• Nie Znaleziono Wyników

Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 6, Z. 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 6, Z. 4"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

^

%

KATEDRA PRAWA GÓRNICZEGO

/ \

A K A D E M J 1 G Ó R N IC Z E J .W K R A K O W I E

2 ^ 5 3 /

W

rzii irm iiiMirriiiiii«

(2)

1. P rof. K. B o h d a n o w icz: „P rojekt nowej u sta w y naftow ej z geo lo g icz­

n ego p unktu w id zen ia“ ...Str. 81

2. R. M. W aligóra: „Pięć lat p racy w iertnicznej w k olonjach “ . . . . 84

8. Inż. A. D rath i In ż. Z. Mi tera: „M etody badań g eo sejsm icz n y c h “ . 89 4. D ział s p r a w o z d a w c z y ... ... 95

5. P rzegląd sta ty sty c zn y ... ... 96

6. D ział gosp od arczy 98 7. D ział p r a w n y ... 100

8. W iad om ości bieżące 102 9. P rzegląd z a g r a n i c z n y ... ... 103

Table des matières:

1. Prof. K. B oh dan ow icz : „Projet de la n ou velle loi p étrolière au point de vu e géo lo g iq u e“ ... P a g e 81 2. R. M. W aligóra : „Cinq a n n ées de tra v a u x de fo ra g e d an s le s co lo n ies“ „ 84 3. In g. A. D raht et In g . Z. M itera: „M éthodes d es études g e o séism iq u e s“ 89. 4. D ocum entation ... 95

5. R evu e s t a t i s t i q u e ... ... 96

6. R evu e é c o n o m i q u e ... ... 98

7. Q uestions ju rid iq u es ... * ... „ 100

8. C hronique courante ... „ 102

9. R evu e étrangère • . „ 103

Inhalt:

1. P rof. K. ß o h d a n o w ic z : „Das n eu e N ap h tagesetz von dem g eo lo g i­ schen S tan d p u n k te“ . Seite 81 2. R. M. W alig ó ra : „Fünf Jahre bei E rdölboh rarbeiten in K olon ien “ 84 3. In g. A- D rath u. In g . Z. M itera: „G eoseism isch e U n tersu ch u n gsm e­ thoden“ ... 89

4. R eferate ... 95

5. S ta tistisch e N achrichten ... 96

6. E k on om isch e R u n d s c h a u ... 98

7. N eue G esetze und V e r o r d n u n g e n ... „ 100

8. Kleine N achrichten ... „ 102

9. A usländ ische Kronik ... „ 103

Od Redakcji.

R Ę K O P IS Y przezn aczone dla R edakcji w yk on yw ać n ależy zaw sze na jednej stron ie ark u sza zw yk łego papieru, z od stępem m ięd zy w ierszam i szero k o ści około 15 m m, pism em w yraźn em , m ożliw ie m aszynow em .

R ęk opisów R edakcja nie zwraca.

R Y SU N K I techniczne sp orządzone b y ć w inne czarn ym tuszem na kalce lub b iałym papierze ry su n k o w y m . O p isyw anie ry su n k ó w w yk on yw ać n ależy zaw sze zw yczajnym ołów kiem , a n ie tuszem .

F O TO G R A FJE w ykon ane b yć w inne w odbitkach czarn ych na b łyszczącym papierze. W razie braku odbitek n a d sy ła ć m ożna k lisze lub film y.

PRACE O R Y G IN A LN E, R E F E R A T Y I AR TYK UŁY ob ejm ow ać w inne w raz z rysu n k am i 4 do 5 stron druku (1 strona druku ob ejm uje około 6.000 liter).

T em aty ob szern iejsze dzielić zatem n ależy, o ile m ożności, na dwa lub więcej artyk ułów m niejszych rozm iarów .

Na końcu k ażd ego artyk ułu u m ieścić n ależy krótkie zestaw ien ie treści w języ k u p olskim , a o ile m ożn ości także w język u fran cu skim , n iem ieckim lub an gielsk im .

O D B IT E K z artyk ułów d o sta rcza m y autorom b ezp łatnie w ilości 25 egzem ­ plarzy, ilości w ięk szych po cenie k osztów w łasnych. O dbitek żąd ać n ależy za o ­ patrując ręk op is od pow iedn ią uw agą.

PR Z E D R U K d ozw olony z podaniem źródła.

(3)

PRZEMYSŁ NAFTOWY

D W U T Y G O D N I K

WYDAWANY NAKŁADEM KRAJOWEGO TO W . NAFTOWEGO WE LWOWIE

Rok VI 25 lutego 1931 r. Z eszyt 4

K O M ITET R ED A K C Y JN Y : D r. S t. B A R T O S Z E W IC Z , P rof. In ż. Z. B I E L S K I, K . K O W A L E W S K I, In ż. W . J . P IO T R O W S K I, D r. St. S C H A T Z E L , In ż. S t. S U L IM IR S K I, D r. S t. U N G E R , D r. I . W Y G A R D , Cz. Z A Ł U S K I oraz S T O W A R Z Y S Z E N IE PO L . IN Ż Y N IE R Ó W P R Z E M . N A FT O W E G O .

R ED A K TO R O D P O W IE D Z IA L N Y : D r. S t. S C H A T Z E L .

Prof. Karol BOHDANOWICZ

Warszawa

Projekt nowej ustawy naftowej z geologicz­

nego punktu widzenia

Referat wygłoszony na II. Zjeździe Geologów Naftowych we Lwowie, dnia 15 stycznia 1931 r.

Zadaniem niniejszego referatu nie jest k ry ty k a rządow ego projektu nowej u sta w y naftow ej.

C elem jego jest próba rzeczow ego w y św ietlenia z punktu w idzenia now oczesnej geologji niektó­

ry ch zasad, które, jako m o ty w y ustaw o d aw cze n ależałoby uw zględnić p rz y układaniu każdej u staw y naftow ej, przyczem obojętnem jest w jaką form ę p ra w n ą z a sa d y te zostaną ujęte.

R ozw ój przem ysłu górniczego opiera się na założeniu, że zaso b y m ineralnych surow ców każdego kraju nie pow inne leżeć odłogiem przez czas nieograniczony, ani nie pow inne być p rz ed ­ m iotem m arnotraw nej gospodarki, gdyż krajo w y p rzem y sł górniczy musi z pow odów ogólno-go- sp o darczych i ze w zględu na dobro P a ń stw a ustosunkow ać się odpow iednio do w ym agań m iędzynarodow ego w spółżycia. Jest to pod­

sta w ą zdrow ej polityki w górnictw ie *). T e w zg lęd y w y m ag a ją jak najdokładniejszego określenia zasobów m ineralnych, czyli w p rz e ­ m yśle naftow ym o dkrycia pól naftow ych, o par­

tego na planow o w y k o n an y ch robotach poszuki­

w a w czy ch , o raz racjonalnej gospodarki na tych polach, w ykluczającej następne ich rozdrobnie­

nie. G ospodarka ta d ążyć pow inna do w y d o b y ­ w an ia ro p y w najw iększej ilości, najtańszym sposobem i w najodpow iedniejszej do tego chwili, w przeciągu jak najdłuższego okresu.

*) K. B o h d a n o w i c z : Zasoby mineralnych su­

row ców w Polsce; T ezy do ogólnej dyskusji w spra­

w ie zasad prawa górniczego; Kilka uwag w sprawie zdrowej polityki w górnicwie; III. Zjazd Górni­

ków i Hutników polskich w Katowicach w r. 1923, Dąbrowa górnicza 1927, nakładem „Przeglądu Gór­

niczo-Hutniczego“.

Z asad y te nie d adzą się p rz estrze g ać p rz y sto ­ sow aniu system u akcesji gruntow ej, i nie m a p o trz e b y u d o w ad n iacT eg cfszczeg ó ło w o ; w y s ta r­

cz y przypom nieć w y nik ające z tego p ra w a ro z­

drobnienie tere n ó w i konieczność w y k o n y w a ­ nia w ierceń, nie liczących się z istotą złoża rop­

nego, jego w arunkam i geologicznem i i racjonalną eksploatacją.

W u staw o d aw stw ie naftow em złoża ropne nie m ogą być podzielone na objekty o w artości pierw szej i drugiej klasy. Niewielka ilość ropy, znajdującej się w złożu i jego niepom yślne w a ­ runki geograficzne, ograniczają w p ra w d zie zn a­

czenie pojedynczych pól ropnych; lecz i takie pola w y m agają rów nież bacznej uw agi i opieki, jak i pola pierw szej klasy, odgazow anie bowiem jakiegokolw iek pola, choćby drugo lub trzecio­

rzędnego m oże mieć nieobliczalne skutki dla obszaru o znacznie w iększym zasiągu, w g ran i­

cach którego m oże istnieć inny b o g aty obszar, którego w a rto ść zostanie już zm niejszona przez n iepraw idło w e i niepotrzebne ro b o ty w iertnicze na tych pośledniej w a rto ści polach. W innych gałęziach górnictw a, in tere sy jego rozw oju mogą w ym ag ać niejednakow ej klasyfikacji złóż i pól n. p. w ęglow ych, rudnych lub solnych, oraz odm iennego trak to w an ia ich p rzez u staw ę g ó r­

niczą, albow iem praw o górnicze należy ujmo­

w a ć w takie form y, b y daw ało ono w każdym w y pad ku najlepsze w aru n k i dla poszukiw ań i dla racjonalnej odbudow y. Jako p rz y k ła d p rz y to ­ czyć m ożna, żc w Rosji, dla poszukiw ań i od­

bu do w y złóż zło ta i platyny, istn iały ró w n o ­ rzędnie z ogólną u staw ą o przem yśle złotym i p latynow ym , specjalne p rzep isy o m ałych nadaniach w ielkości 10 ha, nie tyle n aw et ze

(4)

w zględu na ch a rak ter złóż, ile ze w zględu na rolę drobnych poszukiw aczy złota w tej gałęzi przem ysłu.

N atom iast złoża ropne nie mogą podlegać klasyfikacji niejednolitej; u staw a naftow a, k tó ­ rej zadaniem jest stw o rz y ć w arunki p raw n e dla poszukiw ań, o dkryw ania i racjonalnej eksplo­

atacji pól ropnych, ma do czynienia z objektem m ającym w artość, w ychodzącą zaw sze poza in tere sy m iejscow e i czasow e, i w ym ag ający m specjalnej ochrony; pole ropne, nie m ające dziś w a rto ści ekonom icznej, m oże za kilka lub kilka­

naście lat p rzed staw iać taką w arto ść, o ile nie będzie zaw odnione i odgazow ane. W ustaw ie naftow ej każde pole ropne trak to w a n e być po­

w inno jako re z e rw a ropy, k tó rą należy jak naj­

lepiej m agazynow ać pod ziemią w n aturalnych w arunkach, aż do chwili, w której n astąpią n aj­

odpow iedniejsze okoliczności dla jej w y k o rz y ­ stania. U staw a naftow a nie m oże popierać po­

szukiw ań ropy, nie stw arzając jednocześnie w a ­ runków do zachow ania sam ych złóż. P ouczające są dziś stosunki, k tó re panują w S tanach Zjedn.

Am. Półn., gdzie przem y sł n aftow y'bpieT ał się, podobnie jak u nas w p rzew ażnej części na z a ­ sadzie akcesji; obecnie dąży się tam , za w y ją t­

kiem oczyw iście w łaścicieli gruntów i drobnych przem y słow ców , w b re w istniejącym praw om zw iązkow ym i poszczególnych S tanów — do tak zw anego „ w s p ó ł d z i a ł a n i a “.

P o d tą n azw ą (unit operation) trzeb a rozum ieć w ed łu g określenia A m erykańskiego Instytutu Inżynieró w górniczych i h u tn ic z y c h 2) ca ło ­ k sz ta łt tych posunięć w przem yśle naftow ym , k tó re są środkiem : 1) do zapobiegania tym spu­

stoszeniom , k tóre w ynikają z sw obodnej kon­

kurencji m iędzy przem ysłow cam i na m ałych nadaniach, p o k ry w ający ch jeden w spólny zbior­

nik ro p y i gazu; i 2) do jak najlepszego p rz y sto ­ sow ania produkcji do bieżących w ym agań i za­

chow ania złoża na jak najdłuższy czas. T ylko przez w spółdziałanie m ożna doprow adzić do udoskonalenia sposobów eksploatacji, a w ięc zw iększenia sum arycznej produkcji, zm niejszenia kosztów odkrycia złóż i jego następnej eksplo­

atacji i u trzym ania w y dobycia na jednakow ej w ysokości.

T ak a polityka przynosi producentom zm niej­

szenie in w estow anych kapitałów , zm niejszenie kosztów ruchu, zw iększenie w y d o b y cia na jednostkę pow ierzchni, zw iększenie w arto ści gazu, zw iększenie trw a ło śc i całego przedsię­

b io rstw a i zm niejszenie w szelkiego ry z y k a. Dla d o b ra ogółu w y n ik a stąd p rzedew szystkiem w zm ocnienie rów now agi całego przem ysłu

-) Trans. Am: Inst. Min. a. Met. Eng. Petroleum División Unit. Operation 1930. — W aterschoot van der Gracht, Etwicklung u. Schwierigkeiten bei der Petroleum-Conservation in der Vereinigten Staateu von Amerika. Petroleum 1930, 10. — T. E. Swigurt, Engineering a. Economic Aspect of Unit Operation.

Oil W eekly, Nov. 1930. T. E. Swigurt, Economic Problems of Unitization Oil a. Gaz Journal Nov.

20. 1930.

i zm niejszenie spekulacji, zabezpieczenie p ra ­ cow ników , a w końcu zabezpieczenie p ok ry cia zap otrzeb ow an ia rynku w e w n ętrzn eg o . W yniki tej polityki w S tan. Zjedn. zniew alają do w niosku, że nie m oże b y ć obaw y, ab y to w sp ółdziałan ie dopro w ad zić m ogło do faktyczn ego zm onopoli­

zow ania p rzem y słu i rynku. Dzisiejsze stosunki w przem yśle naftow ym Stan. Zjedn., w k tó ry m zain tereso w an e są szerokie koła ludności, kiedy na k ażd ych sześciu m ieszkańców S tan ów p rz y ­ pada jeden sam ochód, nie są już te sam e, co w r. 1890, kiedy rząd zw iązk o w y zm uszony był do w y d an ia p ra w a przeciw ko monopolom (Sherm an act.). W ró w no w adze produkcji i cen są zain teresow ani w szy scy , a u trzy m ać ją m ożna tylko p rzez organizację p rzem ysłu . F o rm y ta ­ kiego w spółdziałania, od przygodnego porozu­

m ienia m iędzy p rzem ysłow cam i p o cząw szy , aż do pełnego zespolenia w szystkich p ra w poszcze­

gólnych w łaścicieli; m ogą być one w y ra zem dobrej w oli ze s tro n y p rzem y słow có w , lub w razie p o trzeb y przym usu ze stro n y rządu, t. j. P ań stw a.

C zy taka polityka jest p otrzeb na w zględem pól znajdujących się już w eksploatacji, czy też w zględem pól jeszcze nie o d k ry ty ch ?

T o ostatnie p ytanie zw iązan e jest ze sp ra w ą poszukiw ania złóż ropnych i ujęciem tego naj­

w ażniejszego zagadnienia w ustaw ie naftow ej.

W przem yśle naftow ym teza o w oli (sw ob o­

dzie) górniczej nie m oże b y ć rozum iana tak, że k aż d y m oże w iercić, gdzie mu się podoba, byle tylk o posiadał p ra w o do w y k o n y w a n ia tego z a ­ w odu i uczynił zadość ogólnym przepisom W ład z G órniczych. S w oboda górnicza daje w p ra w d zie każdem u praw o poszukiw ania, a p rzez z a s trz e ­ żenie pew nej p rzestrzen i na jego ko rzy ść um acnia p raw o p ierw szego o d k ry w cy , — lecz w inn a tak że ustalić zasadę, że szy b y poszuki­

w a w cze n a sąsiednich polach m ają b y ć założone w edłu g planu, odpow iadającego tym geologicz­

nym faktom , k tóre są już znane, lub p rz e w id y ­ w ane, lub m ogą by ć ustalone p rzez poszu kiw a­

nia. P o n ad interesem poszczególnych p rzed się­

biorców istnieje jeszcze dobro publiczne, k tó re w ym aga, ze w zględó w ogólnych, b y dla osią­

gnięcia zam ierzonego celu nie w y k o n y w a n o bez p o trze b y podw ójnej pracy . Dla p rz ep ro w a d ze­

nia i uw zględnienia zasad w s p ó łp ra c y p rz y eksploatacji pól proponują A m erykanie d w a o r­

g an y : jeden sam o rz ąd o w y (o p e rato rs com - m ittee), i drugi rz ąd o w y pod nazw ą komisji z a ­ chow aw czej (C onservation Com m ission); te dw a o rg an y pow inne uzgodnić i ustalić nie tylko p rogram produkcji i eksploatacji znanych już pól, lecz rów nież i całą akcję poszu kiw aw czą no­

w y ch pól. U staliło się już tam przekonanie, że jeszcze p rz ed założeniem pierw szego szybu po­

szukiw aw czego jest koniecznością, ab y ca ły blok terenó w , nadających się do poszukiw ań w ed ług znanych geologicznych faktó w i p rz y ­ puszczeń, zo stał objęty jednym planem , bez w zględu na różnych w łaścicieli tere n ó w na- takim bloku. W S tanach Zjednoczonych p rz em y sło w cy dobrow olnie dążą do w spółdziałania, opierając

(5)

Zeszyt 4 „PR ZEM Y SŁ N A FTO W Y “ S tr. 83 się na założeniach geologicznych i technicznych;

akcji tej stają jednak na przeszkodzie p rz e sta ­ rz a łe p raw a, utrzym ujące się jedynie ze w zg lę­

dów polityczno-partyjnych, jak n. p. praw o prze­

ciw trustom (A ntitrust law.).

Założenie, iż eksploatacja pól ropnych w edług planu w spólnego dla całego pola jest koniecz­

nością, oraz, iż tak że p rz y w stęp n y ch poszuki­

w aniach pól ropnych postępow ać należy w edle jednolitego planu, w y n ik a już choćby z sam ego pojęcia złoża ropnego i zbiornika ropnego, ina­

czej m ów iąc z zasadniczych w iadom ości o geolo­

gicznych w łaściw o ściach złóż ropnych.

W sz y sc y rozum ieją, że program eksploatacji lasów i w y k o rz y sta n ia cennych p rodu któw leśnych opiera się na zasadzie w łaściw ości ze­

społu tych form, k tó re stanow ią las; w szy stk ie przep isy i n ak a zy w stosunku do eksploatacji lasów opierają się w p ierw szy m rzędzie na w ie­

d zy zaw odow ej o życiu i konserw acji lasów (hodow la, ochrona, urządzenie, użytkow anie la­

sów ), a w drugim dopiero rzędzie na w iedzy technicznej, jak trz e b a w y rę b y w a ć las i p rz e ra ­ biać jego surow ce na inne produkty.

U staw a n aftow a m a za zadanie stw o rz y ć w a ­ runki p ra w n e najbardziej odpow iednie dla po­

szukiw ań i odk ry w an ia now ych pól naftow ych i dla racjonalnej ich eksploatacji. P o d sta w ą tych w a ru n k ó w m uszą b y ć natu raln e w łaściw o ści sam ego przedm iotu ustaw y, t. j. złoża ropnego, a nie tylko te lub inne w zg lęd y na bezpośredni interes c z y to S karbu P a ń stw a , czy to p o szcze­

gólnych grup obyw ateli.

Złoże ropne jest objektem próbnym , tylko stopniow o p rzez nas poznaw anym , ale jest ono jednocześnie b ardzo w ra żliw e i czułe na różne czynności techniczne. Złoże już o d k ry te i eksplo­

ato w a n e w różnych częściach pola p rz y pom ocy kilku szybów , należących do niezależnych od siebie przedsiębiorstw , nie m oże być zachow ane jako re z e rw a ropna, p rzez w strz y m a n ie się tylko od now ych w ierceń w przeciągu jakiegokolw iek czasu. P ra k ty k a w A m eryce i w Rosji dopro­

w a d ziła n as do przekonania, że k ażd y z takich szy b ó w założonych i eksploatow anych bez w zględu na o tw o ry sąsiednie, stw o rz y ć m oże niezależne ośrodki odgazow ania, tak iż części pola pozostałe m iędzy takiem i szybam i nie tylko są zachow ane, lecz w p rzyszłości p rz y w z n o ­ w ieniu w ierceń, m ogą nie dać p raw ie żadnej produkcji, jak to n ieraz zd a rza ło się z t. zw.

„rządow em i cząstkam i“ w Baku. Zdaje się, że m am y na to rów nież w B orysław iu dość p rz y ­ kładów , niezależnie od m iejscow ych zm ian po­

ro w atości sam ego zbiornika.

S u m aryczn a produkcja zbiornika zależy w pierw szej linji od ciśnienia gazow ego w całej jego objętości. W strz y m a n ie w ierceń na polu, na którem istnieją już produkujące s z y b y nic jest najlepszym środkiem do zachow ania złoża, lecz odw rotnie m oże n aw et p row adzić do p ogorsze­

nia sytuacji; jedynym środkiem "byłoby w s trz y ­ m anie produkcji na całem polu, jak to n. p. z ro ­ biono w e w rześniu r. 1929 na polu O klahom a- City, i w m arcu 1930 r. na w ielkiem polu

K ettlem an-H ils koło C oalinga w Kalifornji, k tó ­ ry ch produkcja m a b y ć w strz y m a n a w ten sp o ­ sób do końca lipca 1931 r. Na polach starych, już w zn aczn ym stopniu odgazow anych, i eksplo­

ato w a n y ch bez żadnego system u, jak n. p. w B o­

ry sław iu , w strz y m a n ie się od now ych w ierceń m ogłoby tylko p o gorszy ć re z e rw y , k tó re istnieją jeszcze w tam tejszy ch zbiornikach. Nie zn aczy to jednak, ab y należało popierać w dalszym ciągu odw iercanie na s ta ry c h polach każdego szybu, założonego jedynie z obow iązków kon­

trak to w y c h , zw ła szcz a na m ały ch parcelach.

P o stęp o w an ie tego rodzaju p ro w adzi albo do odgazow ania pola, albo w najlepszym w y padk u do zbędnego obciążenia p rzed sięb io rstw a i zm niej­

szenia jego rentow ności, jeśli nie do zupełnej jego likwidacji.

Jed y n y m rz eczy w isty m środkiem do jak naj­

dłuższego zachow ania złóż ropnych — jest od­

budow a każdego z nich w e d łu g jednolitego planu, zgodnego z jego naturalnem i w arunk am i geolo­

gicznem u P o zatem ustalić należy zasadę, że od­

k ry cie ropnego zbiornika p rzez szy b poszuki­

w a w c z y nie powinno p ro w ad zić do podziału całego pola, przypuszczalnie ropnego na m niej­

sze części, i do ich natychm iastow ego o d w ier- cania bez żadnego planu, jak to zw ykle m a m iejsce p rz y istniejącej u staw ie naftow ej, p ro ­ w ad zi to bow iem ostatecznie do p rzedw czesneg o

spustoszenia zbiornika, którego dłuższe zacho­

w an ie staje się już niem ożliwe.

E nergja i środki pionierów p rzem y słu nafto­

w ego, n aw et w tych w y padk ach, kiedy im udało się skom asow ać nieco w ięcej teren ó w około pierw szego szczęśliw ego szybu, szły d otychczas przew ażn ie na m arne. Z lnstorji polskiego p rz e ­ m ysłu naftow ego znam y w iele takich p rz y ­ kładów .

Z przy to czo n y ch tu założeń w y n ik ają sam e p rzez się te zagadnienia, k tó re poru szyć za­

m ierzam ta k w interesie rozw oju przem ysłu, jak i jego poszczególnych p rzed sięb iorstw . Tem i spraw am i są:

1) w y b ó r pola poszukiw aw czego, jego k ształt i w y m iary ;

2) w y b ó r nadań górniczych i ich w ielkość;

3) rola w ied z y geologicznej p rzy tych c z y n ­ nościach.

* * *

ad 1). P oszukiw anie ropy opiera się na stw ie r­

dzeniu lub przypuszczeniu, na podstaw ie w szystkich dostępnych nam sposobów badania, obecności zespołu faciesów , dających najw ięcej p raw do po do bieństw a istnienia zbiorników ro p ­ nych należycie uszczelnionych; takie zesp o ły faciesów p ow tarzają się na różnych poziom ach straty g raficzn y ch i mogą b yć osiągnięte w ierce­

niem w odpow iednich w aru n k ach tektonicznych.

W y b ó r obszaru do poszukiw ań p rzez p rz em y ­ słow ca nie m oże być k rę p o w an y ani topografją m iejscow ości, ani przynależnością pow ierzchni ziemi do tych cz y innych w łaścicieli. W y b ó r ten opierać się musi na p rzedw stępn ych badaniach geologicznych. P ra w o n aftow e m oże ograniczyć

(6)

w ielkość takiego obszaru pośrednio, p rzez nało ­ żenie obow iązku w ykonania odpow iedniego pla­

nu w ierceń, lecz nie powinno w przepisach u sta­

lać f or my i poszczególnych w ym iaró w tego tJiy S z ^ m T z a w y ^ tW m iin m ż e szerokości. O baw a, że p rzem ysłow iec m ógłby p o kryć sw oją w y ­ łącznością najlepiej położoną całkow itą siodłow ą część całego p rzypuszczalnego pola, nie jest uzasadniana bo w iem y n. p„ że w siodłow ej partji jednostek tektonicznych mogą być w tórne pofałdow ania, znacznie rozszerzające pole n a­

dające się do poszukiw ań. W iem y też, że jed­

nostki tektoniczne w K arpatach są często ro z ­ bite poprzecznem i uskokam i na bloki, p rzesu ­ nięte w zględem siebie nietylko pionowo, ale i poziomo. R acjonalność w y b o ru obszaru i kształtu pola ochronnego (poszukiw aw czego) musi być uzasadniona badaniam i geologicznem i;

g dyby w y b ra n y k ształt pokrył, w w y jątk o w y ch na ogół w ypad kach, całą p rz e strz e ń nadającą się do poszukiw ań, to nie będzie to w ynikiem sprytu p rzy kom asacji terenów , lecz ow ocem sy stem atyczn ej pracy , często bardzo kosztow nej p rz y stosow aniu n. p. sposobów geofizycznych p rz y badaniach przedw stępnych.

P ro jek t now ej u staw y naftow ej pozw olić ma już p rz y w yznaczeniu pola poszukiw aw czego pozbyć się terenów , stanow iących w w aru n k ach dzisiejszych niepotrzebne obciążenie, czyli tego, co ja nazyw am balastem pola; lecz nie pozw ala on jeszcze nadać tem u polu form y złożonej, n. p.

z kilku p ro stokątnych obszarów , przesuniętych bezpośrednio obok siebie w poziomej p łaszc zy ź­

nie. Taki k sz ta łt m oże być uzasadniony rozbi­

ciem pew nej jednostki na poszczególne bloki, w y m ag ające jednak stopniow ego zbadania jako jedna gosp odarcza całość. Nie m a żadnych p ra k ­ ty c z n y c h zastrzeżeń , aby p rz y w y b o rz e kształtu

pola poszukiw aw czego przem ysłow iec, opiera­

jąc się na faktach geologicznych, nie miał już p ra w a p rz ew id y w ać rozm ieszczenia także p rz y szły ch m ożliw ych nadań górniczych; musi

to zależeć jedynie od stopnia ry z y k a p rz e ­ m ysło w ca i stopnia jego zaufania do faktó w geologicznych, k tó re m uszą być jednak sk o n tro ­ low ane. S p raw a ustalenia stosunku w ielkości n a­

dania górniczego do głębokości, w której stw ie r­

dzono istnienie zbiorników ropnych, potrzebuje rów nież uzgodnienia m iędzy stronam i t. j. U rz ę­

dem G órniczym jako w ła d z ą i przem ysłow cem . W obydw u p rzy toczon ych w y p ad k ach fakty geologiczne po daw ane p rzez p rz em y sło w ca w inne być ustalone p rzez fachow ego geologa.

Zw iększenie pola poszukiw aw czego jest n ajra­

cjonalniejszym środkiem w alki przeciw spekulacji terenam i, i daje m ożność planow ych poszukiw ań, zw ła szcz a p rz y zastosow aniu badań geofi­

zycznych.

Z tych rozw ażań w yn ik ają następujące dw ie te z y :

a) P o le poszuk iw aw cze n ależy określić w u sta ­ w ie naftow ej nietylko ilością h ek taró w , lecz i przynależnością całej jego przestrzen i do jed ­ nostki tektonicznej, lub zespołu m ałych d ru go­

rzędnych elem entów , n adających się do w ierceń poszukiw aw czych. U staw a naftow a pow inna p rz ew id y w ać m ożność i konieczność w s trz y ­ m ania lub ograniczenia w ierceń p o szuk iw aw ­ czych po odkryciu zbiornika ropnego p rzy po­

m ocy szybu, k tó ry o dw iercon y został na innem sąsiadującem polu. Okoliczność ta nie pow inna prow adzić do u tra ty tego p ra w a na całem polu i obow iązku zgłoszenia nadania na ty m picrw szem polu.

b) Nie m ożna rów nież zgodzić się na to, ab y ochronne pole po szukiw aw cze w y g a sa ło z chw ilą uzyskania na niem p ierw szego nadania górni­

czego. Sposób ujęcia pola ochronnego i nadania górniczego p rzez p ro jekt u staw y nie odpow iada istotnym potrzebom poszukiw ania i eksploatacji, a p rzew id zian y p rzez u staw ę przepis o w y ­ gaśnięciu pola ochronnego m oże spro w adzić do zera całą w a rto ść i znaczenie pola ochronnego.

(Dok. nast.).

Roman M. WALIGÓRA

Piąć lat pracy wiertniczej w kolonjach

Referat luygloszony na W . Zjeździe Naftowym we Lwowie, dnia 7. grudnia 1930 r.

W spraw ozdaniu z p ra cy w ykonanej w okresie pięciu lat, w w arunkach, w stosunku do naszych, zupełnie odm iennych, trudno jest ograniczyć się tylko do najw ażniejszych rzeczy, a z drugiej s tro n y nie m ożna zapuszczać się w szczegóły, ro z szerz y ło b y to bow iem nadm iernie treść sp ra ­ w ozdania. D latego też staram się om ów ić w tym referacie tylko rzeczy najbardziej dla tam tejszych stosu nkó w c h a rak tery sty c zn e, uzupełniając je tu i ów dzie ciekaw szem i szczegółam i.

W roku 1925 stosunki w przem yśle naftow ym w południow ej S um atrze p rzypom inały żyw o

stosunki, istniejące od szeregu lat w polskim przem yśle naftow ym . S ta re h o ry zo n ty pro du k­

ty w n e sięgające do 580 m w y c z e rp a ły się, a no­

w y ch jeszcze nie odkryto.

S tosow aną tam ogólnie płóczkow ą m etodą ud a­

ro w ą nie m ożna było osiągnąć pow ażniejszych głębokości z pow odu w ielkich trudności w ru ro ­ waniu, w y n ik ający ch z n iedostatecznej konsolida­

cji w a rs tw i ciągłego ch w y tan ia ru r. S zy b y po­

szukiw aw cze, k tó re w założeniu m iały osiągnąć głębokość 1.000 m, już w głębokości 500 do C00 m ru ro w a ły najm niejszą dym enzją ru r t. j. 4”, p rź y -

(7)

Zeszyt 4 „PRZEM Y SŁ N A FTO W Y “ S tr. 85 czem n a ru ro w an ie tej p rz estrze n i zuży w ano 10

kolumn, od 25” do 4” rur. P e w n ą p o p ra w ę p rz y ­ niosło zastosow anie podw ójnej płóczki, w p ro w a ­ dzonej z końcem roku 1925. L ecz i tutaj re zu ltaty nie b y ły św ietne, gd y ż płó czk a u d aro w a nie na­

daje się do głębokich w ierceń. Je st to zupełnie zrozum iałe jeśli się zw aży , że dla w y w o ła n ia u d aró w podnosi się i opada 8— 10 tonn, podczas gdy sam u dar m a b y ć w y k o n a n y tylko najniżej położonym ciężarem o w a d ze około 800 kg, p rz y - czem trz e b a nieustannie b aczy ć pilnie na to, ab y 90% obciążenia nie b rało udziału w udarze ze w zględu na nieuchronne złam anie żerdzi, nie m a­

jących luźnego połączenia z w iercąc ą częścią p rz y rzą d u . Pom im o podw ójnej płóczki c h w y ta ­ nie kolum ny ru r było rów n ież częste. P łó c zk a u d aro w a z pow odu m ałego przekroju przew odu nie dozw ala na w ielkie zagęszczenie płynu iło­

w ego, a tern sam em nie daje zabezpieczenia p rzed w ybuchem . Dla tam tejszych tere n ó w ma ta oko­

liczność pierw szo rzęd n e znaczenie, gdyż p rz e ­ w ażnie w szęd zie h o ry z o n ty ropne poprzedzane są p rzez p okład y gazow e o bardzo w ysokich ciśnieniach złożonych i w ydajn ości od 300—800 m3 na m inutę. W y b u ch y gazu p rz y m etodzie u da­

row ej b y ły tru d n e do uniknięcia, a jeszcze ucią­

żliw sze do opanow ania, i z re g u ły po o p anow a­

niu przek o n y w an o się, że szyb zo stał definityw nie zagw ożdżony, poniew aż ru ry prow adzone za św idrem i niczem nie zabezpieczone ulegały zgnieceniu, uniem ożliw iając w yciągnięcie p rz e ­ wodu.

W latach 1925— 1926 p rz eprow adzono pierw sze p ró b y w iercen ia m etodą „ ro ta ry “, z ty m skut­

kiem, że w roku 1927 zaczęto g w ałto w n ie z a rz u ­ cać płóczkę udarow ą, i w m iarę dow ozu d o sta­

tecznej ilości m ateriału zm ieniano ruch na „ro ­ ta r y “. W roku 1927 dow iercono jednocześnie na kilku teren ach now e bogate h o ry z o n ty produk­

ty w n e w głębokości około 1.000 m i w ó w c zas zarzucono już płóczkę u d aro w ą w zupełności.

D laczego m etoda „ ro ta ry “ odniosła tam tak szybkie i decydujące zw s^cięstw o? Na to odpo­

w iedzieć m ożna ch a rak tery zu jąc w szy stk ie do­

datnie jej cechy.

W tam tejszy ch w aru n k ach straty g raficzn y ch na w iększości teren ó w um ożliw iała m etoda „ro ­ ta r y “ w iercenie po 80— 100 m na dobę, podczas gdy płóczką u d aro w ą uzyskiw ano m aksym alnie 40 m dziennie. N astępnie elim inow ał sy stem „ro ­ ta ry “ ra z na zaw sze w szy stk ie k ło poty połączone z chw ytaniem ru r i d łu g o trw ałe instrum entacje, k tó re w y n ik a ły w zw iązku z uchw yceniem ru r i św idra. N ajw ażniejszem m oże zw ycięstw em

„ ro ta ry “ b y ła w ielka łatw o ść w opanow aniu w ybuchów , p rz y minimum niebezpieczeństw a pożaru. Niepoślednie znaczenie m iał i ten fakt, że k o szty zaru ro w an ia o b niżyły się b ard zo po­

w ażnie, jakkolw iek odnosi się to tylko do o tw o ­ ró w nie p rz ek ra cza ją cy ch 1.200 m, do tej bow iem głębokości m ożliw e było rurow anie jedną serją rur, o ile nie bierze się pod uw agę „k o ndu ktora“

50—80 m. P rz y w iększych głębokościach, k o szty zaru ro w an ia zależą od lokalnych w arunków , i m ogą b y ć tań sze lub dro ższe niż p rz y innych

m etodach. „ R o ta ry “ daje m aksim um pew ności p rz y w ierceniu bardzo głębokich otw o rów , co w y n ik a choćby z tego, że w roku 1925 n ajg łęb szy szyb m iał 600 m, a w d w a lata później za w ielki sukces uw ażano odw iercenie 854 m. T ym czasem od roku 1927 do końca 1929 odw iercono m etodą

„ ro ta ry “ trz y sz y b y poszukiw aw cze, k tó ry ch głębokość sięgała od 2.100 do 2.300 m. P rz e c ię tn y czas w iercen ia tych o tw o ró w w yn osił d w a lata, m ożna jednakże przy jąć, że c z as w iercenia b y łb y o połow ę k ró tszy , g d y b y te szy b y w iercono jako eksploatacyjne, a nie eksploracyjne, poniew aż d w a z nich rdzeniow ano od początku do końca, a trze ci od 1.000 do 2.180 m. W sz y stk ie te trz y o tw o ry nie n ap o tk ały na żad ne trudności, i ty lko jeden z nich miał instrum entację z pow odu z e r­

w ania się kolum ny ru r 7” pod w łasn y m ciężarem , po zapuszczeniu ich do 1.900 m.

W p racach poszukiw aw czych w y p rz ed za „ro­

ta r y “ w szelkie inne m etody w iercenia, do ró w n u ­ jąc, a w niektó ry ch w y p ad k ach p rz ew y ższ ając n a w e t w iercenie djam entow e. P r z y m etodzie „ ro ­ ta r y “ k o sz ty w iercen ia rdzeni „continu“ po d­

w y ższają norm alne k o szty w iertnicze o 20 do 200%, czyli że w najniekorzystniejszych w a ru n ­ kach kosztem trzy k ro tn e j cen y ruchu, bez sp e­

cjalnych inw estycyj, o trzy m a ć m ożna rd zeń od­

po w iadający długością głębokości otw oru.

T rz e b a przy znać, że w yniki p ra cy ek splora­

cyjnej, opartej w całości na rdzeniach, w y d a ły n ad zw yczajn e w yniki. D ość pow iedzieć, że dw a najw iększe teren y , dające 80% obecnej produkcji, zam ierzano porzucić, jakkolw iek i p rz y w ie rc e ­ niu u darow ein brano rdzenie w pew nych o d stę­

pach n. p. co 40—50 m. R dzeń ciąg ły dał obraz daleko w y ra źn iejszy i pozw olił na w ysnucie w nioskó w n ap raw d ę nie ulegających w ą tp liw o ­ ści. Od trzech lat pokład p ro d u k ty w n y n aw ierca się w e w szystkich szybach, n aw et na najbardziej znan ych teren ach rdzeniam i, stosując p rz y tern daleko idące środki ostrożności, ab y uzyskać w każdej chwili rdzeń w 100%, to zn aczy o dłu­

gości tylu m etrów , ile ich faktycznie uw iercono.

Żadne przyg oto w ania i żaden w y siłek nie jest dla tego celu zb y t drogi, a że powinno tak być, w y n ik a choćby z tego, że często w a rstw a p ro ­ d u k ty w n a m a zaledw ie 1—2 cm grubości. Cóż łatw iejszeg o jak tak ą w a rs tw ę w rdzeniu zgubić, lub p rz eo cz y ć w w ierceniu. P ro d u k cja zaś z tak cienkiej w a rs tw y sięga często 15 w agonów dziennie.

„R o tary “ m a tę niedogodność, że p rz y ciśnie­

niu złożow em cokolw iek m niejszem niż ciśnienie h y d ro staty cz n e, odpow iadające danej głębokości, nie pozw ala w 95 w y p ad k ach na 100 na d o strz e ­ żenie w y ra ź n y c h n aw et śladó w ropy, o ile cho­

dzi o ropę o m ałej w iskozie, jaką się tam najczę­

ściej spotyka. P r z y ropie ciężkiej, parafinow ej lub asfaltow ej, ślady w rdzeniu w y stęp u ją w y ­ raźnie, ale w płynie iłow ym pokazują się tylko w b ard zo w y ją tk o w y c h w y padkach.

P rzejście z m etody rotacyjnej n a suchą u da­

ro w ą p rz y naw ierceniu pokładu produktyw nego, jest m ożliw e w zględnie dopuszczalne tylko w ty ch w y p ad k ach , k iedy położenie horyzontu

(8)

p roduktyw nego jest dokładnie znane, o raz jeśli istnieje b ezw zględna pew ność, że ciśnienie zło­

żow e jest niskie. Znajom ość położenia pokładu produktyw nego jest p otrzebna dlatego, ab y móc szyb należycie w y k o ń czy ć i odpow iednio p rz y ­ g otow ać do produkcji. P rz e d opróżnieniem otw o ­ ru z płynu iłow ego o tw ó r należy zaru ro w ać, a ru ry zacem entow ać, celem zabezpieczenia ich p rz ed zgnieceniem . Jeśli te dw ie czynności w y ­ kona się przedw cześnie, pow staje konieczność zapuszczenia drugiej kolum ny ru r i ponow nego cem entow ania, czyli traci się całą kolumnę rur.

T am , gdzie z g ó ry w iadom o, ż e ciśnienie złożow e jest w ysokie, oraz w szędzie tam , gdzie się do­

piero poszukuje, a nic jeszcze nie w iadom o o ci­

śnieniu złożow em , naw iercanie pokładu roponoś- nego m etodą suchą b yłoby w ielką lekkom yślno­

ścią, narażającą przedsiębiorstw o na w ielkie s tra ty .

H istorja naszego przem ysłu zna tylko jedną

„Oil C ity“, ale p rzem y sł św iato w y zna ich ty ­ siące. W południow ej S um atrze w roku 1925 na­

stąpiła eksplozja z pow odu nieopanow anego w y ­ buchu i objęła kilka kilom etrów k w a d rato w y ch , a w rezultacie jej nie pozostał ani jeden c a ły bu­

d y n ek i cudow i zaw dzięczać należy, że tylko pię­

ciu ludzi straciło życie. F akt, że nasze sta re ko­

palnie w y c zerp u ją się, nie dow odzi bynajm niej, że nowe, k tórych szukam y, będą odrazu ubogie.

Na ogół lepiej jest dow iercać pokład produk­

ty w n y m ając o tw ó r napełniony płynem iłow ym , a b aczyć jedynie, ab y s tra ty w uzy skan ych rd z e ­ niach b y ły najm niejsze. Z asadą dziś ogólnie sto ­ sow aną jest takie p rzygotow an ie do produkcji, ab y bez w zględu na w ysokość ciśnienia złożo­

w ego i jego w ydajność, nie stracić ani jednej kropli ropy, ani najm niejszej ilości gazu. S zy b y produkujące p rz y przeciw ciśnieniu 120 atm są tak szczelnie opanow ane, że najdrobniejsza stra ta jest w ykluczona. W iercenie suche m a tę najw ięk­

sz ą niedogodność, że utrudnia szczelne ujęcie p ro ­ dukcji, o raz zm usza do produkow ania całą ś re ­ dnicą ru r cem brujących, pow odując b ard zo sz y b ­ kie odgazow anie złoża, a przez to p rzed w czesne ustanie sam oczynnej produkcji i konieczność pom ­ pow ania lub tłokow ania. S zybkie odgazow anie złoża pow oduje dw ojaką s tra tę : p odraża k o szty produkcji i zm niejsza ogólną ilość surow ca, jaką m ożna w y p ro d u k o w ać z danego złoża. T e z a ­ sa d y są w Indjach w w ysokim stopniu p rz e s trz e ­ gane, a k o n serw acja ciśnienia złożow ego p rz e ­ prow ad zona aż do przesady.

W spom niano w yżej, że naw iercanie horyzontu produk ty w nego o db yw a się p rzez rdzeniow anie.

Na terenie dokładnie znanym i zbadan ym rozpo­

czyna się w iercen ie rdzeni 20—30 nr pow yżej spodziew anego złoża, a rdzenie te m ają p o cząt­

kow o pełną długość to jest po 6 m. Z chw ilą gdy napotkano c h a ra k te ry sty c z n y pokład, zw iastu ­ ją c y bezpośrednią bliskość horyzontu p ro d u k ty w ­ nego, w ierci się rdzenie o długości 1 m. P o n a­

w ierceniu stropu pokładu produktyw nego w ierci się rdzenie jeszcze k rótsze, bo o długości od 30—50 cm. W ten sposób p rz ew ierca się całą grubość pokładu. W iercenie krótkich rdzeni ma

na celu ograniczenie s tra t i możliwie n ajdokład­

niejsze poznanie nietylko sam ej w a rs tw y p ro ­ duktyw nej, ale i pokładów izolujących tę w a r­

stw ę. W czasie tej p ra c y zaró w n o w iertnik, jak i geolog dokładają starań , ab y nie przeo czy ć po ­ kładu roponośnego. S iad y ropy, dzięki za sto so ­ w aniu płynu iłow ego, są zaw sze bardzo nikłe.

P r z y tam tejszych rzadkich ropach b enzynow ych jed yn ym śladem jest często tylko c h a ra k te ry ­ sty c z n y zapach benzyny, którego istnienie w y ­ k ry ć n ależy w ęchem w cieniutkich w k ładk ach luźnego piasku o grubości 1—3 mm, ułożonych m iędzy iłami. S tw ie rd ziw sz y obecność najniklej- szych choćby śladów , stosu je geolog n aprędce odczynnik chem iczny, k tó ry ujaw nia obecność cięższych w ęglow odorów . N astępnie w lab o ra­

torium p rz ep ro w a d za się d ysty lację piasku. P o przew ierceniu pokładu prod uk ty w n eg o (z a z w y ­ czaj m niejszym św idrem ), ruruje się i cem entuje ru ry w bezpośredniem sąsied ztw ie pokładu ro ­ ponośnego, ab y w y kluczyć m ożliw ość kom uni­

kacji z w a rstw a m i w y ż ej położonem i. I to jest w łaśn ie najcenniejszą zdo b y czą now oczesnej techniki w iertniczej. Zam knięcie w o d y i uchro­

nienie terenu od zalania jest dopiero połow ą z a ­ dania, drugą połow ą jest takie w ykończenie otw oru, b y pokład p ro d u k ty w n y m iał połączenie tylko z pow ierzchnią, i nie m ógł produkow ać poza ruram i do w a rs tw w y żej położonych, m o­

gący ch ab so rb o w ać w ielkie, p rzez nikogo nie­

kontrolow ane, ilości gazu i ropy.

S p raw a ta jest niezm iernie ak tu alną u nas, gd y ż ani jeden szyb w głów nem naszem zagłębiu naftow em nie jest zabezpieczony p rzed s tra tą niew iadom ej, a w fazie początkow ej, w okresie sam oczynnej produkcji, b ard zo pow ażnej ilości ro p y i gazu.

P o cem entow aniu i w y czy szczen iu otw oru ru ­ ruje się ca łą p rzestrze ń h oryzontu produk ty w nego ruram i perforow anem i, a m niejszem i o dw ie dy - m enzje od ru r zacem entow anych. N ajczęściej ru ­ ruje się „traco nk am i“ zapuszczanem i na p o łącze­

niu b agnetow em . Zm niejszenie śred n icy ru r 0 dw ie dym enzje, m a na celu um ożliwienie ich obw iercenia, g dy po d ługo trw ałej produkcji 1 w y czerpaniu zostaną one uchw ycone, a m a się p rz y stąp ić do pogłębienia szybu. R uruje się tę k ró tk ą (nieraz zaledw ie 5—6 m) p rz estrze ń dla­

tego, aby utrudnić do pły w luźnego piasku w ra z z ropą. G dy w ten sposób p rzy g o to w an o szyb, zap uszcza się 3” ru ry eksploatacyjne (tubing), łą c z y je głow icą z ruram i zacem entow anem i m ontuje się „C h ristm astree“, a po zastąpieniu płynu iłow ego w odą, osusza się otw ór. G dy płyn spadnie tak nisko, że ciśnienie złożow e p rzew aża nad ciśnieniem hy d ro staty czn em , szyb zaczy n a produkow ać. P rod uk uje p rzez „tubing“ i „C hrist­

m a stre e “ w p ro st do szczelnego sep arato ra.

T e ra z zaczy n a się w spólna p ra ca „P roduction- m an“ z w iertnikiem , k tó ra polega na troskliw em badaniu ilości ro p y i gazu i ich w zajem nego sto ­ sunku. J e s t zasadą, że na k ażdą tonnę w y p ro d u ­ kow anej ro p y nie pow inno p rz y p ad ać w ięcej niż 300 m* gazu. O ile gazu jest w ięcej, w ó w c zas zm ienia się dław iki um ieszczone w „C hrist-

(9)

Zeszyt 4 „PR ZEM Y SŁ N A FTO W Y “ S tr. 87 m a stre e “ na m niejsze, zw iększając tem sam em

przeciw ciśnienie. Z d arza się często, że p rzy w ięk ­ szy m dław iku szyb produkuje za dużo gazu, p rzy m ałym zaś produkcja ro p y zanika. W te d y z a ­ tap ia się szyb p łynem iłow ym , zm ienia „tubing“

3” na 21/s” lub 2”, poczem znow u p rzepłukuje się o tw ó r c z y stą w o d ą i opróżnia z płynu jak po­

przednio. Zabieg taki jest p raw ie zaw sze sku­

teczny.

J a k daleko posunięta jest dbałość o k o n serw a­

cję ciśnienia złożow ego niech posłuży n astęp u ­ jący p rz y k ła d : w połow ie 1928 r. na jednym z te ­ ren ó w dow iercono szyb z produkcją początkow ą 300 tonn. W ciągu 9 m iesięcy produkcja spadła na 100 tonn dziennie, a w następ stw ie zm niejszo­

nego p rz y p ły w u ropy stosunek jej do gazu po­

g o rsz y ł się tak, że w końcu n a 1 tonnę ro p y w y ­ padało 1.500 m 3 gazu. Zatopiono w ięc szyb i ro z ­ poczęto p racę celem p o p ra w y stosunku ro p y do gazu. W ciągu tej p ra c y w ielokrotnie próbow ano produkow ać i ty leż ra z y ponow nie zatapiano od- w iart, gdy okazało się, że p ra ca nie d ała po żąd a­

nego rezultatu. W iercenie szybu zajęło zaledw ie 2lh m iesiąca, a nad p o p raw ą stosunku ro p y do gazu pracow ano z g órą 6 m iesięcy, g dy zaś po ty m czasie nie uzyskano pożądanej zm iany i o trzym ano na tonnę ro p y 600 m 3 gazu, za to ­ piono szyb definityw nie i zaniechano produkcji w ogóle. W yliczono bow iem , że k orzystniej b ę­

dzie w y w ie rcić d w a szy b y nieco dalej w kie­

runku pochylenia sk rzy d ła, aniżeli produkow ać 10 w ag o n ó w dziennie p rz y 600 m 3 gazu na jedną tonnę ropy, w słusznem przew idyw aniu, że ilość gazu w stosunku do ro p y pow iększać się będzie w m iarę spadania produkcji.

P rz y k ła d ten ilustruje bardzo w y raźn ie, jak daleko jesteśm y na tem polu od racjonalnej go­

spodarki. N iestety stw ierd zić należy, że istnie­

jące u nas w arunki nie pozw alają ab y w p rz y ­ szłości b yło inaczej, a przynajm niej tak długo, dopóki nasza u staw a naftow a nie ulegnie zm ia­

nie. T rudno bow iem spodziew ać się, że ktoś b ę­

dzie zatap iał sw ój w ła sn y szy b z 10 w agonow ą produkcją dzienną, dlatego jedynie, aby ogólna sum a w y d o b y cia z danego złoża się pow iększyła, g d y nie on w łaśnie, lecz sąsiedzi i konkurenci dostaną nie tylko tę nadw yżkę, ale i całą jego produkcję, a dla niego pozostanie s tra ta dobrego szybu.

R acjonalna produkcja su ro w ca w y m a g a poza w iększym (m ożliwie jak najw iększym ) obszarem , oddanym do eksploatacji jednem u to w arzy stw u , jeszcze w arunku drugiego t. j. dostatecznie dłu ­ giego term inu do eksploatacji.

P o w ra c a ją c do cem entow ania ru r tuż nad po­

kładem roponośnym za u w aży ć należy, że zabieg ten ma znaczenie nietylko w początkow ej fazie, ale i później, po ustaniu sam oczynnej produkcji, jeśli zechce się sto so w ać „gas — lift“. D op row a­

dzając do otw oru gaz pod ciśnieniem n arażam y się na stra tę całej ilości gazu, bez najm niejszej dla n as korzyści, poniew aż gaz pły n ąć będzie drogą najm niejszego oporu, k tóra p rz y wolnej kom unikacji poza ruram i nie koniecznie p ro w a ­ dzić musi p rzez w a rs tw ę produktyw n ą. T ak

zw an e „ p a ck ery “ są tylko półśrodkiem , m ającym tę w ielką niedogodność, że nigdy nie w iadom o c z y i w jakim stopniu spełniają pow ierzone im zadanie.

Zagadnienie eksploracji nie jest u nas rów nież lo zw iązan e w sposób racjonalny, choć się o tem dużo m ów i i pisze. D ow odzi tego okoliczność, iż niem al w iększo ść naszy ch szy b ó w p o szuk iw aw ­ czych zostaje zaniechana przedtem , nim zdo łały niew ątpliw ie dow ieść, że b ad a n y teren jest nie- -produktyw ny. N iedokończona eksploracja p rz y ­

nosi s tra tę dla to w a rz y stw a w iercącego, k tó ra się da stosunkow o łatw o ująć, lecz są inne straty , k tó ry ch cyfrow o nie m ożna przedstaw ić, a k tó re polegają na zd y sk red y to w an iu w ielu tere n ó w ro ­ kujących najlepsze nadzieje. W y ra z e m tego jest p esym istyczn e za p atry w a n ie o w yczerp an iu się n aszy ch re z e rw i co raz bardziej słab n ąca dzia­

łalność poszukiw aw cza. W iercenie rdzeni u w aża się jeszcze ciągle za rzecz n adzw yczajn ą, za w y d a te k zupełnie zbędny, podczas g dy czynn ość tę w innych krajach, szczególnie p rz y n aw ie r­

caniu pokładu p ro d uk ty w n eg o uw aża się za bezw zględną konieczność. T w ierdzenie, że p rz y suchej m etodzie m a się d ostateczną kontrolę i przegląd w a rs tw , nie bard zo w y trz y m u je k ry ­ tykę, bo przeglądow i tem u b ra k ścisłości. Jako p rz y k ła d w ielkiej w ag i rdzeniow ania pozw olę sobie p rz y to c zy ć dane z pew nego szybu w M raź- nicy. Szyb ten przew iercił 10 m piaskow ca bo- rysław skieg o, nie uzyskując żadnej produkcji prócz silnych śladów . Dopiero w 12-tym m etrze u kazała się produkcja, k tó ra w m iarę pogłębiania w z ro sła do pięciu w agon ów dziennie, płynących sam oczynnie. Jasnem jest, że g ó rn a p artja pias­

k ow ca b y ła jało w a i oddzielona od dolnej partji w a rs tw ą izolacyjną. W obec tego, że o statnia se- rja ru r 6” ru ro w ała 200 m, górna część piaskow ca m a poza ruram i bezpośrednie połączenie z dolną, a tem sam em szyb produkuje nie tylko na po­

w ierzchnię, ale i poza rury.

K ażdy przyzna, że najsum ienniejszy naw et w iertnik nie m oże d ostrzec i rap o tro w ać zm iany pokładu, jeśli jego grubość w y n o siła 1— 10 cm.

N aw iercając w a rs tw ę pro d u k ty w n ą bez rdzenia, polegać m usim y jedynie na inform acjach i o b ser­

w acjach w iertacza, k tó ry ch ścisłość jest w naj­

lepszym w y padk u w ątpliw a. N astępstw em ta ­ kiego postępow ania jest p raca w edle za sad y

„mniej w ięcej“, co n aturalnie bynajm niej nie u ła­

tw ia p ra c y w naszych skom plikow anych w a ru n ­ kach geologicznych.

O m aw iając w iertn ictw o indyjskie należy po­

św ięcić kilka słó w narzędziom , jakiem i się ono posługuje. Z chw ilą g d y „ r o ta ry “ zatryum fow ało, obudziło ono wielki kult i niem al cześć b a łw o ­ chw alczą dla am eryk ańskiej techniki w iertniczej.

O bjaw ia się to w uznaniu za najlepsze w s z y s t­

kiego co am erykańskie, czy to chodzi o n a rz ę ­ dzia, czy też o m etody pracy . P ra w ie 30% p ra ­ cow ników jeździ na „urlop europejski“ p rzez A m erykę, spędzając tam d w a do trzech m iesięcy.

Dzięki tej okoliczności najnow sze rz e c z y zn aj­

dują zasto sow anie w Indjach, często w cześniej nim zd o łały zdobyć sobie ogólne uznanie w A m e­

(10)

ry ce. T ak b yło z rozszerzaczam i do „ ro ta ry “, głow icą do cem entow ania, badaniem pokładów w odonośnych m etodą elektrolityczną i z wielu innem i pom ysłam i.

„ R o tary “ w prow adzono ogólnie przed ukoń­

czeniem p rac norm alizacyjnych A. P . I. P o ukoń­

czeniu tych prac zastosow anie norm A. P . I. szło rów nolegle z zastosow aniem ich w A m eryce.

W ciągu ostatnich dw óch lat znorm alizow ano 80% urządzeń, re sz ta to pozostałości po płóczce udarow ej, s ta ry zapas rur, o raz ru ry w y ciągane ze stary c h otw orów .

W ieże żelazne m uszą w y p rz e ć w ieże d re w ­ niane. Szyb w ierco n y m etodą „ ro ta ry “ do głębo­

kości 2.000 m musi być z a ru ro w a n y do 1.200 m ruram i 11*/«”, w ażącem i na stopę 60 funtów , t. j.

około 120 tonn w całości. Z aw ieszenie i m anipu­

lacja takim ciężarem na w ież y drew nianej o w y ­ sokości 38 m b y ła b y ry z y k o w n a.

K rążki w ielo k rążk a i na koronie sporządzone są nie z lanego żelaza, lecz ze specjalnej stali m anganow ej, zw iększającej ich tw ard o ść i w y ­ trzym ałość. K rążki na koronie jak i w bloku w y ­ posażone są w łożyska rolkow e (roller bearings), zw iększające sp raw n o ść w ielok rążka, a ró w n o ­ cześnie zm niejszające zużycie liny, p rz ez o g ra ­ niczenie „posuw u“ liny na k rą żk u . P o m y sło w e urządzenia um ożliw iają sm arow anie każdego krążk a z osobna z podłogi w ieży, bez p o trzeb y w ych o d zen ia na koronę. W roku 1927 ło ży sk a rolkow e zostają zasto so w an e do ry g ó w „ ro ta ry “ (Em sco) i do m aszyn p aro w y ch (Ideał). Rygi, do roku 1925, dw u- a najw yżej trzychyżościow e, m ają dziś cztery , a n aw et sześć biegów . Dawniej w m iarę w z ro stu głębokości b u d o w ały fabryki rygi o co raz w iększych w ym iarach i co raz cięż­

sze. W ostatnich trzech latach w y tw a rz a się rygi silniejsze, a mimo to o m niejszych w ym iarach . Koła zębate i w ogóle w szy stk ie części ry g u prze- konstruow uje się na now o w myśl zasad y „jak najsilniejsze i jak najlżejsze“.

R u ry rotacy jne i ich połączenia w ykonuje się z m aterjału specjalnie dobranego, a jaka różnica zachodzi m iędzy m aterjałem am erykańskim a europejskim , niech ilustrują następujące p rz y ­ k ła d y : W szyb ie o głębokości 1500 m u rw a ła się lina w czasie ciągnięcia przew odu 5”. C ały p rz e­

w ó d o w a d ze 50 tonn spadł z w yso k o ści 20 m na stół rotacyjny. Ani przew ód, ani elew ator, ani stół rotacyjny, na k tó ry ciężar c a ły upadł, nie uległy najm niejszem u uszkodzeniu. N atom iast now e zupełnie połączenia pochodzenia europej­

skiego u ry w a ły się nietylko p rz y w ierceniu, ale i p rz y zapuszczaniu, jeśli zb y t gw ałtow nie zah a­

m ow ano. Inny p rz y k ła d : w b ardzo tru d n y m te ­ renie, gdzie 1.100 m odw iercano w 10 m iesiącach, a pozostałe 550 m w ciągu 10 m iesięcy, p ołącze­

nia am ery kań skie w y trz y m a ły w iercenie dw óch szybów , bez w ielkiej szk o d y dla sw y ch gw in­

tów , podczas gd y połączenia europejskie już po czterech m iesiącach p ra c y m usiały być w y rz u ­ cone z pow odu zupełnego zniszczenia gw intów . P o m p y buduje się co raz w iększe. W roku 1928 pojaw iają się d w a ty p y pomp, zdolne p rzetło czy ć

2 m3 płynu na m inutę p rz y 30 atm . Jed en z tych ty pó w , m ianow icie „G ard n er - D e n v er“ p ra co w ał w bardzo tru d n y ch w a ru n k ach p rz ez p ełn y rok, o dw iercając 2.100 m bez zm iany choćby jednego w enty la, o szczędzając m oc czasu i p ra c y p rzez uniknięcie nap raw , koniecznych p rz y innych pom pach.

W iertn ictw o polskie stosuje ru ry w ym ufione.

Zdaje się nie' popełnię pom yłki tw ierd ząc, że pow szechne jest u nas m niem anie, jak o b y takie ru ry b y ły mniej n arażo ne na chw ycenie. M oże n aw et na naszych tere n ach ta k jest. D ośw iad cze­

nie w iertn ic tw a indyjskiego, k tó re w tym kie­

runku m iało do pokonania b ardzo w ielkie tru d ­ ności, w y k azu je coś w rę c z przeciw nego. M iano­

w icie ru ry m anszetow e trudniej ulegają p rz y ­ chw yceniu, gd y ż działa ono po czątk ow o tylko na mufach i łatw iej jest s trz ą sn ą ć z nich n ag ro ­ m adzone usypisko p rzez ruszanie ruram i. Mufy bow iem po dczas ruszania ru r m ogą usypisko ro z ­ drobnić i ro zsyp ać, a częściow o w bić w ścianę.

N atom iast p rz y ru rach w ym ufionych n ag ro m a­

dzony w pew nem m iejscu za sy p po dczas ru sz a ­ nia rur zostaje w m iejscu, i ciągle za g raż a u ch w y­

ceniem rur. N iew ątpliw ie i koniczny k sz ta łt n a­

szy ch muf o d g ry w a ujem ną rolę, pow odując ła tw e w klinow anie rur. A m erykańskie w iertnictw o od­

nosi się rów nież z nieufnością do ru r typu 1U, a to z pow odu słab ości ich połączeń. Skutkiem tego stosuje się w Indjach w y łąc zn ie ru ry m ansze­

tow e, k tó ry ch połączenia są bez k w estji zn acz­

nie silniejsze na urw anie. Od roku 1929 w p ro ­ w a d za się ty p ru r w edle norm A. P . 1. R u ry tę m ają tolerancje ograniczone do minimum i są w tej dziedzinie m etalurgji czem ś zupełnie no- w em , ze w zględu na p re cy zję ich w ykonania.

Sam o w y ko nanie gw intu jest tego rodzaju, że zm niejszono jego długość od 35— 40%, zm niej­

szając tem sam em czas sk ręcan ia rury, k tó ry sk ra c a się i p rz ez to, iż „docinanie“ ru r y ograni­

cz a się do dw óch ostatnich gw intów . R u ry A. P.

I. zapuszcza się znacznie szybciej, niż jakiego­

kolw iek innego typu. Np. ru ry l l 3/«” o w a d ze 60 funtów na stopę zapuszcza się 40—60 sztuk na zm ianę. R ur 85/s” o w a d ze 30 funtów na stopę zapuszcza się 70—90 sztu k na 8-mio godzinną zm ianę. S ą to c y fry dla p ra c y ciągłej, trw ającej dzień i noc, p rz y załod ze złożonej z ośmiu k ra ­ jow ców i jednego europejczyka.

T rud no w jednym referacie ująć w szy stk ie d o ­ datnie, n ieraz w p ro st rew elacy jne skutki n o rm a­

lizacji. S tw ierdzić jednak należy, że norm aliza­

cyjna działalność A m erykańskiego In sty tutu Naf­

tow ego jest w szech stro n n a i nie ogranicza się do norm alizacji i ulepszenia rygów , w ież, m aszyn, narzędzi i rur, ale określa rów nież sposoby obcho­

dzenia się z nimi. Instytucja, k tó ra zajęłab y się tłum aczeniem p rac tego Instytutu, o dd ałab y pol­

skiemu p rzem y słow i i polskiej technice w iertn i­

czej b ardzo cenną usługę. D ałoby to szyb sze i lepsze re z u lta ty aniżeli stw arzan ie w łasn y c h norm , k tóre z pew nością co do sw ej w a rto ści będ ą daleko w tyle poza am erykańskiem u, z tej prostej p rz y czy n y , że nasz p rzem y sł nie m a do

(11)

Zeszyt 4 „PRZEM Y SŁ N A FTO W Y “ S tr. 89 dyspozycji ani ty ch w aru n k ó w , ani drobnego n a­

w e t ułam ka tego kapitału, jaki tam w no rm aliza­

cję w łożono.

P rz e m y sł w iertn ic zy polski nie stosuje p raw ie do płytkich w ierceń ry g ó w przew oźnych. Do głębokości 300 m m ają one gdzieindziej w y łąc zn e zastosow anie, redukując czas m ontażu do dw óch dni. R ów nież ta k zw an e „c aterp illary “ nie są u nas w ta k ogólnem użyciu jak gdzieindziej.

P r z y pom ocy jednego „c aterp illara“ zdem onto­

w anie, tra n sp o rt i zm ontow anie rygu, m aszyny i dw óch pomp p rz y drugiej w ieży, o d b y w a się w 8— 10 dni. Na m ontaż kanadyjskiego rygu trz e b a czterech do sześciu tygodni. Na terenie, gdzie są szy b y w pom pow aniu „C aterpillar“ cią­

gnie d ru ty i ru ry pom pow e o ra z łyżkuje i czyści o tw ó r z zasypu.

W iele czynności w iertniczych w y konuje się w P o lsce ręcznie, pomimo, iż uznaje się w z a sa ­ dzie p o trzeb ę ich zm echanizow ania. Np. ru ry sk rę ca się jeszczee ciągle ręcznie i p raw dop o­

dobnie nikt p rócz nas tego nie czyni. W danym

w y p ad ku są dw ie p rz y czy n y , k tó re uzasadniają takie postępow anie. P o pierw sze robocizna jest u n as tania, a p o w tó re nasze ru ry są za słabe i n iszcz y ły b y się zan ad to p rz y m aszynow em skręcaniu. B ra k nam całego szereg u narzędzi, bez k tó ry ch nietylko am eryk ańsk i w iertacz, ale n aw et taki, k tó ry p ra co w ał d łu ższy czas w kolo- njach, czu łb y się w szybie niew ygodnie.

Na zakończenie nich mi będzie w olno w y ra z ić za p atry w a n ie , że w naszych stosunkach w iele dobrego m og łaby zdziałać p ropaganda, m ająca na celu rozpow szechnienie znajom ości rozw oju am eryk ańsk iej techniki w iertniczej. Środkiem do tego celu pow inny b y ć tłum aczenia z pow ażniej­

szych czasopism , dla k tó ry ch n ależało by pośw ię­

cić m ożliwie dużo m iejsca w „P rzem y śle N afto­

w y m “. P o z a tem w iększe p rz ed sięb io rstw a po­

w inny p ren um erow ać w e w łasn y m d obrze z ro ­ zum iałym in teresie w iększą ilość eg zem plarzy czasopism zagranicznych, i nie tylko ułatw iać personalow i zaznajam ienie się z ich treścią, ale n aw et w y w ie ra ć nacisk w ty m kierunku.

In ż. A . D R A T H i In ż. Z . M I T E R A

Akad. Górnicza Kraków. Zakład Geologjl Stosow anej

Metody badań geosejsm icznych

Dokończenie.

INTERPRETACJA GEOLOGICZNA.

P rz y stę p u ją c do badania geosejsm icznego da­

nego obszaru zak ład am y p rz ed ew szy stk iem p ro ­ fil w stęp n y . Od m iejsca w y b ra n eg o na punkt strz a łu um ieszczam y na jednej linji sz e re g stacy j odbiorczych co 50— 100 m, p rzy czem odległość pom iędzy punktem strza łu a pierw szą stacją od­

biorczą w y n o si 150 m, i pow odując sztuczne w y ­ buchy zdejm ujem y profil sejsm iczny o długości zależnej od w a ru n k ó w lokalnych. R ozstaw ienie stacy j odbiorczych w nieznacznych stosunkow o odległościach od siebie ma na celu o trzym anie dokładnego profilu sejsm icznego. G dy na danym ob szarze m am y o tw o ry w iertnicze, w zględnie głębokie od kryw k i, za k ła d am y profil w stęp n y w pobliżu tychże, by m ieć m ożność porów nania profilu geologicznego z otrzy m an y m profilem sej­

sm icznym , celem ustalenia ch a ra k te ry sty c z n y c h cech sejsm icznych (w p ierw szy m rzęd zie p rę d ­ kości) poszczególnych poziom ów stra ty g ra fic z ­ nych w zgl. petrograficznych, w ystęp u jący ch w danym przekroju. Znając ch a ra k te ry sty c z n e cechy sejsm iczne poziom ów straty g ra ficzn y c h w zgl. petrograficznych, w y stęp u jący ch n a da­

nym obszarze, m ożem y — o trz y m a w sz y z pó­

źniejszych bad ań p ew ne w ielkości sejsm iczne — odnosić je do odpow iednich poziom ów . W w y ­ padku gd y na badanym obszarze nie m am y głę­

bokich o d k ry w e k w zględnie o tw o ró w w iertn i­

czych, profil w stęp n y d o starc zy nam danych do

sk o nstruo w an ia profilu sejsm icznego w zd łuż p rzestrzelo nej linji, co um ożliw ia p rz y planow a­

niu w stęp n y ch stano w isk w y b ra n ie racjonalnej długości profilu, o raz w y b ra n ie odpow iednich odległości m iędzy stacjam i odbiorczem i p rzy dal­

szych badaniach geosejsm icznych danego ob­

szaru. W w y p ad k u ostatnim t. j. gd y na danym teren ie nie m am y głęb szych o d k ry w e k w zględnie o tw o ró w w iertniczych, o pieram y się p rz y in ter­

p retacji geologicznej profilu sejsm icznego na w ła ­ snościach sejsm icznych w a rs t straty g ra ficzn y c h sąsiednich obszarów , ew entualnie innych ob sza­

ró w o podobnej budow ie.

Do in terp retacji geologicznej m usim y w p ierw ­ szy m rzędzie w y k re ślić k rz y w ą przebiegu p rę d ­ kości fal sejsm icznych na p o dstaw ie sejsm ogra- m ów o trzy m an y ch z jednego lub kilku strz a łó w odstrzelony ch w ty m sam ym punkcie. K rzy w a przebiegu prędkości fal sejsm icznych p rz e d sta ­ w ia graficznie zależność istniejącą pom iędzy c z a s e m zu ży tym p rzez fale sejsm iczne na p rzeb y cie drogi od punktu s trz a łu do odpow ied­

nich stacy j odbiorczych, a d ł u g o ś c i ą p r z e ­ b y t e j d r o g i . T e dw ie w ielkości (czas i dłu ­ gość drogi) otrzy m u jem y z sejsm ogram u. N or­

m alny w yg ląd sejsm ogram u p rz ed staw io n y jest na rysun ku 12.

Linja a p rz ed staw ia nam przeb ieg fal a k u sty ­ cznych, linja b p rz ed staw ia przeb ieg fal sejsm icz­

nych, linja c p rz ed staw ia sy g n a ły czasu w y s y ła ­ ne p rzez stację n ad aw czą dla ustalenia chw ili

Cytaty

Powiązane dokumenty

w ählter Verbrennungmotor sich ganz vorteilhalt für Bohrzwecke eignet und im Bohrbetrieb keine Schwie­.. rigkeiten technischer Natur

Znikanie płóczki zdarza się często w otworach które już były dłuższy czas w eksploatacji, a ro ­ boty wiertnicze podjęto celem ich pogłębienia. Często

Mierzenie długości samej kolumny odbyw a się w czasie zapuszczania i to podobnie jak pomiar przew odu wiertniczego, tylko zawieszka do przyłożenia punktu zerowego

puszcza projekt ustaw y kształt dowolny, byle nadaw ał się do prawidłowego i samoistnego w ydobyw ania. Ustawa nie podaje, jakie warunki konieczne są dla

Na końcu każdego artykułu um ieścić należy krótkie zestawienie treści w języku polskim, a o ile możności także w języku francuskim, niemieckim lub

W e w rześniu 1927 M inisterstwo Przem ysłu i Handlu po w ew nętrznej naradzie postanowiło, jako w ytyczne dla opracow ać się mającego projektu ustaw y naftowej

staci fal kulistych oraz, że na granicy dwóch ośrodków o różnych własnościach sprężystych w ystępują zjawiska załam yw ania się, absorbcji i odbicia się

z ropą próbka płuczki próbka płuczki.. jakościow o