• Nie Znaleziono Wyników

„Kurier Lubelski” w okresie przełomu - Andrzej Szwabe - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "„Kurier Lubelski” w okresie przełomu - Andrzej Szwabe - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ SZWABE

ur. 1946; Tczew

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL, współczesność

Słowa kluczowe projekt Polska transformacja 1989-1991, "Kurier Lubelski", nowe media, Przełom w 1989 roku, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, zwalnianie dziennikarzy, ponowne przyjmowanie dziennikarzy do pracy, pismo sportowe

"Stadion", PZPR, Włodzimierz Wójcikowski, dziennikarze

"Kuriera Lubelskiego", "Kurier Lubelski" po przełomie

„Kurier Lubelski” w okresie przełomu

Po pierwszych doświadczeniach przełomu lat [19]80–[19]81 niektórych kolegów spotkały restrykcje. W „Kurierze [Lubelskim]” kilka osób zostało zwolnionych, w

„Sztandarze [Ludu]” zresztą też. To było normą w każdej gazecie, w każdej redakcji.

[W czasie przełomu, w roku 1989], też dosyć mocno zarysowały się podziały. W okresie lat dziewięćdziesiątych zaczynały się pewne sprawy bardziej normalizować.

Byłem działaczem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich jeszcze przed stanem wojennym i muszę przyznać, że po stanie wojennym myśmy się w środowisku podzielili. Niektóre podziały u pewnych osób zakodowały się do dzisiaj i są nie do przekroczenia. Funkcjonowały komisje, które zwalniały dziennikarzy, ale była sytuacja, że można było wskazać wśród zwolnionych tych, których możemy zarekomendować do powrotu. Jako jeden z tych, którzy postanowili kontynuować działalność w Stowarzyszeniu Dziennikarzy PRL (na jego czele stanął Klemens Krzyżagórski), wskazałem z naszego lubelskiego środowiska trzy takie osoby, z których jedna powiedziała, że do zawodu dziennikarskiego nie wróci. To był taki młodszy kolega, który później jednak wrócił. Wtedy jednak powiedział, że będzie zakładał sklep i zajmie się czymś innym niż pisanie. Jedna z rekomendowanych przeze mnie osób wróciła do radia. Nie chcę mówić o nazwiskach, bo to w tej chwili nie ma znaczenia. Natomiast jednej z wytypowanych przeze mnie osób nie zaakceptowano.

W czasie transformacji Zbigniew Jakubas dotarł do „Kuriera” po części za moim pośrednictwem, zarekomendowałem go naczelnemu Włodkowi Wójcikowskiemu.

Obiecywał fajne rzeczy i przez pewien czas to nawet funkcjonowało. Wtedy jednak już sobie wymyśliłem, że założę własne pismo – „Stadion”, zajmę się tylko sportem, żeby już żadną polityką się nie przejmować. Wcześniej siłą rzeczy jako zastępca

(2)

redaktora naczelnego musiałem być w jakiś sposób politycznie uzależniony. Nie ukrywam, że należałem do PZPR-u, ale powiedziałem sobie, że już w życiu do żadnej partii nie wstąpię, choć mnie później namawiano. Sport jest moją partią. Także w okresie przekształceń kurierowych wymyśliłem, że spróbuję zrobić takie pismo i wtedy będę zupełnie niezależny, już nikt nie będzie mógł mi niczego nakazywać, do niczego namawiać, będę sam sobie panem, sterem, żeglarzem i okrętem.

We współpracy z zespołem „Kuriera” dokonaliśmy z Włodkiem Wójcikowskim takiego umownego podziału, bo w redakcji była bardzo duża luka pokoleniowa. Włodek ściślej współpracował z grupą starszych dziennikarzy, jak Leszek Mazurek, Ania Treger, Zosia Rybak, Jasio Trembecki, Tadzio Gański, Zygmunt Pikulski. Była więc ta grupa w jednakowym mniej więcej wieku, a później było kilka ładnych lat przerwy, kiedy nikogo nie przyjmowano. Następnie przyszło moje pokolenie, myśmy wtedy w

„Kurierze” nazywali się młodzieżą. Także Włodek działał z tymi starszymi (żeby nie mieli pretensji, że jakiś młody tu się wymądrza), a ja pracowałem z młodszą grupą, m.in. Andrzejem Molikiem, Krzyśkiem Stankiewiczem, Staszkiem Krusińskim, Czarkiem Mikulskim, Zbyszkiem Halczukiem czy świętej pamięci Wojtkiem Kluskiem oraz przyjętymi już przez nas Andrzejem Kwiekiem, Mariuszem Hamerskim, Arturem Borkowskim, Andrzejem Kowalczykiem, Urszulą Kieller, Tomaszem Ziębą, Tomaszem Bielskim, Markiem Podgajnym czy Robertem Olakiem. Nowa władza pewnie nie bardzo jeszcze sama wiedziała, jak z mediami rozmawiać, to był taki okres docierania się. Wicewojewodą został Marian Buczek, który był dziennikarzem;

razem w „Sztandarze” pracowaliśmy.

Data i miejsce nagrania 2014-02-12, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Małgorzata Maciejewska

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedyś, to jakaś okazja była, ale nie 22 lipca, tylko może 1 maja, jakoś to w lecie było i zaproponowano naszej klasie udział w takim widowisku

To tak ta beczka stała pod dachem, bo to już było lato przecież, żeby to po kapuście namoczyć, bo to czuć te kapustę kiszone, i jak ona się odważyła.. Ale

Już w grudniu [19]76 roku orientowałem się na sto procent, że wszystkie rozruchy społeczno-gospodarczo-polityczne zaczną się od Lublina.. Miałem zlecenie od profesora Siuty z

Później nawet handlowało się w ten sposób, że mama przynosiła z piekarni albo z Dolnej Panny Marii albo tu z Zielińskiego na Okopowej parówki. Ale parówki cudo, jak się jadło,

Słowa kluczowe ulica Targowa, ulica Kowalska, synagoga, Żydzi w mieście, ulica Lubartowska, mieszkania pożydowskie.. Już nie było Żydów

Zginęły negatywy Lublina, którego nie ma i którego już się nie zobaczy Wielokrotnie się przemieszczałem po Polsce ze swoją walizką czy jakimś plecakiem i parę razy mieszkałem

Ja przychodzę, widzę, że jest mama, ucieszyłem się, mówię - mamo jestem, a mama tak spokojnie do tych gospodarzy mówi: „A mówiłam wam, że duch Józka mi się ukaże”,

Problemem wszystkich Żydów co przeżyli wojnę, [jest to, że] o tym nigdy nie mówili w domu. Znam tu wszystkie dzieci, [ale] nie wiem nic jak przeżyli, kim byli ich rodzice, nic