• Nie Znaleziono Wyników

Pierwszy dzień stanu wojennego - Wiesław Kaczkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pierwszy dzień stanu wojennego - Wiesław Kaczkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WIESŁAW KACZKOWSKI

ur. 1950; Tomaszów Lubelski

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, stan wojenny, WDK, drukarnia, nastrój w społeczeństwie

Pierwszy dzień stanu wojennego

Pamiętam doskonale [ten dzień]. Obudziła nas z żoną teściowa mówiąc w niedzielę rano: „Dzieci, wstańcie. Wojna”. Zupełnie nie wiedzieliśmy co do nas mówi – jaka wojna, z kim wojna i kto na wojnę. Miała włączone radio i stąd ta informacja.

Wysłuchaliśmy wystąpienia „Jaruzela”, no i szok – nie ma co siedzieć w domu, trzeba jechać zobaczyć co się dzieje. Zimno było, mróz tęgi, ubrałem się – myślałem, że dobrze – tak po zimowemu, przyjechałem pod Zarząd Regionu, gdzie zbierali się ludzie. W nocy był napad na budynek „Solidarności”, już wisiały strzępy ram okiennych, ale zbierała się grupa ludzi, którzy chcieli na powrót jakby zająć budynek i coś tam organizować. Pomyślałem sobie, że muszę w tym być, ale zrobiło mi się potwornie zimno w nogi, bo [mimo, że] miałem kożuch na wielkie mrozy, [to]

założyłem buty letnie i strasznie zmarzłem. Zanim do czegokolwiek przystąpię, to muszę szybko do domu pojechać, zmienić buty na zimowe, bo jak by się co wydarzyło, trzeba by gdzieś dalej [się] przemieścić, to w tych butach nie dam rady.

Pojechałem do domu, wróciłem szybko i już niestety nie było tej grupy – to wszystko też zostało spacyfikowane. Poszedłem zobaczyć co się dzieje w kościele świętego Pawła – nastrój ponury, msza smutna – to był akurat moment, kiedy ksiądz głosił homilię i mówił o wojnie, ale mówił w taki sposób, że właściwie nie wiedział, jak to skomentować. Nie chciałem być na całej mszy, bo trzeba było lecieć zobaczyć, co w robocie. A [to tylko] kilka kroków, bo Wojewódzki Dom Kultury to sam środek miasta przecież, minuta drogi od Zarządu Regionu. W sobotę robiłem makietę gazety

„Solidarności” Rolników Indywidualnych Regionu Środkowo-Wschodniego, którą mieliśmy w poniedziałek drukować. Pomyślałem sobie, że dobrze byłoby to schować, [przyszedłem] do WDK, schowałem makietę, by nikt do tego się nie dobrał. W budynku były starsze panie, jakieś członkinie zespołów śpiewaczych, które przyjechały na umówione spotkanie, którego nie było oczywiście – kobity zupełnie niezorientowane, że jest stan wojenny, że coś się dzieje, mnóstwo ludzi wewnątrz.

Pochowałem te gazetki.

(2)

Data i miejsce nagrania 2006-12-06, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W drugiej części był przebrany za kobietę, która niby była narzeczona tego właśnie poszukiwanego, który w pierwszej części gdzieś tam był i musiał uciekać, bo był

Typografia jest niemalże taka samo praktycznie od czasów Gutenberga, tak samo offset jest od dłuższego czasu, [odkąd] go wynaleziono jest mniej więcej na tej samej zasadzie

W [swoim] zakresie czynności miałem prowadzenie książki zamówień, robienie korekty druków i miałem na swojej głowie cenzurę, musiałem do cenzury chodzić, zanosić,

Herody były nagrywane, filmowane, były robione zdjęcia, ale to robili ludzie z widowni, nawet nie wiedzieliśmy kto to robi, z tym że mieliśmy pewność, że nie [są to]

Miał grać Andrzej Ganczarek, co by dodało splendoru jeszcze, że tu mamy znanego pieśniarza ze sobą, ale to było niemożliwe, bo te herody były w Lublinie, a on był

dużo ludzi, przebieraliśmy się w jakimś pomieszczeniu od strony głównych drzwi wejściowych, tak że mieliśmy takie wejście wszyscy razem na scenę – wszyscy w kostiumach weszli

Wyzwolenie, to pamiętam bardzo dobrze i potem te pierwsze lata, pierwsze miesiące, może.. Dzień wyzwolenia też bardzo

Zebrałem swój tam najbliższy personel i powiedziałem co jest, co można zrobić w naszych warunkach żeby był spokój, żeby nie doszło do jakichś tam niepotrzebnych rozruchów,