• Nie Znaleziono Wyników

Mroczne źródło poznania

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mroczne źródło poznania"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Wiesław Juszczak

Mroczne źródło poznania

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (7), 9-25

(2)

Szkice

Wiesław Juszczak

Mroczne źródło poznania

K r z y s z to fo w i P om ian ow i

K a n t n a p isa ł kiedyś w r a p tu la ­ rzu: „ w y strz e g a ć się złych sn ó w ” . Goya, n a p różno tęsk n iąc y do ś w ia tła i h arm o n ii, położył n a a k w a fo r­ cie napis: „el sueńo de la ra zón produce m o n s tru -os”. W o rd sw o rth o k re ślił w y o b ra źn ię jak o „reason in h e r m o st e x a lte d m o o d ”. A le i dw a p o p rzed n ie

zdan ia odnoszą się do w yo b raźn i. O dnoszą n as też do pew nego p u n k tu , z n a jd u ją ceg o się w sferze ow ych p ro b lem ó w n a jb a rd z ie j s p o rn y c h i zaw iłych, od k tó ­ ry c h in te rp re ta c ji zależy ca ły h isto ry c z n y w izeru n ek , ro z u m ie n ie i w a rto ścio w an ie o siem n asteg o w ieku. G d y b y śm y m ogli rzecz ro z w ija ć w pełni, w ychodząc ty lk o od trz e c h za cy to w an y ch pow iedzeń, p ró b o w a­ lib y śm y dow ieść, że G oya re p re z e n tu je w obec w y ­ ob raźn i stanow isko najb liższe sied em n asto w ieczn e­

m u: stan o w isk o w a h ające się m ięd zy lek ce w aż e- W yobraźnia

niem , p o g ard ą a obaw ą. Bo to w łaściw ie n ie „sen ro - w X VII w. zum u tw o rz y m o n s tra ”, lecz sen ro zum u dopuszcza

do p an o w an ia w y o b ra źn i — w ład zy dem onicznej, k tó ra stw a rz a k o szm ary 1. P ró b o w alib y śm y pokazać

1 Znakom itą interpretację tej ry cin y zaw iera artykuł G. L e- vitime: L ite r a r y Sources of G o ya ’s *C apricho 43». „Art B ulletin” T. X X X V II 1955, s. 56—59.

(3)

Cd K anta do rom an tyk ów

A narchia i logika

d a le j, ja k b ard zo z po zo ru b lisk ie te m u zdanie K a n ­ ta r e p re z e n tu je o d m ien n y sens: b ow iem to ra cze j chaos w szy stk ieg o co cielesn e „b u d zi się ” podczas snu, a w ów czas je d y n ie w y o b ra ź n ia zdo ln a je s t u trz y m y w a ć ład, czy w ręcz zapobiegać „z u p ełn em u w y g a śn ię ciu ży c ia” .

T u ta j w szakże o g ran iczy ć się m am y do pobieżnego p rz e d sta w ie n ia a rg u m e n tó w p rz e m a w ia ją c y c h za ty m , że m e ta fo ra W o rd sw o rth a je s t k a n to w sk a w sw ej istocie, że ro m a n ty c z n a apo teo za w yo b raźn i, jak o n a rz ę d z ia n a jp e łn ie jsz e g o poznania, zak orzen io ­ n a je s t w dziele K a n ta , k tó ry stw ierd z ił, że bez w y o ­ b ra ź n i p o zn an ie je s t w ogóle n iem o żliw e. O g ra n iczy ­ m y się za te m do ro li w y o b ra źn i w ep istem o lo g ii K a n ­ ta, do za g ad n ien ia ro z p a try w a n e g o w ielo k ro tn ie, ob­ ciążonego o b fitą lite ra tu rą , w ciąż je d n a k p o d ejm o ­ w a n eg o n a now o, w ciąż a k tu aln e g o , za gad nienia, k tó re g o z a ry s y w a rto ch y b a i u n as p rz y p o m n ie ć 2. Jesz cze u H u m e ’a — a w ięc ju ż po ta k w a żn y ch w p ro c esie „ u ła s k a w ia n ia ” w y o b ra źn i m o m en tach , ja k w y stą p ie n ia A d d iso n a czy C h ris tia n a W olffa — u k a ­ z y w ała ona całą dw u zn aczn o ść sw ej n a tu r y i d ziałań . J e j fu n k c je e ste ty c z n e i ep istem olog iczn e ja w iły się w m ę tn y m p rzem ieszan iu : n ie m ożna było ich ro z­ dzielić, nie m o żn a b y ło o g ran iczy ć je j „sw o b o d y ” , k tó ra , p o żą d an a w czy n nościach p ierw szego za k resu , w y w o łu je za m ę t w p o rz ą d k u logicznym , ja k i w in ien b yć za ch o w a n y p rzecież w z a k resie d ru g im . N ie u d a ­ w ało się, k ied y trz e b a , p o d p o rząd k o w ać je j p ra w o m ro zu m o w y m , p ra w o m „w y ższy ch ” w ładz p ozn aw ­ czych, m ów iąc ję z y k ie m V ica czy W olffa. I n a ty m tle szczególnie w a ż n y m ak cen tem , k tó ry u w y d a tn ił K a n t w łaśn ie, w y d a je się p rz e d e w szy stk im zespole­ n ie tego, co p rz e d te m u k az y w an o osobno w ro zm ai­ ty c h in te rp re ta c ja c h w y o b ra źn i jak o je j znam iona

2 Szkic ten je s t rozw in ięciem krótkiego fragm entu z m ojej pracy: O «w y o b ra źn i h isto ryczn ej» , «h is to ry c z n y m n om in a-

lizm ie» i «h isto ry c z n y m doznaniu». „Res Facta” 1968 z. 2, s. il22— 125.

(4)

11 M R O C Z N E Ż R O D Ł O P O Z N A N I A zaw sze w y łączn e — jej cech całkow icie a n a rch icz­ n ych, k tó re w y d o b y w ał np. H um e, i całkow icie lo ­ gicznych, k tó re w o lał w niej w idzieć np. B au m g ar- ten . D la K a n ta b y ły to ty lk o dw ie s tro n y tego sa­ m ego n arzęd z ia u m y słu , zależne w y łączn ie od zasto­ so w an ia tegoż n arzęd zia, od u k ła d u ze w n ętrz n y ch okoliczności czy p o trz e b w a ru n k u ją c y c h tak ie lu b in n e jego używ an ie, a n ie d w ie w y k lu czające się w z ajem cech y jego c h a ra k te ru .

J e d n a z n ow szych p ra c pośw ięconych ro li w y o b ra ź­ n i w e ste ty c e K a n ta p rz y n o si p ró b ę u sta le n ia m ożli­ w y c h re la c ji te j w ład z y do in te le k tu (V erstand), j a ­ k o „w ła d zy p o ję ć ” 3. W analizie te j n iezb ęd n e okazu­ je się p rz y p o m n ie n ie sposobu, w ja k i w y o b ra źn ia fu n k c jo n u je w procesie p oznania, i w ydo by cie ró ż­ nic d zielący ch w łaściw e je j n a dw óch ty c h płaszczyz­ n a c h ro d z a je akty w n o ści. T ym b ard ziej konieczne je s t p rz eto , o d w ro tn ie, ogólne choćby p rzy p o m n ie n ie te ra z ta m ty c h je j działań, o p isy w an y ch z p u n k tu w id zen ia e stety k i, dla p ełniejszego p rz e d sta w ie n ia sobie znaczenie b ard ziej złożonych je j o p eracji po­

znaw czych.

W sw y m p o etyckim , a rty sty c z n ie tw ó rczy m d ziała­ niu, k tó re p ro w ad zi do p o w staw a n ia „idei estety c z­ n y c h ”, w y o b ra ź n ia w y tw a rz a „n ieja k o d ru g ą p rz y ­ ro d ę z m a te ria łu d o starczan eg o je j p rzez p rz y ro d ę rz e c z y w istą ” , p rzez p rz y ro d ę em p iry c zn ie nam d a ­ n ą 4. U niezależn ia się o na za te m — w znacznym

3 H. Blocker: K a n t’s T h eo ry of th e R elation of Im agin ation

a n d U n derstan din g in A e sth e tic Ju d g m en ts of T aste. „The

B ritish Journal of A esth etics” 1965 nr 1, s. 37— 45. Blodker n aw iązu je d o uw ag R. D avala: La m é ta p h ysiq u e de K an t. Paris 1951, s. 258—259.

4 Kant: K r y ty k a w ła d z y sądzenia. Tłum. J. Gałecki. W arszaw a 1964, s. 242 (193). C yfra w naw iasie odnosi się do strony trzeciego w ydania oryginalnego: K r itik d er TJrteils-

k ra ft. B erlin 1799. W dalszym ciągu podaję p o cytatach w

tek ście paginację oryginału. Przekład polski zaw iera tę pa­ gin ację na m arginesach. To sam o dotyczy K r y ty k i czysteg o

rozu m u , cytow an ego tutaj w przekładzie R. Ingardena (W ar­

W yobraźnia w estetyce Kanta

(5)

W yobraźnia u niezależnia się od z m y sło ­ w ości i initeletatu Coś, oo je s t w yższe niż przyroda

sto p n iu p rz y n a jm n ie j — od d ośw iad czen ia i od obu g łó w n y c h jego „ w a ru n k ó w ” lu b „ ź ró d e ł” , z k tó ry c h p ie rw sz e je s t sam ą odbiorczością w ra ż e ń i p rz y jm o ­ w a n ie m p rz e d s ta w ie ń tak , ja k n asze zm y sły są p o ­ b u d z a n e p rz ez p rz e d m io ty , d ru g im n a to m ia s t je s t sa ­ m o rz u tn a zdolność tw o rz e n ia pojęć, czy li to, co u m o żliw ia m y śle n ie o p rzed m io cie u ję ty m w zm y sło ­ w y m p rz e d sta w ie n iu — w y o b ra ź n ia s ta je się w ięc w z g lę d n ie n iez a le ż n a od zm ysłow ości i od in te le k ­ tu, z k tó ry c h p ierw sza (S in n lic h k e it) d o sta rc z a n a m naoczności (A n sc h a u u n g ), d ru g i zaś — pojęć.

O k re ś la n a p rz ez K a n ta zw y k le jak o „w ła d z a u n ao cz­ n iając eg o p rz e d s ta w ia n ia ”, „naoczn ego p rz e d s ta w ia ­ nia sobie p rz e d m io tu ta k ż e bez jego o becności” , r e ­ a liz u je tu w y o b ra ź n ia sw ą zdolność sw obodnego — k ie d y zachodzi p o trz e b a — d ek o m p o n o w an ia o b ra ­ zów u z y sk iw a n y c h w p o zn a n iu em p iry c zn y m , sk ła ­ d a n ia z d a n y c h e le m e n tó w całości now ych, w e d łu g re g u ł a n a lo g ic zn y ch w p ra w d z ie do re g u ł in te le k tu , lecz is to tn ie od n ic h ró żn y ch ; p o tra fi d aw ać złud ze­ n ie ja k b y d o św iad c zan ia tego, co w ścisłym s e n s ie nie m oże się sta ć p rz e d m io te m „d o św ia d cze n ia” , p rz e d m io te m w łaściw ego poznania.

„Oddajemy się jej w tedy, gdy dośw iadczenie w yd aje się nam zbyt p o w szed n ie (...) O dczuw am y przy ty m naszą n ieza leż­ ność od p raw a koijarzenia (które się w iąże z em pirycznym używ an iem oiwej w ład zy) tak , że w p raw d zie podług te g o praw a zapożyczam y od przyrody m ateriał, a le potrafim y g o przerobić w coś zup ełn ie innego, a m ian ow icie w coś, c o jest w yżsee n iż przyroda” (is. 193).

T w o rz y m y w te n sposób ow e osobliw e p rz e d sta w ie ­ nia, k tó re an i n ie n ależ ą do pozn an ia, a n i nigd y „n ie m ogą sta ć się p o z n a n ie m ” , g dyż zachodzi w n ic h za­ k łó cen ie praw id ło w o ści, koniecznego p o rz ą d k u p ro ­

szaw a 1957), z tym , że p agin acja „A” o d syła do w ydania p ierw szego ( K r itik d er rein en V ernunft. R iga 1781) — „B” zaś do w y d a n ia drugiego (Riga 1787). Z godnie z przyjętym zw yczajem daję przy cytatach w ystęp u jących w pierw szym i w drugim w yd an iu p agin ację obu.

(6)

13 M R O C Z N E 2 R Ó D Ł O P O Z N A N I A c e su poznaw czego: to, co n a m tu ta j p re z e n tu je w y ­ o b ra ź n ia , p rz e ra s ta n iejak o m ożliw ości u jm o w an ia

w łaściw ego in te le k to w i, m ożliw ości pojęciow ego o g a rn ia n ia — in te le k t nie je s t w sta n ie doprow adzić ty c h w y o b ra żeń do p ostaci pojęć 5.

O w a „ id e a e s te ty c z n a ” je s t p ew n ą „ d a n ą naoczną (w yobraźni), d la k tó re j n ig d y n ie m ożna znaleźć ad e k w a tn e g o p o ję c ia ” (s. 240), ta k ja k z ko lei jej p rz e c iw sta w n y o d p o w ied n ik — idea rozum ow a — „ z a w ie ra w sobie p ojęcie czegoś nadzm ysłow ego, k tó re m u n ig d y n ie m oże b yć d a n a w a d e k w a tn y sp o ­ sób naoczność” (s. 240). J e ś li w ięc ro z p a tru je m y w y ­ o b ra ź n ię w je j fu n k c ja c h estety c zn y ch , w je j w o l­ ności, „w je j w o ln ej g rz e ” , znaczy to — m ów i K a n t — „że u w a żam y ją nie za odtw órczą, za podleg ającą p ra w o m k o jarz en ia, lecz za tw ó rczą i sam oczynną (za źródło do w o ln y ch fo rm m ożliw ych d an y c h n a ­ ocz n y ch )” (s. 69) 6. I chociaż, ja k się słusznie p o d k re ś­ la, n a w e t tu ta j w y śledzić m pżna p ew n e w p ły w y w y ­ w ie ra n e n a n ią p rzez in te le k t — w ty m np., że fo r­ m a ta k ic h jej sw obod nych w y tw o ró w „ je s t podob­ n ie k s z ta łtn a i spoista, ja k fo rm a ty ch je j p rz e d sta ­ w ień, k tó re się s ta ją p rz ed m io ta m i p o zn an ia” — m a tu ona n a d to zdolność o d działyw ania n a in telek t, w p ły w a n ia n a ń p rzez to, że go pobudza, w skazu jąc

5 „(...) doprow adzenie (syntezy tego, co różnorodne w naocz- ności) do postaci pojęć jest funkcją intelektu, przy pom ocy której dostarcza nam on dopiero poznań w e w łaściw ym tego sło w a znaczen iu ” (A s. 78).

e Całość zakresu jej działań taik charakteryzuje V. Basch

(Du rôle de l’im agin ation dan s la th éorie K an tien n e de la

connaissance. „Revue de M étaphysique et de M orale” T. X II

1904, s. 428): w yobraźnia m oże „ressusciter en nous le m onde des intuitions, affaiblies, il est vrai, et décolorées, m ais en revanche, si m alléables, si souples, si plastiq u es que nous ne som m es pas tenus de las reproduire servilem en t dans la structure p rim itive d e leur coexisten ce ou dans l’ordre ori­ ginaire de leur succession, m ais que nous pouvons le com ­ biner à notre gré, les associer et les d issocier”.

Twórcza i sam oczynna

(7)

Wyobrażania — czynnik pośredniczący Z bliżenie do in telek tu i do zm ysłow ości

m u ja k iś n ied o sięż n y cel, że w ięc w zm ag a jego a k ­ tyw ność.

„Wyobrażania jelsit iw dośw iadczeniu estety czn y m w oln a od służebnego sitosiuniku w obec (intelektu, te g o stosunku, który cech u je jej poznaiwcze u ży w a n ie” 7.

J u ż z ty c h k ilk u u w a g d ad z ą się w y p ro w ad zić p e w ­ n e o g ó lne o k re śle n ia czynności w yo braźn i, jak o w ła ­ d zy fu n k c jo n u ją c e j w e w szelk im n asz y m po zn an iu : b ęd ą w ięc ta m one zgodne z in te le k te m , je m u p o d ­ p o rz ąd k o w an e , poleg łe p ra w o m k o ja rz e n ia , ona zaś sam a z o stan ie n az w a n a od tw ó rczą, z ty m , że w k o n ­ te k śc ie K r y t y k i czy ste g o r o z u m u se n s teg o słow a z d a je się w y ra ź n ie odbiegać od jego u ta rty c h z n a ­ czeń. L ecz w y liczen ie to n ie o b e jm u je jeszcze rzeczy n a jw a ż n ie jsz e j: w y o b ra ź n ia w e d le K a n ta stan o w i j e ­ d y n y cz y n n ik p o śre d n ic ząc y m ięd zy d w o m a obcy m i sobie św iatam i, m ięd zy d w ie m a sfe ra m i, k tó re bez niej n a zaw sze p o zo stały b y sobie obce, n a zaw sze bez k o n ta k tu . O w e dw ie d zied z in y to m u n d u s sen sib ilis

i m u n d u s in tellig ib ilis. A k o n ta k t m ięd zy n im i n a ­

w iąz y w an y , p o le g a ją c y n a p rz y p o rz ą d k o w y w a n iu e le m e n tó w je d n e j z ty c h dzied zin elem e n to m d r u ­ giej — to w ła śn ie po znan ie. W szy stk o tu zaw isło od obecności sk ry te g o ja k b y , tajem n icze g o in s tru m e n ­ tu; jasn o ść w ied z y p ły n ie z ciem nego źródła, w sz y st­ ko za le ży od w y o b ra źn i, od „p e w n ej ślep ej, choć n ie z b ę d n e j fu n k c ji duszy, bez k tó re j n ie m ielib y śm y w cale po zn an ia, a le k tó rą rz a d k o ty lk o sobie u św ia ­ d a m ia m y ” (A s. 78, B s. 103).

Z e w z g lę d u n a sposób d zia ła n ia w y o b ra ź n ia zbliża się do in te le k tu , ta k , że czasem b y w a o k re śla n a m ia­ nem jeg o fu n k c ji. N a to m iast c h a ra k te r je j w y tw o ­ ró w u p o d a b n ia się do p rz e d sta w ie ń zm ysłow ości. D z ia ła n ia te n a z w a n e są sy n tezą , w y tw o ry — o b ra ­

7 Błock er: op. cit., s. 45. W yobraźnia może w ięc być w doś­ w iad czen iu estetyczn ym zarów no częściow o zależna, jak i n ie ­ zależna od intelektu, a ten ostatni podobnie — zależny lub n iezależny od niej.

(8)

15 M R O C Z N E 2 R Ó D Ł O P O Z N A N I A zami. N ajzw ięźlejsze ro zw ażenie ty ch pojęć w y ­ m ag a w ielu pow ażnych, n ie ste ty , u p ro s z c z e ń 8. W in te rp re ta c ja c h d zieła K a n ta szczególną uw ag ę zw raca się n a je d e n m o m en t jak o n a ten, dzięki k tó ­ re m u dokonać się m ógł zw ro t ta k d e c y d u ją c y w m e­ todologii n a u k i o poznaniu: n a zakw estionow an ie opinii, że „z m y sły n ie ty lk o d o sta rc z a ją n a m w rażeń, lecz je n a w e t ze sobą łączą i w y tw a rz a ją obrazy p rz e d m io tó w ”, i n a stw ierd z en ie, że „n ie m ożem y sobie niczego p rz e d sta w ić jak o pow iązanego w p rz e d ­ m iocie, n ie pow iązaw szy go u p rzed n io sa m e m u ” (A s. 120 p rzy p ., B s. 130) — zw raca się w ięc uw agę n a w p ro w ad ze n ie ro zró żn ien ia m ięd zy p asy w n y m p rz y j­ m ow aniem p o b ud zeń zm ysłow ych, ty m co stanow i p ie rw o tn y czysto zm ysłow y p rz ejaw , w rażen ie, b ęd ą­ ce je d y n ie „ m a te rią p ozn an ia zm ysłow ego” , a a k ty w ­ n y m św iadom y m u jm o w an iem te j m a te rii w naocz- ności, w y tw a rz a n ie m zjaw isk, p rz ed m io tó w p o strze­ g an ia — sam y m p rz e to p ostrzeg an iem , u fo rm o w a­ n iem i uśw iad o m ien iem w r a ż e n ia 9. „ S y n te z a ” to w łaśn ie w stę p n y n ie ja k o p rz eg ląd i u porząd k o w an ie ró żn o rak ich , ch ao ty czn y ch p ie rw o tn ie w rażeń , „ze­ b ra n ie tego, co ró żn o ro d n e w je d n e j em p iry czn ej d a­ n ej nao czn ej, dzięk i czem u m ożliw e s ta je się spo­ strzeżen ie, czyli em p iry c zn a św iadom ość te j danej

8 Do tych uproszczeń należy przede w szystk im to, iż nie w chodzim y tu głębiej w dysikusję nad tym , jak należy interpretow ać sam sposób istn ien ia w yobraźni, tj. czy w i­ dzieć w niej „trzecią” — obok zm ysłow ości i in telek tu — niezależnie istn iejącą i działającą w ład zę um ysłu, jak każą w nosić p ew n e fragm enty p ierw szej redakcji K r y ty k i c z y ­

steg o rozu m u , czy też coś, co jest jed yn ie funkcją intelektu,

coś, co jest jed yn ie określeniem sposobu, w jaki in telek t „po­ rozum iew a się ” z jed yn ą obok niego autonom icznie istn ieją­ cą władzą, czyli ze zm ysłow ością. W iększość argum entów przem aw ia raczej za tym pierw szym . Jednak drugie w yd a­ nie K r y ty k i m ąci ten obraz. Por.: E. M. W olff: É tu de du rô ­

le de l’im agin ation dans la connaissance chez K an t. Carcas­

sonne 1943, s. 9.

9 Par. np. E. Cassirer: The P h ilosoph y of S ym b o lic Forms. T. III. N ew H aven 1957, s. 193.

Synteza K anta

(9)

Od naoczności do potjęć T ran scen d en ­ talna apercepcja Jedność czynności

(jako z ja w isk a )” (B s. 160). Ten p o cz ątek po zn an ia w y m a g a jeszcze an alizy , po zn an ie w te j sw o jej fazie je s t jeszc ze „su ro w e i m ę tn e ”, a le sy n te z a ow a je s t je d n a k ty m , „co w łaściw ie zb iera sk ła d n ik i w poz­ n a n iu i zesp ala je w p e w n ą tre ś ć ” (A s. 77, B s. 103). Ta czynn ość w y o b ra ź n i d o k o n u je się w d w u etap a ch : w ra ż e n ia n a jp ie r w są p o rz ąd k o w an e i g ru p o w a n e („ u jm o w a n ie ” , „ sy n te z a u jm o w a n ia ” , „ sy n te z a po­ sta c io w a ” ), a n a s tę p n ie k o ja rz o n e w e d le sw o isty ch re g u ł, d zięki k tó ry m u m y sł p ro w a d zo n y je s t od je d ­ nego p rz e d s ta w ie n ia do d ru g ieg o „ n a w e t bez obec­ ności p rz e d m io tu ” („ o d tw a rz a n ie ” , „ sy n te z a o d tw a ­ rz a n ia ” , „ k o ja rz e n ie ”) (A s. 100— 101). Z ate m p rz e j­ ście od zm ysłow ości do in te le k tu — od naoczności do p o jęć b y ło b y n ie do p o m y ślen ia bez te j d w o jak iej sy n te z y , bo w p ra w d z ie „p rz e d w szelk ą an a liz ą n a ­ szy ch p rz e d s ta w ie ń m u szą one b y ć n a jp ie rw d an e i ż a d n e p o jęcia n ie m ogą co do sw ej tre ś c i p o w sta ­ w ać p rz e z a n a liz o w a n ie ” (A s. 77, B s. 103), ale też w sze lk a sy n te z a nie je s t do p o m y ślen ia b ez p o d sta ­ w ow ego w a ru n k u , k tó ry m ieści się w in telek cie, k tó ­ rego in te le k t d o sta rc z a (u m o żliw iając ty m sam y m n ie ty lk o w szelk ie pozn anie, ale i sam o dośw iad cze­ nie, k tó re n ie m oże b y ć in n e, ja k ty lk o św iadom e, je d y n ie zaś in te le k t je s t w sta n ie za p ew n ić w a ru n k i te j św iadom ości), a m ian ow icie bez tra n s c e n d e n ta l­ n ej ap e rce p cji, w s to s u n k u do k tó re j w y o b ra źn ia je s t ro d z a je m w ład z y w y k o n aw czej, fu n k c jo n u ją c e j n a ob szarze d a n y c h naocznych.

T ak ie p o śre d n ic tw o w y o b ra ź n i je s t konieczne, p o n ie­ w aż in te le k t „ n ie je s t sam zdolnością do po siad an ia d a n y c h n ao czn y ch i — n a w e t g d y b y one b y ły d an e zm ysłow ości — n ie m oże ich w sieb ie w chłonąć, aże­ by n ie ja k o pow iązać ró ż n o ro d n e d a n e w sw ej w ła s­ n ej naoczności, p rz e to sy n te z a jego, je ż e li się go ro z­ w aża w y łąc zn ie sam ego d la siebie, n ie je s t niczym in n y m , ja k jed n o ścią czynności, k tó re j on jak o t a ­ k iej św iad o m y je s t n a w e t bez pom ocy zm ysłow ości, ale p rz e z k tó rą zd o ln y je s t w e w n ę trz n ie k ształto w a ć

(10)

17 M R O C Z N E Ź R Ó D Ł O P O Z N A N I A n a w e t zm ysłow ość w tym , co ró ż n o ro d n e ” (B s. 153). K sz ta łto w a ć ją w ięc p rzez ro d z aj p ro je k c ji sw ych s y n te ty c z n y c h zdolności n a zm ysłow ość — znów za p o śre d n ic tw e m w y o b raźn i. I p rz e to w y o b ra źn ia za­ leży „od in te le k tu co do jed n o ści sy n te z y in te le k tu a l­ n ej, a od zm ysłow ości co do ró żn orodno ści u ję c ia ” (B s. 164). W y o b raźn ia, ja k p rz e k o n u je n a d to analiza po jęcia „ sc h e m a tu ” (d ru g i te rm in odnoszący się do je j po znaw czych działań), je s t d o starc zan iem in te ­ lek to w i naoczności, a zm ysłow ości — p ra w sy n tezy in te le k tu a ln e j (przen oszeniem ty c h p ra w do in te le k ­ tu w sfe rę zm ysłow ości), d zięki czem u su ro w y m a te ­ ria ł w ra ż e ń k o n s ty tu u je się w zjaw iskach, czyli w o b ra zac h p rz ed m io tó w tak ich , ja k ie zdolni je ste śm y dośw iadczać em p iry czn ie — a zatem p rz ed m io tó w je ­ d n o stk o w y ch . W y o b raźn ia jest, jeże li m ożna użyć ta ­ kiego o k reślen ia, ro d z a je m „naoczności in te le k tu a l­ n e j” . J e s t fo rm ą zb liżan ia o brazów (czyli jed n o stk o ­ w y ch p rz e d sta w ie ń naocznych) do pojęć, w k tó ry c h się zam y k a ów złożony proces ze sp alan ia ró ż n o ro d ­ ności tego, co zm ysłow e, w o statec zn ej jedności tego, co in te le k tu a ln e .

T ę o sta te c z n ą jed n o ść g w a ra n tu je „ sta ła tożsam ość sam ego sieb ie p rz y w szy stk ich m ożliw ych p rz e d sta ­ w ie n ia c h ” , czyli cz y sta (lub tra n sc e n d e n ta ln a ) a p e r- ce p cja (A s. 116), stan o w iąc a n ajw y ż szy p u n k t, k u k tó re m u zm ie rz a ją w szy stk ie p o śre d n ie sposoby w ią ­ zania, sy n te ty z o w a n ia p rz ed staw ień , i będ ąca z a ra ­ zem źró d łe m jed n o ści w szy stk ich zasad ty c h po w ią­ zań k o le jn y c h — ow a „ je d n a św iadom ość” , k tó ra „jed n o c zy w jed n o p rz e d sta w ie n ie to, co ró żn o ro d ­ ne, k o lejn o oglądane, a p o tem o d tw o rz o n e” (A s. 103). C zy sta ap e rce p cja, p rz e d sta w ie n ie n ad rzęd n e : „M yś­ lę ” — m ów i K a n t — je s t w ięc też obok a p rio ry cz­ n y ch fo rm zm ysłow ości (fo rm y p rz e strz e n i i fo rm y czasu) n astęp n y m , k o niecznym i w obec ta m ty c h n a d ­ rzęd n y m , w a ru n k ie m w szelkiego m ożliw ego do­ św iadczenia, je s t czy stą (zatem od dośw iadczenia n ie ­

Rodzaj ,ynaocznośoi in telek tu aln ej”

Jedna św iadom ość

(11)

T ranscenden­ talna funkcja w yobraźni

Proces sam orzutny

zależną) jeg o form ą, p o d sta w ą s ta łe j i sy n te ty c z n e j jed n o ści sp o strze żeń .

„Posiadam y w ięc czystą w yob raźn ię ijaiko pod staw ow ą zd ol­ ność duszy ludzikiej, znajdującą się a p rio ri u podstaw w szelk iego poznania. Za jej pośred n ictw em w ią żem y różno­ rodność Tiiaoczności z jed n ej strony ze sobą, a iz drugiej z w a ­ ru nkiem koniecznej jedności czystej apercepcji. Oba n aj- daJis'ze krańce, m ian ow icie zm ysłow ość i iinitelekt, m uszą k o ­ n iecznie pozosltawać ize sobą w zw iązk u za pośrednictw em tej tran scen d en taln ej fun k cji w yobraźni; w p rzeciw nym bowliem wypadiku dostarczałyby one w praw dzie zjaw isk, ale n ie p rzed m iotów em p iryczn ego poznania, a w ięc n ie d aw a­ łyb y żadnego d ośw iad czen ia” <A ,s. 124).

W e w sz y stk ic h d o ty ch cz as w y m ien io n y ch sw y ch fu n k c ja c h , czy ra cze j o d m ian ach te j sam ej zdolności sy n te ty z o w a n ia , u k a z u je się zatem w y o b ra źn ia ja k o p ew n a w ładza „ s a m o rz u tn a ” , to zn aczy tak a, k tó ra , je ś li w sw y ch o p e ra c ja c h n a jp ro s ts z y c h i „ n a jn iż ­ szy c h ” (czyli w sa m y m u jm o w an iu ) je s t n a w e t u ż y ­ w a n a po dśw iad o m ie 10 — to i ta m ju ż k ie ro w a n a je s t n ie p rz e z zm ysłow ość, lecz p rz ez in te le k t. I chociaż w p e w n y m m iejscu trz e c ie j K r y t y k i czy tam y , że:

„ p rz e d m io t w p ro w a d z a za p o śre d n ic tw e m zm ysłó w w ru c h w y o b ra źn ię, w ce lu p ołączen ia teg o co ró żn o ­ ro d n e a w y o b ra ź n ia -in te le k t, w celu zespolenia te j ró żn o ro d n o ści w jed n o ść p o ję c ia ” (s. 65) — oczy w iste jest, że ty lk o p o bud zen ie, a n ie sam p rz eb ieg cz y n ­ ności w y o b ra ź n i zależy od p rz ed m io tu , że c a ły p ro c es je j d ziała n ia je s t „ s a m o rz u tn y ” , a w ięc w isto cie od ­ w ro tn y — g d y w e źm iem y pod u w ag ę p ra w a i w y n ik i ow ego d ziałan ia, nie zaś jego zm ien ną p rz y czy n ę czy pow ód — że d ziała n ie to je s t s a m o rz u tn e — a w ięc n ieza leżn e od zm ysłow ości, sa m o rz u tn e — w ięc n ie ­ zależne od jak ieg o k o lw iek a k tu a ln e g o p rz e d m io tu do św iad czen ia, lecz stan o w iąc e p ro je k c ję św iadom o ­ ści m ego „ J a ” , św iadom ości tra n s c e n d e n ta ln e j, „p o ­

10 Z w y w o d u sam ego K anta n ie w ynika w prost, czy rzeczy­ w iście p ew n e czynności w yobraźni dadzą s ię nazw ać pod­ św iadom ym i. A le problem taki staw iają czasem k om en tato­ rzy. Por. W olff: op. cit., s. 28—30.

(12)

19 M R O C Z N E Ź R Ó D Ł O P O Z N A N I A p rz e d z a ją c e j w szelk ie d o św iadczenie szczegółow e” , a będ ącej jego w a ru n k ie m — p ro je k c ję p ie rw o tn e j lu b cz y stej ap erce p cji, k tó re j n a d rz ę d n y w obec w y ­ o b ra źn i sto su n e k k aże czasem tę o sta tn ią n azy w ać (w je j epistem ologicznej roli) fu n k c ją in te le k tu . N a n ajw y ż szy m szczeblu sy n tezy , tam , gdzie ró żno ­ rodność, w ieloelem entow ość o brazu p rz em ien ia się w ab so lu tn ą, n ie ro z k ła d a ln ą jedno ść pojęcia, „w y o ­ b ra ź n ia ” i „ in te le k t” to po p ro s tu dw a o k re śle n ia dw óch ró ż n y c h a sp e k tó w tego sam ego — w ty m sta ­ d iu m o sta tn im — sy n te ty z u ją c e g o cz y n n ik a czy ży­ w iołu. B ędąc b ow iem czym ś zasadniczo różn ym od in te le k tu w sfe rze działań odnoszonych do sam ej naoczności, w y o b ra źn ia n a w e t i tam u ja w n ia swój o rg a n ic zn y z nim zw iązek p rzez d an ą je j m ożliw ość tw o rz e n ia sy n te z (m ożliw ość o p eracji „ sa m o rz u t­ n y c h ”), zw iązek, k tó ry , w o statec zn y m akcie „w y ­ m ia n y ” obrazó w n a pojęcia, nie d a się p rz ed staw ić ju ż in aczej, niż ja k o u to żsam ien ie d w u ty c h w ładz — jak o sw oisty p o w ró t w y o b ra ź n i do je j p ie rw o tn e ­ go źród ła. „ T ra n sc e n d e n ta ln a sy n te z a w y o b raźn i” je s t tu w istocie ty m sam ym , co „sy n te z a in te le k ­ tu a ln a ” , tak , że żadnego ro zró żn ien ia nie sposób ju ż dokonać. T ak też, zapew ne, rozum ieć trz e b a fr a g ­ m e n t w y w o łu ją c y często sp o ry in te rp re ta c y jn e :

„(...) em piryczna synteza ujm ow ania m usi z konieczności być zgodna z syntezą apercepcjli, krtóra jest inbelekrtualna i ca ł­ k ow icie a p rio ri zaw arta w kategoriach. Jesit to jedna i ta sam a samorzutiność, która tam pod nazw ą w yobraźni, tutaj intelek tu , w prowadza pow iązanie w to, co różnorodne w naoczności” (B s. 163)J1.

11 Zob. tak że B s. 151: m ów i się tam, że transcendentalna sy n ­ teza w yobraźni startowi „oddziaływ anie imitelefotu na zm y­ słow ość i pierw sze jego zastosow anie (a zarazem podstaw ę w szelk ich innych zastosow ań do przedm iotów m ożliw ej dla nas naoczności)”. W zw iązku z tym wanto porów nać jeszcze taki fragm ent (R. G. Oollingwood: P rin ciples of A rt. London 1938, s. 215): „Regarded as nam es for a certain kind or lev el of exp erience, the w ords consciousness and im agination are synonym ous: they stand far the sam e thing, nam ely, th e

Transcenden­ talna syn teza w yobraźni

(13)

P o jęcie m a odpow iadać naoczności

Z m ysłow ość i intelekit

M ów iąc p rz eto , że do p o jęcia dochodzi się d ro g ą s y n te z y p rzez w y o b ra źn ię, ro z u m ie m y , iż p ojęcie zaw sze o d p ow iada p ew n ej naoczności, k tó ra — ja k o zm ysłow a — je s t ró ż n o ro d n a, a z a te m w y m a g a ją c a zsy n te ty z o w a n ia . Że zaś p o jęcie je st, w e d łu g K a n ta , tw o re m sam o rz u tn o śc i naszego m y ś le n ia — je s t ono (jak to n a le ż y rozum ieć) p rz e d sta w ie n ie m n iezm y - słow ym , ab so lu tn ie jed n o ro d n y m , p rz e d sta w ie n ie m in te le k tu a ln y m , w k tó ry m n ie m a ju ż ślad ó w n ao cz­ nej ró żnorodno ści: a n i „ c z y sty c h fo rm ” , a n i w ra żeń . A le p ra w o w szelkiego p o zn a n ia w y m a g a n ie ty lk o tego, b y d a n e nao czn e z n a jd o w a ły sw e o dp o w ied n ik i w p o jęciach , lecz także, a b y d a n y m po jęcio m odpo­ w ia d a ły tre ś c i naoczne.

„N asza n atura m a ju ż to do siebie, że naoczność nie m oże być n igd y inna n iż zm y sło w a — p isze K ant — tzn. zaw iera tylk o sposób, w ja k i przedm ioty nas pobudzają. N atom iast intelekit to zdolność p o m y ślen ia przedm iotu naoczności zm y ­ słow ej. Żadnej z tych w ła sn o ści n ie należy przedkładać nad drugą. B ez zm y sło w o ści n ie b yłb y nam dany żaden przed­ m iot, bez in telek tu żaden n ie b yłb y pom yślany. M yśli bez treści naocznej są puste, dane naoczne bez p ojęć — ślepe. (....) In telek t n ie je s t zdolny n iczego oglądać, a zm ysły n icze­ go m yśleć. T ylko sltąd, że się one łączą, m oże pow stać p ozna­ n ie” (A is. 51, B s. 75— 76).

T rz eb a jeszcze z a p y ta ć te ra z , w ja k i sposób m ożliw e je s t p rz ech o d z en ie od p o jęć do naoczności — d ro g a „w d ó ł” — „ ro zp o zn a w an ie” w d a n y c h nao czn y ch tego, co m a a d e k w a tn ie „ w y p e łn ić ” p u s te bez nich pojęcia.

W y d a je się jasn e, w zw iązk u z p o p rz ed n im i u w a g a ­ m i, że i w ty m p ro cesie p rz ech o d z en ia „z g ó ry w d ó ł”, ro lę d e c y d u ją c ą p ełn ić znó w m u si w y o b raźn ia, ja k o w ła d z a p o śre d n ic zen ia — żaden bo w iem

bezpo-le v e l o f exp erien ce a t w h ich th is conversion occurs. But w ith in a sin gle exp erien ce o f this kind th ere is a distinction b etw een th a t w hich e ffe c ts th e conversion and th at w hich has undergone it. C onsciousness is the first of these, im a­ gination th e second. Im agination is th u s the n e w form w hich feelin g ta k es w h en transform ed by th e a ctiv ity o f con­ scio u sn ess”.

(14)

21 M R O C Z N E ŻRĆWDŁO P O Z N A N I A śre d n i k o n ta k t in te le k tu ze zm ysłow ością i te ra z ta k ż e nie da się pom yśleć. W szystko to d o ty czy zarów no p ojęć u z y sk a n y c h z dośw iadczenia, p ojęć em p iry c z­ n ych, ja k i c z y sty c h p ojęć in te le k tu , czyli k ateg o rii. N a jp ro stszeg o w ty m w zględzie k o m e n ta rz a d ostarcza — w cy to w a n ej ju ż p ra c y — B locker, pisząc iż w e­ d łu g K a n ta k ażde pojęcie zak łada, „ozn acza” lu b „ je s t w b ez p o śred n im zw iązku z” p ew n ą reg u łą, zw an ą sch e m a tem , k tó ry chociaż sam n ie stan ow i o brazu , je s t n ie ja k o zespołem d y re k ty w p o zw alają­ cych n a k o n stru o w a n ie odpow iedniego ro d z aju o b ra ­ zów 12. T a w łaśn ie te o ria „ s c h e m a ty z m u ” została ro z­ w in ię ta w K r y ty c e c zy ste g o ro zu m u ze szczególnym u w z g lę d n ie n iem n a jb a rd z ie j złożonego pro b lem u tzw . w ażności p rz ed m io to w ej k ateg o rii, tzn. m ożli­ w ości sto so w an ia ich do tego, co zm ysłow e. Ów pod­ sta w o w y w a ru n e k ich fu n k c jo n o w a n ia poznaw czego zw an y je s t tu sc h e m a te m tra n sc e n d e n ta ln y m i od­ ró ż n ia n y w te d y od „ p rz y k ła d u ” , k tó ry w obec pojęć em p iry c zn y ch p e łn i ta k ą sam ą rolę, ja k ta m te n w o­ bec k a te g o rii. W sp o m in am y o ty m tylko, b y s tw ie r­ dzić, że m u sim y ograniczyć się te ra z do stosow ania te rm in u „ sc h e m a t” w yłączn ie w zn aczen iu drugim , częściej zre sz tą sto so w an y m : w zn aczen iu „ p rz y ­ k ła d ” .

W A n tro p o lo g ii K a n ta je s t je d e n w ażny frag m en t, gdzie w y o b ra źn ia o k re ślo n a została n a trz y sposoby w zależności od bliżej sp re cy zo w a n y ch zakresó w jej działań . M ożna ją nazw ać albo im ag in atio plastica — w ów czas g d y m ó w im y o o b ejm o w an iu przez n ią p rz e strz e n n y c h cech fenom enów , ich rozciągłości i sto su n k u w z a je m n y m w e w spółw y stęp o w an iu ; albo

im a g in a tio associans — gdy sz e re g u je w rażen ia, d an e

naoczne i zjaw isk a w czasie, k o ja rz y ich przebiegi, o k re śla ich trw a n ie ; albo w reszcie n a d a n e m oże jej

n Blocker: op. cit., s. 41. Spostrzeżenie, iż schem aty p ow sta­

ją na drodze stanow iącej jakby odw rócenie (czy „lustrzane odbicie”) drogi, w ed le której tw orzą się obrazy w yobraźni, zaw dzięczam pracy W olffa (op. cit., s. 94—135).

Teoria

„schem atyzm u”

Trzy określenia w yobraźni

(15)

Schem at a obraz

być m ian o a ffin ita s — k ie d y d o ty czy p o k re w ie ń stw a z ja w isk o p e w n y m w sp ó ln y m p o c h o d z e n iu 13. To o k re ś le n ie o sta tn ie odnosi się w ła śn ie do sc h e m a ty z a - c y jn y c h zdolności w y o b ra ź n i p o zn a ją cej. J e ś li d o d a­ m y jeszcze, że w p rz e c iw ie ń stw ie do o g ląd an ia p rz e d ­ m io tó w w p ro s t (A n s c h a u u n g ), p rz ed m io tó w zaw sze je d n o s tk o w y c h w ta k im p rz y p a d k u , zaw sze k o n k re t­ n y ch , k o n k re tn ie „ d a n y c h ” — po jęcia do ty czą p rz e d ­ m io tó w zaw sze pośred n io , „za pom ocą p ew n ej ce­ chy, k tó ra m oże b yć w sp ó ln a w ielu rzeczo m ” (A s. 320, B s. 377) — to znów , o d in n ej s tro n y , zbliży m y się do w łaśc iw ej d e fin ic ji sch e m a ty zm u .

W y o b raźn ia — c z y ta m y w K r y ty c e w ła d z y sądzenia — u m ie nie ty lk o o d tw o rz y ć obraz p rz ed m io tu , po­ tr a f i n ie ty lk o w y w o ły w a ć „z n ak i p o ję ć ” , ale (jako

a ffin ita s ) p rz e d e w sz y stk im u m ie „ w ed le w szelkiego

p ra w d o p o d o b ie ń stw a rzeczyw iście (...) spraw ić, że o b ra zy n a k ła d a ją się n ie ja k o je d e n n a d ru g i, oraz w ydo być, dzięki k o n g ru e n c ji w ielu o b razó w tego sa­ m ego g a tu n k u , o b ra z p o śre d n i, k tó ry słu ż y w sz y st­ kim za w sp ó ln y « m iern ik » ” (s. 57). T en „ m ie rn ik ” , czy „ o b ra z p o śre d n i” , to w ła śn ie sc h e m a t w y o b ra źn i. „ S c h e m a t” , k tó ry n a le ż y od ró żnić od „ o b ra z u ” . O to ja k K a n t w y ja ś n ia tę różnicę:

„Jeżeli rysu ję p ięć p u n k tó w jed en ,po drugim , to jest to obraz liczby pięć. N atom iast jeżeli itylko m yślę o jak iejś liczbie w ogóle, którą w danym w ypadku m oże być pięć lub sto, to m yślen ie to jest raczej p rzed staw ien iem pew nej m e ­ tody pnzedsltaiwiainia sobie pew nej m nogości zgodnie z p e w ­ nym p ojęciem (,np. tysiąca) iniż sam ym tym obrazem , który w ostatnim przypadku ;trudno by m i b yło przebiec w zro­ kiem w w yobraźni i porów nać z pojęciem . To oto przedsta­ w ien ie ogólnego postępow ania w yobraźni przy dostarczaniu obrazu d la pew nego pojęcia nazyw am schem atem przyna­ leżnym do te g o pojęcia. W rzeczyw istości też u p odstaw n a ­ 13 Kant: A n th ro p o lo g ie in p ra g m a tisch er H in sich t. Wyd. 3. K önigsberg 1820, par. 28: ,,Dais b ildende der A nschauung im Raum, im a g in a tio p la stica , d as beigeseU ende der A nschau­ ung in der Z eit, im a g in a tio associans, und das der V erw and­ sch aft aus der gem ein sch aftlichen A bstam m ung der Vor­ stellu n gen von einander, affinitas".

(16)

23 M R O C Z N E Ź R Ó D Ł O P O Z N A N I A

szych czy sty ch pojęć zm ysłow ych tikwiią nie obrazy przed­ m iotów , lecz schem aty- (...) Ten schem atyzm n aszego in telek ­ tu w 'odniesieniu do zja w isk i sam ej ich form y jest sztuką ukrytą w głębiach d u szy ludzikiej, której praw dziw ych ch w y ­ tów n igd y ohyba n ie odgadniem y w przyrodzie i nie p o sta ­ w im y ioh niezalkrytych przed oczy. Tyle tylk o m ożem y p o ­ w iedzieć: obraz jest w ytw orem em pirycznej zdolności w y o ­ braźni w ytw órczej, schem at zaś pojęć zm ysłow ych (jako f i ­ gur w przestrzeni) je st w ytw orem i jakby m onogram em czystej w yobraźni a p rio ri, dzięki której i w ed le której obra­ zy stają się dopiero m ożliw e; m uszą one jednak być zaw sze ty lk o za pośrednictw em schem atu powiązatne z pojęciem , k tóre oznaczają i z k tórym isame w sobie n iezupełnie się zgadzają” (A ,s. '140— 142, B s. 179— 181).

W szelkie w ięc sch e m a ty , choć sam e w sobie w szy st­ k ie są „zaw sze ty lk o w y tw o re m w y o b ra ź n i” , m uszą jeszcze ak ty w izo w ać je j in n ą (prócz schem atyzm u ) zdolność, m ian ow icie zdolność o d tw arzan ia, dzięki k tó re j o statec zn ie dop iero re a liz u je się fu n k c ja sch e­ m a tu , i to re a liz u je się w ro z m a ity sposób. S ch em at m a w istocie służyć tem u , b y pobudzać i kierow ać w ład z ą o d tw a rz a n ia , „ p rz y w o łu ją c ą n a p am ięć p rz e d ­ m io ty dośw iad czen ia” , bez k tó ry c h p o jęcia b y ły b y pozbaw io ne w szelkiej ściśle poznaw czej w arto ści (A s. 156, B s. 1 9 5 )14.

J a k w y n ik a ze zg rom adzon ych p rz y k ła d ó w i p rz y to ­ czeń, u d o stę p n ia n y za sp ra w ą w y o b ra źn i k o n ta k t in ­ te le k tu ze zm ysłow ością p rz y b ie ra ć m oże ro zm aite fo rm y , zbliżen ia m ogą tu m ieć ró żn y stopień. I cho­ ciaż nie zostało to pow ied zian e w p rost, k o n s tru o ­ w a n e w e d łu g sch e m a ty czn y c h d y re k ty w o brazy m o­ g ą te o re ty c z n ie być podzielone n a dw ie lu b co n a j­ m n iej dw ie o d rę b n e w c h a ra k te rz e g ru p y . Albo bo­ w iem w y k ra c z a ją one ty lk o nieznacznie poza ra m y ow ego „ogólnego szk icu ” , k tó ry sch e m a t stanow i, po­

14 B lisk i „schem atycznem u” sposobow i unaoczniania jest — analizow any przez K anta w innym m iejscu (K r y ty k a w ła d zy

są d zen ia ) — sposób „sym boliczny”, w ystępujący w ów ceas,

„gdy pod pojęcie, które ty lk o rozium m oże pom yśleć i k tóre­ m u żadna zm ysłow a naoczność nie może być adekw atna, podkłada się taką naoczność” (s. 255).

W głębinach duszy ludzkiej...

Funkcje schem atów

(17)

P rzed staw ien ie in con creto Komenitarz C assirera K onieczna pom oc „ślepej funkcji d u szy”

zo sta w ia ją c w n im w iele „ p u s ty c h ” obszarów , alb o w p e łn i n a sy c a ją go szczegółam i, o g ra n ic zają c ty m sa m y m za k re s stoso w aln o ści p o ję c ia do p a r u lu b w k o ń c u do je d n e g o p rz e d m io tu „ p rzed staw io n e g o in

co n c reto ”.

T en p ro c es p rz ech o d z en ia od d a n y c h zm y sło w y ch do pojęć, a od p o jęć do o d p o w ied n ich naocznie d a ­ n y ch zjaw isk , p ro c es o b iek ty w izo w a n ia się tego, co p ie rw o tn ie s u b ie k ty w n e o raz w n im sam y m z a w a r­ ta m ożliw ość p o w ro tn e g o p rz e jśc ia ra z ju ż p rz e b y ­ te j drogi, da się u jm o w ać n a ró ż n e sposoby. D a się u jm o w a ć np. z p u n k tu w id ze n ia ró ż n ic m ięd zy z n a ­ czen iem a ro z u m ie n ie m znaczenia, u le g a ją c y m in ­ d y w id u a ln y m o d ch y len io m m im o zw iązków z tą s a ­ m ą, w z g lę d n ie n iezm ien n ą , p o n a d in d y w id u a ln ą pod­ sta w ą . Z p o zy c ji b lisk ic h K a n to w i, ta k n a św ie tla tę k w e stię C assirer, ro z w aża jąc s to su n e k tego, co s u ­ b ie k ty w n e — do o b iek ty w n eg o :

„Gdy ja k ieś w rażen ie zm y sło w e dane nam ,w określanym od­ cien iu oznaczam y ja k o «czerw ień» czy «zieleń», t o już ten p rym ityw n y akt sądzenia w yraża ten d en cję od zm iennego do sta łeg o , istotną dla całego poznania. Już tutaj treść w ra ­ żenia zostaje u w oln ion a od ch w ilo w eg o przeżycia i p rzeciw ­ staw ion a m u jako coś sam odzielnego. W odróżnieniu od p o ­ jed yn czego przem ijającego aktu, w którym została u ch w y ­ cona, p o ja w ia się jak o m om en t sta ły , dający się uch w ycić iw id en tyczn ym uw arunkow aniu. (...) Ta trw ałość i stałość nigdy n ie jest w p ełn i zrealizow an a przez żaden zm ysłow y przedm iot, m yśl m usi h ip otetyczn ie podbudow yw ać byt em ­ piryczny, podbudow a ta nie jest niczym innym niż stałym w ew n ętrzn y m porządkow aniem sam ego bytu. J est to prze­ to p ostęp ow an ie ciągłe, prow adzące od w czesn ych szczebli o b iek tyw izacji do jej zakończonej, naukow ej postaci” 15.

W ed le K a n ta za te m w sz y stk ie szczeble ow ego po­ rz ąd k o w an ia , „p o rz ą d k o w a n ia sam ego b y tu ” , p rz e ­ c h o d z im y dzięki obecności, p rz y ko niecznej pom ocy „p e w n e j ślep ej fu n k c ji d u s z y ” . P rz e z to c e n tru m n ie - odgadnione, do k tó re g o zastosow ać m o żna p rz y ta c z a ­

15 E. C assirer: S u b sta n zb e g riff und F u n ktion sbegriff. B er­ lin 1910. Fragm ent w przekładzie M. S k w ieciń sk iego w: H. B uczyńska: C assirer. W arszaw a 1963, s. 110— 112.

(18)

25 M R O C Z N E 2 R Ó D Ł O P O Z N A N I A ne ju ż słow a: „ u k r y te w g łęb in ac h d u szy lu d z k ie j” — w iodą w sz y stk ie szlak i poznania. T ru d n o się d zi­ wić, że H e id e g g er d o strze g ał w łaśn ie w w yobraźni, w sposobie p o sta w ie n ia p ro b le m u je j epistem ologicz- n y c h fu n k c ji, oś głów ną całego sy ste m u K a n t a 16. Lecz to zag ad n ien ie inne, in n y jeszcze a s p e k t p o ru ­ sza n ej tu kw estii. U siłu jąc w yliczyć ty lk o w a ż n ie j­ sze ro le spośród ty ch , ja k ie w sy stem ie ty m tej w ła ­ d zy przy p isan o , i rów n ocześnie z w raca jąc uw agę n a a k c e n to w a n y sta le w o b u K r y ty k a c h jej zagadkow y, sp o n tan icz n y , n ie m a l irra c jo n a ln y c h a ra k te r — chciałem je d y n ie pow ięk szyć g rono tych, k tó rz y p ró ­ b u ją w no w szy ch b a d a n ia c h nieco przy ciem n ić n ie- zam ącony b la sk O św iecenia. U kazać jego nie dość znane, czy w ciąż n ie p rz y jm o w a n e do w iadom ości cechy, i to cech y n ie u k ry te , ale jaw n e , nie p rz e ­ zw yciężane w im ię „ ra c jo n a liz m u ” (k tó ry to te rm in sto so w an y je s t w obec tej epoki b ez p raw n ie ) — lecz ak c ep to w an e p rzez n a jw y b itn ie jsz y c h p rz ed staw icie­ li owego czasu, „ p r ą d u ” czy k u ltu ry . W y b rałem p rz y k ła d K a n ta , bo rz u c a on n a tę epokę w ielki, w sp a n ia ły cień. Bo n ie ty lk o u k o ro n o w ał m roczną, n ieo d g ad n io n ą w yo b raźn ię, ale p o d d ał się je j w ładzy tw o rz ąc n a tc h n io n e dzieło.

16 M. H eidegger: K a n t e t le p ro b lèm e de la m éta p h ysiq u e. W stęp i przekład: A. de W aelhens i W. ß iem el. Paris 1953. Par. zw łaszcza część III A, s. 185—196.

P rzyciem nić blask O św iecenia

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przy czym intencja aktu przypomnienia może być — odpowiednio — dwojako ukierunkowana: bądź na samo minione przeżycie (i wówczas jest ono tym, co wprost ujęte

Krążą pogłoski, że Spandawa, gd zie się znajduje większość uzbrojonych robotników, jest osaczona przez Reichswehr.. W Króiewcu postanowił w ydział socyalistyczny

Stein przy opisie Odry mówi wyraźnie (Descripcio, s. Pozostawia ona, tj. W ymienił tu Oleśnicę, Bierutów, Milicz, Trzebnicę. Niemcy przew ażają na zachód i

[r]

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Opiekuj się pan mym chłopcem, daj mu możność pójść w życiu naprzód, jeżeli rząd nie zechce tego uczynić... Zaremba przedstaw ia rozprawę

szcza się we w nętrze rośliny, a następnie, do środka się dostawszy, powoli rośnie dalej 1 z zarażonego się posuwa miejsca, bakte- ry je, gdy zabrnąć zrazu do