• Nie Znaleziono Wyników

Moje spotkania ze zwierzętami

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Moje spotkania ze zwierzętami"

Copied!
288
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Moje spotkania

ze zwierzętami

(3)

Moje spotkania

ze zwierzętami

(4)

Wydano na zlecenie

Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych Warszawa 2014

© Centrum Informacyjne Lasów Państwowych ul. Bitwy Warszawskiej 1920 r. nr 3

02-362 Warszawa tel.: (22) 822-49-31 faks: (22) 823-96-79 e-mail: cilp@cilp.lasy.gov.pl www.lasy.gov.pl

Recenzja

Dr Tomasz Samojlik,

Instytut Biologii Ssaków PAN w Białowieży Redakcja

Małgorzata Zygmont Zdjęcia

Paweł Fabijański

Zdjęcia autora na skrzydełku okładki Janek Fabijański

Projekt graficzny Jędrzej Łoś Korekta

Elżbieta Kijewska ISBN 978-83-63895-31-0 Przygotowanie do druku EDO Jakub Łoś

Druk i oprawa ORWLP w Bedoniu

(5)

Dla Marzanki i Janka

Autor

(6)
(7)

Spis treści 7

Spis treści

Wstęp . . . . 9

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie . . . . . 15

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu . . . . 25

Bóbr europejski – hydrobudowniczy . . . . 37

Dubelt – nocny rycerz . . . . 47

Dzięcioł duży – leśny perkusista . . . . 57

Dzik – mądra i odważna świnka . . . . 67

Jarząbek – pogwizdujący mistrz kamuflażu . . . . 79

Jeleń – zwierzę znane, ale niedokładnie . . . . 89

Jelonek rogacz – ociężały wojownik . . . . 101

Lis – specjalista od łapania okazji . . . . 111

Łabędź krzykliwy – waleczny przybysz z północy . . 121

Łasica – bezlitosny prześladowca gryzoni . . . . 131

Łoś – zręczny niezgrabiasz . . . . 141

Mieniak tęczowiec – piękny motyl sezonowy . . . . . 151

Mysz leśna – najwszechstronniejszy z leśnych gryzoni . . . . 161

(8)

Pełzacz leśny – ptasia szara myszka . . . . 171

Pierwiosnek – ptak dwóch dźwięków . . . . 181

Ryś – nieuchwytny jak duch . . . . 191

Samotnik – najbardziej leśny i samotny z brodźców . . . . 201

Sóweczka – postrach ptaków śpiewających . . . . . 211

Śmieszka – wytwórca hałasu . . . . 221

Wilk – mistrz w klasie drapieżników . . . . 231

Zaskroniec – wąż leśny, wodny i domowy . . . . 243

Żaba zielona – kontrastowo ubarwiona, a niewidoczna . . . . 253

Żubr – majestatyczny władca puszczy, czy olbrzymia dzika krowa? . . . . 263

Żuraw – symbol piękna i romantyzmu . . . . 275

Zakończenie . . . . 284

Przydatne książki i strony internetowe . . . . 286

(9)

Wstęp 9

Wstęp

Obserwowanie, fotografowanie i filmowanie dzikiej przyrody jest jedną z najszybciej rozwijających się form turystyki w Eu- ropie, w tym również w Polsce, a jej najbardziej fascynujący element to tropienie dziko żyjących zwierząt. Do osiągnięcia powodzenia w tym zajęciu potrzebna jest przede wszystkim ciekawość, a także pasja i zaangażowanie oraz wiedza przy- rodnicza, nabywana w miarę gromadzenia doświadczeń.

Borsuk

(10)

Do wielkich zalet tego hobby należy możliwość uprawiania go właściwie wszędzie poza centrami miast. Zwierzęta żyją zarówno w Puszczy Białowieskiej, Bieszczadach i Tatrach, jak i w miejskich parkach, ogrodach, sadach i na polach upraw- nych, a także wśród zabudowań. Odpowiednie zachowanie się i stosowanie sprawdzonych technik obserwacji pozwala na sa- modzielne wytropienie większości krajowych gatunków zwie- rząt. Jednak wypatrzenie niektórych rzadkich i płochliwych gatunków stanowi wyzwanie, które może wymagać całych miesięcy prób. Trzeba w to włożyć duży wysiłek, zarówno intelektualny, jak i fizyczny, oraz przeprowadzić specjali- styczne przygotowania, najlepiej w towarzystwie doświad- czonego tropiciela. Ważne jest dobranie techniki obserwacji do poszukiwanego gatunku, choć czasem i tak się okazuje, że wypróbowane wcześniej metody nie sprawdzają się w stu procentach. Zwierzęta bowiem, podobnie jak my, mają indy- widualne charaktery – jeden osobnik zachowuje się w danej sytuacji zupełnie inaczej niż drugi. Trzeba wtedy odpowied- nio zareagować, a także wiedzieć, kiedy się wycofać, żeby nie narazić na niebezpieczeństwo siebie ani obiektu obserwacji.

W tej grze jesteśmy uczestnikiem, który angażuje swoją pasję i chęci. Naprzeciwko nas staje natomiast ktoś, kto „w te same klocki” codziennie gra o swoje życie i nie wie, czy szelest w lesie powoduje niegroźny obserwator, czy bezwzględny drapieżnik. W dodatku próbujemy się z tym kimś w jego miej- scu zamieszkania, gdzie on zna każdy kąt i każdą ścieżkę, a my jesteśmy jedynie gościem na krótszy lub dłuższy czas.

Ale wytrwałe i cierpliwe poszukiwania połączone z poznawa- niem terenu i zwyczajów zwierząt prowadzą do coraz więk- szych sukcesów. A satysfakcja i radość znalezienia – zgodnie z wytyczonym planem – któregoś z rzadkich gatunków jest

(11)

Wstęp 11

ogromna. Opisy metod tropienia oraz historie uda- nych, nieudanych i przypadkowych spotkań ze zwie- rzętami, będące treścią tej książki, mają za zadanie pomóc w przy- gotowaniu się do wypraw w teren.

W pewnym sensie są drogą na skróty do własnych suk- cesów tropiciel- skich, ponieważ wiele zawartych w książce podpo- wiedzi dotyczą- cych sposobów zachowania się w lesie i technik obserwacyjnych jest stałych i nie- zmiennych. Szcze-

gółów każdy z czasem dopracowuje się sam, w zależności od swoich zainteresowań, temperamentu i sił.

Ważny, lecz nie najistotniejszy, jest specjalistyczny sprzęt.

Jego znaczenie rośnie, gdy decydujemy się na wykonywanie zdjęć lub filmów na poziomie profesjonalnym, ale należy

Brodziec samotny

(12)

pamiętać, że sprzęt – choćby nie wiem jak drogi i dobry – nie zobaczy za nas zwierząt. Najważniejsze pozostają: nasz rozum, nasze oczy i uszy, a czasami nawet nos.

Tropienie dzikich zwierząt ma jeszcze jedną wielką zale- tę: nie jest do końca przewidywalne. Nigdy nie można być pewnym efektu końcowego. Dzieje się tak, ponieważ bardzo

Ryś

(13)

często mierzymy się z „przeciwnikiem”, który wielokrotnie nas przewyższa swoją znajomością terenu, doświadczeniem i bystrością zmysłów. Dlatego w trakcie obserwowania dzikich zwierząt dochodzi do mnóstwa zdarzeń nieprzewidywalnych, zaskakujących, a często zabawnych. Wiele takich sytuacji opi- sanych jest w tej książce. W porównaniu z przygodami rycerzy Jedi czy Jamesa Bonda brawurowe szarże dzików czy żubrów, niewiarygodne podchody rysi i wilków, spryt i zręczność pta- ków mają tę przewagę, że zdarzyły się i będą się nadal zdarzać naprawdę.

(14)
(15)

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie 15

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie

gromada: ptaki (Aves)

rząd: szponiaste (Falconiformes) rodzina: jastrzębiowate (Accipitridae) gatunek: bielik (Haliaeetus albicilla)

liczebność w Polsce: ok. 500 par; gatunek objęty ścisłą ochroną oraz strefową ochroną gniazd

rozpiętość skrzydeł: 200–250 cm; samica jest większa od samca

długość ciała: 75–90 cm waga: 3–7 kg

długość życia: do 28 lat

Rejonami najliczniejszego występowania bielika w Polsce są pojezierza: Pomorskie (wraz z wybrzeżami Bałtyku), Ma- zurskie, a także Wielkopolskie, Lubuskie i Poleskie, oraz doli- ny dużych rzek: Wisły, Odry, Warty, Bugu i Narwi. W niektó- rych miejscach można go spotkać częściej niż gdzie indziej, np. nad Zalewem Szczecińskim, na Pojezierzu Myśliborskim, w Dolinie Dolnej Odry, Krainie Wielkich Jezior Mazurskich, nad jeziorem Jeziorak i w Lasach Napiwodzko-Ramuckich.

Bielikowi najbardziej odpowiada mozaika środowisk:

rozległych lasów, wód i mokradeł. Jeśli spędzamy kilka dni

(16)

w takiej okolicy, mamy spore szanse, aby go wypatrzyć – najła- twiej (jak każdego ptaka drapieżnego), gdy krąży lub szybuje wysoko na niebie. Dlatego warto od czasu do czasu spoglądać w górę, zwłaszcza w słoneczne, umiarkowanie wietrzne dni.

Ptaki drapieżne wykorzystują kominy termiczne – wzno- szące, ciepłe prądy powietrza. Powstają one nad nasłonecz- nionymi, łatwo nagrzewającymi się powierzchniami: stokami pagórków, suchymi łąkami, ugorami itp. Zdarza się, że w jed- nym kominie krąży z rozpostartymi szeroko skrzydłami kilka drapieżników. Gdy nabiorą wysokości, szybują, patrolując teren, by potem znowu wzbić się do góry w tym samym lub innym kominie.

Pierwszy raz zetknąłem się z bielikiem w zupełnie innych okolicznościach – gdy nagle zerwał się z drzewa rosnącego

stosowanie

Typowe środowisko życia bielika to mozaika środowisk wodnych i leśnych

(17)

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie 17

nad brzegiem jeziora (było to Jezioro Gardyńskie na Mazu- rach), po którym płynąłem kajakiem. Leciał kilka metrów nad wodą. Moje zaskoczenie i chęć obserwacji spowodowały serię gwałtownych ruchów, które bardzo mocno zakołysały chybo- tliwym „stateczkiem” i o mało nie doprowadziły do wywrotki.

Patrząc na bielika od dołu, widziałem, jak wielki to ptak.

Jego skrzydła były dłuższe niż wiosła kajaka, łopotały bardzo głośno, gdy nimi machał, a szpony wyglądały jak narzędzia tortur, w których zmieściłaby się moja głowa. Bielik jednak nie myślał o ataku, tylko o ucieczce, spłoszony niepostrze- żonym podpłynięciem kilku kajaków na bardzo bliską odległość.

Wiele późniejszych obserwacji przekonało mnie, że była to typowa sytuacja. Bieliki często przesiadują ukryte wśród gałęzi drzew nad wodą i wypatrują nieostrożnego ptaka, który znalazłby się w pobliżu zasadzki. Nie są przy tym zbytnio płochliwe; tolerują ludzi na kajakach, żaglówkach i łodziach wiosłowych pływających w pewnym oddaleniu.

Wędkarze i (zwłaszcza) zawodowi rybacy nieraz mają oka- zję przyglądać się bielikowi z bliska, jak kręci się w pobliżu łodzi, licząc na to, że coś wypadnie z sieci. Czatujące ptaki uciekają znacznie szybciej, gdy zbliża się do nich motorówka lub skuter wodny z głośno pracującym silnikiem.

Fascynujące są obserwacje rozgrywek, jakie prowadzą z bielikami stada ptaków wodnych.

Kormorany, łyski lub kaczki, widząc nadlatującego dra- pieżnika, starają się jak najszybciej poderwać do lotu. W po- wietrzu czują się bezpieczniejsze, ponieważ bielik lata dość ociężale i złapanie ofiary przychodzi mu z wielkim trudem.

Kormorany i łyski startują powoli, biorąc dość długi roz- bieg na wodzie. W tym czasie trudno im zmienić kierunek

(18)

i łatwo mogą paść łupem drapieżnika. Dlatego te ptaki, które nie zdążą zawczasu wystartować, podnoszą się na wodzie i gwałtownie trzepoczą skrzydłami, powodując rozpryski- wanie się i falowanie wody.

Żeby ocenić celowość takiego zachowania, należałoby popatrzeć na stado ptaków z góry. Setki łopoczących skrzy- deł, rozbryzgi wody i refleksy świetlne tworzą migoczące, co chwilę zmieniające się tło, na którym bardzo trudno wybrać ofiarę i precyzyjnie ją zaatakować. Takie „akcje” stad kormo- ranów wielokrotnie widywałem pod koniec lata na jeziorach Pomorza i Mazur.

Na obecność bielika mogą wskazywać stada ptaków przelatujące pozornie bez powodu z jednego miejsca na wo- dzie w drugie. Nękanie ptaków wodnych to bowiem jeden ze

Portret dorosłego bielika

(19)

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie 19

sposobów polowania. Drapieżnik co jakiś czas nadlatuje nad siedzące na wodzie ptaki, zmuszając je do lotu lub trzepota- nia skrzydłami. Gdy ptaki przelecą w nowe miejsce, bielik bez trudu je znajduje i dręczy je dalej. Zdarza się, że czynią to na zmianę dwa ptaki, zmuszając kormorany do stałego czuwania. Gdy ich uwaga na chwilę osłabnie, któryś z napast- ników atakuje. Zdarza się też, że wielokrotnie przeganiane ptaki siadają wreszcie na wodzie w pobliżu miejsca zasiadki drugiego bielika.

Jeszcze ściślej drapieżniki współpracują zimą. Ptaki wod- ne są wtedy skupione w miejscach pozbawionych lodu, gdzie mogą nurkować w poszukiwaniu pokarmu i odpoczywać. Je- den bielik regularnie je niepokoi, przelatując nisko nad nimi.

Ptaki oszczędzają energię i nie zrywają się do lotu, ogranicza- jąc się do trzepotu skrzydłami. Drugi bielik powoli zbliża się do nich po lodzie. Idąc, kolebie się na boki jak kura i wygląda na nieszkodliwego niezgrabiasza. Gdy jest już blisko, star- tuje i lecąc nie wyżej niż 1–2 m nad lodem atakuje wybraną ofiarę (z tak niskiego pułapu jest to znacznie łatwiejsze niż z góry). W tym samym czasie nad stadem przelatuje drugi drapieżnik, odwracając uwagę ptaków. Kiedy pierwszy raz widziałem takie polowanie na łyskę, sądziłem, że jeden bielik sprytnie wykorzystał obecność drugiego. Jakież było moje zdziwienie, gdy oba ptaki – niedoszły i faktyczny zdobywca łupu – odleciały razem.

W zimie bieliki często żywią się padliną, wypatrzoną z góry. Mogą być to zarówno padłe ssaki, jak i resztki ofiar drapieżników naziemnych, przynęty wykładane przez my- śliwych, padłe ryby wyrzucone na brzeg itp. Jeżeli ofiarą jest duży ssak, ptaki zjawiają się przy nim codziennie, na- wet przez tydzień; często przylatuje para. Kruki, myszołowy

(20)

i ssaki łasicowate ustępują pierwszeństwa bielikom; lisy się z nimi przeganiają.

Gdy bielik swoim kaczkowatym chodem zbliża się np. do padłej sarny, wygląda dość śmiesznie. Lecz kiedy po chwili łapie ją w dziób i rozpostarłszy dla równowagi skrzydła, całą podrzuca do góry lub ciągnie po śniegu, można się przeko- nać, jak silnym jest zwierzęciem. Mamy szansę zaobserwować taką scenę, jeżeli przypadkiem znajdziemy padlinę. Zdarza się to zwłaszcza pod koniec zimy, kiedy wiele zwierząt pada z głodu i wyczerpania mrozem. Jej obecności możemy się domyślać, widząc i słysząc gromadzące się w okolicy kruki lub znajdując na śniegu wiele różnych tropów biegnących

Bielik jest w stanie na chwilę poderwać do góry ofiarę o wadze kilkunastu kilogramów

(21)

Bielik – największy drapieżca na polskim niebie 21

koncentrycznie z rozmaitych kierunków do jednego punktu.

Wiele razy opłaciło mi się wzięcie takiego miejsca pod szcze- gólną obserwację.

Bieliki polują też na ryby pływające blisko powierzchni wody lub na płyciznach. Dobrze sobie radzą nawet w niezbyt czystej i mętnej wodzie.

Gniazdo zakładają w koronach starych, wysokich drzew: sosen, olsz i innych. Budują je z reguły tuż przy pniu, z większych i mniejszych gałęzi, oparte na grubych konarach.

Gniazdo może być użytkowane przez wiele lat. Co roku po- prawiane i rozbudowywane, osiąga z czasem imponujące rozmiary – do 2 m średnicy, 5 m wysokości i kilkuset kilogra- mów wagi. Zdarza się, że drzewa łamią się pod jego ciężarem,

Gniazdo – zbudowane ze sporych gałęzi – co roku przed zajęciem jest remontowane i powiększane

(22)

zwłaszcza jeżeli napa- da na nie dużo śniegu.

Para bielików przy- gotowuje się do lęgów pod koniec zimy i na przedwiośniu. Ptaki najpierw biorą się za remont lub budowę – znoszą gałęzie i upusz- czają je na gniazdo.

W tym czasie stosun- kowo łatwo je obser- wować, ponieważ są bardzo aktywne i wie- lokrotnie w ciągu dnia pojawiają się w pobli- żu gniazda. Obserwo- wałem kiedyś (z bez- piecznej odległości kilkuset metrów) parę zakładającą gniazdo.

Ptaki kręciły się w jednym miejscu prawie przez miesiąc. Były bardzo dobrze widoczne ze skraju pobliskiego zrębu. To typowa lokalizacja – gniazda znajdują się zwykle w dużych komplek- sach leśnych, ale niedaleko skraju lasu, przecinki, drogi leśnej, brzegu jeziora, w kępie starodrzewu otoczonego młodszym lasem lub stosunkowo luźnym drzewostanie, zawsze w takim miejscu, aby ich mieszkańcy mieli dogodną drogę wlotową wśród koron drzew.

Areał łowiecki pary bielików rozciąga się w promieniu ok. 5 km od gniazda. Ptaki nie są agresywne dla innych

Młody bielik stojący na ziemi wygląda dość nieporadnie. Kołysze się, pióra sterczą mu na wszystkie strony. Nie ma jeszcze charakterystycznie jasnych głowy i ogona.

Pióra bieleją osobnikom dorosłym w wieku ok. pięciu lat

(23)

przedstawicieli swojego gatunku i zdarza się, że gniazda rozmieszczone są w odległości kilkuset metrów jedno od dru- giego. Kilka lat temu w Mazurskim Parku Krajobrazowym cztery pary gniazdowały na obszarze o promieniu zaledwie kilku kilometrów. W takich wypadkach obszary łowieckie różnych par częściowo się pokrywają.

Dorosłe bieliki tolerują też w swoim rewirze samodzielne, ale jeszcze niedorosłe ptaki, być może swoje młode z po- przednich lat. W miejscach, gdzie znajdują się obfite źródła pokarmu (koczujące ptaki wodne lub ławice ryb), czasem gromadzi się kilka, a nawet kilkanaście bielików, zwłaszcza w okresie zimowym. Wtedy są w stanie znosić nawet bliskość ludzi, np. na Wiśle w Warszawie poniżej ujścia kolektora ściekowego, gdzie cieplejsza woda przyciąga ptaki wodne.

Polecane metody obserwacji i dobre rady

1. Wypatrujemy bielików przez lornetkę w okolicy zbiorników wodnych położonych w sąsiedztwie terenów leśnych.

2. Obserwujemy miejsca gromadzenia się zimujących ptaków wodnych.

3. Prowadzimy obserwacje z czatowni przy padlinie lub reszt- kach jedzenia.

UWAGA! Ze względu na konieczność zachowania najwyż- szej ostrożności zarówno w czatowni, jak i w trakcie przychodzenia do niej i jej opuszczania, sposób ten na- daje się tylko dla zaawansowanych tropicieli.

(24)
(25)

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 25

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu

gromada: ssaki (Mammalia) rząd: drapieżne (Carnivora) rodzina: łasicowate (Mustelidae) gatunek: borsuk (Meles meles)

liczebność w Polsce: ok. 12 tys. osobników; gatunek łowny, z okresem ochronnym od 1 XII do 31 VIII; przez cały rok wolno na niego polować w miejscach występowania głuszców i cietrzewi wysokość: ok. 30 cm

długość ciała: do 90 cm (plus ogon 20 cm) waga: 10–11 kg wiosną, 15–20 kg jesienią długość życia: 16 lat

Borsuk to gatunek średnio liczny w Polsce, zasiedlający wszystkie regiony kraju z wyjątkiem wysokich gór. Ponieważ cechuje się bardzo dużą ostrożnością i prowadzi nocny tryb życia, o spotkanie z nim wcale nie jest łatwo.

Borsuki fascynowały mnie od dzieciństwa ze względu na piękny pasiasty pyszczek oraz potężne, porównywal- ne z niedźwiedzimi, pazury. W książkach wyczytałem, że zwierzęta te żyją w lasach, a także w niewielkich zagajnikach i kępach starych drzew wśród pól. Przez wiele lat wypatry- wałem borsuka z samochodu, jadąc przez takie tereny, czy to

(26)

z rodzicami na wieś do rodziny, czy na wakacje do Puszczy Augustowskiej. Pierwszy raz udało mi się go zobaczyć w ten sposób po ok. 30 latach, na bardzo mało uczęszczanej drodze na Bagnach Biebrzańskich. Jechałem bardzo powoli, a bor- suk biegł przede mną przez kilkaset metrów, usiłując znaleźć miejsce, gdzie mógłby zejść z grobli, którą biegła droga, na suchy kawałek gruntu. Był przestraszony i obserwowanie go nie należało do ciekawych.

Na swoje szczęście już kilkanaście lat wcześniej zorien- towałem się, że spotkanie z borsukiem trzeba wypracować innymi metodami, najpierw zgłębiwszy wiedzę o jego trybie życia i zwyczajach.

stosowanie

Lasy liściaste i mieszane oraz ich skraje, a także zagajniki śródpolne to typowe środowiska życia borsuka

(27)

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 27

Najważniejszym miejscem dla każdego borsuka jest jego nora, w pobliżu której koncentruje się życie rodziny.

Nory osiągają imponujące rozmiary i są bardzo starannie utrzymywane. Właściciele stale je ulepszają – budują nowe otwory wlotowe, komory noclegowe i szyby wentylacyjne oraz wąskie ślepe korytarze, do których w razie potrzeby wciskają się tyłem i bronią przed psami myśliwskimi lub wilkami. Nora ma czasem nawet kilkanaście wejść i wiele podziemnych komór, w których może się zmieścić kilka zwierząt. W największej, centralnej komorze przychodzą na świat młode (od dwóch do pięciu) i spędzają tam pierwsze tygodnie życia.

Borsuki potrafią się wkopać na kilka metrów w głąb ziemi. Wejścia do nory są rozrzucone na powierzchni do 350 m2. Średnica otworu wlotowego jest znacznie większa niż w norze lisa i wynosi 40–50 cm. Na zewnątrz, niedaleko, znajduje się latryna, w postaci niewielkiego dołka w ziemi, do którego borsuki regularnie się załatwiają po wyjściu z nory.

Inne latryny zlokalizowane są w różnych widocznych miej- scach – w ten sposób zwierzęta zaznaczają swoje prawo do terytorium.

Nory przekazywane są z pokolenia na pokolenie i służą przez kilkadziesiąt lat, a znane są przypadki korzystania z jednej nory przez ponad 100 lat. W cieplejszych porach roku borsuki przesypiają w nich dzień; spędzają tu również zimę – od grudnia do końca lutego lub nawet dłużej, jeśli temperatura spada poniżej –5 st. C.

W tej sytuacji jest oczywiste, że poszukiwania należy pro- wadzić w pobliżu miejsca zamieszkania borsuków. Zwierzęta te najchętniej wybierają na nory stoki lub szczyty zalesionych pagórków, gdzie na powierzchni ziemi znajduje się glina

(28)

(bardzo dobry materiał na strop komnaty), a pod nią piasek, w którym łatwo się kopie. Korzystne jest sąsiedztwo otwarte- go terenu – łąki, ugoru lub torfowiska – gdzie borsuki mogą znaleźć pożywienie: dżdżownice, ślimaki, owady i ich larwy, żaby itp. Późnym latem i jesienią wybierają się też do zdzi- czałych sadów, by żerować na opadłych śliwkach, jabłkach i innych owocach. Zapuszczają się nawet pod domostwa.

Znam przypadek borsuka wyjadającego nocami mirabelki spod drzewa rosnącego przed bardzo silnie oświetlonym domem.

Najlepszy okres na prowadzenie obserwacji to późna wio- sna i lato, kiedy dni są najdłuższe i borsuki stają się aktywne

Borsuki wyściełają komory mieszkalne liśćmi.

Ściółkę wymieniają dwa razy do roku – wiosną i jesienią – włócząc ją między łapami, co pozostawia wyraźny ślad

(29)

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 29

jeszcze przed zmrokiem. Wtedy też swoje pierwsze wycieczki odbywają młode, znacznie mniej ostrożne niż osobniki dorosłe.

Borsuki mają słaby wzrok i praktycznie nie są w stanie zauważyć siedzącego nieruchomo na ziemi, ubranego na sza- ro lub zielono człowieka z odległości większej niż 20–30 m.

Jak wiele innych ssaków lepiej niż kształty dostrzegają ruch.

Mają za to znakomite słuch oraz węch. Są bardzo czujne i w czasie marszu lub żerowania często węszą i nasłuchują.

Na najlżejszy niepokojący sygnał natychmiast uciekają i cho- wają się w głębokich zaroślach.

Siadając na zasiadce na borsuka, zawsze należy spróbo- wać przewidzieć, z której strony może nadejść, i starać się

Młode borsuki popołudniami bawią się w najbliższym sąsiedztwie nory w towarzystwie dorosłych lub same

(30)

zająć stanowisko pod wiatr od spodziewanego kierunku jego pojawienia się. Kluczowa jest przy tym orientacja, gdzie znajdują się najbliższe zamieszkane nory, ponieważ borsuk zwykle podąża na żerowisko stałymi ścieżkami. Tylko wie- dząc, skąd będzie szedł, możemy odpowiednio się ustawić względem wiatru. Lornetkę, kamerę czy aparat fotograficz- ny trzeba mieć zawczasu przygotowane do użycia. Lepiej nimi nie manipulować, rozkładać, mocować na statywie itp.

w obecności zwierzęcia.

Siedziałem kiedyś na ambonie o wysokości kilku me- trów (a więc w miejscu, które wydawało mi się stosunkowo bezpieczne). Kiedy z krzaków u stóp ambony wyłonił się borsuk, postanowiłem zmienić obiektyw na krótszy. Zrobi- łem to najostrożniej jak mogłem, ale cichutki szczęk zamka aparatu wystarczył, by zwierzę znieruchomiało, a następnie błyskawicznie uciekło. Przez kilka dni borsuk nie pokazywał się już w tym miejscu, przynajmniej dopóki nie zrobiło się całkiem ciemno.

Czekając, trzeba stale przeczesywać wzrokiem okolicę.

Mimo pozornej ociężałości borsuk porusza się bezszelestnie i prawie na pewno go nie usłyszymy! Dlatego miejsce na- szej zasiadki musi zapewniać szerokie pole widzenia, bez konieczności odwracania się i przemieszczania. Absolutnie nie wolno się poruszać, gdy zwierzę jest już w zasięgu wzro- ku – usłyszy i zauważy ruch, a to oznacza koniec obserwacji.

Najlepsze wyniki daje obserwowanie borsuków w pobliżu ich nor, gdzie czują się stosunkowo bezpieczne.

Główną zasadą jest – jak zawsze w wypadku dzikich zwierząt: przede wszystkim nie płoszyć. Miejsce na zasiad- kę należy wybrać bardzo starannie, z uwzględnieniem tych samych czynników co w wypadku obserwacji w miejscu

(31)

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 31

żerowania. Wskazany jest rekonesans za dnia, pozwalający zorientować się, jak rozmieszczone są najczęściej używane wejścia i które są najlepiej widoczne; następnie trzeba wy- znaczyć kilka alternatywnych punktów obserwacyjnych w zależności od kierunku wiatru.

Borsucze nory mają do kilkunastu otworów wlotowych, ale zwykle tylko część z nich jest używana.

Łatwo je rozpoznać, bo są starannie utrzymane, niezaro- śnięte roślinnością, a przed otworem często widać świeżo wy- niesiony z nory piasek, usypany w niedużą górkę, od której prowadzi (mniej lub bardziej wyraźna) ścieżka. Jesienią i wio- sną mieszkanie jest sprzątane – zwierzęta wynoszą z niej stary mech oraz liście stanowiące wyściółkę gniazda i wnoszą nowe.

Trop borsuka z widocznymi, ogromnymi pazurami

(32)

Najlepsze na rekonesans są godziny południowe, kiedy borsuki śpią w norze i możemy być prawie pewni, że nie zastaniemy ich na zewnątrz (czyli nie będziemy im przeszka- dzać). Obserwowałem kiedyś norę w pagórku, w pobliżu któ- rego – w odległości kilkunastu metrów – pilarze przez kilka dni ścinali drzewa. Dwa z nich przewróciły się na pagórek, dokładnie pomiędzy dwoma wejściami. Zwierzęta w tym czasie nie zmieniły trybu życia.

Z borsukiem jest ten kłopot, że nigdy nie wiadomo, z którego otworu wyjdzie, a obserwacja wszystkich naraz zazwyczaj jest niemożliwa. Dlatego warto zdecydować się na taki, który danego dnia ma najkorzystniejsze położenie – pod wiatr – a ścieżka przed nim jest najbardziej wydeptana.

Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Przed borsuczymi norami zasiadałem zwykle wiosną (od końca kwietnia do lipca) na dwie, trzy godziny przed zachodem słońca. Spędziłem tak mnóstwo wieczorów; udawało mi się zobaczyć borsuka śred- nio raz na cztery zasiadki. Najczęściej pojawiał się o zmierz- chu, kiedy na dworze było już szaro.

Nie ma żadnych zapowiadających sygnałów – po prostu nagle, w całkowitej ciszy, z nory wychyla się trójkątny pysz- czek. Porusza się we wszystkich kierunkach, co oznacza, że zwierzę węszy. Jeżeli poczuje niebezpieczeństwo – znika, żeby ponowić próbę za kilkanaście lub kilkadziesiąt minut.

Jeśli wypadnie ona pomyślnie, wychodzi i znów węszy oraz nasłuchuje. Potem wydeptaną ścieżką udaje się do latryny i na żerowisko.

Nie zapomnę mojej pierwszej obserwacji przy norze. Liczne ślady wskazywały, że jest używana, zająłem więc dobre miejsce i czekałem. Po ponad dwóch godzinach zaczęło się ściemniać.

Kiedy już było mało co widać, zobaczyłem jakiś ruch przed

(33)

Borsuk – właściciel podziemnego pałacu 33

wejściem. Coś szarego stało nieruchomo przez kilka minut, po czym powoli ruszyło w moją stronę. Dopiero z odległości kilkunastu kroków rozpoznałem... jenota, który przedefilował spokojnie tuż przede mną. Potwierdził w ten sposób podręcz- nikową wiedzę, że w borsuczych norach czasem zamieszkują jako sublokatorzy jenoty i lisy. (Kilkanaście lat później w tej samej norze, ale przy innym wejściu, obserwowałem lisią ro- dzinę wychowującą młode. Borsuki nie przeganiają bowiem lisów ani jenotów, a goście zwykle zajmują korytarz i boczną komorę położone najdalej od borsuczego gniazda).

Następnego dnia siadłem w pobliżu innego wylotu. Wiatr mi sprzyjał, ale nie skupiałem się należycie na obserwacji. Po długim dniu, spędzonym w terenie już od wschodu słońca,

W poszukiwaniu dżdżownic borsuki penetrują wierzchnią warstwę ziemi i ściółkę leśną

(34)

przysypiałem. Kiedy ocknąwszy się, podniosłem głowę, zo- baczyłem przed sobą pięknego dużego borsuka, kroczącego ścieżką w kierunku zarośli. Zamarłem z wrażenia. Zamiast robić zdjęcia przyglądałem mu się. W ostatniej chwili pstryk- nąłem jedną jedyną klatkę, tuż przed tym, jak zniknął w gę- stwinie. Po chwili zapadł zmrok.

Można zapytać, dlaczego zasiadałem przy norze na kilka godzin przed końcem dnia, skoro zwierzęta pojawiają się zwykle o szarówce. Odpowiedź jest prosta: zdarza się, choć bardzo rzadko, że wychodzą wcześniej. A wówczas obser- wacje są najciekawsze, bo trwają najdłużej. Borsuki sprzątają nory, bawią się z młodymi, biegając w pobliżu wejścia, ostrzą

Borsuk wygląda dokładnie tak jak na obrazkach w książce.

Nie sposób pomylić go z innym zwierzęciem

(35)

pazury, iskają się itp. Szczególnie emocjonujące są gonitwy i przepychanki borsucząt, kiedy w ferworze zabawy zbliżają się do obserwatora. Dla takich widoków nie żal wielu godzin przesiedzianych na próżno.

Jeżeli idąc do nory, z daleka zauważymy borsuka, po- winniśmy się wycofać. Szansa na bezszelestne podejście jest bliska zeru.

Polecane metody obserwacji i dobre rady

1. Na dwie lub trzy godziny przed zachodem słońca przychodzi- my na zasiadkę w pobliżu nory zamieszkanej przez borsuki.

2. Urządzamy zasiadkę w pobliżu typowych żerowisk; wiosną są to śródleśne łąki, latem i jesienią – zdziczałe sady.

(36)
(37)

Bóbr europejski – hydrobudowniczy 37

Bóbr europejski

– hydrobudowniczy

gromada: ssaki (Mammalia) rząd: gryzonie (Rodentia) rodzina: bobrowate (Castoridae) gatunek: bóbr europejski (Castor fiber)

liczebność w Polsce: ok. 20 tys. osobników; gatunek objęty częściową ochroną

długość ciała: do 110 cm (plus ogon ok. 35 cm), wysokość zwierzęcia stojącego na czterech łapach ok. 35 cm

waga: 18-30 kg

długość życia: do 25 lat

Bobry to jedne z najbardziej fascynujących zwierząt dziko żyjących w Polsce. W połowie XX w. były o krok od wyginięcia, ponieważ II wojnę światową przetrwały tylko w jednym miejscu – na rzece Marysze na Suwalszczyźnie.

Gatunek został wtedy objęty ścisłą ochroną. Zapoczątkowało to jego stały, trwający do dziś, wzrost liczebności i rozszerza- nie zasięgu występowania. Zwierzętom wydatnie pomagali ludzie, wypuszczając ich rodziny w dogodnych dla nich śro- dowiskach w różnych częściach kraju. Dziś bobry mieszkają prawie w całej Polsce, nawet w niżej położonych partiach gór – Bieszczad i Beskidu Niskiego. W niektórych regionach,

(38)

np. na Suwalszczyźnie i Mazurach, są tak liczne, że można je spotkać nawet na niewielkich śródpolnych oczkach wodnych, w kanałkach i rowach melioracyjnych oraz bardzo płytkich rzeczkach.

Znalezienie śladów obecności bobra nie jest trudne – żadne z naszych zwierząt nie zostawia ich więcej. Są to:

pościnane w charakterystyczny sposób drzewa, okorowane pnie i gałęzie leżących drzew i krzewów, tamy z gałęzi, roślin i mułu (o długości nawet do 100 m i ponad metrowej wysoko- ści) oraz żeremia (mieszkania bobrów) – charakterystyczne kopce z gałęzi, o średnicy kilku metrów i wysokości do 3 m, budowane w pobliżu wody. W wysokich i suchych brzegach zwierzęta kopią też nory mieszkalne. Uważny obserwator

stosowanie

Zgryzy są najczęstszym śladem obecności bobrów. Można się na nie natknąć podczas penetrowania brzegów rzek i jezior

(39)

Bóbr europejski – hydrobudowniczy 39

zauważy magazyny żerowe – zatopione w płytkiej wodzie gałęzie i kłącza – oraz ścieżki w postaci wąskich kanałków, ukrytych w bujnej nadwodnej roślinności, a także tropy na mulistych brzegach. Znalezienie śladów a zobaczenie zosta- wiających je zwierząt to jednak dwie zupełnie różne sprawy.

Przez wiele lat osiągałem słabe wyniki jako obserwator, mimo dużych starań. Przesiadywanie nad brzegami zalewu bobrowego w Puszczy Augustowskiej, wędrówki brzega- mi Czarnej Hańczy, Marychy i innych rzek owocowały co najwyżej kilkusekundowymi obserwacjami zwierząt, które szybko dawały nurka. Odgłos gwałtownego uderzenia pła- skim ogonem w wodę ostrzegał inne przebywające w pobliżu osobniki przed niebezpieczeństwem i oznaczał definitywny koniec akcji.

Później usiłowałem wytropić bobry nad brzegami i sta- rorzeczami Biebrzy. Sukcesy były jeszcze mniejsze. Chociaż wiele razy słyszałem, z niedużej odległości, powtarzający się seriami charakterystyczny odgłos stukania zębów o drewno, zwierzęta pozostawały niewidoczne w gęstej, wysokiej roślin- ności. Najlepsze efekty dawała obserwacja z łódki, zacumowa- nej w trzcinach w pobliżu żeremia. Wypływające wieczorem na żer bobry omijały ją spokojnie, jeżeli tylko się nie ruszałem i zachowywałem się cicho. Jednak i te spotkania trwały krótko – kilkanaście sekund, kiedy zwierzęta były w wodzie. Gdy wychodziły na ląd, natychmiast traciłem je z oczu.

Moim sprzymierzeńcem był czas. Gromadziłem doświad- czenia, coraz więcej dowiadywałem się o zwyczajach bobrów, poznawałem nowe, korzystnie położone miejsca, a i bobrów przez ostatnie 20 lat bardzo przybyło.

Bobry to typowi roślinożercy. Odżywiają się kłączami i korzeniami roślin wodnych, młodymi świeżymi gałązkami,

(40)

a w zimie – korą drzew. Najbardziej smakuje im topola osika;

chętnie jedzą też wierzby, rzadziej brzozę i olszę czarną; inne drzewa ogryzają i ścinają, kiedy zabraknie tych ulubionych.

Są zwierzętami ziemnowodnymi, ale znacznie pewniej czują się w wodzie niż na lądzie. Świetnie pływają i nurkują – wytrzymują pod wodą do 15 minut. Budowane przez nie tamy spiętrzają wodę w rzekach oraz kanałach i w wielu miejscach tworzą rozlewiska.

Wejścia do żeremi i nor zawsze znajdują się pod wodą.

W okresach suszy zdarza się jednak, że woda opada i wej- ścia wyłaniają się ponad nią. Naraża to bobry na duże nie- bezpieczeństwo. W suche lata, gdy woda jest bardzo płytka

Bóbr wyciąga rośliny spod wody i zjada je na brzegu w spokojnym miejscu

(41)

Bóbr europejski – hydrobudowniczy 41

i zwierzęta nie mogą w niej zanurkować, żeby uciec w głębi- nę, zdarza się, że całe rodziny padają łupem wilków.

Bobry żyją w grupach rodzinnych, w skład których wcho- dzą: para dorosłych, od dwóch do czterech młodych poniżej roku i od jednego do trzech osobników młodocianych (rocz- nych lub dwuletnich). Rodziny zaciekle bronią terytorium przed obcymi osobnikami swojego gatunku; zdarzają się walki kończące się śmiercią jednego z przeciwników. Zależnie od zasobności terenu w zimowy pokarm rodzina zajmuje od 500 m do 4 km brzegu rzeki lub jeziora; zwierzęta zwykle nie oddalają się w głąb lądu dalej niż na kilkadziesiąt metrów.

Dorastające osobniki podejmują długie, nawet kilkudziesięcio- kilometrowe wędrówki w poszukiwaniu wolnego terytorium.

Bobry budują tamy, żeby spiętrzyć wodę, i zamieszkują utworzony przez siebie zalew

(42)

Zimą, podczas żerowania na lądzie, bobry są bardzo ostrożne. Mimo to właśnie okres zimowy jest najlepszy na prowadzenie obserwacji.

Kiedy większość zbiorników wody zamarza, bobry, chcąc nie chcąc, muszą wychodzić na powierzchnię w tych nielicznych miejscach, gdzie nie ma lodu. Gdy panuje silny mróz, wygryzają przeręble w wodzie i je utrzymują – regularnie wchodzą przez nie i wychodzą – żeby otwór nie zamarzł. Przy temperaturze ok. –20 st. C lub jeszcze niższej zawieszają aktywność i przecze- kują w norach lub żeremiach. Jeśli niekorzystna pogoda utrzy- muje się przez kilka dni, mogą zjadać gałązki żeremia od środka.

Na lądzie bobry poruszają się stałymi ścieżkami wydepta- nymi w śniegu i na lodzie. Z reguły prowadzą one najkrótszą

W czasie silnych mrozów bóbr często korzysta z przerębli, żeby nie dopuścić do jej zamarznięcia

(43)

Bóbr europejski – hydrobudowniczy 43

drogą do miejsca, w którym można zanurkować.

Z a s k o c z y - ł e m k i e d y ś bobra żerującego w rozległym krza- ku wierzby. Było to tak. Usiłowa- łem dojść na brzeg rzeki przez zamar- znięte, porośnięte turzycami i trzciną bagna. Szedłem powoli i ostroż- nie, aż natrafiłem na wąską ścieżkę, biegnącą łukiem w stronę wody i na bagna. Kiedy zasta- nawiałem się, czy

nią pójść, usłyszałem typowy odgłos ogryzania gałęzi – szyb- kie stukanie zębów, rozlegające się z przerwami w krótkich seriach. Dźwięk dochodził z pobliskiego krzaka, pod który prowadziła ścieżka. Z miejsca ruszyłem w tamtą stronę i to okazało się błędem, ponieważ bóbr usłyszał mnie prawie od razu i po chwili nasłuchiwania śpiesznie zaczął biec ścieżką w stronę wody. Wyglądał dość śmiesznie; mimo starań nie posuwał się zbyt prędko.

Stałem kilkadziesiąt centymetrów od jego szlaku, znie- ruchomiały ze zdumienia, bo zwierz sunął wprost na mnie!

Z utrzymywanych przez bobry przerębli korzystają wydry i inne zwierzęta

(44)

Dopiero pół metra przede mną zorientował się w sytuacji.

Wspiął się na tylne łapy, a ja zobaczyłem jego wielkie poma- rańczowe zęby. „Ugryzie mnie w kolano czy nie? ” – zdąży- łem tylko pomyśleć, gdy bóbr – który zastanawiał się jeszcze krócej – opuścił się na cztery łapy i pognał w kierunku wody, w której po kilku chwilach zniknął.

Kiedy ochłonąłem, obejrzałem teren. Ucieczka bobra, sprawiająca wrażenie desperackiej, miała sens. Biegnąc na swoich krótkich łapach na przełaj pomiędzy kępami wyso- kich turzyc zwierz nikomu by nie uciekł. W dodatku jedyne w promieniu 100 m wolne od lodu miejsce na rzece znajdo- wało się przy ścieżce.

Jako obiekt zimowych obserwacji najlepiej wybrać na- turalne bądź sztuczne otwory w wodzie, niezbyt daleko od żeremia lub nory. W spokojnych miejscach bobry zaczynają żerować po południu, jeszcze w świetle dnia. Kluczem do sukcesu jest zajęcie odpowiedniego stanowiska, zanim poja- wią się zwierzęta. Warto mieć ze sobą przenośny stołeczek, bardzo ciepłe ubranie i białą maskującą pelerynę.

W połowie lutego przychodziłem nad zamarznięty, prze- grodzony tamą mały i płytki kanałek mniej więcej o czterna- stej. Gryzonie pojawiały się dość regularnie około godziny później. Nurkowały i wyciągały na lód kłącza roślin wod- nych, które zjadały na brzegu lub siedząc w przeręblu. Zda- rzało się, że w odległości kilkudziesięciu metrów widziałem trzy lub cztery spokojnie żerujące zwierzęta. Na nieruchomą białą sylwetkę w ogóle nie zwracały uwagi!

Trzeba jednak być świadomym niebezpieczeństwa zwią- zanego z przebywaniem na lodzie. Nie każde miejsce nadaje się na zasiadkę. Dlatego ja urządzam ją tylko tam, gdzie mam pewność, że woda pode mną jest płytka i w razie załamania

(45)

lodu mogę się z niej bez trudu wydostać. Należy też pamię- tać, że w pobliżu brzegów i na płyciznach pokrywa lodowa jest z reguły cieńsza niż na środku stawu czy jeziora. Wody płynące, takie jak rzeki i kanały, właściwie nie wchodzą w grę – lód na nich nigdy nie jest bezpieczny.

Mimo że zawsze się upewniam, czy lód pode mną ma przynajmniej 15 cm grubości, nie raz i nie dwa zdarzyło mi się, że gdy ulegałem pokusie przesunięcia się jeszcze o kilka kroków w stronę lustra wody lub usunięcia gałązki czy trzci- ny zasłaniającej widok, wpadałem do zimnej mulistej wody.

Bobry miały z tego podwójny pożytek: zyskiwały nowy prze- rębel i (na jakiś czas) święty spokój. A ja musiałem czym prędzej biec do domu, żeby zmienić ubranie i zażyć aspirynę.

Polecane metody obserwacji i dobre rady

1. Wyszukujemy miejsca bytności i działalności bobrów, takie jak tamy, zalewy, żeremia, z dużą ilością śladów (zgryzów i ścieżek), a następnie urządzamy zasiadkę w ich pobliżu.

2. Zimą: urządzamy zasiadkę w pobliżu miejsc wychodzenia bobrów spod lodu na powierzchnię zbiornika.

UWAGA! Ze względów bezpieczeństwa jest to możliwe tylko nad wodami niepłynącymi, w miejscach o znanej niewielkiej głębokości, i wyłącznie dla osób dorosłych, które potrafią ocenić grubość i wytrzymałość lodu.

(46)
(47)

Dubelt – nocny rycerz 47

Dubelt – nocny rycerz

gromada: ptaki (Aves)

rząd: siewkowe (Charadriformes) rodzina: bekasowate (Scolopacidae) gatunek: dubelt (Gallinago media)

liczebność w Polsce: ok. 900 tokujących samców i prawdo- podobnie ok. 900 samic; gatunek objęty ścisłą ochroną liczebność w Europie: ok. 3500 tokujących samców i praw- dopodobnie ok. 3500 samic

rozpiętość skrzydeł: 45–50 cm długość ciała: 27–30 cm waga: 150–250 g

długość życia: prawdopodobnie do kilkunastu lat

Dubelty mają wiele cech, dzięki którym stanowią bardzo atrakcyjny obiekt obserwacji dla ornitologów i birdwatche- rów w całej Europie. Przede wszystkim są ptakami rzadkimi.

W Polsce najliczniej występują na Bagnach Biebrzańskich, gdzie tokuje ich ok. 400. W mniejszej liczbie żyją w Dolinie Górnej Narwi, na Polesiu Lubelskim i nad środkową Wartą.

Niewielkie stanowiska znajdują się na obrzeżach Puszczy Białowieskiej i nad Bugiem.

Polska jest najdalej na południowy zachód wysuniętym obszarem występowania tego gatunku na świecie. Poza

(48)

naszym krajem nieduże populacje istnieją na Białorusi, Ukra- inie, Łotwie, Litwie, w Estonii, Rosji i Norwegii. Liczniejsze są w głębi Syberii.

Dubelty są stosunkowo mało płochliwe – z odległości kilkudziesięciu metrów może je obserwować nawet spora grupa ludzi – a lokalna populacja zamieszkująca Bagna Bie- brzańskie jest jedną z najłatwiejszych do oglądania. Dlatego co roku wiosną w dolinie Biebrzy pojawiają się liczni ob- serwatorzy ptaków z wielu krajów. Jakiś czas temu regular- nie spędzałem tam kilka wiosennych miesięcy. Niedaleko miejsca, gdzie mieszkałem, na otwartym kępiastym turzy- cowisku, z rozrzuconymi tu i ówdzie nielicznymi krzakami

Rozległe kępiaste turzycowisko z pojedynczymi kępami krzewów wierzby łozy jest typowym środowiskiem życia dubelta

stosowanie

(49)

Dubelt – nocny rycerz 49

wierzby, znajdowało się jedno z największych tokowisk du- beltów. Wieczorami grobla w pobliżu tokowiska jak magnes przyciągała birdwatcherów. Przekonałem się wtedy, że nad Biebrzą łatwiej spotkać cudzoziemca z zachodniej Europy niż w Warszawie.

Dubelty zaczynają toki na początku kwietnia, zaraz po przylocie z zimowisk w Afryce. To jeden z czterech – obok głuszca, cietrzewia i bataliona – gatunków ptaków w Polsce odbywających zrytualizowane grupowe gody. Toki rozpo- czynają się wieczorem, mniej więcej godzinę przed zachodem słońca, na dobre rozkręcają się po zachodzie i trwają przez kilka godzin w nocy codziennie aż do połowy czerwca. Samce zajmują niewielkie terytoria o powierzchni od kilku do kilku- nastu metrów kwadratowych. Jeżeli ptaki nie są niepokojone ani nie zachodzą żadne zmiany w środowisku, tokowisko co roku zakładane jest w tym samym miejscu, z dokładnością do kilku metrów.

Obserwowałem tokujące dubelty przez kilka sezonów i nieraz zastanawiałem się, czy patrzę na tego samego ptaka co rok wcześniej. Samce spacerowały po swoich niedużych rewirach, wydeptując ścieżki w bujnych turzycach. Każdy z nich miał po kilka upatrzonych miejsc – na szczycie kęp lub na wydeptanych „boiskach” w centrum swojego terytorium, na których od czasu do czasu tokował.

Pojedynczy tok jest powtarzalną kombinacją dźwięków i ruchów. Samiec wspina się na kępę i nieruchomieje, powoli nabierając powietrza w płuca i worki powietrzne. Wypręża się i mocno nadyma, tak że wygląda na znacznie większego niż w rzeczywistości. W takiej pozycji wytrzymuje dłuższą chwilę, rozglądając się i jakby na coś czekając. Nagle wy- puszcza powietrze – początkowo powoli, wydając delikatny

(50)

dźwięk w rodzaju cichego „puk puk puk puk”, a z czasem coraz szybciej. Głos staje się donośniej- szy i dźwięczniejszy;

rytmem przypomina wylewanie się wody z butelki o wąskiej szyjce lub odgłos szybkiego przesu- wania patyka po drewnianym płocie.

Te niezwykłe dźwię- ki wydobywają się z grubej, wąskiej i sprężystej tchawi- cy, którą powietrze – wypuszczane szyb- ko, pod ciśnieniem – wprawia w rezonans.

W kulminacyjnym momencie dźwięk zmienia się w piskliwy syk, a ptak wyko- nuje gwałtowny wymach skrzydłami i rozpościera szeroko ogon, ukazując białe skrajne sterówki, po czym nieruchomieje z wciąż rozłożonym ogonem.

Tok jednego samca pobudzał inne. Nad bagnami roz- legały się wtedy serie tajemniczych stukających odgłosów, słyszalne w ciszy wieczoru z odległości kilkuset metrów.

Od czasu do czasu podniecone dubelty podskakiwały, jak na sprężynach, na wysokość 2–3 m.

Białe sterówki ogona rozkładane podczas toków to najbardziej wyróżniający się element upierzenia dubelta

(51)

Dubelt – nocny rycerz 51

Obserwując z bliska tokującego dubelta, wielokrotnie zastanawiałem się nad znaczeniem rozpostartego białego ogona.

Doszedłem do wniosku, że eksponowanie go jest prze- kazaniem informacji o sile i atrakcyjności samca – zarówno samicom, jak i rywalom. To spostrzeżenie nasunęło mi upo- rczywe odwracanie się dubelta tyłem do mnie (dzięki czemu mogłem do woli się napatrzyć na ogon i go obfotografować;

znacznie trudniej było mi zrobić zdjęcie tokującego ptaka od przodu). Nawet jeśli w trakcie nabierania powietrza stał do mnie przodem, to tokując, odwracał się ukośnie tyłem. Być może brał za przeciwnika zieloną płachtę maskującą, pod którą byłem schowany.

Białe sterówki na brzegach ogona są jedynym kontrasto- wym elementem w szaro-pstrokatym upierzeniu dubelta.

W dodatku wygląd zewnętrzny i wielkość osobników obu płci są takie same, co stanowi ewenement wśród ptaków tokujących grupowo. (U takich gatunków samce zwykle są znacznie bardziej kolorowe i większe niż samice).

Sąsiadujące samce dubelta toczą ze sobą walki na granicy terytoriów. Szybko chodzą i biegają równolegle do siebie, na- dymając się i obserwując nawzajem. Od czasu do czasu jak na komendę skaczą i zderzają się w powietrzu piersiami. Walki są zrytualizowane – toczą się według ściśle określonych reguł i ptaki nie robią sobie żadnej krzywdy. Po chwili rozchodzą się i każdy tokuje dalej.

Od czasu do czasu na tokowisku zalegała cisza. To ozna- czało pojawienie się samicy.

Dubelcice przychodzą na tokowisko pojedynczo, na piechotę. Samica spaceruje po wszystkich terytoriach i oce- nia nagle spokorniałe i potulne samce. To ona decyduje

(52)

o wyborze partnera – panowie nie mają nic do powiedzenia.

Najczęściej wybierany jest osobnik zajmujący terytorium w centrum tokowiska.

Przywilej dokonywania wyboru jednak drogo kosztuje.

Zapłodniona samica opuszcza tokowisko (samce wtedy wzna- wiają toki, czekając na pojawienie się kolejnej damy) i dalej jest zdana wyłącznie na siebie. Znalezienie miejsca na gniazdo, jego budowa, wysiadywanie jaj i opieka nad młodymi są cał- kowicie na jej głowie. Samiec w ogóle się w to nie angażuje;

cały swój czas dzieli pomiędzy tokowisko i żerowanie.

Dubelty odżywiają się drobnymi bezkręgowcami: dż- dżownicami, owadami i ślimakami, które wyciągają długim dziobem z miękkiego mułu lub ziemi.

Samica wysiadująca jaja w kępie turzyc jest praktycznie niewidoczna

(53)

Dubelt – nocny rycerz 53

Termin lęgów jest bardzo rozciągnięty – od końca kwietnia do połowy czerwca. Samica zakłada gniazdo w znakomicie zamaskowanym miejscu, w kępie turzyc, czasami u podnó- ża niewielkiego krzewu, w odległości kilkuset metrów od tokowiska. Gniazdo jest właściwie niewidoczne w gęstej plą- taninie źdźbeł – starych, z poprzedniego roku, i młodych, zielonych – wysokich czasami na ponad metr. Szare upie- rzenie samicy i brązowooliwkowy kolor jaj idealnie zlewają się z tłem. Dubelcica świetnie o tym wie, dlatego wysiaduje bardzo twardo, w ogóle nie reagując na krążące w pobliżu zwierzęta lub przechodzących ludzi.

Ucieka dopiero, gdy grozi jej nadepnięcie.

W taki sposób znalazłem kiedyś gniazdo dubelta. Prze- dzierałem się przez bagna. W pewnym momencie, szukając

Samica w trakcie wysiadywania prawie się nie porusza

(54)

oparcia dla stóp, chwyciłem się gałązki niewielkiego krzaczka wierzby. Postawiłem pod nim nogę i wtedy usłyszałem sze- lest – to dubelcica w pośpiechu schodziła z gniazda leżącego pół metra od mojego buta. Zobaczyłem je tylko dlatego, że ptak się poruszył.

Fotografując przez kilka dni wysiadującą samicę, pozna- łem jeszcze jeden sposób na „utajnienie” gniazda: schodzenie z niego i wchodzenie na piechotę. Dubelt ma wysokość kil- kunastu centymetrów i zupełnie ginie pomiędzy roślinami (człowiekowi sięgają do pasa). Dlatego startuje i ląduje nie przy gnieździe, lecz w bezpiecznej odległości kilkudziesięciu metrów od niego. Zaobserwowałem też, że ptak, wysiadując, ze stoickim spokojem znosi różne niedogodności. Nie próbuje

Pisklę dubelta w godzinę po wykluciu jest już gotowe do opuszczenia gniazda i podążenia za samicą

(55)

odganiać gryzących go komarów, przeczekuje ludzi idących w odległości kilku metrów, nie reaguje na krążące nad nim ptaki drapieżne.

Cztery pisklęta wykluły się jedno po drugim w krótkich odstępach czasu.

Młode już po kilku godzinach opuszczają gniazdo, a po kilku dniach potrafią odbywać dalekie piesze wędrówki.

Czterotygodniowe ptaki umieją latać i usamodzielniają się.

Dubelt jest bardzo podobny do swojego kuzyna kszy- ka (Gallinago gallinago). Oba ptaki mają zbliżone wielkość, kolor i sylwetkę. Ich rozróżnienie w trakcie lotu i żerowania wymaga pewnej wprawy. Dubelty są masywniejsze, mają proporcjonalnie krótszy dziób, latają wolniej i są mniej zwrot- ne niż kszyki.

Oba gatunki zakładają gniazda w podobnym środowisku.

Kszyki są jednak płochliwsze i przed idącym człowiekiem zrywają się z większej odległości. Ich jaja są bardziej szpi- czaste i nieco bardziej kontrastowo ubarwione niż dubeltów.

Polecane metody obserwacji i dobre rady

Lokalizujemy tokowisko na podstawie głosu ptaków, a następ- nie obserwujemy je przez lornetkę z odległości kilkudziesięciu metrów.

(56)
(57)

Dzięcioł duży – leśny perkusista 57

Dzięcioł duży leśny perkusista

gromada: ptaki (Aves) rząd: dzięciołowe (Piciformes) rodzina: dzięcioły (Picidae)

gatunek: dzięcioł duży (Dendrocopos major)

liczebność w Polsce: gatunek pospolity, objęty ścisłą ochroną rozpiętość skrzydeł: 35–40 cm

długość ciała: 21–26 cm waga: 75–95 g

długość życia: do 13 lat

Z obserwowaniem dzięcioła dużego w polskich lasach nie ma najmniejszego problemu.

Jest to najliczniejszy gatunek dzięcioła, żyjący we wszystkich naturalnych typach lasów iglastych i liściastych, a także w lasach typowo gospodarczych, parkach (i miejskich, i podworskich na wsiach), alejach starych drzew oraz zadrze- wieniach śródpolnych. Stosunkowo najrzadziej występuje w górach.

Dzięcioły duże latają mało zwrotnie i dość powoli, dlatego – z obawy przed drapieżnikami – rzadko zapuszczają się na tereny otwarte. Mimo to dość często padają ofiarą jastrzębi.

(58)

Lecącego dzięcioła można łatwo rozpo- znać, nawet z daleka, po charakterystycz- nym falistym locie.

Ptak wznosi się lekko do góry, mocno pra- cując skrzydłami, by po chwili rozłożyć je szeroko i przez krótki czas szybować uko- sem w dół. Jedyny kłopot z identyfika- cją to możliwość po- myłki z podobnymi do niego rzadszymi gatunkami: dzięcio- łem średnim, dzię- ciołkiem, dzięcio- łem białogrzbietym i dzięciołem syryjskim (białoszyim). Gatunki te zamieszkują różne rodzaje środowisk leśnych, a wszędo- bylski dzięcioł duży występuje we wszystkich.

Zgodnie z nazwą gatunkową jest to jeden z większych gatunków dzięciołów, o pstrym czarno-biało-czerwonym upierzeniu, z bardzo intensywną charakterystyczną czerwo- ną plamą na brzuchu. Od najbardziej podobnego dzięcioła syryjskiego różni się czarnym paskiem pomiędzy dwiema białymi plamami na boku głowy i na szyi (u dzięcioła syryj- skiego są one połączone w jedną plamę).

stosowanie

Dzięcioły duże występują w różnych typach lasu

(59)

Dzięcioł duży – leśny perkusista 59

Dzięcioł duży jest gatunkiem osiadłym, więc nie odlatuje na zimę (zdarza się natomiast, że do naszego kraju przyby- wają wtedy dzięcioły z północy i ze wschodu). Zimą trzyma się w wielogatunkowych stadach z sikorami, kowalikami i pełzaczami.

Podstawą pożywienia dzięciołów są w tym okresie nasio- na sosen i świerków. Ptaki zrywają szyszki z gałęzi, zaklino- wują je w szczelinie kory na pniu drzewa, po czym długim, ostrym dziobem wyrywają z nich łuski, żeby dostać się do nasion. Cierpliwy, ciepło brzmiący stukot powstający przy rozłupywaniu szyszek jest jednym z niewielu dźwięków regularnie ożywiających ciszę zimowego lasu. W miejscach żerowania – nazywanych kuźnią – można znaleźć objedzone

Samiec dzięcioła dużego różni się od samicy niewielką czerwoną plamką z tyłu głowy; samica takiej plamki nie ma

(60)

szyszki wystające z pnia; na ziemi pod drzewem leżą ich setki, a czasami nawet tysiące.

W zimie dzięcioły chętnie korzystają z karmników. Wy- jadają z nich przede wszystkim tłuszcz – słoninę lub zalane smalcem albo olejem ziarna.

Żeby dogodzić ich zamiłowaniu do stukania i wydoby- wania jedzenia z pnia drzewa, zamontowałem przy karmni- ku specjalną gałąź, w której wcześniej wywierciłem otwory i poutykałem w nich pożywienie. Dzięcioł, który tu zawitał, był zachwycony. Ani nie spojrzał na dania przygotowane dla sikorek, tylko pracowicie wydłubywał swoją karmę – ku wielkiej uciesze domowników, którzy codziennie w trakcie śniadania mieli film przyrodniczy przed oknem.

Żerujący dzięcioł duży pozwala się obserwować z odległo- ści około 20 m, pod warunkiem że znajduje się na wysokości

Kuźnia dzięcioła dużego

(61)

Dzięcioł duży – leśny perkusista 61

5–6 m. Gdy kuźnia jest położona nisko, staje się ostrożniejszy i trzeba stanąć dalej.

Wiosną i latem zasadniczym pokarmem dzięciołów są owady i ich larwy, a także nasiona, nektar kwiatów, sok z drzew i niewielkie owoce leśne. Ptaki zbierają gąsienice motyli z liści i gałązek drzew. W mrowiskach wykuwają głębokie dziury, żeby się dostać do jaj i larw. Nie są wy- bredne – odżywiają się pokarmem, którego w danym czasie jest w okolicy najwięcej.

Dzięcioł kuje w pniach drzew w różnych celach. Najczę- ściej – żeby zdobyć pożywienie. Wynajduje usychające lub murszejące pnie i gałęzie, w których wnętrzu mogą znajdo- wać się owady lub ich jaja i larwy (owady na ogół składają jaja i rozwijają się we wnętrzu pni już wcześniej uszkodzo- nych lub chorych). Rozpoznaje takie miejsca, opukując je de- likatnie dziobem. Odgłos świadczący o tym, że w środku jest pusta przestrzeń, zachęca go do szukania pożywienia. Przez kilka lat obserwowałem, jak taką zachętą stawało się opuka- nie desek, którymi oszalowany był drewniany dom. Deski szalunku nie przylegały idealnie do tworzących ścianę bali i opukiwane wpadały w rezonans, dzięcioł więc spodziewał się znaleźć owady w środku ukrytej komory. Widywałem takie zachowanie na początku zimy. Sądzę, że za każdym razem było to kolejne pokolenie dzięciołów ściągających na zimę (jak wiele innych ptaków) w pobliże ludzkich osad.

Żaden nie dawał się odstraszyć i uparcie przez kilka dni wra- cał do luźnej deski. Nawet tłuszcz rozwieszony w różnych miejscach ogródka nie był w stanie go odwieść od stukania w dom. Po jakimś czasie ptak przekonywał się, że w środku nie znajduje się nic ciekawego, i miałem spokój aż do na- stępnej zimy.

(62)

To nauczyło mnie, że żaden dzięcioł nie kuje drzew bez po- wodu. Jeżeli spraw- dzenie wypada nie- pomyślnie, przenosi się w inne miejsce.

W lesie oprócz próchniejących pni i konarów rozkuwane bywają pojedyncze, usychające gałęzie zdrowych drzew.

Zdrowe czy nawet chore drewno jest jednak twarde (kto nie wierzy, niech spróbu- je przegryźć dowolną gałąź – połamanie zębów murowane).

Dzięcioły są świetnie przystosowane do pracy w takim materiale. Mają bardzo chwytne, szeroko rozstawione pazury u nóg oraz twarde sterówki ogona, którymi się podpierają na pniu. Utrzymując się na nim pionowo, biorą zamach głową i mocno uderzają w pień. Dziób jest ostry i twardy jak dłuto, a specjalna bu- dowa i ustawienie kości czaszki oraz mięśni szyi amortyzują potężne uderzenia, dzięki czemu ptak nie odczuwa bólu. Jest w stanie kuć w tempie kilkunastu uderzeń na sekundę!

Dzięcioły kują również w związku z rozrodem. Dzię- cioł duży jest ptakiem terytorialnym. Wczesną wiosną (już

Pień rozkuty przez dzięcioła w poszukiwaniu larw owadów

(63)

Dzięcioł duży – leśny perkusista 63

w marcu) samce zajmują terytoria lęgowe. Oznajmiają o tym rywalom oraz samicom, bębniąc w spróchniałą gałąź, tak aby wywołać rezonans – wzmocnienie dźwięku. Są to krótkie, wielokrotnie powtarzane serie (jedna trwa niecałą sekundę!) bardzo szybkich stuknięć. Odgłosy te stanowią jedne z bar- dziej tajemniczych dźwięków nadchodzącej wiosny.

Miejsce bębnienia położone jest zwykle wysoko nad zie- mią, aby odgłos rozchodził się jak najdalej. Zdarza się, że pta- ki bębnią w blaszane dachy lub metalowe słupy, zachęcone głośnym dźwiękiem, jaki mogą z nich wydobyć.

Gdy dzięcioły dobiorą się w pary, zakładają gniazda.

Dzięcioł duży prawie nigdy nie wykorzystuje dziupli z po- przedniego roku. Samiec, z niewielką pomocą samicy, wyku- wa nową (a do zajęcia starej jest mnóstwo chętnych: kowaliki, krętogłowy, sikory i inne). Dziupla zakładana jest najczęściej w drzewach o miękkim drewnie, takich jak osika albo olsza, rzadziej w sosnach, brzozach i dębach; czasami jej wlot za- maskowuje huba przylegająca do pnia od góry. Gniazdo ma ok. 6 cm średnicy i 30 cm głębokości. Po złożeniu jaj dzięcioły w jego pobliżu zachowują się cicho i ostrożnie.

Mniej więcej w pierwszej dekadzie czerwca, kiedy wyklu- wają się pisklęta, położenie dziupli przestaje być tajemnicą.

Młode (od czterech do sześciu) bardzo głośno i prawie bez przerwy piszczą, dopominając się o posiłek. Piski słychać w promieniu kilkudziesięciu metrów od gniazda przez 18 go- dzin na dobę.

W tym okresie wybieram się na długą wycieczkę po lesie w poszukiwaniu najładniejszej dziupli. Znajduję mniej więcej jedną na kilometr spaceru. Najniżej położona dziupla, jaką widziałem, znajdowała się niecały metr nad ziemią, ale zda- rzały się też położone na wysokości 20 m.

(64)

W czasie karmienia młodych dzięcioły duże gwałtownie reagują na zbliżanie się człowieka. Zaniepokojone latają ner- wowo tu i tam, głośno krzycząc, nie zbliżają się jednak do gniazda. Niektóre pary robią taki rwetes, że wydaje się, jakby już nigdy nie miały się uspokoić. W takiej sytuacji zawsze powoli się oddalam od gniazda. Gdy wycofywałem się na odległość 30 m (a jest to dystans, z którego świetnie można ob- serwować ptaki przez lornetkę), nawet najwięksi awanturnicy po kilkunastu minutach uspokajali się i karmili potomstwo.

Samiec i samica wchodzą z pokarmem do dziupli, a wy- latują z odchodami młodych w dziobie. Gdy pisklęta są już duże, wystawiają głowy z dziupli i się rozglądają. Nie jest to wyłącznie ciekawość – pisklę, które najdalej wysunie głowę, zapewnia sobie pierwszeństwo w karmieniu.

Młode dzięcioły na kilka dni przed opuszczeniem dziupli wyglądają z niej całymi godzinami

(65)

Karmienie u dzięciołów dużych (tak jak u większości pta- ków) jest nieregularne. Zdarza się, że rodzice wielokrotnie przylatują z pokarmem co 2–3 minuty, albo że nie pojawiają się w ogóle przez godzinę. Obserwatorowi przychodzą wte- dy do głowy czarne myśli: „Spłoszyłem je, już nie przylecą, zorientowały się, że się na nie zasadziłem” itp. Takie przerwy są jednak rzeczą naturalną, a nas uczą cierpliwości.

Czasami o przylocie dorosłego ptaka uprzedzał mnie zmieniający się ton pisku młodych, ale bywało, że dzięcioł pojawiał się znienacka i na krótko, co było bardzo denerwu- jące, jeśli akurat przysnąłem i na kolejną okazję musiałem znowu czekać godzinę.

Jeżeli ptaki nie pojawiają się przez dłuższy czas, np. trzy godziny, powinniśmy się wycofać na większą odległość, bo być może trafiliśmy na wyjątkowo ostrożnego osobnika i faktycznie to my jesteśmy przyczyną niekarmienia piskląt.

Lepiej poszukać innej dziupli – co w przypadku dzięcioła dużego nie jest szczególnie trudne – niż mieć na sumieniu ewentualne porzucenie lęgu przez ptaki.

Polecane metody obserwacji i dobre rady

1. Zimą: prowadzimy obserwacje przy karmniku.

2. Lokalizujemy dogodnie położoną dziuplę lęgową na podstawie pisku młodych i obserwujemy ją przez lornetkę z odległości ok. 30 m.

3. Nasłuchujemy odgłosów: bębnienia, kucia, stukania itp., i ob- serwujemy ptaki przez lornetkę.

(66)
(67)

Dzik – mądra i odważna świnka 67

Dzik – mądra i odważna świnka

gromada: ssaki (Mammalia)

rząd: parzystokopytne (Artiodactyla) rodzina: świniowate (Suidae) gatunek: dzik (Sus scrofa)

liczebność w Polsce: ok. 250 tys. osobników; gatunek łowny, z okresem ochronnym dla samic od 16 I do 14 VIII

wysokość: ok. 110 cm długość ciała: 150–200 cm

waga: samce do 180 kg, samice do 130 kg długość życia: do 30 lat

Dzik występuje prawie w całej Polsce. Preferuje lasy li- ściaste, lekko podmokłe, lubi gęste liściaste młodniki. Mniej chętnie zamieszkuje suche bory sosnowe, ze względu na sto- sunkowo małą ilość pokarmu, jaką oferuje mu to środowisko.

Zasiedla także tereny będące mozaiką pól i zagajników oraz żyzne tereny bagienne, z wysokimi turzycami i trzcinowiska- mi. Unika wysokich, stromych i skalistych gór.

W ostatnich 30 latach rośnie liczba dzików niepłochli- wych, które pojawiają się na obrzeżach miast, w parkach i na innych terenach zielonych. Dotyczy to zwłaszcza obszarów nadmorskich. W wielu kurortach na wybrzeżu zwierzęta te

Cytaty

Powiązane dokumenty

Marka Rymszy i Grażyny Romańczuk-Woronieckiej, którzy bardzo celnie wskazali co Ich uwiodło w lekturze nagrodzonej pracy; przy czym z jednej strony uwaga PT Publiczności

Uczestnicy spotkania spędzili ze sobą pół dnia zapoznając się ze sobą, rozmawiając, dyskutując i świetnie się przy tym bawiąc.. MłodzieŜ omówiła róŜnice i podobieństwa

Kraszewski nazywa i jego profesem Witowskim 21; i może rzeczywiście nim był już poprzednio, gdyż jak się zdaje, nie robił kariery kościelnej, tylko zajął

Jak więc widzimy, przyjmując założenia poczynione przez Witwickiego nie można odwoływać się do psychologicznej zasady sprzeczności w przypadku równoczesnego istnienia (w tym

Położenie punktu p na osi 0X określa część rzeczywistą tego punktu, natomiast położenie punktu p na osi 0Y określa część urojoną tego punktu, p=x+ y⋅i.. Parametrem

Na drzewach pojawiają się liście Wracają ptaki, które odleciały na zimę.. A

Przedstawianie zwierząt za pomocą gestów i mimiki – elementy dramy (wybrani uczniowie muszą za pomocą swojego ciała, gestów i mimiki zaprezentować wylosowaną nazwę

Czas nader często stanowi dla człowieka wymiar wiążący się z jego cierpieniem oraz zawsze z uwikłaniem w śmierć.. Filozofia ukazuje jednak drogę wyjścia poza