu, aby poświęcić k ilka godzin m odlitw ie i rozważaniu rzeczy Bożych. — Kto odgadnie, jakim cudem zdołał przeciągnąć dni żywota swego, aż do >85 lat, zwłaszcza, że zdrowie jego już w Afryce mocno ucierpiało.. Kiedy pewnego razu ktoś ze Z grom adzenia zwrócił mu uw agę na ubliżającą się chwilę śm ierci, rzekł z uśm iechem : Miły bracie, od lat 18 sposobiłem się codziennie na śm ierć.

A nioł śm ierci zgasił tę wielką pochodnię K ościoła św. dnia 27 września 1660 <r. Cały Paryż towarzyszył świętym szczątkom jego do K ościoła 'św. Łazarza,. P rzepełnione m iłością bliźniego jego serce umieszczono w srebrnej puszcze, a Papież Klemens X II, zaliczył go iw r. 1737 w poczet Świętych.

*

0 Marjo bez grzechu poczęta!

Gdy w ia ra se rca nasze p rzen ik a, Idziem y p ieśnią hołdu zw iązani, , S tro jn i w cudow ny zn ak m ed alik a —

N a jśw ię tsza Pani.

Dzieło pokoju, w nim rozpoczęte, Zblifca się do nas w każdej potrzebie, K iedy o w szy stk o dobre i św ięte

P rosim y Ciebie.

K iedy w Twe ręce sw oje zbaw ienie Składam y, ch w aląc Cię c a łą duszą, Spraw , n iech aj złote ła s k T w ych prom ienie

M roki rozpruszą.

N iech się o każdej s p o tk a ją porze Z idącą w tru d zie pielgrzym ów rzeszą, N iech jej przy n io są K ró lestw o Boże,

Spraw , niech pocieszą.

W acława Gołębiewska.

(7)

Źródło w esela dusz naszych

Serce człowieka stworzone jest dla szczęścia i pociechy. — Jego potrzeby i p ra g n ie n ia są wielkie, świat ich zaspokoić nie może — odurzy łia chwilę, pogłaszcze, pochlebi zdradliwie, lecz na to tylko, aby później doznać więcej goryczy i rozczarowania.

„Obaczyłem we wszystkiem m arność i udręczenie myśli, a iż nic nie trw a pod słońcem " (Eccl. II. 11). — (Częstokroć człowiek pracuje dla św iata, a w ytchnąć mu nawet nie pozwolą. Jeszcze jednej nie skończy pracy, a jLo drugiej go pędzą. Jeszcze tej za- dosyć nie uczynił, ^już inną gotują. T ak niegdyś Izraelitów ciężką robotą E g ipcjanie ciemiężyli, a gdy się zm ordowali, odetchnąć im nie dali. „N ec m inuetur quidquam de opere v estro “ E xod. V.

11. — T ak 'Jakób u L abana służąc we dnie i w nocy spoczynku nie m iał jako teię gorzko skarżył: „W e dnie i w nocy cierpiałem g o rąc o i zimno, ! nie powstawał sen na oczach m oich" Gen. X X X I, 40. — Inaczej postępuje P a n Jezus ze Swymi sługam i. Po k r ó t­

kich pracach i inałych utrudzeniach otw iera Swe Serce Boskie, zaprasza na spoczynek, 'obiecuje im dać pokrzepienie, a nawet nie szczędzi pieszczot Swej tkliwej ku nam m iłości: „P ójdźcie do mnie wszyscy, którzy p racujecie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę" Sw. M at. X I, 28. — Ja was ochłodzę po tru d ac h dla m nie podejm ow anych. —Ja iwas ucieszę — Ja sam rozweselę — a jeżeli czasam i pociechę odwlekę, to tem większą wam na póź­

niej g o tuję i item więcej was kochać będę. — O ja k dobre, lito ­ ściwe i w yrozum iałe foa nasze potrzeby jest Boskie Serce Jezusa. — T ak tylko w /Sercu Jezusa jest prawdziwa radość i wesele ducha, poza niem zaś Smutek i udręczenie. — Serce Jezusa tylko jest źró ­ dłem najczystszych i największych rozkoszy, któ re wszelkie inne rozkoszy przewyższają. — P rzeto gdy nas gnębi jak i sm utek, z ufnością przedstaw iajm y go Sercu Jezusowemu, ab y nie popaść w odrętw ienie ducha. -— N adto pomyślmy nieraz, wiele to sm utku każdy z nas (zadał Sercu przez swe grzechy i niewierności. — W ten ­ czas rozraduje się serce w Panu.

Także i M arja, które Swoje serce ukształtow ała w Szkole P ana Jezusa całkiem na podobieństwo S erca Jezusowego do tego p rze d ­ miotu dążeń naszych serca nasze doprowadzi. „K to się izłączy z Panem jednym duchem jest“ , II. K or. V I, 117.

(8)

Nawiedzenie Najśw. Marji Panny

Podziwiajm y pośpiech P anny M arji z miłości udającej się do krewnej Swej Elżbiety. Szybko wybrawszy się z domu, poszła przez k raj górzysty ze skwapliwością. (Łuk. 1). Bez lęku przed trudem w drodze i bez obawy przed uciążliwością podróży, niesie łaskę B oga; a łask ą tą jest d ar wielki, który natarczywie przynagla do podjęcia wszystkich ofiar, byle Go donieść tam , dla kogo jest przeznaczony.

Przeczysta P an n a M arja idzie naprzeciw, nie wiedząc, i nie chcąc tego, idzie naprzeciw nowym uwielbieniom. Skoro ty l­

ko E lżbieta usłyszała głos Jej, uczuła w ,sobie radości syna, więc od ludzi kończąc pozdrowienie anielskie za natchnieniem Du­

cha Świętego zaw ołała: ,,Błogosław ionaś między niewiastam i i błogosław ion owoc żywota Tw ojego. A skądże m nie ta cześć, iż M atka Boga m ojego raczyła do mnie przyjść?!" (Luk. 1).

W odpowiedzi n a to niespodziewane przywitanie M arja w od­

męt pokory pogrążając Siebie, porywa serce w przew spaniałą pieśń a duszę unosi w hym n dziękczynny B ogu: „W ielbij duszo moja P a n a “ . Dziś dzień w dzień Kościół Boży pow tarza w obowiązku czci dla B oga 'tę M arji prześliczną modlitwę. M atka Boża rozmyśl­

nie jakby zanikając w sobie w obec P an a Najwyższego przyjmuje postać sługi najniższej. Mówi o Bożej chwale tylko, o Bożej do­

broci, o szczodrobliwości, o wszechmocy, o m iłosierdziu, o wier­

ności i skuteczności obietnic Bożych, O na wielbi, Ona sławi, Ona wychwala: sam a 'ginie w przeźroczych przestworzach wdzięcz­

ności.

U w aga, chrześcijaninie! T ajem nica ta wynurza ze siebie przed oczy nam na jaw dwa poglądy.

Styczność nasza z bliźnim kierow ana być m a przez miłość nadprzyrodzoną, w ytyczającą sobie 'za najwyższy cel uczynność w ochotnem przeniesieniu łaski Bożej do ludzkich dusz. Zrozu­

miawszy nasz obowiązek pod tym względem wybierzemy z pom ię­

dzy wszystkich dusz przedewszystkiem te, w których grzech zar gościł, za przedm iot najpilniejszy i najczulszej pieczołowitości. C hęt­

nie też poświęcimy w ygody i wywczas nasz, w razie potrzeby, zdrowie naw et i życie, n a to, aby wyrwawszy te własne dusze z brzyd­

kiej niewoli i [oddać je Bogu w piękno swobody i radości praw ­ dziwej. T o nau k a pierwsza.

(9)

179

T ajem nica ta uczy nas nadto m iłego obowiązku wdzięczno­

ści P anu Bogu 'za dobrodziejstw a Jego.

W szystko, co mamy, pochodzi z. szczodrobliwości P an a Boga.

Ciało, dusza, życie, istnienia naszego każda chwila, to od N iego.

Do darów z n a tu ry dołączają się wszystkie hojności z łaski. Z atem w iara. Mamy nad to 'obietnice Boskie. Przeróżne są n adto skutki bez­

pośredniej Jego opieki, ja k oświecenie wewnętrzne, natchnienia święte i te tajm nicze poruszenia, które działając uszlachetniają nas. Bez m iary są, k tó re zawdzięczamy dobroci łBożej.

W dzięczność z praw a należy się dobroczyńcy. Praw o to za­

gnieżdżone w poczuciu naszem i wyryte w sum ieniach. Przyjąć dary, przyswoić je sobie i z nich pożytek brać, zaś o szczodro­

bliwości dobroczyńcy zapomnieć, to wpaść w coś ta k przeciwnego nam , jak podłość, nikczemność, złość, gw ałt, zbrodnia. W stręt o d ­ czuwany do potw ora, 'jakim jest niewdzięcznik, da się jedynie wy- tłóm aczyć przez przyrodzone praw o, k tóre dom aga się tego, aby dobrodziejstwo należało się dobroczyńcy pod postacią dziękczyń nienia. P an Bóg wolę Swą w tym /Względzie wyjawia d o b itn ie :

„W e wszystkiem dziękujcie. — In orm ibus gratias a g ite “ (1 Tes. 5— 8).

Rozchodzi się tu oprócz tego o naszą korzyść. Jeśli z poczucia dłużnik w w innem uczuciem zwraca się do dobrodzieja, to w za­

m ian z nowego poczucia dobroczyńca staje się winnym dłużnikowi a mianowicie okazuje się tem szlachetniejszym, im częściej i se r­

deczniej otrzym uje dziękczynienia. Uznanie podsyca nowego do czynu, a niewdzięczność ■zatyka źródło hojności. Niewdzięczność, jak skw arny w iatr, niszczy rosę m iłosierdzia i wysusza stru g i łask, pow iada św. B ern ard . K tóryś zaś pogański pisarz upewnia, że dzięki są najskuteczniejszą prośbą.

Umiemyż w iernie dziękować? N iestety! Skrzętni zabiegacze, Otwieramy wszelkie czeluście nędzy na przyjęcie Boskich darów ; obdarow ani zaś, osądzam y łaski za nag ro d ę należną naszych za­

biegów : niech przytem serce niedość czuje się zadowolone, wtedy to P an B óg ‘długo czekać może n a chude i suche dzięki. S tąd też i dlatego te 'oschłości i n ied b alstw a i nieczułości, na któ re gorzko uskarżam y się potem 'przed kierow nikam i dusz naszych.

C hrześcijanie, chcesz od Boga ciągłej szczodrobliwości i n o ­ wych darów , to okaż Mu wdzięczność, ja k M arja, i za Jej przy­

kładem Jem u cześć serdecznie w yśpiew uj: W ielbij duszo, P an a, iż łaskaw ie w ejrzał na niskość sługi. Z nicości wywiódł m nie w szla­

chetny byt, rozprószył 'ciemności i m nie stawił w świetlisty obręb świętej w iary, skruszył kajdany i pogrom ił nieprzyjaciół pychą nadętych, by mnie wyrwać i wyprowadzić z niewoli g rze ch u ; z w ygnania odw ołał mnie i sam towarzyszem się istał w d ro ­ dze żywota m ego, w czasie zasłabnięć m ocą ram ienia Swego mnie podtrzym ywał, w 'porze głodowej żywi mnie chlebem cudow ­ nym, iście uczynił mi wielkie rzeczy T en, który możny jest i święte imię Jego. Dzięki za to Bogu mojem u! Deo g ratias"!

X. A. M.

(10)

Jedna rzecz jest potrzebna

„ J e d n a jest rzecz potrzebna człowiekowi, czytamy w Ewan- gelji, a tą Ijest zbawienie duszy.“ I w istocie, na cóżby nam się przydały inne tego św iata rzeczy, gdybyśm y główne zadanie życia zaniedbawszy, tę najpierw szą ze wszystkich rzecz utracili?

Pracow ać na zbawienie Jjestto dążyć do celu, dla którego stworzeni zostaliśm y; jestto dopełniać w arunków życia duchowego;

jestto nakoniec przyjmować fudział w owocach Odkupienia. Zba­

wiać swą duszę, [jestto w spółdziałać z Jezusem Chrystusem n a uświę- tobliwienie nasze; jestto pożytkować z łaski przez N iego n a nas zlanej — odrywać tsię od ziemi a podnosić ku niebu.

T o założywszy — zastanówmy się czy postępujem y tak jak powinniśm y — czy myśl o zbawieniu duszy panuje nam innemi m yślami naszem i? O ,biada nam ! Każdy dzień powinienby nas zbli­

żać do wielkiego (celu naszego życia — w każdej godzinie powin- nibyśm y nad uświętobliwieniem fcaszem pracować, a przecież ileż-to dni i godzin (nieużytecznie straw ionych, straconych!... ile uczyn­

ków niepłodnych i (martwych!...

Z adajem y sobie wiele trudu a nie postępujem y w cale naprzód.

N aw et w dziedzinie flobrych uczynków, częstokroć więcej kieru­

jem y się potrzebą ,ruchu jak czystą intencją, a wieluż-to osobom rzec-by m o ż n a : M arto! M arto! troszczysz się o wiele a jedna tylko rzecz potrzebna!

Gdzież są dusze postępujące krokiem niezachwianym na drodze chrześcijańskiego udoskonalenia? — W yciągam y ręce ku niebu, lecz nie czynimy żadnego wysiłku aby one pozyskać; .myśli, pra­

gnienia, słowa wznoszą się niekiedy, lecz serca, przywiązania, troskanie, zostają przy ziemi. Aby podnieść kogo, trzeba być samemu na pewnej wysokości. Nie podźwigniesz nikogo, jeśli sam a jesteś przykuta do ziemi. Podnieś siebie najpierw ej, gdy chcesz drugich podnosić.

Przyczyną głów ną naszych upadków jest niedbalstw o w wiel­

kiej sprawie zbawienia. Olśnieni fałszywym blaskiem świata, tr a ­ cimy z oczu rzeczy wieczne; la zbłąkawszy się w drodze nie możemy poprowadzić tych, których [kierunek Opatrzność nam powierzyła.

Z najdują się między (niebem a ziemią zwodnicze ułudy, zdradne św iatełka, k tó re psują perspektyw ę — należy rozprószyć owe mgły,

(11)

181 -

i torow ać sobie drogę przy świetle słońca, dopóki trw a dzień, bo lad a chwila, gdy -{najmniej o tem myśleć będziemy, zawezwami do zdania sprawy z Narządów naszych, zostaniem y osądzeni - bez a p e­

lacji. Stosujm y uczucia, czyny i postępowanie do ducha E w angelji, inaczej nie odniesiemy korzyści z poświęcenia Jezusa Chrystusa.

Czytamy — iż gd y Bóg :posłał Mojżesza do F a ra o n a i lu d u jego z ostrzeżeniem niebieskiem , mąż Boży zaczynał już wzruszać um y­

sły, lecz szatan (przez wysłańców swoich czarodziejów — n a śla d u ­ jących uczynki światłości, zbałamuciwszy E gipcjan, zatwardził ich rozum przez pychę. ,— T o h isto rja naszego -wieku.

N igdy Bóg nie spuszczał tyle łask na ludzi co d zisia j; lecz z drugiej strony sz ata n podw aja usiłowania, aby ich uwieść i u ja rz­

m ić; a złudam i śwemi zasłania przed ich oczyma praw dę i obietnice Boskie — nigdy (też nie m iał on liczniejszych i przem yślniejszych środków do ich foszukania. Dawniej łatw o było poznać kto do Boga, kto do św iata Tiależy — dziś wszystkie odcienie zlewają się razem i gin ą jedne iw dru g ich ; pobożność przybiera form y światowe, a dzieci wieku stro ją się (w szaty religji. Człowiek wynosi się bez B oga nad B oga i z u jm ą B oga. Zam iłow anie życia tutejszego tłum i wyższe nadzieje i kazi nabożeństwo. — P ogaństw o podniosło głowę w tegoczesnem społeczeństwie. -Napotykamy się w wychowaniu, obyczajach, w sztukach, (literaturze, w zwyczajach towarzyskich, i to są sprzeklęte czary przeszkadzające zbawieniu naszemu.

D opóki nosić będziemy to jarzm o pogańskie i oddaw ać światu całe la ta życia '-— nie w yjednam y dla dzieci naszych błogosław ień­

stwa, przynoszącego szczęście rodzinom . Zbaw iciel przyrzekł wy­

słuchać nas, lecz w tedy gdy słowo Jego w iernie zachowamy. -—

On m odlił się „nie za świat, ale za 'ucznie Sw oje“. N ie do uczniów św iata lecz do (Swoich w yrzekł te słow a: ,,Proście a otrzym acie, szukajcie a znajdziecie, <stukajcie a będzie wam otw orzono11.

---©---

Obraz

Pezwnego razu przyszedł m łodzieniec do pustelnika i rzekł do nieg o : „C zcigodny Ojcze! powiedz mi też, co mi czynić potrzeba, aby tak żyć n a ziemi, by przy tem nie u tracić -nieba? N ie wiem, ja k to m am (rozpocząć; mów, co m am czynić?" —

Z pow agą i milczeniem słuchał go erem ita. N areszcie zwolna w yciąga z głębokich fałdów sukni swej o b r a z , pokazuje go m łodzieńcowi i mówi: „P atrz ! oto w tym obrazie widzisz wszyst­

ko, co m asz' czynić, abyś przy obrachunku tam obstał. — On ci przedst'awia męża, w su k n i długiej, ciemnej i grubej — w ręku jego spostrzegasz lilję kw itnącą — n a ram ieniu jego Dzieciątko Jezus. Jestcito Uwielbiony inieba — święty A ntoni Padew ski. — T a ciem na odzież, k tó ra z ram ion Świętego aż do ziemi spada,

(12)

182

spada — jak sam to uważasz — nie przypada do świata. — Ona ci powiada, żeś nie powinien być dzieckiem świata, — T y chcesz przypodobać się Bogu, — nie uganiaj się skwapliwie za tem, byś się podobał ludziom — to się n a nic nie przyda. .Nikt nie może dwom panom służyć. Z usposobieniem światowem, z usposo­

bieniem zbyt światowem nie można wnijść do królestw a niebie­

skiego. Liłja, k tó rą w ręku Świętego spostrzegasz — jest barwy białej i kw itnąca. T ak białą, tak czystą i bez zmazy, powinna być suknia duszy twojej, ta k powinno kwitnąć serce twoje. Ty się chcesz dostać do nieba, i— nic nieczystego tam nie wnijdzie. — Zbaw i­

ciel tych tylko błogosław i, którzy czystego są serca. Kto do sali godowej nieba wejść ipragnie, temu na sukni godowej zbywać nie powinno.

Dziecię, któ re na ram ieniu Uwielbionego widzisz, — jest Jezus C hrystus, który z (miłości ku tobie cierpiał i um arł. On m ów i:

„P o tem poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, 'jeśli m iłość mieć będziecie, jedni względem (drugich. To Święty ten zrozumiał. D la tego taż i tu stał się Świętym i tam błogosław ionym .“ Jeśli j ty nim być pragniesz, (to nie trzym aj ze światem, — unikaj grzechu, i z całej iduszy kochaj Jezusa C hrystusa, P ana i Zbawiciela swego.“

— T ak mówił pustelnik do m łodzieńca owego, — ta k i ja mówię tobie. P rzy jacielu ! zachowaj tto pilnie w sercu, a błogosławieństwo Boskie przybędzie.

Stow. Dzieci M arji u św. Łazarza (w Krakowie.

(13)

Uzdrowienie Ireny W ilkusówny

w s zp ita lu ś w . Ł a za rza w K rak ow ie za w s t a w ie n n i c t w e m Bł. K a tarz yn y L a b o u r e .

N a urzędniczą rodzinę W ilkusów, zamieszkałych koło rafi- nerji w T rzebionce, zesłał Bóg w szechm ogący po licznych ciężkich doświadczeniach ponownie wielki Idopust. W połowie bowiem lu ­ tego b. r., zachorow ała im ośm ioletnia córka Iren a na złośliwą anginę, połączoną z w ysoką gorączką i ustawicznemi wymiotami.

Gdy dnia 25 lu teg o b. r. te m p eratu ra chorej obniżyła się chwilowo do praw ie norm alnego poziomu, u d ała się w dniu następnym w sta­

nie znacznego jeszcze w yczerpania do szkoły. D nia 1 m arca zauważył ksiądz katech eta oraz gospodyni klasy u Irusi n ader b la d ą tw arz i silne dreszcze, wobec czego odesłano ją do domu, gdzie rodzice przy ułożeniu jej ido łóżka spostrzegli u niej m ocno zaczerwie­

nioną skórę, z grysikow ą osudką. Ponieważ wymioty się powtórzyły 1 gorączka dochodziła do ipoważnej wysokości, zawezwano 'd n ia 2 -m arca lekarza m iejscow ego, k tóry stwierdziwszy ciężką form ę szkarlatyny, polecił ojcu i starszej córce zamieszkać gdzieindziej ze względu na ^grożące zakażenie. Gdy choroba przybierała n a sile, lekarz polecił wykonać trzykrotny dom ięsny zastrzyk surow icą leczniczą, nie przynoszący jej jed n ak żadnej ulgi, przeciwnie n a ­ stąpiło zapalenie ucha Średniego z wyciekiem ropnym , p erfo ra cja bębenków i zapalenie stawów z pokrzywką.

Po niejakim czasie, gdy już 'wszystkie lekarstw a zawiodły, otrzym ała w k rótkich lodstępach trzykrotny zastrzyk dożylny u ro ­ tro p in ą w m niem aniu, że ■wysoka i uporczywa gorączka pow odo­

w ana jest zapaleniem m iedniczek nerkow ych, lecz również bez skutku.

G orączka prażyła ją p a d a ł z niezm ienioną siłą, w argi spieczone przysychały jej do dziąseł i zębów, bóle w staw ach potęgow ały się, wymioty ta rg a ły ją bezustanku, b y ła nadzwyczaj osłabiona. Z a ­ ordynow ane przez specjalnie 'zawezwane konsilium lek arsk ie le k a r­

stwa, uśm ierzyły zaledwie w nieznacznym stopniu przeraźliwe bóle w staw ach. S tan .chorej był już ta k ciężki i niepokojący, że k ilka razy przybiegła obsługaczka z płaczem pod biuro ojca, by te ­ lefonować po lekarza, gdyż chora lad a chwila ducha wyzionie. Zasią- gano przeto ustawicznie rady lekarza, który zadawał sobie dużo trudu, przeznaczał do zażycia coraz to in n e środki i sposoby le ­ czenia, aż w reszcie widząc swoją niemoc w uporaniu się z ch o ­ ro b ą , zadecydował odesłać ją do szpitala.

(14)

184

Po otrzym aniu lekarstw a ina podtrzym anie akcji serca, ode­

b ra n a została dnia :20 m arca b. r. z rą k om dlałej z wyczerpania m atki i ułożona do k are tk i, żegnana ze łzami w oczach przez m nó­

stwo koleżanek i okolicznych mieszkańców. N a podziękowanie pod­

n iosła ostatkiem sił 'nieco główkę i m achnąwszy lekko zwiędniętą

rączką, w yszeptała do obecnych: ,,P a, tatusiu — pa wszyscy".

K aretk a ruszyła z imiejsca i odwiozła biedną Irusię w stanie bez­

nadziejnym do szpitala isw. Łazarza w K rakowie, gdzie mimo heroicz*- nych wysiłków pierwszorzędnych lekarzy nie zdołano pohamować dalszego niszczycielskiego biegu fchoroby. Odparzone już w wielkim stopniu przez pięciotygodniow e jeżenie dziecko, dostało w dalszym ciągu zapalenia praw ego "płuca, zapalenia opłucnej z wysiękiem ropnym , zapalenia osierdzia, (zapalenia i ropienia obojczyka, po­

większenia serca, śledziony, w ątroby i gruczołów limfatycznych,

i

(15)

- 185

dyfterję ucha, zatrucia krw i i ogólnego zakażenia organizm u. T ętno osiągnęło niebywałą liczbę i'160 i term om etr wskazywał tem peraturę 42.3° C. P ra c a <5erca podtrzym ywana była zapom ocą strychniny, a ciało wyschło ja k sucharek. W tym to czasie d o b ra siostra m iłosierdzia Genowefa ze zgrom adzenia św. W incentego a P aulo z nadludzkim -wysiłkiem i poświęceniem dniem i nocą pielęgnow ała ciężko chorą Irusię, 'gorąco się o nią m odliła i przygotow yw ała nieuświadom ione jeszcze dziecko powoli i ostrożnie do spowiedzi, a gdy objaśniała jej znaczenie ostatniego nam aszczenia, w yszeptała Iru sia już w stanie nieprzytom nym : ,,To dobrze, oleje święte spłyną mi n a nóżki i uzdrowią je “ . Gdy k atastro fa zdawała się być bliska, zwróciła się W ielebna biostra do sekundariuszki oddziału zakaźnego z zapytaniem , czy ’już czas do zaopatrzenia dziecka św. S akram entam i.

L ek ark a jednak do .ostatniej chwili oszczędzić chciała chorą od wszelkich psychicznych i szkodliwych wzruszeń i odpowiedziała, że się m usi nad tem jeszcze głęboko zastanowić. Lecz przy popołudnio­

wej wizycie, widząc g asn ąc e i niepodobne do żyjących dziecko, poleciła le k ark a pielęgniarce izawiadomić natychm iast siostrę G eno­

wefę, przebyw ającą wówczas n a rezurekcji, by Irusię zaopatrzono czem prędzej ostatniem i Sakram . i zaniechać już bezcelowego m ierzenia gorączki i innych zabiegów, gdyż szkoda się męczyć i podaw ać ch o ­ rej, czegoby zapragnęła, 'a nawet śledzia. Machnąwszy przytem ręk ą d ała do zrozumienia, że dziecko stracone.

Niebaw em zjawił się (ksiądz szpitalny, wyspowiadał 'c h o rą i ' udzielił jej tostatnifego nam aszczenia bez K om unji świętej ze względu n a niebezpieczesńtwo wymiotów. Pobożna zaś służebnica P ań sk a Genowefa, zawiesiła n a szyi Irusi relikw jarz ze szczątkami sukni bł. K atarzyny L aboure, przesłany jakby naziem skim nakazem przez szlachetną siostrę przełożoną. O dtąd opuściły ch o rą prze­

raźliwe bóle w staw'ach. N iedługo potem zjawili się rodzice, k tó ­ rych siostra Genowefa pow iadom iła w oględny sposób o śm iertel­

nym stanie dziecka i o ostatnich poczynaniach. Zrozpaczony ojciec usilnie dom agał się wpuszczenia go n a oddział zakaźny, by się po ­ żegnać z k o n ającą, lecz w ystraszona siostra Genowefa przeciw­

staw iła się tem u z całych sił, uspokajała go, dodaw ała m u otuchy i zachęcała do Odprawienia nowenny do bł. K atarzyny Labourć.

Potem pobiegła do (kościoła szpitalnego, upadła przed obrazem N ajśw. S erca Jezusow ego i bł. K atarzyny, płacząc: ,,Boże, T y mnie nie w ysłuchasz? To dziecko mi zabierzesz? B łagam o to m łode żyicie!“ I ufając w ocalenie dziecka, ofiarow ała 2 w ota n a w spo­

m niane obrazy.

Nie wierfeąc w grozę położenia, udali się stroskani rodzice w dniu następnym t. j. w W ielką Niedzielę w godzinach popołud­

niowych do pryw atnego m ieszkania prym arjusza oddziału zakaź­

nego, celem zasiągnięcia ścisłej i ostatecznej japinji. W ywiązał sią następujący d jalo g :

O jciec: Jesteśm y rodzicam i (śmiertelnie chorej Irusi i prosim y p. profesora, jako ihajm iarodajniejszą osobę o otw arte .i stanowcze wypowiedzenie się o losie chorej córki.

(16)

186

P ro fe s o r: Cóż wam państwo m ogę więcej powiedzieć. P ań ­ stwo wiecie najlepiej, w jakim stanie dziecko oddaliście. Stan bardzo ciężki, nie m a ratu n k u ; ropa z boku, krew się w wodę obraca, już jest spraw a kostna, ogólne zakażenie organizm u, g o ­ rączka 42°, serce bardzo słabe. N iem a an i jednego zdrowego o rg a­

nizmu, na którym by fmożna oprzeć leczenie. Robiliśmy wszystko, co było w /naszej mocy; wszystko zapóźno.

O jciec: Czy m edycyna .nie m a skutecznego środka na re g e ­ nerację krwi, może transfuzja ?

P ro feso r: Czy państwo myślicie, że i tego nie braliśm y pod uwagę.

O jciec: Gdyby ją tak odesłać do W iednia, gdzie są lekarze 0 światowej sławie ?

P ro fe s o r: Proszę pana, dziecko niezdolne do podróży, ono panu w drodze feostanie.

O jciec: W ięc jak długo jeszcze męczyć się będzie ?

P ro feso r: Może godzinę, może dwie, może trzy, może nawet 1 dzień, ale (ratunku niema. Ja pana rozumię, jako ojca, ale proszę mnie zrozumieć jako lekarza.

P ro fe s o r: Chyba cud, cudem tylko dziecko może być ocalone!

O jciec: Cud się s ta n ie !

Po tej druzgocącej (rozmowie pobiegli rodzice czemprędzej do pobliskiego kościoła (Szpitalnego, prosili księdza o odprawienie dziewięć ofiar Mszy (św. na intencję uzdrowienia córki i o konieczne udzielenie jej Przenajśw iętszego .Sakram entu O łtarza, co też przy­

rzekł natychm iast uczynić, (upewniwszy się poprzednio, czy stan śm iertelnie chorej pozwala n a przyjęcie W iatyku. W międzyczasie do pierwszej K om unji 'św., n ak ry ła świeżem prześcieradłem , ozdo- bionem chojnie m irtem . Rodzice klęczeli z przeogrom nym bólem w kościele, przed ta bernakulum i gorąco b ła g ali B oga najlito­

ściwszego o uratow anie ich córki, i bł. K atarzynę Laboure o w sta­

wiennictwo.

Gdy jedna z .zakonnic przygotowywała latark ę z światełkiem czerwonem i dzwoneczek do drogi dla księdza, głęboki smutek i bezgraniczna tęsknota za dzieckiem rozsadzała rodzicom serce krwawiące. Gdy potem zdążali za księdzem z Przenajświętszem Sakram entem , owionęła ich silna w iara i nie zachwiana ufność, dobrotliw a siostra Genowefa przy b rała biedną Iruśię w welon jak że Bóg W szechm ogący zlituje się nad nimi. Irusia ich kochana żyć będzie. Przecież P an Jezus -spieszy do niej, tensam P an Jezus, który przed w iekam i jako Bóg-Człowiek uzdraw iał chorych i wskrze­

szał um arłych. T ensam P an Jezus po uzdrowieniu Irusi i do nich rzeknie: „Idźcie w spokoju, w iara wasza ją uzdrowiła".

Siostry M iłosierd2ia, k tóre widziały poprzednio w kościele klęczących i gorąco m odlących się rodziców i dowiedziały się o ich nowennie! i o M szach św. odpraw iać się m ających na intencję uzdrowienia Irusi, postanow iły pom agać im nieustannie w m o d lit­

wach i ofiarow ać "swoje ‘K om unje św. za ocalenie dziecka. I nie­

(17)

187 —

bawem 60 śnieżnobiałych serc i 60 p ar czystych i zasłużonych rą k wzniosło się k u niebiosom 'przed M ajestat Boski i przed chwałę bł. K atarzyny L aboure. Czy to wszystko m ogło być niewysłuchanie przez B oga, Ojca najlepszego?

Toteż nazajutrz, po w ysłuchaniu Mszy św. podeszli rodzice do okna sali, (gdzie leżała Irusia i serce ich zapłonęło radością.

T a zostawiona przez lekarzy, ta konająca i znaczona piętnem piętnem śm ierci niechybnej Irusia, uśm iechała się do nich wesoło i w itała ich (podniesionemi rączkam i, poruszała ‘sw obodnie bez-

Iren a W ilk u só w n a p o w yzdrow ieniu.

w ładnem i dotychczas nóżkam i i o bracała się po łóżku. D ostała uczu­

cia silnego głodu, 'a podane jej śniadanie zjadła z apetytem . Go.- rączka szybko opadła i wymioty znikły bezpowrotnie. Szybko przy­

b ie ra ła n a ciele 'i siłach i w yglądała lepiej jak przed chorobą.

P opraw a była jawna. P o chwili nadszedł prym arjusz oddz.

zakaźnego i wchodząc do drzwi, Napytał "lekarki z w ielką pewno­

ścią siebie, o któ rej godzinie Irusia zm arła, a przekonawszy się, że n astąp iła popraw a, [wyszedł do rodziców i z oczami wdlgotnemi oświadczył im : ,.Lepiej lepiej" i wzruszony odszedł. T en nieby­

wały zwrot w ^horobie spostrzegli również ludzie, odwiedzający chorych i w krótce Izapanowała wielka radość, na oddziale. W szyscy czuli, że stało (się coć nadziem skiego. Ciężka choroba Irusi i jej nieuleczalność znana była d o k ład n ie także poza obrębem szpitala w K rakowie, w Trzebini i okolicy.

(18)

188

Toteż n a -wiadomość o ocaleniu jej oświadczyli wszyscy, nawet żydzi, że jasny cud Boski. Z apytany po pewnym czasie profesor oświadczył rodzicom również, że nie da się zaprzeczyć faktu, iż było źle i n astąp iła n a g ła poprawa. L ekarka zaś oznajm iła im, że rzeczywiście nastąp iła niespodziewana poprawa. Także prześwietlenie rentgenologiczne Irusi wprowadziło w podziw lekarzy specjalistów i jeden z lekarzy, ordynujących n a oddziale zakaźnym uwiecznił to zdarzenie przez sfotografow anie Irusi w stro ju , w jakim ubrana by ła przy pierwszej K om unji św. n a łożu boleści.

Pewnej nocy m atka Irusi widziała we śnie M atkę Boską w zło­

tej szacie, k tó ra ją upom inała: , , Postanow iłaś — liie zwlekaj"- Toteż w krótkim czasie i n a skutek nag len ia siostry Genowefy przystąpili rodzice wraz z starszą có rk ą do Stołu P ańskiego, oto­

czeni siostram i m iłosierdzia jak chórem aniołów.

Po kilkutygodniow ej obserw acji szpitalnej stąpała Irusia dnia 29 kw ietnia b. r. po podstaw ionych jej stopniach do obrazu bł.

K atarzyny L abourć, zawiesiła na nim pozłacane wotum, objęła obraz rączkam i i serdecznie i słodko ucałow ała oblicze błogosław io­

nej. Bezpośrednio po tem, na podziękowanie B ogu za łaskę, odpra­

w iona została Msza święta, podczas k tórej rodzice wraz z starszą có rk ą przyjęli ponownie Kom unję św. a chór zakonnic odśpiewał między innem i także litanję do bł. K atarzyny L aboure i hymn dzięk- czynny. Ugoszczeni i obdarzeni cennem i pam iątkam i i relikwja- rzami przez Siostrę przełożoną rodzice i dzieci, opuścili obręb szpitala, żegnani z błogosław ieństw em przez wszystkie zakonnice zakładu. I radość rodziców była wielka. C ałą duszą pow tarzają za ,M atką P rzenajśw iętszą: W ielbij duszo m oja P ana, albowiem ticzy- nił nam wielkie rzeczy, który możny jest i święte Imię Jego) Salvis decretis U rbani pp. V III.

R yszard W ilku s.

(19)

Apoteoza Miłosierdzia

Kazanie X . biskupa z Lourdes.

W ykluczywszy więc kłam stw o, czyżby one były igraszką wy­

obraźni, czyżby ulegały h alucynacji? Już w roku 1836 na podanie Ks. A ladel, kierow nika sum ienia Siostry K atarzyny Arcybiskup paryski ustanow ił kom isję (wywiadowczą; wystarczy przejrzeć jej prace i dokum enty, żeby ;wyrobić sobie n a tym punkcie przeko­

nanie ta k stanowcze, ja k rzadko w takim stopniu dają wywiady ludzkie. A jed n ak S io stra K atarzyna nie stanęła przed tą komisją.

N iepodobna było wymóc ina niej ab y m iała wydać swoją tajem nicę kom u innem u, ja k sw em u spowiednikowi. I oto jeszcze, B racia moi, gdzie okazuje się icudowne działanie Boże, ta dusza, powiernica Najśw. Dziewicy, św iadek rzeczy cudownych, obdarzona posłannic­

twem, k tó reg o szerokie fcnaczenie zaraz zobaczymy, dochowa nie­

naruszenie przez 46 l a t tajem nicę o wszystkiem co widziała i sły­

szała; sam em u naw et jej spowiednikowi nie uda się odwieść ją od tego. Życzenie, pozornie słuszne, A rcybiskupa paryskiego nie wy­

starczy aby ją iskłonić do przełam ania w tym względzie milczenia, które zapewne obiecała -Matce Najśw.

Ale z b rak u je j słowa, wywiad komisji opierał się na ści­

słych i szczegółowych zeznaniach 'jej kierow nika; i łatwo będzie spostrzec, że m ilczenie Jest u niej skutkiem nieporów nanej pokory:

Chce pozostać nieznaną, bo Najśw. P an n a chce, żeby tak ą .była.

I oto, co tnie pozwala powiedzieć, że mówiła przez próżność, przez

pychę. '

Ale może m ów iła iprzez złudzenie ? Rozpatrywano wszystko co powiedziała, rozbierano wszystko fco czyniła, przejrzano wszystkie notatki i uw agi jakie (wydały o niej przełożona, i we wszystkiem widziano porządek i staranność, Ijako charakterystyczną cechę jej pracy, przekonano się, fte nie było u niej żadnej newrozy, ani m i­

stycyzmu, pobożność jej (nie przybierała żadnych form nadzwy­

czajnych a m iłość [jej naw et do 'Najśw . Panny choć ta k gorąca i przedziwna, b y ła jed n ak raczej wewnętrzna, nie objaw iająca się w sposób ściągający szczególną uwagę.

(20)

190

Tu m yśl m oja (przechodzi do B ernadety; 'm yślę o tyczących się jej zeznaniach (żyjących dotąd staruszek, które były niegdyś jej towarzyszkami, a które ina zapytanie: „Czy nie było w B ernade­

cie coś zw racającego u w a g ę ?“ odpow iadają jednom yślnie: „Nie m iała nic szczególnego, b y ła m iłą towarzyszką, której pobożność pociągała do dobrego, (wobec której nie śm iano wymówić słowa, jakiegoby nie powiedziano przed swoją m a tk ą“ . Przy tem spokój, przejrzystość, stałe opanow anie siebie, u K atarzyny jak u B erna­

dety. Biorąc rzecz |z punktu widzenia tylko ludzkiego, lekarskiego, przypuszczenie halucynacji czy histerji jest Wykluczone.

Ale oto dowód decydujący, piętno Boże nie pozostawiające najm niejszej w ątpliw ości: to cudow ne urzeczywistnienie posłannictw a powierzonego K atarzynie L a b o u re ; to, że cudowne M edaliki rozeszły się po całym kwiecie; to rozszerzenie się nabożeństw a do N iepoka­

lanej. ' v

Najśw. P an n a jasno iwyraziła swoje życzenie: „K ażcie wybić ten m edal", -a dziewczę powtórzyło to Swemu spowiednikowi. Roz­

tropny i m ądry Ks. A ladel zawahał się, zwlekał; tak przeszedł ro k ; Najśw. P an n a oznajm iła, że ten opór spraw ia Jej przykrość. W tedy Ks. A ladel wzruszony udał się do A rcybiskupai paryskiego: „Cze­

mu zwlekać, zawołał arcybiskup de Quelen, niem a w tym m edalu nic przeciwnego prawdziwej tradycji Kościoła, 'przyczynić się tylko może do rozbudzenia nabożeństwa do Najśw. Panny".

M edal został w ybity; i oto w niecałe 4 la ta, dziesięć miljo- nów rozeszło się po całej F rancji, po całym świecie, do najodle­

glejszych krajów . A inie tylko M edaliki się szerzą, ale i łaski, które Bóg zdaje się 6 upodobaniem zlewać na tych, którzy go noszą.

Oto pod okiem A rcybiskupa de Quelen, odszczepieńczy Biskup, zbuntowany przeciw Kościołowi, A rcybiskup P ra d t, jest już na łożu śm ierci; dwa razy ,odmówił przyjęcia A rcybiskupow i; M onsinior de Quelen idzie tam iraz jeszcze, tym razem zaopatrzony w M edalik;

narazie jest odepchnięty, a le zaledwie opuścił progi, gdy um ierający przyzywa go, poddaje |się i jedna z Kościołem.

W parę miesięcy (później m łody izraelita, Alfons R atisbone, przez wzgląd n a Iswego przyjaciela zgodził się nosić cudowny Me­

dalik; otrzym ał objawienie, które go rzuciło na ziemię, ujarzm iło staje się kapłanem i apostołem N iepokalanej głoszącym wszędzie Jej dobroć.

W raz z M edalikiem (rozszerza się wszędzie nabożeństwo do Nie­

pokalanej ; jakiś zapał tkliwej pobożności przebiegł cały świat k ato ­ licki. Gdy w k ilk a lat później Papież Pius IX przemówił, radość całego ludu chrześcijańskiego vbędzie odpowiedzią na jego orzeczenie.

Ale podczas, gdy to cudowne przygotow anie rozwija się w c a ­ łym świecie, nikt (nie wie o tej, k tó ra d ała początek tem u ruchowi.

O ddana przez 46 (lat najniższym urzędom domu E nghien, S iostra K atarzyna wstępuje cicho, ,przez nikogo nie zauważona na szczyty

świętości. 1 '

Myśl m oja zwraca się znowu do Bernadety, k tó ra po dop eł­

(21)

191 —

nieniu swej misji ppuszcza gro tę choć serce jej się k raje, i idzie zamknąć się w klasztorze N evers, gdzie żyć będzie w ukryciu o d ­ dana um artwieniu i cierpieniu. IRaz tylko na pierwszej konferencji składała zeznania dla wypełnienia posłuszesńtwa, od tej pory je d ­ nak nie mówiła {już nigdy o cudach M asabielskich, chociaż p ie l­

grzymki do Groty ciągnęły nieustannie olbrzym ią lawiną. 1 Tu jeszcze dostrzegam y piętno Boże; poznajemy, o M atko!

znaki Twej prawdziwej r ę k i: pokora, m iłość, wyrzeczenie się sie­

bie, ofiara, tryum f m ilczącego posłuszeństwa, ah! znaki te nie m ylą serc, które Cię (znają!

— A by go lepiej jeszcze poznać, B racia moi, to piętno Boże, trzebaby teraz przypatrzeć się tej duszy przy wykonywaniu prze­

dziwnych cnót, jakich nam wzór zostaw iła; uczynię to iw krótkich wyrazach.

Stwierdzam najprzód, i p rag n ę (zwrócić na to waszą uwagę, że u K atarzyny L aboure jak i u B ernadety, poza objawieniam i, które w ich £yciu zajęły tylko krótki okres czasu, nie było w nich nic nadzw yczajnego, nic (uderzającego, nic zw racającego u w a g ę : istotnie całkiem proste, 'zakryte w ciszy życia zak o n n eg o ; życie posłuszeństwa, cierpienia, m iłości hero iczn ej; a przedewszystkiem nieporównanej pokory.

Zauważcie to przedziwne (milczenie, któ re zachowała przez blisko pół wieku. A skoro n a schyłku swego życia, pobudzona do tego natchnieniem Najśw. P anny, fpo raz pierwszy zwierzy się swojej przełożonej Siostrze D ufes, t a wyzna potem , że trzeba jej się było powstrzymywać żeby nie tapaść do n ó g tej biednej Siostry, której nadzwyczajną świętość teraz jdopiero spostrzegła. A gdy wyrwał jej się okrzy k :1 ;„ 0 jakże byłaś uprzyw ilejow ana!" — ,,Ja, uprzy­

wilejowana! Ależ proszę [Siostry, odpowiedziała S iostra K atarzyna, Najśw. P a n n a w ybrała imnie dlatego, że ja nic nie um iałam , chciała aby Jej dzieło fbyło prawdziwie Jej dziełem !" Oto odpowiedź świętej.

Czytając jej życie (widzimy, że nieustannie przejęta była obec­

nością swego Boskiego M istrza, a za każdym razem , gdy wobec Sióstr m iała się (oskarżyć ze swych uchybień, oskarżała się, że uchy­

bia ćwiczeniu się (w obecności Boskiej.

— O K atarzyno, 'źda mi się słyszeć tw ą współzawodniczkę, B ernardetę, tego kwietniow ego (poranka 1879 roku, zda mi się, że widzę ją, gdy lleżąc na łóżku w infirm erji, gdy m iała oddać o sta t­

nie tc h n ien ie; ta fdusza krystaliczna, o której K ościół pozwala nam przypuszczać, że nie dotknęła jej nigdy zmaza grzechu śm iertel­

nego, słyszę ją, ja k zbierając ostatnie siły po raz ostatni odmawia Ave M a ria : „Święta ‘M arjo, M atko Boża, m ódl się za m ną, biedną grzesznicą!“ Ah! jakże (jest przedziwną, P anie, pokora Twych Świę­

tych ! '

— Obok tej (pokory, to przedziw na czystość duszy, k tó rą wzrok Najśw. P an n y otacza Ł strzeże zawsze. W szyscy, którzy znali Siostrę K atarzynę Laboure lubią ‘wspominać nadzwyczajną przejrzystość jej wzroku i pam iętają 'jeszcze, że starcy z E nghien, spostrzegając

(22)

192

Siostrę K atarzynę wstrzymywali isię od wymówienia jakiego słowa, któ re m ogłoby razić dziewiczą delikatność jej serca.

S tają mi tu w pam ięci towarzyszki B ernardety m ów iące:

„ N igdy nie m ożna było powiedzieć wobec niej nic takiego, cze- goby się nie powiedziało przed swoją m atką".

Ale przedewszystkiem, ta (pokora i ta czystość, są owocem heroicznej m iłości, zupełnego oddania się bez zastrzeżeń tych dwóch 'dusz Bogu, K tó ry wezwał je do Swej służby i przyoblókł ta k zaszczytną misją.

Dziwna rzecz, nie d la wierzących, ale dla świata, że to w łaś­

nie w dnie śwych najpiękniejszych uroczystości, M arja podobać sobie będzie w zsyłaniu dośw iadczenia, cierpienia K atarzynie Laboure.

Pew nego dnia 8 g ru d n ia, wychodząc z pięknego nabożeństw a na ul. du Bac (złamała ręk ę; na zapytanie jednej Siostry czemu owija sobie dłoń odpow iada: „O, to nic takiego, to moje wiązanie, Najśw. P an n a przysyła ,nń c °ś podobnego 1 każdego roku na 8 gru d n ia". ^

Podobnież dnia 8 jgrudnia 1866 ro k u 'B e rn a rd e ta dowiedziała się ze łzami, o śm ierci swej ukochanej m atki. N iem a świętości, gdzie nie znajdujem y piętna zbawczego krzyża.

Z gadujecie zapewne, B racia 'moi, jaką stąd mam y zaczerpnąć naukę. K atarzyna i B ernardeta n ie dlatego są święte, że miały wizje św ietlane; ale dlateg o , że w ich duszach był zaród świętości, Najśw. P an n a w ybrała je i obdarzyła cudownem i objawieniami, aby podnieść ich ibohaterstwo i pociągnąć n a szczyty, n a których czcimy je dzisiaj. v

To jest ostatnie -słowo, jakiebym zostawić 'p ra g n ą ł waszem sercom, że to [nie są przykłady niemożliwe d la nas do naśladow a­

nia, unoszące się n a niedostępnych wyżynach; ale przeciwnie, są to wzory, które p ro sto tą ich zbliżą do nas a których świętość cała polega n a bohaterskiej stałości w dopełnianiu najskrom niejszych obowiązków stanu.

Oto przedewszystkiem nauka, ja k ą wy możecie w yciągnąć, dro­

gie Siostry, przykładając się odtąd więcej niż kiedykolwiek do na­

śladow ania w waszem w zniosłem codziennem apostolstw ie, cnoty tej, k tó rą Kościół ta k dziś wysoko wyniósł.

A my również będziem y się starali dostrzec, pod p rostotą tego życia pokrytego w spaniałem (milczeniem, tajem nicę cnót heroicz­

nych, k tóre m ogą |nas ściślej połączyć z ukochanym Mistrzem.

Wszyscy wreszcie, uczmy się od K atarzyny L aboure ja k od Ber­

n ard ety , że T a, K tó ra im się ukazała zachwycając ich ziemskie oczy, że O na je st dziś i zawsze rad o ścią Świętych a ucieczką grzeszników, siłą tych którzy żyją, a nadzieją tych, którzy um ie­

ra ją , klejnotem ziemi i jasną gwiazdą przybytków niebieskich.

A m e n .

(23)

S iostra M iłosierdzia Rozalja R endu ucisza burzę rew olucyjną.

X . Józef G aworzewski C. M.

Trzechsetlecie Z g ro m ad ze n ia SS. Miłosierdzia

Spełnia się to, co Najświętsza M arja P an n a przepowiedziała przez Błog. K atarzynę L aboure, mówiąc jej, że: ,,inne Z g ro ­ m adzenia będą prag n ąć połączyć się z naszem Z grom adzeniem ".

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po skończonem nabożeństw ie odbyło się na sali zebrań wspólne śniadanie urozmaicone pogadankam i koleżańskiej radości, ja(ką się cieszyła kaiżda z nas

W incentego a Paulo jest stosowanie się do jego zaleceń i rad, a więc czynić Iwszystjko na jego podobieństwo i stawać się naśladowcą jego,t-żeby być

T aka już jest wola Boża, abyśmy przez trudy, uciski i dolegliwości rozliczne dostawali się do Jego chwały.. Gdyby nam się zawsze powodziło wedle życzeń

rań, aby szeregi apostołów Cudownego Medalika Niepokalanej coraz więcej się rozszerzały i pod płaszczeni macierzyńskiej opieki Panny Możnej wal­.. cząc i

Z aczynały się stopniow o rzad k ie gaiki, zapowiedź le śn ej głuszy, prow adzące do zalanych wesołym blaskiem polanek, szum iących liśćm i zarośli... Pagoda

Bardzo prosim y o łaskaw e nadsyłanie prenumeraty tak bardzo potrzebnej do ostania się naszych dziel.. Za każdy grosz serdecznie

Podczas konferencji duchownej, którą św. Nie zdarzyło się jeszcze wcale, aby którakolw iek z was odmówiła pójścia tam, dokąd ją posyłano. Nie wątpię też,

odbyło się uroczyste przyjęcie do Stowarzyszenia Dzieci Marji A spirantek i Aniołów Stróżów, były rekolekcje jedno­.. dniowe dla nowo przyjętych Dzieci Marji,