• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 2, nr 23 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 2, nr 23 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

ROK II. NR 2 3 . CENA N-RU 90^ F E N . — K 1*50 8 C Z E R W C A 1919

/ Z C Z U T E K

N A F R A N C U Z Ó W M I E L I Ś M Y T R U J Ą C E G A Z Y , A N A P O L A K Ó W L L O Y L

G E O R G E J U Z C O Ś O B M Y S L I I

(2)

Str 2. Nr. 28.

. S Z C Z U T E K - ‘

8 czerw ca 1919.

N A S I W R O G O W I E Kolejno wszystkim wrogom damy rady,

Wszystkim, co dzisiaj zagrażają nam.

S yczeć przestaną u drzwi naszych gady,

Zblednie na w schodzie bolszewizm u łuna, Zbędziem się Czecha pożądliwych łap,

Darmo L loyd-G eorge bronić chce rezuna,

-- j _ - j- --- c --- --- --- j --- Q --- J J -- -- J O

Precz pójdzie z Polski bandyta i cham! Karę poniesie zbuntowany rab.

Lecz kąsać będą nas teutońskie paszcze

Zawsze. Krzyżacy zwą się dziś »Grenzschutz«

Bo )) krzyżacki ego gadu niczem nie ugłaszcze«

Drugich lat tysiąc N iem ców będziem tłuc!

Tel.

K rólik za czy n a H istoryajiutentyczna:

Przez plac Szczepański w Krakowie przechodzi zna­

ny radca sądowy z buldogiem. Gdy m ijał jakąś prze­

kupkę, sprzedającą żywe króliki, buldog rzuca się na jednego królika i rozdziera go. Radca stropiony, prze­

kupka oburza się nader głośno:

— Patrzcie go! Z takim w ilkiem chodzi! N ajślicz­

niejszego królika m i zamordował! O, cóż ja teraz n ie­

szczęśliwa pocznę — taka strata! A bodaj cię...

— Ależ, moja dobra kobieto, dajcie spokój. Chętnie wam wynagrodzę wszelką szkodę... ,

— Jak m i pan wynagrodzi? Takiego drugiego króli­

ka nim a na świecie...

— Ileż by trzeba było zapłacić za takiego ślicznego królika?

— A już najmniej pięćdziesiąt koron...

Tu wtrąca się sąsiad i konkurent przekupki, oburzo­

ny świetnym interesem, jaki ta robi na zamordowa­

nym króliku, typowy „andrus“ krakowski.

— Panie radco, ona pana buja, niech pan tyle nie płaci. Jak pan radca chce, to ja będę świadczył w są­

dzie, że królik zaczął...

— Jakto?

— Sam widziałem. Pies idzie — i nic — a królik myrd, m y r d — rusza wąsam i. Pies idzie dalej, a królik znowu myrd, myrd — rusza wąsami. Pies nic na to, idzie dalej, ale ogląda się — a tu królik znów rusza wąsami. No, naturalnie, pies n ie wytrzymał... Ja sam bym nie wytrzymał, gdyby m i kto tak ruszał wąsami.

Pies nie winien, panie radco, królik zaczął...

Obecnie hordy niem ieckiego „Grenzschutzu" ruszają na polską granicę, ponieważ Polska rusza w ąsam i — oświadcza swoją niewzruszoną w olę przyłączenia tych polskich rdzennie ziem, które przyznał jej traktat w er­

salski. Tłómaczenie zwykłe — polski „królik zaczyna".

Ale łatwo stać się może, że polski królik nie tylko nie zostanie rozdarty, lecz przeciwnie, jednem potężnem wierzgnięciem skoków rozpruje brzuszek pruskiemu buldogowi.

P o k lę sc e P recliczk ó w pod M isk olczem Przejeżdżając przez Śląsk, m iałem sposobność zetknąć się z oficerem jednego z pułków czeskich, rozgromionych przez W ęgrów pod Miskolczem.

— Dlaczegoście tam uciekali przed Węgrami? — za­

pytałem go.

— Sakra! Bo Uhry strżilali — odpowiedział Czech

zupełnie poważnie.

*

Od „Klubu czecho-słowackich imperyalistów“ w Mladym Bolesławiu, otrzymał komendant cofającej się z pod Miskolcza armii, następujący telegram kondolen­

cyjny:

„Neobyczajno spolkujemy w waszym sakramenckim neszczasti. Vesely, Vyskoczil, Zagrabił, Nedostal, Ober- val. Smutny".

P o d p iszą czy n ie p od p iszą?

— Niem cy nie podpisują traktatu, a koalicya kiwa uzbrojonym palcem w amerykańskim bucie.

— Cóż dziwnego? N iem cy ją kiwają, to i koalicya musi kiwać...

* *

— Cóż m ówią inicyatorzy i organizatorzy pokojowej Ligi Narodów na nową wojnę polsko-niemiecką?

— Znajduja, że leży ona w ich programie.

?

— 7

Tyle jest jeszcze w angielskich i amerykańskich

magazynach wyrobionej na zapas, a niezużytej broni

i am unicyi, że stanowiłaby ona stałe niebezpieczeństwo

dla pokoju. Dopiero po zużyciu jej na wschodzie, może

być mowa o ii)ieczijstijm pokoju na zachodzie.

(3)

8 czerwca 1 9 1 9 .______________ „S Z C Z U T E K " Nr. 23. - Str. 3

P O B R A T Y M C Y Z N A D W E Ł T A W Y

T R O C H Ę W Y W I E S Z A L I Ś M Y , P O T E M J E S Z C Z E S I Ę C O Ś W Y D U S I

W K O P A L N I A C H A N A K O Ń C U O G Ł O S I M Y P L E B I S C Y T N A Ś L Ą S K U

(4)

— A Ł E T A A N T A N T A T O F A J N A I D O B R A P A N I ! K A Z A Ł A L A C H O M P R Z E R ­ W A Ć O F E N Z Y W Ę , A B Y Ś M O M O G L I S P O K O J N I E D O R I Z A Ć D O K O Ń C A I N T E ­

L I G E N T Ó W P O L S K I C H

(5)

D W A P O K O L E N I A

B O D A J T O C I Ą G Ł O Ś Ć T R A D Y C Y 1 1 O J C A O K Ł A D A Ł K O Z A K K N U T E M N A S Y B I R Z E , A S Y N O W I G R O Z I C H Ł O S T A P U B L I C Z N A Z A L I C H W Ę Ż Y W N O Ś ­

C I O W Ą !

(6)

Str. 6. - Nf. 23._______ „S Z C Z U T E K "

W Warszawie grają najczęściej:

Allons enfants de la patriel W P o­

znaniu: Serdeczna matko! W Kra­

kowie: O du lieber Augustin! We Lwowie: Marsz żałobny Chopina (na pogrzebach).

M ięd zy U kraiń cam i

„Zachodnio-ukraińscy“ obywatele zw ykli witać się m iędzy sobą po­

zdrowieniem: Szcze ne wm erła U- kraina! W Stanisławowie na parę dni przed ostatecznym pogromem

„naszcho sławnoho w ijska“ spotyka jeden Uk|rainiec drugiego i mówi jak zwykle:

— Szcze ne wmerła Ukraina!

— A tak, szcze ne wmerła, ałe- duże mocno słabeńka.

Pp. D on osił, O su d il i Z a tlou k al jeszcze niedawno wieszali „polskich zdrajców" w im ieniu Austryi, a obe­

cnie zgłaszają się na profosów w im ieniu koałicyi dla wymierzenia nam kary za zdradę... koalicyi w postaci odcięcia Śląska.

Przed szu b ien icą

— Pepiczek, pokukajte tam, ali uż ne żije takowy polski zradce?

— Ano, uż ne żije, pane poruczni-

8 czerw ca 1919

ku. No, ale prosim was, co bude, jeśli oprawdou — jak m louwi pan Kramarz — zyiteżi ta sakramencka antanta?

— I tak dobrze bude, Pepiczku.

W takowym przipadku bude jeno jednym polskem hloupakem mene na naszem Tieszinsku.

M oże i r a c y a !

— Dlaczego koalicya inaczej nas traktuje, aniżeli Czechów?

— Boi jak Czesi zrobią pogrom, to już żaden żyd nie potrafi krzyczeć.

K o ch a n y S zczu tk u ! Jeden z m oich znajom ych jest właścicielem małego czarnego pie­

ska.-Zwykł go stroić w żółtą wstąż­

kę, na której piesek nosił „psią markę". Wczoraj w kasynie jeden z radców, chcąc zabawić się kosztem mego znajomego przyjaciela, mówi:

— Ładny to z pana patryota!

Czarnego psa stroisz w żółtą w stąż­

kę — przecież to kolor austryacki!

— Bynajmniej — odrzecze zaga­

dnięty. — To tylko najlepszy do­

wód, że kolor austryacki zeszedł

„na psy“!

W op in ii rum uńskiej W ojska ukraińskie, po rozbiciu przez naszą armię — cofnęły się do Rumunii, i tam wołały z daleka:

„Pomyłujte! m y nie bolszewiki, lecz ukraińcy

Sąd graniczny wojsk rumuńskich polecił Ukraińców rozbroić, w ycho­

dząc z założenia, że różnica między bolszewikiem a Ukraińcem jest ta­

ka, jak m iędzy „żydem a izraelitą".

G ęsie ła p k i

A. U Niem ców musi być straszny analfabetyzm.

B. Czemu?

A. Bo tak trudno im przychodzi podpisanie traktatu pokojowego.

• *

— Czemu Franciszka Józefa na­

zywano „książę pokoju“?

— Bo w czasie wojen siedział w pokoju...

P rogram y m u zyk w o jsk o w y ch Pew ien meloman przysłuchując się grze polskich muzyk wojskowych w różnych miastach, zauważył, że w każdem z nich inny utwór stanowi specyałność ich programu. I tak:

M ila n ó w ek — a d o stęp d o m orza Niedaleko W arszawy na t. zw.

kolei warszawsko-wiedeńskiej leży m iejscowość zwąca się Milanówek.

W czasie oblężenia W arszawy przez Niem ców Milanówek uwiecznił się tem na kartach historyi, że istniało wówczas bezpośrednie połączenie kolejowe Milanówek—Lilles.

Dla wygody letników uczyniono wszystko, co tylko było można. Pro­

dukty można nabywać w pobliskiej W arszawie, kąpiele łatwo zaaranżo­

wać, skoro jest pod dostatkiem studni, a każdy letnik przywozi ze sobą wannę.

Jeździłem tam i ja co roku. Je­

ździli wszyscy m oi znajom i i przy­

jaciele. Ileż niezapom nianych chwil przeżyło się tam pod zieloną kopułą lasu przy zielonym stoliku rozgry­

wając interesującą partyę bridgea.

W iadomo jednak, że w łaściw o­

ścią natury ludzkiej jest niew dzię­

czność.

Było to w tym czasie, kiedy spra­

wa gdańska zdawała się już dla nas korzystnie rozstrzygniętą.

— Gdzież pojedziem y w tym ro­

ku? — zapytałem po wyczerpaniu przedwstępnych tematów.

— W tym roku — odparł butnie

jeuen z nich nie jadę już do Mi­

lanówka. Dosyć m am tej dziury.

Staliśm y się tymczasem wielkim narodem, potężnem imperyum, m a ­ m y swój własny dostęp do morza.

Wie należy o tem zapominać.

I uroczyście obwieścił:

— Jadę do naszych Sobót!

— A ja do Pucka — zawołał drugi.

— Dlaczego doi Pucka? — zapy­

tałem.

— Nazwa szalenie m i się podoba.

— Zapominacie o pięknej wyspie Heli — krzyczał trzeci, w ym achu­

jąc w zapale rękoma.

— Ach jakież cudowne m ieć bę­

dziemy w tym roku lato — odezwał się znowu pierwszy — zawsze m ó­

wiłem, że tylko idee im peryalisty- czne są coś warte na świecie!

Rozeszliśmy się zachwyceni cudo­

wną wizyą pierwszych polskich imperyalistycznych wakacyi.

Kupiłem sobie mapę, na której mogłem badać dokładnie nasze w y ­ brzeże morskie. Odkryłem tam cały szereg zachwycających nieznanych miejscowości. Po nocach śnił m i się Bałtyk, marynarka polska, Kaszubi i Gdańsk. W ziąłem udział we w szy­

stkich wiecach domagających się Gdańska, podpisałem się na w szyst­

kich petycyach.

Mimo wszystko jednak sprawa się przewlokła.

Jednego dnia m ieliśmy otrzymać Gdańsk z kurytarzem .

Potem Gdańsk bez kurylarza.

Potem kurytarz bez Gdańska.

Ponieważ zrobiło Się już ciepło, urządziliśmy z żoną walną naradę polityczną. Moja żona nazwała m nie waryatem i oświadczyła, że nie ma najmniejszego zaufania do dyplo- m acyi polskiej.

— Zostań scbie razem z całym waszym dostępem do morza w W ar­

szawie — oświadczyła — ja pojadę do Milanówka!

Pojechaliśmy tedy następnego dnia dc< Milanówka, aby szukać le­

tniego mieszkania.

Jak co roku.

Tam spotkałem trzech m oich zna­

jomych, trzech dum nych im peryałi- stów polskich.

Spotkaliśmy się w Milanówku.

W Milanówku, jak co roku.

Spotkaliśmy się i m ilczeliśm y głucho, aż jeden z nich ukazał nam wyciągniętą dłonią m ały jbudyne- czek ukryty figlarnie wśród grupy sosenek i rzekł:

— Oto jest m oi panowie na d zi­

siaj nasz prawdziwy dostęp do mo*

rza.

D r t a i t a

(7)

8 czerwca 1919 S Z C Z U T E K"

H a llerczy cy w e L w ow ie Z pod błękitnego nieba Francyi Net wschodni przynosicie front W asz m undur pełen elegancyi Niebieskie oko, wąsik blond.

W ataku zawsze W y najpierwsi Drży wróg w betonie swoich twierdz / dyszą Lwowianeczek piersi Od uderzenia młodych serc.

W wojnie W a m idzie tak szczęśliwie Zwycięstw em jest W asz każdy ruch, w ięc w bezprzykładnej ofenzywie Wrogów sw ych rozbijacie w puch.

t w chwały zapatrzeni słońce Depcecie gniazda ruskich żm ij, Lecz pamiętajcie, że dwa końce Ma choćby i najdłuższy kij.

Więc, aby W a m oszczędzić bolu Tych słów W a m parę pragnę rzec:

Że kto zwycięża nazbyt w polu Ten... w buduarze może ledz.

I chociaż samiście przybyli Z zachodu na nasz lwowski front.

Drżę o W as cały, moi mili.

Że... sami nie wrócicie stąd.

Jan della Z e S ta n isła w o w a

— Józku, idź, przekonaj się, który to może być kureń?

„Józko“ poszedł z 3 łyczakowia- nami na patrol. Wracaj® z jeńcami, melduje „Józko“:

— Dzisiąty!

— Skąd poznałeś?

— Ta jak nas zobaczyli, w ycią­

gnęli ręce i rozciapierzyli dziesięć palcy!

F ran cu zczy zn a n a Ł y c za k o w ie

— Ta joj, jak łatwo parlować po frajcusku. W isz ty, Antek, ja już umiem wszystkie w yrazy wojskowfe francuskie; wszystka tak samo.

W sza — pou, waryat — fou, Fran­

cuzy — nous, Galicyanie — vous, nasz komendant — cou, dwudziesto- koronówka — sous.

C uriosum

— Co tak te kobieciny obskoczyły Hallerczyka?

— Oglądają jak wygląda prawdzi­

we sukno i prawdziwa skóra.

C ep nik w zd y ch a

Haller wraca jak tryumfator do Lwowa... kiedy tak ludzie oklaski­

wać będą powrót Hellera?

Na kursie u zu p ełn ia ją cy m Na kursie uzupełniającym pragnie napróżno profesor dowiedzieć się,

jak będzie tryb rozkazujący od

„dąć“.

— No, jakże każecie, sekcyjny, aby ktoś dął? — pyta zniecierpli­

wiony.

— Ta duj, cholero — zabrzmiała gniewna odpowiedź.

Z k rak ow sk iej intendantury Do biura rachunkowo-intendantu- ry W. P. w Krakowie puka ktoś nie­

śmiało. Sierźant-szef melduje kapi­

tanowi:

— Panie kapitanie, jakiś katolik zgłosił się do służby.

N a u ch o

(Z cyklu anegdot „w iszących11)

— Skąd jest dalej, z Austryi do Szwajcaryi, czy z Szwajcaryi do Austryi?

??

— Z Szwajcaryi!

_ ???

— Rudolf von Habsburg jechał objąć tron 7 m iesięcy. Karol von Habsburg wyjechał do Szwajcaryi w 7 godzinach kury erem.

• *

— Słyszałeś, że obywatel Karol Habsburg m iał osiąść nad jeziorem bodeńskiem?

— Biedaczysko! Gdzież on po­

trafi wytrzyifiać w oko! i cy, gdzie ta­

ka wielka ilość wody.

W a le czn y tato

Józio: Mój tato na wojnie złamał nogę...

Icek: Nu, co takiego? Mój tate na wojnie złamał aż trzy maszyny do pisania...

I.

ALBUM „SZCZUTK A“ :

KAMIL MAC KIEWICZ

CZYŚCIEC NIEMIECKI

Przeżycia w obozie jeńców. 20 ry ­ sunków 4 z przedm ow ą S tanisław a Dzikowskiego. Cena K 24 (Mk. 12)

Nr. 23. Str. 7.

Stan o b lę ż en ia w W arszaw ie

— Czyś ty słyszał, że w W arsza­

wie niebezpiecznie po 8-m ej w ie­

czorem na ulicy się ukazywać?

— Czemuż to?

— Przyjechał ze Lwowa Chlam- tacz, i kto się nawinie, łapie go na dyrektora teatru lwowskiego.

Na fro n cie

— Ferdek, wdziej gazmaskę.

— A to czemu?

— A bo przecież krakowiaki przysłały nam na prezent tytoniu i tero Antek pali...

N ieg rz eczn a p ieśń strzelcó w b o ry sła w sk ich A nasza kom pania

w B o ry sła w iu stoi (bis) I pisze do B o th y ,

że się go nie boi (bis) H opaj siup ! H opaj, siupaj, hopaj siu p a j

hopaj , siu paj dana

Kom panio kochana do białego rana Ukraińców d ya b li w zięli

A n g lia za p ła k a n a ! H opaj s iu p ! P iszem y do A n g lii

na grubym p a p ierze : (bis) Chciałaś nam podstaw ić nogę

Teraz ci nie w ierzę (bis) H opaj siu p ! Ilo p a j siu p a j , hopaj siu p a j ,

H opaj siu paj dana

Kom panio kochana do białego rana U kraina nr. 2gi ju ż je s t pogrzebana!

H opaj s iu p !

K ochany S zczu tk u ! Spotkał m ię wczoraj jeden z moich przyjaciół, bardzo zmartwio­

ny. Pytam go o powód:

— Mam w ielki kłopot z moim kuzynem Mieciem. W yobraź pan sobie, siedzi dotąd biedaczysko gdzieś na froncie włoskim. I to już piąty rok, cd początku wojny!

— Dotąd na froncie włoskim?

Jakże to możliwe?

— A no. Z początku walczył na Monte Santo, potem przenieśli go na Monte Gabriele, dalej Monte Asalone, Monte Pertica, wreszcie dostał się uradowany do m agazy­

nów prowiantowych na Monte Ro- ver, a teraz siedzi gdzieś na Monte- Luppich *) i nie może się stamtąd

wydostać. j

*) Kryminał w Krakowie.

Kierownik literacki Stan. Wasylewski. — Wydaw.ca i redaktor odpow.: Alfred Altenberg. - Kierownik artystyczny: Kaz. Grus.

Drukarnia Narodowa w Krakowie.

(8)

OGNIEM I MIECZEM. CZYLI PRZYGODY SZALONEGO GRZESIA — POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA

R O Z D Z I A Ł XV.

Rys. K . Mackiewicz

Sie chcąc kozy. nie chcąc sińców W szyscy ludzie za nim gonią

Naśladu je Ukraińców. On się broni — brzydką ri>onia.

— Areszt7 Herste? To są żarty!!

Lecz pan żandarm jest uparty...

Patrzcie na paskarza drania Poszedł precz bez pożegnania!

Już mu coraz bardziej rzadko Czuje Grzesia na pośladku.

W tem ni z tego ni z uwego -—

Spotkał nagle znajomego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Okoń po raz pierw ­ szy pyskow ał w sejm ie polskim, m arszałek T rąm pczyński chciał się coś bliższego dowiedzieć o tym bolszew iku Tarnobrzeskim.. Służąc

Rzecz stoi w zw iązku z obietnicam i, które poczynił kongres pokojow y żydom zam ieszkującym Polskę.. Munio zawsze do

Dalsze 3 króliki zarażone cholerą zjadła pew na rodzina z Kaźmierza, która zaraz potem poszła do teatru na W ygnanego Erosa.?. Zbliżam się do

trój przym ierza — siaduje se cicho przy kawie, jakby najzw yklejszy śm iertelnik.. W pow ietrzu coraz bardziej

— Bardzo mi się podoba podniosły, poetyczny styl tej konstytucyi, zwłaszcza ustęp o orle białym, który symbolizować m a jasność, m ajestat, moc, górność

M ieszkańcy tej wsi są zupełnie bezbożni, nie chcą iść do w ojska u kraińskiego i nie żyw ią żadnych uczuć narodow ych dla U krainy... Albo jedno albo

Bolszewicy zostaną sromotnie pobici, poczem zajmą Odessę, Archangielsk, M urm ań i podbiją Syberyę. Ukraińcy będą ostrzeliwać granatam i Lwów, wobec czego

Jestto stolica pokolenia polishm en, które prow adzi tu w alkę z jak im iś H ajdam aks... Od tej chw ili włóczy się po Polsce