• Nie Znaleziono Wyników

Getto warszawskie - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Getto warszawskie - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Warszawa, II wojna światowa

Słowa kluczowe Warszawa, II wojna światowa, okupacja niemiecka, getto warszawskie, mieszkania pożydowskie, powstanie w getcie warszawskim, ukrywanie Żyda

Getto warszawskie

I wiedziałem, i widziałem, że jest getto. Kiedyś wracaliśmy wieczorem od naszego krewnego z gęśmi i jajami i moja matka pomyliła przystanki, wcześniej wysiedliśmy, a to już było przed godziną dwudziestą, czyli godziną policyjną, więc bardzo zdenerwowana skręciła w ulicę i wyszliśmy na bramę – przejście strzeżone przez Niemców i prowadzące do getta. Jak już tych Niemców zobaczyliśmy, to myśmy zorientowali się, że nie w tę stronę [poszliśmy]. Ja cały czas chyba mamie mówiłem, że to nie tu, mama tak się nie orientowała w przestrzeni, gubiła się trochę. Żołnierz do nas z karabinem wymierzonym [w nas] podchodzi i [mówi]: „Halt!”, [a potem] raptem językiem, którego my nie rozumieliśmy. On mówił po ukraińsku albo może po litewsku, bo to może było coś o dokumentach. Natomiast moja matka zareagowała normalnie, zaczęła po niemiecku mówić, że ona idzie do domu z synem i tak dalej.

On tam kogoś zaczął wzywać i drugi żołnierz podchodzi w czarnym mundurze – dlatego wiedzieliśmy, że to są jacyś albo Łotysze, albo Litwini, ale to teraz bardziej wiemy niż wtedy, dla nas wtedy to były formacje gestapowskie – i tamten drugi powiedział, żeby dać spokój i myśmy wycofali się. Ale to dla nas było przerażenie zupełne, w nas wymierzone karabiny jednego i drugiego. Wiedzieliśmy, że tam nie wolno wchodzić. Wiedzieliśmy, że tam są zamknięci ludzie, że tam są Żydzi zamknięci.

Jak zaczęto tworzyć getto żydowskie, robiono to w ten sposób, że Polacy mieszkający w tym sektorze getta zostali wypędzeni z tamtych ulic do centrum czy gdzieś do Warszawy i odwrotnie – Żydzi skierowani do getta pozostawiali swoje mieszkania puste i pojawiła się administracja, która zarządzała tymi mieszkaniami. To nasze mieszkanie, w którym mieszkaliśmy na Marszałkowskiej 56, było pożydowskim mieszkaniem z całą pewnością, bo właścicielka była Żydówką, poza tym woźny, pan Pietrzak, którego pamiętam, też mówił, że tam mieszkali Żydzi, w tym mieszkaniu, do którego my się sprowadziliśmy. Jak to się stało, trudno powiedzieć. To było szóste

(2)

piętro i z balkonu widzieliśmy dymy nad gettem. Cały czas, przez cały ten miesiąc ostrzeliwanie tego terenu było i słyszane, i widziane. Przez pierwsze parę dni kwietnia człowiek był zupełnie przerażony – jakie duże dymy, jak wysoko idzie dym czarny i tak dalej. Te odgłosy było słychać, Marszałkowska nie była tak bardzo oddalona od getta, w którym Żydów zamknięto i odosobniono.

Na parę dni chyba przed wybuchem powstania, ale mogło to też być już po powstaniu w getcie, tenże nasz krewny, który te gęsi hodował, czy, powiedzmy, porządkował, samochodem przez jakiegoś kierowcę dowiózł do naszego domu Żyda. Rodzice wiedzieli, że mamy go przechować przez parę dni. No i oczywiście jaka ewentualność – do piwnicy. Te piwnice miały takie przepierzenia i były nieobmurowane, tylko tam, gdzie drzwi były, to były szczebelki, tak że było widać wnętrze piwnicy. Ta nasza piwnica była w takiej części, gdzie światła nie było i on siedział na węglu, tam spał.

Wychodziło się z naszej klatki schodowej, szło się przez podwórze i dopiero było zejście bardzo głębokie do piwnicy. Żeby nie było żadnego podejrzenia, to dzieci chodziły tam. Pewnie mój brat też, ale ja to zapamiętałem, że szło się do piwnicy z wiaderkiem po węgiel, bo kuchnia była węglowa, centralne ogrzewanie tam było, ale po węgiel szło się do piwnicy. Chodziło o to, że tam węgiel musiał być w tym wiaderku, żeby ten pretekst zejścia do piwnicy był uzasadniony. I parokrotnie to robiłem i pamiętam twarz do dzisiaj tego człowieka, bo on jak słyszał zbliżające się kroki, to się kulił w sobie i oczywiście zasłaniał, bo twarz jest jaśniejsza, marynarką zasłaniał tę swoją twarz. I to trwało parę dni, on tam w tej piwnicy był, później też ten krewny zorganizował gdzieś dla niego pobyt. Albo może już ojciec zorganizował, czy ojciec miał to zorganizować, trudno mi powiedzieć. Po paru dniach znowuż takim transportem szybkim [go zabrano] – samochód podjechał, on wsiadł i odjechał samochód.

Trudno było nie orientować się, nie wiedzieć, że to są Żydzi, którzy są mordowani i przeznaczeni na jakąś eksterminację kompletną. To getto było straszne, to było jakieś takie przeżycie tam dla nas, [obserwowaliśmy i mówiliśmy]: „O, już przestaje się palić”, po iluś tam dniach, już jak dymów nie było – czyli już się coś kończy. Od czasu do czasu ktoś przychodził do ojca, znajomi jacyś, głównie Pomorzacy, to relacjonowali, między sobą mówili to, co słyszeli, co wiedzieli o tej likwidacji getta, o tym bohaterstwie. Opowiadali, że jakaś zorganizowana grupa przekazywała broń do getta, ale z jakim skutkiem i jakiego typu to były przerzuty, tego już oczywiście nie pamiętam. To było jak gdyby spektrum jakieś, jakiś obraz, który się widzi – z dala, ale się widzi to wszystko.

(3)

Data i miejsce nagrania 2006-02-21, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przez ponad dwadzieścia lat na KUL-u prowadziłem takie studium prasoznawcze, na które byli zobowiązani na przykład przychodzić studenci KUL-u, księża z poszczególnych

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

Ja w ubiegłym roku taki esej opublikowałem na temat tej Biblii Gutenbergowskiej z Pelplina, a intrygował mnie [ten temat], bo to było pierwsze nazwisko, które pamiętam z czasów

Myśmy wiedzieli to, że ona jest Żydówką, ale jako dzieci nie zdawaliśmy sobie sprawy, [że ona się w ten sposób ukrywa], dla nas ta najładniejsza siostra była

Niemcy przyszli przed godziną piątą rano do niego jako do dozorcy, kazali mu otworzyć główne wejście do budynku, prowadzić [się] na klatkę schodową, to trzecie

To moje wejście w prasę, w dziennikarstwo było związane z 1956 rokiem, kiedy się wydawało, że istnieje taka możliwość, taka opcja budowania rzeczywistości polskiej nie

Słowa kluczowe ulica Targowa, ulica Kowalska, synagoga, Żydzi w mieście, ulica Lubartowska, mieszkania pożydowskie.. Już nie było Żydów

Natomiast radiowcy musieli produkować się niejako na żywo i pozostali dziennikarze zawsze uważali radiowców za jak gdyby taki wyższy stopień dziennikarstwa, a poza tym to był