• Nie Znaleziono Wyników

Kaszuby : dodatek regjonalny "Gazety Kartuskiej" poświęcony sprawom Ziemi Kaszubskiej, 1938.12.24 nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kaszuby : dodatek regjonalny "Gazety Kartuskiej" poświęcony sprawom Ziemi Kaszubskiej, 1938.12.24 nr 12"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

KASZU BY

Dodatek regionalny „G azety K o ścierskiej“ poświęcony sprawom Z ie m i K a s z u b s k ie j.

N r. 12 Kościerzyna, dnia 24 grudnia 1938 r. Kok 3

TREŚĆ:

M gr K. DĄBROWSKI: Przyczynki do badania kultury na Pomorzu w czasach najdawniejszych. — JAN KAR­

NOWSKI. Jak to było, gdy Sas z Lasem wojował. — Ks. JAN WOŁEK: Stare obyczaje kaszubskie na dzień św. Szczepana. — L. H E J K A : Wój wesnjoni — STANISŁAW KOSTKA. Nowy Rok na Kaszubach. — L. Ł.

Kalwaria we Wielu. — JAN ORŁOWSKI: Jak powstało jezioro Wdzydzkie (opowiadanie). — Życie kulturalne Kaszub. — Nowe książki o Kaszubach. — Od wydawnictwa.

Mgr K, Dąbrowski

Przyczynki do badania kultury na Pomorzu

w czasach najdawniejszych.

Co się tyczy k u ltu r y na P om orzu w czasach n a jdaw nie jszycn, a w ięc w okresie od X do X IV wdeku, k ie d y to zie m ia pom orska rozciąg ała się ty lk o po p ra w y m brzegu W is ły , m ożna na pod­

staw ie dochow anych źródeł, w p ra w d zie skąpych, odtw o rzyć p rz y n a jm n ie j ogólny zarys.

N a jw a żn ie jszym świadectw em , rzu ca ją cym snop Ś w ia tła na sto su n ki "k u ltu ra ln e — to m n ie j­

sza lu b w iększa gęstość z a lu d n ie n ia danego ob­

szaru. Od sto p n ia zam ieszka nia pewnego te ry to ­ r iu m zależą we w iększej m ierze w a ru n k i życiowa człowieka.

N ad samą liczbą lu d n o ści Pomorza, zwanego podówczas G dańskim lu b W schodnim , za w isła ta ­ je m n icza zasłona, k tó re j ju ż n ik t zedrzeć nie zdoła, poniew aż w te d y nie m ia ły jeszcze m iejsca a n i żadne spisy lu dności, a n i też me znano żadnej s ta ty s ty k i. Zapewne po grodach prow adzono re­

g estra robocizn w zględnie p od atkó w , ale n ic z te ­ go nie p rze trw a ło . Tym czasem je d n a k można tę zasłonę nieco u c h y lić i tw o rzyć na ten tem at ja ­ kieś pełniejsze obrazy, chociaż z h isto ryczn ą ści­

słością d o kła d n ie oznaczyć niepodobna.

P ew ną wiadom ość, a czkolw iek dosyć m g lis tą w te j m a te rii, p rzyn o si n a m ro k 973'). W ówczas to b a w ił w S aksonii na dworze cesarza O ttona I, zwanego W ie lk im (936—973), A ra b n a zw iskie m Ib ra h im ib n Jakub, k tó ry ta k pisze: „n a północ od k r a ju M ieszka siedział lu d s ło w ia ń s k i Ubaba na b a g n istym terenie, gdzie b y ło w ie lk ie m iasto o 12 bram ach, leżące nad m orzem *. H is to ry c y zarów no polscy ja k i niem ieccy owe m iasto odno­

szą słusznie do Gdańska. Cenne te słow a n ie w ą t­

p liw ie z a słu g u ją na w ia rę , zważywszy, iż Ib ra łii- m o w i u d z ie lił tej w iadom ości osobiście cesarz O tto n i, ja k sam a u to r to zaznacza, a pow tóre w ty m czasie b y ł też na dworze obecny M ieszko I, k tó ry z pew nością poruszał ta m różne sp ra w y po­

lityczn e . W św ie tle tej re la c ji Gdańsk w ystępuje ju ż ja k o osada o w ię kszym s k u p ie n iu ludności.

P o tw ie rd ze n ia tego fa k tu z n a jd u je m y p ra w ie bez­

pośrednio, bo ju ż w cztery la ta później, to jest w ro k u 997, z o ka zji p o b y tu św. W ojciecha w Gdań­

sku (z y ta m y słow a „o c h rz c ił w ie lu “ . Idąc dalej, nie m ożem y pom inąć fa k tu założenia w Gdańsku w w ie k u X I I I aż trzech kościołó w (św. K a ta rzyn y, św. M ik o ła ja , k a p lic a na Z am ku), któ re to z ja w i­

sko pozostawać m u si w z w ią z k u z p rzyro ste m lu ­ dności tego m iasta.

N a tej samej p la tfo rm ie trzeba tłum aczyć d łu g o le tn ie boje, prow adzone przez książąt po­

m o rs k ic h d la skutecznej obrony sw ych granic.

Przede w s z y s tk im Ś w iętop ełk ciągle w o jo w a ł z K rz y ż a k a m i przez cały okres 1238—1253. Jasnym jest, że do prow a dzenia w ojen koniecznie potrze­

b n y je st bogaty m a te ria ł lu d z k i. Z w ie lk ą pomocą w ro ztrzą sa n iu tego zagadnienia przychodzą nam gęsto rozsiane na ca łym terenie nazw y m iejsco­

wości, c z y li topograficzne. Trzeba wiedzieć, że ogrom na większość dzisiejszych znanych w szyst­

k im m iejscow ości pochodzi w łaśnie z czasów n a j­

daw niejszych, z X I I i X I I I w ie k u , łu b jeszcze wcześniejszych. N ieliczne ty lk o osady zaginęły, ustępując m iejsca now ym . T w ierdzenie ta k ie n a j­

zupe łniej idzie w parze z p ra w d ą historyczną . D la p rz y k ła d u bierzem y daw ną K asztelanię Goręczyń- ską z ro k u 1241, w obrębie k tó re j ź ró d ła podają 18 w iosek. Jeszcze lepiej p rze d sta w ia się Kaszte­

la n ia C hm ieleńska, licząca około 70 w s ia;. Ks.

K u jo t podaje 25 osad pom orskich , k tó re w e dłu g niego ju ż za czasów M ieszka p o sia d a ły w łasne kościoły, a przecież w iadom o, że każda p a ra fia złożona b y ła p rz y n a jm n ie j z k ilk u w io s e k 3).

Wobec pow yższych a rg u m e n tó w nasunąć się może ty lk o jeden w niosek, m ów iący o gęstym roz­

m ieszczeniu lu dności p o m o rskie j, rozum ie się, w znacznie m n ie jszym procencie n iż obecnie. Jeśli chodzi o naszkicow anie ta b e li, podającej liczebnie stan z a lu d n ie n ia ówczesnego P aństw a Polskiego, m ożnaby się zgodzić, by pd W ielkopołsce, k tó re j należy się czołowe miejsce, w d ru g im rzędzie um ieścić nasze Pomorze.

Tak. ja k w całej Europie, ta k i w Z ie m i N ad­

w iś la ń s k ie j, pracę na r o li w y k o n y w a li w yłącznie

a) K. Dąbrowski „Monografia Chmielna", str. 31.

T Ks. K ujot „K to założył parafie", str. 351: Białogród, Gar- cigorze, Zawolino, Bytowo, Puck, Gdańsk, Chmielno, Goręcino (Go- ręczyno), Kościerzyna, Garczyn, Starogard, Lubiszewo, Gorzędziej, Gniew, Tymawa, Nowe, Święcie, Drzycim, Serock, Gruczno, Raciąż, Cerkwica, Chojnice, Szczytno, Konarzyny, Sępolno, Więcbork, Zło­

towo, Wyszogród.

*) D r Paul Simson „Geschichte der Stadt Danzig'“ str. 10— 11.

(2)

km iecie, k tó rz y nie m o g li posiadać żadnej w ła sn o ­ ści, z w y ją tk ie m m a łe j dzierżaw y. N a to m ia st stan ry c e rs k i czy szlachecki, posiadający olbrzym ie m a ją tk i, m a ło z a jm o w a ł się sp ra w a m i gospodar­

s k im i. W szak n a b a rk a c h szlachcica spoczyw ały in n e ob o w ią zki; on bow iem p ra w ie całe życie no­

s ił szabelkę u boku, walcząc w ciąż w obronie za­

grożonego przez , w ro g ó w k ra ju . Z u p ra w y r o li żyło zapewne 2/3 ludności. Na ta kie rozum ow a nie w skazuje ogrom na p ro d u k c ja zboża, u w y d a tn ia ją - ca się ja s k ro w o p rz y ściąganiu p o d a tkó w przez dw ór, gdzie w łaśnie zboże zajm ow ało naczelne miejsce, ja k o że n a jw ię c e j. r o li żytem w zględnie jęczm ieniem obsiewano. Ten w y s o k i procent zbóż m ó w i n a jw y ra ź n ie j o dostatecznej u m iejętności w obróbce ziem i, z k tó re j p o tra fio n o w ydobyć ob­

fite plony. W idocznie po słu g iw a n o się ju ż u le p ­ szonym i n arzęd ziam i ro ln ic z y m i. G ru n ta dzielono początkow o ty lk o na dw ie części: je d n ą zasiewano zbożem ja ry m a d ru g ą ozim ym .. T ró jp o ló w k ę zaś p rz y n ie ś li na Pomorze k o lo n iś c i niem ieccy, zapro­

w adzając po d zia ł na trz y części. Ta. o sta tn ia le ­ żała przez cały ro k odłogiem , a to dlatego, by w p rzyszłym ro k u sta ła się w yd atn iejsza. Z d o ku ­ m entów d o w ia d u je m y się też o is tn ie ją c y c h ju ż p o m ia ra c h poszczególnych g ru n tó w . Posiadłości ziem skie b y ły podzielone i to naw et dokładnie.

Jako p u n k ty graniczne uw ażano p a g ó rki, rzeki, drzew a (dęby) oraz ka m ie n ie oznaczone ja k im ś znakiem , zastąpionym później jrod w p ływ e m chrześcijaństw a — k rz y ż e m 4). A le nie ty lk o pola pod leg ały pom ia ro m . Również jeziora, sta w y i la ­ sy m ia ły nazw y d la oznaczenia przynależności.

W ro k u 1280 m iędzy in n y m i sp o ty k a m y nazw y je zio r: Raduńskie, Rekowo, K ło d n o etc.5).

H o d o w la b y d ła rogatego i owiec o d b yw ała się zależnie od potrzeb ro ln ic tw a , p rz y czym chowano b y d ło przew ażnie d la m ięsa w zględnie p rze tw o ró w g a rb a rskich . K ro w y i owce pasiono n a przezna­

czonych w ty m celu p astw iskach, a łą k i koszono d la paszy na zimę. N a dto jeszcze hodow ano ś w i­

nie, konie, g ę si6).

K u ltu ra ro ln a o b ja w ia ła się też w s to p n iu wyższym , a to we fo rm ie pie lę g n o w a n ia ogrodów ow ocow ych i w in n ic . Zauw ażam y bow iem tego ro d z a ju w z m ia n kę z ro k u 1290, dotyczącą m iejsco­

wości Koszlach pod Ś w ie c ie m 7).

A teraz przechodzim y do innego zagadnienia.

Z ie m ia pom orska d z ię ki w ie lk ie j ob fito ści wód, b y ła terenem nad ają cym się doskonale do ry b o ­ łów stw a. Stąd też pokaźna liczba lu d n o ści czer­

pała. z łowdenia ry b dochody, zapew niając sobie dostatecznie byt. N a jd a w n ie js i m ieszkańcy G dań­

ska. n a jp ie rw za ło ż y li osadę czysto rybacką, k tó ra niezaw odnie b y ła stosunkow o w ie lk a , skoro źró d ła n o tu ją poświęcenie nowozbudowanego kościoła św. M ik o ła ja ja k o p a tro n a ryb a kó w . W o kolica ch bogatych w je zio ra p o w s ta w a ły m iejscowości, zło­

żone z sam ych ryb a kó w . R yby s ta n o w iły przed­

m io t h a n d lu i to szeroko rozgałęzionego. Z o ka zji odpustu św. D o m in ik a w G dańsku w id z im y w ro k u 1260 na r y n k u h a n d la rz y ryb. N a tę p o p u la ry z a ­ cję rzem iosła ryb a ckie g o w skazuje ró w n ie ż p rz y - w ile j Ś w iętopełka, w y s ta w io n y d la D o m in ika n ó w , g w a ra n tu ją c y im p ra w o ło w ie n ia śledzi na W iśle

4) Pom. Urkundenbuch nr 208.

5) Pora. Urk. nr 320.

6) Pom. Urk. nr 329.

*) Pom, Urk. n r 474.

i na M a ły m M o rz u 8). N adto chw ytan o także bo- b r y #). Ceniono je wówczas wysoko, s łu ż y ły bo­

w iem do w y ro b u k o łn ie rz y i k o łp a kó w . W in n y c h dzie ln ica ch P o lski, a zwłaszcza na Mazowszu, w w ie k u X I I I , is tn ia ły specjalne hodow le bobrów ; gdzieś w p o b liż u P u łtu s k a naliczono ic h 250. Na Pom orzu, ja k w nosić można, b yło ic h m niej.

W skazuje na to w p rze ciw ie ń stw ie do reszty P o l­

ski bardzo n ik ła ilość sp o tyka n ych nazw topogra­

ficznych. (W lę b o rskim m arny B e b ro w o )1).

Do ro z m a ity c h z a tru d n ie ń p rz y b y w a jeszcze polow anie, stanow iące p rz y w ile j księ cia oraz szla­

chty. Chociaż ju ż ro b iło się w id n ie j i przestrzen- n ie j, m im o to znaczną część ziem i p o m o rskie j po­

k r y w a ły jeszcze odwieczne puszcze i ciemne bory, w k tó ry c h k ry ło się m nóstw o zwierza. Jako m ie ­ szkańców ty c h lasów należy w y m ie n ić niedźw ie­

dzie, je le n ie i w ilk i, po k tó ry c h pozostały dziś ty lk o ślady. K siążęta pom orscy w p ro st k o ch a li się w łow ach. P olow ano n ie ra z c a ły m i ty g o d n ia ­ m i. Ś w iętop ełk gdański, uchodzący za najtęższego m yśliw e g o z w ła d có w p o m orskich , pewnego razu s tra c ił o rien ta cję i za b łą ka ł się w lasach. Szukano go przez k ilk a dni, s k u tk ie m czego nie m ógł na ­ w et stanąć w ro k u 1248 na te rm in w yznaczony przez le gata papieskiegoi celem za w a rcia u m o w y z K rzyżakam i'O - P o lo w a n ia na w iększą skalę urządza ła także szlachta, uw ażając je równocze­

śnie w m y ś l średniow iecznych poglądów za n a j­

lepszą zapraw ę do tru d ó w w ojennych.

A le dziewicze la sy nie ty lk o b y ły terenem po­

lo w ań , s ta n o w iły ró w n ie ż m ieszkanie d la pszczół, k tó re u m ila ły sw oją m u z y k ą pob yt m yśliw e m u . K w itły w ó w c z a s lip o w e d r z e w a i zioła słodkie, ja k b y specjalnie d la pszczół stworzone, k tó re u ż y ­ w a jąc tu zupełnej swobody, ż y w iły się same i przyo d zie w a ły. K ażdy w yd rą żo n y pie ń słu żył za ul, a każdy bór s ta n o w ił is tn ą pasiekę. Pszczel- n ic lw o na P o m orzu obejm ow ało szeroki zasięg.

B y ły w io s k i, k tó re w w ie k u 13 dostarczały m io d u dla d w o ru lu b k la szto ró w (np Lew in o, pow. m o r­

ski oddaw ało 5 m ia r m io d u do Ż ukow a). M iodu używ ano nie ty lk o ja k o napoju, ale w yra b ia n o z niego wosk, m a ją cy w ie lk ie zastosowanie w h a n ­ dlu. W ia d o m o powszechnie, iż Polacy podówczas z a s ila li m iode m i w o s k im całą E uropę Zachodnią, w ięc obdzielano n im Nieirfffy, A n g lię i t. d. W ży­

ciorysie św. O ttona ( X II w.) czytam y o Pom orza­

nach, iż „n ie d b a li o w ino, m ając w p iw ie i w m io ­ dzie ta k w yborne nap oje“ ' 3).

Powyższe dane m ów ią, że lu d zie wówczas p rz y n o rm a ln y c h w a ru n k a c h (w yklu cza ją c nie u ro d za ­ je), nie m ie li pow odu do narzekania. M ą ki, k tó rą dostarczały lic z n ie rozsiane m ły n y wodne, chyba n ig d y nie z a b ra k ło 13), a mięsa i m le k a b yło pod dostatkiem . Stąd też p ra w d ę za w ie ra re la c ja A l- B e k ri‘ego, głosząc „co się tyczy k r a ju M szki (M ie­

szka. I 962—992) jest on w ie lk i m iędzy k ra ja m i s ło w ia ń s k im i, bogaty w Chleb, mięso i p a s tw is k a “ . A p racow itość i sum ienność, ja k a cechowała po­

m orskie społeczeństwo, zje dnała m u szacunek na ­ wet u obcych. P o la i łą k i s ta ły się w id o w n ią skrzętności lu d z k ie j. D osadnym p rzykła d e m to

8) Dr P. Simson „Geschichte der Stadt Danzig*, str. 19—21.

9) Pom. Urk. nr 26.

10) Slow. Geograficzny, tom I, str. 263.

“ ) Cod. Pom. 394.

1S) Stanisław Smolka „M ieszko Stary i jego w iek*, str. 441. . 18) Pom. Urk. nr 359.

(3)

Ż u ła w y Gdańskie, k tó re d zię ki przeprow adzeniu ka n a łó w i row ów w dobie średniow iecza przem ie­

n iły się w urodzajną, glebę.

Trzeba jeszcze w spom nieć k ilk a słów o rze­

m ieślnika ch. Oprócz ła n ó w d la poszczególnych k ń iie c i odm ierzano też dwa lu b trz y m o rg i g ru n tu d la ta k zw anych za g ro d n ikó w i to w celu pobu­

dow ania m ieszkania i założenia w a rszta tu . Spo­

ty k a m y ju ż rze m ie śln ikó w wszelkiego rodzaju, ja k szewców, kraw ców , k o w a li, m ły n a rz y a rzadziej rzeźników i piekarzy. W szyscy ci rze m ie śln icy w y s ta w ia li swoje w y ro b y na sprzedaż w7 dni ta r ­ gowe, ponieważ p rz y każdym grodzie o d b yw ały się ja rm a rk i. Na tem a t rzem iosła w Polsce i w ogóle w Słow iańszczyźnie za czasów n a jd a w n ie j­

szych n u rtu je tendencyjnie n iezbyt pochlebna ocena. Oczywiście km ieć sam sobie z b ija ł naczy­

n ia drew niane, ciosał b e lk i do n a p ra w y chałupy, szył obuwie — słowem sta ra ł się być sam ow ystar­

czalny. Obok tego je d n a k książę i szlachta wobec większego zapotrzebow ania m u s ia ła m ieć specjał n ych lu d z i, aby m o g li ustaw icznie, na zaw ołanie zaspakajać w ym o g i dw oru. Z ro z u m ia łą jest rze­

czą, że ci p ra co w n icy przez nieustanne ćwiczenie doch odzili w sw ym rzem iośle do ta k ie j w p ra w y , że p rz y n a jm n ie j d o ró w n y w a li „d y p lo m o w a n y m m a js tro m “ a być może naw et ich przew yższali, je ś li któ re m u ś ta le n t dopisał. T a k rzecz biorąc, nie w id z i się głębokiej przepaści m iędzy w yrobem im p o rto w a n y m a sw ojskim . T y lk o jedno trze )a zaznaczyć o naszych rze m ieślnikach , ze me b y li zrzeszeni w cechach m a js tró w podobnie .ja k na Zachodzie. Wobec tego m a się do czynienia raczej z k w e stią n a tu ry czysto fo rm a ln e j, a je ś li chodzi 0 rzecz isto tn ą , rzem iosło pom orskie w ty m okre­

sie w y z w o liło się ju ż z fo rm p ry m ity w n y c h . Pod koniec p rz y jrz y jm y się stosunkom h a n ­ d low ym . Genezy trzeba szukać w w ie k u X I, ja k w y k a z u ją znalezione m onety pod G dańskiem . W e­

d łu g korespondencji h a n dlo w ej, zachowanej ta m ­ że, możemy stw orzyć sobie pew ien pogląd na h a n ­ del ówczesny. Od daw na spław iano W is łą do m orza i stąd zagranicę zboże, drzewo, smołę, po­

p ió ł, p łótn o, wosk, m ió d i t. p. Do k ra ju zaś p rz y ­ wożono znow u to w a ry, k tó ry c h u nas nie było, to jest sukna. Szczególnie ku p cy z L u b e k i żywo z a jm o w a li się sprzedażą sukna. Książę p o m o rski pob udow ał d la n ic h w G dańsku ju ż w ro k u 1235 to w a ro w y dom. Specjalnie dla Z ie m i N a d w iś la ń ­ skie j przyw ożono m a te ria ły w kolorze b ru n a tn y m 1 zielonym . Z a ro iły się wówczas drogi od p od ró­

żujących kupców7. W y m ie n io n a jest w ro k u 1198 w ie lk a droga handlo w a, prowadząca, z Gdańska przez S tarogard do Św iecia i dalej w7 głą b P o l­

s k i14). N azw ano ją w yra źn ie „v ia m erca torum — drogą kupców . Oprócz n ie j m u sim y zanotować jeszcze inne, mniejsze, zwane v ia p u b lię a (droga publiczna) lu b re g ia (książęca), k tó re naw et cią ­ gnęły się przez rz e k i, gdzie pobudow ano m osty drew niane, rzadzie j kam ienne, ja k np. na rzece R a d u n i15).

N ie k tó rz y te n d e n cyjn i pisarze u s iłu ją w m ó ­ w ić .w społeczeństwo polskie, iż je d yn ie k o lo n iści niem ieccy b y li na P om orzu ostoją k u ltu r y , pod-, czas gdy ludność tu b y lc z a to rzekom o lu d zie m e­

ny pora. Urk. nr 10 ...viam tenentes mefcatorum que ducit

de Gdanzc in Stargrod que dicitur via domini Qrim izlan... V ia m qui currit de Starogard in Trsow...

“ ) Pom. Urk. nr 359.

k u ltu r a ln i. Jeśli chodzi o w p ły w k o lo n is tó w na sto s u n k i społeczne na P om orzu, trzeba po p ie r­

wsze stw ie rd zić, iż książęta gdańscy w zględnie k la s z to ry sp row a dzali im ig ra n tó w n ie m ie c k ic h z czysto gospodarczych pobudek bez ja k ie jk o lw ie k dom ieszki c z y n n ik a germ anizacyjnego. D la w y ­ ja śn ie n ia s tw ie rd za się, iż wr ogóle w średniow ie­

czu nie może być m ow y o c z y n n ik u n a c jo n a lis ty ­ cznym w znaczeniu narzu ca n ia kom uś obcej n a ­ rodowości.

P rz y p a trz m y się b liże j samej lu d n o ści n ie ­ m ieckiej. Otóż k o lo n iś c i n a p ły w a li do P o ls k i nie w celach p o lity c z n y c h , ale k ie ro w a li się je dynie m yślą polepszenia swego b ytu , poniew aż w swojej ojczyźnie, to jest w Niemczech, było prze lu d n ie n ie , s k u tk ie m czego p a n o w a ł ta m głód ziem i i b ra k zarobków koniecznych d la zachow ania życia. Z re ­ sztą nie m o g li naw et odegrać żadnej r o li p o lity ­ cznej a to z pow odu swej bardzo n ik łe j liczby. Po­

m im o k o lo n iz a c ji n ie m ie c k ie j Pomorze zachowało swój ch a ra k te r le c h ic k i. N a poparcie tego^ w y ­ starczy w spom nieć ty lk o dw a fa k ty : ludność po­

m o rska w yra źn ie dom agała się od księ cia Mest- w in a połączenia z Polską, zastrzegając sobie, aby ten now y" w ła d ca uszanow ał zwyczaje oraz mowę, dalej choćby przytoczyć opanow anie G dańska w ro k u 1308 przez K rzyża kó w s iłą i przemocą.

Zatem ru c h k o lo n iz a c y jn y n ie m ie c k i nie w y ­ p a rł polskiego, ż y w io łu , ale p rz y n ió s ł ty lk o pewne nowe fo rm y organizacyjne i osadnicze znane na Zachodzie, a to d z ię ki starszeństw u _ c y w iliz a c y j­

nem u ja k o że N iem cy znacznie wcześniej p rz y ję li chrześcijaństw o. U w zg lę d n ić p rz y ty m należy je ­ szcze te n m om ent, że n a Pomorze ju ż w czasach książęcych w zo ry ta k ie szły z W ie lk o p o ls k i, gdzie ro z w ija ło się b u jn ie osadnictw o. S praw ą p ie rw ­ szorzędnej doniosłości w ty m procesie jest, iz Po­

m orzanie p o sia d a li n a ty le w yso ko ro z w in ię tą k u ltu rę rodzim ą, ja k w yżej w ykazano, że m o g li śm iało przysw oić sobie im p o rto w a n ą organizację, oraz że P om orzanie sam i w z ię li czynnie u d z ia ł w ru c h u ko lo n iz a c y jn y m , zachow ując swój chara­

k te r p om orsko-polski.

Jan K a rn o w s k i

Jak to było, gdy Sas z Lasem wojował.

(R. 1734).

Po e le kcji S tanisła w a Leszczyńskiego we w rze śn iu 1733 r. n a s tą p ił k ilk a ty g o d n i później w y b ó r e le k to ra saskiego F ry d e ry k a A u g u sta na k ró la polskiego. Rozpoczęła się d w u le tn ia w o jn a dom owa m iędzy Sasem i Lasem, cz y li m iędzy s tro n n ik a m i obu k ró ló w . Z w ycię żył Sas, gdyż p o p ie ra ła go czterdziestotysięczna a rm ia rosyjska, k tó ra wreszcie obiegła Gdańsk, w k tó ry m się za m kn ą ł Las, D w unastotysięczna a rm ia , p ro w a ­ dzona m u na odsiecz przez Józefa Potockiego, zo­

sta ła w o k o lic y Lęb orga rozbita. D użo s tro n n i­

k ó w Łasa sc h ro n iło się do P o m e ra n ii, lu b do K ró ­ lewca w P ru s ie c h Książęcych, gdyż k ró l p ru s k i F ry d e rv k W ilh e lm I (ojciec F ry d e ry k a I I) z z a w i­

ści do ’ Sasa p o p ie ra ł Łasa. Do ty c h e m ig ra n tó w należał także książę F ry d e ry k M ic h a ł C za rto ryski, k tó ry dłuższy czas podczas tej za w ie ru ch y w o je n ­ nej (r 1734) prze b yw a ł na e m ig ra c ji w K oszalinie (K öslin), w sąsiedniej P o m e ra n ii. Na życzenie jego w y s ła ł k la s z to r Cystersów w O liw ie na d w ó r księ­

(4)

cia w K o szalinie sp o w ie d n ika w osobie b ra ta Iw o ­ na Rowedera, późniejszego przeora oliw skiego, aby na dworze księ cia w czasie w ie lk a n o c n y m spraw o­

w a ł służbę kościelną,. B ra t Iw o n sam opisuje w a- n a ła ch k la s z to ru o liw skie g o pod ro k ie m 1734 swo­

ją w y p ra w ę do K oszalina, k tó ra się nie odb yła bez przygód, m n ie j więcej w następujący sposób:

„ W p ią te k przed p a lm o w ą nied zie lą zostałem pod ryg o re m obediencji w y s ła n y do księcia M ich a ­ ła C zartoryskiego, podkanclerza lite w skie g o , ja ko kapelan. M a łżo n ką księ cia b y ła h ra b in a de W a l- le nste in z Czech. Oboje pań stw o b y li bardzo m iłe j pow ierzchow ności i bardzo u p rz e jm i w obejściu.

Szczęśliwie p rz y b y łe m do K oszalina, gdyż nad bezpieczeństwem czu w a li wtenczas k o n n i s tra ż n i­

cy brandeburscy, sta cjo n o w a n i w O liw ie i Dobrze- w in ie , ja k o też po w s z y s tk ic h stacjach pocztowych, k tó rz y nas k o n w o jo w a li. W K o szalinie zw ró c i­

łe m na siebie uw agę w sz y s tk ic h h e re ty k ó w sw ym zako n n ym h a b ite m i nie w a żyłe m się n ig d y sam przechodzić przez ry n e k , p rz y k tó ry m m ieszka­

łem, chyba, że w to w a rz y s tw ie kogoś z dw orzan.

Równocześnie ze m n ą p rz y b y li do K o szalina n ie ­ m al wszyscy s tro n n ic y S tanisław a, ta k m agnaci, ja k szlachta, ro z g ro m ie n i ongiś pod W a rtą przez M o s k a li i Sasów. N a czele ic h s ta ł m arszałek ge­

n e ra ln y A d a m T a rło , wówczas starosta ja s ie ls k i, książę L u b o m irs k i z żoną i n a jp rze d n ie jszym i ze szlachty, z ciżbą dw orza n i fa la n g ą o fic ja lis tó w , k tó ry m u d z ie liłe m sa kram entów św ię tych w ie lk a ­ nocnych. Ciż u d a li się następnie z K o szalina d ro ­ gą m orską do K rólew ca, dokąd także S tanisła w , pota je m n ie opuściw szy Gdańsk, ucieczką się sal­

w ow ał. Po u p ły w ie czterech ty g o d n i solw ow ał m nie książę, aczko lw ie k niechętnie. W drodze po­

w ro tn e j, k tó rą odbyw ałem pocztą, zastałem u p o cztm istrzó w lis ty , przynoszące złe wieści, a m iano w icie, że M oskale obsadzili tr a k ty poczto­

we i podróżnych w y ła p u ją . Odebrawszy te ostrze­

żenia, ra d z iłe m m em u tow arzyszow i podróży, pe­

w n em u w ysoko urodzonem u szlachcicow i z Podola, k tó ry je ch a ł ja k o w y s ła n n ik W oje w ó d ztw a P odol­

skiego do k ró la S tanisła w a, — aby został we W u - ckow ie i siebie i m nie na szw ank nie w y s ta w ia ł.

Po d łu g ic h persw azjach zgodził się wreszcie i u d a ł się stosownie do m ej in s tr u k c ji in n ą drogą przez Kaszuby do O liw y , p rz y czym sta w a ł kw a te rą u znajom ych m i szlachciców Z ie m i M ira ch o w - skie j, z w o le n n ikó w k ró la S tanisław a, udaw ająe kaszubskiego p a trio tę . Z O liw y w y p ra w iłe m go następnie in n y m i d ro g a m i do Królew ca.

Przed m o im w yjazde m z K o szalina p u ś c iła się in k o g n ito pocztą do K ró le w ca księżna L u b o m ir- ska, starościna K aźm ierska, k tó ra ró w n ie ż u p rze ­ dzona przez p o cztm istrzów , z a trz y m a ła się na sta­

c ji w Ł u p a w ie , dw ie m ile od S łu p ska oddalonej.

Gdy ta m d otarłe m , ka za ła m nie księżna n a ty c h ­ m iast p rzyw o ła ć, — zn a ła m nie bow iem z K oszali­

na — i ze łz a m i w oczach błagając, u p ro s iła m nie, abym czemprędzej u d a ł się pocztą do O liw y i do­

n ió s ł ta m o grożącym je j niebezpieczeństwie. T a k też u czyn iłe m . Gdy ju ż d o ta rłe m do gór Renneber- gu, n a tk n ą łe m się na m o skie w skie czaty, u k ry te w lesie, a dybiące na p o ls k ic h podróżnych. Gdy zo­

baczyli, że sam jadę i o d ziany jestem w szaty za­

konne, w o ln o m nie p u ś c ili. Skoro ty lk o p rz y b y ­ łe m do O liw y, czemprędzej pobiegłem do kla s z to ru po b ło gosław ieństw o opata, p rz y czym opowie­

działem m u o opresji, w ja k ie j się księżna z n a j­

duje. N ie m ając in n e j osoby w yp ró b o w a n e j pod

ręką, w y p ra w ił m n ie opat z pow rotem , p rzy czym zm ie n iłe m nieco h a b it i płaszcz i zaw iesiłem na p ie rs i bursę, ale bez w ia ty k u . Gdy za ka rczm ą w Rennebergu w kroczyłem do boru, n a tr a fiłe m 'n a k ilk a żo łn ie rzy m oskiew skich , m ających p rzy so­

bie ja k o łu p , k ilk a ka re t, zaprzężonych w poczto­

we konie, k tó re b a ta m i sm agali i u p ro w a d za li do obozu. W ty c h k a re ta ch sie dzie li a rty ś c i te a tra l­

n i z a rty s tk a m i, p rz y b y li z W łoch, a spieszący do K rplew ca, by dawać ta m przedstaw ienia. M oskale n a to m ia st przypuszczali, że m iędzy a rty s tk a m i k ry je się księżna L u b o m irs k a ; lecz grubo się o m y lili.

Ja spiesząc się n ie zm ie rn ie i nie bacząc na nieprzespane noce, d o ta rłe m w ycze rpa ny kom ple­

tn ie do K e ln a i ta m napisałem do księżnej i je j ka pe lan a lis t i w y p ra w iłe m go specjalną sztafetą do W uckow a, w k tó ry m ją o grożącym niebezpie­

czeństwie uprzedziłem . U przedzona u d a ła się in ­ ną drogą do K w id z y n a i szczęśliwie d o ta rła do K rólew ca. Ja n a to m ia st w ró c iłe m z K e lna in n ą

drogą na B orow iec i M a ta rn ię do k la s z to ru 1*.

W ty m sam ym ro k u (1734) b a w iła księżna C za rtoryska ze sw ym m a łżo n kie m i ró ż n y m i m a ­ g n a ta m i także w gościnie u hrabiego M a n te u ffla w P o m e ra n ii. P osiadał on w pow iecie kołobrze­

s k im cztery m a ją tk i. Podczas tej gościny b ra li do sto jn i goście także u d z ia ł w obchodzie „D z ia d a '1, c z y li dożynek w m a ją tk u hrabiego. Jeden z robo­

tn ik ó w re c y to w a ł w iersz dożynkow y w ję z y k u d o ln o n ie m ie ckim , u łożony specjalnie na cześć księżnej-pani i gości. N a pis w iersza b rz m i (w t łu ­ m aczeniu):

„ W ro k u p a ń s k im 1734, w d n iu M a rii Panny, w m iesiącu je sie n n ym po żn iw a ch ż y tn ic h w ło ­ ścianie z Hochenfelde h u la li; b y ło to wtenczas, gdy bardzo d o sto jn i goście p rzyje ch a li, a ty m gościom został w ręczony w ieniec dożyn kow y i na ich cześć w yp o w ie d zia n y tenże w ie rs z “ . W iersz to bardzo d łu g i. W tekście nazw ano księżnę „n a jp ię k n ie js z ą z P o le k“ . W z m ia n k ę o ty m cie kaw ym zdarzeniu z n a jd u je m y w „ B lä tte r f ü r pom m ersche V o lks­

k u n d e “ r. 1898, ro c z n ik 4 n r. 8.

Z tego w idać, że s tro n n ik o m k ró la Łasa na ­ w et na e m ig ra c ji w P o m e ra n ii p o w odziło się wcale niezgorzej. C ały ciężar te j nieszczęsnej w o jn y m iędzy Sasem i Lasem spadł na b a rk i ludności kaszubskiej, szczególnie tej, k tó ra m ieszkała w p o b liżu Gdańska. O ty m naw ie dzeniu Bożym w ielce ża ło śliw ą snuje gawędę a n a lis ta Iw o n Ro- w eder w w sp o m n ia n ych ro cz n ik a c h o liw skich . Ks. Jan W olek

Stare obyczaje kaszubskie na dzień św. Szczepana.

Jak w p ie rw szy dzień ś w ią t Bożego Narodze­

n ia jest n a s tró j w yłą czn ie re lig ijn y , uroczysty, po­

w ażny, ta k d ru g i dzień ś w ią t jest w ielce u ro z ­ m aicony.

O św icie — „d o d n ia “ — ju ż za m ia ta ją starsze p a n n y i w d o w y m ieszkania, a śmiecie w y rz u c a ją na podwórze, p iln ie bacząc na p ta k i, z k tó re j stro ­ n y p ie rw s z y p ta k p rz y le c i na w yrzucone śmiecie, z te j stro n y m a p rzyjść k a w a le r w zaloty...

W czas ra n o s ta ra ją się dziewczęta w ynieść słomę z p o k o ju i zamieść śmiecie, a lbow iem tego d n ia w y b ie ra ją się m ło d zie ń cy-ka w a le ro w ie w od­

(5)

w ie d zin y n a u m y ś ln ie wczas ra n o do tych domów, gdzie są dziewczęta na w y d a n iu . Jeśli k a w a le r zastanie izbę niezam iecioną, wówczas bierze m io ­ tłę z k ą ta i za m ia ta śm iało izbę, a dziewczyna, r u ­ m ieniąc się, o ku p ić się m u si n a p itk ie m . ' Zdarza się czasem, że w ła śn ie ten k ro k kaw ale ra, k tó ry poszedł „n a śm iecie“ , jest pie rw szym k ro k ie m do oświadczyn.

W n ie k tó ry c h kościołach na Kaszubach k a ­ pła n poświęca owies, k tó ry m potem rzu ca na sie­

bie m łodzież, na znak k a m ie n io w a n ia św. Szcze­

pana. Poświęcony owies m ieszają później z owsem przeznaczonym do siewu.

Dziś ju ż w szystkie obrzędy poszły w zapo­

m nien ie i w kościołach nie m a pośw ięcenia owsa, m im o to m łodzież „s w a w o ln a “ — obojej p łc i — przyn o si ze sobą do kościoła owies, aby n im po­

tem rzucać na d ru g ich . Pociechy i c h w a ły Bożej z tego nie ma, je dynie ko ście ln y w duchu cieszy się, bo po nabożeństwie „n a z m ia ta “ k ilk a garncy owsa d la k u r.

Leon Hejka

Wój wesnjoni.

Dobrogost po p e w n im szterku W stow o i przez okno w ezdrzi 1 on w jid z i, ja k do g rodu Leśni c h u tk jim k ro k ę bjeżi;

I on wszed go w jita ją c e I odezwje sę w te słowa:

O sedlił se w le śn i choce Chłop z K aszebskji w enekóni.

O dpow jodo W ojew óda:

N jech ta m je i wepocziwo!

L u d te n w je le cerzpjec m uszi!

A co nasze p ra w o głosi?

Leśn i rzecze u re d ó n i:

Storę na P o m o rs k ji p ra w o W s z e tk jim jesz je dobrze znóne.

To gościnne p ra w o godo:

Z em ja w s z e tk jim sę noleżi A co tw ó j ce p łu g oborze, To njech tobje sę noleżi, Tobie i p o to m stw u tw e m u ; W od a w s z e tk iim sę noleżi, Co ce tw o je ja d ro z ło w ii, To njech tobie sę noleżi, Tobje i p o to m stw u tw em u.

Cze zrodzoni, cze k u p io n i, Cze je w boju chto p o jm ó n i, W s z e tk jim woda, bór i zem ja Spólni sa ja k słóńce, w jodro.

I m u Dobrogost p o cw je rdzi:

T a k za naszech starszech beło, T a k njech mdze na w ieczni czase, B jś j a pow jedz to Kaszebje!

Leśni szed, do M jiło s ła w e Dobrogost zagodo tero:

M a ło jo jesz w jć m o tobje,

P ow jedz z w łostnech d n ji m jin jo n e c h ! M jiło s ła w a opowjodo:

Cecho żece u p łiw a ło , T u i ta m sę cos w e b jijo , Co jo w jćm , opow jem tobje.

J a k ji p je rszi bełe lata, Ju m ój ta tk ce rozpow jedzoł, A o sta tn i naszi c h w jile Są ju dobrze znóni tobje ; K je j jo w K re s z w jic i pojm óno, M jidze dzew kam i k je b jiła , Nen to M o rc in n a d s k a k iw o ł I m je p o jic chcoł za bjałkę.

Tej jo kole Gód przez okno, Jak je zweczoj starodow ni, Zdrza, cze bojorz sę ukoże.

Co dlo m je je przeznaczoni;

A le n jic h t sę njeukozoł, W je trz n o noc le szemotała, T ak jo k lę k ła i sę długo N a sw i le żi w noc m odleła.

S p jik m je z m o rz ił i jo we snje Swćgo bojorza w jid za ła ,

Jak on z w ja lg ji górę schodoł W skrzącą zbroję przeodzónl;

W ó j ten rz e k: Jo w k ró tce przindę, Tej on z n jik a przebudzono

D łu g o jo so rozwożała, Jakje ten m o sen znaczenje.

B jis k u p u ją ł sę za nam i, Tej z p o jm a n jo nas z w o ln jile A po w o jn je jo we Gdóńsku Nego bojorza spotkała;

Dobrogost sę w doi w p a triw o I ze s p o m n jiń sę odzśwo:

D ziw n je sp lo tło przeznaczenje N jice naszech dróg żecewech!

K jś j jo beł na brzegach K rćte, J sę rw o ł do Palestine,

T ć j njebjesko cudno zjow a M je do checzi o d w o ła ła ; Z jo w a ta do ce podobno T a ką w m je znjeceła tesknosc, Że jo sod na jin e o k rę t

I ja k m óg do checzi spjesził.

Stanisław Kostka

Nowy Rok na Kaszubach.

Zwyczaje, obyczaje i wierzenia.

Tak, ja k z B ożym Narodzeniem , ta k i z No­

w y m R o kiem zw iązan y je st d łu g i szereg zw ycza­

jó w i obrzędów. L u d kaszub ski obchodzi N ow y Rok szczególnie uroczyście, radośnie i wesoło.

P rzyg o to w a n ia do w ieczoru sylw estrow ego rozpoczynają się ju ż z zapadnięciem zm roku . N a j­

p ie rw doprow adza się do p o rzą d ku dom, przy k tó ­ re j to czynności zajęta jest z w ykle cała rodzina.

Szczególnie gorączkow a praca w re w izbie p rzy- kuchennej, zwanej pospolicie „a lc ie rz e m “ . Praca ta polega na g ru n to w n y m czyszczeniu sprzętów dom ow ych. Dziew częta w y m ia ta ją izbę, aby „N o ­ w y R o k“ zastał ją także w porządku, bo je ś li w ty m d n iu dobrze zam ieciona, to będzie św ie ciła czystością i w zo rem przez cały ro k. O to n a jw ię ­ cej dba ją dziewczęta, któ re chcą w yjść za mąż w p rzyszłym ro ku .

Do północy wszyscy b a w ią się ochoczo, po czym z w yb icie m g od ziny 12 s k ła d a ją sobie w za­

(6)

jem ne życzenia i zabawa trw a dalej w śród ogól­

nego zadow olenia i radosnego n a stro ju .

W w ieczór sylw e stro w y m łodzież, a naw et starsi, topią, w k u c h n i ołów, czyniąc z jego k s z ta łtu najrozm aitsze w ró ż b y .. B io rą do tego s ta rą łyżkę lu b blaszane pudełko. Na podłodze u s ta w ia się

„k u b e ł“ n a p e łn io n y do p o ło w y w odą (lub talerz), do którego w le w a się ołów ju ż ro zto p io n y. Po c h w ili w y jm u je się go z w o dy i z jego k s z ta łtó w obecni w różą o pow odzeniu danej osoby, k tó ra ołów to p iła . I ta k : w ieniec i pierścień oznaczają ślub, m oneta i p od kow a — bogactwo, krzyż, gw o­

ździe i ciernie — sm utek i choroby, dzwonek

— szczęście, tru m n a — śm ierć, k o ii — służba w o j­

skowa w k a w a le rii i t. d.

Później chłopcy b io rą p a te ln ie i dzw onią, ob­

chodząc ogród i całe podwórze, aby odegnać cho­

roby, „m o ry “ i „s tra s z k i“ od lu d z i i zw ierząt.

W pow iecie ko ście rskim znany jest zw yczaj w różenia z naczyń. W ty m celu sta w ia się trz y różne naczyn ia: z wieńcem , p ia s k ie m i wodą.

Osoba, k tó ra chce wiedzieć, co ją w p rz y s z ły m ro ­ k u czeka, m u s i sobie dać zawiązać oczy, aby „n a pam ię ć“ w yw ró żyć szczęście. Jeżeli w ło ży ręce do naczyn ia z w ieńcem — w y jd zie za mąż lu b oże­

n i się, je ś li w ło ży w piasek — um rze, a je ś li na­

t r a fi na Avodę — utonie.

N ie kie d y d la większego uro zm a ice n ia wieczo­

ru sylw estrow ego p o d sta w ia się ciekaw em u „g ra ­ pę“ , aby sobie o s m o lił dłonie. Po zdjęciu prze­

p a ski z ócz, m u si on n a ty c h m ia s t potrzeć się po tw a rzy. Jest to sposób na w y rz u ty podobno b a r­

dzo skuteczny i, ja k lu d tw ie rd z i, po ta k ie j czyn­

ności staje się człow iek „g ła d c i“ .

N a tu ra ln ie , że p rz y tej scenie wszyscy w y b u ­ chają h u ra g a n o w ym , d łu g o n ie m ilk n ą c y m śm ie­

chem, gdyż „p ra k ty k u ją c y “ zazw yczaj więcej podo­

b ny jest do M u rzyn a , n iż m ieszkańca cichej w si kaszubskiej.

O północy biegną chłopcy do sadu i ta m ob­

w ią z u ją d rze w ka owocowe słomą, p rzy czym od­

m a w ia ją trz y ra zy „Z d ro w a ś M a rio “ , aby drze w ka te dobrze ow ocow ały w n o w ym ro k u ; p rzy k a ­ żdym drzew ie jeszcze m ów ią: „D rz e w k a obucia, sę j i w stańta, dziś je w ilja S ta rig o R o ku !“ (pow. ko- ście rski i c h o jn ic k i).

Powszechny jest też zw yczaj s trze la n ia ze strzelb różnego rodzaju. K to nie posiada strzelby, ten bierze zbyteczny klu cz od k łó d k i, w k ła d a w d z iu rk ę jego s ia rk ę z zapałek, k tó rą u b ija się tę­

p y m gw oździem i p rz y w ią z u je k a w a łe k sznurka, a następnie s iln ie uderza o ka m ie ń lu b in n y tw a rd v przedm io t. S k u tk ie m tej m a n ip u la c ji po­

w staje h u k nieraz bardzo donośny.

W T rz e b u n iu i k ilk u in n y c h m iejscow ościach p o w ia tu kościerskiego, oraz na Zaborach, dziew ­ częta s p isu ją sobie na k a rtk a c h na zw iska swych w ie lb ic ie li, k tó re następnie w k ła d a ją pod p o d u ­ szkę. Nocą po przebudzeniu w y c ią g a ją k a r tk i.

Skoro trz y k ro tn ie w ycią g n ą k a rtk ę z n a zw iskie m jednego i tego samego kaw alera. — to znak, że za tego w p rzyszłym ro k u w y jd z ie za mąż.

Późną nocą chodzi po w ie js k ic h drogach sw o j­

ska kapela, złożona z 4 do 6 osób i w y g ry w a na in s tru m e n ta c h (brum zy, h a rm o n ii, skrzypcach, flecie i bębnie) skoczne m elodie, żegnając w ten sposób „S ta ry R o k“ i w ita ją c „N o w y “ .

YV noc sylw e stro w ą m łodzież męska p ła ta ró ­ żnego ro d za ju fig le , co n a jb a rd zie j daje się odczuć

gospodarzom, k tó ry c h siedziby stoją w pobliżu je ­ z io r i staw ów . Niespostrzeżenie zabierają z po­

dw órza wozy i w p y c h a ją — je żeli nie m a lodu — do jeziora, zanurzając je n ie m a l zupełnie. Czasa­

m i też grom adzą je na podw órzu któregoś z go­

spodarzy, w ypuszczają b ydło z chlewa, poznoszo­

ne nie w iadom o skąd o lb rzym ie ka m ien ie k ła d ą pod same d rzw i, w ynoszą na dach Wrota, a i zda­

rza się. że pod okna śpiących m ieszkańców u sta ­ w ia ją na ty k a c h w yp ch a n ych słom ą „s tro s z k ó w “ . N ie kie d y jeden z „o d w a żn ie jszych “ w ynosi po d ra b in ie na plecach „k a rę “ i jeździ po dachu, P rz y ta k ic h je d n a k fig la c h dość często dochodzi do ostre j w y m ia n y zdań i... b ija ty k i.

Z d niem Nowego R oku w ią żą się też w różby i przesądy, z k tó ry c h gospodarze w y c ią g a ją p ro ­ g n o s ty k i na przyszłość. N a p rz y k ła d pojaw ienie się słońca w samo p o łu d n ie w ró ży dostatek, jeżeli ty lk o nie św ieci dłuższy czas. Dzień p o ch m u rn y w róży dobre la to i dobre urodzaje.

N ie k tó rz y tw ie rdzą , że k to podróżuje w N ow y Rok — ten podróżować będzie przez cały rok (Owśnice).

Oto garść m ało znanych zw yczajów i w ierzeń now orocznych lu d u kaszubskiego, któ re ja ko po­

zostałości po p raojcach p rz e trw a ły do naszych cza­

sów. W ie le daw nych zw yczajów now orocznych z n ik ło n ie ste ty ju ż bezpowrotnie.

L. Ł.

K a lw a r ia w e W ie lu .

Do n a jb a rd zie j znanych m iejscow ości na K a ­ szubach należy W iele, w ieś położona w powiecie c h o jn ic k im , licząca około 1000 m ieszkańców. Z ie ­ m ia jest tu na ogół dość urodza jna, zam ieszkała przez ..gburów “ kaszubskich. Posiada d o m kl przew ażnie m urow ane, a w y g lą d tej w io s k i jest sch lu d n y i pow abny.

O sobliw ością tej m iejscow ości jest ta k zwana K a lw a ria W ielew ska, skła d a ją ca się z 14 ka p lic, c z y li stacyj M ę ki P ańskiej, zbudow anych na le si­

stych wzgórzach. M alow niczość k ra jo b ra z u potę­

g u ją dw a obok siebie położone jeziora, k tó ry c h brzegi dochodzą do wzgórz.

N a w ą s k im p rze sm yku stoi najsta rsza z ka­

p lic, zbudow ana na moście betonow ym nad „Ce- drone m “ , łączącym jeziora. Jedno z b a rw n ych okien w k a p lic y p rze d sta w ia C hrystusa, ra tu ją c e ­ go św. P io tra na jeziorze podczas b urzy, którego Z b a w icie l u p rze d ził, że odtąd będzie lu d z i ło w ił.

D roga od s tru m y k a p ro w a d zi na wzgórza, gdzie z poza drzew w y c h y la się dalszych 13 ka p lic.

K a lw a ria W ie le w s k a jest p a m ią tk ą z okresu w o jn y św iatow e j. Rozpoczęto je j budowę w ro k u 1915. P o w sta ła ona g łó w n ie d z ię ki sta ra n io m m ie j­

scowego proboszcza ks. Józefa Szydzika, pó źn ie j­

szego p ra ła ta w Chełmży. P rzy K a lw a rii praco­

w a li w' czasie w o jn y a rty ś c i m onachijscy. Rzezby z czasów p o ls k ic h w y k o n a ł a rty s ta D u rk a , a m a­

lo w id ła a rty s ta D ra p ie w ski.

Rzeźbione w k a m ie n iu i drzew ie sceny M ę ki P ańskiej, posągi i fig u r y n a tu ra ln e j w ie lko ści, oraz m a lo w id ła ozdobionych p ię k n y m i w itra ż a m i ka p lic , czynią na zw iedzających głębokie w raże­

nie. W czasie odpustów liczb a p ie lg rz y m ó w prze­

kracza 20.000.

K ościół p a ra fia ln y we W ie lu o 3 naw ach a 4 potężnych wieżycach, należy do najokazalszych

(7)

św ią tyń na Kaszubach. Z budow any został w e d łu g planów dawnego ko ścioła drew nianego, stąd jego bardzo o ryg in a ln e założenie. Obok ko ścioła po­

m n ik poety kaszubskiego, H ie ro n im a D erdow skie- go, którego W iele jest m iejscem urodzenia.

Jan Orłowski

Jak powstało jezioro Wdzydzkie?

(W e d łu g opow iadań lu d u kaszubskiego).

P iękne je zio ro W dzydzkie zn an ym się stało daleko poza g ra n ic a m i Kaszub i Pom orza stąd, że k o ło niego w ubogiej wiosce W dzydzach założył swego czasu G u lg o w ski m uzeum kaszubskie i że tam o d ro d z ił się d z ię ki żm udnej pracy p. G ulgow- skie j s ta ry h a ft kaszubski, dziś ju ż dość szeroko stosowany na terenie całych Kaszub, a także na Pomorzu.

S krzę tn y zbieracz za b ytkó w kaszubskich, G u l­

gow ski; ju ż u m a rł, sta ra chata m uzealna niestety stała się o fia rą pożaru, ale budzące ciekawość fo rm ą swą osobliw ą je zio ro pozostało i pięknością swą do zacisznej w io s k i W dzydz przyciągać jeszcze długo będzie i tu ry s tó w i le tn ik ó w .

W a rto w ięc w „K aszub ach“ napisać coś o po­

w s ta n iu tego jeziora, boć ju ż ty lk o n a js ta rs i lu dzie tam tejszej o k o lic y mogą nam w m ętn ych zarysach 0 ty m pow iedzieć, a w kró tce n ik t by ju ż nie w ie ­ d zia ł, ja k to z n ie w ie lkie g o sta w u pow stać m ogło ta k w ie lk ie zbio ro w isko wód.

* *

W. za m ie rzch łych het czasach, kie d y to w ę dro­

w a ły i lu d y i p r z e n o s ili się ludzie, żeby osiedlać się w m iejscach czy to w ygodniejszych, czy też piękniejszych, p rz y b y ł w okolicę dzisiejszego je ­ ziora W dzydzkiego książę Sark. Nie b yło tam wtenczas jeszcze je zio ra w ie lkie g o , a ty lk o staw n ie w ie lk i, głęboki, oko lo n y ro z ło ż y s ty m i lip a m i, a obok niego wzgórze. Upodobał sobie to miejsce książę S a rk i n a w zgórzu w y b u d o w a ł zameczek, żeby w n im z lu d ź m i s w ym i zamieszkać.

Książę S a rk p rz y b y ł w te s tro n y nie w celach ra b u n k u na w zó r średniow iecznych „ra u b ritte - ró w “ nie m ie ckich , a n i też z m yślą w y z y s k iw a n ia lu dności okolicznej, ale z ja w ił się ja k o d ob ro­

czyńca. B ogactw sw ych i swej obszernej w iedzy u ż y w a ł na to, żeby nieść pomoc b ie d n ym i cho­

ry m . To też ludność w kró tce poko ch a ła dobrego 1 m ądrego przybysza.

W zajem ne pokochanie k ra ju i lu d z i sp ra w iło , że książę S a rk ożenił się z księ żniczką kaszubską Cyraną. Z daw ało by się wobec tego, że zw iązał się z k ra in ą tą ju ż na p o ko le n ia całe. Owocem m ałżeńskiego z w ią zku tego b y ła przepiękna księ­

żniczka W dzydzana, jedynaczka, bo m a tk a w k r ó t­

ce u m arła. D łu g o o p ła k iw a ł książę swą żonę, ale z czasem znalazł u ko je n ie w tro s k liw y m w ych o ­ w y w a n iu uroczej córeczki i w opiece nad nie ­ szczęśliw ym i.

B y w a ło je d n a k w idocznie i w ow ych zam ierz­

ch ły c h czasach ta k , ja k b yw a często i dzisiaj, że za m ia ry najszlachetniejsze i szczęście lu d z k ie n i­

weczone zostają przez je d n o s tk i złe i przez podej­

rz liw o ś ć i zmienność ciem nych mas lu d zkich . Z ja w ił się pewnego d n ia skądsiś i niedaleko zam czyska książęcego, pod s ta ry m i c h o ja ra m i na Jóiiicach, pob udow ał sobie chatkę ja k iś staruszek,

którego ludność u zna ła w net ja k o złośliw ego cza­

rodzieja. Zaczęły się teraz sypać klę ski na lu ­ dność całej okolicy.

Zrozpaczeni lu dzie z w ró c ili się o pom oc do księcia Sarka, ale w walce z n ie czystym i s iła m i czarodzieja w szelkie w y s iłk i księ cia okazały się d arem nym i.

A le stało się jeszcze gorzej. Czarodziej całą swą złość s k ie ro w a ł p rzeciw księciu, rzucając k rę ­ ty m i d ro g a m i przeciw ko n ie m u w lu d n a jp o tw o r­

niejsze podejrzenia, a ciem na masa w sw ym roz­

p a c z liw y m położeniu u słu ch a ła podszeptów sza­

tańskich.

— Książę jest w zm owie z czarodziejem — w o ­ ła n o coraz głośniej — zburzyć zamek, śm ierć księ­

ciu i jego poplecznikom !

I w szale bezm yślnym podburzony tłu m znie­

nacka ru s z y ł na zamek, w y b ił w szystkich m ie ­ szkańców zam ku i w rz u c ił do staw u, a zamek zb u rzył, ta k, że dziś ju ż nie ma po n im a n i śladu najm niejszego.

O siągnąwszy swój cel czarow n ik z n ik ł, a lu ­ dność w n e t poznała swój ciężki grzech i długo go o p ła k iw a ła , ale b yło ju ż za późno, nie było ju ż da­

wnego dobroczyńcy, a n i jego uroczej córki. W ka ­ żdą rocznicę tej tra g e d ii o północy podobno je d n a k z głę b in stawni w y ła n ia ł się książę z córką i orsza­

kiem , żeby w kró tce znow u zapaść w toń aż do n a ­ stępnego ro k u .

* * *

M in ę ły ta k liczne la t d zie sią tki. Ludzie zapo­

m n ie li ju ż o księ ciu S a rku i o księżniczce. W oko­

lic y zaszły poważne zm iany. W n ie d a le kich la ­ sach koło G o łu n ia o s ie d lił się ró d w ie lk o lu d ó w kaszub skich S to lim ó w . Syn księcia S to lim ó w lu ­ b ił zapuszczać się sam otnie głęboko w gąszcze la ­ sów i polow ać na zw ierzynę. Pewnego razu pod­

czas ta n ie j w y p ra w y m y ś liw s k ie j zabłąkał się.

Znużony d łu g im błądzeniem i zm uszony zapa­

d ły m i ciem nościam i u ło ż y ł się pod je d n ą z cie n i­

stych lip , otaczających ja k iś staw i zasnął głęboko.

B y ł to w łaśnie ów staw , znajd u ją cy się u pod­

nóża zburzonego z a m k u księ cia S a rka i b y ła w ła ­ śnie rocznica tra g iczn e j zemsty.

Nagle oczarow ał młodego księcia S to lim ó w w s p a n ia ły w id o k : p rz y b la sku księżyca z ciem nej to n i staw u w y ło n ił się św ie tn y orszak, na którego czele zn a jd o w a ła się p rzepiękna dziewica. Pod­

skoczył na nogi, żeby oddać je j hon ory rycerskie, ale równocześnie zja w a cudow na z n ik ła w g łę b i­

nach staw u.

Z ja w a z n ik ła , ale pozostała ju ż na zawsze w sercu m łodego księ cia niezw alczona tęsknota za tą cudowmą dziewicą. P o sta n o w ił nie ustać w tru d a ch , aż ją odszuka.

Skoro n a sta ł ra n e k i skoro wreszcie doszedł do sw oich w ie lk o lu d ó w , zebrał ic h w szystkich z w ie lk im i ło p a ta m i i ka za ł spuszczać wodę ze

¡stawu.

K o p a li w ięc w ie lk o lu d y ogrom nie dłu g ie i szerokie ro w y n a jp rzó d pod K nieje, w oda je za­

le w ała — k o p a li dalej pod R edolnią, w oda je za­

lew ała, — k o p a li jeszcze pod Jelenią, w oda je za­

lew ała, a m im o w szystko w o dy ze sta w u nie u b y­

w ało, a ty lk o staw ów z la ł się z o w y m i o lb rz y m im i ro w a m i w jedno w ie lk ie , rozgałęzione jezioro i otoczył w odą wzgórze zamkowe.

D arem ne b y ły w ięc tru d y w szelkie młodego księcia S to lim ó w , k tó ry w s k u te k tego do ś m ie rci

(8)

pozostał sm ętn y i sam otny, bo stale tra w iła go tęsknota za nieodszukaną W dzydzaną.

W y m a rł ró d w ie lk o lu d ó w , ale pozostało po n im ja k o p a m ią tk a jezioro W dzydzkie, pozostała w yspa Sarka.

W dzydze. 1938 r.

Zycie kulturalne Kaszub.

15-lecie Towarzystwa Przyjaciół N auki i Sztuki w Gdańsku.

R u ch liw e i zasłużone Tow arzystw o P rz y ja c ió ł N a u k i i S z tu k i w G dańsku obchodziło w d n iu 4 g ru d n ia 15-lecie swego istn ie n ia .

Z lej ra c ji odbyła się w a u li W yższej Szkoły H a n d lo w e j uroczysta a kad em ia z udzia łe m przed­

s ta w ic ie li p o ls k ic h w ła d z pań stw ow ych i repre­

zentantów lic z n y c h placów ek naukow ych. Prze­

m ów ienie wstępne w y g ło s ił prezes prof. d r M a rc in Dragan, a spraw ozdanie z 15-lecia d ziała lności T o w a rzystw a zdał prof. A d a m C za rtko w ski. Prof.

d r W ł. P n ie w s k i w y g ło s ił nie zm ie rn ie głęboko u ję ty re fe ra t pt. „Znaczenie ję z y k a polskiego w d a w n ym G dańsku“ .

T ow arzystw o, chcąc okazać wdzięczność tym , k tó rz y z a s łu ż y li się k o ło jego ro zw o ju , nadało d y­

plom członka honorowego ko m isa rzo w i gen, R. P., m in . Chodackiem u. Prócz tego odznaczono dy­

p lo m a m i szereg zasłużonych d la T o w a rzystw a osób.

T ow arzystw o P rz y ja c ió ł N a u k i w Gdańsku poszczycić się może bogatym i cennym dorobkiem . T o w arzystw o w y d a ło k ilk a źródło w ych prac na ­ u ko w ych i o charakterze p o p u la rn y m , oraz szereg broszur i książek na a k tu a ln e te m a ty polsko- gdańskie.

W ro czn ika ch Tow. u kaza ło się dotąd ponad 60 prac n a u ko w ych na te m a ty polityczne, h is to ­ ryczne, gospodarcze, m orskie i społeczne.

Cmentarzysko przedhistoryczne w Kamienicy Królewskiej.

W K a m ie n ic y K ró le w s k ie j, w pow iecie k a r tu ­ skim , o d k ry to w s ie rp n iu rb. cm entarzysko przed­

historyczne.

Na miejsce o d k ry c ia p rz y b y ła d r Janina K ra ­ jew ska, kustosz M uzeum M iejskiego w G dyni, k tó ra d o ko nała badań i p rze p ro w a d ziła prace w y ­ kopaliskow e.

O dsłonięto około 20 grobów s krzyn ko w ych z la t 500 przed N arodzeniem C hrystusa.

W grobach znaleziono około 30 u r n z po p io ­ ła m i i szczątkam i kości, n aczyn ia kuchenne, ozdo­

by kobiece, szpile z brązu i m iseczki.

W ykopan e u r n y pochodzą z okresu k u ltu r y łu ż y c k ie j.

Część u r n u le g ła zniszczeniu, 10 zaś oraz k ilk a naczyn i ozdób przew ieziono do G dyni i um iesz­

czono je w ta m te js z y m muzeum.

P lan pracy Tow. Przyjaciół N auk w Gdyni.

T o w a rzystw o P rz y ja c ió ł N a u k w G dyni po­

sta n o w iło pow ołać do życia sekcje: praw n iczą, h u m a n istyczn ą i przyro dniczą.

\V ciągu stycznia i lutego T ow arzystw o u rz ą ­ dzi szereg odczytów w opraco w aniu w y b itn y c h s ił m iejscow ych i pozam iejscowych.

T o w a rzystw o lic z y obecnie około 100 członków

czynnych. _ _ a -»u.

W ystaw a sztuki kaszubskiej w Poznaniu.

W „S alonie 35“ w P o znaniu o tw a rto ostatnio w ystaw ę s z tu k i lu d o w e j W ie lk o p o ls k i i Pomorza.

Rdzeniem w y s ta w y jest ce ra m ika Necla z C h m ie l­

na, skła dająca się z dzbanów, m isek, ta le rzy, g a r­

nuszków i dw ojaków . Poza ty m zgromadzono parę cie kaw ych okazów lu d o w y c h — sprzętów k a ­ szubskich, skrzyń i szaf.

W’ysta w a doszła do s k u tk u głó w n ie d zięki sta ra n io m d r Bożeny S telm achow skiej, zapalonej e n tu z ja s tk i i k o le k c jo n e rk i za b ytkó w re gio nu k a ­ szubskiego.

W ysiłk i Polski i Niemiec około rozbudowy floty w przeszłości.

Listo p a d o w y n u m e r „F ro n tu Zachodniego“

pism a poświęconego spraw o m w zajem nego sto­

su n ku P o lski i Niem iec, podaje k ró tk ą , ale bardzo cieKawą ro z p ra w k ę a ra A. W . pt. „P o ls k a i N iem cy na m o rz u “ . Okazuje się, że m im o, iż społeczeń­

stwo w daw nych w ie ka ch nie dbało o sp ra w y m o­

rza, to je d n a k do c h w ili u p a d k u P o ls k i w y s iłk i P aństw a P olskiego na m o rzu b y ły nie m niejsze od ana log icznych w y s iłk ó w B ra n d e n b u rg ii, wzglę­

dnie Prus. „Jest fa kte m , pisze d r A. W ., że da­

w n a Rzeczpospolita zd z ia ła ła d la swej potęgi m o r­

skiej stosunkow o o w iele więcej, n iż współczesne je j P ru s y -B ra n d e n b u rg ia d la swojej — więcej na­

wet., niż P ru sy-N ie m cy w pierw szej połow ie X IX w ie k u “ .

Nowe książki o Kaszubach.

Zuzanna Rabska: „Baśnie kaszubskie“. W y d a ­ nie II. N a kła d e m M. A r eta, W arszaw a 1938. Str.

113. Cena zł 2,20.

Nowe w yd a n ie z b io rk u „B a ś n i kaszu b skich “ , opracow anych przez Zuzannę Rabską, jest dosko­

nalą le k tu rą d la d z ia tw y szkolnej w w ie k u 10 do 13 la t. Są to pełne czaru i poe zji baśnie i podania, rozgryw ające się najczęściej na tle m orza: „O za­

to p io n y m m ieście“ , „O h e ls k ic h dzw onach” , „O g d a ń skim zegarze“ , „O stolem ach“ , „O flą d rze b a ł­

ty c k ie j“ , „O cu d o w n ym s k rz y p k u “ , „O ostatniej Syrenie h e ls k ie j“ , „O dzieciach pana im Cieszko­

w ie “ , „O B u g d a lu i d re w n ia n y m k o n iu “ , „O k a ­ m ie n iu zw a n ym Bożą stopką“ , „O palącym się m o rzu “ , „O herbie m ia s ta P u cka “ i ,,0 księżniczce na K a rtu z a c h “ . Baśnie te dadzą doskonałe w y ­ obrażenie d zia tw ie szkolnej o duszy lu d u kaszub­

skiego. * Ut

Książeczkę zdobi b a rw n a o k ła d k a M. P u ch a l­

skiego, prze d sta w ia ją ca ry b a k a w ło d z i na tle H e lu w noc księżycową.

O d w y d a w n ic t w a .

Szan. C zyte ln ikó w , k tó rz y o trz y m u ją dodatek

„K a s z u b y “ pod opaską, p ro s im y o odnow ienie p rz e d p ła ty na ro k 1939 i o u re g u lo w a n ie zaległej o p ła ty za dostarczone n u m e ry w ro k u 1933.

P rze d p ła ta roczna w yn o si 3.50 zł, półroczna

1.75 zł.____________ '

W ydaw ca: Jan B ie liń s k i w K artuzach.

R e daktor: S ta n is ła w B ie liń s k i w K artuzach, u l. D w orcow a n r 7.

C zcionkam i d ru k a rn i „G azety K a rtu s k ie j“

(J. Bielińskiego) w Kartuzach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

— ALFRED ŚW1ERKOSZ: Brzegiem Międzymorza (ciąg dalszy)... Alfred

Masywna tama betonowa systemu holenderskiego pomiędzy Karwią a Karwieńskimi Błotami kompletnie rozbita przez fale

Tomaszewski, proboszcz z Kono- jadu, gdy jako więzień polityczny odsiadywał karę w więzieniu w Wisłoujściu pod Gdańskiem. Hieronim Gołębiewski, ongiś proboszcz

KOW SKI: Nieznane prace Hieronima Derdowskiego: Kilka godzin na polach Grunwaldzkich.. Zawiera ono kilka ciekawych) wiadomości biograficznych) o Der- dowskim. Raz po

zam i.— Mgr ANDRZEJ BUKOW SKI: Nieznane prace Hieronima Derdowskiego: Lud polski nad Bałtykiem.. — ALFRED ŚW1ERKOSZ: Brzegiem Międzymorza (ciąg

— M gr KAZIMIERZ DĄBROWSKI: Kazanie wygłoszone na pogrzebie Jana Wejhera, woj.. P0DLASZEWSK1: Zarys historii parafii grabowskiej

rys historii parafii grabowskiej (ciąg

— STANISŁAW KOSTKA: Zamek Kiszewski — LEON HEJKA Szterk na Swjętigórze.. PODLASZEWSK1: Zarys historii parafii grabowskiej (ciąg