• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 2, nr 22 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 2, nr 22 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

ROK II. NR 22. CENA N-RU 90 FEN. — K 1*50 1 CZERW CA 1919

P R Z E S T R O G A Z P R Z E S Z Ł O Ś C I

Szw oleżer napoleoński do H allerczyk a:

W alcz jak lew , ale uważaj, aby cię potem nie w yw iezion o na San D om ingo!

(2)

Str. 2. — Nr. 22 ..S Z C Z U T E K ' I czerwca 1919.

Ż O Ł N I E R Z O W I P O L S K I E M U

Że w P olsce ciągle głupio, Że nas paskarze łupią,

C óż stąd?

Jest jedna rzecz wspaniała, Jest jedna tylko chwała,

N asz front!

Gdzie spojrzysz w krąg — mizerya, Te nasze ministerya

Bierz czart!

Lecz w ciebie w szyscy wierzą, Tyś jeden jest żołnierzu

C oś wart...

A ch, w szystko godne cięgów , Za dużo niedołęgów

1 win

Jest jedna polska wiosna, Jest jedna rzecz radosna:

Twój c z y n ! O męstwie i o czynie

Po całej P olsce ninie M knie w ieść.

Bierz najkraśniejsze żołdy, Bierz ziemi swojej hołdy

I cześć!

'Bury Jan

W ieści z frontu

Podchorąży 3. bateryi nie czuje ochoty do w yjazdu n a pozycyę.

Przysyła więc kartę służbową od le­

karza naczelnego:

„Podch. X. m a wrzód na siedze- n iu “. Poniżej dopisek sakram ental­

ny: „W idziano w adjutanturze!“

* *

Komendant o świcie wychodzi z

„kw atery". Posterunek, dokum en­

tnie zaspany, woła:

— Kto idzie?

— Osioł... — w arknął porucznik zły.

— Przepraszam , myślałem, że to jak i cywil.

* *

Przychodzimy na nową kwaterę.

Mam łóżko. Ale boję się kłaść. W o­

łam żołnierzy.

— Który jest najsilniejszym b ru ­ netem, niech kładzie się i śpi...

— Stary strzelec, Orm ianin, py­

ta się:

— Czemu brunet?

— Żeby za nim poszły wszystkie blondynki.

* *

— Czemu artylerzyści m ają taką sam ą barw ę wyłogów, czarną, co le­

karze, ale jeszcze z czerwoną ob- szewką?

— Bo tak samo w ypraw iają ludzi do Bozi, ale jeszcze energiczniej...

* *

Sztabowiec, zwiedzający pierwsze r-rkpy, pyta:

— Jakże wam tu chłopcy, gorąco?

Kule gwiżdżą, co?

— Eee, m am gdzieś kule, w brzu­

chu m i gwiżdże i tyle.

W łaściw y adres

Zastanawiano się ongi w trzech ś. p. „m ocarstw ach1 prowadzących wojnę nad wydaniem odezwy do żydów. Z trzech cesarzy, każdy w inny sposób zwracał się do narodu wybranego. Car Mikołaj rozpoczął swój m anifest słowem krótlciem a okrągłem: Jewrejskie syny! Cesarz W ilhelm napisał orędzie: An meine kaiserlich-deutsche Juden, Karolek zasię zwrócił się wprost: An das k. u. k. Sanitatswesen der oestr.rr.

ling. Monarchie.

Przypuśćm y teraz, że i Naszemu Wodzowi Naczelnemu wypadłoby także wystosować podobną odezwę.

Jakiej ty tuła tury użyłby w tym wy padku? Niewątpliwie napisaćby musiał: Do m ojej kochanej inten- dantury.

Sprzym ierzeńcy

Sierżant nasz „szef“ poucza swe owieczki przy zbiórce.

— Macie saliterować nie tylko p a ­ nów oficerów z naszej arm ii, ale także z arm ii poznańskiej i z arm ii Hallera...

* *

Sąsiedni odcinek obsadzają W iel­

kopolanie w czapach, ja k wieże.

— Józku, co to za infulaty?

— W idzisz, to nam przysłał ich arcybiskup poznański...

Z rozm yślań leguna

— Ciotka Mańki chce, żebym si żenił. T a po co si żenić? Czy przy dzisiejszej wojenny m enaży ja sam nie potrafię zjeść dwie porcye?

Zm iana kom endy

Pan pułkownik Goldblum, który natychm iast po „wybuchnięciu p a ń ­ stwa polskiego" poczuł się nagle Polakiem i w stąpił do arm ii pol­

skiej, opowiada rekrutom o pogro­

mie Austryi i zm artw ychw staniu Polski.

— Baczność! Teraz przeczytam wam rozkaz: Od dnia 1. listopada obowiązuje kom enda polska, nie­

mieckiej używać nie wolno.

Skończył czytać i zakomendero­

wał: Ruht! Abtreten!

U św iadom ienie Ukraińców W Buczaczu pytają ojca ocho­

tnika Petlury:

— Gdzie wasz syn Dmytro?

— Buł w naszim wojsku na ta- liańskim fronti, potem jeho zabrały ti złodiji holodrańci pid Lwiw, ałe teper m aje fajno, służyt przy Mo­

skalach.

Kochany Szczutku ! Drzemię nad rankiem .* W tem słychać silny trzask.

— Co do dyabła, szrapnel?

— Nie, panie podchorąży, ino Józek zabił wszę...

* *

Koło ziem ianki naszej padł g ra ­ nat 18 cm. i nie eksplodował. Ko­

m endant poleca Antkowi Makoląg­

wie przybić obok tablicę ostrzega­

wczą. W ypisałem ostrzeżenie, w y­

malowałem trupią głowę.

Antek bierze tablicę, gwóźdź i w belkę w bija go — granatem...

„ n a s i w r o g o w i e 1* #

(3)

1 czerwca 1919. ,,S Z G Z U T E K" Nr. 22. - Str. 3

O P O W I A D A N I E B A . B U N 1 ,

(W IZYA PRZYSZŁOŚCI)

Siw iuteńka babunia, ubrana niemodnie

Do skarbnicy sw ych wspomnień rozrzewniona sięga.

Zasłuchanych wnuczątek otacza ją wstęga, I spogląda z czcią wielką na podarte spodnie:

— „ W tej parze starych spodni, co móle dziś karmi Slużyl kiedyś wasz dziadek w austryackiej armii.

Lewą z nich nogawicę, z czerwonym wężykiem, Zgubił biedak w odwrocie z bitw y pod Kraśnikiem, Gdy uciekał walecznie jako lew... a prawą

Poronił w defenzywie czternastej nad Piawą“.

Z m ilkła babcia. W zadum ie strzęp ubrania trzyma.

W n u ki patrzą w krąg. Cisza. Zblakłem i oczyma Spojrzał Geniusz przeszłości przez dziurę od spodni 1 ognie pozapalał u wspomnień pochodni.

A z tej oto manierki, gaszącej pragnienie,

W inko wasz dziad pociągał, gdy służył przy trenie.

Potem znów przy piechocie u Karpat krawędzi

Pijał zdrów austryacką kawusię... z żołędzi.

Aż wreszcie, zasypując niebiosy w ym ów ką

lizeżwił się z niej czerpaną z rynsztoku deszczówką".

Zm ilkła babcia. Nabożnie łowiąc każde słowo Słucha wnucząt gromada. W krąg cisza i znowu Mglisty Geniusz przeszłości popatrzył ukosem, Powąchał tą manierkę i pokręcił nosem.

— Oto bluzka z papieru, wiórów i pokrzyw y, Służyła mu przez zim owe cztery ofenzywy.

A tym zasię bagnetem, co go rdza dziś szczerbi, Bohater w tył był ranion przez powstańca z Serbii.

W idzisz gwiazdki kaprala? za pięć lat wojenki Otrzymał je dziadunio z N ajjaśniejszej ręki“.

Zm ilkła babcia. Cień jakiś się snuje po ścianie.

W krąg cisza. W n u ki szepcą: „Wieczne spoczywanie Racz dać m u “... W niebo płynie modliiwki podniosła Za dziadunia, wielkiego żołnierza i... osła.

Mieczy a law J a g o szew ski

Sielanka na tyłach Pewien krakowski dowódca, sły­

sząc o tryum fach lwowskiej bryga­

dy pod jakim iś Sokolnikami, Koziel- nikam i i Sichowem — grzmiącym głosem woła:

— Ordynans, karty!

— Tarokowe czy wistowe, panie majorze?

* *

Trudno jest nauczyć starych żoł­

nierzy austryackich .zwrotów słu­

żbowych polskich.

Podoficer inspekcyjny rano oznaj­

m ia, że nie było żadnego wypadku.

— Melduję, panie poruczniku, że nic nie melduję...

Uczę go polskiej formuły.

Na drugi poranek:

— Oznajm iam posłusznie, panie poruczniku, że niczego niem a w po­

rządku.

I rób co chcesz...

W szkole rekrutów

— Żołnierz Makolągwa!

— Rozkaz!

— Co robisz, skoro nagle widzisz przed sobą trzech Ukraińców?

— Co robię, ano patrzę się.

— A jak się zbliżają?

— To się także patrzę.

— No, ale oni już są całkiem — Tylko dwa razy? A cóż trzeci

blisko?! Ukrainiec?

— No to strzelam. Raz do jedne- — Eee! Zawracanie głowy! Tego go, drugi raz do drugiego. # już dawno niema, bo dał dęba!

P O L S K A M A R Y N A R K A M Y Ś L I :

A z a te m b ę d z ie m y m ie li c z e s k i w ę g ie l, u k r a lń s k o -a m e r y - k a ń s k ą n a ftę , n e u tra ln y k o r y ta r z , n ie m ie c k i p o rt, a n g ie ls k ie o k rę ty . P r a w d z iw ie n a s z a b ę d z ie ty lk o m o rs k a c h o ro b a .

(4)

Str. 4. — Nr. 22 „3 M £ M U T E K ' | czerwca 1919

To nie akt sąsiedzkich sporów To nie m arna kwesty a łupów P om nij Złoczów i Jaworów Zbeszczeszczone ciała trupów.

Pom nij te spalone dwory Ta krew, co się leje strugą.

Dość nam ukraińskiej zmory Byliśm y cierpliwi długo.

Co tam misye, dyplom aty Gdy na łotrów trzeba bicza.

W ierzę w szable i armaty W ierzę w pięść Iwaszkiewicza.

Co tam pakty i kontrakty Ugodowych słów1 kapela, Kiedy wokół mordów akty

Kiedy u)róg ci braci strzela.

W głaz nam skamieniały lica Niech się strzeże ruska żmija!

W oczach naszych błyskawica W rękach piorun, co zabija.

Niech utięc zm ilkną dyplom aty Żal im nafty z Drohobycza, W ierzm y w szable i armaty W ierzm y w pięść Iwaszkiewicza.

He n ry k Zhiei zchow ski

(5)

Bardzo przepraszam ... -Czy nie zaszkodzi to zdrow iu Łaskawego Pana, jeśli zapalę papierosa?...

L E G I O N I S T K A I P A N I C Z Y K — C Z Y L I Ś W I A T N A O P A K

czerwca 1919. __________ .3 M € § V T E K' Nr. 22 — Str.

(6)

Sh. 6. - Nr. 22._________________ ,,S Z C Z U T E I ezerwca 1919.

Na froncie lwowskim

N A K;W A T E R Z E H A L L E R C Z Y K Ó W

— P o d o b n o c h c j) n a s rz u c ić n a fr o n t k u r la n d z k l?

— A le ż o w s z e m ! N ie c h slq ty lk o n a s z a a r ty le r y a u p o ra w p ie rw z T a rn o p o le m !

Ośmioletni Kazio przynosi gra­

nat — do salonu. Mama, zaczytana w „Szczutku":

— Idź z tem na balkon, tu możesz szkody narobić...

Tanki

Tanki są dzisiaj w modzie; wieczory i ranki głoszą o nich dzienniki senzacyjne wzm ianki, otóż ja panią liczę m iędzy owe tanki.

Tak samo motor-serce w pani się łopoce, głoszą o nich dzienniki senzacyjne moce, tak pani wszystko sobą łamie i druzgoce.

Nie ma dla pani żadnych niedostępnych perci, periskop pani oczu dusz głębinę wierci,

a usta, ja k kulom iot snopem zieją śmierci.

Grozę pani i respekt rozsiewa w przestrzeni, piersi pani, to istne miotacze płomieni, zaś pancerz kulochronny gorsetem się mieni.

Żali m nie pani przyjm ie u) poczet sw ej załogi?

wyznam , że nigdy dla mnie, niech m i świadczą bogi bilet jazdy tym tankiem nie byłby za drogi.

Lecz jeśli m nie odmowy spotka niespodzianka, to się zaraz pod tryby rzucam tego tanka!

(masochiczna, niegodna, rozkoszna zachcianka!...)

Szan. A u t.

G enerał Iw aszkiew icz

General Iwaszkiewicz, oswobodziciel wschodniej Ga- licyi, przed rozpoczęciem stanowczej kontrofenzywy po jechał n a parę dni do W arszawy, gdzie w Belwederze złożył Naczelnikowi sprawozdanie z dotychczasowych operacyi i przedstawił plan dalszych działań. W ysłu­

chawszy uważnie jego raportu, rzekł naczelnik z uśm ie­

chem:

—. No, widzę, panie generale, że pod wojskowym względem dajecie sobie radę Ale jak dajecie sobie tam radę z politykami?

— Całkiem prostol — odparł wesoło generał. — Raz ja Skarbka trawię (szczuję) n a Lieberm anna, a raz ja Lieberm anna trawię na Skarbka.

Zarażone króliki

Z zakładu krakowskiego bakte- ryologicznego, jak doniosły dzienni­

ki, ukradziono 7 królików, zarażo­

nych dżumą, cholerą i tyfusem.

Króliki te zakupiła jedna z tu te j­

szych renom owanych restauracyi, w której zjedzono je, jako zające na dziko z papryką.

Pierwszego królika zjadł jeden paskarz i straw ił dżumę, lekko po­

puściwszy pasek.

Drugiego królika spożył radca miejski, któremu pod wpływem dżum y rozszerzył się żołądek, jak wielki Kraków, ale bakterye zdołał unieszkodliwić, zadając im n ajsil­

niejszą trutkę w postaci w ina, w y­

pitego w handlu J. K. Federowicza.

Dalsze 3 króliki zarażone cholerą zjadła pew na rodzina z Kaźmierza, która zaraz potem poszła do teatru na W ygnanego Erosa. Ponieważ w teatrze n a tej sztuce wszystkich brała cholera, przeto i objedzeni królikiem pomieszali się z cholery- kam i i cierpieli wraz z innymi po­

społu, ale tylko do końca przedsta­

wienia.

Ostatnie 2 króliki z tyfusem zjadł na pierwszego zgłodniały n a ­ uczyciel ludowy zaraz po otrzym a­

niu czterokrotnej podwyżki pensyi (w kwocie 350 K.) i zmarł zaraz biedak, a lekarze po przeprowadzo­

nej sekcyi, mimo, iż w żołądku jego znaleziono 2 niestrawione króliki, z przerażeniem skonstatowali tyfus głodowy.

(7)

I azerwca 1919 .5 Z C Z O T E K" Nr. 22. — Str. 7.

Baczność!

Dzieci i Rodzice

Z początkiem czerwca b. r. wychodzić zacznie pismo o b ra z k o w e dla dzieci od lat pięciu do ośmdziesięciu p. t . :

GRZEŚ

Bliższe szczegóły w pro spekcie, który dodam}

do n a s tę p n e g o zeszyti

„Szczutka".

Z placów ki

W przeklętą kurniaw ę śnieżną zbłądziłem. Zbliżam się do okopów.

Dyabli wiedzą, nasze, czy u k raiń ­ skie? Trzeba posłuchać, jak mówią ludzie, czy po rusku, czy po polsku?

Dolatuje wreszcie słabe echo.

— Schwarmlinie vorwarts marsz!

Direktion m lin welky! Były to więc okopy ukraińskie.

Na m arginesie pokoju T raktat pokojowy obecny jest dla Stanów Zjednoczonych — satysfak- cyą m iliardera, dla Anglii — no­

wym stopniem do potęgi, dla F ra n - cyi — nareszcie rewanżem, dla Nie­

miec — gwoździem do trum ny, dla Japonii — świadectwem równo­

upraw nienia kolorów... skóry...

— A dla Polski z Paderewskim?

— Dowodem, że można wygrywać bardzo biegle, a ostatecznie nie w y­

grać — w towarzystwie, w którem ludzie m ają uszy zamknięte n a głos sprawiedliwości.

O m yłki druku

Układ pokojowy wersalski tra­

tuje Niemców z pewną wzglę­

dnością.

*) Omyłka zecera: podobno miało być tra/ctuje.

W szystko w porządku Papież Benedykt XIV. n a prośbę Niemiec o interwencyę w W ersa1".

w sprawie złagodzenia warunków pokojowych, odpowiedział, że prosił Boga o oświecenie mężów stanu w W ersalu. Czy to kogo dziwi? Nic słuszniejszego — wszystko jest w

porządku! Niemcy nigdy nie bali się nikogo, prócz Boga — odesłani też zostali do właściwej instancyi.

Trafna przepow iednia

»Szczutka«

Niedawno przepowiedział „Szczu- tek“, jaką m etodą będzie pewna prasa zwalczała Paderewskiego, gdy się z nim w polityce poróżni. Prze­

widział mianowicie, że w takim ra - ■ zie zacznie ona od zrobienia swego wczorajszego bożyszcza — żydem.

Uważano ten prognostyk „Szczu- tka“ za dobry żart. Aliści m inęło za­

ledwie parę tygodni, a ów dobry żart okazał się zarazem trafną, przepo­

w iednią, która się ziściła niemal jota w jotę.

Oto, gdy wybuchnął konflikt m ię­

dzy Paderewskim a pewną prasą w kwestyi polityki wobec Litwy.

„Gazeta warszaw ska" zaczęła kam ­ panię od robienia z pani Paderew - skiej (której panieńskie nazwisko m a niemieckie brzmienie)' — ży ­ dówki!...

A co? Dobrześmy przepowiedzieli?

Z krakow skiego podw órka Wobec zupełnego braku w K ra­

kowie drobnych banknotów i ko­

nieczności jak najrychlejszego za­

radzenia temu, m agistrat krakowski rozpisał konkurs na projekt rysunku bonów jedno- i dwukoronowych — z term inem do końca roku.

Z powodu znacznie podwyż­

szonych kosztów druku, papieru i klisz, zmuszeni jesteśmy pod­

nieść cenę pojedyńcz. numerów

„ S zczu tka “ na 9 0 fen. K I'50.

Hymn

krak. Straży O byw atelskiej 0 stary grodzie nasz

Nie dam y cię na lup!

Bo miejska czuwa straż!

Bandytom śmierć i grób! f.

Pierś napnij — a brzuch wtul Karabin wioski masz! — A choć w nim braknie kul

To strasz! — boś ty jest straż.

Sam Schneider zamiast miecz W ziął mężnie lancet w dłoń ,,Paskarza pod sąd wlecz!"

— Wola —» „lichwiarza goń!“

W ięc czy to drżysz ja k liść Ze strachu — czy chcesz spać Na patrol m usisz iść,

Lub bracie grzywnę piać!

A choć tymczasem zbój, Okradnie domek twój Gwer weź i w nocy leż!

I przy zawieji stój!

A za to dostąp masz Do trafik, ja j i kasz

1 władzę ma — to zważ! — Obywatelska straż.

D un

Z m artw ienie p. pułkow nikow ej Jak wiadomo, aby m ylić szpie­

gów, używa się pseudonimów dla oznaczenia naszych pozycyi i od­

działów. Noszą one najczęściej imiona kobiece. Dlatego też same m am y Manie, Hale, W ańdzie itd.

Żona pułkownika przychodzi do koszar, aby zobaczyć swego m ężul- ka, który istotnie baw i na odcinku koło lasu X.

Usłużny służbowy:

— Melduję posłusznie pani puł­

kownikowej, co pan pułkownik właśnie jest na „Dziuni"...

Na ucho

(Z cyklu anegdot „wiszących*1)

Austryacy zazdrościli zawsze Prusakom ich najwyższego orde­

ru pour le merite. A że wszystko zawsze na wzór Berlina małpowali, więc i ten order postanowiono wprowadzić w Austryi. I to nie je­

den, ale trzy! Pour le semite d la le­

karzy wojskowych, pour le profite dla oficerów prowiantowych, oraz pour le hemoroide dla generałów.

G ęsie łapk i

Utrata kolonii i okupacya Kolo­

nii, tak zm artw iła Niemców, że dla uniknięcia wspomnień, zakazano używać wody kolońskiej.

^trow alk literacki: Staaislaw Wasylawski. — Wydawca I redaktor odpow.: Alfred Alteabcrg. — Dmkarala Narodowa w Krakowie.

(8)

OGNIEM I MIECZEM, CZYLI PRZYGODY SZALONEGO GRZESIA - POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA

R O Z D Z I A Ł X IV . ^

Rys. K. Macktetotttt

Ja m am się tu uczyć? W łaśnie! Figa z makiem na patyku Niech to jasny piorun trzaśnie! Bądź zdrów panie pułkowniku!

Szkolnych mając dość pokarmów^ S zy k—buciki, z ostrogami Zgłosił się Grześ do żandarmów. Teraz każda buzi da mi.

Ma rewolwer, m a zegarek

W szyscy mówią mu: „kanarek Na paluszkach wszedł i skrycie A co z n a la z ł— zobaczycie!

Cytaty

Powiązane dokumenty

Okoń po raz pierw ­ szy pyskow ał w sejm ie polskim, m arszałek T rąm pczyński chciał się coś bliższego dowiedzieć o tym bolszew iku Tarnobrzeskim.. Służąc

Rzecz stoi w zw iązku z obietnicam i, które poczynił kongres pokojow y żydom zam ieszkującym Polskę.. Munio zawsze do

W czasie oblężenia W arszawy przez Niem ców Milanówek uwiecznił się tem na kartach historyi, że istniało wówczas bezpośrednie połączenie kolejowe

trój przym ierza — siaduje se cicho przy kawie, jakby najzw yklejszy śm iertelnik.. W pow ietrzu coraz bardziej

— Bardzo mi się podoba podniosły, poetyczny styl tej konstytucyi, zwłaszcza ustęp o orle białym, który symbolizować m a jasność, m ajestat, moc, górność

M ieszkańcy tej wsi są zupełnie bezbożni, nie chcą iść do w ojska u kraińskiego i nie żyw ią żadnych uczuć narodow ych dla U krainy... Albo jedno albo

Bolszewicy zostaną sromotnie pobici, poczem zajmą Odessę, Archangielsk, M urm ań i podbiją Syberyę. Ukraińcy będą ostrzeliwać granatam i Lwów, wobec czego

Jestto stolica pokolenia polishm en, które prow adzi tu w alkę z jak im iś H ajdam aks... Od tej chw ili włóczy się po Polsce